Nie wiem sytuacje jakie miasta opisał autor tego tekstu ale z pewnością nie jest to Warszawa. Problem bezrobocia nie wynika obecnie z braku ofert pracy ale braku wykwalifikowanych pracowników. Pensje galopuja w tempie astronomicznym wiec niech juz skoncza sie opowiadania o zarobkach na poziomie 600-800zł
To jest ponad 2 razy wiecej niz choby w USA. Gdyby w USA bylo tak wysokie bezrobocie, to chyba by tam wybory zaczeli wygrywac libertarianie... W eurosocjalu zas to norma, mamy jedno z najwyzszych, ale bez przesady, przeciez dzieki benefitom z wysokich podatkow, regulacji i biurokracji mamy kraj miodem i mlekiem plynacy...
trzymaj się mocno - mam dla ciebie rewelację: POZA WARSZAWĄ TEŻ MIESZKAJĄ LUDZIE!
No co ty chyba zartujesz? A tak poważnie; firme mam w Warszawie ale obsługuje klientów z calego kraju i wiem gdzie i jak sie żyje.
ale żeby zarobić na życie. Z 800 złotych nikt nie opłaci mieszkania i rachunków za prąd i wodę i się nie wyżywi.Żaden człowiek mający gębę pełną gadania,że 800 złotych to wystarczająco- natomiast sam zarabiający o wiele więcej- nie zrzeka się "swego" miejsca pracy na rzecz tych, którym te 800 złotych nie wystarcza i nie bierze sobie pracy za 800 złotych , tylko trzyma się pazurami tego "zbędnego dobrobytu".Jeżeli miałabym dziadować i jeszcze się napracować, to wolę dziadować i być wypoczęta. Praca nie jest po to,żeby kapitaliści zmieniali samochody i żony jak rękawiczki. Musi przecież być możliwy jakiś rozsądny system gospodarczy, w którym pracujący szanują pracodawcę, a ten jest tego szacunku godny.
i wie gdzie i jak sie żyje.
Spadłam ze stołka.
Kłamie w żywe oczy! Mnie nie obsługiwał, przysięgam! Za to widziałam go w wypasionej furze, parkującej przed najlepszym hotelem w moim mieście (jedynym i bez gwiazdek, ale ten drugi to robotniczy), red25 w hotelowej "restEuracji" wcinał roladę z kluskami i kapustą. Obok stał gustowny czemodan, pewnie z towarem...
A kto założy firmy, kto bedzie zgadywal jakie oczekiwania maja konsumenci ryzykujac wlasnym kapitalem, tracac czesto cale fortuny? Ty na pewno nie, oczekujesz ze przyjdziesz na gotowe produktywne miejsce pracy, nie interesuje cie, tylko narzekasz ze tak malo dostajesz a tak duzo kapitalisci zarabiaja (przynajmniej ci ktorym sie udalo). Jak takie z ciebie madre stworzenie, to dlaczego sama nie zostaniesz kapitalista? Bo nie masz kapitalu? No tak, przeciez panstwo ci zabralo podatkami, ciekawe jak to sie stalo...
Oto byznes plan:
Kapitał początkowy to moje druty do strykowania, szydełko do heklowania i byznes plan oczywista. Twoje będą klamerki do bielizny, sznur i pawlacz w przedpokoju jako magazyn. Na żółtą włóczkę się poskładamy, a że nie mamy funduszy, to ja sprzedam flachy po "Dębowym", Ty oddasz do lombardu srebrny pierścionek. Ja będę strykować żółte berety a la Zulu Gula, Ty będziesz nimi handlować... Zarobionego szmalu (kapitału) nie przepuścimy, ino zainwestujemy w tombakowe klipsy. Jak już staniemy na nogi zatrudnimy jlibera jako doradcę od czegokolwiek...
Wchodzisz w interes? Zastanów się dobrze, bo sąsiadka się chce wepchać... (*_*)
Zarobki 800 zł to mit?
Jeżeli tak uważasz to mogę ci podać całą masę chociażby ogólnopolskich sieci sklepów gdzie występują takie "mity":
Biedronka, Auchan, Real, Tesco, Carrefour itd.
