Diagnoza trafna, recepta mglista i utopijna - jako znawca natury ludzkiej Chomsky powinien przecież zdawać sobie z tego sprawę. Na każdym spoczywa odpowiedzialność za konsekwencje jego czynów. Ba, tylko jak ją wyegzekwować w takiej kooperatywie? Należałoby stworzyć jakieś prawo i władzę, która będzie je egzekwować. Jak władza, to i hierarchia i kółko się zamyka.
Jako żyjącemu w wieży z kości słoniowej profesorowi Chomsky'emu może się wydawać (jak wielu teoretykom anarchizmu), że ludzie są dobrzy z natury. Niestety, każdy, kto jest bliżej życia wie, że to nieprawda i że w momencie wyboru: dobro własne czy dobro wspólne, 99 proc. ludzi zawsze poświęci dobro ogółu dla własnego interesu.
Niemniej, oczywiście, przeczytać warto - chociaż wiele ta książka nie wnosi, albowiem przekonuje przekonanych. Bushe i Browny mają inne lektury.
Obecnie rzeczywiście spora część obywateli (ale na pewno nie 99%) dba głównie o własny interes. Ale gdy zaprowadzony zostanie system wymarzony przez Chomskiego i anarchistów, wtedy wszyscy zostaną jakoby przymuszeni (w sensie pozytywnym) do dbania o interes wspólny, albowiem jeżeli członek kooperatywy będzie działał na szkodę dobra wspólnego, czyli interesów innych członków grupy, wtedy zostanie ukarany przez resztę albo zostanie wypieprzony z kooperatywy.
Czyli potwierdzasz to, co napisałem. Jeśli ktoś ten system, jak piszesz, zaprowadzi, na pewno będzie chciał czerpać z tego profity. Wiesz, kult kombatantów i takie tam. Poza tym jak to sobie wyobrażasz w praktyce? Trybunały rewolucyjne? Niekończące się zebrania i przelewanie z pustego w próżne? Co zdolniejsze, silniejsze i bezwzględniejsze jednostki natychmiast wykorzystają taki bałagan dla stworzenia nowego porządku. I znowu terror.
To wszystko przecież ludzkość już przerabiała. Przestań śnić na jawie. To mrzonki. Człowiek to kawał bydlaka. Gdyby było inaczej, dawno żylibyśmy w raju.
przede wszystkim, to ten system nie zaprowadzi ktoś, tylko społeczeństwo poprzez strajk generalny. Anarchiści sprzeciwiają się narzucaniu robotnikom idei socjalizmu.
A jak się skończą owe zebrania? Tereny autonomiczne stworzone przez Zapatystów mają się świetnie.
Nie ma czegoś takiego jak "społeczeństwo". Czujesz się w jednym społeczeństwie z Kulczykiem i Rydzykiem?
Zapatyści działają w warunkach stałego zagrożenia, co ludzi łączy, ale żeby w ten sposób zarządzać skomplikowaną infrastrukturą XXI wieku? Żartujesz.
Pozwolisz, że zacytuję klasyka: a kto będzie budował kolej żelazną?
Araya. polecam ci poczytanie sobie o kolektywach robotniczych w Barcelonie (i innych miastach) rewolucyjnej hiszpanii. Jakoś tam nie gubili się w zarządzaniu. Technologia wręcz wspiera zdecentralizowane zarządzanie, śmiem twierdzić, że teraz dzięki technologiom informatycznym, zarządzanie zdecentralizowane jest o wiele łatwiejsze niż w czasach rewolucji hiszpańskiej.
Co do nautry człowieka. Nie jest ani dobra ani zła. Własny interes można rozumieć bardzo różnie. Np. w moim interesie jest to, żeby ludzie dookoła nie byli głodni, bo jak będą głodni, a ja będę syty, to pewnego dnia pewnie przyjdą i mi zabiorą żarcie. Mnie do anarchizmu skłonił przede wszystkim egoizm i własny interes. Ludzie od wieków zbierają sie w kupy (społeczności), bo człowiek poza tą kupą nie istnieje w zasadzie. Teraz jest tylko pytanie jak ta kupa ma funkcjonować.
