czy któremukolwiek "kozłowi ofiarnemu" prawicowego populizmu spadły różki z głowy?
(przepraszam za brzydkie słowo) o kozłach ofiarnych jest ewidentnie absurdalny.
Jeśli lekarze starają się o podwyżki kosztem ogółu, to dlaczego nie mają podlegać krytyce, a nawet - w granicach prawa - represjom?
Jeśli niektóre środowiska (medialne czy eksperckie) są silnie zdemoralizowane, do czego przyczynia się obecność w nich ludzi zeszmaconych przez dawną - i często zarazem obecną - tajną policję, to czemu tego problemu nie rozwiązać?
Czechy i Niemcy to zrobiły. Nikt ich z tego powodu nie oskarżał o "prawicowy populizm".
poluje rzekomo prezydent-profesor, broni ich eksprezydent, który jest nieukiem i fanem disco polo.
Czy to nie śmiechu warte?
PS. Czy Max Weber był prawicowym populistą? Bo w jego słownictwie znajduję termin "der Fachidiot", ktory w przekładzie na polski znaczy: wykształciuch.
jest to, że tzw. tradycyjny elektorat lewicy (pracownicy najemni, emeryci) został przejęty przez PiS i neoendeków (w mniejszym stopniu). Wielka w tym "zasługa" Leszka Millera i jego partii. Wielu ludziom lewica nie kojarzy się z normalną lewicą tylko z przekrętami SLD.
Majmurek rzecze: "Dziś w prawicowych dyskursach słowo "agent", "gej" pełni taką rolę jak słowo "Żyd" w przedwojennych dyskursach antysemickich.". No cóż, ja dodam, że w języku współczesnej lewicy słowo "faszysta", "homofob" czy "Ciemnogród" pełni taką rolę, jak słowo "Żyd" w dyskursach antysemickich.
też jakoś specjalnie uczony nie jest. Znam poważniejszych i mądrzejszych profesorów od dr.Kaczyńskiego.
oczywiście.
Ale Kaczyński przynajmniej wie, co to był np. Legion Pułaski.
A Disco Olo by powiedział, jakby go zapytać, że taki zespół disco-polo chyba nie występował w jego kampanii.
Liderzy PiS nie stanowią jakiejś nadzwyczajnej elity. Ale jeśli ich przeciwnicy jojczą: ratunku, męczą nas, bośmy elita, to już naprawdę jest żałosne.
Skoro częśc lewicy uważa nazywanie po imieniu kapusiami dawnych współpracowników UB, niemal za faszyzm, to aż mnie korci aby pójść teraz do ABW i za kasę sprzedawać informację o różnych antykaczych "postępowcach". Jak już bym co nieco powiedział i sprawił, że służby założą im teczki, a ta robota mi się znudzi, to się ujawnię i niech mi ktoś coś złego powie to już będzie można go oskarżyć o "prawoicowy dyskurs" czy porównać do antysemitów.
to dzieci pierwszej fazy wdrażania kapitalistycznego barbarzyństwa to fakt niepodważalny. Pozycję ich wzmocniła do potęgi antylewicowa (choć podszywająca się pod lewicę) koalicja $LD-UP z lat 2001-2005.
Najzabawniejsze jest to że ta nawet pseudolewica nie wyciągnęła wniosków z przeszłości i tzw "stare twarze" odpowiadające z krach lewicy w tym kraju, można by rzec wracają do gry (chodzi tu oczywiście o m.in. Leszka M. czy Aleksandra K.)
Dziś mentor (albo odświeżona twarz) LiD-u czyli właśnie A. Kwaśniewski już nie bawi się w pozory. Nie używa wobec własnego obozu politycznego słowa "lewica", tylko centrolewica i jak sam twierdzi na mapie politycznej w Polsce według niego powinny istnieć dwa silne obozy prawicowe i jeden tylko (albo aż) centrolewicowy.
Kwaśniewski wykazuje w ten sposób tylko znów swoje ogromne przejęcie dolą prawicy w kraju i nie podważa jej roli.
