Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Zespół "Krytyki Politycznej": Strategie lewicy

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Postawione tezy w tekście

są na wskroś słuszne. 17 lat dogmatycznej kampanii neoliberalnej, prokapitalistycznej w Polsce pozostawiło w tym organizmie społecznym wiele złych nawyków postaw. Dzięki tej kampanii mamy kaczorów którzy serwując ludziom socjalną retorykę zdobyli sobie u tych ludzi poparcie. Można się zgodzić także z tezą że korekty systemu kapitalistycznego które próbuje robić pewna część socjaldemokracji jest także drogą donikąd. Korekty te przecież nie zmieniają systemu a proponują jakąś typowo socjaldemokratyczną wizję "kapitalizmu z ludzką twarzą". Wydaje mi się że nacisk w tekście położony jest tylko na rozwiązania reformistyczne przyjmujące sobie jednak za cel drogę do socjalizmu. Według mnie propozycja Krytyki Politycznej jest dobrą propozycją dla socjalistów. Mimo to jako zwolennik radykalizmu społecznego i konkretnych zmian a nie tylko reform sam z chęcią sięgnę po nową pozycję Krytyki Politycznej.

autor: CHErwony, data nadania: 2007-06-23 16:57:20, suma postów tego autora: 1000

Niezły tekst,

ale podział myśli politycznych na dwie strony, liberalizm i fundamentalizm religijny wydaje się chybiony, daje też od razu powód do poparcia liberalizmu.
Jeżeli pod fundamentalizmem religijnym autorzy rozumieli konserwatyzm, to można było to
wprost nazwać, konserwatyzm nie musi być tożsamy z fundamentalizmem religijnym.
Odpowiednio i liberalizm, którego pochodną jest neoliberalizm jest też swego rodzaju fundamentalizmem religijnym w którym bogiem jest kapitał,
a ewangelią wolny rynek.
Wydaje się także, że lewica znalazła się w takiej sytuacji, przynajmniej w Polsce,
że powinna jednak przejść do czynu, bowiem spekulacje polityczne, tworzenie nowych programów, poparcie mniejszości, licytacja z populistami nie przyniesie sukcesu wyborczego.
Naturalnie aby przejść do czynu potrzeba rewolucjonistów, ludzi czynu na miarę Jacka Kuronia.
Zakładam przy tym, że na razie nie wymyśli się sposobu na zdelegalizowanie kapitalizmu,
albo ?

autor: Adrem63, data nadania: 2007-06-23 20:29:00, suma postów tego autora: 2307

wewnętrzna sprzeczność

"Nie można jednak również uznawać populistów za sojuszników, tylko dlatego, że odpowiadają na problemy, których rozwiązania pragnie lewica. Nienawiści, jaką wzbudzają wobec grup mniejszościowych, nie można akceptować w imię żadnego kompromisu. Pamiętajmy, że kiedy populiści znajdą się już u władzy, wcale nie wykazują determinacji w walce z niedomaganiami rynku. Z kolei ewentualny sojusz z centrum możliwy jest wyłącznie wtedy, gdy u władzy jest prawica. Przy czym koalicje oraz kompromisy należy zawierać jedynie wówczas, gdy posiada się dobrze zdefiniowaną tożsamość."
Ten fragment jest wewnętrznie sprzeczny, bo skoro nie można akceptować rezygnacji z jednej części lewicowej tożsamości jaką jest obrona mniejszości (na rzecz sojuszu z populistami), to dlaczego można rezygnować z programu socjalnego (na rzecz sojuszu z liberałami) pod warunkiem "dobrze zdefiniowanej tożsamości"? Czy oznacza to, że postulaty socjalne są mniej istotne od antydyskryminacyjnych i można z nich zrezygnować dla jakiegoś aliansu, podczas z tych drugich - pod żadnym pozorem?

autor: Dominik Kaczmarski, data nadania: 2007-06-24 15:12:01, suma postów tego autora: 62

przeklęta dziura

gdy czytam bojowe artykuły lewicowe, takie jak ten, przydarza mi się wciąż to samo: najpierw unoszę wysoko głowę, albowiem czuję się zbudowany, a następnie, niczym bohater filmu "Mniejsze niebo" wpadam w dziurę (ozonową) i spadam w przepaść beznadziejności. Jeśli mowa o konkretach, o działaniach radykalnych, o odrodzeniu lewicy, o Leninie, to trzeba najpierw zacząć karać za podnoszenie problemu globalnego ocieplenia, a karać śmiercią za eksponowanie problemu globalnego ocieplenia jako głównej i niemal wyłącznej sprawy, wokół której miałaby się koncentrować energia lewicy.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-24 16:53:36, suma postów tego autora: 12

albo, albo

Główna alternatywa, jaka stoi przed współczesną lewicą: Albo Lenin, albo ekologia.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-24 17:02:08, suma postów tego autora: 12

Książka jest beznadziejna

Gdzie się nie otworzy to głupotę widać.
Przykład? "Czy socjalista może wierzyć w Boga?" Blee... Przecież to indywidualna sprawa każdego człowieka, więc, moim zdaniem, pisanie o tym jest nieco... zbędne.
Poza tym... w archiwum jest data objęcia przez Wojtyłę pontyfikatu... Argh... Od kiedy jest to ważna data dla lewicy?!

autor: Ruskie, data nadania: 2007-06-24 17:43:22, suma postów tego autora: 76

...

Bardzo trafna uwaga, Dominik. Ale odpowiedź jest banalna. Owszem, dla środowiska kawiorowej lewicy niedopuszczalna jest rezygnacja z zajmowania się problemami emocjonalnymi gejów i lesbijek, za to dopuszczalne jest porzucenie postulatów i działań prosocjalnych, tak jak porzucił je ich idol Kuroń. Bo też owa lewica kawiorowa ma z lewicą tyle wspólnego, że wyciera sobie gębę jej sztandarem.

autor: Durango 95, data nadania: 2007-06-24 18:01:43, suma postów tego autora: 3848

Kardach

Mogłbyś to rozwinąć? Dlaczego antykapitalizm ma nie obejmować problematyki ekologicznej (w szerokim ujęciu tego słowa)? Przecież już Engels w "Dialektyce przyrody" pisał o skutkach rabunkowego gospodarowania zasobami naturalnymi.

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-24 18:27:17, suma postów tego autora: 4409

lewica a populizm

tak długo jak lewica będzie bronić praw mniejszości tylko dlatego, że są one mniejszościami, a także "mniejszości" fauny i flory, o których doniosłości wspominałem już powyżej, tak długo będzie to rodzaj piaskownicy, w której dzieci bawią się w zabawę pod hasłem odwiecznej walki Dobra ze Złem.

Duch lewicy to redystrybucja napędzana zawiścią.

Mniejszości należy bronić tylko pod warunkiem, że są ofiarami systemu dystrybucji; jeśli nimi nie są, jeśli są jego beneficjentami, to trzeba je obrać za cel ataku. Z punktu widzenia lewicy, odmienność sama w sobie nie jest żadnym atutem. Odmienność może stać się atutem wtedy i tylko wtedy, gdy łączy się z upośledzeniem ekonomicznym.

To, o czym napisałem powyżej, może wydać się brutalne. Jednak, jeśli kryzys lewicy, który niewątpliwie ma miejsce, ma zostać zażegnany, to należy być brutalnym. Nędza lewicy w niewielkim tylko stopniu wynika z czynników zewnętrznych. takich jak upadek muru berlińskiego czy ofensywa neoliberalna; przede wszystkim, jest ona rezultatem postnowoczesnych działań lewicowych, polegających na obronie praw gejów, zwierzątek, roślinek itp.