Podobnie. Skoro ludzie są źli, jak twierdzisz, z natury, to nie mam zamiaru tym złym ludziom jeszcze dawać więcej władzy. Im mniej władzy ma taki zły człowiek tym lepiej dla mnie. Na zło człowieka najlepsza jest decentralizacja władzy, jak to powiadają współcześni anarchiści: "rozproszenie władzy" (kiedyś to się nazywało "obaleniem władzy"). Dlatego np. w związakch anarchosyndykalistycznych realizowana jest demokracja bezpośrednia: delegat na zjazd ma pisemne instrukcje otrzymywane od tych co go wysyłają, a jak je przekroczy to jego głos jest nie ważny. Proste?
Wcale nie proste, wręcz przeciwnie. A co z "odcinkami", na których trzeba podejmować szybkie decyzje?
O anarchistach w Barcelonie czytałem. Ich los zdaje się tylko potwierdzać to, co napisałem: zły człowiek nie czeka, aż Ty mu dasz władzę, sam sobie bierze.
Zresztą tam też wcale nie było tak sielankowo. Poza tramwajami, które rzeczywiście funkcjonowały lepiej niż za prywaciarza, pod koniec rewolucji związkowi dygnitarze także wozili dupy samochodami przy braku benzyny, podczas gdy robotnicy bezskutecznie czekali na dostawy.
Ja wiem, że mity są potrzebne, nie mylmy ich jednak z rzeczywistością.
To że były problemy to fakt, natomiast nikt nie zaprzeczy, że to była jednak najbardziej udana rewolucja jaka miała miejsce w sensie nowatorstwa i poziomu osiągnięcia celu. Przegrała militarnie, ale nie gospodarczo. I to się liczy.
kolektywy w rewolucyjnej Hiszpanii funkcjonowaly od paru lat do kilku miesiecy i jestes przekonany, ze ekonomicznie byly super wydolne, podczas gdy welfare state , ktory zaczal sie nieco sypac po 30 latach bezblednego funkcjonowania to dla ciebie bzdura.
Kolektywy nie zaczęły się sypać, produktywność rosła i nic nie zapowiadało że miało się stać inaczej.
Welfare state za to miał po prostu swój historyczny czas, kiedy to wystraszona burżuazja poszła na ugodę (rola ZSRR była nie do przecenienia w wywołaniu tej paniki). To już minęło wotas, jak bańka mydlana. Teraz raczej szykuj się na nową rewoltę i chaos w miarę narastania sprzeczności globalnego kapitalizmu niż na nowe państwo socjalne. Bo jak się zacznie na ostro, to, jak napisałem w innym wątku, nie będzie się liczyło czy Ikonowicz czy Ziętek jest w sejmie, ale kto ma ulice i zakłady. I jeśli nie my, to jakiś faszystowski oszołom. Jeśli wierzysz w boga, to się módl, żebyśmy to byli my.
Przy całej sympatii: "my", to zaczyna brzmieć groźnie. Na ulicy się nie przekonuje, tylko bije. Chciałbym Cię prosić, żebyś się publicznie zadeklarował - za którą z ww. opcji jesteś?
wierzę w Boga i się modlę. Ale to i tak nic wam nie da :-).
jak zamierzacie opanować ulice i zakłady? Klechdami o wojnie domowej w Hiszpanii?
A co mówią lekarze?
XaVIER wierzy przynajmniej w coś, co było testowane w praktyce, czego nie można powiedzieć o Tobie. Poza wiarą w Boga i tym podobnymi dyrdymałami masz coś pozytywnego do zaproponowania, czy wpisujesz się tu tylko po to, żeby po chrześcijańsku wkurzać?
To drugie, araya, to drugie :-).
pozwól, że i ja zadam ci to pytanie: co na lewicowym portalu robi osobnik broniący liberalnego kapitalizmu, amerykańskiego imperializmu i "cywilizacji zachodniej", niechętnie odnoszący się do ludowych i rewolucyjnych odłamów lewicy, a z rasistowską nienawiścią traktujący Arabów?
1) prosilbym o jakies dane i obiektywne źrodla dotyczace rzekomego wzrostu produktywnosci kolektywow
2) nic nie zapowiadalo przez 30 lat, ze welfare state sie posypie, wiec Twoj argument zupelnie nietrafiony
3) mnie nie obchodza Twoje bajdurzenie o tym, ze welfare state tojakies ochlapy jakie rzucala burzuacja czy cos takiego.Mnie interesuje realney wzrost poziomu zycia mas ludowych oraz wzrost ich udzialu ich podmiotowosci. I teraz zagadka - co lepiej to zapewnilo? welfare state czy kolektywy w Hiszpanii?