Poza tym agencje ochrony, hurtownie, masa mniejszych sklepików, część fabryk, chociażby jedna z fabryk philipsa poszukuje ludzi za 750 zł na rękę (widziałem dziś w internecie). Duża liczba społeczeństwa pracuje za takie pieniądze, możesz też sobie poczytać jaki procent żyje poniżej minimum socjalnego...
Ostatnio miałem okazję przejrzeć sie dokładniej ofercie pracy w supermarkecie. Pensje faktycznie stosunkowo niskie poniżej 1000 zł netto), ale są inne dodatki: bony na święta - kilkaset złotych, zbiorowe ubezpieczenie emerytalne, dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne, "mundurówka" itd. Rozpatrując pensję nikt nie patrzy na dodatkowe świadczenia, a powinno brać sie je pod uwagę.
i towar z "przedluzonym" okresem waznosci :)
Sam czynsz wyniesie (w Warszawie) 500-1000 zł, prąd kolejne 100-150. Koszt przedszkola - jakieś 400 zł, obiady dla dziecka w szkole - 100 zł. Miesięczny - coś koło 70-ciu. Itp. itd. Co tu ma do rzeczy "dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne"?
A warto dodać, że choć 800-900 zł to rzeczywiście ensja "ochroniarsko-kasjerska", to za 1000-1500 na rękę pracuje cała masa ludzi, od robotników począwszy na uzrędnikach skończywszy.
W Warszawie sieci handlowe płaca powyżej 1000zł na reke i ciagle wisza ogłosznia, ze szukaja pracowników. Byc moze sa regiony gdzie oferuja prace za 750zł ale chyba robotnikowi bez kwalifikacji i z pewnoscia maja problem z chetnymi. Mój znajomy szuka w łodzi do firmy sprzatajacej biura pracowników za 1200-1300 na reke i chętnych mało. Wiecej zapłacic nie moze bo by musiał dopłacic-jak firmy które mu zlecaja prace zgodza sie na podwyzki to bedzie mógł dac wiecej bo inaczej prace stana
jeżeli pod pensją rozumiemy dochód, z którego można utrzymać rodzinę (zakładając rodzinę 2+2, oboje rodzice pracują). Ew. można jakoś przeżyć od pierwszego do pierwszego (jedząc kartofle z ogórkami i od święta parówki ).
Przypomniała mi się twoja budka z kYrczakami i prywatna autostradka gdzieś na jankeskiej prerii!!!
No i zjawiłeś się z tekściorem, który przecudnie wstrzelił się w dyskusję!!!
kwaku roztomiły!!! Z okazji zbliżających się świąt życzę Ci abyś miał okazję skosztować specjałów z tego "bonu na święta". Może nie dostaniesz rozwolnienia.
(*_*)
No widzisz Hyjdla, zeby tobie moglo byc wesolo, i zebys mogl sobie swobodnie spedzac czas na tlumaczeniu samemu sobie jaki jestes wspanialy, ktos to co opisujesz musi naprawde zrobic. Inaczej nie mielibyscie na co narzekac i komu dokopywac, tylko zimno jakos w tej jaskinii...
Chodzisz tu na "gościnne występy" od kilku lat i nie wiesz, że Hyjdla to KOBIETA???!!! Można się załamać...
Zapamiętaj więc, że jestem super kobitka: mała, lekko przy kości blondyna, posunięta w leciech, ale jeszcze niczego sobie, pyskata i niekiedy złośliwa, ale i szczerze współczująca libertariańsko-liberalistycznej ślepocie i głupocie. Poza tym lewicówka ale bez zbytnich odchyłów.
Ciebie i kwaka szczególnie se upatrzyłam, bo wymagacie specjalnej troski, a ja mam wprawę w opiece nad takimi niedostosowanymi osobnikami...
Hyjdla, to "Ona"
Dokladniej tzw "gospodyni domowa" z Siemianowic Slaskich.
Nie zna zadnego jezyka obcego (oczywiscie oprocz radzieckiego), nigdy nie byla za granica, ale bardzo chetnie rozdaje sarkastyczne ekspertyzy szczegolnie w temacie USA.
