Na wstępie Autor stwierdza:
"W przeciągu pół roku w Wenezueli powstała masowa partia socjalistyczna".
Mniejsza już o ten "przeciąg", w którym PSUV już jakoby powstała, bo w przedostatnim akapicie wyjaśnia:
"Już 20 października odbędzie się zjazd założycielski nowej partii socjalistycznej."
Tak więc powstała, czy właśnie powstaje?
Mocny jest też argument:
"Jest to też organizacja autentycznie feministyczna: zapisało się do niej bowiem ponad 1,2 miliona kobiet". Tak rozumując, pewnie i LPR można byłoby uznać za partię feministyczną.
Nieco dalej:
"Związki zawodowe w Wenezueli to organizacje bardzo silne, lecz niestety bardzo podzielone".
Nie sądziłem, że podziały w ruchu zawodowym mogą być ich siłą... Skoro tak jest, to skąd to "niestety"?
"Lewica ta będzie promowała nacjonalizację zakładów pracy, banków i ziemi pod demokratyczną kontrolą społeczną i pracowniczą".
Jeśli chodzi o "zakłady pracy" (fabryki?), to w kraju z postkolonialną gospodarką, opartą głównie na przemyśle naftowym (już znacjonalizowanym) - nie ma już za bardzo co nacjonalizować.
Bank centralny został już podporządkowany temuż państwu, a formalnie załatwi to wkrótce nowa konstytucja.
Latyfundia, jeśli nie będą zagospodarowywane, zostaną na mocy wynikających z tejże konstytucji ustaw przez państwo zajęte. Problem tylko w tym, że Wenezuela nie ma jeszcze ani fachowej kadry, ani technicznego zaplecza, by sensownie ziemie te zagospodarować.
Tak więc "lewica będzie promowała" to - jak zapowiada Autor - co już załatwiono, bądź dwa miesiące temu zadekretowano. Pozostaje "jedynie" wdrożenie wspomnianej kontroli społecznej i pracowniczej", co - rzeczywiście - jest największym wyzwaniem.
A we wnioskach końcowych Autor - wypisz wymaluj - wycelował palcem w niebo i... trafił!
Nie jestem - podobnie jak Autor - zbyt dobrze zorientowany w poroblemach wenezuelskiej lewicy, może by jednak ktoś lepiej obeznany napisał bardziej rzetelną analizę i sformułował bardziej sensowne wnioski.
Doświadczenie wenezuelskiej lewicy rzeczywiście powinno być pewną inspiracją dla sił radykalnie lewicowych w Polsce.
Należy mieć tylko nadzieje że pokojowe ale rewolucyjne przemiany społeczno-ekonomiczne jakie mają teraz miejsce w Wenezueli nie zostaną przerwane czy to przez obcą kapitalistyczną interwencje czy też przez jakieś prawicowe odwetowe siły w samej Wenezueli.
Próbę zjednoczenia lewicy radykalnej w Wenezueli oceniam jak perspektywę ciekawą.
Najważniejsze to jest aby skorzystali na tej próbie połączenia sił ludzie pracy.
Swoją drogą na socjalizm.org ukazał się też ciekawy tekst pt. "Zrozumieć komunizm".
Szkoda,że grantowcy czyli redakcja socjalizm.org buduje ten ruch w taki sposób jaki widzieliśmy 1 maja w Warszawie.
Druga sprawa,że niezbyt ciekawym zjawiskiem są takie bezkrytyczne laurki.
Jakoś autor tekstu nie zauważył, że nowa partia socjalistyczna jest dziełem Chaveza. Nie jest to twór oddolny, ale twór odgórny, przymusowy, którego zadaniem jest uwiarygadnianie działań Chaveza. Partia ta ma identyczne cele, źródło pochodzenia jak PZPR, czy KPZR czy inne partie komunistyczne. Na prawdę nie ma sie czym zachwycać. Gdyby partia powstała na bazie oddolnej inicjatywy to tak, można by się cieszyć z aktywności obywateli. W tym przypadku jest inaczej - członkowstwo w partii oznacza przywileje.
Naprawdę nie rozumiem - w jaki to sposób owi grantowcy budowali ruch 1 Maja?
Bo PSUV budowana jest z wyłączeniem Komunistycznej Partii Wenezueli. Chavez, i owszem, chętnie sięga po wybrane kadry z tej partii. jednakże zdecydowanie, acz z szacunkiem i uprzejmie, "zasugerował", że... będzie lepiej, jeśli KP Wenezueli pozostanie odrębną partią, na co partia owa "entuzjastycznie" przystała.
Pytanie: czy Chavez dostrzega w niej zbyt wiele pozostałości stalinizmu i woli stronić od tej choroby, czy też są inne tego powody. Prawdą jest, że KP Wenezueli jest mocno skostniała, prawdą też jest, że zachowała przez 70 lat ciągłość w swym rozwoju. No i jeszcze jedna prawda: w wyborach zyskuje minimalne poparcie, nie zdołała też w najmniejszym stopniu dorównać kroku ruchowi skupionemu wokół Chaveza i chyba nie byłaby w stanie funkcjonować jako frakcja, czy też tendencja w PSUV - po prostu nie ma takich umiejętności, bo nie uznawała i nie uznaje nadal prawa do wspomnianych frakcji i tendencji w ramach partii, tym bardziej partii wielonurtowej.
