Za rządów "socjalnego" i "solidarystycznego" PiS-u i przystawek pensje burżuazji (menadżerowie to nazwa zbyt pobłażliwa w stosunku do tych "robów") na kierowniczych stanowiskach w zarządach firm rosną...To nie możliwe albo się mylę. Przepraszam pracownikom też wzrośnie...ciśnienie kiedy już się dowiedzą a może nie dowiedzą jak to w Polsce o apanażach kapitalistów, z racji dzisiejszej rocznicy upublicznienia odezwy tzn. Manifestu PKWN, o płacach wyzyskiwaczy.
Przecież menedżerowie w myśl teorii Marksa są jak najbardziej klasą wyzyskiwaną - przez właścicieli środków produkcji, jakimi są właściciele. Czyli właściciel budki z hotdogami jest wyzyskiwaczem, a menedżer banku wyzyskiwanym. Ciekawe, nieprawdaż?
Ach ten wyzysk menadżerów którzy zarabiają rocznie tylko...pół miliona złotych..
Najdziwniejsze że zwykli pracownicy podlegli menadżerom jakoś nie korzystają z prosperity ekonomicznej firm i ich zarobki nie wznoszą się tak w górę jak..."wyzyskiwanym" przez kapitalizm menadżerom.
jeżeli wiemy, że pensje menadżerów (które wliczane są do średniej) wzrosły o 27% oraz pensje kadry zarządzającej stanowią średnio 1/3 ogółu nakładów na wynagrodzenia zatrudnionych, to w 2006 roku przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wzrosłoby o 7% nawet gdyby pracownicy szeregowi nie dostali ani złotówki podwyżki....
Po części winny jest rząd który utrzymuje zbyt niską płacę minimalną, ale winni też są pracownicy, którzy nie potrafią się zorganizować w silne i solidarne związki zawodowe, a także nie potrafią wymóc na partiach politycznych podwyższenie płacy minimalnej. Zamiast szukać winnych- trzeba korzystać z demokracji i wywalczyć, demokratycznymi mechanizmami, wyższe płace! Strajkować w demokracji też wolno, ale robić to solidarnie- a nie że np. strajkują sami lekarze i pielęgniarki a reszta cicho siedzi...
http://www.ck-la.tk/la.php/humor/fmup407176bee30df
Trzeba było zostać menadżerem...
A niby jak mialby PiS (zakladajac zeby chcial) powstrzymac wzrost wynagrodzen menadzerow w PRYWATNYCH firmach??? Chyba nie bardzo wiesz o czym piszesz. W panstwowych spolkach place menadzerow to juz zupelnie inna bajka.
Pracownicy "nie potrafią" się zorganizować w związki zawodowe, bo w wielu miejscach związkowcy są automatem zwalniani. Mało było tego przykładow? Tobie to łatwo mówić, bo masz stabilny byt do końca życia, ale ktoś kto ma 1200 zł na rękę i musi utrzymać rodzinę nie będzie ryzykować utraty tak trudno dostępnego źródła dochodów. Bo jego alternatywa jest zgoła inna ---> albo praca za te pieniądze, albo ryzyko wykluczenia z życia gospodarczego w ogóle. Owszem są sądy, tyle że rozprawy ciągną się miesiącami, a i trzeba mieć pieniądze na prawników...
Czy nikt nie zuważyl, że najlepiej maja sie menadżerowie firm kontrolowanych przez państwo (KGHM< ORLEN) lub takich, którym państwo gwarantuje monopol (TP SA, POLKOMTEL)?
Po pierwsze sa wysokie zarobki generalnie i przedsiebiorstwo to ma duze zyski a po drugie jest to bardzo wielki podmiot gospodarczy.
Natomiast najwieksze zyski maja np menadzerowie bankow, gdzie panstwowych podmiotow ze swieca szukac.
a to kiedy mają protestować, jak im będzie dobrze? Poza tym sytuacja teraz już jest lepsza, łatwiej o znalezienie nowej pracy, poza tym jakby to była akcja wielozakładowa i skoordynowana to by nikogo nie mogli zwolnić. Poza tym związki mają środki na pomoc dla represjonowanych przez zakład pracy.
ja się zgadzam z tobą, że istnieje taka potrzeba, by zaprotestować, wywalczyć podwyżki. Ale widzisz, oprócz tego co napisalem są jeszcze i inne problemy:
* związki są słabe i obejmują tylko niewielką część przedsiębiorstw głównie państwowych, budżetowych lub post-państwowych
* związki nie współpracują ze sobą za sprawą takich typków pokroju dwóch panów z forum lewica.pl, którzy sprawiają, że związki są skrajnie upolitycznione i zniezdolne do współdziałania
* z pracą wcale nie jest dużo łatwiej, niż było; wyjechało może z 1,5-2 mln osób za granicę, a zatrudnieie wzrosło o 250 tys.. to że jest mnie bezrobotonywh wcale nie powoduje, że jest lepiej na rynku pracy, bo chętnych do zatrudniania jak nie było tak nie ma; a to co oferują to badziewie za 1000 zł, za które nikt się nie utrzyma; tak przynajmniej jest w moim rejonie
* strajki solidarnościowe są nielegalne, ponieważ w świetle prawa strajkuje się PRZECIWKO SWEMU PRACODAWCY tylko i wyłącznie; wobec czego, związki nie mogą strajkować w KGHM by wywalczyć podwyżkę płacy w drobnych firmach; to jest sytuacja patowa; oni mogą jedynie wziąć urlop niepłatny i pojechać na demosntrację, nic poza tym;
* w drobnych firmach, w których jest najgorzej pracownicy nie mają praktycznie prawa do strajku; nie można założyć związku zawodowego w drobnej firmie, związek zawodowy nie może pertraktować między pracownikiem a szefem w drobnej firmie, ponieważ nie jest stroną w stosunku pracy wg Kodeksu Pracy itd.
Nawet gdyby prawo pozwalaloby na strajki solidarnosciowe, to i tak nigdy by nie zaistnialy poniewaz strajki sa z natury niesolidarnosciowe. Z punktu widzenia ekonomii, zwiazki zawodowe moga podwyzszyc srednia place czlonkow zwiazku, ale tylko kosztem pozostalych pracownikow w gospodarce. Mechanizm jest nastepujacy. Skoro pensje czlonkow zwiazku musza byc wyzsze niz wolnorynkowa, pracodawcy ktorych to dotyczy musza ograniczyc zatrudnienie, czyli zmniejszyc produkcje. Zwolnieni pracownicy albo ida na stale bezrobocie, albo ida pracowac w innych dzialach gospodarki, gdzie zarabiaja mniej niz dotychczas (bo inaczej wczesniej juz by stamtad odeszli). Wedlug ekonomii, dzialalnosc zwiazkow zawodowych wywoluje wiec jedynie bezrobocie i biede, ale polepszenie sytuacji czlonkow zwiazku. Oczywiscie to przy zalozeniu ze ilosc czlonkow zwiazku jest duzo mniejsza niz pozostalej czesci spoleczenstwa, tak aby mozna bylo na niej pasozytowac. W innym przypadku, a w szczegolnosci gdyby wszyscy byli czlonkami zwiazku, szkodza sami sobie. Dlatego strajk solidarnosciowy jest z natury sprzeczny z soba. Licza sie tylko czlonkowie zwiazku. Oczywiscie mowimy tylko o strajku solidarnosciowym gdzie sa zadania placowe, a nie polityczne.