Bardzo słusznie! Przecież teraz ministrem oświaty będzie jakiś fajny, lajtowy kolo z PO albo nawet LiD. Nie ma już obciachowego Giertycha, nie ma o co walczyć.
jest facet jeszcze gorszy od Giertycha.
teraz nie ma juz z kim walczyc, przeciez Legutko jest OK. a kolejnym rzadom bedzie blizej do anarchizmu i z pewnoscia kolejni ministrowie zorganizuja szkole "wolna". ;-)
To nie jest wina osób które zakładały IU w Warszawie jak sądzę. Po prostu części młodzieży oklapła energia do działania. Gorzka prawda. Przypomnę tylko że IU powstała za ministra Seweryńskiego a nie Giertycha. Ale to niestety Giertych jak widać to nakręcał. Namawiałem ich żeby jak najszybciej przełożyli to na działania długofalowe bo Giertych się skończy szybko. Wielu działaczy IU miała tego świadomość i robili co mogli, ale co robić, ludzi się kijem do działania nie zapędzi.
żenada. jak ktoś śledził uważnie rozwój inicjatywy (przede wszystkim warszawskiej), mógł to spokojnie przewidzieć. mimo deklaracji celem był tylko brzydki giertych, a nie system edukacji. mam nadzieje, że chociaż krakowska, czy wrocławska inicjatywa uczniowska, nie strzelą sobie gola i nie chlapną takiego komunikatu. szkoda by było, biorąc pod uwagę, że akurat w tych miejscach, rzeczy toczyły się trochę innym torem. z tego co wiem, we wrocławiu nikt nawet za bardzo o giertychu nie wspominał, a program, jak najbardziej polityczny, tamtejszej inicjatywy wyprzedzał o lata świetlne bajdurzenia warszawiaków. smutne. media przestały się nimi zajmować, no to spakowali manatki. ot, tak jak ich trochę starsi koledzy z parlamentu, którzy jak nie mają dobrej prasy, szybko się ulatniają, by za czas jakiś pokazać swoje "nowe", zaangażowane i prospołeczne oblicze...
nie, no to nie jest raczej wina konkretnych osób. ale przyznasz, że od samego początku były jakieś "zgrzyty" między poszczególnymi ośrodkami. wiem, że we wrocławiu temat edukacji, co jakiś czas wraca, a to dlatego, że dzieciaki pokojarzyły go z kapitalizmem i zupełnie instrumentalnym traktowaniem w szkole. stąd, we wrocławiu punktem wyjścia było przyjęcie, że giertych to nie problem (dosłownie), ale raczej symptom problemu.
ciekawy jestem, jak dzieciaki "pokojarzyły" problem edukacji z "kapitalizmem".
Jasio podniósł dwa palce do góry i powiedział: "Ja wiem! Ja wiem! Kapitalizm opiera się na heteronormatywnej i patriarchalnej indoktrynacji"?
dokladnie tak, chociaż o ile pamiętam to nie były paluszki a pięść.
Młodzi działacze IU pokazali nam, cynicznym repom, jak żyć i umierać za Pana Adama
Ja też jestem ciekawy jak dzieciaki pokojarzyły temat edukacji z kapitalizmem. W PRL-owskiej szkole również traktowano uczniów instrumentalnie, w dużo większym stopniu zresztą niż dzisiaj. Po 1989 roku próbowano zresztą to zmienić. Istota problemu tkwi gdzie indziej, ale - jak zauważyłem - pokolenie lewicowców, które w ogóle nie zna PRL, ma tendencje do jego idealizowania.
z tego co wiem, to IU byla organizacja bardziej okoloanarchistyczna i ich poglady ksztaltowaly sie raczej na lekturach wydawnoctwa "bractwa trojka", "red rat" i "IŚ",a nie na GW.
pamiętam koszmarne apele i akademie. Ale warto też przyznać, że wiedzę i ludzi ją przekazujących traktowano poważniej niż dziś. Co przynosiło efekty. Wykształcenie polskiego maturzysty było znacznie więcej warte niż np. w Anglii.
