Kłóćcie się dalej o to, kto zyskał więcej głosów w wyborach, kto jakiego textu nie dopuścił na swe łamy... A działalność społeczną pozostawcie tym lewicowym radykałom, którym nie w głowie personalne spory i wybory parlamentarne, lecz pomoc wyzyskiwanym przez globalny kapitalizm.
Robotnicy bez inteligentów - którzy mogą się wyalienować - gówno zrobią. To jest kłopot dzisiejszej lewicy. Walenie jednego inteligenta lewicowego w drugiego inteligenta lewicowego to "nierozwaga". O, jakaś muszka mi chodzi po monitorze. Kończę.
Niegdyś był taki brytyjski publicysta - C. N. Parkinson - który dużo pisał o praktykach biurokracji. Ogłosił/wymyślił tzw. Prawo Parkisona. Głosi ono, między innymi, że jak liczba pracowników danej instytucji (urzędu) przekracza 500 (albo 1000, sorry, ale nie pamiętam), to office'owi temu Świat Zewnętrzny nie jest do niczego potrzebny. Funkcjonują urzędnicy owi, w ramach obowiązków służbowych, rzecz jasna, sami dla siebie. Funkcjonowanie zwolenników "lewycy" po stokroć zasadność prawa tego potwierdza.
Jeden tekst, a tyle bzdur i kłamstw. Pomijam to, że to kolejny w wykonaniu Kowalewskiego prymitywny, zajadły atak na inną osobę z lewicy. W dodatku na osobę, dzięki której Kowalewski i ta jego partyjka swego czasu mieli spore nagłośnienie w jedynym lewicowym dzienniku w Polsce - no ale akurat Kowalewski i jego ekipa to nie są ludzie, od których należałoby oczekiwać minimum kultury i wdzięczności, o czym wiadomo od mniej więcej 27 lat.
Niezależnie od tego, warto zwrócić uwagę na kilka oczywistych bredni w tym tekście
1. Całkowitą rację ma Pilawski, że KPiORP był narzędziem PPP i Sierpnia 80. Opinie takie rozpowszechniali byli członkowie KPiORP (m.in. anarchiści), którzy dobrze poznali od środka sposób działania tego tworu.
2. Całkowitą rację ma Pilawski, że impet KPiORP znacznie osłabł w ostatnim półroczu - jest to widoczne gołym okiem, zarówno gdy weźmiemy pod uwagę ilość akcji KPiORP, jak i ich liczebność. Połączone to było w dodatku z rozsypką samego Komitetu, z którego odeszło kilka organizacji. Może Kowalewski powie nam, kto na dzień dzisiejszy wchodzi w skład KPiORP, bo nawet to jest niejasne po fali rezygnacji.
3. Zabawny jest argument o zbiórce podpisów ws. tarczy antyrakietowej. Najpierw Kowalewski chwali się - będąc w tej kwestii bardzo obiektywnym, he he he - że PPP jest bardzo prężna i się rozwija. W dodatku temat antytarczy to "samograj", bo 70% Polaków jest przeciwnych tej hucpie. A mimo to Kowalewski nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego zbieranie podpisów przez PPP idzie tak ślamazarnie, a wynik zbiórki jest mizerny. No to ja mu podpowiem: bo PPP jest ugrupowaniem marginalnym i w dużej mierze wirtualnym i widać to wyraźnie właśnie na przykładzie takich konkretnych, masowych akcji, gdzie trzeba mieć armię ludzi. To już nie jest demonstracja, na którą Ziętek przywiezie objazdowych górników, ani wybory, przy których podpisy PPP dała partia emerytów, lecz trzeba mieć prężną strukturę w całym kraju - a potężna struktura to nie znaczy adres biura wynajętego na pokaz, lecz świecącego na co dzień pustkami.
