(typu Agamben) przyznają półgębkiem, że ich program "emancypacji" skończył się fiaskiem.
Jakie stąd wyciąga się wnioski w Polsce? Ano takie, że nadal trzeba walczyć według tego programu, bo tutaj "konserwa" i "czarni" są jeszcze potężni.
OK, załóżmy, że polscy goszyści zmuszą Rydzyka do chodzenia na parady równości.
I co z tego? Jeśli do tego dojdzie, będą równie zgorzkniali jak dzisiaj ich towarzysze zachodni.
Warto?
Profanacja została tu przedstawiona jako główne zadanie lewicy. Profanacja to - mówiąc prosto - atakowanie wartości i symboli uznawanych przez kogoś za ważne dla niego. Profanacja jako taka wydaje mi się z tej racji czymś wstrętnym - pogardą dla konkretnych ludzi. Ale skoro Agamben z Majmurkiem tego sobie życzą, to proszę bardzo, rzućmy się do profanowania - wyszydzajmy np. pamięć Róży Luksemburg i paryskich komunardów, niepełnosprawnych, kobiet, gejów, ofiar Holocaustu, Murzynów. Zaatakujmy wiarę muzułmanów jak największą ilością jak najbardziej ordynarnych karykatur Mahometa. Że nie o to chodziło, że to boli? Na tym właśnie polega profanacja.
Są w Rzeczypospolitej i takie obiekty sakralne, wobec których nikt się nie odważy na profanację:
1. Michnik, 2. Duch Kuronia, 3. Modzelewski, 4. Fundacja Batorego, 4. manify, 5. marsze równości, 6. "białe miasteczko", czyli wiec zawodowego aparatu - opowiadających się za neoliberalnymi reformami w służbie zdrowia - związków zawodowych pielęgniarek, 7. komercyjna pornografia, 8. liderzy stowarzyszeń wypowiadających się w imieniu "represjonowanych mniejszości" (np. R.Biedroń, Sz. Niemiec), 9. byli agenci SB (w sakralnej nowomowie: "współpracownicy służb specjalnych legalnego państwa" którzy "nikomu nie wyrządzili krzywdy", obecnie zaś są "kozłami ofiarnymi prawicowej dyktatury", 10. Political Correctness
Uzupelnienia do tej prowizorycznej listy mile widziane!
są i takie sacrum polityczne, których sam ABCD nie ruszy:
1) NL i Ikonowicz, 2) socjalni bracia Kaczyńscy, 3) pro-społeczny i prawdziwie krytyczny periodyk "Obywatel", 4) antyaborcja, 5) antyeutanazja i antyaborcja(bis), 5) rodzina radia maryja, 6) rodzina radia rodzina, 7) teoria krytyczna, 8) szacunek dla pracy - cokolwiek to znaczy, 9) krytyka państwa izrael, 10) ON SAM WE WŁASNEJ OSOBIE
A po co ABCD ma "ruszać" takowe "sacrum", skoro za niego robi to całe stadko lewicowych gęgaczy, których nie stać na żadną oryginalną myśl. Bełkoczą więc w kółko: Ikonowicz-karierowicz, Ziętek - king!, Kaczory - faszyści, Rydzyk i Obywatel - też, aborcja cool, eutanazja jeszcze bardziej, Izrael też faszyści, ale co gorsza żydowscy. Doprawdy, mądry człowiek nie musi gęgać w stadzie, zwłaszcza gdy jest to stado wtórnych matołków.
drogi d.95,
a może powinien zrobić to choćby dlatego, że a)zakaz aborcji popiera więcej niż 70% polaków, co jest chore("gęgaczy" w twoim dyskursie), b) braci k. jakieś 30 % wyborców, co jest jeszcze bardziej chore c) eutanazja jest tematem tabu, c) krytyka władzy sprowadza się do laurek dziennikarskich a'la "obywatel" i "rzeczpospolita", d) nie respektuje się w IV RP praw obywatelskich [vide: prawo do zgromadzeń, itd- ale zgodnie z twoimi kryteriami nie warto się tym zajmować, bo to pseudoproblem- takie gęganie,co?] e) rzyszard bugaj zdradził lewicę f) itp, itd.... g) śmieciowi publicyści plują na kuronia i modzelewskiego h) kolesie z "lewicowego" obywatela przybijają piątki z satanistycznymi naziolami.
oczywiście jako publicysta "obywatela" popierający reżim kaczyńskich, nie musisz się ze mną zgadzać. z nikim nie musisz się zgadzać. z nikim!
a swoją drogą, to cieszę się, że zacząłeś jednym tchem wymieniać w tej samej frazie rydzyka i "obywatela". wkońcu ktoś musiał to powiedzieć, potwierdzając to, co obiektywnie jest i tak znaną wszystkim prawdą.
na profesora Kaczyńskiego, człowieka, którego poglądów można nie akceptować, ale trudno mu odmówić osobistej uczciwości, opozycjonistę w czasach totalitarnej dyktatury, któremu w jakimś stopniu zawdzięczamy, że możemy mądrzyć się o polityce, nie bojąc się, że za karę odbiją nam wątroby i żołądki na komendzie czy w internacie, jest chore, za to głosowanie na maturzystę, aferzystę, pachołka reżimu Jaruzelskiego i donosiciela SB o pseudzie "Alek", "disco pOLOka" Kwaśniewskiego było zdrowe.
O aborcji i eutanazji na życzenie nigdzie nie wolno mówić, jeśli pominąć Gazetę Wyborczą, Politykę, niezliczone konferencje Fundacji Batorego itd.
Zapomniałeś chyba dodać, że Gender Studies w Polsce działają w głębokiej konspiracji, a finansowane są ze składek swoich uczestniczek.
A, żeczywiście (!) Obywatel ma dokładnie takie poglądy jak Radio Maryja. Chociaż nie. Rydzyk jest chyba jednak na lewo od Obywatela.
Mam prośbę, rote_fahne. Pisemka, z których czerpiesz swoją wiedzę o świecie, czyta mniej więcej 1000 osób w Polsce. Masz więc aż nadto partnerów, z którymi możesz w atmosferze zgody i wzajemnego zrozumienia wymieniać swoje opinie. Czy możesz zatem skreślić mnie z listy dyskutantów, których sobie wybrałeś? Z góry dziękuję.
no nie mogę cię skreślić z listy swoich dyskutantów, jako, że piszesz do pisemek, które w polsce czytam razem z tą resztą, 999 osobami.
pocieszna, ta twoja laurka dla pana prof. kaczyńskiego! :) ubaw po pachy! a sugerowanie, że jak nie głosuje na leszka/jareczka to na olka"discopolka" trzeba głosować, także jest z lekka kabaretowe; nie mówiąc, że zupełnie głupie przy okazji, bo każdy wie, że sld i kwaśniewski, tyle mają wspólnego z lewicą, co kaczyński z "socjalnym" programem naprawy polskiego społeczeństwa (państwa).
oczywiście, w swoim docenianiu zasług kaczorka (prawdziwy opozycjonista i bohater solidarności w twoich kategoriach), spokojnie możesz razem ze swoimi kumplami z "obywatela" pluć na ludzi, którzy także siedzieli w pace i to długie lata, właśnie za walkę z tzw. realnym socjalizmem, którego tak nie nawidzisz: kuroń i modzelewski. ale, co tam - macierewicz to jest bohater!
przyrzekam, że zamilknę jeżeli nie napiszesz więcej, ani słowa. serio.
wymieniłeś dość zabawną listę spraw, które ci spać nie dają. Zabawną bo jednym tchem wymieniasz "zdradę" Bugaja i "plucie" na Kuronia. Czy Kuroń jako minister w rządzie wprowadzającym plan Balcerowicza nie zdradził lewicy stokroć bardziej niż Bugaj? Przy okazji: czy ktoś mógłby mi wreszcie wyjaśnić na czym polega ta "zdrada" Bugaja? Może nie jestem zbyt pilnym obserwatorem naszej sceny politycznej ale nie znalazłem żadnej wypowiedzi Bugaja, gdzie popierałby on rząd Kaczyńskiego. A jeśli chodzi o poparcie udzielone w wyborach prezydenckich kontrkandydatowi Tuska, to wszak uczynili to też ludzie tacy jak Gierek czy Szyszkowska.