Z populistami można i należy rozmawiać. Przynajmniej z tymi z nich, których nienawiść da się przekierować z odmienności jako takiej na odmienność w sensie supremacji ekonomicznej. Należy poszukiwać z nimi wspólnego mianownika na poziomie silnych, negatywnych emocji. Nie ma innej drogi, aby wyjść z piaskownicy.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-24 19:09:15, suma postów tego autora: 12

do Michała

nie chodzi mi nie tyle o to, że antykapitalizm ma nie obejmować ekologii, ile raczej o to, że w żadnym przypadku nie powinien być umieszczany w centrum antykapitalistycznego programu. Powinien postępować w tej materii dokładnie tak jak Engels. Ekologia - owszem, ale w przypisie. Dlaczego nie w centrum? Ponieważ ekologia to abstrakcyjny sentymentalizm, który może posłużyć jako podstawa działalności grupy młodych poetów, a nie ruchów politycznych, których choćby odrobinę mogliby zlęknąć się burżuje. W istocie, gdybym był burżujem, to bym promował miłość do przyrody. Jako sposób na odwracanie uwagi od potencjalnie niebezpiecznej dla mnie działalności.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-24 19:23:17, suma postów tego autora: 12

Kardach

> Główna alternatywa, jaka stoi przed współczesną lewicą
> Albo Lenin, albo ekologia.
To jest złe przeciwstawienie. Właściwe pod rozwagę neolewicy przeciwstawienie brzmiałoby:
albo masy albo mniejszości.
Ekologia jest OK ponieważ ekologia to środowisko człowieka zatem to co człowiekowi potrzebne jest do życia.
Kantowską podmiotowość człowieka należałoby tylko dzisiaj uzupełnić mówiąc:
podmiotowość człowieka w jego środowisku.
A Lenin, no cóż, Lenin wiecznie żywy (masy).

autor: Adrem63, data nadania: 2007-06-24 20:04:43, suma postów tego autora: 2307

Słusznie,

kardach!

autor: Angka Leu, data nadania: 2007-06-24 22:37:58, suma postów tego autora: 3102

Kardach

Trochę racji, a trochę nie. Zgadzam się, że lewica powinna występować po stronie realnych interesów ekonomicznych większości a nie "obrony mniejszości" jako takich. Jednak dla mnie (i, jak sądzę, przynajmniej części działaczy radykalnego skrzydła ruchów proekologicznych) "ekologia" w wymiarze społecznym to nie "obrona zwierzątek czy roślinek" (wyindywidualizowanych z ogółu ekosystemu - wtedy postawiona przez Ciebie analogia z obroną mniejszości seksualnych byłaby utrzymana), tylko dbanie o równowagę między człowiekiem a - jak trafnie zauważył AdRem - jego naturalnym środowiskiem.


Mogę to udowodnić na co najmniej 2 przykładach: 1) w teorii - wizja społeczeństwa, do którego lewica powinna dążyć docelowo (nie obecnego!) to możliwa równowaga potencjałów pomiędzy jego uczestnikami (co nie oznacza mechanicznej urawniłowki ani inżynierii społecznej) , zaś głęboka ekologiczna alternatywa dla gospodarki technokratycznej to umiejętne wykorzystywanie zasobów naturalnych z umożliwieniem ich odnawiania i ochroną obszarów przyrodniczo (a więc i z biologicznej perspektywy człowieka) cennych, 2) w praktyce - akurat na przedsięwzięciach w rodzaju "inwestycji" w autostrady najwięcej zyskują prywatne motoryzacyjne korporacje, a traci mniej szkodliwy transport publiczny.

W tych krajach Ameryki Łacińskiej, które nadal są rządzone oligarchicznie, działacze proekologiczni są przez aparat państwowy traktowani tak samo, jak "populiści" (w tym punkcie zgadzam się generalnie z Kardachem) czy ruchy marksistowskie. Bo też walczą z tą samą machiną, a w programach mogliby się moim zdaniem od siebie wzajemnie wiele nauczyć...

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-24 23:13:58, suma postów tego autora: 4409

...

Kardach ogólnie ma racje, aczkolwiek nie zgadzam się, że jeśli mniejszości są beneficjentami systemu, to lewica powinna je obrać za cel ataku. To jest przegięcie w drugą stronę, rewers postawy nowolewicowej, równie zgubny. Lewica nie powinna się zajmować nadmiernie mniejszościami i ich histeryzowaniem, ale również nie powinna ich atakować. Co to zresztą znaczy, że mniejszości są czy mogłyby być beneficjentem kapitalizmu? Dzisiejsza zachodnia kultura rozpieszcza np. homoseksualistów, nadmiernie dowartościowując taki styl życia i orientację seksualną, ale nawet w krajach zachodnich nie zachodzi taka relacja, że sam homoseksualizm pozwala być beneficjentem systemu - są też geje ubodzy, geje robotnicy itp. Lewica nie powinna się po prostu zajmować mniejszościami, poza sytuacją, kiedy ich elementarne prawa są łamane. I to w zupełności wystarczy. Natomiast jakieś ataki na mniejszości, jako "beneficjentów systemu", nawet gdyby CAŁA mniejszość nimi była, są w moim odczuciu głupie , sprzeczne z tradycją lewicy. A poza tym oznaczają zgodę na granie kartami, które rozdaje system (jeśli on jest za czyms, to my musimy być przeciw) - to jest mentalność niewolnicza. My powinniśmy wyjść poza taką dychotomię, bo tylko wtedy stworzymy faktyczną alternatywę, której system nie będzie w stanie ani zrozumieć, ani pokonać.

autor: Durango 95, data nadania: 2007-06-24 23:29:47, suma postów tego autora: 3848

...

I jeszcze jedno "ale". Absurdalna jest wizja lewicy jako napędzanej duchem zawiści. Lewica to nie tylko dążenie do zmiany stosunków społeczno-ekonomicznych, lecz także humanistyczna wizja przeobrażenia ludzkiego ducha. Jeśli lewicowość ma być próbą realizacji wizji spuszczenia z łańcucha sfory głodnych, wściekłych psów, które będą zagryzały wszystko co napotkają na swej drodze, a co wywołuje w nich poczucie zawiści, to ja serdecznie dziękuję za taką lewicę. Polecam "zawistnym" lewicowcom lekturę "Przedwiośnia", w którym dwie wizje - rewolucji w Rosji oraz mentalności polskich komunistów - są właśnie przestrogą przed takim myśleniem, przestroga, dodajmy, autorstwa człowieka lewicy. Abstrahując od kwestii autorstwa tego sloganu, bez wątpienia godna uwagi jest alternatywa "Sozialismus oder Barbarei" - natomiast wasza propozycja to "Sozialismum und Barbarei".

autor: Durango 95, data nadania: 2007-06-24 23:37:44, suma postów tego autora: 3848

Durango,

tylko czasem, żeby przeobrazić ludzkiego ducha potrzebne jest to spuszczenie z łańcucha, ta rewolucyjna, benjaminowska "boska przemoc", która pozwala przełamać zamknięty krąg prawa i przemocy. Nieuzbrojeni prorocy przegrywają i ludzkości nie wyzwoli się z kajdanów działając jak św. Franciszek. A w zestawieniu Żeromski-bolszewicy, to ci drudzy mieli raczej ambicje przeobrażania ludzkości(inną sprawą jak się do tego zabierali), Żeromski choć wiele jego uwag nt. bolszewizmu było trafnych sam nie miał programu, a jego propozycje brzmiały rozbrajająco naiwnie, jak np. w eseju Snobizm i postęp zachwyca się jak to pociągi jeżdżą punktualnie i jakie go wielkiego społecznego postępu jest to obietnicą.

autor: Tulse Luper, data nadania: 2007-06-25 01:11:19, suma postów tego autora: 110

Ująłbym to może tak

uczucia, o których pisze Kardach, pojawiają się jako nieuchronna konsekwencja upodlenia jednostki przez mechanizmy rynkowe i popkulturowe i jako takie są jak najbardziej zrozumiałe, ich występowanie w skali społecznej świadczy o dysfukncji systemu. Jednak bazowanie na uczuciach samo w sobie nie stwarza nawet porządnego masowego ruchu społecznego, nie mówiąc już o jego politycznej reprezentacji i programie, bo ogranicza widzenie ludzi tymi uczuciami ogarniętymi do zawężonego horyzontu percepcji (por. słynną analizę "umysłu skolonizowanego" u Fanona: "skolonizowany chciałby spać w łóźku kolonizatora, najlepiej z jego żoną"). W istocie w najlepszym razie spowodowałoby to roszadę i to na bardzo zawężoną terytorialnie skalę. Zresztą, Kardach chyba też to dostrzega, skoro wyraźnie zaznacza, że "interesują go ci z populistów, których nienawiść da się PRZEKIEROWAć (podkreślenie moje - M.) z odmienności jako takiej na odmienność w sensie supremacji ekonomicznej". Gdyby Kardacha zadowalała najprostsza zawistna forma populizmu, objawiająca się zabraniem sąsiadowi jego beemki, nie dodawałby tego zastrzeżenia.