4. Być może sprzedaż "Trybuny Robotniczej" powoli rośnie, jak przekonuje Kowalewski, choć i na to nie ma żadnych dowodów poza autoreklamowymi stwierdzeniami wydawców (a ja ze swoich źródeł informacji wiem, że akurat w jednej dużej sieci dystrybucji prasy ta sprzedaż wcale nie rośnie od pół roku). Nawet gdyby tak było, to oddziaływanie pisma nie jest mierzone jego sprzedażą. Nawet gdyby TR sprzedawała się na poziomie wyższym niż obecne 6 tysięcy (jak na TYGODNIK liczba po prostu komiczna) to jeszcze nie znaczy, że miałaby duże oddziaływanie. O roli i znaczeniu gazety świadczy jej opiniotwórczość - a w tej kwestii TR jest daleko w tyle nie tylko za Trybuną czy Przeglądem, ale nawet za Krytyką Polityczną i Dziś.
5. Kowalewski zarzuca Pilawskiemu, że ten krytykuje PPP za brak wspólnego startu z partiami, które, jak pisze Kowalewski, "nie potrafią zebrać stu podpisów na krzyż". Przypomnijmy zatem, że w niedawnych wyborach PPP mogła zarejestrować swoje listy w skali całej Polski tylko dlatego, że została poratowana przez Krajową Partię Emerytów i Rencistów. Gdyby nie ta pomoc, to mielibyśmy jak na dłoni klęskę PPP. Więc może Kowalewski powinien nieco stonować autoreklamę i podziękować innym partiom, bo dzięki nim może dziś wypisywać te propagandowe dyrdymały.
No tak.
Teraz Durango będziesz nawet bronić KP, z "ultraradykałem" Żakowskim na czele.
W mojej ocenie TR to jedyna gazeta na rynku prasowym która spełnia wymogi pisma lewicowego czy radykalnie lewicowego.
Pilawski którego szanowałem za skądinąd ciekawą pozycje jaką jest "Skąd się biorą komuniści" zaczyna krytykować PPP z pozycji "koalicji ugrupowań" które wcześniej starał się tak łamach "Impulsu" z lewicowych pozycji krytykować.
W jego postępowaniu dziś jest zauważalna dwuznaczność pomimo że został wyrzucony z "T" za to że radykałom, pozwolił pisać artykuły na łamach coczwartkowego "Impulsu".
Rozumiem że nawet "Politykę" można przedstawiać jako pismo "lewicowe" z publikującym tam Wołkiem, "demaskującym prawdę" o Che Guevarze czy Bendykiem, który troszczy się o trwałość "liberalnej demokracji", na wszelki wypadek by "widmo komunizmu" znów nie zaprzątało głowę ludziom, aby tylko uderzyć w redakcje "TR".
Bo przecież redakcja "TR" to esbecy, komuchy, lewaki a nie przyzwoici Polacy, troszczący się o tradycje wyzysku.
A mógłbyś mi powiedzieć, kiedy broniłem KP i Żakowskiego? Bo póki co to ja od dawna krytykuję KP jako "lewicę" spod znaku Michnika, a z KP w najlepsze współpracują "radykałowie" z Sierpnia 80, "Le Monde Diplomatique" itp.
Uznałeś że opiniotwórczość TR jest daleko w tyle za KP czy Dziś. Mniejsza z tym czy kochasz Michnika czy nie (ja też go nie ubóstwiam). Przyznałeś po prostu że wolisz te pisma od TR. TR nie jest jeszcze gazetą bez zarzutu, jednakże rozwija się.
Gwoli ścisłości KPEiR jak wiadomo łączyła przed tymi wyborami w sobie dwa nurty. Jeden był owszem gotów pomagać PPP, ale pomoc ta nie była takich rozmiarów jak próbujesz przedstawiać.
Tak naprawdę te podpisy które pozwalały wystawić listy PPP w każdym z 41 okręgów wyborczych kandydatów, były zbierane zazwyczaj przez zwykłych ludzi pracy.