Jak sie Ja wnerwi (co wlasnie czynie :) ) to jak przystalo na prawdziwa "Matke Polke" daje pokaz slownictwa rodem " Tirowka - Budka z Piwem "
No Hyjdla wpieriot :)
west-kpisz czy o droge pytasz? Zarobek rzedu 1300-1500 jest dla ciebie niegodny i nie gwarantuje zycia-jak widze kupujesz drogie ogórki i ziemniaki. Mam żonę, dwoje dzieci i wiem ile kosztuje życie więc nie opowiadaj mi banialuk
rebel ale po prawdzie kwak walnął "babola" pisząc o tych "mundurówkach" i bonach
pewnie rocznie te bony i dodatki to max. 200-300 zł
nie oszukujmy się w warszawie zarabiając 1000 zł to na metr miszkania zarobi się w ciągu 7m-cy NIE WYDAJĄC ZŁOTÓWKI NA ŻYCIE
żyjąc jak jakiś hinduski fakir co nie je nie pije
poza warszawą to ok 4 m-ce pracy na metr mieszkania
załóżmyu że mamy małżeństwo bez dzieci zarabiajace ok 2500 netto....by kupić mieszkanie muszą się zadłużyca na min 200 tys czyli spłata 1 tys. na m-c kredytu przez 25 lat!
pozostaje 1500 zł..z tego ok 500 zł na rachunki...500 zł na bardzo słabe jedzenie..zostaje 500 zł...
a teraz pomyślmy o tym że owe małżeństwo zechce mieć dziecko!
podziwiam Cię nie tylko za Twój język, między innymi i za to że masz cierpliwość do leczenia takich >pacjentów jak jliber czy kwak.
Ja ich już dawno zaliczyłem do przypadków beznadziejnych.
widać przygód albo guza szukasz...
Z tego co napisałeś większość się zgadza, oprócz kilku drobiazgów:
- języków znam pięć w tym prawie perfekt polski (niewielu to może tutaj o sobie powiedzieć) oraz doskonale łacinę kuchenną. Klasycznej się uczyłam, ale jej nie używam, bo z kim? Z klechami? - nie liczę. Gwary śląskiej też nie liczę, bo to moim zdaniem nie język;
- za granicą bywałam (na południu i zachodzie), do Rosji Radzieckiej mnie nie wpuszczono;
- nie rozdaję ekspertyz w temacie Jankesolandii. To są raczej diagnozy, do których czuję się upoważniona, bo od kilku lat mieszkam w 52 stanie Jankesolandii, której jestem obywatelką pośledniejszego gatunku;
- tirówkę se wypraszam, ale czegóż wymagać od jankeskiego synka od krów, on wszak z damami nieobyty. Budka z piwem może być (raz byłam tam po mojego ślubnego). Szkoda, że zniknęła z ojczystego krajobrazu.
Mnie naprawdę coraz trudniej wnerwić, bo imidż zmieniłam i między ludźmi się obracam, a nie tylko między zlewem i piecem, więc ogłady nabyłam.
Rebel, jak guza szukasz to "się mogę zapomnieć", jeżeli przygód to też się mogę zapomnieć.....
Se to przemyśl.
Rebel faktycznie wkurzył Jadziuchnę Wiecznie Dębową ;)
Zawsze myślałam, że tzw. "mundur" to m.in. fartuch, kitel, kombinezon, rękawice, buty, maska, itp. Sądziłam też, że to się pracownikowi np. sklepu, rzeźni czy budowy należy jak psu kość. A tu wnioskuję, że pracownik "organizuje" to sobie własnym sumptem? Do tego doszło? Wyprowadź mnie z błędu, bo wykituję ze śmiechu i nawet skrzynka "Dębowego" mnie nie ocuci...
Nawiążę jeszcze przy okazji do tych nieszczęsnych bonów świątecznych, którymi niektórzy "pracodawcy" tak hojnie swych pracowników obdarzają, a o których tu nasz uroczy kwak wspomniał i które na zatrudnianych bezrobotnych w formie grantów czekają...