A, no właśnie - sprecyzuumy, czy dążymy do zniesienia supremacji ekonomicznej i równego poziomu, czy (w imię grania na uczuciach zawiści) chodzi o wyprzedaż w hipermarkecie i promocję w BigMaku dla wszystkich. Dla mnie różnica jest zasadnicza.


Kardach, moim zdaniem rozumujesz w dobrym kierunku, ale musisz doprecyzować trochę i wyklarować swój wywód (w jednym miejscu piszesz, że bycie "mniejszością" samo w sobie nie jest żADNYM atutem, chwilę wcześniej polecasz te mniejszości atakować, a więc tak jakby miały jakieś "atuty" - tyle, że negatywne), a mniej koncentrować się na zaszokowaniu odbiorcy.

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-25 01:24:57, suma postów tego autora: 4409

Co ma piernik do wiatraka czyli porównanie ekologii z Leninem

Oczywiście taka gatka wymaga wyjaśnienia. Bo to zwykłe mieszanie w głowach. Oczywiste ze ekologia to walka o czysty świat . Komunizm też chce czystego świata bez kapitalistow/złodzieji/ Szkoda ze nie słuchaliście wystąpienia Tow. Ziętka na Kongresie zjednoczenia lewicy .Wystąpienie Towarzysza Ziętka było super, było Leninowskie-byłem zachwycony.

autor: Jakub Szela, data nadania: 2007-06-25 07:58:38, suma postów tego autora: 172

Barbarzyństwo i humanizm jak brat i siostra

Może zacznę od tego, że mam już swoje lata. Mam już z górki, a nie pod górkę. Dlaczego to jest ważne w tym kontekście? Na pewno nie dlatego, że domagam się dla siebie jakiegoś szczególnego traktowania na tym forum. Wspominam o tym z tego powodu, że sporo czasu spędziłem na hołubieniu i produkowaniu wizji, którym można zarzucić wszystko tylko nie to, że nie są humanistyczne. Problem polega na tym, że staję się zniecierpliwiony, gdy widzę, że wraz z moimi humanistycznymi wizjami oraz innymi osobami, których wizje są nie mniej humanistyczne od moich, jestem coraz bardziej zamknięty w sytuacji całkowitej bezsilności, w której nie ma nadziei na wywarcie jakiegokolwiek wpływu na społeczno-polityczną rzeczywistość.
Nie znaczy to, że wizje są zbędne. Ale wizje, aby odegrać jakąkolwiek rolę, muszą być zakorzenione w żywiole brutalnych emocji. W porządku działania wściekłość musi wyprzedzać humanizm. W każdym razie musi wyprzedzać go dzisiaj, gdy lewica jest - biernie lub czynnie - autystyczna. Czy nam się to podoba, czy nie, machina polityczna zasilana jest resentymentem. Neoliberalizm zwycięża właśnie dlatego, że potrafi łączyć wizje bogactwa z zazdrością dorobkiewicza. Neoliberalizm to ideologia wściekłych psów. Wiecznie nienasyconych psów.
Lewica, dla odmiany, powinna być wściekła wściekłością wilków. Powtarzam raz jeszcze: problem współczesnej lewicy polega na słabości w sferze rezyduów, a nie w sferze derywacji. Tych ostatnich jest pod dostatkiem. Płyną sobie po niebie niczym obłoki, które niewielu ludzi obchodzą, ponieważ każdy, w tym każdy burżuj, sądzi, zupełnie słusznie zresztą, że nigdy nie spadnie z nich deszcz.

Jak będzie powódź, to będziemy się martwić, jak zneutralizować jej negatywne skutki. Na razie mamy jednak posuchę.

Cóż, 'Przedwiośnie' to czcigodna lektura. Pamiętam z lekcji polskiego, jak pani nauczycielka doszła do takiego mniej więcej wniosku, że Żeromski był 'za rewolucją, a nawet przeciw'.

Sozialismus UND Barbarei!

Przed lewicą nie ma obecnie, A.D. 2007, pilniejszego zadania niż odebranie burżujom wściekłości i użycie jej do własnych celów.
Mądrości należy dzisiaj poszukiwać w trzewiach.

Mam wiele sympatii dla przedsięwzięć w rodzaju 'przeobrażania ludzkiego ducha'. Sympatii to mało powiedziane: w gruncie rzeczy o nic innego mi nie chodzi i nigdy nie chodziło. Pytanie brzmi: W jaki sposób?

Kwestia mniejszości. W żadnym wypadku nie miałem na myśli, aby atakować członków danej mniejszości (innej niż ekonomiczna), tylko dlatego, że do niej należą. Nie wolno atakować geja bo jest gejem (jeśli wszyscy geje byliby burżujami, to należy atakować burżuja, który przypadkiem jest gejem, a nie geja). Atakowanie geja bo jest gejem to sposób, w jaki postępują psy. To jest właśnie to, co należy wybić z głowy populistom przed ewentualnym zaprzyjaźnieniem się z nimi. Co wcale nie znaczy, że należy uprawiać kult geja. Sprawy orientacji seksualnej, same w sobie, powinny być dla lewicy nieistotne.

Wracając do ekologii. Sądzę, że na podstawie tego, co powiedziałem w tym poście, wiadomo już, co mam jej do zarzucenia. Jest tak jak w fińskim przysłowiu: "Z kamienia nie wyciśnie się krwi".
Pomijając już to, wyrażenie "ekologiczna alternatywa dla gospodarki technokratycznej to umiejętne wykorzystanie zasobów naturalnych z umożliwieniem ich odnawiania i ochroną obszarów przyrodniczo [...] cennych" brzmi w moich uszach jak wzięte z burżujskiego podręcznika zarządzania. Dlaczego nie zostawisz takich problemów burżujom? Bądź pewien, że jeśli dojdą do wniosku, że ich komfort ulega uszczupleniu, to sami z siebie, z własnej nieprzymuszonej woli coś na to poradzą.
W gruncie rzeczy ekologia, o tyle, o ile jest antyburżujska, opiera się na zawiści. To akurat nie jest jej wadą. Jej wadą jest natomiast to, że zawiść ta ma charakter zapośredniczony przez przyrodę. W tym zapośredniczeniu wytraca całą swoją energię i schodzi na manowce.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-25 08:09:17, suma postów tego autora: 12

Durango i Tulse Luper

Spróbuję pogodzić (a raczej zsyntetyzować) Wasze stanowiska, wychodząc z założenia, że spory toczące lewicę przed 80 laty niekoniecznie są w 100 % adekwatne współcześnie. Otóż wydaje mi się, że dziś właśnie potrzebujemy - określając to w symbolicznym urposzczeniu - SYNTEZY "żeromszczyzny" i "komunizmu" (cudzysłowy dla podkreślenia symboliczności tego ujęcia i oddalenia dosłowności). Aby przemiana społeczna była skuteczna, musi mieć oparcie w oddolnych strukturach samoorganizacji i samokształcenia, których piękne przykłady dała tradycja bliższa Żeromskiemu (PPS, ludowcy, syndykaliści, a w PRL-u np. WZZ-y). Z drugiej strony, potrzeba też czegoś, czego wielu (nie wszystkim, vide np. Andrzej Gwiazda) wspaniałym skądinąd na innych płaszczyznach przedstawicielom tego nurtu niestety "nie stało", czyli myślenia kategoriami politycznymi (a zwłaszcza geopolitycznymi). Owego Lenina z Heglem i Clausewitzem pod ręką.