Znam "działalność" ludzi związanych KPEiR i ta ich "pomocniczość" oczywiście zasługuje na szacunek ale to na pewno nie ona przyczyniła się do takiej a nie innej uzbieranej ilości podpisów, dzięki której PPP przynajmniej w moim okręgu wyborczym mogła wystawić swoje listy.
Drugi pogląd który istotnie miał więcej zwolenników wśród członków KPEiR to zbliżenie się do PO.
Wielu ludzi na lewicy nie umie wyciągnąć wniosków. Wynik wyborczy poniżej 1% w warunkach dość jednak sprzyjających, przy małej konkurencji, był klęską. Mówienie o "większej liczbie wyborców" to tylko odwracanie kota ogonem. Tak samo ciągłe kłótnie np. o to co kto napisał w styczniu 2006 nie zainteresują nikogo poza polemistami i powinniśmy je mieć w czterech literach.
Jeśli lewica nie zacznie przyznawać się do klęsk i wyciągać z nich wnioski, to nigdy nie zaistnieje w społeczeństwie. Jeśli większość działaczy dostaje niemal zadyszki raz na kilka lat przed wyborami, a przez resztę czasu siedzi na 4 literach, jeśli się umieszcza na listach statystów, to efekt może być tylko jeden.
Oczywiście przy tym wszystkim abstrahuję od motywów Pilawskiego, ale wiele jego argumentów krytycznych jest słusznych (choć pokazywana przez niego droga wyjścia beznadziejna).
Opiniotwórczość jakiegoś pisma to po prostu fakt, niezależny od niczyjego widzimisię ani sympatii wobec tego pisma. Jeśli stwierdzam, że "Tygodnik Powszechny" jest bardziej opiniotwórczy niż "Tygodnik Solidarność", to nie znaczy, że popieram TP i krytykuję TS.
I tak samo stwierdzenie, że KP jest bardziej opiniotwórcza niż TR, nie jest deklaracją, że ja osobiście wolę którekolwiek z tych pism - mnie prywatnie nie jest po drodze ani z KP, ani z TR, zresztą uważam jest za dwie strony tego samego medalu, czyli lewackiego radykalizmu na pokaz i politycznego konformizmu w praktyce. Moja uwaga o opiniotwórczości TR była jedynie poświęcona wykazaniu bzdurności opinii Kowalewskiego o tym, że TR ma jakiekolwiek znaczenie jako organ prasowy.
a propos
Akurat w piatek kolejny nasz tekst poszedl w PAPie (halemba), a drugi - o wykorzystywanych polskich studentach na Cyprze -poszedl na wirtualnej Polsce i w bezplatnym pismie Dzis. Niby nic, ale z Tygodnika Solidarnosc PAP nic jeszcze nie wzial (a z nimi mozemy sie porownywac, a nie z Polityka :) A teraz bawcie sie sami :)
Fascynujące! Darek, serdecznie życzę dalszych sukcesów na tym samym poziomie :-)
Nawiasem mówiąc, warto porównać jedno: spokojny, rzeczowy opis autorstwa Pilawskiego, bez żadnych wątków personalnych oraz wściekłą, pełną jadu i personalnych wycieczek opinię Kowalewskiego.
Nie doczytałam tekstu do końca. Skończyłam na Kanie i winie... Gdyby autor miał tyle talentów, by móc uprawiać real politykę, a nie zionąć jadem... Ohyda... Rzygać się chce... Nie wstyd Waszmości?
przyjmij mój "hommage".
A czy ktoś w ostatnich wyborach parlamentarnych po tzw. prawdziwej lewej stronie odniósł spektakularny sukces poza PPP?
Krytyka Pilawskiego sprowadza się do oceny iż trzeba jednak stawiać na "L"iD a nie bawić się w tworzenie lewicowej alternatywy, czy też w tworzenie lewicy
antykapitalistycznej.
ja się ciągle muszę zgadzać z Hyjdlą? Może to jakiś szowinistyczny solidaryzm płciowy, albo co?
