utrwaliło się używanie przymiotnika "pascalowski" (w starszych tekstach też "paskalowski").
Po co więc wyżej niezręczny nowotwór "pascaliański"?
Ano, chyba po to, żeby było zarazem snobistycznie i niekompetentnie.
Jak zazwyczaj na łamach czasopisma, które powyższą recenzję było ogłosiło.
był "fideistą"? Termin ten stosuje się do wiary opartej na ślepym zaufaniu do autorytetów. Do myśliciela, który do uznania istnienia Boga zachęcał argumentem sformułowanym w kategoriach rachunku prawdopodobieństwa pasuje on jak pięść do nosa (niekoniecznie pascalowskiego "nosa Kleopatry").
Czy termin "pascalianski" nie zostal przypadkiem uzyty przez tlumacza a nie autora recenzji? Czy LMD odpowiada, za to jak kto niezwiazany z tym pismem tlumaczy tytuly ksiazek, ktore ukazaja sie na jego lamach?
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby recenzent wytknął edytorowi takie błędy. A właściwie nawet powinien to zrobić. Chyba, że zamiast recenzji w piśmie aspirującym do miana intelektualnego, pisze laurkę na poziomie "Twojego Stylu" czy "Vivy".