Czasami nie da się uniknąć przemocy - przypuszczam, że żadna kultura istniejąca do dziś nie przetrwałaby bez jej zastosowania, tym bardziej system polityczny zantagonizowany z ancien regimem. Czy "herbatka bostońska" nie była przemocą? A rozmontowanie McDonald'sa przez Bove'go? Ważne jest jednak, by była to konieczna samoobrona a nie jatka wynikająca z czyjegoś widzimisię albo chęci zaspokojenia mrocznych instynktów. Jak to pisał Marcuse: nie obędzie się bez represji, ale unikać bezwzględnie eskalacji tejże represji.


Tu pojawia się jednak problem, o którym pisałem wczoraj chyba w 5 wątkach - pozytywnego programu urządzenia społeczeństwa, by owe pociągi kursowały punktualnie (i na niesprywatyzowanym taborze). Powtórzę: zgrać (to, co najaktualniejsze i najbliższe prawdy u) Lenina i Żeromskiego, a wygramy.

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-25 09:59:39, suma postów tego autora: 4409

Plusy dodatnie, plusy ujemne

Kardach - w sumie tyle samo z tego, co piszesz, jest mi bliskie i tyle samo budzi dystans.

Przede wszystkim cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie kwestię mniejszości (pod tym akapitem Twojego postu podpisuję się w 100 %). Sam widzisz, ile daje doprecyzowanie języja wypowiedzi :-)

Zgadzam się też z Twoim ujęciem późnokapitalistycznego społeczeństwa jako stada psów. Rozwinąłbym to jeszcze dalej tak: człowiek mieszczący się w tym systemie to pies tresowany, sfrustrowany zaś, ale chcący poprawić swoje miejsce w systemie zmierza w stronę kondycji psa zdziczałego, który gotowy jest zarżnąć ofiarę nawet jej nie zjadłszy, podczas gdy wilk zabija dla zaspokojenia realnych potrzeb fizjologicznych.

Ale, ale - mimochodem poruszyłeś szalenie istotny wątek, który jednak wymaga kontynuacji. W kapitalizmie psy są NIENASYCONE. Wciąż stymulowane odpowiednio ukierunkowującymi ich reakcje bodźcami podejmują korzystne przede wszystkim dla systemu decyzje, często nie mające nic wspólnego z ich realnymi potrzebami, a przynajmniej ich nie zaspokajające. Polecam kapitalne studium Zawiślaka o "ekonomii uzależnień" (pojawiało się w częściach w "Dzisiu").


Jaką mamy gwarancję, że tym Twoim wilkom nie będzie się chciało konsumować tego, co im i reszcie społeczeństwa obiektywnie niepotrzebne? Chodzi o kwestię granic wzrostu. Społeczeństwo i gospodarka socjalistyczne (czy do socjalizmu zmierzające) jest w stanie przetrwać i rozwijać się, jeśli celem jest stabilne i zapewniające spełnienie podstawowych potrzeb funkcjonowanie społecznej całości. Obiecując, jak Chruszczow, dogonienie i przegonienie kapitalistów na Ziemi i w Kosmosie, zmieniamy się w stalinowskich melioratorów osuszających Aral. Le consommationnisme voilà l’ennemi! Wg mnie to m.in. przez kulturę konsumpcjonizmu przyjętą przez społeczeństwa zachodnie w okresie prosperity upadło państwo dobrobytu. Sądzę też, że m.in. dzięki zaszczepieniu tej postawy w Polsce ostatnich 2 dekad PRL-u (kto bełkotał, że: "Coca cola to jest to?") mógł stosunkowo gładko przejść plan Mazowieckiego-Balcerowicza, Wałęsa wygrać wybory, a Tyminsky zaistnieć na haśle przyspieszenie transformacji, urynkowienia itd., a nie uspołecznienia.


Ale czy to oznacza, że lewiowe wartości egalitaryzmu, wspólnoty, powszechnego dostępu ludzi do przyrody i kultury na poziomie rezyduów są społecznie niezrozumiałe? To czemu ludzie sami z siebie tworzyli i tworzą często rozwiązania wspólnotowe i spółdzielcze? O popieraniu egalitaryzmu nie mówię, bo to możesz podciągnąć pod "zawiść", ale już np. Sprawiedliwy Handel, samorzutny barter, LETS czy banki czasu tu się nie mieszczą.

Uwaga generalna - emocje nie zawsze są "mroczne", a przyroda nie składa się z samych drapieżników i ofiar.

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-25 10:27:52, suma postów tego autora: 4409

Zawiść - mieć czy być?

Jest zawiść i zawiść. Jest zawiść z ciała i zawiść z ducha. Zawiść z ciała to 'umysł skolonizowany' Fanona, beemka, wyprzedaż w supermarkecie itp. O niej nie mówię. Racja, powinienem to wyjaśnić, i to od razu. Mam tendencję do skrótów myślowych, co wcale nie znaczy, że zamierzam komukolwiek mieszać w głowie. Wracając do rzeczy. Zawiść duchowa, jaką mam na myśli, odnosi się do relatywnego statusu przeciwstawnych sobie stylów życia. Przykładowo, nie chcę się przespać z żoną burżuja, ponieważ mi się nie podoba, z czego nie wynika wcale, że będę powstrzymywać swój gniew, jeśli kobieta ta wejdzie przede mną do lekarza z tego tylko powodu, że rzuci na ladę kilka banknotów. Przedmiotem mojej zawiści nie są w tym przypadku banknoty,tylko supremacja burżujskiego stylu życia, z którego wynika, że banknoty decydują o pierszeństwie w kolejce do lekarza. Inny przykład: Beemka nie stanowi przedmiotu mojej zawiści (co niekoniecznie wcale znaczy, że nie chciałbym jej mieć, gdyby mi ją ktoś podarował), przedmiot mojej zawiści stanowi jednak nie ona, lecz supremacja stylu życia (przejawiająca się w sferze medialnej, politycznej, kulturalnej), w którym absolutnym priorytetem jest nabycie beemki. Jeśli komuś się nie podoba określenie tego rodzaju zawiści jako "duchowej" to można ją również nazwać "abstrakcyjną".

Zazwyczaj, w przypadkach, o których piszę, mówi się o poczuciu sprawiedliwości względnie oburzeniu moralnym. Ja jednak nie robię tego celowo, albowiem, jak już wielokrotnie zwracałem na to uwagę, uważam, że w myśleniu lewicowym należy obecnie kłaść nacisk na brutalność, nawet jeśli ma to oznaczać pewne przerysowanie. Należy to robić dlatego, że w tym jest siła - siła, jaka tkwi niekiedy w prostych, zdecydowanych sformułowaniach. Typowy zarzut: 'Wy, lewicowcy, jesteście po prostu zawistni!' - odpowiedź powinna, moim zdaniem, brzmieć: 'Tak jest, jesteśmy zawistni!'; 'A wy jesteście zazdrośni!', 'Zobaczymy co okaże się silniejsze, wasza zazdrość czy nasza zawiść!' Nawiasem mówiąc, zawiść to nie to samo, co zazdrość: w potocznym rozumieniu zawiść to chęć przespania się z czyjąś żoną (lub przynajmniej życzenie, aby ktoś nie przespał się ze swoją żoną) - pisałem już, że nie o taką zawiść mi chodzi, ale w tej chwili mniejsza o to - zazdrość natomiast to uczucie kogoś, kto wie, że jego żona śpi z innym. Zazdrość to główna motywacja neoliberalizmu. Nie dlatego demontuje się państwo opiekuńcze, że - jak to oni mówią - 'nie ma pięniędzy', lecz w ostatecznym rachunku dlatego,że w takim państwie biedni zbliżają się ekonomicznie do bogatych.

