Na przykładzie Warszawy widać, że komunikacja miejska może być fatalna nawet w relatywnie bogatym mieście. Zdarza mi się czasami korzystać z komunikacji, ale robię to z najwyższą niechęcią, z kilku prostych przyczyn. Po pierwsze, trudna sztuka trzymania się rozkładu nie została przez warszawskich transportowców nadal opanowana. Po drugie, bezkarni, zapewne w ramach swoiście rozumianej polityki społecznej, menele do tego stopnia zafajdali warszawskie autobusy, że nie sposób znaleźć w miarę czystego siedzenia. A jeszcze za późnego PRL kierowca mógł wysadzić pasażera "wywołującego odrazę brudem lub niechlujstwem" i często to robił. Po trzecie wreszcie, włodarze miasta wpadli na oryginalny pomysł oszczędnościowy,kupując autobusy dostosowane do klimatyzacji (bez dużych otwieranych okien), tyle że tej klimatyzacji pozbawione.
Czy w Warszawie sztokholmski pomysł bylby czymś innym niż kolejnym wyciąganiem pieniędzy z kieszeni obywatela?
trudno mi się zazwyczaj zgodzić, ale tym razem ma rację. W Polsce wprowadzane w dobrej wierze rozwiązania zazwyczaj przeradzają się we własną karykaturę, szczególnie kiedy wiążą się z jakimś rodzajem represji (w tym wypadku wobec kierowców). Szwedzi w referendum sobie tak przyjęli - brawo. Ale w Polsce korzystanie z komunikacji publicznej wiąże się z niewygodą, a często i niebezpieczeństwem (hordy pijanych i naćpanych dresiarzy). Na pewno nie jest to na dziś rozwiązanie dla ludzi niechcących się na to narażać. A co z ludźmi starszymi? Czy muszą być aż niepełnosprawni, żeby nie dostać nowym podatkiem (bo to przecież on jest w istocie) po głowie?
Oczywiste jest, że w komunikację publiczną, jako dobro społeczne, społeczeństwo musi inwestować (czytaj: dopłacać do jej funkcjonowania). Tymczasem w Polsce kierunek jest odwrotny: prywatyzacja, biznes, zyski. Prowadzi on do rozkładu nie tylko komunikacji publicznej ale także społeczeństwa.
W ogóle porównywanie Szwecji z Polską - jak już ktoś na tym forum zauważył - nie ma większego sensu. Inni ludzie, po prostu. A jak ludzie są do niczego, żaden system, choćby i najmądrzejszy, nie pomoże.
stwierdzili, że nie lubią komunikacji publicznej, bo towarzystwo im nie odpowiada. Zamiast Pierwszej Damy "Bezy" Kwaśniewskiej jacyś menele, fi donc!
:))))
To może SLD sfinansowałby specjalną linię komunikacyjną o nazwie np. Czerwony Autobus? Wstęp tylko dla posiadaczy odpowiednio zasobnych kont i gasrniturów od Hermenegildo Zegny.
ale nie trzeba specjalnych badań by stwierdzić, że w polskich autobusach, trolejbusach i pociągach dalekobieżnych jest często brud i syf. Ale na litość, trzymajmy się ziemi i rozsądnych proporcji: to. o czym piszecie, akurat da się naprawić kompleksową polityką organizacyjną, a szkód wyrządzonych przez rakowaty rozrost prywatnej komunikacji samochodowej - nie.
z oplat zwolnione sa auta na zagranicznych rejestracjach.
w mniejszych miastach komunikacja publ nie funkcjonuje tak zle. w piotrkowie czy w wieluniu jest calkiem OK. co do autobusow dalekobieznych to roznie bywa. zalezy jaki PKS, bo niektore sa drogie i syfiaste (PKS Radom !!!), a niektore w miare slchludne i tansze (nawet o 4zl na 100 km).
w polskich miastach za malo jest tez sciezek rowerowych i parkingow (choc ja boje sie zostawiac rower nawet na 10 min.)
U nas tytułem akcyzy i VAT-u zpaliwa mamy wpływy ponad 30 mld zł.Na co ida te pieniadze?Po co jeszcze dodatkowo opodatkowywac ludzi?Nie rozumiem was lewicowcy naprawde...