4) co do rewolucji to daj cynk kiedy bedzie nadchodzic, a w blizszej perspektywie to daj mi znac jak wasza orgazniacja przekroczy chociaz 50 czlonkow
Jedyne, czego staram się bronić na tym forum, to zdrowy rozsądek. Gdybyś czytał trochę uważniej, wiedziałbyś że wypisujesz bzdury.
Co do Arabów, to faktycznie ich nie lubię, bo ich znam. Wiem więc, że we wszystkim stosując podwójne standardy i moralność Kalego, oskarżają o to innych. Chyba przyznasz, że nie ma gorszych nienawistnych i rasistowskich drani niż islamiści (zresztą udowodnili to w praktyce). Ja wiem że islamiści to nie to samo co Arabowie, jednak w praktyce przeważnie jakoś dziwnie się to pokrywa. Spotkałeś kiedyś niewierzącego Araba?
1) Polecam Hugh Thomasa - najwybitniejszego historyka wojny domowej w Hiszpanii i jego monumentalną The Spanish Civil War. W Polsce być może pisał o tym prof. Ryszka w Historii anarchizmu hiszpańskiego, ale nie pamiętam dokładnie teraz.
2)Jak to się nie spodziewał? anarchiści mówili od samego początku że to się tak skończy, bo to był zwód kapitału, a nie żadne reformy.
3) Co z tego że przez ok. 20 lat jako tako się żyło, skor zaczęło się sypać już w latach 70. i z czego wyrosła reakcja neoliberalna. Teraz wszyscy płacimy tego skutki i ja powiem ci szczerze mam w dupie, że pokoleniu wstecz żyło się lepiej, skoro mojemu się żyje tak sobie. Jakby w latach 30. albo po II wojnie światowej lewica nie dała się sprowadzić na manowce takim jak ty marzycielom o państwach dobrobytu, to dzisiaj nie mielibyśmy kapitalizmu, zakłady by były w rękach pracowników. No ale uwierzyli i już za sam ten fakt należy kopać socjaldemokratów w dupę - za robienie ludziom wodu z mózgu.
4) Nie rozumiesz anarchosyndykalizmu. To nie "nasza organizacja" zrobi rewolucję, ale wkurzeni ludzie. Ty jak większość lewicy masz myślenie spaczone awangardyzmem.
Welfare state nie skończył się w latach 70. - do dziś dzięki niemu żyje się dobrze dziesiątkom milionów ludzi w Niemczech, Austrii, Francji, Belgii, Holandii, Hiszpanii, całej Skandynawii, Kanadzie, na mniejszą skalę we Włoszech, sporo jego zdobyczy utrzymano na Wyspach Brytyjskich. Czyli trwa to już ponad pół wieku - dwa pokolenia. A anarchizm jako projekt całościowy nie ma nic do zaproponowania poza opowiastkami, że kiedyś zaoferuje raj. Wybacz, ale jako pracownik najemny i człowiek niezamożny, bardziej jestem zainteresowany choćby niewielką poprawą sytuacji tutaj i teraz niż waszymi mrzonkami.
O welfare w Hiszpanii opowiadaj tysiącąm tych którzy w tamtym roku protestowali w całym kraju z powodu katastrofalnej sytuacji mieszkaniowej. Podobnie w Szwecji w tamtym roku odbył się całodiowy strajk. Kilka dni temu w centrum Sztokholmu protestowało ok. 10 tys osób. Mam przyjaciół którzy od kilkudziesięciu lat tam mieszkają i mówią że z roku na rok jest coraz gorzej. Jeśli jakieś resztki się utrzymują waszego welfare state to dzięki eksploatacji państw południa. Na Zachodzie są chociażby centrale korporacji i innych "zarządców" świata i zawsze się znajdzie jakaś robota przy korycie. Ale to koryto się zaczyna wyczerpywać.