PS.Chyba żyjemy w różnych krajach, bo w tym, w którym ja żyję, "Gazeta Wyborcza" ani TVN nie publikują laurek o obecnej władzy.
czyli o naszym dobrotliwym ukochanym "Paputku" - wpływowym góralskim mędrcu, którego „wyższa mądrość” nakazała mu obściskiwać się z Pinochetem, milcząco poprzeć zbrodnie w Argentynie, a także uczyniła go współodpowiedzialnym za nieszczęście milionów zagubionych ludzi, głównie na południowej półkuli (AIDS).
Przy okazji wtrącę swoje trzy grosze i dodam, że dziwnym trafem Kaczyńskich jakoś żaden SBek nie zrzucił naćpanych z samolotu do Bałtyku (razem z rodziną). I całe szczęście. Dzięki temu mamy okazje obserwować jak gardłują, że ci którzy ich nie popierają „są ZOMO” albo nadają pośmiertne ordery hollywoodzkiemu zbrodniarzowi, handlarzowi broni i narkotyków z USA, Ronaldowi Reaganowi. Szkoda tylko, że nie zrobili tego w słynnej panamskiej „szkole Ameryk” CIA. Fajnie tez patrzeć, jak ich przydupasy wręczają figurkę Najświętszej Matki Boskiej (o zgrozo) temu samemu Pinochetowi.
dlaczego piszesz ni w pięć, ni w dziewięć o "hollywoodzkim zbrodniarzu"?
Przecież Hollywood ma swoje przegięcia prawicowe (filmy fundamentalisty Gibsona), ale generalnie jest w porzo. Pracuje tam, na przykład, Antonio Banderas, który zagrał naszego Che w świetnym (bardzo demaskatorskim wobec hegemonicznego dyskursu kolonialnego i prawicowego populizmu) musicalu Evita.
ach salu drogi,
czepiasz się! przecież dzielny przywódca chile walczył z komunizmem - nie zapominaj, że uratował ten biedny kraj przed łagrami! ocalił wolność słowa i wyciągnął kraj z gospodarczej zapaści! (każdy wie, że allende marnował kasę na zdegenerowanych socjalistów zamiast inwestować, itp.)
tak więc przyjaciel bohaterów dwóch (lk i jk), kamiński (przypominam: również bohater i solidarnościowiec walczący z komuną!) razem z wołkiem postanowili nagrodzić pinocheta i podarowali mu piękny maryjny ryngraf.
abcd docenia ten gest. nawet dziś. po latach.
1. Dyktatorzy Jaruzelski i Kiszczak są przyjaciółmi Pana Adama - a tym samym cząstkami lewicowego sacrum - ponieważ "pokojowo oddali władzę".
Dyktator Pinochet też pokojowo oddał władzę, ale papieżowi nie wolno mu było złożyć wizyty dyplomatycznej, żeby nakłonić go właśnie do takiego oddania władzy.
2. Dyktator Pinochet odpowiada za śmierć 3000 ludzi. Dlatego, jak rozumiem, sympatia do niego kompromituje.
Dyktator Mao odpowiada za śmierć kilkudziesięciu milionów ludzi. Aliści uwielbienie dla niego, demonstrowane przez zachodnich, zwłaszcza francuskich goszystów nie skłania nawet do chwili zastanowienia nad wartością dorobku fanów tego ludobójcy (Althussera, Balibara i reszty).
Uffff.....
"Zdrada" Bugaja polega na tym, że nie chce on chodzić w stadzie ani z lewicą ubecką (SLD), ani z lewicą kompradorską (czyli tą powiązaną z Michnikiem). Z punktu widzenia dalszej grabieży Polski przez wielki kapitał zagraniczny, polski i powiązanych z nim namiestników polityczno-medialnych, jest to zbrodnia niewybaczalna. A tacy kolesie jak Rote Fahne po prostu są za mało rozgarnięci, żeby zrozumieć o co w Polsce toczy się gra. Takim chłopcom podrzuca się aborcję, gejów i "faszyzm", a oni za darmo wykonują robotę propagandową w imię interesów neoliberałów.
Zagubiony lewak wierzy, że Jan Paweł II jest winny chorobie AIDS i jej skutkom - prawdopodobnmie dlatego, że krytykował antykoncepcję.
Po pierwsze, czy AIDS jest plagą tylko w krajach zamieszkanych przez katolików?
Po drugie, jeśli ludzie, którzy zachorowali na AIDS, liczyli się z poglądami papieża na antykoncepcję, to czemu go nie słuchali, gdy odradzał seks pozamałżeński?
pocieszne są te wasze inwektywki. :-)
powiem, że zarzut "nierozgarnięcia" z ust czołowego narodowego "lewicowca" brzmi jak przepiękny epitet. gorzej by było, gdyby ktoś prócz waszej 2-ki zgadzał się z tym para-resentymentalnym konserwatywnym bełkotem. całe szczęście jest odwrotnie.
acha, panie abcd, wiem, że stać pana na bardziej wyrafinowaną apologię pinocheta - argument na "3000 trupów" jest kiepski. co do imputowanego (jak sądzę także salowi p., którego nie znam-dodam dla jasności) mi zainteresowania tow. mao, to przyznać się muszę do zupełnej ignorancji wobec jego dialektycznych tez. przepraszam.
abcd, zauważyłem, że kiedy się spinasz argumentacja leci ci na przysłowiowy ryj. ten zarzut goszyzmu jest już nazbyt często przez ciebie powtarzany- stał się zupełnie pusty. co innego, jakbyś np. wyciągnął fascynujące analizy polityki ekologicznej III rzeszy publikowane przez środowisko "obywatela". o, to by jeszcze jakoś działało! a tak, co? lipton! wyciągasz tego biednego althussera, niczym zdechłego królika z kapelusza. ani to ciekawe, ani śmieszne, może troszkę irytujące.
Mao był bożkiem intelektualnych autorytetów Twojego środowiska. Na najbliższej imprezie, zapytaj swoich towarzyszy, do kogo modlił się nie tak dawno Balibar, najbliższy współpracownik Althussera, lansowany obecnie przez hewrę, z którą sympatyzujesz.
Jeżeli masz pretensje (słuszne) do wychwalania Pinocheta przez Jurka czy Michała Kamińskiego, to powinieneś dużo ostrzej potępić lansowanie goszystów czy maoistów w skrajnie lewicowym obiegu intelektualnym w Polsce.
moich towarzyszy? ale kogo masz na myśli? nazwiska proszę! inna sprawa, że nikt przy zdrowych zmysłach nie fascynuje się polityką mao. póki, co jesteś jedyną osobą, która z taką lubością o nim pisze, wspomina, itp.
po co, pytam? nieświadome pragnienia dają o sobie znać?
mi mao do niczego nie jest potrzebny. tak jak pinochet, który dla ciebie jest fajnym ziomalem, bo przyczynił sie do śmierci 3 tys. chilijskich socjalistów- mógł zabić ich więcej, czego nie uczynił i jak sądzę tu tkwi jego "fajność" dla ciebie. ciekawy ten twój etyczny relatywizm. ot, taki konserwatywny postmodernizm.
W kwietniu 1987 roku papież Jan Paweł II złożył wizytę w Chile. Przyczyną pielgrzymki, jak określił to papież była to "część duszpasterskiej misji Kościoła". W czasie tej pielgrzymki papież spotkał się z wiernymi, Pinochetem na prywatnej rozmowie, oraz opozycją demokratyczną. Pinochet zabiegał o wizytę papieża, licząc na legitymizację swojej władzy w oczach narodu, którego większość stanowili katolicy. Jednak papież na spotkaniu z wiernymi na chilijskim stadionie narodowym w Santiago otwarcie skrytykował reżim Pinocheta, domagał się rezygnacji ze stosowania przemocy. Podziękował duchownym za opiekowanie się prześladowanymi. W czasie pielgrzymki jednoznacznie poparł "Wikariat Solidarności", organizację kościelną dążącą do demokratyzacji Chile.
niesamowite! nie wiedziałem, że polski papa "skrytykował" stosowanie przemocy w chile - urósł w moich oczach. gorzej mu chyba poszło z jednoznacznym poparciem dla obalonego demokratycznie wybranego rządu allende i dla ludzi z tymże związanym. ale przecież to tylko człowiek.
został obalony w roku 1973.