A czy jest tylko taki wybór: albo działanie w ramach LiD, albo droga na margines polityczny razem z PPP. Partią, która zdobyła 0,99% głosów. A ile by ich było bez pseudo-Ziobrów? OK, czasem można przegrać. Ale chwalić się swoją klęską? Prezntować ją za... sukces?
Moim zdaniem, na taką beznadziejną alternatywę nie jesteśmy skazani.
Pilawski ma rację w swoim krytycznym opisie działań PPP, który nieprzypadkowo wywołał histeryczną reakcję polemiczną.
Natomiast jego postulat popierania LiD-u jako mniejszego zła jest anachroniczny, bo już wiadomo, że z LiD-u nic nie będzie. Nawet w polityce parlamentarnej został on zmarginalizowany.
ten Z.M. Kowalewski to Ci zrobił coś strasznego, że tak go nieznosisz? Bo po Twoich komentarzach można by było tak pomyśleć.
"(...) nie ma większej zbrodni niż oszukiwanie mas, przedstawianie im klęsk jako zwycięstw, przyjaciół jako wrogów, przekupywanie przywódców, fabrykowanie legend (...) - jednym słowem, robienie tego, co robią stalinowcy".
trafna klasyfikacja: STALINOWCY.
Dodam, że stalinowca można poznać po groteskowym samochwalstwie, refleksji teoretycznej na poziomie Levy-Bruhlowskiej "umysłowości pierwotnej", kreowaniu "wrogów ludu" i koszmarnie drewnianym języku.
Ostatnio polemizowałem z osobą która rzeczywiście broni pewne aspekty okresu stalinowskiego i samą działalność Stalina uważa za słuszną.
Co z tego może wynikać?
Według mnie najpierw należy zapoznać się z czyimiś poglądami gruntownie, aby potem móc stwierdzić czy ta osoba faktycznie ma jakieś "stalinowskie" zamiary.
Obawiam się że przypinanie komuś etykietki w tak oczywisty sposób się kojarzącej jak "stalinowiec" jest już wyrazem braku intelektualnego taktu, nawet jeśli tej osobie rzeczywiście można coś zarzucić.
Orzekanie o czyimś "stalinizmie", nie mając na to żadnych dowodów, jest podobne do tego co próbują czynić ludzie pokroju Radka Sikorskiego.
Nie należę do PPP, ponieważ uważam że ta formacja potrzebuje czasu aby zdać egzamin z lewicowości.
Na pewno jednak tak PPP jak i Sierpień 80 wiele rzeczy robią dobrych. Krytykanctwo każdej próby realizacji czegoś ciekawego nie powinno przesłaniać tego na czym samemu się stoi.
Wzajemne lizusostwo, próba ukazania jacyś my to silni bo sobie przytaknęliśmy nie jest konstruktywną argumentacją a przejawem zdziecinnienia.
choć z drugiej strony drżąc z ciekawości, na wyjawienie przez Abecadło, jakaż to, ach jaka, jest ta "trzecia droga". Ale o konkrety bym prosił, w miarę możliwości.
Solennie obiecuję, że jeśli uzyskam zadowalająca odpowiedź, zostanę dożywotnim prenumeratorem 'Obywatela'.
W swej odpowiedzi nt. "trzeciej drogi" ABCD z pewnością nie wspomni o PZPR. Bez złudzeń.
trzecia droga? kapitalizm demokratyczny... Tak bym to określił. Czyli kapitalizm z prawdziwą demokracją, czyli bez faworyzowania kapitału nad społeczeństwem.
ale to jest bardzo trudne w dzisiejszym świecie, jeżeli nei utopijne. Musiałbyś cały system informacji zrewolucjonizować, wszcząć walkę z większością półjawnych ośrodków decyzyjnych i Bóg wie co jeszcze. Czyli i tak musiałoby to albo zostać odebrane jako rewolucja (nawet jeśli w ramach kapitalizmu), albo ograniczyłoby się do jakiejś kolejnej kosmetycznej fikcji.
