...
To jest naruszanie godności, poniżenie i wyraz pogardy dla tej pracownicy tylko za to ta się pomyliła w wyliczeniach...
Co ciekawe pani Stuleblak twierdzi że musiała tak "zareagować" aby nie dochodziło do podobnych "wykroczeń" czy nawet "kradzieży" na większą skalę...
Z tego co wiem, drobne kradzieże w handlu polegające na sprzedaży znajomym itp. towarów po zaniżonej cenie dzięki właśnie "pomyłce" we wpisaniu kodu są, z tego co słyszałem, dosyć rozpowszechnione. Polak potrafi niestety. Zaczekajmy na wyrok sądu pracy.
bez przesady. kasjer odpowiada do wysokości trzykrotnej swojej pensji za manka w kasie. Jeśli występują więc nieprawidłowości to potrąca mu się to (zgodnie z Kodeksem pracy) z pensji, nie wyrzuca z pracy. Podobnie jest z magazynierami, gdzie dopuszczalne róznice bilansowe sięgają 0,5% obrotu. Problem polega na tym, że różnej maści niedouczone gnidy chcą mieć 100% dokładność, a to w tych zawodach jest po prostu nie możliwe.
Poczekajmy do wyroku sądu pracy...
Czemu jednak kierownictwo kieleckiego E.Leclerc już wydało wyrok, jakby nie było skazujący...
Jeżeli się okaże że to była kradzież to rzeczywiście należy pierwszy raz od początku istnienia tegoż sklepu w Kielcach przyznać kierownictwu rację.
Jeśli jednak ta pracownica nie kradła i nie jest przykładem ukutego stwierdzenia "Polak potrafi" to jest to przykład karygodnego zachowania ze strony pracodawcy.
Łamanie praw pracowniczych akurat przez tą sieć w Kielcach staje się coraz bardziej powszechne.
To nie pierwszy taki przypadek łamania praw pracowniczych przez tą sieć u nas w CK.
tylko o to , że ze sklepu znika towar o wartości znacznie pzrekraczającej wartość nabitą na kasę. Czyli manko jest w skali sklepu, a nie kasy. Gdyby kasjerka (nie ta, tylko abstrakcyjna) przepuściła przez kasę towar o wartości 100 zł i zainkasowała za niego 10 zł - to zgoda, byłby typowy błąd za który by odpowiadała (albo i nie). A tu jednak mamy do czynienia ze sprawą poważniejszą.
Oczywiście, podkreślam, jeżeli potwierdzi się wersja kierownictwa sklepu.
w kwestii formalnej - kwota nabita inna niż w kasie
ale mi chodziło o coś innego; że jest niezgodność między stanem magazynowym a nabiciem na kasie, bo kasy są podpięte pod system magazynowo-księgowy
Uświadamiam cię, że prawnie mogą występować róznice do 0,5% ogółu wartości obrotu w jednostce czasu (np. w ciągu tygodnia, miesiąca, roku etc) i nie ma prawa nikt obciążać pracowników, ponieważ są to ubytki techniczne i naturalne!!!! Pomyłki w wydawaniu towaru, nabijaniu na kasę, odparowanie wody, ubytek na wadze, straty z powodu uszkodzenia opakowań itd, to są do tej wielkości prawnie uznane różnice bilansowe. Nawet księgi rachunkowe czy książka przychodów i rozchodów ma ten limit do tej róznicy jest uznawana za PRAWIDŁOWO PROWADZONĄ.
sprawy. Zgodzisz się chyba ze mną, że pracownik wynoszący np. na koniec zmiany pod kurtką jakieś wyroby z zakładu nie może się bronić twierdzeniem, że te ukradzione wyroby mieściły się w owych 0,5%?
Sądząc po reakcji kierownictwa - albo kasjerka kradła, albo jej szefowie to idioci. Obie możliwości są równie prawdopodobne.
do komentarza Ciszy: a pani kierowniczka nie powinna już nigdy rozmawiać z właścicielami sieci (na co pewnie i tak nie ma szansy) i ze swoimi przełożonymi, realizującymi ich złodziejskie wytyczne.