A wspomniana PSUV nie ma własnych kadr, bo niby skąd?
Inicjatywa jest, i owszem, odgórna, jednakże spotkał się on z prawdziwym oddolnym żywiołem, przez co budowana partia przypomina raczej ruch, niż to, co w Europie rozumiemy jako partię.
Z drugiej strony: a gdzież to i kiedy doszło do powstania jakiejkolwiek partii żywiołowo?! Twoja sugestia jest więc raczej bzdurna.
Czy PSUV będzie partią wielonurtową i z jakich nurtów będzie się składać ta nowa inicjatywa osób skupionych wokół ruchu Chaveza.
I czy te inne nurty są aż tak o wiele bardziej silne od KP Wenezueli.
Porównywanie "ciężaru gatunkowego" poszczególnych nurtów jednej partii z inną jako całością nie ma większego sensu. Różne byty polityczne połączone w jedną partię zyskują na swoistej synergii i partię taką można ważyć tylko w całości (bo jak inaczej?).
Pytanie jest jednak o tyle dobre, że maleńka wyborczo KPW jest najbardziej skonsolidowana - o ile wiem, nie ma w Wenezueli bardziej zwartej politycznie formacji. Wydaje się jednak na tyle skostniała, by nie powiedzieć - sekciarska, że daje to jej mało korzyści i nie wróży rozwoju.
W tej sytuacji metoda Chaveza wydaje się nader pragmatyczna i zarazem oryginalna.
Chciałbym tylko przypomnieć że np. w Die Linke istnieją takie tendencje ideologiczne które przekształciły się w wewnątrzpartyjne platformy jak np. platforma antykapitalistyczna, platforma marksistowska i platforma komunistyczna.
Natomiast przy całej mojej sympatii do Chaveza wydaje mi się iż na pewno mógł by tworzyć sojusz z komunistami którzy odżegnują się od stalinizmu.
Jeżeli Chavez nie chcę aby KP Wenezueli istniała jako jeden z bytów politycznych czy jako tendencja w nowym projekcie politycznym to już sama współpraca z komunistami byłaby według mnie pożądana.
Już teraz bodajże jeden komunista, właśnie z KP Wenezueli znajduje się w rządzie który formował Hugo Chavez.
Rozumiem że połączenie sił ma służyć dobrej sprawie, swoistej kooperacji, należytej współpracy pomiędzy poszczególnymi bytami politycznymi które się złożą na powstanie nowego ugrupowania politycznego.
Osobiście uważam że jeśli w takim dość wizjonerskim projekcie politycznym mają się znaleźć ludzie ideowi to powinien ten projekt zataczać szersze, powinien być otwarty także na komunistów tych nie skostniałych, gotowych do współpracy.
Za mało wiem, a jeszcze mniej rozumiem z tego projektu Chaveza. W każdym razie jest on - nazwijmy to tak - bardzo nowatorski. Ale Ameryka Południowa/Środkowa może niespodziewanie dojść do rozwiązań, które mogą być i dla nas inspiracją. W tym z autorem tekstu należy się zgodzić.
O ile mi wiadomo jest dokładnie odwrotnie. To Komunistyczna Partia Wenezueli nie chce przyłączy się do nowej partii (choć nadal popiera proces boliwariański), był w niej nawet rozłam na tym tle i część kierownictwa opuściła ugrupowanie. Zresztą w Partii Rewolucji i Socjalizmu (w której działają trockiści) było podobnie. Dziś część działaczy należy do PSUV, a część nie dała się do tego przekonać.
Co do samego pomysłu PSUV mam mieszane uczucia. Uważam że siłą tego co się w Wenezueli dzieje była właśnie wielość i różnorodność środowisk które Chaveza popierały. Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że partia będzie miała charakter wielonurtowy i pluralistyczny. Zobaczymy zapewne już niebawem.
I KP wenezueli i Chavez, a więc i PSUV - kolejność tu jest obojętna - zgodnie dochodzą do wniosku, że jako formacje powinny zachować byty odrębne. Względem pomysłu PSUV też mam mieszane uczucia. W tym wypadku skłonny jednak jestem posądzać siebie o konserwatyzm, niezrozumienie czasu i regionu, no i brak stosownej wiedzy.
Przychodzi mi do głowy, że w końcu rewolucja na Kubie zwyciężyła w oparciu o Ruch 26 lipca. Ówczesna KP Kuby była do czasu jakby z boku. Ale to bardziej fenomenologia, niż punkt wyjścia do analizy porównawczej.
jedno jest pewne - Chavez nie chce popełniać błędów kubańskich, nie chce znaleźć się w izolacji i przejąć stalinowskich standardów w PSUV. Czy uda mu się stworzyć inne - tego pewnie nikt jeszcze nie wie.