W latach 70. wasze welfare state splajntowało np. w Wielkiej Brytanii a także zaczęło się sypać w innych krajach i z tego powstała reakcja neoliberalna thacheryzmu (przecież wygrała w wyborach, nie?), bo gdyby ludziom żyło się żyło dobrze, to by neoliberałowie dalej siedzieli w dziurach, jak w latach 50 i 60. Socjaldemokracji spartolili robotę i czas zwijać interes, a w Polsce będzie prędzej kolejne powstanie czy rewolucja niż to wasze wyśnione państwo dobrobytu, bo my nawet globalnych korporacji nie mamy, przy których mogłoby się to welfare state się nażreć jak w tej waszej Szwecji czy Hiszpanii. W 1989 roku też obiecywali że będziemy mieć ja w "Reichu", nawet w konstytucji zapisali "społeczną gospodarkę rynkową" i co? Bo oni byli źli i oszukali, teraz przyjdą dobrzy i to zrealizują, tak?
Nasze "mrzonki" nie są wcale dalej niż wasze, z jednym posłem in spe w parlamencie. Nie bądźcie śmieszni. Wasz mit się właśnie kończy, nasz przynajmniej sie nie zużył i nie skompromitował.
Neoliberalizm zatriumfował nie z powodu krachu welfare states (póki co to Skandynawia i kanada oferują najlepsze na świecie warunki życia - ciekaw jestem, jakie to ogromne interesy w trzecim świecie robią te państwa), lecz z powodu przeobrażeń kulturowych i rozpadu perspektywy egalitarno-wspólnotowej. Triumf neoliberalizmu jest zresztą pochodną zarówno przeobrażeń technologicznych, jak i nowolewicowych ruchawek "zbuntowanych" "wolnościowców", których ideały zostały zaprzęgnięte w służbę wolnemu rynkowi i w szybkim tempie dokonały dewastacji dotychczasowego etosu kulturowego, na którego fundamencie możliwy był opór przeciwko kapitalizmowi.
Nie zużył się i nie skompromitował, bo nie miał na to szansy. I, obawiam się, mieć nie będzie. Co takiego jak Ty teoretyka powinno cieszyć, bo dzięki temu zawsze będzie się mógł wymądrzać na temat co by było gdyby.
Wkurzeni ludzie w Polsce nie robią rewolucji tylko wybierają PiS. Dziwne, że to do Ciebie nie dociera.
No i oczywiście masz rację, że wasz mit się nie zużył. On po prostu, w niemal 200-letniej historii anarchizmu, nigdy nawet nie zaistniał na istotną skalę. Bo tym właśnie w swej istocie jest - mitem. Ale mitem to ja się nie najem i nie zapłacę nim rachunków.
Na temat waszego mitu nie ma sensu się wymądrzać, bo to tak samo interesujące i płodne, jak komentowanie baśni braci Grimm. Zostawiam takie zabawy studencikom czy doktorantom chorym na robotnikomanię.
Sorry, Araya, pomyliłeś(-aś) mi się z Xavierem :-), stąd mój wpis nie na temat.
Odnosząc się do sytuacji w Wielkiej Brytanii. W 1975 roku inflacja osiągneła poziom 26.9%, choć problemy zaczęły się już w latach 60 związane ze zjawiskiem tzw. stagflacji (wysokiego bezrobocia przy wysokiej inflacji), czego nie potrafiła wytłumaczyć klasyczna szkoła keynesowska. Problemy z tym związane doprowadziły do potężnej fali strajków które osiągneły szczyt w czasie tzw. Winter of Discontent 1978-1979. Co dalej się stało - wiadomo.
Waszym mitem wątpliwej budowy "państwa socjalnego" w perspektywie 100 lat też się nie najem.
A ja znam wielu wkurzonych roboli, pochodzę z rodziny robotniczej i nie znam nikogo kto by głosował na PiS. Mało kto w ogóle głosuje zresztą. Na PiS głosuje w porywach 10 proc. uprawnionych, więc nie przesadzajmy.
No i co z tego? Czy ktoś tu napisał, że welfare states są rajami na ziemi i że nie zdarzają się w nich problemy i konflikty społeczne? Nie, wspominaliśmy tylko, że kilkadziesiąt lat welfare states to okres najwyższego dobrobytu w dziejach ich obywateli, a przy tym największy rozkwit egalitaryzmu, partycypacji społecznej i demokratyzacji, wszystko to zaś w perspektywie kilkudziesięciu lat, a nie - jak zmitologizowana ruchawka w Hiszpanii - 2 czy 3 lat.
I jeszcze jedno: ja akurat nie jestem wyznawcą wiary w "jednego posła". Natomiast mam sporo niechęci wobec myslenia albo-albo - albo zbawi nas parlament, albo rewolucja anarchistyczna. Akurat dzieje ludzkości pokazują, że do bliskich mi celów należy dążyć róznymi drogami na raz. Warto mieć sensownych ludzi w parlamencie, tak samo jak warto budować oddolne instytucje i struktury. Jedno nie wyklucza drugiego, a wręcz powinno się nawzajem napędzać.
