feminizm + gospodarczy liberalizm --> nie dziekuje
Jaka nowatorska definicja społeczeństwa: "społeczeństwo tworzą też przecież ludzie na całym świecie"! Ale przykro mi, panno Karolino, niezbyt poprawna. Proszę się raczej trzymać powszechnie przyjętych znaczeń. Mała Encyklopedia Powszechna PWN: "zorganizowana zbiorowość, którą charakteryzuje stosunkowo wysoki stopień złożoności, poczucie odrębności od innych zbiorowości tego rodzaju i względna intensywność oddziaływań wzajemnych pomiędzy jego członkami".
Ale przejdźmy do spraw bardziej istotnych:
1. choć w społeczeństwie - także polskim - występują różne rodzaje związków międzyludzkich, to jednak przeważają klasyczne rodziny nuklearne. I - abstrahując od faktu, jaki rodzaj rodziny jest najkorzystniejszy z ogólnospołecznego punktu widzenia - chyba te najliczniejsze rodziny powinny być najsilniej reprezentowane w zespole ustalającym politykę wobec rodziny (a nie "równouprawnione" ze związkami typu pan Krzysio i jego kotka Aza).
2. co do reprezentatywności ideologicznej - rzeczywiście organizacje feministyczne TEŻ powinny być reprezentowane. Rzecz w tym, że obecny rząd robi to kontynuuje złą praktykę ignorowania niewygodnych sektorów opinii publicznej - za czasów min. Środy nie odwoływano się do opinii środowisk katolickich.
3. czy problemy takie jak groźba zapaści demograficznej czy nasilanie się patologii społecznych są realne - czy wydumane? Jeśli zaś są realne - czy nie należałoby im jednak przeciwdziałać?
4. czy można rozpatrywać te problemy tylko w aspekcie egoistycznie rozumianych "praw" do czegośtam - czy jednak też w aspekcie odpowiedzialności? Ponowoczesne związki, prawo do rozwodu itp. - wszystko pięknie ale jedenastoletnia córka moich znajomych straciła okres, gdy dowiedziała się, że się rozwodzą, taki to był dla niej stres.
5. wreszcie: dlaczego polskie (czy jakiekolwiek) władze miałyby się kierować założeniami "emancypacyjnej polityki społecznej" wykoncypowanymi przez marginalną niemiecką partyjkę. Dlaczego nie, dajmy na to, koncepcje polityki społecznej Hamasu?
...
Czemu dyskryminuje się inne modele rodziny aniżeli "nuklearna" i "wielodzietna". To, że innych jest nieco mniej, nie znaczy, że można je pominąć bądź traktować niejednakowo. Poza tym nie podoba mi się to, że państwo zaczyna ingerować w sferę prywatną obywateli. Czemu mój nieformalny związek z partnerem ma być gorszy? Polityka prorodzinna, czyli promowanie rozmnażania się tylko po to, żeby było nas więcej, przypomina mi chów bydła, które musi się rozmnażać, żeby było co sprzedać na ubój. Ludzie to nie zwierzęta, ich decyzja o posiadaniu dziecka powinna wynikać z ich wewnętrznej potrzeby, a nie z tego, żeby było nas więcej. Człowieka nie można sprowadzać do roli taśmy produkcyjnej, gdzie liczy się wyłącznie ilość. Poza tym zgadzam się z autorką, że nie mamy pewności, czy te dzieci po prostu nie wyemigrują, czy będą pracowały. Jeżeli rządz promuje ilość, to może rodzić patologie. Ludzie dla pieniędzy są w stanie rodzić niechciane dzieci, któeych nie będą kochać, lecz pozostawiać samym sobie. Oczywiście, że należy wspierać decyzje o rodzicielstwie, budować nowe przedszkola, żłobki, dostsowywać architekturę miast do potrzeb matek z dziećmi, zapewnić opiekę medyczną, ale jednocześnie trzeba zapewnić dostęp do bezpłatnej antykoncepcji. Nie można komuś mówić, ile ma rodzić.
a jkaies przyklady owej dyskryminacji? Na tym polega polityka spoleczna, aby wspierac tych, ktorzy tego wsparcia potrzebuja. A potrzebuja ja m.in. ludzie posiadajacy dzieci. Jelsi to negujez to chyba twoje miejsce w PO albo UPR.
I moze tez jakies przyklady dykryminacji zwiazkow nieformalnych? Ja sie np. w takim zwiakzu nei czuje dyskryminowany. i nie wiem o co moze Ci chodzic.