Znów też wspomina iż będąc przywódcą rady programowej LiD-u będzie chciał aby LiD szedł drogą kompromisu. "Droga kompromisu" ta wydaje się dość dobrze znana czyli. klepanie kapitalistów, wyższych hierarchów kościelnych po ramieniu i rozmaite prezenty dla prawicy które zwykł Kwaśniewski sankcjonować poprzez konstytucję (np. zrównanie komunizmu z faszyzmem (sic!))
Nie lubiąc specjalnie redaktora Rolickiego muszę się z nim zgodzić że "nowy wódz" $LD czyli Olejniczak wygląda teraz przy Kwaśniewskim jak taki mebel który jest tylko dodatkowym elementem budowy LiD-u.
Szybko, szybko. Panowie! Podajcie na kogo głosować? Tylko, żeby nie stracić głosu i nie na PiS (nie znam i nie chce mi się czytać o Maxie Weberze). Zostaje LiD albo ryby. Ryby, to też strata głosu. Ratujcie mój głos.
najlepiej w tej kolejności:
1. nie iść
2. skreślić wszystkich
3. nie zakreślić nikogo
4. jak już głosuje, to nie na Disco Olo, Kaczora Donalda oraz LiS-a
"tylko nie na LiS-a".
Można jakieś argumenty? Poza tym,że Michnik i Springer uważają ich za nacjonalistów i populistów, pierwszy w dodatku za "wrogów demokracji" a drugi za "przestępców" - może na Ciebie takie "awtoryteta" działają, na mnie NIE.
Jest tam trochę sensownych i antyliberalnych osób: z Samoobrony Moric, Szymańczak albo zwłaszcza Piskorski, w LPR-ze powinni nadal być Pęk i Dobrosz.
kancelarii Wałęsy, Unii Wolności, AWS, Platformie, LiD też byli lub sa pojedynczy ludzie sensowni.
I co z tego wynika?
LiS to jedyny odłam polskiego establishmentu politycznego, który głosował przeciw wysyłaniu polskich wojsk do Iraku i bodaj jedyny, który otwarcie namawiał do referendum w sprawie Tarczy. W kwestiach gospodarczych "Samoobrona" od dawna zwalczała neoliberalizm, w LPR Roman i jego otoczenie to "liberałowie narodowi" co prawda, ale nurty solidarystyczne są tam IMHO silniejsze niż w PiS-ie (gdzie funkcjonują tylko pojedyncze pozytywne okazy w rodzaju Romaszewskiego).
Szymanczyk Lech ZDRAJCA Zdradzil Ruch Ludzi Pracy Uciekl do Ciechanowa startowac Tam go jeszcze nie znali
Ilu parlamentarzystów czy liderów wymienionych przez Ciebie miało/ma w ostatnich kilkunastu latach porównywalny dorobek w walce z neoliberalizmem jak wymienieni przeze mnie?
Masz oto wspaniałego sojusznika do anty-LiS-owskiej krucjaty - ARZ-a.
"Antyliberalny" Moric zasłużył się głównie jako twórca PZPR-owskiej przybudówki związkowej, organizowanej odgórnie jako kontra wobec Solidarności. Jego "antyliberalizm" to tępawa nostalgia za PRL-em, w którym takim jak on "związkowcom" żyło się dobrze.
analiza. Przeklenstwem lewicy (lewicy?) była/jest współpraca z balcerowiczowską partią: UD/UW/PD. Tak więc głosujac na LiD głosujesz na eks-komune i liberałów z b.UW.