Mój poprzedni post odnosił się do następującego obwieszczenia: "A czy jest tylko taki wybór: albo działanie w ramach LiD, albo droga na margines polityczny razem z PPP. (...) Moim zdaniem, na taką beznadziejną alternatywę nie jesteśmy skazani".
Zaciekawiło mnie po prostu, jakie trzecie wyjście widzi Abecadło.
W powyższym artykule znajdujemy wiele pejoratywnych sądów o Piotrze Ikonowiczu. W szczególności, pojawia się tam opinia, że odpowiednim miejscem dla Ikonowicza jest (jak się sugeruje, nielewicowa czy antylewicowa) Samoobrona.
W związku z tym, warto przypomnieć, że Ikonowicz przez wiele lat był politycznym patronem marginalnego wydawnictwa, którego faktycznym szefem jest autor artykułu. W periodykach tego wydawnictwa eksponowano jego artykuły wstępne i felietony.
Redaktorzy tego wydawnictwa (z jego założycielem, redaktorem Gazety Wyborczej, Wojciechem Orlińskim, na czele) spotykali się z Ikonowiczem, domagając się od niego pomocy w załatwieniu dla siebie stałego programu w telewizji publicznej.
Na ich usilne prośby, Ikonowicz umożliwił im nawiązanie kontaktów z czołowymi politykami lewicy parlamentarnej (w tym m.in. I(zabelą Jarugą-Nowacką i Ryszardem Zbrzyznym). Znajomości te umożliwiły im uzyskanie pomocy finansowej dla swojej firmy. Było to o tyle istotne, że - ze względu na brak czytelniczego zainteresowania dla swoich publikacji - jest to wydawnictwo całkowicie deficytowe.
Ikonowicz, mając - jako stosunkowo znany poseł i publicysta - możliwość publikowania w znacznie bardziej prestiżowym i profesjonalnym wydawnictwie, opublikował swą książkę Pracy i chleba właśnie w tej zaprzyjaźnionej (?) firmie. Jej druk finansował z własnych środków, podobnie jak inni autorzy firmy, którzy w ten sposób, chcąc nie chcąc, pokrywają jej deficyt.
Interesujące nas wydawnictwo zlikwidowało kontakty z Ikonowiczem natychmiast, gdy - po zerwaniu współpracy PPS z SLD - przestał on być posłem na Sejm. Jego redaktorzy zaczęli rozpowszechniać pejoratywne i dyskredytujące sądy na jego temat. Ta ich działalność nasiliła się, w miarę jak ich firma zacieśniała stosunki z PPP, a jednocześnie występowały konflikty między PPP oraz obecną partią Ikonowicza.
Fakty te - myślę - obejdą się bez oceny.
Jak to czytam, to widzę, że nic nie będzie z lewicy pozaparlamentarnej. Kłóci się jeszcze gorzej niż prawica na początku lat 90. co więcej tak naprawdę nie bardzo wiadomo o co. Wydaje się, że to jakieś animozje personalne. A prawdziwa lewica powinna być skłonna do współpracy, wodzowskie ambicyjki to zasady prawicowe. Widziałam listy PPP w Internecie, żałosne! Te "znane" nazwiska, w stylu KPN i Słomki. A lewica powinna być uczciwa, a nie podszywać się.
Naprawdę szkoda, bo jakaś lewica w Polsce by się przydała. Polityka Olejniczaka sprawia, że stracilam nadzieje co do powrotu SLD na drogę lewicową.