Zamiast inicjatywy Anty-Giertych potrzebny jest cały szereg inicjatyw:
- za lekturami obowiązkowymi!
- za równaniami różniczkowymi w szkole podstawowej!
- za teorią kwantów (tamże)!
I tak dalej.
"- za równaniami różniczkowymi w szkole podstawowej!"
O rety, ABCD ty chcesz zamęczyć te dzieciaki! W Islandii dzieciaki poważnie zaczynają uczyć się dopiero w szkole średniej, wcześniej nauka polega na grach i zabawach, integrowaniu uczniów, uczeniu ich wiary w siebie.
I Islandia jest jednym z najbogatszych (dochód per capita), a jednocześnie najsympatyczniejszych krajów świata...
rachunek różniczkowy? po co? od razu lepiej, żeby dzieciaki uczyły się porządnie stawać na baczność, śpiewać pieśń wesołej pisowskiej gromadki, oraz recytować "obywatela" na przemian z twoimi esejami.
a co do zdolności kojarzenia dzieci, to ona istnieje. serio. czasami tylko trzeba porzucić swoją faszystowską (socjalistyczną, ale po narodowemu, czyli dziś radiomaryjną pro-pisowską i pro-giertychowską) perspektywę, jaką prezentuje np. abcd, i wtedy widać to jak na dłoni. dzieci myślą? możesz w to uwierzyć?
No, niech będzie w I klasie szkoły średniej
trzeba takze dazyc do tego,by co roku nie zmieniac maturalnych wymagan i by 3 dni przed rozpoczeciem nauki nie zmieniac programu (jak w tym roku; uczniowie maja wiec swiezutkie drogie podreczniki,ale one juz sa... nieaktualne).
co do ksiazek... Kultura czytania zanika, takie czasy. Bo komu teraz potrzebna jest znajomość literatury? Trudno za jej pomocą czegoś się dorobić, a jest to w naszych czasach bardzo ważne. Wpływ na stan czytelnictwa mają także różnego rodzaju wynalazki cywilizacji. Parafrazując Tymona Tymańskiego: czytać w dzisiejszych czasach jest mega trudno, kiedyś nie było co robić, siedział więc Jasiu i napierdalał „Buddenbrooków”. Teraz rozrywki mamy mniej wymagające, ofert na spędzenie wolnego czasu jest o wiele więcej. Można mówić o wielkich nazwiskach i tytułach oraz pozycjach, które powinien przeczytać każdy Polak, ale to tylko gadanie. Zapewne zdarza się tak, że ci, którzy operują takimi wzniosłymi hasłami nic od czasu swoich lat szkolnych nie przeczytali. Dorośli też przecież bardzo rzadko sięgają po książkę, z różnych powodów. A tak naprawdę do większości pozycji serwowanych nam w szkołach trzeba dojrzeć, a nie u wszystkich proces ten odbywa się w tym samym czasie. A może to tylko ja jestem głupi i niedorozwinięty, nie wiem. Trudno też jest mi sobie wyobrazić moich kolegów z klas niehumanistycznych, jak z zainteresowaniem i wypiekami na twarzy brną choćby przez „Pana Tadeusza” i "nad niemnem" Orzeszkowej, która zrobiła na mnie duże wrażenie. Znów powodów jest wiele. Nie można wymagać od wszystkich zamiłowania do książek, tym bardziej, jeżeli ktoś poświęca się jakiejś informatyce, elektronice, mechanice i jest z tego dobry. Może to oznaka głupienia społeczeństwa, ale walka z nią może okazać się walką z wiatrakami.