Wsparcia potrzebują ludzie nie tylko posiadający dzieci, generalnie w tym momencie ponad połowa ludzkości na świecie, która żyje znacznie poniżej standardu i dochodów tych, co choć stanowią 20%, posiadają ponad 80% zasobów.
Rzadko się o tym słyszy z ust "ekspertów/ekspertek", ale ja odważę się myśleć, że polityka państwa, społeczno-ekonomiczna (te dwie sfery są nierozdzielne), powinna koncentrować się na poprawie jakości życia wszystkich ludzi (dzieci, kobiet, mężczyzn) w poszanowaniu wolności wyboru ich drogi i modelu życia. Nie jest sensowne, a na pewno nieskuteczne jako forma wsparcia, współfinansowanie przez państwo rodzin wielodzietnych, podczas gdy dorosłym już tym dzieciom zostawia się w "testamencie" niesprawiedliwość na rynku pracy, zrujnowane środowisko naturalne, homofobiczne prawo cywilne, by wymienić tylko kilka (!!!). Nie mówię w swym artykule, że rodziny wielodzietne są "be", a najlepiej to żyć w poligamii lesbijskiej, tylko że nie podoba mi się polityczno-ekonomiczne modelowanie społeczeństwa na modłę mających wstręt do seksu reakcjonistów/ek podlizujących się kościołowi katolickiemu. Jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na dziecko, to chyba tylko wtedy, gdy wywalczę w tym kraju szacunek do podstawowych zasad sprawiedliwości społecznej, tolerancji i otwartości (ale może pogłębienie tej kwestii pozostawię już sobie;). I nie chcę, by ktokolwiek czuł się gorzej, bo nie wpasowuje się w "jedynie słuszny" państwowy model życia.
Autorka
rodziny wielodzietne otrzymują więcej pomocy od państwa po prostu dlatego, że bardziej jej potrzebują?
I nie ma to wiele wspólnego z ideologią czy też dyskryminacją?
ogólnie dostępne są badania wykazujące jaki jest średni dochód na rodzinę w rodzinie bezdzietnej, z jednym dzieckiem, dwoma itd. I wynika z nich jasno, że rodziny wielodzietne mają najciężej - ciężej nawet niż matki samotnie wychowujące dziecko. Oczywiście można powiedzieć: dobrze im tak, sami tego chcieli, po co im tyle bachorów. Tylko że to właśnie jest ideologia! I to w dodatku nie mająca nic wspólnego z lewicowością, która wyrasta - tak jak przynajmniej uważam - z elementarnego ludzkiego odruchu WSPÓŁCZUCIA.
Skoro artykul jest o Polsce i krytykuje polski model polityki prorodzinnej, to jak ma sie do tego informacja o globalnej biedzie? Ze niby zamiast na becikowe, Polska powinna cala kase wysylac do Afryki, czy jak?
Prosze bardzo , mozna i powinno sie krytykowac niesprawiedliwosc na rynku pracy itp, chociaz nie sadze, aby najwanziejszym zmartwieniem ludzi wchodzacych w doroslosc bylo :"homofobiczne prawo cywilne" ;-))))
Polityka prodzodzinna idzie wlasnie w kierunku zasypywania nierownmosci, a nie ich tworzenia. Tak jak np w miare sensownym zakladzie pracy jest fundusz socjalny przeznaczany na rozne losowe cele. Wszyscy skladaja sie, a od czasu do czasu potrzebujacy moga wziasc pozyczke lub dostac darowizne na wypadek smierci wspolmalzonka, czy wlasnie urodzenia dziecka. Na tym polega tez w skali panstwa solidarne spolecznsto. Tym co maja w jakis sposob gorzej - wynagradza sie to. A na pewno maja gorzej rodziny wielodzietne, niz pary homoseksualistow. Negowanie tego to wybieranie zupelnie innego modelu - w ktorym kazdy troszczy sie tylko o siebie. Ale to juz z lewica niewiele ma wspolnego.
