Ja słyszałem już o takim, który nie tylko w sondażach, ale nawet na bilbordach był prezydentem (obecnie ekspert od cen kurczaków).
rzadzacy ale moze sie naucza.W Australi jest OBOWIAZEK wziecia udzialu w wyborach , za nieglosowanie kara pieniezna.A to jest potrzebne do liczenia tzw. glosow preferencyjnych.Co to za "dizbel" te prefencyjne glosy ,ie bede wyjasnial./zainteresowani niech sami poszukaja/ ale w praktyce to jest tak "glosowali jak chcieli a wybrano kogo trzeba.
Notowania w sodarzach nic nie znacza w rzeczywistosci.