W tym czasie, Karol Wojtyła był tylko arcybiskupem Krakowa.
Nie miał więc specjalnego powodu wypowiadać się o wydarzeniach w Chile. Jego głos nie miałby zresztą większego znaczenia.
Natomiast o Mao (i Pol Pocie) wspominam od czasu do czasu, ponieważ jego wielbicielami byli ideologowie zachodniej skrajnej lewicy oraz ich polskich epigonów. Moim zdaniem, mało wiarygodny jest ktoś, kto jęczy nad ofiarami Pinocheta, a frazesy ideologiczne bierze z manifestów francuskich maoistów (np. Balibara).
Dodam, że polityka Reagana, w tym jego poparcie dla Pinocheta i junty argentyńskiej, jakoś nie przeszkadzały bóstwom polskiej lewicy, Kuroniowi I Michnikowi, korzystać z jego poparcia propagandowego i finansowego w latach 80-tych XX-go wieku.
ABCD jako typowy drobnomieszczuch kieruje się "wyższą moralnością, która "harmonijnie łączy w sobie cechy przedszkola, szkoły dla młodzieży opóźnionej w rozwoju i przytułku dla inwalidów". Popieranie Mao i atakowanie Pinocheta niesie za sobą treść klasową, a to co ty proponujesz to ponadhistoryczna obłuda. Moim zdaniem, mało wiarygodny jest ktoś, kto uwąża ideologiczną strone walki klasowej za "jęczenie", zwłaszcza iż jego cały komentarz sprowadza się do ciosu w KiP, które ostatnio wydało Balibara
PS. taki z niego maoista jak z Ciebie prawdziwy "alfabet"...
PS 2. pare razy zachwycałeś się w komentarzach Althusserem, a Balibar jest przecierz najdorodniejszym jabłkiem z athusserowskiej jabłoni (no jasne że nie Foucalt - on jest "zgniłkiem")...
no i wypaplałeś: dla goszystów przemoc jest dobra, jeśli bije we wroga klasowego, a zła - gdy uderza w nich.
Alfabet się zachwycał Althusserem? Chyba w jakiejś paralelnej rzeczywistości wirtualnej. W tej na pewno nie.
Balibar nie przyznaje się już do kultu Mao czy Pol Pota, bo to przestało być modne, ale - głebiej patrząc - mało co zmienił poglądy.
abcd, wiem, że nieświadome nie pozwala ci przejść obojętnie obok althussera i balibara, ale chociaż nie kłam. balibar już dawno nie ma nic wspólnego z mao i maoizmem- jeżeli kiedykolwiek miał, prócz pustych haseł, które podejmował, tak jak i większość francuzów w burzliwych latach 60-tych i 70-tych. teraz to spokojny, zrównoważony starszy pan, który zajmuje się filozofią polityczną. chyba ten mao ci się wdrukował...wielki falocentryczny M.A.O!!! daj se spokój....
teksty goszystów, więc i Balibara, w ogóle składają się wyłącznie z pustych haseł.
Co to za wykręty, że maoistą był on dawno? Intelektualistom konserwatywnym Ty i Twoi "mistrzowie" ze skrajnej lewicy potraficie wypominać rzekomy zwykle "faszyzm", nie zwracając uwagi na przedawnienie.
Ideologowie z dworu Mao i Hua-Kuo-Fenga byli wdzięczni Althusserowi i Balibarowi za wieszczenie, że "marksizm jest antyhumanizmem", bo - jak słusznie ocenili - pozwalało ono pogodzić terror panujący w Chinach z powoływaniem się na doktrynę marksistowską. Czym jak czym, ale antyhumanizmem maoizm był na pewno.
A Balibar teraz? Jest to kombatant rozgromionej armii. Ale nadal zionie nienawiścią np. do państwa narodowego. I liczy, że jak już nie goszystowska dyktatura Cohn-Bendita, to chociaż Unia rozprawi się z "konserwą".
zob.
http://www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/b.htm#balibar
zwłaszcza
http://www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/balibar01.pdf
a także klasyczną pozycję
http://www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/althusser07.pdf
"Niech nam godni pogardy eunuchowie nie opowiadają, że właściciel niewolników, który podstępem i przemocą trzyma ich w łańcuchach, oraz niewolnik, który podstępem i przemocą kajdany te rozkuwa, są przed sądem moralności równi!"
Daj spokój z tymi Goszystami. Największe zło ruchowi robotniczemu, przynieśli właśnie tacy "humaniści", kierujący się mottem "Żyj i pozwól żyć innym" (oczywiście w kapitalizmie), konstruujący na nowo dawno wysmiane imperatywy kategoryczne, paplający że człowiek musi być podmiotem wszystkiego. Tylko że cała nauka jednogłośnie zmierza do miejsca w którym trzeba głośno powiedzieć "jesteśmy nic nieznaczacym przypadkiem" i nalezy sie z tym pogodzić. Możemy sobie jako społeczeństwo umilić naszą przypadkową egzystencje, albo ją roznieśc w drobny mak. Pomagasz zrobić to drugie... pozatym niewiesz za bardzo o co althusserowi chodziło z tym "antyhumanizmem" marksizmu i co naprawde athusser czerpał od Mao...
"Największe zło ruchowi robotniczemu, przynieśli właśnie tacy humaniści"
To ciekawa teza, warta namysłu ze względu na jej oryginalność. Bo do tej pory częściej spotykałem się z opiniami, że najbardziej ruchowi robotniczemu zaszkodziła dyktatura Stalina, którego specjalnie o "humanizm" posądzać nie można.
Trzeba było zrobić reklame w stylu muzycznych składanek czy "the best hits of";P
I to najlepiej z teksem audiobooka, przerywającym krótkie wypowiedzi podnieconego narratora jak w telezakupach mango...
sal, a ja bym jeszcze "trwogę mas" dopisał.
klasyczne "zszyte" goszystowskie dzieło: dużo tam o takich goszystach jak spinoza, czy freud. no i najwięcej o goszyście marksie karolu.
polecam wszystkim goszystom!
goszysta
wydaje mi się, że tłumaczenie antyhumanizmu althussera osobnikowi abcd, jest tyleż warte, co humanistyczna i społeczna myśl karola, który został papieżem. nie warto, szkoda czasu.
O antyhumanizmie faktycznie nie warto, bo to zbyt proste i na użytek jednego osobnika sie nie opłaca.
Na użytek innych można jednak sprostować odnośnie Mao: Althussera zainteresowało u Mao, że postawił problem "nierównomiernego rozwoju sprzeczności". Stąd pytanie jak sprostać pozornie chaotycznej dynamice poziomow całości społecznej, znaleźć dla niej wyraz teoretyczny. Stąd też pośrednio pojęcie naddeterminacji - jako "refleksji warunków egzystencji sprzeczności w jej wnętrzu", która, "jest najgłebszym rysem dialektyki Marksa" (Pour Marx)
Oto sedno "maoizmu" Althussera.
co to za reklama?
Każdy wie, że Althusser i Balibar produkowali tonami quasi-naukowy bełkot.
We Francji, po ukazaniu się autobiografii Althussera, w której przyznał się on do nikłej znajomości tekstów Marksa (i zerowej - innych filozofów i ekonomistów), jego szkoła jest uważana za l`etre negligeable.
Oczywista, gdzie niegdzie jeszcze znajdują się snobi, którym gadki Althussera i spółki mogą zaimponować. Snobi ci tworzą kółka wzajemnej adoracji, w której tekst Balibara i Althussera funkcjonują jako pisma święte. Nie zmienia to faktu, że ich wartość poznawcza jest zerowa.
prosty eksperyment. Spróbuj wyłożyć językiem potocznym, o co chodzi w zdaniach Althussera, które przytoczyłeś. Zobaczysz, że się nie da, bo to prostu bełkot.