nie w tym rzecz żeby nie rozliczyć tych, którzy donosili- rzecz w tym żeby nie robić tego "zbiorowo", po rasistowsku: zdefiniować pewną klasę społeczną (byli agenci, kiedyś- Żydzi), przypisać jej zbiorowo pewne cechy (działają przeciwko państwu, przeciwko narodowi, etc) i na tej podstawie całą grupę szykanować na różne sposoby. Co innego indywidualna odpowiedzialność, adekwatna do tego co dana jednostka konkretnie zrobiła- dlatego Cisz nie bądź taki pewien, indywidualnie i Ciebie rozliczymy :)
ja akurat nie jestem zwolennikiem lewicy "klasowej". Sam Marks zresztą też nie należał do klasy robotniczej... Nie uważam w związku z tym żeby lewica opierała się tylko na wyborcach "klasowych", tych pokrzywdzonych. A co z ludźmi z innych klas, którzy w imię wrażliwości społecznej czy sprawiedliwości społecznej chcą poprawy bytu grup pokrzywdzonych, więc wolą lewicę niż prawicę? Lewica musi zerwać z bycia formacją klasową (na marginesie to SLD jest też klasowa tylko że reprezentuje klasę zadowolonych), a raczej partię konsensusu społecznego (czym nie jest pseudo-konsensus neoliberalny) pod hasłem choćby sprawiedliwości społecznej i wolności światopoglądowej.
W środowiskach około/post-OPZZ-owskich i okolicach takich ludzi jest niestety sporo. Nie wszystko w życiorysie Morica mi się podoba (np. udział w Okrągłym Stole, c różni go od Szymańczyka wywodzącego się z RLP), ale moim zdaniem lepiej, żeby byli w So, niż by mieli podpierać Millera, a teraz także Frasyniuka.
W ujawnianiu i przecinaniu czyichś tajnych powiązań nie ma niczego "rasistowskiego". Pochodzenia rasowego człowiek nie wybiera i nie określa ono ocen moralnych takiej osoby - bycie konfidentem było dobrowolnym wyborem (poza może torturami za stalinizmu czasami) i samo ujawnienie tego faktu to żaden rasizm.
nikt nie mówi o zbiorowej odpowiedzialności.
Chodzi o ujawnienie faktów z archiwów dawnej SB. Potem te fakty byłyby w sposob demokratyczny oceniane. Ja, na przykład, myślę, że współpraca z wywiadem PRL mogła być i czesto była malo szkodliwa społecznie. Co innego - tajna policja "wewnętrzna". Na pewno wielu pracodawców myśli tak samo, a więc zatrudnionym u nich byłym informatorom wywiadu PRL włos by z głowy nie spadł.
Mało tego. Zauważ, że obecnie nie może ukonstytuować się grupa, która chciałaby eksagentom SB przyznać np. wysokie nagrody. Bo też nie wiadomo, z nielicznymi wyjątkami, komu te nagrody należałoby wręczać.
Ujawnić udokumentowane fakty, a potem niech każdy je ocenia, jak chce.
"Ja, na przykład, myślę, że współpraca z wywiadem PRL mogła być i czesto była malo szkodliwa społecznie. Co innego - tajna policja "wewnętrzna".
W PRL nie było "tajnej policji wewnętrznej", tylko jeden resort - MSW z Departamentami: I - wywiadem, II - kontrwywiadem, III - światem naukowym, "dywersją polityczną" i ogólnie "nadbudową", IV - kościelnym "itd.". Oczywiście wywiad (zwł. wydział bodajże IX Departamentu I, nie mówiąc już o kontrwywiadzie, bardzo często zajmował się sprawami politycznymi i inwigilacją opozycji.
Co do innych Twoich uwag lustracyjnych w tym wątku - generalnie zgoda.
Chociaż artykuł Majmurka robi wrażenie retorycznej papki, która wywołuje odruch wymiotny
ze względu na zbyt częste podawanie to jednak trzeba przyznać autorowi rację,
że bez solidnego rozliczenia się z błędów III RP nie ma o czym gadać. Lewica nominalna musiałaby zaśpiewać i zatańczyć tylko nie wiemy czy w wyniku tego nie musiałaby zadyndać.
Odpowiedź brzmi: cokolwiek uczynisz będziesz żałował.
Dlatego sądzę, że lewica nominalna będzie bronić Częstochowy III RP wszelkimi możliwymi środkami.