To się okaże kto jest idiotą.
Na razie sama dyrekcja supermarketu nie kwapi się podać swoich racji które by rzeczywiście wskazywały iż pracownica z premedytacją tak postąpiła
Z relacji rozmowy między pracownicą a dyrektorką którą podała kieleckiej GW wyrzucona ze sklepu pracownica po już zaistniałej sytuacji wynika iż dyrektorka zignorowała jej tłumaczenia...
Oto cytat z tejże pracownicy:
"podeszłam do dyrektorki, chciałam wyjaśnić, że się pomyliłam, ale tylko usłyszałam: "ze złodziejką rozmawiać nie będę" - mówi zwolniona kasjerka.
Na forum GW, wyjaśnienia pewnej osoby związanej z kierownictwem tego supermarketu brzmiały że należy się spytać klientów co sądzą (a według tej osoby ludzie są zadowoleni z usług supermarketu) o sklepie a nie pracowników którzy tylko "szargają" reputacje i mienie sieci E.Leclerc łamiąc regulamin który ich zobowiązuje.
Jeśli by przyjąć takie myślenie to istotnie pracownik harujący jak wół za siedem stów, staje si zwykłą maszyną mającą robić na wizerunek sieci.
a dlaczego z góry zakladasz, że to pracownica jest winna? Dlaczego sugerujesz, że ona coś wyniosła z sklepu przy pomocy znajomych? To się nazywa właśnie stronniczość! Obowiązuje domniemanie niewinności do czasu, gdy się nie udowodni dokonania czynu zabronionego. W tym wypadku trudno nawet mówić o przestępstwie, bo i kwota za mała, ale i żaden sąd nie uwierzy w działanie z premedytacją. Dobrze wiesz, w jakim pośpiechu pracują kasjerki i stąd mogą wychodzić błędy.
Być może dobrym wyjściem byłby bojkot takich sklepów (i megakoncernów w ogólności). Przed wojną, w latach 30. nawet polski premier do tego zachęcał, grzmiąc z mównicy sejmowej "bojkot ekonomiczny - i owszem". Może po prostu wystarczy czasami czerpać wzory z naszej polskiej historii? No i jeszcze ten Stuleblak vel Stulbelak - co to takie?
oni z represjami kadry kierowniczej inaczej sobie radzili
Niech to wyjaśni sąd. Ale nie jestem aż taki naiwny, żeby wierzyć we "wrodzoną uczciwość" klasy robotniczej. Przeczy temu moje doświadczenie życiowe.Zanim zająłem się zawodowo wyzyskiem na małą skalę :-), pracowałem przez parę lat na budowach (jestem inżynierem). Robotnicy wynosili z placu budowy co mogli, wykazując przy tym , przyznaję, znaczną pomysłowość. Jeśli chcesz żeby było lewicowo, to możesz sobie to zinterpretować tak, że robotnicy byli "zdemoralizowani przez kapitalizm". Faktów to nie zmienia.
Niech to wyjaśni sąd. Ale nie jestem aż taki naiwny, żeby wierzyć we "wrodzoną uczciwość" klasy robotniczej. Przeczy temu moje doświadczenie życiowe.Zanim zająłem się zawodowo wyzyskiem na małą skalę :-), pracowałem przez parę lat na budowach (jestem inżynierem). Robotnicy wynosili z placu budowy co mogli, wykazując przy tym , przyznaję, znaczną pomysłowość. Jeśli chcesz żeby było lewicowo, to możesz sobie to zinterpretować tak, że robotnicy byli "zdemoralizowani przez kapitalizm". Faktów to nie zmienia.
Racja czewony. Pięknie czyta się o ich akcjach.
Postępowanie kierownictwa marketu jest naganne, to nie podlega dyskusji.
