Na wikiepdii wyczytałem, że jego "foreign policy" zawiera między innymi takie punkty:
-- Support for a Palestinian state to exist alongside Israel
The US acting as a guarantor for the demilitarization of Israel's border with a future Palestinian state
-- The US committing to help raise the economic standards in a future Palestinian State to compare with those in Israel
-- Disavowing a nuclear first-strike policy
-- Cutting the number of nuclear devices in US hands from more than 10,000 to a couple of hundred
-- That the US should immediately sign the Kyoto Protocol
-- Immediate US military withdrawal from Iraq and support for a UN-sponsored regional peace process to arrest the Iraqi Civil War
Z takim programem facet jest skończony. Nie popierać polityki syjonistów oznacza proszenie się o zaprzepaszczenie kariery politycznej. Dla kontrastu, jego kolega Giuliani ma duże szanse bo:
-- domaga się wstapienia Izraela do NATO,
-- zabezpieczał błyskawiczne sprzatanie gruzów z ground zero (tuszowanie śladów z "inside job")
-- tradycyjnie nominuje na swoich doradców do spraw zagranicznych Żydów o poglądach syjonistycznych ( ostatnio doszli: Ruth Wedgwood, Michael Rubin i David Frum, dołaczajac do Martina Kramera, Normana Podhoretza (to ten od wywalania Ikona za fraki na UW), Stephena Rosena i Peter Berkowitza)
Tak się to niestety odbywa.
Partię Demokratyczną, poza tym świetnie wypada w debatach z tymi najważniejszymi z Partii Demokratycznej, więc nic dziwnego, że chcą go zmarginalizować.