A lu tych twoich roboli zakłada rewolucyjne syndykaty i organizuje strajki generalne?
Przepraszam, ale to nie była żadna ruchawka, tylko w pełnym tego słowa znaczeniu rewolucja w której brały udział miliony ludzi i zaszła znacznie dalej niż Solidarność i w dodatku nie splajtowała ekonomicznie, a ludzie nie padali z głodu jak w Rosji i to jest coś co mnie pociesza, bo militarnie raz się zwycięża raz przegrywa, ale ekonomiczne rozwiązania muszą się sprawdzać, bo rewolucja bez chleba jest nic nie warta. I to jest nadzieja na przyszłość, że jest coś poza neoliberalną i socjaldemokratyczną wizją.
To nie była "jakaś ruchawka" i nie "jakieś" problemy, to była plajta i z tej plajty wzięła się neoliberalna reakcja, bo z dziur powyłaziły różne neoliberalne typy głosząc: my teraz mamy złotą receptę. Lewica sama sobie wykopała grób - jedni partacze na wschodzie inni partacze na zachodzie. Dopóki to nie dotrze do ludzi określających się jako lewica fakt tej porażki, pozostanie im obrona resztek państwa socjalnego w momencie kiedy trzeba się szykować do ofensywy.
A jeśli się ma szczupłe środki to trzeba je wykorzystywać rozsądnie, a nie pakować się w wirtualną rzeczywistość telewizyjną, gdzie Ikonowicz na zmianę będzie z Dodą Elektrodą prezentowany jako dziwak (zresztą już był, jak siedział w parlamencie), co do reszty ośmieszy całą akcję. No i wiem ile pochłania czasu i środków kampania wyborcza, nie mówiąc już jak wpływa na perspektywę i świadomość.
zlituj sie, sugerujesz, ze okres powojenny nie zmienil NIC a nic jesli chodzi o stope zyciowa klasy robotniczej? Ale czy ty jestes w stanie postawic jakakolwiek alternatywe, co do ktorej udowodnione byloby, ze jest w stanie zaproponowac cos lepszego? Jakie mam gwarancje, ze wolnosciowe kolektywy nie beda mialy problemu z inflacja, nie wykosza sie we wzajemnej konkurencji, ze zwyczajnie nie zbankrutuja, ani nie stana sie lupem szantazu wysokiej klasy specjalistow? Keynesistowscy ekeonomisci przynajmniej naukowo podchodzili do roznych problemow, jakie pojawialy sie w ramach panstwa opiekunczego i cos tam byli w stanie wymysliec. A wy?? Z glowy wymyslacie sobnie jakas utopie i ja dowolnie projektujecie, a jak ktos ma jakies watpliwosci odnosnie jakiegos nagetywnego zjawiska, to wtedy mowicie, ze takiego a takiego zjawiska nie bedzie, bo w aszym projekcie go nie ma.
Xavier - ruchawka to taka sytuacja, kiedy za byle co, np za umiejetnosc czytania i pisania, albo okulary, albo stroj burzuazyjny (jak w Balcelonie, o czym nawet Orwell pisal0, albo za krzyzyk nozony w kieszeni (vide wielbiony Durritti) mozna zaplacic glowa. wiec masz racje, hiszpania '36 to nie Solidarnosci '80. I cale szcescie!
A propos Ikonowicza i Dody, ja kiedys otworzylem bodajze WYsokie obacy albo jakies inne gowno z Gazety WYborczej i co ujrzalem? Wywiad z jakims anachista i narodowcem, a obok albo jakis neoliberalny belkot albo reklamy drogich kosmetykow.
---
a jeszcze zapomnialem o wczesniejszym watku
1) Ryszke czytalem i nie pamietam takiego watku, ale sprawdze jak bede mial okazje
2) a ja mowie od samego poczatku, ze wolnosciowe kolektywy okaze sie klapa. A welfare state sie nie okazal chyba taka klapa, skoro z regulu ludzie w Eropie nie pracuja juz po 16 godzin dziennie, lacznie z 8-latkami. A po rzadach labourzystow prrzecietny robotnik mieszkal w takim czerwonym domku. To zostalo po welafer state. Nieporownywalnie lepsza stopa zyciowa dla milionow obywateli. CO zostalo po Twoich kolektywach?