"Ikonowicz, mając - jako stosunkowo znany poseł i publicysta - możliwość publikowania w znacznie bardziej prestiżowym i profesjonalnym wydawnictwie, opublikował swą książkę Pracy i chleba właśnie w tej zaprzyjaźnionej (?) firmie. Jej druk finansował z własnych środków, podobnie jak inni autorzy firmy, którzy w ten sposób, chcąc nie chcąc, pokrywają jej deficyt" A swoje wypociny konczysz jakims gledzeniem o rzekomych "faktach". Nigdy na tym forum jeszcze nic o faktach nie napisałeś. Wszystko co tu wylewasz to stek pomyj i pomówień. Odniosę się do tego tylko cytatu. Otóż Ikonowicz nigdy nie zapłacił za swoje wypociny "Pracy i chleba", nikt za tye wypociny nie dostał chleba, tylko poświęcił na nie - jak się okazało - darmową pracę. On zresztą za nic nigdy nie płacił, o czym najlepiej wie cała armia warszawskich komorników, którzy tylko czekają na sygnał, że Ikonowicz coś oficjalnie zarobił, by to natychnmiast zająć. Wszystko co piszesz to calkowita nieprawda. Nie bylo tak, ze KiP po tym jak Ikonowicz przestal byc poslem, zerwal z nim wspolprace. Niestety jeszce nieraz dał mu się naciągnąć. Blisko rok po zalozeniu przez niego Nowej Lewicy, KiP wydawał mu przez kolejny rok miesięcznik "Lewizna". Kolejny raz KiP dał się wpuścić w kanał i spłacał za niego później długi w drukarniach. Proszę sprawdzić w stopce "Lewizny". Ile można? Ikonowicz nie tylko z KiP-em ale z większością ludźmi na lewicy tak właśnie zaprzepaścił swoja współpracę i stał się synonimem słowa - przekręt. ABCD ile można tak bezczelnie kłamać?
Przecież wiesz, że zawsze walę z grubej rury to, co myślę...
Po głębszym zastanowieniu uważam, że dobrze się stało, iż ten tekst poszedł. Nie mam wyrzutów, że nie głosowałam na PPP, ino na RAŚ. Wiem, że w PPP jest wielu porządnych ludzi (choćby na tym Forum), ale ZMK ze swoimi paszkwilami nie pasuje do mojej bajki. Jakim trzeba być zakompleksieńcem, by pisać coś takiego? Bałby Pilawskiemu w gębę w jakimś ańfarcie, a nie wylewał kubłów pomyj na forum. I to starszy już facet, z jakimś bagażem doświadczeń. Ale niektórzy nigdy nie wyrastają z krótkich galotek... A przy okazji mógłby zdrowo oberwać...
Teraz czekam na pean ZMK na swoją cześć. To na pewno doczytam do końca. (*_*)
froncie_ludowy, kobitki muszą trzymać ze ze sobą. (*_*)
sam sobie zadaj swoje pytanie: ile można... itd.
internetowym "Merlin" można jeszcze kupić ciekawą książkę Ikonowicza.
Warto sprawdzić, kto jest jej wydawcą.
I kto lansował swoją nikomu nieznaną osobę, dopisując się do niej jako jej współautor.
www.merlin.com.pl/frontend/browse/product/1,231474.html
dopisał nazwisko Ikonowicza do stopki redakcyjnej swojego pisma bez czytelników, aby je tym sposdobem rozreklamować?
www.iwkip.org/lewanoga/13/index.php
jeździł z Ikonowiczem na europejskie fora społeczne?
www.irak.pl/stop/AlterGlobal.efs.html
Może by tak spłodzić jakiś "Dytyramb na cześć paszkwilanta"? Ty się za to nie bierz, bo rymy masz częstochowskie, niestety... Bosh talentu poskąpił. Ja natomiast czasu teraz nie mam, bo na kurs chodzę. Na stare lata zachciało mi się luftować szare komórki. Ale z uwagą śledzić będę tfurczość imć ZMK i jak się kiedy wnerwię po kilku "Dębowych", to coś naskrobię. Na zicher. Rymowany będzie ten dytyramb, albo biały, jak z "mocnym" przeholuję. Ino trochę ogarnę TĄ moją nową sytuację życiową...
paszkwilanta czekają na obiecany dytyramb.