Uważam Michał, że jesteś sympatycznym człowiekiem, i dlatego właśnie masz kłopoty ze zrozumieniem polityki. Mroczne namiętności to warunek sine qua non każdego masowego ruchu. W przeciwieństwie do burżujskiego politykowania odgrywają one w nim rolę absolutnie kluczową. Takie emocje mają się tak do programów jak benzyna do tapicerki samochodu. Tapicerka może być perfumowana, ale benzyny perfumować nie warto. Wehikuł lewicowy stoi dzisiaj w miejscu, gdyż brakuje mu paliwa. Nie zamierzam nikogo epatować bulwersującą retoryką, uważam po prostu, że należy go zatankować.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-25 10:31:42, suma postów tego autora: 12

Post scriptum

"(...) brzmi w moich uszach jak wzięte z burżujskiego podręcznika zarządzania. Dlaczego nie zostawisz takich problemów burżujom?"

CóŻ, w społeczeństwie o ustroju innym niż neoliberalny kapitalizm też trzeba zarządzać. Co więcej, wtedy ciężar podejmowania decyzji "menedżerskich" spadałby na całe społeczeństwo, a nie jak to jest teraz - na oligarchów oraz zależnych od nich polityków i technokratów.

"Bądź pewien, że jeśli dojdą do wniosku, że ich komfort ulega uszczupleniu, to sami z siebie, z własnej nieprzymuszonej woli coś na to poradzą."

Tak, burżuj zrobi to dla siebie (np. wobec katastrofy ekologicznej swojego państwa kupi daczę w alpejskiej dolinie albo w okolicy płuc Polski). Mnie zaś chodzi o zarządzanie relacjami gospodarka człowieka - środowisko dla dobra społecznego.

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-25 10:33:30, suma postów tego autora: 4409

Durango

Wizja przedwojennych komunistów była jednak konkretna i nie taka zawiła jak Żeromskiego prezentowana w Przedwiośniu postawą Szymona Gajowca. Gajowiec chciał powolnych zmian nawet kosztem wyrzeczeń które dotknęły by klasę robotniczą. Baryka był w kwestii zmian bardzo rozdarty kogo poprzeć ale w końcu przyłączył się do robotników wcześniej zarzucając Gajowcowi że jego środowisko niema odwagi Lenina. Inna sprawa że Baryka wysunął się na czoło pochodu robotniczego sam co oznacza że do końca zachował swoje indywidualistyczne podejście. W powieści Żeromskiego da się wyczuć także przywiązanie do patriotycznego romantyzmu gdzie Rosja to stały najeźdźca z którym trzeba walczyć. Choć tu należy dodać że w rewolucyjnej Rosji powieść ta odniosła sukces być może ze względu na zakończenie albo brak zakończenia które zwiastuje rewolucję. Według mnie należy optować za rozwiązaniami rewolucyjnymi gdyż te właśnie mogą wywrzeć na społeczeństwie w dalszej perspektywie humanistyczne podejście to kształtowania nowej rzeczywistości.

autor: CHErwony, data nadania: 2007-06-25 10:46:48, suma postów tego autora: 1000

rewolucja czy biwak

Co ma Lenin do ekologii? Myślę, że jest to już jasne, ale na wszelki wypadek powtórzę. Lenin to dla mnie ponownie powracający symbol skutecznej redystrybucji (co nie znaczy, że najlepszej z możliwych); ekologia to sentymentalna abstrakcja. Lenin to rewolucja, ekologia to biwak. Związek pomiędzy nimi jest taki, że są one dwiema możliwymi drogami, jakimi może podążać lewica.

Niech będzie, że 'albo-albo' to przesada. Może jest tak, że jedno nie wyklucza drugiego. Jeśli tak, to, moim zdaniem, proporcje powinny kształtować się następująco: rewolucja przez cały rok, a ekologia na wakacjach.

Co się tyczy Ziętka, to nie znam jego wystąpienia. Jeśli mówił, że rząd ma o tyle rację, o ile pokazuje pielęgniarkom, gdzie znajdują się pieniądze na ich podwyżki, mianowicie w portfelach burżujów (warto wrócić do tego terminu w ramach odnajdywania przez lewicę poczucia własnej wartości), to jego wystąpienie było Leninowskie. Jeśli natomiast bredził coś o nieskłócaniu ze sobą obywateli, a także o tym, że pieniądze znajdują się w portfelach urzędników, to - żeby nie wiem jak groźne miny przy tym robił - jego wystąpienie było pełną hipokryzji bądź niezrozumienia sentymentalną mrzonką.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-25 11:52:18, suma postów tego autora: 12

...

Pardon za literówki, pisałem bez bryli.

Teraz już trochę lepiej rozumiem Kardacha. No tak, "zawiść z ducha" można utożsamiać z walką z konstytuującą system ideologią: więcej = lepiej. Mam jednak zastrzeżenie: przede wszystkim, na (odpowiednio ukierunkowanych i zmanipulowanych) emocjach, bazuje przecież także burzuazyjna polityka. Widać to jak na dłoni w przypadku protestów służby zdrowia, gdzie nie tylko lekarzom, ale i pielęgniarkom wmówiono, że "na prywatnym" będzie im lepiej. W ten sposób pracowniczy protest płacowy stał się narzędziem do forsowania pomysłów prywatyzacyjnych. Trafnie opiują to zresztą posty pneumokoków pod "njusami" o pielęgniarskim proteście.

Takie mechanizmy ICH polityki jak najbardziej dostrzegam. Ale czy nasza, prospołeczna polityka też ma (li tylko) tak wyglądać? Czy 10-milionowa, pierwsza "Solidarność" też bazowała na zawiści (choćby i z ducha)?

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-25 11:53:55, suma postów tego autora: 4409

kardach

Zgadzam się w zupełności z twoimi opiniami na temat tego jak Ziętek powinien motywować protest pielęgniarek.

autor: CHErwony, data nadania: 2007-06-25 12:22:05, suma postów tego autora: 1000

Lewa ręka to ręka diabła

Przyszło mi do głowy proste wytłumaczenie mojego akcentowania zawiści. Neoliberalna rewolucja w swojej fazie heroicznej posługiwała się hasłem: "Greed is good!". Ja proponuję hasło: "Zawiść jest dobra!". Zasada działania jest w obu przypadkach taka sama: podnoszę z ziemi rękawicę i rzucam przeciwnikowi w twarz. Jest to strategia charakterystyczna dla wszystkich światopoglądów w fazie heroicznej.

To prawda, że istnieje aktywność typu wspólnotowego, w których nie tylko zawiść nie odgrywa roli, lecz którym obce są w ogóle wszelkie emocje negatywne. Jest za to wiele emocji pozytywnych. Tyle tylko, że znowu mamy tu do czynienia z biwakiem. Z dodatkiem do burżuazyjnego stylu życia. Z taką zabawą dla ludzi dobrej woli, która nikomu nie wadzi (może za wyjątkiem garstki biednych mieszkańców jakiegoś miasteczka) ale też niewiele zmienia w strukturze społecznej. W zasadzie, nie mam nic przeciwko temu. Jednakże, obawiam się, że to nie wystarczy. Nie załagodzi nagromadzonych upokorzeń. Powiem wprost: jeśli chodzi o siłę sprawczą w polityce, to emocje pozytywne w najdrobniejszej nawet części nie dorównują emocjom negatywnym, chyba że,co się często zdarza, służą tym ostatnim wyłącznie za przebranie.