Nawet w okresie, kiedy Althusser był dyktatorem intelektualnego światka na paryskim lewym brzegu, znajdowali się niezależni intelektualiści, którzy stwierdzali, że zdania Althussera nie mają sensu. I to nie tylko liberałowie (jak Raymond Aron), ale i marksiści (jak między innymi znakomity polski filozof, Adam Schaff).
fascynował Althussera bynajniej nie tylko i nie głównie ze względów teoretycznych.
Althusser z motywów karierowiczowskich był członkiem skrajnie proradzieckiej Francuskiej Partii Komunistycznej.
Po XX Zjeździe, w Związku Radzieckim rozczarowała go jednak przeprowadzona tam ograniczona krytyka zbrodni stalinizmu. Tym bardziej nie odpowiadał mu jej skutek praktyczny, jakim było odejście od masowego terroru.
Althusser nie akceptował również Chruszczowowskiego i Breżniewowskiego hasła "pokojowego współistnienia" z obozem kapitalistycznym.
Z wymienionych powodów, zwrócił on uwagę na Mao, który bezkrytycznie powoływał się na Stalina, potępiał destalinizację, stosował terror w stopniu chyba większym niż Stalin i wreszcie uznawał światową wojnę nuklearną za najbardziej obiecujący środek na ekspansję realnego socjalizmu.
Zorientowani w klimatach FPK wiedzieli doskonale, że Althusser jest ideologiem istniejącyej tam nieformalnie platformy prochińskiej.
"Althusser z motywów karierowiczowskich był członkiem skrajnie proradzieckiej Francuskiej Partii Komunistycznej." - z motywów karierowiczowskich? człowieku skądś to wytrzasnął? wiem, że masz ambicje pisania na nowo historii filozofii francuskiej, ale bez przesady. powściągnij fantazję - chyba, że masz ambicje być takim sapkowskim polskiej humanistyki. reszty nie komentuje, bo jest już zupełnie z kiężyca. stąd moje proste pytanie apropos tych 3 ostatnich wypowiedzi dotyczących genialnego louisa althussera: SKąD WIESZ TO CO NAPISAłEś? pytanie proste jak drut. proste jak prostak.
- L`avenir duree longtemps (autobiografia)
- dyskusje wokół tego dzieła w anglosaskim i francuskim obiegu
- krytyczne wypowiedzi wielu autorów, w tym marksistów angielskich i polskich (np. Adama Schaffa) o "dorobku" Althussera i jego akolitów
PS. Tylko FPK swoimi znacznymi w latach 50-tych i 60-tych wpływami w światku intelektualnym mogła utorować drogę takiemu "znawcy" jak Althusser, który "Księcia" Machiavellego i wiele innych podstawowych lektur poznał dopiero podczas kwarantanny w szpitalu psychiatrycznym, gdzie trafił pod koniec życia.
Edward P.Thompson był przekonany, że teoretyczne ględy Althussera są próbą retorycznego przekonania do politycznego stalinizmu i maoizmu.
To samo u nas odkrył Schaff.
kurcze ABCD, miałem w sumie ignorować twoje posty, ale na chwilę sobie daruje.
Zadziwiasz mnie, po prostu nie jestem w stanie zrozumieć elemantarnej celowości tych paszkwili. Jeszcze byłoby zrozumiałe, gdybyś coś przepychał o Althusserze w formie opowiednio zawoalowanej i intelinetnej do jakiegoś mainsteamowego medium, np do "Europy", Rzepy albo nawet do KP. A tak? Tyle energii w to wkładasz, a ani to nie umożliwia dyskusji innym (raczej utrudnia), ani nie daje efektu propagandowego. TU NIE MASZ ŚRODKÓW. Gdzies się pogubiłeś. Może wydaje ci się, że jakaś masa ludzi to czyta, co tu wypisujesz i przejmuje sie tym? Zauważ, że sam narzuciłeś tu właśnie ten temat. Coś mi sie widzi, że gdzieś w głębi duszy mniemasz, że propagując swoje banialuki na forum internetowym masz jakś wpływ na opinie o marksizmie i jego przedstawicielach. Serio myślisz, że wyszukując odpowiednio dobrane informacje, zmienisz fakt, że Althusser obok Gramsciego i Lukacsa jest najistotniejszym teoretykiem marksizmu zeszłego stulecia, a pod wieloma względami dystansuje obydwu poprzednich? Normalny zrównoważony człowiek pytałby przynajmniej o znaczenie kolejnych koncepcji Althussera, spierał się o nie uczciwie, wykazywał się elementarną kulturą merytoryczną, zamiast zatykać uszy i szukać na siłę haków na gościa sprzed 50 lat. Coś jest nie tak. Nawet twoja "agentura" tego nie tłumaczy. Masz jakiś kompleks? Profesorowie chyba nie pytali o niego na egzaminach? Chyba ten twój kumpel durango ma na ciebie aż tak destrukcyjny wpływ.
Pytania: Co sądzisz o interpretacji marksowskiej teorii wartości przy pomocy koncpecji cięcia epistemologicznego? Czemu nie kapitał zamiast Rękopisów? Co ci sie konkretnie nie pododoba w teorii ideologii? dlaczego pojęcie naddeterminacji nie odpowiada intuicjom marksa? Do rzeczy.
Adam Schaff i ludzie mu podobni wracali do rękopisów z '44, do pracy którą trudno zaliczyć jako marksistowską. Jest tak z tego powodu iż marks to samo "spięcie" które Feuerbach wywołał w dziedzinie religii, wywołać w ekonomii. I niekończy jej po wpada w feuerbachowskie sprzeczności "humanizmu" - wyabstrachowanego gatunkowego człowieka-podmiotu, podobnie zresztą jak w "Krytyce heglowskiej" (gdy chciał zrobić to samo na polu polityki). Zdaje spobie sprawę z tych sprzeczności i je rozwiązuje m.in. w "Tezach". Każdy powrót do tych prac który nieuświadamia sobie ich niedoskonałości jest REAKCYJNY teoretycznie tak jak powrot do kanta i imperatywu. nie po to krew tysięcy robotników, komunistów, rewolucjonistów zostala przelana by klika drobnomieszczańskich humanistów wywalała na śmietnik wszystkie dotychczasowe teoretyczne zdobycze i robiła powroty do tego co własnie na śmietnik wyrzucili Marks z Engelsem. Althusser może i wypaczył marksizm pozbawiając go największej broni - dialektyki, ale przynajmniej niezachowywał się jak mazgaj i stał na stanowisku dyktatury proletariatu, czego o Schaffie powiedzieć niemożna.
Marksizm to nietylko dialektyka materialistyczna i materialistyczne pojmowanie dziejów. marksizm to równierz wypracowane w praktyce stanowisko polityczne - walka klas, dyktatura proletariatu, centralizm demokratyczny, partia, rewolucja. Nazywanie Schaffa "marksistą", marksista go nie czyni...
Angelika Leu
Stalin w pewnym sensie też był Humanistą tylko że w przeciwieństwie do Schaffa zrealizowal swój pomysł w praktyce. Stalin faktycznie uczynił człowieka podmiotem, a że uczynił nim siebie... to wynika tak naprawde z tego że ponad czy pozahistoryczny Człowiek nieistnieje... są tylko poszczegolne osoby zebrane w klasy działające w konkretno historycznych warunkach, tu i teraz albo tam i wtedy. Humanizm - zamień miejscami człowieka (Stalina) z bogiem.
co do oceny Althussera(bo chyba najważniejszy myśliciel powojenny podejmujący projekt budowy wywiedzionej z Marksa, specyficznej dla siebie całościowej filozofii, teorii państwa- w najszerszym znaczeniu, mechanizmów upodiotowienie itd.) i Abeceda na jego punkcie obsesji. Sam tu kiedyś próbowałem tu bronić przed nim koncepcji IAP, ale dyskusja się urwała. Kto cokolwiek z Althussera kojarzy, to ABCD napady na niego raczej zingnoruje, a w przypadku niewyrobionych, młodych duszyczek to-mam nadzieję- filipiki Alfabeta- zadziałają wręcz przeciwskutecznie.
towarzysz mzzm przyznał, że Althusser próbował uzasadniać teoretycznie totalitarną dyktaturę (w jego żargonie: dyktaturę proletariatu).