Otóż dawno, dawno temu (jakieś 4 lata będzie), mój ślubny dorabiał na 1/4 etatu w pewnej firmie mięsno-wędliniarskiej. Pamiętam jak dziś ostatni taki "przydział". Realizowany był na dzień przed wigilią i w wigilię (!), bo byznesmyn chciał się w ostatniej chwili towaru - niechodliwego i z kończącym się okresem przydatności do spożycia - pozbyć.
Ślubny przytargał do chałupy: mielone, mielonkę, parówki, zwyczajną, boczek, podróbę szynkowej i odrobinę frakfuterków. Jak to rozpakowałam, to zdębiałam. "My dziady jesteśmy, żeby w święta tym kałduny napychać? Szynki nie ma" spytałam jadowicie mojego ślubnego. "Ty se wyobraź Hyjdelko, jakie bluzgi w zakładzie leciały" odrzekł zawstydzony małżonek.
Część "specjałów" umyłam (bo charakterystyczny nalot i śliskość "specyficzną" nabierać zaczynały), zamroziłam i częstowałam tymi "specjałami" koty. Do marca maszkieciły. Pozostałe "przysmaki" również zamroziłam - do połowy lutego, co kilka dni ciągle bigosy warzyłam, nikt już na nie patrzeć nie mógł... A wyciepnąć przeca szkoda, bo tak mnie matka nauczyli...
Ślubny się wkrótce zwolnił, a niedługo potem byznesmyn splajtował...
Tak to kwaku z tymi "bonami świątecznymi" bywa, że czasem czujesz się jakby ci ktoś w pysk dał, a nie dodatkowo wynagrodził...
Ja Rebelowi propozycje czynię! Którąkolwiek wybierze - zawsze ciekawie będzie! Wolałabym jednak tę drugą, bo On taaaaaaaki duży ponoć i w leciech już, a ja lubię wielkich i dojrzałych chłopów, nawet niezbyt mądrych... (*_*)
Ty u mnie też masz szanse... Jak ładnego, mądrego, chociaż niesfornego syna - pogłaskałabym, o Platonie i Marksie pogadała, zieloną herbatką napoiła... (*_*)
hyjdla ja nie wiem o co z tymi "mundurkami" chodzi..
na moje oko pracownica w bonach na rok t odostanie max 200-300 zł
red25 1400 zł to w miarę godny zarobek ale na prowincji gdzie życie tańśze (mieszkanie i usługi) ale jak na stolicę to kpina
Nie twierdze, że zarobek na poziomie 1300-1500 zł to szczyt luksusu ale nie jest to mało. Wliczając rate kredytu budowlanego wydajemy miesiecznie ok3800zł - rodzina 2+2, nie szczypiemy sie, młodszy syn chodzi do prywatnego przedszkola, stać nas na wszytsko co chcemy - w granicach rozsadku. Tak wiec uwazam, że dwie osoby zarabiajace po 1400zł moga spokojnie utrzymac rodzine w Warszawie.
Nie wierze ze znasz 5 jezykow. Ludzie ktorzy wkladaja tyle wysilku inwestujac w siebie to z reguly osoby ktore wiedzą że mogą liczyć tylko na siebie i pretensje za swoj poziom zycia maja tylko do siebie. Ty zaś jesteś osobą ktora przyjmuje podarunki od ludzi ktorymi gardzi tylko po to aby moc nimi jeszcze bardziej gardzic.
TRZY znam PLUS polski i łacinę kuchenną. Ponadto łyknęłam trochę łaciny klasycznej (fakultet nadobowiązkowy w liceum) oraz namiętnie używam gwary śląskiej (ponoć tyż jynzyk). Jak by nie rachować daje to razem SIEDEM!
Litości!!! Załamałam się do reszty. Nawet kwak jest bardziej kumaty...
Czy ty czytasz, czy dukasz? Jeżeli w ten sam sposób "studiujesz" ten swój idiotyczny libertarianizm, jak czytasz teksty starej kobiety, to nie dziwota, że mają cię tu nie tylko za dziwoląga, ale i za pajaca...
Nigdy i nigdzie na tym portalu nie użalałam się na swój poziom życia. Piszę często o tym, co widzę wokół siebie, a rozglądam się uważnie. Samych biedaków widzę - nie płacących czynszu, zadłużonych w bankach i sklepikach, czasem w niedzielę "zajadających" się kotletem mielonym.