Nie bez przyczyny mówi się, że lewa ręka to ręka diabła.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-25 12:31:48, suma postów tego autora: 12

Brat i siostra ? Raczej Kain i Abel

Wyrażasz ciekawe poglądy, z którymi się w większości zgadzam. Skłania to do refleksji i odpowiedzi. Co do pierwszej części wypowiedzi, mamy punkty wspólne, ale nie wiem czy mogę się zgodzić z tezą:
cyt.: W porządku działania wściekłość musi wyprzedzać humanizm.k.c.
To teza rewolucjonisty, pararela z pewnością do myśli Marksa, ale chyba nie na dzisiejsze czasy.
Jeśli natomiast rozumiesz wściekłość nie jako „słuszny ludu gniew“ lecz jako motor działania, ideologię to zgoda lecz zaraz dojdziemy do wniosku, że ideologia lewicy wywodzi się z humanizmu.
Wściekłość lewicowca wynika z niezgody na zaprowadzony przez kapitał porządek tego świata, porządek który z człowieka czyni towar, a w konsekwencji także pół niewolnika.
Przedmiotowemu traktowaniu człowieka przeciwstawiamy jego podmiotowość i prawa człowieka wraz z jego środowiskiem.
Wściekłość lewicowca bierze się z nienawiści do neoliberalizmu który jest religią kapitału
bazującą na niskich instynktach. Ta wściekłość właśnie wywodzi się z humanizmu, którego neoliberalizm boi się jak diabeł święconej wody.

Człowiek jest częścią ekosystemu, żyje w środowisku którego nie wolno degradować, nie dla komfortu burżujów którzy o swój własny komfort dbają w skali mikro, ale dla zdrowia pozostałych, którzy cierpią wskutek degradacji środowiska spowodowanej przez przemysł.
Właśnie neoliberalizm widzi ochronę środowiska jako faktor kosztów, a zatem jednego z diabłów swojej religii.
Ekologia nie jako samodzielny temat czy pole walki lecz jako jedno z praw człowieka stanowi ważną składową wściekłości o której piszesz.

autor: Adrem63, data nadania: 2007-06-25 12:41:36, suma postów tego autora: 2307

Psy i wilki

Liczba wilków w społeczeństwie nie jest stała. Podlegają one nieustannemu procesowi skundlenia, to znaczy oswojenia. W końcu wilk ma się tak do psa, jak pies (rasowy) do kundla. Skundlenie mierzy się na kontinuum. Jednym z wymiarów skundlenia we współczesnym społeczeństwie jest konsumpcjonizm. Właściwie nie głoszę tu niczego innego niż odmianę teorii krążenia elit Pareto. Uważam jednak, że w moim sformułowaniu jest ona bardziej adekwatna, przynajmniej w odniesieniu do współczesnej rzeczywistości społ-gospodarczej i politycznej. Na pytanie, skąd wiem, czy wilki nie ulegną konsumpcjonizmowi, odpowiadam: wiem, że ulegną. Ale z czasem pojawią się kolejne wilki. Nie chcę być nudny, muszę jednak znowu odwołać się do złych emocji. Dopóty, dopóki kulturze konsumpcjonizmu będzie, po stronie produkcji, towarzyszyć, kultura upokorzenia, będą pojawiać się wciąż nowe wilki.

Zagadnienie relacji pomiędzy państwem dobrobytu i konsumpcjonizmem jest bardzo ciekawe. Zgadzam się z Michałem, że konsumpcjonizm jest jednym z czynników powodujących, że upada ono na Zachodzie, i jednym z powodów, dla których polskie społeczeństwo przełknęło neoliberalizm bez popitki (lepiej pasuje tu inne porównanie, ale ze względu na jego drastyczność go nie użyję).

W związku z powyższym może zrodzić się pytanie, w jakim systemie najlepiej czuje się wilk? To złożony problem. Osobiście sądzę, że najlepiej czuje się on między systemami, w szczelinach, które powstają gdy ziemia drży i się rozstępuje.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-25 13:14:40, suma postów tego autora: 12

Bez przesady

Kardach: nie mówię przecież o balach charytatywnych, tylko spółdzielczności, w tym także spółdzielniach socjalnych, które w wielu krajach UE funkcjonują całkiem nieźle i dają możliwość zatrudnienia bezrobotnym.

Tak, odwolywanie się do egoizmu i chciwości było częste na kilku etapach dziejów kapitalizmu, a np. w dzisiejszej Polsce konfederacja pracodawców nosi nazwę biblijno-hobbesowskiego Lewiatana (por. tekst Ikonowicza, dostępny w sieci). Ale czy 10-milionowa "Solidarność" z lat 1980-1981 odwoływała się do takich emocji? A przecież była skuteczna, do czasu, aż Ślepowron nie rozjechał jej czołgami. Bliżej współczesności: rządy Malezji, Boliwii czy Wenezueli dość skutecznie stawiają opór neoliberalizmowi, a nie zauważyłem u nich grania na nastrojach zawiści "z ducha".


"Nie bez przyczyny mówi się, że lewa ręka to ręka diabła."

Będę się jednak upierał, że historycznie chodziło o stan trzeci we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, a ideowo - o sprawiedliwość społeczną i demokrację.

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-25 13:30:11, suma postów tego autora: 4409

wściekły humanizm czy wściekłość humanistyczna

Różnice pomiędzy naszymi stanowiskami są pozorne, jeśli nie liczyć Twojego przywiązania do ekologii. Wściekłość powinna być humanistyczna, a humanizm wściekły. Mówiąc, że wściekłość ma wyprzedzać humanizm, mam na myśli to, że po stronie lewicy obserwuję bardzo wiele wzniosłych słów, nie obserwuję zaś w ogóle wściekłości. Z drugiej strony tym, którzy są wściekli, obcy jest nie tylko humanizm, lecz również, niestety, wszelka humanistyka. To oczywiście można zmienić. Można i należy zmienić. To jest właśnie zadanie na dzisiaj. Wystarczy na przykład, zamiast boczyć się na populistów i wyśmiewać się z nich, odważnie wyjść im na przeciw i już, pierwszy duży krok zrobiony w pożądanym kierunku.
Ach, no tak, nie zgadzamy się w jeszcze jednym punkcie. W tym mianowicie, w którym twierdzisz, że rewolucja jest dzisiaj niemożliwa. Rewolucja jest jak najbardziej możliwa w sensie, w jakim mówimy o rewolucji Thatherowskiej. Co więcej, ona jest bardzo prawdopodobna. Nadchodzi wielkimi krokami. Nadejdzie dokładnie wtedy gdy populizm znajdzie wspólny mianownik z lewicą. Dopóty, dopóki te dwa światopoglądy walczą pomiędzy sobą, burżuje mogą spać spokojnie. Nikt im nie każe wnieść do wspólnej kasy ani złotówki więcej.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-25 13:39:37, suma postów tego autora: 12

PS.