Racja! Tylko, że to samo, co się podoba mzzm, mnie - wręcz na odwrót.
masz goszystowską - i zresztą totalitarną - obsesję doszukiwania się ukrytych motywów.
Żadnych takich motywów nie mam (poza żyłką ludyczną i trochę pedagogiczną).
Zupełnie bezinteresownie ciekawi mnie przypadek, polegający na tym, że psychicznie chory grafoman
stał się prorokiem i dyktatorem intelektualnego światka skrajnej lewicy. I to gdzie? Nie w Turkmenii, tylko we Francji!
Świadczy to o mechanizmach rządzących tego typu mikrospołecznościami. Ponieważ skrajnie lewicowe getta jeszcze tu i ówdzie działają, więc problem wydaje mi się aktualny.
W autobiografii L`avenir duree longtemps,Althusser obnażył szczegółowo swoją karierę Nikodema Dyzmy. Przyznał np. że mało-wiele znał Marksa! I jak tu traktować poważnie dyskwalifikowanie przez niego "humanistycznych" tekstów Marksowskich, których w większości nie czytał.
Albo zachwycająca Ciebie koncepcja "coupure epistemologique". Althusser przyznaje, że splagiatował ją z rozpraw o historii nauki, autorstwa
swojego nauczyciela, Bachelarda.
Pamiętam, że tę autobiografię Althussera referowałem Ci, salu, już chyba 10-tki razy. Zaczęło się od wpływu skrajnie totalitarnych poglądów Althussera na Czerwonych Khmerów.
A Ty, salu, kiedy podaje Ci się fakty, reagujesz upartym nieprzyjmowaniem ich do wiadomości.
Mniejsza już o Althussera. Ciekawsze, iż skrajnie lewicowe getta nadal funkcjonują tak samo, jak w jego czasach. Dlatego tak łatwo przyjmują się tam humbugi typu "coupure epistemologique" oraz ich tfurcy (!), altizerkowie.
Wołam o tym na puszczy (?), bo liczę, że - do diabła - może ktoś (a choćby i, nie szukając daleko, Ty)
kiedyś to zrozumie i wyrwie się z upiornego światka tych gett?
Wierzę w ludzi i dobrze im życzę - oto cała moja ukryta agenda.
no i to by było na tyle, jeżeli chodzi o merytoryczne odniesienie się ABCD do koncepcji althussera. (sal, gratuluję wytrwałości!)
ciekawe też są źródła prawomocności tez abcd, co do krytyki althussera i polemiki z nim. powoływanie się jedynie na e.p. thompsona jako jedynego oponenta althussera jest po prostu nieuczciwe - i to nie dlatego, że tenże "rozmiażdżył" autora "ideologii...", bo tak nie było. acha, kierowanie althusserowskiej "autobiografii" przeciwko niemu samemu też jest nie wiele warte. a, co gdyby napisał, że zna całą filozofię nowożytną, itp. na pamięć?
ważne są "efekty" myśli althussera - ale to już bajka nie dla ciebie raczej. tyle.
wiem, że to, co napiszę, bedzie dla ciebie niezbyt miłe, ale wieszczeniem towarzysza Louisa o przełomie epistemologicznym i innych takich "odkryciach" poza środowiskami niszowymi już nikt się nie interesuje. W Polsce kilku gości próbowało go lansować w okresie, kiedy marksizm-leninizm był uprawiany pod mecenatem KC. Po upadku słusznego ustroju - i odnotowaniu również w Polskiej prasie jego kompromitujących rewelacji o sobie z autobiografii - chyba żaden nie próbował go bronić.
Schaff ustalił na podstawie analizy tekstów, że Althusser musi słabo znać Marksa, skoro nawija o nim to, co nawija.
A efekty? L. A. próbował uzasadniać totalitaryzm, ale mało kto - czy w ZSRR, czy w Chinach, czy nawet wśrod goszystów francuskich, ktorzy szybko znaleźli sobie ciekawsze bóstwa - z jego oferty skorzystał. Requiescat in pace.
Wróćmy jednak do tematu. Wobec Twego między innymi gettowego sacrum - proletariackiego teoretyka L.A. - została przeprowadzona profanacja.
I jak zareagowałeś? Okrzykami: przecież to nieprawda, że towarzysz Louis był ignorantem i szarlatanem, bo sam, na własne oczy widziałem jego figurkę w naszym ukochanym czerwonym Licheniu!
I Ty uważasz, że między Tobą i Twymi kolegami a słuchaczkami Radia Maryja jest jakaś znacząca różnica? Chyba taka, że Was są cztery osoby, a tamtych są miliony.
Cóż - AbCD swoją obsesją chce wywołać wilka z lasu, niczym zabójca, który celowo pozostawia ślady. Nalezy więc uciec się do sprawdzonej metody Scherlocka Holmesa, czyli do dedukcji. Potem niech każdy w swoim sumieniu rozstrzygnie po której stronie leży prawda.
Zbierzmy najpierw podstawowe fakty. Obsesja na pukcie Altiego dotyczy 1)antyhumanizmu teoretycznego, 2) zamordyzmu-stalinizmu, 3) Pol Pota, 4) bycia Dyzmą filozoficznym. Ponieważ przypadkiem mam dosęp do dodatkowych danych, pozwolę sobie na następujące rozumowanie.
Krok pierwszy: zakłądając, że ABCD nie jest w stanie zrekonstruować znacznie antyhumanizmu Althusera, skoncentrujmy się na trzech pozostałych znakach szczególnych. Otóż istnieje osoba, która spełnia wszystkie te trze warunki - jest nią niejaki Alexandre Vladimirovic Kojevnikov, znany jako "Kojeve", francuski "interpretator Hegla" z przed- i powojennej Francji. Ona taż pozwoli na zgłębić historyczny sens Althusseriańskiego "antyhumanizmu"
Dlaczego Kojeve?
1) Czerwoni Khmerzy Althussera raczej nie mogli czytać, bo studiowali we Francji w tatach 60. Kojeve'a natomiast mogli a właściwie musieli czytać, podobie jak jego ucznia Sartre'a.
2) Kojeve był właściwie jawnym stalinistą (potem przechrzcił się na neoliberalizm - stąd mamy koniec historii jego ucznia Fukujamy). Paplanina Kojeve'a, jest klasycznym przypadkiem dyskursu wykluczającego, antyindywidualistycznego, triumfalistycznego etc. - mowa o Pochodzie "Człowieka" przez "Historię", "homogenicznym państwie", "zniszczeniu świata zastanego" a "Napoleon" z wykładów Kojeve'a z lat 30ych to po prostu figura Stalina. Jest też skrajnie eklektyczny i nieprzemyślany. Wulgarny materializm miesza się tam z humanizmem antroplogicznym czystej wody, wszystko ze wszystkim jak leci.
3) Kojeve jest jest wzorcowym przypadkiem "humanisty" - o dziwo - dokładnie w takim sensie jaki zwalczał Althusser. Z pewnością można uznać go za goszystowskiego guru. Tu napotykamy główną ciekawostkę. Ale o tym zaraz.
Krok drugi: sięgnijmy teraz do bazy danych angielskiego wywiadu, wstukajmy ksywkę "ABCD" i porównajmy ją z nazwiskiem "Kojeve". I co się okazuje? Otóż dziwnym zbiegiem okoliczności ABCD w latach 90. przetłumaczył spory fragment Kojeve'a do pisma filozoficznego, opatrując go pieśnią pochwalną na cześć metafizycznego kunsztu autora. Okazuje się też, że fragment ów jest właśnie najbardziej jawnym świadectwem filozoficznej amatorszczyzny Kojeve'a - tekst "o wieczności czasie i pojęciu" - oparty na jednowymiarowej kombinatoryce kilku haseł na poziomie początkującego studenta, który przeczytał Tatarkiewicza, podany w mistycznym sosie.