Natomiast trzeba znać w swej krytyce umiar, bo wolny rynek nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli chce się kogoś upodlić to się to zrobi czy na Białorusi czy w Irlandii. W Polsce jednak wzajemnego szacunku brak i taki efekt.
Jako że stoję za blogiem o bojkocie E.Leclerc (a nie stoi za mną żadna organizacja, więc możecie mieć do mnie równy brak zaufania - ach te frakcje) - wyjaśniam:
1. Od karania kradzieży jest w RP Prokurator a nie Dyrektorka w kieleckim supermarkecie i jej ochroniarz.
Nawet jeśli pracownik okrada pracodawcę z miliarda dolarów, to nikt oprócz sądu nie może nakładać grzywien. Nikt też nie może wymuszać fałszywych oświadczeń, ani też wyrzucać z dnia na dzień z pracy.
2. Kielecki E.Leclerc i jego dyrektorka nie pierwszy raz dają powód do niepokoju. KPOiRP i PPP pomagały nawet w organizacji Stowarzyszenia Poszkodowanych Przez E.Leclerc, cakładanym przez byłą pracownicę tego supermarketu. Ta Pani, Dagmara Chmielewska procesuje się z osobą prawną podstawioną rpzez sieć jako zarządca i nadal prowadzi towarzyszenie, kandyduje tez do Sejmu z PPP. Jestem z p. Dagmara w kontakcie.
3. Zaproponowałem bojkot konsumencki oraz rozpowszechnianie informacji jako legalne i skuteczne formy nacisku na sieć handlową.
Informacja o wydarzeniach w kieleckim sklepie i proteście dotarły dzięki temu do właściciela sieci i marki E.Leclerc, Michela E. Leclerca, oraz do managerów centrali GALEC we Francji.
4. W tej chwili o proteście informuję centrale związkowe w Polsce (na razie zero odzewu, także z Sierpnia 80) i Francji (szczegóły wkrótce na blogu akcji).
5. Komentarze kwestionujące uczciwość tej biednej kasjerki są tak żenujące i płytkie intelektualnie, że nie ma sensu na nie odpowiadać.
Więcej informacji na http://eleclerc.blox.pl
Polecam lekturę art. 52 Kodeksu Pracy.
west mylisz się. 52 KP nie może być rozpatrywany w oderwaniu od innych przepisów, takich jak ustawa rachunkowości czy przepisy dotyczące obrotu kasowego.
Kasjer z oczywistych względów nie jest nieomylny stąd instytucja odpowiedzialności za manko kasowe do wysokości 3kronych miesięcznych dochodów.
Art. 52 enumeratywnie wymienia przypadki w jakich pracodawca może zastosować rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia. Żaden z tych przypadków nie miał miejsca.
Przestepstwo musi stwierdzić sąd. Zawsze. To co działo się w E.Leclercu to samosąd. Zarzut "kradzieży" padł tam już drugi raz i po raz drugi wygląda na wymysł dyrekcji. Wobec supermarketu toczy się postępowanie prokuratorskie, oraz kolejna, trzecia już kontrola Inspekcji Pracy dotycząca wynagrodzeń i ewidencji czasu pracy.
Art. 52. § 1. Pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie:
1) ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych,
2) popełnienia przez pracownika w czasie trwania umowy o pracę przestępstwa (...) jeżeli przestępstwo jest oczywiste (...).
To co, nie można zwolnić bez wyroku sądu?
To jest po prostu przerazajace. Calkowity brak poszanowania prawa jak w bananowej republice.
A co do bojkotu wielkich sklepow, to intelektualnie popieram tem pomysl jak najbardziej ale praktycznie nie jest dla mnie wykonalny. Jako osoba zarabiajaca tyle ze musze uwaznie planowac zeby wystarczylo mi "od pierwszego do pierwszego," kupuje w wielkich sieciach handlowych nie dlatego czy chce czy lubie ale z koniecznosci.