Ad poprzedniego postu - chodziło mi o to, żeby nie mistycyzować kategorii społecznych czy politycznych. Jak będę chciał obejrzeć reprodukcję Boscha, zajrzę na półkę z albumem i monografią pióra Fraengera, a nie do lewicowej dyskusji politycznej. Bez urazy, Kardach, ale naprawdę przez te poetycko-wizjonerskie "zaokrąglenia" trochę przeskakujesz czasami nad problemami.

autor: _Michal_, data nadania: 2007-06-25 13:47:48, suma postów tego autora: 4409

Po prostu

Wściekłość niejako wyrasta z humanizmu ponieważ jest niezgodą na otaczającą nieprzyjazną dla człowieka pod każdym względem (ekonomicznym na pierwszym miejscu, dalej także m.in ekologicznym) rzeczywistość kapitalistyczną. Dla humanistów to człowiek jest w centrum zainteresowania, jednostka. Dla rewolucjonisty to już ogół, kolektyw, klasa jest najważniejsza. Masy bardziej potęgują wściekłość u rewolucjonisty. Jest to jakby bardziej rozwinięty humanizm wynikający z wrażliwości na potrzeby nie tylko jednostki ale mas które tworzą przecież pojedyncze jednostki. Neoliberalizm jest tylko ostateczną formą rozwoju kapitalizmu która prędzej czy później musiała nastać pomimo usilnych starań socjaldemokratów którzy w Europie Zachodniej próbowali tworzyć na przestrzeni lat tzw. "kapitalizm z ludzką twarzą" co samo sobie przeczy gdyż kapitalizm zawsze związany jest z tym iż człowiek jest w nim towarem a jego rolą jest tylko kumulowanie kapitału dla burżujów.

autor: CHErwony, data nadania: 2007-06-25 13:50:28, suma postów tego autora: 1000

solidarność i zło

'Solidarność' - pierwsza czy któraś kolejna - to przykład przemawiający na moją korzyść. Pod wierzchnią warstwą piany sentymentalnej w rodzaju 'z nami jest Pan' itp. płynął potężny potok nienawiści do komunizmu, ZSRR. Solidarnym jest się zawsze przeciwko komuś, o czym zapominają niektórzy filozofowie, na ogół chrześcijańskiej proweniencji, którymi - poza ich własnym wishfull thinking - kieruje chęć przypodobania się słuchaczom. Większość z tych ostatnich woli oczywiście, gdy filmy się dobrze kończą i nigdy nie przyjmą do wiadomości, że świat nie został stworzony przez dobrego Boga. Niemniej jednak, z punktu widzenia rewolucyjnej lewicy takie interpretowanie pojęcia solidarności to wytrącanie broni z ręki.

autor: kardach, data nadania: 2007-06-25 13:53:02, suma postów tego autora: 12

Antagonizm czy wyzwolenie?

Liberał - twierdzi zespół KP - dąży do uznania innego, natomiast socjalista chce pokonać innego.
Trudno o większy absurd. To właśnie liberał walczy z innym, żeby go pokonać. Tyle, że wobec członków własnej zbiorowości politycznej i gospodarczej godzi się on, przynajmniej na pokaz, przestrzegać obowiązujacych, zwłaszcza prawnych, reguł gry. Jak zachowuje się "na zewnątrz" tej zbiorowości, swiadcza liczne incydenty od chińskich wojen opiumowych do interwencji lewicujących liberałów w Jugosławii.
Socjalista natomiast chce wyzwolić wszystkich, w tym (może pozornych) beneficjentów istniejącego systemu. Przypomnijmy sobie uwagi Marksa o zniewoleniu kapitalistów przez kapitał. Nic więc dziwnego, że proletariat był dla Marksa interesujący o tyle, o ile walcząc o wyzwolenie wlasne nie mógł nie zmierzać do wyzwolenia powszechnego.
Aczkolwiek, socjalista niesentymentalny musi przyznać, że etap przejścia do wyzwolenia nie obejdzie się bez przemocy, jak również odwołania do niskich ale silnych namiętności. Tyle, że z tymi koniecznymi środkami należy - trochę jak z leczniczymi narkotykami typu morfina - uważać, aby się w nich samemu nie rozsmakować.

autor: ABCD, data nadania: 2007-06-25 14:38:29, suma postów tego autora: 20871

Być może coś w tym jest

Michele a więc synteza poglądów Żeromskiego i Lenina.
Dobrze uświadomiony robotnik jest gotów bardziej i efektywniej uczestniczyć w rewolucji której celem ostatecznym jest przecież komunizm. Rewolucja taka podparta wcześniej rzetelną edukacją robotników wydaje się zachęcającym rozwiązaniem które można by zacząć praktykować.

autor: CHErwony, data nadania: 2007-06-25 15:04:45, suma postów tego autora: 1000

Nie wymyślajmy koła

Można rzec nic od stuleci się nie zmienia te same rządze te same pragnienia. Marksiści doskonale opisali te mechanizmy a Lenin próbował je realizować. Nie dajcie sobie mieszać w głowach miernotom imperialistycznym i ich sługusom oraz klechom a ta reszta/opakowania/ to tylko dodatek do życia. Cel jest jasny stworzenie państwa sprawiedliwości społecznej czyli prawdziwego komunizmu to jest doskonałego systemu od i wszystko. stąd takie kongresy prawdziwej lewicy są potrzebne.Szkoda ze Ikonowicz zlekceważył Kongres bo tam zderzyli by się dwaj charyzmatyczni przywódcy . wystąpienie Ziętka było super i po Leninowsku- Ikonowicz musi bardziej myśleć a nie dzialać chaotycznie, bo naprawdę ta wybuchowa mieszanka/Ikonowicz i Ziętek /służyła by dobrze lewicy . A taka miernota jak Olejniczak poszła by na emeryturę.

autor: Jakub Szela, data nadania: 2007-06-25 16:21:13, suma postów tego autora: 172

lewica to równość

równość dla wszystkich. Jeżeli walczymi o mniejszości, to walczymy o całość.
Dlaczego nie można wchodzić w sojusz z populistami? Ponieważ nie dążą do prawdziwej zmiany, zwodzą. Kaczyński coś gada o tym jak nie sprzyja nuworyszom. I tyle, co sobie pogada. Ile to Lepper gadał o o podatkowaniu hipermarketów, współpracy gospodarczej ze Wschodem, przeciw obecności wojsk w Iraku. Próżna paplanina.

Dlaczego można wchodzić w sojusz z liberałami (nie z PO oczywiście, bo to konserwatyści). Liberał typu millowskiego myśli w kategoriach indywidualnych, ale dąży do maksymalizacji wolności wraz z wyrównywaniem szans. Liberał w przeciwieństwie do populisty jest raczej szczery w poglądach.
Można zatem zawierać taktyczne porozumienie na rzecz wolności, o ile nie godzi to w równość.

Zawiść - to uczucie napędzające kapitalizm. Gryzie się z ideą braterstwa.

autor: pandada, data nadania: 2007-06-26 00:16:31, suma postów tego autora: 213

...

Szczególnie szczerzy oraz dążący do wyrównywania szans są liberałowie typu nie millowskiego, lecz michnikowskiego, z którymi sojusz zaleca Krytyka Polityczna, jako że siedzi u nich w kieszeni.

autor: Durango 95, data nadania: 2007-06-26 01:20:15, suma postów tego autora: 3848

...

Pandada, gdzie w Polsce należy szukać obecnie liberałów typu millowskiego?

autor: kardach, data nadania: 2007-06-26 07:55:09, suma postów tego autora: 12

@Pandada

"równość dla wszystkich. Jeżeli walczymi o mniejszości, to walczymy o całość" - sory, to nieprawda. Jeśli walczysz o to, żeby zmienić np. definicje małżeństwa, to (prócz tego, że niszczysz społeczeństwo) walczysz z większością, egro działasz przeciw wszystkim.