Zmieniają się kraje, kultury, kolory skóry, ale poza tym ciągle to samo, te same hasła, te same ekonomiczne brednie, te same próby pokonania praw fizyki i logiki. Ile było już wcześniej dokładnie takich samych prób budowania socjalizmu? 1542? Ile z nich zakończyło sie jedynie doprowadzeniem kraju do gospodarczej ruiny? 1542? Czy wy naprawdę jesteście absolutnie niezdolni do uczenia się na błędach?
A co do tego mają prawa fizyki i logiki? Jeśli jesteś fanatycznym wyznawcą religii wolnorynkowej, to twoja sprawa. Jeśli jednak tu zaglądasz, to znaczy że masz wątpliwości, że ta twoja wiara się kolebie.
Jeśli jednak szukasz pomocy w tej wtojej walce z rynkowym fanatyzmem (bo po co innego tu zaglądasz?), to formułuj pytania bardziej otwarcie, szczerze.
Na pewno ktoś ci pomoże. Z tego się wychodzi.
Lewycowe misie, Chaveza zwolenniki, Wy nie widzicie (widzieć nie chceta) że cała ta wenezuelska "bolivariańska rewolucyja" li tylko na dyktatora fanaberii, w zasobów ropy wynikającej, się opiera. W dłuższym okresie czasu szlag to trafi, jak nie przymierzając, DDR czy inną Jugosławię, że o ZSRR nie wspomnę. Liberalny kapitalizm ma czas.
Mnie z kolei zastanawia, na ile szczere jest poparcie polskich lewaków dla Chaveza. Wyobraźmy sobie, że któryś z polskich polityków przemawiałby tak jak on: "Cuchnie tu siarka, lecz Bóg jest z nami, a ja lacze sie z wami wszystkimi. Niech Bóg nas wszystkich blogoslawi." Trzy czwarte tu obecnych okrzyknęłoby go klerykałem. Gdyby dodał do tego, że trzeba bronić godności i suwerenności narodowej - zostałby nazwany faszystą. A Chavez budzi aplauz.
PSUV powstała w bardzo prosty sposób-Chaves wyłozył kasę i oddelegował urzedników. Wmawianie, ze był to oddolnych ruch społeczny jest brednią taka samo jak to, ze czlonkowie tej partii beda mieli wpływ na jej władze i politykę. Taki sam jak maja na Kubie, KRL-D i jaki mieli w ZSRR.
Masz nade mną miażdżącą przewagę - nie jesteś obciążony wiedzą o faktach, za to pogrążony w nieoliberalnym fanatyzmie.
Świadom złożoności spraw, mogę powiedzieć ci tylko jedno - zadbaj o zdrowie, a o sprawach dla ciebie niepojętych nawet nie myśl. Bo to burzy sen. A sen - to zdrowie.
Z praw fizyki i logiki można wyprowadzić całą ekonomię. Oczywiście nie byle jaką, na pewno nie marksistowską :) Pierwszy raz socjalizm próbował wprowadzić kościół katolicki ponad 1500 lat temu i doprowadził do upadku cesarstwo rzymskie. Po tym fakcie, św. Augustyn, w swoim "Państwie Bożym" jako pierwszy z ojców kościoła zaczął bronić wolny rynek. Socjaliści od 1500 lat powtarzają te same błędy ekonomicznej ignorancji. Miliardy ludzi zamordowanych lub zabiedzonych. Kiedy to się skończy?
Wygląda na to, że mylisz ekonomię z arytmetyką. A ekonomia jest nauką społeczną.
Nie wchodząc w doktrynerskie i sekciarskie szczegóły kierunek jest dobry i Wenezuela daje piękny przykład światu, że jeszcze socjalizm nie zginął. Wręcz przeciwnie. Doświadczenia wenezuelskie staną się inspiracją dla międzynarodowej lewicy. Już tak się dzieje. To ważny dowód na to, że można środkami pokojowymi robić rewolucje i puścić kapitalistów z torbami bez wystrzału. Oby tak dalej. Jeśli ruch zostanie zjednoczony mimo pluralistycznego charakteru będzie zwyciężać. Jeśli pojawią się sekciarskie manewry bedzie gorzej. Liczę na pierwszy scenariusz. Powodzenia.
Z praw fizyki i logiki można wyprowadzić - powiadasz - prawa ekonomii? I to jeszcze "nie byle jakiej"? Z tym ostatnim wypada się zgodzić. Bez wątpienia musi to być wyjątkowa ekonomia.
Prawo popytu i podaży z jakiego prawa fizyki da się wyprowadzić? Przy pomocy praw klasycznego rachunku zdań czy może teorii mnogości? A może trzeba zaangażować do tego jakieś nieklasyczne logiki? Wolny rynek chyba Ci rozum odebrał.
jeszcze jedno. Powiadasz, że socjaliści przez 1500 lat przyczynili się do śmierci "miliardów" ludzi? Tyś to jest żartowniś, by ująć to delikatnie.