Rodzi to dla ludzi o poglądach lewicowych następny dylemat: iść albo nie iść, głosować
na PIS albo na lewicę peryferyjną.
Dla lewicy pozaparlamentarnej dylematem będzie rozstrzygnięcie czy nie zrezygnować ze słowa lewica w nazwie partii wobec odium jakie budzi to określenie u wyborców.
Twoja wersja lustracji jest bliższa mojej akceptacji, ale wiesz pewnie doskonale że prawicy nie o to chodzi, nie chodzi im o sprawiedliwe czyli indywidualne rozliczenie win. Zauważ że do tej pory obowiązywała lustracja polegająca tylko na stwierdzeniu "był" albo "nie był" współpracownikiem SB, bez wchodzenia w szczegóły współpracy a to jest kwestia zasadnicza, choćby okoliczności tej współpracy, pobudki, itp... Taka ocena jest bardzo skomplikowana i niemożliwa chyba do wykonania przez przeciętnego obywatela, nie mającego np. wiedzy i doświadczenia które mają choćby sędziowie sądów karnych. Prawicy więc chodzi tylko o wrzucenie wszystkich "agentów" do jednego worka, niczym kiedyś Żydów, po to choćby żeby zrzucić na nich winy za to, czego prawica naprawić nie może (np. Romaszewski powiedział kiedyś, że bezrobocie w Polsce jest wyższe niż w Czechach, bo tam szybciej przeprowadzono lustrację...). Na marginesie to tezę o tym że lustracja jest formą rasizmu przedstawiłem w swoim tekście w "Przeglądzie socjalistycznym" :)
trochę niezdarny, widać że pisany w pośpiechu (autor pokazywał się już ze zdecydowanie lepszej strony), ale ogólnie słuszny i bardzo potrzebny. Myślę, że powinien zainicjować debatę: co zamiast "demokracji" (nie bez kozery pisanej w cudzysłowie)?
akurat lustracja w wersji obowiązującej w polskim prawie w latach 1998-2006 aż za bardzo uwzględniała wszystko, co mogło wybronić podejrzewanych o współpracę - do tego stopnia, że nawet ludzie, którzy się przyznawali do współpracy zostawali oczyszczani z zarzutu współpracy, gdyż ich donosy miały niską wartość i w niewielkim stopniu szkodziły. To oczywisty nonsens - agent będący autorem kiepskich donosów to słaby agent, a nie człowiek niesplamiony żadną współpracą.
Nie widzę sensu, dla którego specjalne sądy lustracyjne miałyby zajmować się czyjąś ewentualną współpracą w kontekście karnym. Co by nie mówić, ci ludzie wobec tamtego prawa nie popełniali przestępstw - popełniali natomiast olbrzymie świństwa moralne (w PRL) i szkody polityczne (w taki sposób byli agenci szkodzili interesom społecznym także po 1989 r.).
Logicznie rzecz biorąc, rozwiązaniem problemu byłaby publikacja archiwalnych dokumentów byłych służb do użytku powszechnego oraz otwarta dyskusja historyków i ich publikacji zawartość tych archiwów analizujących. Takie jest sedno propozycji m.in. Andrzeja Gwiazdy. W tym kierunku szła też ustawa lustracyjna w wersji sprzed Kaczkowej nowelizacji. Ta ostatnia miała uchronić ustawę przed utrąceniem przez Trybunał Konstytucyjny. Ponieważ PiS-owcy są mistrzami w jednoczesnym niszczeniu praktycznym oraz ośmieszaniu propagandowym własnych wartościowych i słusznych postulatów, spełnił się bon mot Czernomyrdina: "chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle".
Trybunał spowodował unieważnienie wersji prezydenckiej i na dobitkę przyblokowanie lustracji w ogóle. Wariant ten zawierał pomysły zupełnie zbędne (szopka oświadczeń lustracyjnych) oraz takie, które mogły pomóc w znajdowaniu uzasadnień dla argumentacji podobnej do Twojej ("karanie ludzi za przeszłość" itd.). Gwoli ścisłości - w wersji kaczkowej karalna byłaby nie agenturalność, tylko nieprawda w oświadczeniu lustracyjnym.