Ona się bierze z trzewi ZMK i jego PIÓRA nie natemperowanego, gęsiego, albo kaczego...
Bardzo przepraszam, Panie Zbigniewie Marcinie Kowalewski, ale nie cierpię prymitywnych tekstów. Ten akurat tekścior napisał Pan z werwą. Widać zależało Panu na dobiciu przeciwnika i wzniósł się Pan na wyżyny, wertepy, kałuże, koleiny... Gratuluję!!!
Inne Pana teksty omijam, Dno. Tu mój nielubiany Alfacet ma po stokroć rację. Nie rozumiem, nie trawię, więc nie czytam...
Najlepsze w tych wypocinach Kowalewskiego jest nie to, co napisał, ale to, czego nie napisał, nie skomentował i za co nie wyklął Pilawskiego. Ciekawe, że autor w ogóle nie zauważył głównej tezy tekstu Pilawskiego, a mianowicie, że PPP jest tworem radykalnej prawicy z KPN-u, która nagle postanowiła się przechrzcić i zostać radykalną lewicą. I należy wątpić w szczerość tego zwrotu światopoglądowego. Tego właśnie dotyczy publikacja Pilawskiego. Tymczasem Kowalewski w ogóle nie zauważa tej tezy, skupiając się na jakichś – przepraszam za wyrażenie – duperelach.
myślę o chwili, w której Alfabet zorientuje się co do faktycznej wartości swego aktualnego idola.
Ale nie miejmy złudzeń, że ta iluminacja nakaże mu nieco więcej skromności, a uczucie wstydu i zażenowania choć trochę wyhamuje słowotok, szybkostrzelny niczym sławny uzi.
niezależnych od siebie, tudzież natchnienie, to mogę spłodzić, choć już dawno mi się nie zdarzyło wierszyków pisać. Ale to znowuż będzie mało pacyfistyczne chamstwo.
"myślę o chwili, w której Alfabet zorientuje się co do faktycznej wartości swego aktualnego idola." Wtedy jak idol pożyczy od niego pieniądze :-)
z literackiego urobku naszego ulubionego autora osobliwie upodobałem sobie pozycję (no pun intended) Między Malcolmem X a subkulturą gangową ("monografia" o amerykańskim rapie). Jest w internecie. Polecam!
Doradzam tylko nie używać przed lekturą złocistego trunku, bo mogłoby się to skończyć dziwnymi efektami.
wyobraź sobie, że na lewicy są jeszcze ludzie, którzy w dużym poważaniu mają pieniądze. Ściślej biorąc, potrzebne są one im głównie do tego, żeby przetrwać, mieć minimum warunków do działalności i (czasem) realizować prywatną pasję, bez której nie mogliby żyć.
Ci ludzie, oceniając człowieka, mają pieniądze tam, gdzie kończą się plecy.
I bardzo współczują takim jak ty.
Ja bardzo współczuje takim jak Ty, bo potencjalnie jesteś gościem do przekrecenia. Bo zakładając, że mowisz prawde o swoim stosunku do pieniędzy, choć nie ufam takim jak Ty, to pragnę Cie uswiadomić, że Twój guru Ikonowicz, ma do pieniędzy zgoła stosunek odmienny. Pali najlepsze cygara, lubi dobrego łyskacza i chetnie pożera dziczyznę, a sfinansować swoich potrzeb nie potrafi. Może teraz bedzie to mógł robić za Twoje? Zawsze takich znajdował, więc wcale mnie to nie dziwi. Ikonowicz w zasadzie ma identyczny stosunek do pieniędzy jaki sam opisałeś, z tą jednakże różnicą, że ten stosunek ma nie do swoich, ale cudzych pieniędzy. Nie liczą się one dla niego, a ujmą na honorze tego człowieka jest zwrot długu drugiej osobie. Wszak pieniądze wymyslili kapitaliści, więc na pohybel im!!! Dlatego nie ma skrupułów by skubnać jakąś emerytkę, czy naiwnego ABCD. To tylko kwestia czasu naiwniaku i zobaczymy jak bedziesz tu śpiewał. Hi hi.