Nie trzeba natomiast bazy danych angielskiego wywiadu aby dotrzeć do kolejnej zaskakującej informacji. Por. np.
:http://www.nationalobserver.net/2003_spring_109.htm
Otóż pod koniec lat 90. w le figaro wybucha skandal, okazuje się, że nasz filozof był wieloletnim agentem KGB. No ale to przynajmniej był agent z prawdziwego zdarzenia! Wyglądał tak:
http://evans-experientialism.freewebspace.com/kojeve03.htm
Wiosek jest - niestety - dosyć smutny.
Kojeve należał do tego rodzaju gości, ktorzy raczą nas głębokimi prawdami w rodzaju: "istotą czlowieka jest jego dzialanie", "walka i praca", człowiek jest pożądaniem innego pożąania", "istotą śmiertelną" itd etc. Moim skromnym zdaniem był on poniekąd Nikodemem Dyzmą, zjawiskiem dośc kuriozalnym na paryskiej scenie intelektualnej - tym właśnie, o czym pisze ABCD. Potrafił jedynie ładnie opowiadać o dialektyce pana i niewolnika, czym uwiodł młodocianych słuchaczy. Jego "filozofia" to rozwodnione popłuczyny po młodym Marksie i Heideggerze i ma się do dialektyki Hegla mniej więcej tak jak młotek do samolotu odrzutowego. Dobrym przykładem jest jego wyobrażenie na temat Kanta (tatarkiewiczowski "idealizm subiektywny").
Więc nic dziwnego, że ABCD musi oczerniać Altiego. Należy do tych zadufanych inteligentów pozbawionych wyrobienia i smaku filozoficznego, którzy - na poziomie czysto strukuralnym - nie mogą zrozumieć niczego z koncpecji Althussera, która - jak pisał Marek Siemek już w latach 70. "jest dla nich kamieniem obrazy" ponieważ "dolne granice jej zrozumiałości są zarazem gornymi granicami ich rozumienia". Projektuje więc swoją bezsilność i dyletantyzm oraz cechy swojego ulubieńca na bogu ducha winnego uczciwego teoretyka Althussera. Być może robi to celowo, bo mu już raz o tym wspomniałem i nie daje mu to spokoju.
salu, widzę, że każdego, kto lekceważy Althussera - czy w ogóle skrajną lewicę - musisz uważać za postać dziwną czy wręcz podejrzaną.
Pozwól, że wobec tego zapytam, czy to raczej interesowanie się ideologiami goszyzmu w Polsce roku 2007 nie wydaje Ci się hm,hm, hm, cokolwiek ekscentryczne?
A jeśli z tym idzie w parze demonstracyjnie lekceważenie dla wartości uznawanych przez prawie całą zbiorowość (jak choćby biografia i pozawyznaniowo rozważane zasługi Jana Pawła II)?
Sam pomyśl, o czym te syndromy mogą świadczyć.
Ty chyba nie wiesz co to jest dyktatura proletariatu, ignorantia non est argumentum.
Przyznajmy, że aby uwieść niezłych filozofów (Merleau-Ponty i - wprawdzie polityczny idiota i błazen - Sartre) oraz postacie ze wszystkich stron polityczno-kulturowego spektrum, od Bataille`a do Leo Straussa, Kojeve musiał reprezentować sobą coś więcej niż sugerujesz. No, ale jeśli myślisz, że Kant był dla Kojeve`a li tylko idealistą subiektywnym... Czytało się po łebkach! No, ale takie własnie są grupowe obyczaje.
Co innego - uprzedzam - Althusser. Jego oddziaływanie ograniczało się do skrajnie upolitycznionych agitatorów, którzy po roku 1968 zaczęli dość udatnie występować pod maskami humanistów. Gdy Althusser wypadł z łask politykierskiej mody, niewielu ma obrońców.
po pierwsze, to należą się małe brawka panu salowi, że tak nam zgrabnie rozwiązał zagadkę, niejakiego abcd. fakt, musiał zasięgnąć opinii wywiadu brytyjskiego (czy tylko?), ale zostaje mu wybaczone. dobra robota!
po drugie, w sensie "strukturalno-dyskursywnym" nie ma między mną (jako jednostkowym nośnikiem treści ideologicznych) a szeregowym moherem z odział ojca rydzyka, żadnej różnicy. ale tylko w takim sensie.
po trzecie, nigdy nie ufałem tym skąpym fragmentom kojeve'a o czasie. śmierdziało to na kilometr. czyżby smrodek przywiódł mnie wprost do źródła?
ja świetnie wiem, co to jest dyktatura proletariatu. To najwspanialszy ustrój na swiecie, ktory dotychczas może się nie w pełni udał, bo Stalin, Mao, Castro i Kim Ir Sen ociupinkę go zdeformowali.
No, ale w Polsce był już potężny strajk pielęgniarek, będzie fajny, potwornie krytyczny program w ti-wi, więc tutaj dyktatura proletariatu na pewno się uda.
Pa, kochani towarzysze, nie przeszkadzam się modlić w czerwonym Licheniu.
Pamiętajcie: "Koji" - źle, "Alti" - dobrze!
...uroniłem łezkę...abcd chyba chce opuścić ten wątek? why, pytam? czyżby kojeve stanął kością w parafilozoficzny gardle?
oczywiście wielki Althusserysta MJS po roku 1989 okazał się wielkim entuzjastą modernizacji Polski wedlug planu Balcerowicza. Takie to są wasze autorytety "radykalnej lewicy". Jak nie Orliński, to Siemek.
PS. Przesadne nadzieje, rote_fahne. Jak w swoich modlitwach z " St. Likhen Rouge" dobijecie do liczby 100, to na pewno wrócę do wątku. Powodzenia!
...ammmmeeeeennnnnn!
Niemusisz udawać większego ignoranta niż jesteś. Ale ciesze się że określiłeś się jako zwolennik kapitalizmu. Albo dyktatura proletariatu, albo burzuazji.
nadajesz pojęciu "humanizm" tak rozciągliwe znaczenie, że traci ono wszelki sesn. Stalin był "humanistą" dlatego, że... był człowiekiem? Wybacz, w takim razie wszystko jest humanizmem jako wytwór ludzki (niektórzy uważają, że nawet środowisko naturalne jest tylko społecznym konstruktem).
Akurat zgadzam się z tobą, że a) "są tylko poszczegolne osoby zebrane w klasy działające w konkretno historycznych warunkach" (z tym, że ja zbiorowości ludzkich nie ograniczam do klas, widzę tu większe bogactwo); dlatego b) abstrakcyjny humanizm biorący za punkt odniesienia wydumanego Człowieka przez duże C jest fałszem. Dlatego ja wyznaję humanizm konkretny - dla mnie punktem odniesienia są konkretni ludzi w ich społecznym kontekście (prosta weryfikacja: czy poprawia się życie większości ludzi w konkretnym kraju w dłuższym okresie czasu). Natomiast sprzeciwiam się wszelkim abstrakcyjnym fantasmagoriom bo prowadzą do dyktatur typu jakobińskiego czy stalinowskiego.
I jeszcze jedno: niesłusznie utożsamiasz marksizm z leninizmem - awangardowa rola partii, centralizm demokratyczny, "dosłowne" rozumienie dyktatury proletariatu to już są Leninowskie naleciałości, które nie każdy marksista musi uznawać. Przypomnę, że przed I wojną ortodoksyjnych marksistów jak Kautsky Lenin był niejako "rewizjonistą z lewa".
PS. Późniejsi Czerwoni Khmerze studiowali we Francji w latach 50. - w 60. byli już w kambodżańskiej dżungli.
jak jesteś, to się wetnę.
Ale teksty prochińskich komunistów z Francji chyba do Czerwonych Khmerów docierały?