Tym niemniej, osobiście uważam, że dla higieny politycznej wystarczyłaby jawność archiwów i szeroki front badań historycznych nad aktami oraz prawo każdego obywatela do własnych ocen, bez żadnych odgórnych sankcji karnych. Sądy nie powinny ustalać prawdy historycznej, tak samo jak wyrokować o wynikach eksperymentów fizyki czy oceniać walory dzieł sztuki.
Innymi słowy, z aktami UB i SB powinno być tak, jak z każdym innym faktem historycznym i jego dokumentacją - jak najszerszy dostęp do faktografii u ustaleń naukowców, a wnioski niech wyciąga każdy sam i broni ich w dyskusji (choćby w procesach CYWILNYCH, na ogólnie przyjętych zasadach k.c. i k.p.c. oraz na własną odpowiedzialność stron).
Bieda w tym, że prawie NIKOMU z politycznego establishmentu, z mainstreamem PiS włącznie, chyba na tym nie zależy i w efekcie po strąceniu lustracji prezydenckiej - nie ma żadnej :-(
Romaszewski to jedna z najsensowniejszych osób występujących w barwach PiS. Nie zawsze się z nim zgadzam, ale w tym przypadku rozumiem, że chodziło mu o to, że clearing byłych konfidentów wyhamował procesy uwłaszczania się przez b. husakowską nomenklaturę - w tym sensie przełożenie lustracji na stan gospodarki u naszych południowych sąsiadów jest faktem.
PS. Powtórzę się, ale trudno: przecież nawet najbardziej represyjne dla ogółu ex-agentów (za sam fakt ich agenturalności - czyli sytuacja zupełnie nierzeczywista) ustawy byłyby dyskryminacją czy nietolerancją - ale NIE RASIZMEM. Przynależności rasowej się nie wybiera, człowiek się z nią rodzi - z agenturalnością tak nie jest. To smutne, że nawet w prasowej (choć poza lewicą.pl chyba nie słyszałem o tym piśmie) publicystyce nie szanuje się "odpowiedniego dania rzeczy słowa".
nie chodzi o to że lustracja to rasizm, tylko że mechanizm lustracji i cele są niemal identyczne jak w rasiźmie. Chodzi o mechanizm zbiorowej odpowiedzialności, przypisania negatywnych cech całej zbiorowości a przecież każdy człowiek, każdy agent, każdy Żyd, jest inny...
Michale dodam jeszcze bo potraktowalem go [Lecha Szymanczyka]bardzo delikatnie Lech Szymanczyk[przydupas Millera ]byly przewodniczacy OPZZ Region Mazowsze odpowiedzialny jest za rozbicje malych zakladowych org zwiazkowych mieszkaniec Grodziska Maz uciekl aż do Ciechanowa na moje wlosci tu sie zamelinowal grajac obronce ludu pracujacego miast i wsi
a prawicowcy?
Czy oni nie są ludźmi, z ktorych każdy jest trochę inny? I czy, wobec tego, nie należy zrezygnować ze stosowania wobec nich zasady odpowiedzialności zbiorowej?
Tymczasem tekst red. Majmurka jest - na tle wiele wystąpień postaci podobnie myślących jeszcze stosunkowo umiarkowanym - aktem inkwizytorskiego oskarżenia, opartym na założeniu, że wszystko, co czyni polska prawica, jest podłe i grzeszne.
Michale, być może masz rację proponując jawność dokumentów w sprawie agentury, przynajmniej tej której jawność jest zgodna ze zdrowym rozsądkiem i mam nadzieję prawem.
Lustracja jest jedną z dziedzin co do której jest wiele wątpliwości, ja mam je ciągle i nie potrafię wygłosić wyroku w tej sprawie.
