Sandauer jak zwykle trzeźwo i mądrze.
Obawiam się jednak, że strajk lekarsko-pielęgniarski nabrał już wymiaru prowokacji politycznej.
Pan Sandauer po transfuzji zaaplikowanej mu (i jemu Ojcu) przez "polską służbę zdrowia" i szoku spowodowanym brakiem przepłyu tzw. "środków" na swoją "organizację" obudził się z ręką w "kaczce". Przykre...
Żadna prowokacja - dochtory swoje, pielęgniarki swoje. Każden orze jak może... To się nazywa "sprzeczność". My, dziady chorowite będziemy zdychać w przychodniach, pielęgniarki pojadą na saksy, dochtory się obłowią, bo mają "siłę przebicia" dzięki "pigułom".....
Każdemu według wiedzy, talentu i umiejętności???
Niech dzeus splunie, bo bo mnie się nie chce....