Czy wiadomo coś pewnego o filozoficznym wykształceniu Khmer Rouge? Mnie udało się wyszperać tylko rozprawę doktorską Khieu Samphana z marksistowskiej ekonomii politycznej o (śmiechu warte) centrum i peryferiach.
Szczerze mówiąc, bardzo bym się cieszył, gdyby można było udowodnić, że okrom (!) "Pour Marx" przy partyzanckich ogniskach Khmer Rouge czytywano wieszczenie Foucaulta o szpitalu jako więzieniu zmajstrowanym przez totalitarną modernite. To mogłoby wiele wyjasnić z ich polityki zdrowotnej.
Wreszcie, wiem na pewno, że za późnego Mao - a może juz Hua - w Chinach tak odczytano Althussera: zgniły Zachód się nas czepia o prawa człowieka, a tu, voila, wielki zachodni marksista udowodnił, że dla porządnego rewolucjonisty "L`homme est merde", że się tak kulawo wyrażę.
doktorze abcd, jest pan przypadkiem klinicznym. trudno. niech się moderatorzy z panem użerają. taki lewicowy krzyż pański...
proponuję zbadać myśl althussera i foucaulta pod kątem ich związku z atakami z 11 września. prawdopodobnie, jako jedyny człowiek na ziemi jest pan w stanie tego dokonać.
O związkach myśli Foucaulta z 11 września nie wiem.
Wiem natomiast, ze wychwalał on rewolucję Chomeiniego, wieszcząc iż była ona realizacją Russowskiej la volonte generale. Absurd. W Iranie istniala silna, glównie lewicowa opozycja wobec Chomeiniemu, ktora została wymordowana.
Foucalt popierał też przymus noszenia czadorów, twierdząc iż powinien obyć stosowany również wobec mieszkanek Iranu, które wybrały sobie europejski styl życia.
Co o tym sądzisz?
do usług rote fahne
"Your secret service"
A wracając do naszego Chevalier de Balibari, czytałeś te jego książke o Marksie? Jakie wrażenia?
P.S. do Angka Leu - to była literowka z tymi latami 60. oczywiście chodziło o 50. By the way - moze winieneś wzbogacić swoje badania na temat genezy ideologii neokonserwtywnej o wątek kojeviańsko-straussowski?
"abstrakcyjny humanizm biorący za punkt odniesienia wydumanego Człowieka przez duże C jest fałszem. Dlatego ja wyznaję humanizm konkretny - dla mnie punktem odniesienia są konkretni ludzi w ich społecznym kontekście (prosta weryfikacja: czy poprawia się życie większości ludzi w konkretnym kraju w dłuższym okresie czasu)"
Pełna zgoda. Ja z kolei na swój użytek nazywam to RIS (Realnym Interesem Społecznym). Lewica powinna kierować się właśnie tą wartością, a nie bezmyślnym "popieraniem tego, co w danej chwili robi i czego chce wielu ludzi" - prowadzi to do popierania proprywatyzacyjnych protestów pielęgniarek, autostrad i obwodnic w poprzek parków narodowych czy obrony hipermarketowego handlu w niedzielę (wszystko autentyki, także z tego forum!).
PS retro- a w sumie to i introspektywny: przypomniałem sobie moją pierwszą szefową, dyrkę szkoły, w której praktykowałem pod koniec studiów i zapaloną Wałęsówę i jej spicz z jakiegoś przedświątecznego apelu: z okazji Świąt życzę nauczycielom, pracownikom i uczniom naszej szkoły, by mogli sobie w ten dzień powiedzieć: "jestem Człowiekiem...hmm..,o, Wolnym przed duże C". Długo później dowiedziałem się, że 5 i 10 lat wcześniej wrzucała co miesiąc kawałki o "patriotycznej jedności narodu przeciw samobójczej ekstremie" i tylko zamiłowanie do patosu jej pozostało po tych meandrach kariery i deklarowanych wiar.
kult Człowieka demaskował już Szpot w proroczym Towarzyszu Szmaciaku.
Niestety, Szpot nie doczekał mody w Polsce na wieszczów, że czlowiek "pogrzebał Boga pod ciężarem swojego dyskursu", a potem sam zaniknął w dyskursie.
Kult Człowieka przeżyliśmy. Kultu Dyskursu chyba nie damy rady.
właśnie zacząłem czytać tą książkę balibara o marksie (jestem gdzieś za wątkami dot. "ideologii niemieckiej", czyli w około 1/2). powiem szczerze, że kupę wątków jest niemal identycznych, co w "trwodze mas" - ale, chyba właśnie tak miało być; o ile wiem, niektóre eseje z tej drugiej pozycji pisane były jako komentarze i uzupełnienia do książeczki o marksie. le monde wybrał sobie dobrą książkę na otwarcie serii. oczywiście robocza teza balibara jest jak najbardziej do rzeczy: "nie istnieje filozofia marksa"...reszta jest tylko - czy też aż - tego rozwinięciem - w dobrym althusseriańskim stylu, warto dodać. :) (abcd, weż w tym momencie głęboki oddech, napij się czegoś, przespaceruj po pokoju, ochłoń).
ps. apropos balibara, to czytałeś tą jego książeczkę napisaną razem z wallersteinem?
Ty tak pięknie piszesz o swoich świętych książeczkach, że aż się wzruszyłem.
Odwołuję wszystkie profanacje.
Ze tak powiem po swojemu:
Zacznijcie wargi nasze chwalić filozofię Marksa swiętą,
Zacznijcie opowiadać cześć jej niepojętą.
szczerze to kawalera de Balibari nie czytałem ani o masie ani z Wallersteinem. A masz jakieś linki?
Jeśli chodzi o książeczkę o Marksie, to słyszałem,że to taki element serii monografii we Francji, typu naszych "Myśli i ludzi". Jest to oczywoście o półkę niżej niż Alti, ale jak dla mnie bardzo dobre choćby dydaktycznie (te dygresje), zarazem historyczne i problemowe. Interesujące jest zwłaszcza to, że potraktował nader poważnie wątek "różnicy umysłowej" w nawiązaniu do Gramsciego, co jest dośc świeże i jak dotąd chyba nie doceniane filozoficznie u Marksa. No i te rozważania na temat próby marksowskiej stworzenia nowego modelu racjonalości. W ogóle dobrze rokuje ta książka jeśli chodzi o sensowne przedstwienie spektrum zagadnień marksowskich, i widać, że stare wykładnie wreszcie tracą wpływy.
nie, nie mam żadnych linków. książkę balibara napisaną wspólnie z wallersteinem będę miał jakoś na dniach, ale w wersji papierowej - więc jak coś to musiałbyś się jakoś ze mną skontaktować...(jako agent wywiadu, zapewne nie miałbyś z tym większych problemów) no, i życzyłbym sobie, żeby w serii "myśli i ludzie" ukazywały się takie pozycje! póki, co, to chyba niemożliwe...
chorągiewko, a jakbyś ty był redaktorem serii Myśli i ludzie, to mogłaby się tam ukazać pozycja o de Maistrze lub Chamberlainie?
abcd, plizzz, wiem, że masz jeden cel, wykończyć psychicznie forumowiczów lewica.pl, ale błagam, i jako rzecznik miłości bożej zlituj się i nie zadawaj tak głupich pytań.
albo bądź chociaż konsekwentny.
dlaczego nie zapytasz np. czy gdybym był ministrem zdrowia to zrobiłbym wszystko by aborcja był legalna. albo, czy gdybym był premierem to wycofałbym wojska z iraku, albo gdybym był ojcem rydzykiem, to czy bym rozdał majątek biednym i sam samiuśki, o lasce i z przepaską na biodrach, poszedł w lud głosić słowo boże?
hm?
Twoja odpowiedź jest na tyle inteligentna, że jej nie rozumiem.
Krótka piłka:
Czy, gdybyś był redaktorem serii Myśli i ludzie, mogłyby sie tam ukazywać - okrom (sic!) książek francuskich postmaoistów o Marksie także samo (!) książki współczesnych autorów konserwatywnych np. o Józefie de Maistre lub Houstonie Stewarcie Chamberlainie (myślicielach kontrowersyjnych, ale potwornie ciekawych)?
