Faktycznie, po wejściu każdego kraju do Eurolandu ceny rosły. Z drugiej strony, słabe euro (i zupełnie niepotrzebne, zwł. z punktu widzenia polskiego eksportu, "wzmacnianie złotówki" a la Balcerowicz a wcześniej gen. Sławoj) to silniejszy dolar. A z trzeciej jeszcze strony - kraje spoza zarówno euro jak i dolara zostają przy każdym wahnięciu kursów najmocniej walone po plecach. Wychodzi na to, że euro to po prostu mnożnik dolara... Tak czy inaczej, potrzeba nam poważnej debaty, z symulacjami itd.
jak to w maisntreamowych sondazach. Teraz dopiero meRdia wezma sie do pracy, coby przekonac lud pracujacy do dobrodzijeswt ojro.
Uniezależnia nas od kaprysów naszych polityków.
Ale jest jeden plus wlasnej waluty - nieco wiecej instrumentow ekonomicznych w rekach rzadu. Powoli dochodzimi do sytuacji, ze moze wybory w Polsce wygrac nawet Spartakusowska Grupa Polski, i co? I nic. Bo i tak nic nie beda moglii zrobic, moze najwyzej nieco podniesc podatki.
_Michal_: euro nie jest mnoznikiem dolara. Aby sie o tym przekonac wystarczy siegnac do danych sprzed 5 lat. Jedyna zaleta euro jest uzywanie tej waluty w wiekszosci krajow UE, co pozbawia zyzskow roznych kolezkow zajmujacych sie wymiana walut. Jest to tez wygodne.
Tak czy inaczej, wejscie Polski do strefy euro w dluzszej perspektywie czasu chyba jest nie do unikniecia. I wowczas podobnie jak Niemcy teraz beda Polacy wzdychac do starej dobrej zlotowki :-)
ta nachalnie prounijna propaganda. Te szopki z dwudziestoma siedmioma stoiskami reprezentującymi każde państwo, z hostessami w ludowych strojach - jak poprzebierani za Czechów i Węgrów wiedeńscy huzarzy ukazujący mozaikę C-K Austrii w "Człowieku bez właściwości" Musila...
W UE jest wiele sensownych rozwiązań ekonomicznych (np. stopniowe usensownienie polityki rolnej w porównaniu ze starym CAP-em), ale raz że standardy uzwiązkowienia i praw pracowniczych nie zleciały z nieba, tylko są zasługą walki i mobilizacji społecznej, pod którą eurokracja się ugina, a dwa: zachodnioeuropejskie postkolonialne mocarstwa mogą sobie na różne wygody pozwolić.
Bo wszyscy którzy olali euro dobrze na tym wyszki.
Jest to czywiste. Teraz robimy bowiem na złodziei z Banku Narodowego. A gdybyśmy przyjeli to ich jeuro, to również
bedziemy bulić na złodzieji z Unij.
Wiec jest teraz połowę taniej i co ważniejsze na pewno bezpieczniej, oraz suwerenniej.
TFU!
rozumiem, że jesteś przeciw demokracji. Bo ci politycy (niestety, akurat tacy a nie inni) są przecież wybierani przez społeczeństwo, które za ich pośrednictwem chce wpływać na politykę ekonomiczną. Europejski Bank Centralny to natomiast jest instytucją doskonale niedemokratyczną, organem neoliberalnej dyktatury bankierów, księgowych i ekonomistów. Ciekawa to lewica, która za Balcerowiczem powtarza dogmat o Niezależności Banku Centralnego od Kaprysów Motłochu.
Wspólna waluta TAK (kiedyś może w odległej przyszłości jak nastanie socjalizm) ale nie ta która jest proponowana czyli EURO gdyż tak naprawdę jest to pieniądz którym sterują zwykli kapitaliści z EBC, dodajmy sterują tym pieniądzem w sposób dla negatywny dla społeczeństw.
Nie widzę co czyni NBP instytucją bardziej "demokratyczną" od EBC. Nie widzę też specjalnie tego "wpływu" społeczeństwa na politykę ekonomiczną w Polsce, bo wydaje mi się, że od parunastu lat jest ona zgrubsza taka sama niezależnie od haseł, z którymi ci czy inni idą do wyborów.
że Angka Leu, wojtas i ktulu, mówiąc o tym samym zjawisku (względnego wpływu obywateli na politykę monetarną państwa i zerowego obywateli UE na Europejski Bank Centr.) odbierają je skrajnie odmiennie. By nie było wątpliwości w tym punkcie zgadzam się z A.L. i wojtasem - suwerenność ekonomiczna na poziomie państwa oraz odpowiedzialność państwowych bankierów przez aparatem własnego państwa (i społeczeństwem) w jakiejkolwiek sferze polityki gospodarczej jest wartością pozytywną. "Niezależność banku centralnego" oznacza de facto jego zależność od międzynarodowych spekulantów walutowych.
Zastanawiam się tylko, czy i do jakiego stopnia da się na współczesnym rynku finansowym funkcjonować z odrębną walutą i przy jednoczesnym praktycznym niewykorzystywaniu atutów w grze gospodarczej na innych polach (jak w przypadku Indii z informatyką i hi-tech). Będziemy nadal waleni w rogi ze wszystkich stron...