"Dlaczego można wchodzić w sojusz z liberałami (nie z PO oczywiście, bo to konserwatyści). Liberał typu millowskiego myśli w kategoriach indywidualnych, ale dąży do maksymalizacji wolności wraz z wyrównywaniem szans" - myślę, że lewica rzeczywiście może zawierać sojusz z takimi liberałami. Głównie dlatego, że ich liberalizm jest pozorny. liberał to nie wyrównywacz szans, tylko ktoś, kto godzi się z naturalnymi uwarunkowaniami rynku, urodzenia itd

"Zawiść - to uczucie napędzające kapitalizm. Gryzie się z ideą braterstwa" - przecież jest dokładnie na odwyrtkę. Zawiść to koło zamachowe lewicy. Cała lewica przecież o nic innego się nie bije, tylko o to, żeby dowalić tym, którym się powiodło.

autor: Grim Sfirkow, data nadania: 2007-06-26 09:30:54, suma postów tego autora: 12

Liberałów Millowskich

w ogóle już nie ma.
Są neoliberałowie, od których grupa Krytyki politycznej różni się co najwyżej gatunkami używanej retoryki.
Podmiotami wizji świata, wspólnej neoliberałom i KP, są grupy walczące o "pokonanie innego" w walce o dostęp do dóbr oferowanych w ramach istniejącego ustroju.
Z tą różnicą, że neoliberałowie mówią wprost: my jesteśmy fajni i przedsiębiorczy, więc dobra nam się należą.
KP powiada natomiast: my reprezentujemy grupy "stygmatyzowane" i "represjonowane", więc - przyznajcie - coś powinniśmy za to dostać. Tym bardziej, że nasi ludzie są poddawani bezustannej nagonce przez "dyskurs hegemoniczny".
A jak na ich njarzekania reaguje ten straszny dyskurs prawicy? Zaprasza: chodźcie, pobawcie się moimi zabawkami!
Dyskurs prawicy nie jest głupi. Wie, że taki rzekomy przeciwnik mu nie zagrozi.

autor: ABCD, data nadania: 2007-06-26 12:10:31, suma postów tego autora: 20871

Komentarz

Grim Sfirkow: w jaki sposob zmiana definicji malzenstwa (tak, by pary homoseksualne mogly je zawierac) niszczy spoleczenstwo i jest walka z wiekszoscia??? To, ze geje i lesbijki moglyby zawierac malzenstwa nie oznacza, ze hetero nagle by to prawo stracili.

"liberał to nie wyrównywacz szans, tylko ktoś, kto godzi się z naturalnymi uwarunkowaniami rynku, urodzenia itd" - z uwarunkowaniami rynku owszem, ale urodzenia???

ABCD - za to na narzekanie Nowej Lewicy "straszny dyskurs prawicy" nie reaguje w ogole.

autor: Majrys, data nadania: 2007-06-26 20:53:34, suma postów tego autora: 230

Wyobraż sobie,

Majrysie, że można stawiać sobie nieco inne cele niż wyżebranie pozytywnej recenzji Jaco Żako.
A zresztą, niech wasz idol i lider wystartuje w wyborach za dwa lata. Zobaczymy, jakie poparcie społeczne zapewnila mu pochwała Jaco Ż.

autor: ABCD, data nadania: 2007-06-26 23:30:14, suma postów tego autora: 20871

Jedynym adresatem

strategii lewicy, proponowanych przez KP oraz jej bardziej radykalnych w hasłach satelitów, jest prawica.
Tu tkwi kolejny zasadniczy błąd tej grupy. Konfrontację z prawicą można oczywiście podejmować, ale pod warunkiem, że się ją uważa za swego rodzaju efekt uboczny. Z prawicą warto walczyć, jeśli stoi ona na przeszkodzie czy to ludziom, które bronimy, czy to wartościom, które cenimy.
Obawiam się jednak, że z realnym, a nie deklaratywnym wskazaniem takich ludzi i grupy byłoby w kręgu KP krucho. Dlatego walka prowadzona przez tę grupę jest tylko rozgrywką.

autor: ABCD, data nadania: 2007-06-27 12:37:15, suma postów tego autora: 20871

A co z problemem papieru toaletowego?

Czy już lewica rozwiązała problem jak solidnie go dostarczać do sklepów w socjalistycznym raju? Bo jak nie, to nic dziwnego że jakoś nie ma entuzjazmu dla alternatyw kapitalizmu. Wszystko pięknie w teorii, tylko jak się z tego cieszyć chodząc z zasr... d...
Dużo jest też odwołań do ekologii, jakoby kapitalizm nie rozwiązuje tych problemów, tyle ciekawe jakim cudem w PRLu państwowe przedsiębiorstwa zanieczyszczały środowisko w dużo większym stopniu niż obecnie kapitalistyczne.
A biotechnologia to już nie wiem z jakiej paki się tu pojawia w tym artykule. Jakie niby ona prezentuje problemy i że niby jak socjalizm je rozwiązuje?

autor: jliber, data nadania: 2007-06-27 13:55:51, suma postów tego autora: 4329

...

Ano właśnie, ABCD trafnie wskazał kluczowy problem. KOGO chce reprezentować "Krytyka Polityczna", KTO jest podmiotem jej wysiłków? A co za tym idzie - jakie ma ona związki z tym podmiotem i skąd zna jego oczekiwania/potrzeby?

autor: Durango 95, data nadania: 2007-06-27 14:10:40, suma postów tego autora: 3848

Do ABCD

Adresatem nie jest prawica, tylko srodowiska lewicowe. Nie zauwazylem, zeby strategia KP polegajaca na wywalczeniu sobie miejsca w przestrzeni publicznej byla tworzona dla prawicy.

Po pierwsze - nie "nasz". Az tak sie z KP nie utozsamiam.
Po drugie - a jakie to cele sobie stawiacie? "Tworzenie partii politycznej w oparciu o masowe ruchy spoleczne"? Popieram. Tylko gdzie sa te masowe ruchy spoleczne, ktore by poparly partię?

Mowisz, ze walka KP jest tylko rozgrywka. A walka Nowej Lewicy czym w takim razie jest? Walka NL z tego co widze sprowadza sie glownie do manifestacji i klotni z PPP i reszta. Nie sluzy to raczej budowaniu sobie pozycji, nie sadzisz?

Ty mowisz, zeby Sierakowski startowal w wyborach za dwa lata. Ja w takim razie powiem, zeby Ikonowicz startowal i zebysmy zobaczyli, jakie on bedzie mial poparcie spoleczne.

A chcialbym zauwazyc, ze Ikonowicz (ktorego szanuje i doceniam, wbrew wrazeniu jakie mozesz odniesc) mial 18 lat na stworzenie lewicy z prawdziwego zdarzenia. Myle sie?

autor: Majrys, data nadania: 2007-06-27 15:31:49, suma postów tego autora: 230

Komentarz

Po pierwsze - chcialbym zwrocic uwage na to, ze KP nie jest partia polityczna, tylko gazeta. A Sierakowski jest publicysta, a nie liderem partii.

Stad nie ma jednej zdefiniowanej grupy, ktora chce reprezentowac. Ja postrzegam Krytyke jako osrodek, ktorego zadaniem jest ksztaltowanie fermentu intelektualnego na lewicy.

Grupa skupiona wokol KP ma pewne przelozenie na "glowne" media - i jesli dzieki temu takie rzeczy np jak poglady PPP trafia do obiegu, to z tego nalezy sie tylko cieszyc. I nie zamierzam wchodzic w tym miejscu w dysputy, kto jest bardziej lewicowy i socjalistyczny - NL czy PPP. Dla mnie reprezentuja jeden kierunek.

Chcialbym powtorzyc jeszcze raz, bo generalnie operujemy zlymi pojeciami - KP nie jest partia polityczna, tylko nalezy do kategorii "media". To czyni zajebista roznice.

Tak - grupa docelowa KP nie sa robotnicy i pracownicy, jesli o to chodzi.

Z ciekawosci - kogo reprezentuje NL i jakie ma zwiazki z grupa ktora chce reprezentowac?

Pozdrawiam i licze, ze kiedys bezplodne klotnie miedzy wszystkimi lewicowymi partiami sie skoncza.

autor: Majrys, data nadania: 2007-06-27 20:10:43, suma postów tego autora: 230

Słusznie, Majrysie!

Grupą docelową Krytyki politycznej nie są robotnicy ani pracownicy.
I o to chodzi.

autor: ABCD, data nadania: 2007-06-28 03:13:30, suma postów tego autora: 20871

Dodaj komentarz