3) jakie mam gwarancje, ze zaklady w rekach pracownikow nie stana sie zalazkiem jeszcze bardziej krwiozerczego kapitalizmu niz nawet w XIX wieku? Produkujace szybciej i lepiej nie wykosza konkurencji?
4) ho ho, ale wkurzeni ludzie, rownie dobrze moga obalic demokracja i wprowadzic IV Rzesze. Na piwku pod blokiem czesciej slysze teorie, ze przydalby sie drugi hitler albo stalin, niz to, ze panstwo nas uciska i ze trzeba stworzyc wolnosciowe kolektywy
wytłumacz mi co ma wspólnego mityczny "konsumpcjonizm nowej lewicy" z tym, że ludzie mieszkali razem na jakimś Kreuzbergu, robili wspólne żarcie i prowadzili życie luźne seksualne na równych prawach? A kto siedzi całymi dniami w supermarkecie jak nie bogobojne rodziny z dziećmi? "Z bożą pomocą z promocji"?
wojtas, mam niejakie trudności w dyskusji z tobą, bo ty nie czytasz, co piszę.
Kolektywy nie działają na rynku kapitalistycznym, po prostu to jest zupełnie inna forma gospodarki. Rewolucja Hiszpańska nie polegała tylko na zajęciu zakładów przez robotników, ale przebudowa całej gospodarki, która w dużej mierze opierała się o zdecentralizowane planowanie. No i nie splajtowały (czyli nie okazały się klapą, co próbujesz ciągle insynuować), tylko zostały pokonane militarnie, co jest dyskusją na innym poziomie - militarnym, a nie ekonomicznym, natomiast welfare state w dużej mierze splajtowało, po prostu, a po drugie po pokonaniu ZSRR nie było sensu z punktu widzenia burżuazji utrzymywania takiej kosztownej imprezy.
Nie wymyślamy nic z głowy. Te parę lat dało nam masę danych empirycznych, które są teraz krytycznie dyskutowane w ruchu i wyciągane są wnioski.
i co ty pieprzysz porównując reżim pol pota (gdzie zabijali za okulary) do rewolucji hiszpańskiej, gdzie orwell pisał coś takiego? Orwell oddał zdrowie za tę rewolucję więc uważaj co piszesz, bo powtarzasz prawicowy bełkot.
A wywiad w wyborczej tylko potwierdza to że nie da się konkurować z dodą elektrodą.
Ty masz w ogóle jakieś lęki. Kolektywy robotnicze staną się bardziej krwiożerczym kapitalizmem niż w XIX wieku? Ciekaw jestem na jakiej podstawie tak sądzisz, jakie czynniki ekonomiczne grałyby tu rolę. Proszę, bo powtarzasz to jak mantrę i chciałbym wiedzieć skąd takie lęki ci się biorą.
przepraszam - to do wątku pod ikoniczną główką :)
podkreślał, że nawet zbytni pluralizm panował, że można było być zwolennikiem czegokolwiek, byle nie faszystów. Było to dla niego wręcz wątpiwe ex post - jedna z potencjalnych przyczyn wzrostu wpływów partii sponsorowanej przezstalina i powodzenia jej machinacji. Podobnie dziwił go fakt - o czym tu już wspominałem -że miesiącami nie widział w okopie aby jakiś prosty człowiek ze wsi chociaż raz odruchowo przeżegnał się w okopie. Choć nikt by na to nie zwrócił najmniejszej uwagi
W stadzie jest tak, że musi mieć przewodnika. To reguła wśród ssaków, niezależnie od wielkości stada. A człowiek wszak ssakiem jest. Jednostka predysponowana do dominacji zawsze będzie do niej dążyć, bo takie jest prawo selekcji naturalnej. Dlatego nie uwierzę w żadne wolnościowe i równościowe kolektywy. Chociaż, wierz mi, chciałbym. Wojtas, choć pisze o tym dość brutalnie, ma niestety rację. Żyjecie w świecie baśni.
Araya, nie chce mi się czytać socjaldarwinistycznych bzdur rodem z III Rzeszy. Jak chcesz poczytać o tym co mają współcześni biolodzy do powiedzenia na ten temat, a nie ideologowie, to poczytaj sobie "O pochodzeniu cnoty" Ridleya.