Ja niekiedy mam w miesiącu 7.000,- czasem 4.000,- a bywało, że 1.000,- albo zero, ale wychodzę na plus, bo oszczędna jestem i rozsądna. Tylko na rany koguta nie sumuj tego, bo do końca z siebie idiotę zrobisz!
"Podarunek" od człowieka, którym ja gardzę, przyjął mój mąż, i nie był to żaden podarunek, tylko składnik jego płacy wliczany do rocznego PIT. Taka "premia" od łaskawcy! Ja ten nieszczęsny szajs tylko zagospodarowałam, bo uczono mnie, że chleb się całuje, kiedy upadnie, kreśli na nim znak krzyża, kiedy się go napoczyna, suchego nie wyrzuca lecz zjada w wodzionce lub jako grzanki. I ja tak robię do dzisiaj!!! Śmieszna jestem prawda? Nie wzgardziłam mielonką i mortadelą lecz częstowałam nimi koty, to też zabawne? Bo widzisz, w dzieciństwie jadałam mięso dwa razy w tygodniu - gulasz albo mielone i kotlet w niedzielę. Rodzice się dorabiali, ale dla jedynaczki musiało być. Dlatego nie wyrzuciłam i nie wyrzucam niczego, bo nauczono mnie szacunku do jedzenia, jak mycia rąk po korzystaniu z WC...
Natomiast gardzę tym byznesmynem, bo TEGO właśnie roku zamroził całą szynkę (potem część musiał zutylizować - jakaś chłodnia nawaliła). Robotnikom odpalił na święta po dwie stówy, bo "nie miał płynności finansowej, by wypłacić całą pensję".
Kończmy tę rozmowę, bo mam dla ciebie jeszcze resztki szacunku, a nie chcę byś całkiem z siebie błazna zrobił...
socjalne gdzieś tak dwa lata temu. Jeżeli życie na poziomie minimum socjalnego uważasz za sytuację normalną - no cóż...Notabene, mam okazję przyglądać się wydatkom samotnie mieszkającej cioci-emerytki, której trochę pomagam. Jej normalne, miesięczne wydatki - bez żadnych luksusów - są jakieś 2-2,5 raza wyższe niż minimum socjalne dla samotnego emeryta, wyliczone przez IPiSS.
west-mówmy o faktach a nie o banialukach; za przedszkole młodszego płace 500 zł, rachunki domowe (prad, gaz, telefony) to 600 zł. Dodatkowy angielski dla starszego to 50 zł miesiecznie to razem daje 1150 zł. do tego rata kredytu hipotecznego to 585 zł i mamy w sumie 2000 zł. Codzienne zakupy zywnośći itd to ok 1500 zł. Regularnie chodze z dziecmi na basen, do kina itd i to sa koszty ok 300 zł. Żyjemy normalnie, jemy co chcemy kupujemy co potrzbujmy
No faktycznie: "Azbeściok", "synek od krów" nie świadczą o Twym zdenerwowaniu ;). Rebel ma rzadki dar podsumowywania najbardziej wydatnych cech forumowiczów i w tym przypadku również trafił w sedno. "Touche", jak mawiają Rosjanie. PS. za zieloną herbatkę serdecznie dziękuję, popijam dość często. Tobie polecam siemię lniane, przegryzane do Dębowego. Oleum jako lżejsze od Dębowego idzie do głowy itd...
Samochodu nie masz - ok, rozumiem. Skoro tak to za benzynę, ubezpieczenie, przeglądy nie płacisz. Ale z komunikacji publicznej chyba korzystacie, czy wszędzie per pedes? Dwa miesięczne w Warszawie to 140. Pociągi? Do lekarza nie chodzisz prywatnie? Nawet do dentysty? Lekarstw nigdy żadnych nie kupujesz? Gratuluję żelaznego zdrowia Tobie i rodzinie, ale nie wszyscy tak mają. Mieszkasz w mieszkaniu czy w swoim domu? Jeśli to pierwsze - gdzie czynsz? Jeśli to drugie, to gdzie koszty eksploatacji domu? W tych 600 miesięcznie? Nie rozśmieszaj mnie. Na urlop jeździcie? A dzieci na wakacje? To wszystko za darmo? Pralkę, lodówkę, meble posiadasz? Dostałeś w prezencie czy kupiłeś? Ubrań nie kupujecie? Butów? Czy to wszystko z lumpeksów? Nic nie odkładasz? A może mieści się to wszystko w tych 375 zł na osobę miesięcznie? Twój wpis to dowcip tygodnia na tym forum, ale nie każdy lubi czarny humor. Zwłaszcza ci, którzy za 2 czy 3 tysiące naprawdę muszą utrzymać rodzinę.
