Gdzie się podziali portalowi liberałowie, z ich magicznymi formułkami o popycie i podaży, które na światowym rynku (o ile będzie on "wolny") "same się regulują" w obopólnym interesie?
Gdzie przedpotopowi "lewicowcy", dla których ideałem postępu byłby "big mac" czy "najtańsza neska" dla każdego po korzystnej cenie, bo "wszyscy normalni ludzie, poza gettową nisza, tego chcą"?
Gdzie antyreligijni maniacy, wedle których każda inicjatywa wywodząca się ze środowisk religijnych musi automatycznie mieć charakter "obiektywnie reakcyjny"? A poza tym w PRL-u było zarąbiście, a jeśli ktoś knuł, to tylko "ludzie Reagana"?
A - z drugiej strony - gdzie miłośnicy "działalności społecznej" skanalizowanej w charytatywną "pracę dla ludzi"? Czyżby okazało się, że pomoc ubogim lepiej funkcjonowała nie jako ogłupiająca jałmużna, tylko sprawny (ale funkcjonujący na sprawiedliwych, solidarystycznych zasadach), biznes?
Wychodzi na to, że temat okazał się naprawdę WYJĄTKOWO niewygodny dla dogmatyków lub hochsztaplerów WSZYSTKICH orientacji.
nic dodac nic ujac. Ale niestety coeniktorzy lewicowcy wola kapitaliste Urbana, byleby tylko dop*lal klerowi.
Tak, ale pisząc te słowa kierowałem jeden z akapitów także pod Twoim (m.in.) adresem. Nie dokończyłem (z przeoczenia) wszystkich wątków naszej dyskusji z http://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.14011
ale poniekąd ten artykuł robi to - przynajmniej pośrednio - za mnie. Kapujesz FUNDAMENTALNĄ różnicę między sprawiedliwym HANDLEM a "robieniem czegoś DLA ludzi", ustawiającym ich w pozycji biernych odbiorców? No i nie tylko, jak pisałeś w tamtej "ścieżce", liberałowie krzyczą, żeby dawać wędkę lub sieci a nie ryby - charytatywną pomoc, jako niezmieniające sytuacji systemowej placebo na chwilowe pogorszenia stanu samopoczucia bourgeois i w ogóle "Zachodu", a później "Północy", krytykowała lewica od Marksa i Proudhona przez radykałów rosyjskich wszystkich orientacji i np. PPS-owskich socjalistów, aż po Gunnara Myrdala i Philipa Saint-Marca (którzy opisywali patologie "pomocy dla Trzeciego Świata", gdy pompowanych bez ładu, składu i planu, a przede wszystkim bez głębokich i sięgających CAŁOŚCI, a nie tylko wielkich miast reform strukturalnych nawet przy maksimum dobrej woli na miejscu nikt nie potrafi sensownie wydać, a maszyny są zwracane z powrotem darczyńcom, bo brak wykwalifikowanej kadry do ich obsługi); nie wspominając już nawet literackich opisów charytatywnej hipokryzji (od Dickensa, Twaina i Balzaka przez Aragona po Beigbedera).
kwot wyłudzanych przez kler katolicki od Afrykanów bilans nie wychodzi czasem ujemny.
to dobrze czy zle jak sie wysyla konkretna pomoc dla afryki?
akcji nie prowadzą struktury Kościoła, tylko organizacje Sprawiedliwego Handlu (wśród których większość stanowią katolicy, ale świeccy - zresztą p. Zięba wyraźnie mówi o współpracy osób różnych wyznań i bezwyznaniowych) i nie prowadzi ona na "pomocy" (nie wiem jak Tobie, ale mnie to słowo kojarzy się z "dawaniem" czegoś komuś dla jego dobra, a nie godziwym i sprawiedliwym wycenianiem i opłacaniem jego pracy), tylko uczestniczy w pośrednictwie w handlu między chłopami z krajów Trzeciego Świata a odbiorcami u nas. Gdyby "bilans był ujemny", chłopi wróciliby pod skrzydełka Krafta, Procter & Gamble, Sarah Lee albo Nestle.