Jawność w wykonaniu Wildsteina nie podoba mi się. Obawiam się, że wszelka jawność może się okazać w praktyce jawnością a`la Wildstein. Jak to ktoś tu słusznie zauważył ludzie są różni i agenci są różni, a każda sprawa jest inna i bywa skomplikowana.
Jako przykład można podać sprawę abp. Wielgusa
Bez dotarcia do intencji byłego współpracownika nie jesteśmy w stanie ocenić czynu pod względem moralnym. Powinniśmy także mieć możliwość zbadania szkodliwości. Dzisiaj zwolennicy lustracji twierdzą hurtem, że przyczyną było karierowiczostwo, a działalność była bardzo szkodliwa. Niby proste,
tylko dlaczego nie wolno dążyć do kariery gdy nie widzi się jej przeciwskazań.
Te ostatnie nie były przecież jasne, tych którzy postanowili obalić system nie było znów tak wielu, zresztą system podlegał także ewolucji stąd nadzieja na pozytywne przemiany.
Rzecz jest skomplikowana i nie wiem czy lustracja i zamęt wokół niej przyniesie więcej szkód czy pożytku.
Interesującym fenomenem jest tutaj, że właśnie ten jeden grzech współpracy z organami bezpieczeństwa PRL ma być tym grzechem istotnym. Ludzie szkodzili ludziom przecież także bez współpracy z SB. Czy wynika z tego, że współpraca ze służbami bezpieczeństwa dzisiaj jest także naganna lub będzie nią kiedyś ?
Jeśli chodzi o tzw. uwłaszczenie się agentury to przecież można do tego dojść poza lustracją ?
Dlaczego nic się w tym kierunku nie robi ?
W tej kwestii jest chyba więcej pytań niż odpowiedzi.
Między nami mówiąc, tak.
Zaletą lustracji agentów SB mogłoby być i to, że odstraszyłaby ona od współpracy z ABW-ehrą czy innymi służbami specjalnymi obecnego państwa.
Ujawnienie informatorów ABW-ehry jest teraz nierealne, lecz byłoby słuszne.
a czy lustracja dotyczy cech z ktorymi czlowiek sie urodzil i nic na to nie poradzi, czy moze spraw, z aktorymi stoja ludzkie swiadome wybory? Do SB sila nie ciagneli.
Rownie dobrze mozesz prostestowac przeciwko "rasistowskiemu pietnowaniu zlodziei"
Nie chodzi tutaj o etatowych pracowników SB tylko o tzw. zwerbowanych, co do których może to nie była siła, ale jednak nacisk co na jedno wychodzi. Więc i z tymi świadomymi wyborami to też niezupełnie tak. Przypadki pukania do drzwi SB, przepraszam czy nie potrzebujecie TW, były raczej rzadkością.
W lustracji upragnionej i ukształtowanej przez prawicę chodzi o napiętnowanie pewnej grupy ludzi piętnem współpracownika SB nie wdając się w szczegóły.
Ze złodziejami to jest dobry przykład dla akurat odwrotnej argumentacji.
Po pierwsze złodzieje łamią obowiązujące prawo, po drugie nie wolno ich piętnować bez wyroku sądowego, a po trzecie piętno ulega po pewnym czasie zatarciu.
A czy piętno dożywotne nie jest tym czym posługują się rasiści ?
Patrzcie przecież to czarny ( czerwony ) !
Ja jestem raczej zwolennikiem lustracji umiarkowanej.
Na wniosek poszkodowanego, z pełną odpowiedzialnością w przypadku fałszywego oskarżenia.
Na wniosek rzecznika interesu publicznego w przypadkach szczególnie uzasadnionych,
w celu ustalenia faktów i szkodliwości społecznej z zachowaniem procedury odwoławczej.
Poza tym archiwa powinny być dostępne tylko z wyroku sądu.
Znam osobę, która nie współpracowała z SB a jej nazwisko i imię jest ośmiokrotnie powtórzone na liście Wildsteina.