Nie podalam alternatywy: albo cala kasa na rodziny wielodzietne, albo do Afryki, tylko tym przykladem biedy w skali globu chcialam zwrocic uwage na fakt, ze skoro chcemy wspierac, to nie jest tak, ze rodziny wielodzietne, jako "jednostka" jedna z wielu, ktorą zajmuje sie polityka spoleczna, mają najgorzej, wiec jak juz chcemy byc na maksa sprawiedliwi (co chyba nigdy nie bedzie możliwe?) to pomyślmy w pierwszej kolejności o wegetujacych dzieciach-kosciotrupach z Ugandy. I nie żeby jedyną formą działania było tu wysyłanie pieniędzy do Afryki, ale np. zmiania polityki handlowej UE czy USA (chodzi o sprawiesliwy handel), czy rozwoj zrownowazony, a nie nieograniczona konsumpcja i industrializacja krajów pierwszego świata, na której najbardziej tracą wykorzystywani ludzie oraz ich środowisko życia w krajach trzeciego świata. Na konieczność rozumienia społeczeństwa w perpsektywie globalnej zwracałam uwagę w artykule pisząc, co ktoś tu już trochę wykpił;), że społeczństwo to wszyscy ludzie na świecie. Skoro jednak tak trudno nam przyjąć tę "oczywistość", to może trzeba o tym przypominać, narażająć się nawet na kpiny?
Ale polski rząd, NARODOWO-katolicki, a wiec koncentrujący się na czubku swojego własnego polskiego nosa, walczy w tym momencie z niżem demograficznym w POLSCE, czyli czarną ich zdaniem wizją krachu systemu rent i emerytur, co rzeczywiście może przestraszyć obecnych 20,30,40-latków, bo wiadomo, że jak się już dożyje starości, to z czegoś żyć trzeba. Ażeby ten niż pokonać, kobiety muszą rodzić, faceci zapładniać, potem te dzieci zdrowo chować, trzeba ich zachęcić do tego. Rzeczywiście, można to ZACHECANIE argumentować tym, że ci, co mają dzieci (1,2, więcej) mają trudniej, niż ci, co ich nie mają, zupelnie na razie zostawiajac na boku fakt, ze gdyby w Polsce byla edukacja seksualna, nie mowiac juz o refundacji środkow antykoncepcyjnych, aborcji oraz profesjonalnej opiece psychologicznej i seskuologicznej kobiet i mezczyzn, rodzin wielodzietnych byłoby jak na lekarstwo, dlatego, że ludzie nie potrzebują w większości posiadać ogromną ilość dzieci (mogę to poprzeć faktem, ze w samym XX wieku zmieniły sie trendy prokreacyjne na tyle, ze jesli kiedys standardem byly modele 2+8, 2+12, 2+5, tak teraz: 2+2, i to właśnie dzięki wzrostowi świadmości i wiedzy z zakresu antykoncepcji).Ale tym sposobem myślenia (czyli dawać kasę, bo ktoś jej potrzebuje) zapędzamy się w błędne koło ROSZCZEN, bo zawsze sie znajdzie ktos, kto ma trudniej od kogoś. Teraz na przyklad okazuje sie, ze pielegniarki mają trudniej.Pojawia się więc kwestia priorytetów: ja uważam, że w pierwszej kolejności ludzie powinni mieć zagwarantowane godne życie, godne płace, warunku pracy, przestrzeganie praw człowieka, jakość życia na wysokim poziomie, dobrze zorganizowane usługi publiczne, żeby ci, co się rodzą czy przyjdą po nas, mieli dobre życie, a nie musieli w ostatnim odruchu rozpaczy zakładać miasteczek strajkowych.
Ale przykład przeklinanych przez rząd pielęgniarek w zestawieniu z propozycją wychwalanej pod niebiosa polityki rodzinnej Kluzik-Rostkowskiej pokazuje jasno,jakie priorytety ma ten rząd, że tu chyba nie chodzi raczej o wsparcie, ale o RODZENIE!!! Choć te parę złotych nie zachęci świadomych kobiet/mężczyzn do rozmnażania (przecież priorytety Polaków/ek pozostają na góra dwójce dzieci!), prędzej osoby z rodzin, gdzie ojciec alkoholik nawet nie wie, ile już dzieci zrobił, ale przynajmniej na wódkę sobie zarobi jakąś kolejną zapomogą.
Proszę mnie wyklnąć za brak serca, współczucia i czego tam jeszcze. Dla mnie jednak polityka społeczna nie oznacza rozdawnictwa kasy państwowej, ale budowanie aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, które nie czeka na daninę, ale kreuje swoje życie samodzielnie, mając do tego odpowiednie zaplecze w postaci możliwości edukacyjnych oraz równych szans i tolerancji.
Te równe szanse oraz tolerancja nie bedą zagwarantowane, jeśli będziemy tak jak Ty, Drogi Wojtasie, powątpiewać w fakt, ze dla kogoś homofobiczne prawo cywilne moze być zmartwieniem przy wejściu w doroslość. Powiem Ci, że nie tylko zmartwieniem, ale i najzwyklejszym w świecie dramatem, polegającym na poczuciu odrzucenia.