przede wszystkim - to forma mniej efektywna niż handel ichnią produkcją, co zresztą wyziera jednoznacznie z całej treści wywiadu. Zabawne, że obaj z Westem podeszliście do sprawy ideologicznie, tylko mając w głowach dyskietki z innymi "programami": on antykościelną fobią posuniętą do tego stopnia, by rzucić niepoparte żadnymi dowodami oskarżenie o oszukiwanie rolników przez Sprawiedliwy Handel tylko dlatego, że wielu z nich to działacze katoliccy, Ty zaś - jakąś przedziwną (z punktu widzenia choćby klasyki myśli społeczno-ekonomicznej "starej socjaldemokracji", na którą tak chętnie lubisz się powoływać - dlatego złośliwie przywołałem Myrdala, który postulował systemowe reformy strukturalne NA PERYFERIACH krajów ubogich, by w obrębie tych państw nie powielać patologicznej struktury zależności: rozwijająca się stolica + wyludniała i nędzna prowincja) apoteozę "społecznej pomocy ludziom".
Wojtas, czym charytatywna pomoc księży dobrodziejów-społeczności różniłaby się od kuroniowych zupek? Sprawiedliwy Handel stanowi realną społeczną alternatywę dlatego, bo pozwala tamtym ludziom zarobić na ich własnej pracy i umożliwia dalszy rozwój, którym oni mogą pokierować.
może być to miłe i godne szacunku, ale z faktyczną polityką prospołeczną nie ma wspólnego absolutnie nic.
sadze,ze jednak sie troche zapetliles. To tyak jak z niektorymi radykalami, ktorzy krzycza gromko, ze kosciol sie powinien miec nic wspolnego z polityka itp. ale zaraz pozniej oceniaja kazde blahe posuniecie kosciola pod katem politycznym. Czy tez ostatnio na tym portalu jakas feministka plakala, ze kosciol za bardzo sluchany jestw polskim spoleczenstwie, a nieco pozniej zarzuca mu, ze ksieza z ambon nie mowia o biciu zon, albo antykoncepcji.
Zauwaz, ze kosciol nie jest instutucja, ktorej zadaniem byloby twozenie realnych alternatywym i jakis innych modeli rozwoju gospodarczego. Co prawda istnieje KNS, ktora moim osobistym zdaniem posiada wiele cennych elemnetow, ale jest ona na takim stopniu ogolnosci, ze trzeba czegos wiecej, zeby nia sie realnie kierowac. Niektorzy (zwlaszcza UPRowcy) nie moga pojac,ze kosciol to nie partia polityczna i nie daja na kazdym kroku zalecen politycznych czy gospodarczych. Wracajac do przykladu Kuronia - Kuron byl politykiem, ktorego intencja byl jakis calosciowy plan zmian. Dla niego zupki byly tylko przykrywka dla prymitywnego i uderzajacego w spleczenstwo neoliberalizmu. Czegos takiego nie ma co nawet komentowac. Zauwaz, ze zupelnie inna bylaby sytuacja, gdyby Kuron wowczas byl po prostu spolecznikiem, ktory uwaza, ze nie jegog zadaniem jest wypowiadanie sie na tematu modeli gospodarczych, ale pomoc zupkami konkretnym ludziom. Tego Kuron niestety nie robil, za to cos takiego robi kosciol. Ja mysle, ze to bardzo duza roznica , jesli chociaz malej czesci Afrykanow pomoze sie doraznie, niz jesli tej pomocy mialoby nie byc. A szukanie alternatyw dla nich to juz jest rola nas - lewicy. I jak na razie na tym polu wypadamy blado. Cos mi sie zdaje ze z dzialalnosci calej lewicy kraje Trzeciego Swiata maja mizerny pozyczek, w odroznieniu od takich ludzi jak o. Zieba (ktorego kiedys poznalem, i swoja droga jego recepcja tamtejszej rzeczywistosci znacznie wykracza ponad zadania sprawiedliwego handlu i jednorazowa pomoc).