Za stara i za leniwa jestem na zgłębianie tajników czegoś, od czego dostaję gęsiej skórki. Ale polecę tę lekturę mojemu synowi, który jest członkiem kapeli rapowej. Pisze nawet tekściory po śląsku - zarombiste. Niech więc błyśnie przed kumplami wiedzą o subkulturze gangowej i jankeskim rapie... Jak przez to dzieło przebrnie, to mi zreferuje.
Ty wiesz co my teraz robimy? To samo, co ZMK w tym paszkwilu. Chyba już przestanę, bo mi się znudziło zniżanie do poziomu latryny.
Ale o dytyrambie pamiętam.
czy zastanawiałeś się, jakiego typu ludzi przekonasz ewentualnie do racji PPP takimi paszkwilami?
Przypuszczam, że niewiele wartych.
Nie wiem kim jesteś, ale chyba jedynie używany tu pseudonim uprawnia cię do rzucanych oszczerstw. A jest to dość oczywiste dla każdego, kto zna Ikonowicza. Otóż Ikon nie pali - ani cygar, ani papierosów - od co najmniej trzech lat. Jest po prostu niepalący. Jedynym zaś spożywanym przezeń trunkiem bywa piwo i, niestety, tylko u siebie w domu. Utrzymuje dość liczną rodzinę ciężką orką dniami i nocami, spłaca też nie tylko wszelkie zobowiązania, lecz sam uprzedzająco pokrywa rozmaite wydatki związane z polityką.
Zastanawiające jest też coś innego: jak może tego rodzaju ewidentny paszkwil przejść przez sito tutejszych moderatorów? Przecież to, o czym piszę, jest dość powszechnie znane. Tobie zapewne też. A jeśli nic o tym nie wiedziałeś, to czym motywowane jest wypisywanie podobnych bredni?
Smutna prawda na lewicowym portalu funkcjonuje cenzura i nie są zamieszczane komentarze niezgodne z linią polityczną członków redakcj.Jeśli guru dzialaczy NL jest taki solidny, he , he, od trzech lat nie palący i nie pijacy w miejscach publicznych, charujacy dniami i nocami , to zapewne zarabia kupę waluty.Wypada więc zapytać, dlaczego do chwili obecnej nie zwrócił długu zaciągniętego od byłej działaczki partii, tym bardziej, że jest nią emerytka z Warszawy.Dlug nie jest bagatelny około 4,5 tys zł, a został zaciągnięty na zaspokojenie prywatnych ambicji wydawniczych lidera partii.
O słynnej okradzionej emerytce też zapewne nic nie słyszałeś? Bajaj dalej. Ja wiem swoje
skoro tak fajowo rozwija się tu dyskusja o pieniądzach, to chętnie zapytam: czy to moralne, żeby Bogusław Ziętek brał na rękę za swój związkowy etat 5-6 tysięcy złotych miesięcznie, czyli około dwa lub dwa i pół razy tyle, ile dostaje górnik ciężko harujący w niebezpiecznych warunkach? To ma być ta równość i solidarność klasy pracującej?
Masz rację sierp i młot cwaniakom wygodniej jest nie słyszeć i nie czytać o konkretach, łatwiej jest bić pianę o potędze i dokonaniach partii kanapowych, o ktorych nikt nie słyszał poza wąską grupką zainteresowanych bylych i obecnych działaczy.Wciąż tworzy się nowe byty lub usiłuje się reanimować wymarłe potworki.Czas leci od wyborów do wyborów a partii lewicowych w terenie jak nie było tak nie ma. Za to etatowi intelektualiści debatują, konferują a później podsumowują dyskusję obrzucając się błotem nawzajem.Fajna lewica, nie ma co, a jaka prospołeczna, prosocjalna , że ho, ho.....