O tym, czy kolektywy anarchistyczne były efektywne, moglibyśmy dyskutować, gdyby istniały one ze 20 lat. A tak - jesteśmy z konieczności ograniczeni do pobożnych (!) życzeń.
Poczytać, oczywiście, zawsze można. Choć ja raczej wolę wyciągać wnioski z własnych obserwacji.
Darwin i III Rzesza? Hmmm... Nie za daleko się posuwasz?
Nie wiem, co ten Twój "współczesny biolog" ma do powiedzenia na temat cnoty (choć wydaje mi się, że to raczej problem dla filozofów, nie dla biologów, nieprawdaż?), ale mam nadzieję, że nie neguje odkryć Darwina, bo jeśli tak, to możesz go polecić Giertychowi, nie mnie.
Socjaldarwinizm który uprawiasz jest wypaczeniem nauk Darwina.
W życiu by mi do głowy nie przyszło, że coś uprawiam. Po prostu dyskutuję, opierając się czasem na lekturach, ale głównie na swoich życiowych doświadczeniach. No ale Wy, mole książkowe, na wszystko macie szufladkę i etykietkę. Że fakty przeczą Waszym teoriom? Tym gorzej dla faktów.
Ale jakie fakty? Co ty obserwujesz? programy przyrodnicze w TV w których pokazują głównie walkę, bo to się sprzedaje, a nie współpracę wewnątrzgatunkową, która jest za mało dramatyczna?
Wpadłeś w złe towarzystwo
Naprowadz mnie prosze z laski swojej w miejsce, w ktorym nie przeczytalem ani nie zrozumialem Twych wywodow.
Ja doskonale wiem, ze w waszych programach nie raz i nie dwa pisze, ze w kolektywach wcale nie bedzie ani inflacji, ani konkurencji rynkowej, ani bankructwa, ani AIDS, ani raka. Ja tylko niesmialo pytam czy cokolwiek z tego wynika. Jakie sa sankcje, ktore zabronia wyzwolonym ludkom podlegac takim samym katastrofom, jakie trapia dzisiejsza ludzkosc? Programow anarchosyndykalistycznych oczytalem sie bez liku. I wszystkie nie wyjasniaja dlaczego i na mocy jakich praw ma byc wlasnie tak, jak opisuja przyszlosc natchnieni teoretycy. Dlatego pytam sie Ciebie i to bardzo konkretnie: co z wymienionymi wczesniej zjawiskami?
A porpos okularow - to sie tyczylo akurat hiszpanii. Zakldam tez, ze "uwazaj co piszesz" to nie jest jakas grozba. Bo ja po prostu za zrodlami powtarzam jaka rzeczywistosc panowala we wspanialem Hiszpanii. I wlasnie nie kto inny jak Orwell zauwazyl jak latwo za rozne "burzujskie" drobiazgi mozna bylo latwo tarfic pod murek. Ja nie wiem czy oddawanie zdrowia swiadczy o czymkolwiek. Troche jestes jednostronny, bo zakladam, ze znasz cala tworczosc Orwella, wlascznie z jego artykulami prasowymi, gdzie wyjasnia swoj wymarzony socjalizm w zjednocznej europie, wypisz - wymaluj: welfare state.
To, ze kolektywy moga stac sie jeszcze bardziej krwiozercze wynika z tego, ze nie ma zadnych zabezpieczen ku temu w waszych wizjach. Dlaczego kolektywy nie mialyby konkurowac ze soba? Dlaczego jeden nie mialby zaczac produkowac szybciej i lepiej i wykosic reszte? Jak zabronisz gdzies w Chinach komus stworzyc kolektywu gdzie sie pracuje po 16 h na dobe? Co z kryzysami? Nie bedzie ich, bo Xavier mowi, ze ich nie bedzie? A co ze specjalistamni, zdcydowanie nie zainteresowanymi w istnieniu kolektywow?
To sa konkrety. Ale nie ejstes w stanie odpowiedziec na te konkretne pytanie normalnie, tylko piszesz, ze nie czytam, albo zebym uwazal, co pisze ;-)))))
Nie wiem, kogo masz na myśli: wojtasa?
Nie wojtasa. A skąd mam wiedzieć? Środowisko zawodowe? Kolegów z dzielnicy? "Żelazne prawa silniejszego" wysnute z samych tylko życiowych doświadczeń? Ehh.