ABCD, ktoś kogo znała moja rodzina został zamęczony przez tego Pinocheta, więc daruj sobie takie komentarze. A Mao to chyba mógłby się uczyć nowych rodzajów tortur od tego generalisimusa Pinocheta, bo pomysłowy to on był z pewnością. Poza tym mówienie o 3 tys ofiar jest zabawne, to tak jakby ktos powiedział, że w czasie rewolucji kulturalnej w Chinach zginęło 19 osób (po obu stronach jak to zawsze dodają fani pana Pinocheta)
ja nie lekceważę ofiar Pinocheta, tylko twierdzę, że nie za bardzo powinni o nich mówić zwolennicy skrajnej lewicy, w których panteonie znajdują się postacie nie mniej zbrodnicze.
Kiedy Mao popełniał zbrodnie kosztujące życie kilkudziesięciu milionów ludzi, skrajnie lewicowi intelektualiści francuscy wychwalali społeczeństwo bezklasowe, które jego rewolucja kulturalna miała rzekomo stworzyć w Chinach. Twierdzili, że Czerwona Książeczka Mao jest intelektualnie tak "subtelna", że należy ją studiować w oryginale.
Należeli do nich często wzmiankowani w tym wątku Althusser i Balibar. Otóż, jak widzisz, zdaniem niektórych dyskutantów, wychwalanie ludobójcy Mao, a wcześniej Stalina, bynajmniej tych postaci nie kompromituje. Przeciwnie, powinni oni być studiowani i komentowani.
Otóż wśród intelektualnych zwolenników Pinocheta, Franco czy Mussoliniego można by znaleźć pewnie ze 100 osob mądrzejszych i lepiej piszących niż Balibar i Althusser.
Wobec tego, jedno z dwojga: albo potępiamy wszystkich bandytów (a więc tak Pinocheta, jak Pol Pota, tak Mussoliniego i Hitlera, jak Mao), a razem z nimi za skompromitowanych uznajemy intelektualnych klaunów, którzy ich wychwalali, albo skazujemy się na zakłamanie. Nic gorszego niż moralność selektywna i jednokierunkowa.
Lepiej się nie kontaktujmy. To mogłoby doprowadzić na twój trop przedstawicieli handlowych konkurencyjnej firmy, jeśli wiesz co mam na myśli ;). Poza tym już sam się skontaktowałem z panem de Balibari, który - choć winienem tego nie zdradzać - jest moim przełożonym. Chevalier de Balibari przekazuje Ci też wiadomość, której znaczenia nie jestem w stanie do końca rozszyfrować. Twierdzi, że powinieneś się strzec niejakiego kapitana Potzdorfa. Dowodem na to ma być sposób, w jaki Potzdorf zwerbował Raymona Barry'ego. Było tak:
Jego rozmówca zdawał się wierzyć w to wszystko. Naprawdę jednak wciągał Barry'ego w misterną sieć pytań i pochlebstw.
- Prawie nic nie wiem o Anglii poza tym, że jesteście odważnym narodem i że to wielkie szczęście mieć was za sojuszników. Poruczniku Fakenham, wypijmy za przyjaźń dwóch wielkich narodów.
- Za nasze wielkie narody.
- Zazdroszczę panu jutrzejszego wyjazdu do Bremy. Znam tam uroczą kobietę. Zawiezie jej pan list?
- Oczywiście.
- Przy okazji, komu pan wiezie meldunek?
- Generałowi Williamsonowi.
- Generałowi Williamsonowi? Generałowi Percivalowi Williamsonowi?
- We własnej osobie.
- Sergeant! Dieser Mann ist unter Arrest!....
A potem było już coraz gorzej.
To tyle.
King George and England forever!
nie, no co ty. gdybym był odpowiedzialny za serię "Mil", nawet marks nie miałby prawa wyjść. tylko stalin! nikt więcej! stalin, no i może kim ir sen - to by się jeszcze zobaczyła. acha, oczywiście pol pot - koniecznie w złotej oprawie.
czy w końcu moja odpowiedź satysfakcjonuje pana dr ABCD?
że jesteś zwolennikiem tego nurtu w radykalnej lewicy XX wieku, który krytykował Józefa za zbyt późną kolektywizację, długotrwałą pobłażliwość wobec flirtującej z burżuazyjnym liberalizmem kliki Bucharina i Rykowa, ukłony wobec obskuranckiej cerkwi i prymitywnego szowinizmu, niewykorzystanie szansy na dobicie krwawego starca Li Syn Mana w Korei...
A tu Stalin!? Te kompromisowe, centrystyczne, termidoriańskie i skłaniające się do młodomarksowskiego, jeśli nie neokantowskiego humanizmu ciepłe kluchy?
Jestem rozczarowany un peu. A nawet tres.
oczywiście wszystko rozumiem. znając dzielnego de balibari to aż nazbyt jasne!
moja sugestia, co do nawiązania kontaktu była, rzecz jasna, jedynie prostym zabiegiem mającym na celu sprawdzenie, czy aby na pewno jesteś tym kim jesteś... okazałeś zimną krew. to dobrze. wywiad brytyjski popełnia błędy. twoje (i moje) szczęście, że nasze narody - choć nie będzie to trwało wiecznie - od dłuższego czasu są w stanie pokoju, i choć nic nie wskazuje, iż miałoby się to zmienić, informatorzy nadal są czujni. niektórzy pracują na "dwie strony". póki, co, zostaje im wybaczone. na razie.
lady lyndon to piękna kobieta!
potępiajmy wszystkich bandytów, bo zasługują na to. Lewicowi też mimo, że ja się uważam za lewicowca.
I majętna!
Oświecił mnie piorun!
Zastanów się, co Ci przypomina, co Ci przypomina widok znajomy ten?
Marksizm jest antyhistoryzmem...
Marksizm jest antyempiryzmem...
Ktoś wcześniej wieszcczył podobnie skonstruowanymi zdaniami?
Historia jest (w ostatniej instancji) historią filozofii...
A choćby i:
Pojęcie jest Czasem...
Przyłapali go!
Louis nawet pod względem formalnym plagiatuje konstrukcje Aleksandra.
Z tym, że u Aleksandra maniera ta jest zabawnym udawaniem, znajdującego się w quasi-mistycznym transie, rosyjskiego proroka.
Natomiast u Louisa ta splagiatowana konstrukcja zamienia się w seminaryjne ględzenie.
Jeśli natomiast idzie o meritum, to poglądy Louisa można zinterpretować jako mechaniczne powtarzanie "wózek" tam, gdzie Aleksander powiedział "Józek".
A.mówi: Marks był intelektualistą popularyzującym Hegla, L. na złość powiada: Marks, budując "naukę", odciął się od Hegla, A. twierdzi, że historia jest ludzkim działaniem, a co, przedrzeźniając, zagada LouiS? Działanie jest wtórne wobec istotnych struktur historii.
To małpie odwracanie tez Alexandre`a służy zamaskowaniu, że się go plagiatowało.
Wreszcie, twa nienawiść wobec Alexandre`a ma chyba dość oczywite podłoże psychologiczne. Zakochałeś się w bladej kopii, a teraz, żeby do tego się nie przyznać, usiłujesz zohydzić oryginał.
No, ale jak już wydziobujesz sieciowe informacje o Aleksandrze, to znaczy, że jest poprawa.
Rzuć kopię, która tylko "się wydaje" na rzecz oryginałuy, który "naprawdę jest".
że dwoch gości walnęło po jabolu, poszło do kościoła i opluło znajdujących się tam "moherów".
Czy towarzysz Agamben uznałby to za w porzo profanację?
pięknej profanacji:
nauczyciel, czyli świecki kapłan autorytarnej, represyjnej, hegemonicznej, patriarchalnej i heteronormatywnej wiedzy w koszu na śmieci, założonym na głowę.
Profanujmy, bo kto wie, czy świat przetrwa jeszcze trzy tygodnie!