Szczerze życzę Mozambikowi wszelkiej pomyślności, aliście przewiduję, że owo przejęcie będzie skutkowało kryzysem energetycznym.
"Lewicowy prezydent Mozambiku Armando Guebuza chciałby, aby zapora była teraz w pełni wykorzystywana do zaspokojenia potrzeb jego kraju."
rozumiem że wcześniej cały prąd był posyłany do portugali ?
kryzys energetyczny, dowiemy się, że wywołał go hegemoniczny dyskurs neokolonialny.
kiedy zepsuje się zapora???
myślę, że dotychczasowy problem polegał na tym, że wyzyskiwacze przekształcali część prądu wytworzonego przez afrykańskich pracowników najemnych w wartość dodatkową, z której z kolei czerpali zyski. Ten proceder nareszcie ukrócono.
Prąd nie ale zyski z pewnością tak.
co to znaczy "zyski"?
Taka gospodarka Zimbabwe po nacjonalizacji przynosi olbrzymie straty.
No chyba mi nie powiesz że portugalczycy sprzedawali prad po kosztach?
niby tak, ale jeśli z jakiegoś rejonu wycofują się portugalskie pieniądze państwowe to z czasem wycofają się i prywatne, a szkoda
Na sprzedawaniu po kosztach, a często i kosztów tych poniżej, polegało funkcjonowanie "realnego socjalizmu". I dlatego już go nie ma. A próby częściowej reaktywacji zgniłego trupa - w postaci choćby 6-godzinnego dnia pracy - to jakiś sołdacki żart dyktatora, który liczyć nie potrafi.
widzę, że na złość lewakom postanowiłeś popierać obcy kapitał w strategicznych gałęziach gospodarki. Jakie to nudne... Co będzie dalej - reklama STOEN-u? Następnym etapem - laurka ku czci Balcerowicza, prześladowanego przez ekonomicznych nieuków? Straszliwie pikujesz.
A jaką niby korzyść przynosi państwu to ze zagraniczny właściciel bedzie zarabiać na sprzedaży pradu czy czegokolwiek innego?? Chyba przyznasz mi racje że pośredników należy omijać
Przyznam szczerze że o 6 godzinnym czasie pracy pierwsze słysze. Ale 8 godzinny to nie jakiś bzdurny wymysł lewaków który nie wiadomo skąd sie wzioł, te ograniczenia wynikają ze tak powiem z działania naszego organizmu.
Chodzi oczywiście o elektrownię wodną.
Wątpliwości moje odnośnie problemów Mozambiku z eksploatacją elektrowni wynikały z faktu, że niestety, ale kraje afrykańskie nie są tak rozwnięte, jak rozwinięte europejskie, skąd biorą się problemy z funkcjonowaniem infrastruktury, różnych zakładów pracy etc. Mam kanał tv "Planete". Był tam reportaż z rejsu po rzece Kongo statkiem kongijskim (a może jeszcze zairskim?). Stateczek co nieco zacofany, mapy (czy locja) rzeki - belgijskie, sprzed II Wojny. Mijano zrujnowane obiekty i - to nie żart - słupy linii wysokiego napięcia, ale bez drutów. To i prąd nie płynął, ponoć nigdy. Ale co tam o Kongo/Zairze gadać. Mało to na Ziemiach Odzyskanych ruin elektrowni wodnych? Hitlerowce eksploatowały, potomkowie Piastów nie są w stanie.
A co do 6 dniowego dnia pracy w Venezueli, to w "Gazecie Wyborczej" z dnia 3 grudnia mamy artykuł "Demokracja albo Hugo Chavez", ewidentnie przygotowany w momencie, gdy wydawało się, że Neo-Bolivar zwyciężył.
Napisano tam, że:
"W zamian za całą władzę dla siebie Chavez skróci dzień roboczy z ośmiu do sześciu godzin, ale sześć tak zaoszczędzonych godzin tygodniowego czasu pracy Wenezuelczycy będą musieli poświęcić na integralny rozwój osobowości, czyli prace społeczne lub szkolenie ideologiczne".
Poza "Gazetą" o tym 6-cio godzinnym dniu to i inne media pisały ("Dziennik" chyba) i chyba na Forum też to podnoszono.
Ja w pierwszej chwili dziwiłem się, czemu "człowiek z ulicy" na tą szóstkę nie poszedł, ale jak przeczytałem - dopiero dzisiaj, 05.12., artykuł, to i się dziwić przestałem.
A tak gwoli przypomnienia to dodam, że jak w 1930 czy w 1931 "sanacyjna administracja" chciała zmusić chłopów bieszczadzkich (zapewne w większości Bojków, czyli Ukraińców) do przymusowej, bezpłatnej konserwacji dróg (tzw. szarwark) to wybuchły takie krwawe zamieszki, że musiały je tłumić bardzo, bardzo zbrojnie policja i wojsko. Za PRL określano to jako "Powstanie chłopów leskich" i wynoszono pod niebiosa. Oczywiście, jakby ówcześni bieszczadzcy czynownicy byli bardziej w public relations obcykani, to pędziliby chłopów do drogowych, społecznych czynów.