Lista Wildsteina nie była dokumentem UB/SB, tylko sporządzonym przez pracowników warszawskiego IPN spisem zinwentaryzowanej części materiałów archiwalnych, czyli teczek wszystkich rodzajów (pracowników "resortu", TW, KO i innego rodzaju współpracowników oraz osób, które były rozpracowywane np. jako figuranci w sprawach obiektowych czy sprawach operacyjnego rozpoznania). Wartość poznawcza tej listy jest więc znikoma. Nie o to mi też chodzi.
Oczywiście motywacje współpracowników były różne, podobnie jak zróżnicowany był stopień szkodliwości ich działalności wobec innych. Z drugiej strony każdy rozwinięty system będący wytworem człowieka posługuje się pewnymi uogólnieniami, nie zaprzeczającymi bynajmniej ludzkiej wyjątkowości (przykład pierwszy z brzegu: uczeń lub student geniusz oraz przeciętniak jadą pociągiem na takich samych zniżkach biletowych).
Ocenić szkodliwość dla ogółu czyjejś współpracy można tylko na podstawie szczegółowej analizy nie tylko akt danego współpracownika, ale i akt spraw, w których wykorzystywano pozyskane dzięki niemu informacje. W przypadku abp. Wielgusa pewien problem stanowi fakt, że nie ujawniono całości dokumentów z okresu, w którym według "Gazety Polskiej" miał być zarejestrowany (z przerwami od 1967 do 1990 r., do końca istnienia SB).
Tak jak pisałem wcześniej, jestem przeciwko wprowadzaniu sankcji karnych w procedurach lustracyjnych (pomijając jakieś przypadki zupełnie kryminalne w rodzaju np. prób kradzieży akt - coś takiego miało miejsce w odniesieniu do części akt Wałęsy w czasie jego prezydentury). Prawo powinno tu unikać ocen moralnych, a jedynie udostępniać informacje z archiwów dawnej bezpieki.
o liście Wildsteina, ja to wiem i Ty to wiesz Michale, ale w rozumieniu ogólnospołecznym lista ta od początku funkcjonowała jako Lista Kapusiów PRLu.
Nie wprowadzanie sankcji karnych,
apartheid także nie nie przewiduje sankcji karnych za bycie czarnym, o wiele bardziej chodzi o wykluczenie.
Niby się zgadzamy, ale chyba nie do końca, bo ja nie mogę sobie wyobrazić, jawności akt
i zabezpieczenia ludzi przed niesprawiedliwym potraktowaniem.
że taką percepcję narzuciła antylustracyjna część mediów (gł. "Wyborcza") nadając tej liście ni w pięć, ni w dziewięć, tytuł "listy ubeckiej".
Jestem za ujawnieniem m.in. dlatego, że czy tego chcemy, czy nie, temat lustracji istniał i istnieje w Polsce od kilkunastu lat, wpływając na życie polityczne i debatę publiczną (np. sprawy rządu Olszewskiego, Wałęsy, ministra Tomaszewskiego w rządzie Buzka, Belki, Niezabitowskiej, Gilowskiej...). Nie ujawniając całości dostępnych materiałów, skazujemy się na wieczną rolę odbiorców dyskretnie sączonych pod publiczkę materiałów przekazywanych przez IPN-owskie "kontrolowane przecieki", mass media i ich dziennikarzy śledczych, a szumy wokół każdej kolejnej zlustrowanej teczki przesłaniają inne problemy (polityki pieniężnej, transportowej, międzynarodowej, zwł. relacji z USA). Alternatywa przedstawia się wg mnie tak: albo ujawnienie raz a dobrze i potem spokojne badania i dochodzenie szczegółów 9tak jak w każdej innej sferze), albo rozciągnięte na wiele lat międlenie każdej pojedynczej kserokopii z IPN-u, kosztem zajęcia się bieżącymi sprawami.
w tym sensie i ja uznaję swoje zastrzeżenia jako ubolewanie nad rozlanym mlekiem, a pozbierać tego wszystkiego z sensem już się chyba nie uda.