Autorka
"Dla mnie jednak polityka społeczna nie oznacza rozdawnictwa kasy państwowej, ale budowanie aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, które nie czeka na daninę, ale kreuje swoje życie samodzielnie, mając do tego odpowiednie zaplecze w postaci możliwości edukacyjnych oraz równych szans i tolerancji."
Jeśli komuś myli się polityka społeczna ze społeczeństwem obywatelskim (dwie zupełnie różne kwestie, zarówno definicyjnie, jak i w sensie zadań oraz sposobów działania), to powinien raczej czytać podręczniki wiedzy o społeczeństwie zamiast pisania artykułów. Polecam.
"Proszę mnie wyklnąć za brak serca, współczucia i czego tam jeszcze. Dla mnie jednak polityka społeczna nie oznacza rozdawnictwa kasy państwowej, ale budowanie aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, które nie czeka na daninę"
Można to rozumieć na dwa sposoby:
1) p. Jankowska traktuje ideologię "emancypacyjną" instrumentalnie, tzn. jako jeszcze jedno ideologiczne uzasadnienie polityki neoliberalnej (nieważne jak uzasadnimy dyscyplinę budżetową, ważne by takowa była);
2) p. Jankowska jest tak zaczadzona ową ideologią, że pragnie pognębienia biedoty, jeśli to tylko będzie ciosem dla znienawidzonego "heteronormatywnego patriarchatu".
wzystko pieknie, a jak ma sie to do polityki prorodzinnej obecnego rzadu? Swoja droga w kazdym cywilizyowanym kraju, obojetnie czy rzadzi koalicja "narodowo-katolicka", czy lewicowa, to polirtyka prorodzinna jest stosowana na nieporownywalnie wieksza skale niz u nas. No ale jak ci przeszkadza roszczeniowosc, to chyba powinnas z tym pojsc do demokratow.pl, albo okolic, bo nie wiem co to ma wspolnego z lewica.
ah ai jakies przyklady dyskryminacyjnego homofobicznego prawa? Gdziekolwiek jest zapisane, zeby dyskryminowac gejow?
"zrownowazony rozwoj, sprawiedliwy handel, wzystko pieknie, a jak ma sie to do polityki prorodzinnej obecnego rzadu?"
- a no tak, że te dwie pierwsze rzeczy powinny być realizowane zamiast polityki prorodzinnej, ktora jest forma ideologicznej obsesji oraz dyskryminacji:)
"Swoja droga w kazdym cywilizyowanym kraju, obojetnie czy rzadzi koalicja "narodowo-katolicka", czy lewicowa, to polirtyka prorodzinna jest stosowana na nieporownywalnie wieksza skale niz u nas."
- super by było, gdyby to, co piszesz było prawdą:)), ale n nawet jeśli polityka prorodzinna była w Polsce prowadzona na najnizsza skale na calym swiecie, to nie zmieni faktu, ze dalej powodowalaby ona moj silny opor:)
"No ale jak ci przeszkadza roszczeniowosc, to chyba powinnas z tym pojsc do demokratow.pl, albo okolic, bo nie wiem co to ma wspolnego z lewica."
- racjonalna rozwojowa zrownowazona polityka ekonomiczna, bioraca pod uwage interes wszystkich ludzi, bez wzgledu na ich cechy spoleczne i inne, interes przyszlych pokolen oraz gatunkow z nami wspolegzystujacych na ziemi, ktora zapewni godny i sprawiedliwy udzial nie zacheca do roszczen:))
"ah ai jakies przyklady dyskryminacyjnego homofobicznego prawa? Gdziekolwiek jest zapisane, zeby dyskryminowac gejow?"
- A GDZIE JEST NAPISANE, ZEBY ICH NIE DYSKRYMINOWAC??? tak, np. w Karcie Praw Podstawowych UE, od której przyjęcia rząd Polski na ostatnim szczycie w Brukseli się wymigał, więc nie będzie obowiązywać w Polsce;); i choć wiąże nas unijne prawo, to skrzętnie przy wprowadzaniu wszelkich dyrektyw czy wytycznych UE pomija się fakt, że służa one np. również ochronie praw mniejszości seksulanych; tylko nieliczni, moze lepiej wyksztalceni wiedza, ze chroni obywateli/ki Polski prawo UE, ze mozna isc ze skarga do Europejskiego Trybunalu Sprawiedliwosci, do Europejskiego Trybunalu Praw Czlowieka. Polska jest krajem homofobicznym i dykryminujacym gejow i lesbijki, PE napisal to dokladnie w ten sposob w jednej ze swoich ostatnich rezolucji.
pozdrawiam serdecznie!