west-wybacz ale smieszny jesteś i tyle.
Mieszkam w swoim domu-dlatego spłacam kredyt. Nie mam czynszu a koszty prądu to ok 120zł miesiecznie (srednio mniej latem wiecej zimą) gazy ok 150(analogicznie jak prad), smieci 35zł, reszta to koszt telefonów, biletu miesiecznego. Ja mam firmowe auto. Odpukać nie musze wydawać na prywatną słuzbe zdrowia i lekarstwa bo w naszej rodzinie tylko dzieci choruja i to sporadycznie w zimie. Raz w roku przegląd u dentysty (koszt wizyty 50 zł). Ubrania i buty kupujemy ale bez szaleństw i nie sa to duze wydatki co miesiąc.
Nie mieszaj dwóch spraw - pisałem, ze rodzina gdzie dwie osoby zarabiaja po 1300-1500zł jest w stanie życ normlanie. Nie pisałem, ze sa to luksusowe zarobki pozwalajace na dom, samochód i wakacje na Hawajach. Nie zapominaj, że w Warszawie zarabki sa duzo wyzsze.
W końcu wiadomo, że taki robotnik czy urzędnik (a właściwie, w języku fanów PO czy SDPL - robol i urzędas) ma żreć pasztetową i chodzić w butach z lumpeksu, a takie ekstrawagancje jak samochód, urlop czy dentysta nie są mu potrzebne. Wtedy 3 tys. na rodzinę rzeczywiście wystarczą.
1. Wyższa średnia zarobków w Warszawie wynika przede wszystkim z dużej ilości osób wykonujących lepiej płatne zawody, a nie z wyższych pensji jako takich.
2. Porównując zarobki w Warszawie i poza nią, nie trzeba zapominać o wyższych kosztach utrzymania w Warszawie, a także drastycznie wyższych niż gdzie indziej kosztach mieszkań, ziemi itp. Działka 2 tys. m. pod Warszawą, ale w rozsądnym zasięgu, to wydatek rzędu pół miliona. Cena m2 mieszkania w nowym bloku, w podobnej lokalizacji, 7-8 tys.
Hyjdla nalezy do tej grupu forumowiczow, ktorzy atakowali mnie jeszcze na starym forum nie za to co pisze , ale za to skad pisze - USA.
Argumenty typu : "polaczek z Polish jokes", "mieszkaniec Jackowa" czy "zrywacz azbestow", to byly koronne i nagminne argumenty w potyczkach ze mna.
Tak wiec idac naprzeciw "spolecznemu zapotrzebowaniu" pewnego dnia zniknol "Rebel" a pojawil sie "Azbesciarz z Jackowa".
I najwyrazniej spelnil on oczekiwania, bo jak reka odjol skonczyly sie wczesniejsze argumenty
Niektorzy wrocili dostarych argumentow po tym jak ochloneli z szoku kiedy sie przyznalem do mistyfikacji
Osobiscie okreslenia "krowi syn", "Azbesciok" itp absolutnie mnie nie ruszaja.
Wiem ze forumowicze tej witryny jak zreszta kazde spoleczenstwo to "ludzie", "ludziska" i "buractwo"
Nota bene okreslenie "burak" poznalem dopiero z Lewica.pl
Pozdrawiam wszystkich :)
tak jak kiedys, tak i teraz podniecasz sie niezdrowo :), absolutnie wynika to z poczucia ciaglego przesladowania, tak Rebel, jestes ofiara wlasnych wyimaginowanych potworow.