Przymus wcale nie sprawi, że uczniowie zaczną czytać. Tym bardziej przymus oparty na pamięciowym ogarnięciu jakichś imion bohaterów. Dojdzie do tego, że znów będą zakuwane na pamięć zeszyty i bryki. Bez jakiejkolwiek refleksji, bez zastanowienia się-przecież szkoda na to czasu. A książka nie dla wszystkich jest tym, co mogą zrozumieć i przeczytać w dwa dni. Niektórzy potrzebują na to czasu i nie tylko z powodu lenistwa! Czy istnieją pozycje, które trzeba znać obowiązkowo? Nie sądzę. W świecie i czasach, w których żyjemy, znajomość nie jest do niczego potrzebna (chyba, że ktoś zajmuje się tym zawodowo). A życie najczęściej nie jest poezją.
takie czasy...
wyjaśnij na czym polegała instrumentalizacja dzieciaków w szkole prlowskiej. Intryguje mnie to zjawisko, gdyż sam prawie całą edukację przeszedłem w PRL-u (8 lat z 12). Czy po 1989 roku próbowano to zmienić? Mam porównanie, i sądzę, że za PRL-u mniejsza była propaganda niż po 1989. Za PRL-u o niewygodnych rzeczach się po prostu milczało (więc i nie było propagandy). Zresztą zależało to od nauczyciela. Ja wiedziałem o pakcie ZSRR-Niemcy i agresji 17 września.
nudne akademie?
no cóż, dziś je wspominam bardzo dobrze i oceniam pozytywnie jako elementy kształtujące postawę obywatelskiej odpowiedzialności za państwo, przywiązania do rodzinnych stron, smaku kultury wysokiej (fortepian, skrzpce, poezja) etc.
a co do równań różniczkowych to oczywiście jest żart :) Osobiście znam rachunek i całkowy (włącznie z całkami eliptycznymi), i różniczkowy, a także algebrę liniową, rachunek tensorowy, geometrię sferyczną i hiperprzestrzenną. Ale za żadne skarby nie zmuszałbym dziecakow nawet w szkole średniej (nietechnicznej) do studiowania funkcji i rachunku pochodnych. To jest strata czasu i nic nieznacząca umiejętność dla humanisty. Jak ktoś będzie chciał być naukowcem, to pozna statystykę, a tam i odpowiednie funkcje i cały rachunek różniczkowy, całkowy.
oceniam szkole PRL-owska i ta tuz poPRLowska bynajmniej nie dlatego ze placze za por. Borewiczem i J-23, ale wlasnie dlatego, ze wowczas nauczyciel mial prawo robic to, do czego jest powolany - uczyc dzieci i od nich wymagac nauki oraz poprawnego zachowania. A dzisiaj rozne Lybackie i inne malpy kaza im prowadzic lekcje na wzor Tanca z gwiazdami a do czytania zadawac w najlepszym wypadku Bravo girl.
Każą prowadzić lekcje na wzór "Tańca z gwiazdami" i zadawać "Bravo girl" do czytania? Mój Boże! A nie kazali ~też przypadkiem obniżać oceny ze sprawowania za absencję w kinie na "Spidermanie 3", organizować akademii szkolnych z okazji nowej reklamy Simplus Team - Twoja Paczka i zawsze pić Coca-Colę na przerwie? wojtas, to musi być straszne!
to wcale nie są żarty. Pomagałem komuś pisać pracę magisterską z pedagogiki i przy tej okazji przeczytałem podręczniki matematyczne dla klas początkowych. Chodzi w nich właśnie o to, żeby matematyki uczyć po jajcarsku. Zero wiedzy i refleksji - byle jajcować.
pytanie brzmi: jakie ciało niebieskie krąży wokół Ziemi?
http://www.youtube.com/profile?user=AllAmazingFACTS
56 proc. publiczności za opcją "Słońce krąży doookoła Ziemi", mimo że od kilkuset lat nikt już nie zwalcza dzieł Kopernika i Galileusza...
Ciekawe jak zachowałaby się publiczność w przypadku pytania o wiek Ziemi: A) Ziemia powstała ok. 6 tys. lat temu B) ok. 10 tys. lat temu C) ok. 100 tys. lat temu D) ok. 4,5-5 mld lat temu. We Francji być może znowu większość odpowiedziałaby błędnie, ale gdyby to pytanie padło w USA i organizatorzy ustalili, że opcja D jest prawidłowa, mogliby zostać oskarżeni o obrazę uczuć religijnych.
Świat schodzi na psy...