Spójrzmy na dwa fragmenty tekstu:
"Względnie proste dziedziny produkcji tkanin, ubrań czy towarów skórzanych, gdzie biedne kraje mogłyby znaleźć przewagę komparatywną, są właśnie tymi, w których obowiązują najwyższe cła i najskromniejsze kwoty narzuco ne przez bogate kraje."
i drugi:
"zgodnie z zasadami WTO – piłka futbolowa wykonana przez dzieci, które pracują 14 godzin na dobę jest „taka sama” jak piłka uszyta w przyzwoitych warunkach kontrolowanych przez związki zawodowe"
Czy nie jest tak, że owa "przewaga komparatywna" produktów z 3. świata bierze się z nieprzestrzegania jakichkolwiek norm, pracowniczych, ekologicznych, podatkowych będących zdobyczami Północy?
W końcu mamy zamknąć nasze rynki przed produktami wytworzonymi w warunkach urągających człowieczeństwu, czy mamy otworzyć je, by dać szansę rozwoju krajom ubogim?
Generalnie zgadzam się z punktem widzenia Susan George, ale z artykułu wyłazi całkowity brak pomysłu na jakąkolwiek alternatywę. Bo przecież nie można poważnie traktować pomysłów w rodzaju "fizycznej likwidacji WTO". Czy takimi metodami, jak "fizyczna likwidacja WTC?"
Biedne kraje produkują spodnie. Spodnie produkowli niektórzy studenci, np. mechaniki, gdy i ja studiowałem. Więc jest to produkcja prosta. Spodnie chodziły po 20, 30 zł. Ale gdyby producenci-studenci płacili odpowiednie podatki, kosztowałyby pewnie dwukrotnie więcej. A gdyby jeszcze był na taką studencką produkcję narzucony specialny, ala cłowy podatek, pewnie by zajęli się tylko pracą w "Żaczku". Zaznaczam, iż produkcja spodni nie odbywała się w urągających zdrowiu warunkach.
Czyli tak, kraje bogate są protekcjonistyczne, i to dokładnie w tych przemysłach z których nie czerpią swojego bogactwa, jak rolnictwo. Jest to złe dla krajów biednych które mogłyby tam sprzedawać swoje rolnicze produkty. Jest to także źle dla samych krajów rozwijających się, dla ich konsumentów, bo muszą płacić dużo drożej za jedzenie niż gdyby było sprowadzane z krajów biednych, co uderza znowu najbardziej w najbiedniejszych. To prawda że bogate kraje są hipokrytami mówiąc o wolnym handlu a tak naprawdę dotując i chroniąc swoje rolnictwo. Ale jak z tego wynika że wolny handel jest be? Alterglobaliści wespół z rolnikami z bogatych krajów świata rzucają w witryny McDonalda. Jaki to ma sens? Przecież jasno widać że lobby rolników z bogatych krajów to pasożyty zarówno na konsumentach z bogatych krajów jak i rolnikach z biednych.
wolny handel nie jest be. "wolny handel" jest be. stad 'alter-' a nie 'anty-'. za zniesieniem doplat rolnych sa m.im. zieloni. a postulaty sa wyrazne:
a) koniec z hipokryzja - albo uwolnijmy te rynki, albo niech kazdy ma mozliwosc na rownych zasadach stosowac protekcjonizm - polityka co nie wolno tobie wolno wojewodzie nalezy zwalczac;
b) walka o miedzynarodowe prawo srodowiskowe i minimalne prawa czlowieka.
Tu chodzi o pewne przeredagowanie priorytetow w miedzynarodowym handlu. Stworzenie bardziej rownego i wolnego pola walki w handlu miedzynarodowym. Absurdem jest np. przewozenie kawy nieprzerobionej do Ameryki czy Europy zamiast produkowac ja lokalnie. Tu dochodzi tez koszt srodowiskowy transportu, ale swoja droga jakim prawem cos wyprodukowanego lokalnie przy tanszej sile roboczej moze byc drozsze od czegos przerobionego w swiecie zachodnim, gdzie dochodzi a) koszt transportu; b) wyzszy koszt sily roboczej.
Mam nadzieję że nie tylko zieloni, ale reszta lewicy zrozumie że dopłaty do rolnictwa to merkantylistyczne zło w czystej postaci, uderzające zarówno w biednych konsumentów krajów bogatych, jak i w rolników krajów biednych. To zdajsie 2/3 budżetu UE. Miliardy dolarów w USA czy Japonii. Jak już marnować pieniądze podatnika, co jest specjalizacją lewicy, to wydajmy je rzeczywiście na coś mądrzejszego niż sponsorowanie krowom pensji wyższych niż te które ma większość ludzkości.
(choć takie elementy też są obecne), ale głównie o zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego krajom wysokorozwiniętym.
Bezpieczenstwa? Podaj mi prosze choc jeden przyklad historyczny gdzie jakiegokolwiek produktu zywnosciowego nie mozna bylo kupic na rynku miedzynarodowym. Ten sam absurdalny argument "bezpieczenstwa" uzywaja rzady amerykanskie do regulacji, sponsorowania i "obrony" przemyslu paliwowego przez najazdy na inne kraje.
ma problemy, i to poważne, z żywnością. Przykłady bardzo znane - wojny napoleońskie, obie wojny światowe.