że państwowe firmy nie mają racji bytu. Albowiem albo protestujący mają rację i kierownictwo spółki działa na szkodę firmy (czyli: w państwowym podmiocie nie funkcjonuje efektywny nadzór nad pracą zarządu), albo też zarząd ma rację, a odpowiednio politycznie "ustawieni" związkowcy sabotują korzystne dla spółki decyzje. Tak czy inaczej koszty poniesie budżet, czyli my wszyscy.
Po 15 latach pracy w cukrownictwie i 7 latach przerwy nie czuję się kompetentny komentować sytuację przedstawioną w artykule. Ale dla "westa" sprawa jest prosta jak w czytance: "Co prywatne dobre, co państwowe złe". Zupełnie jakbym słyszał owieczki z "Folwarku zwierząt" beczące "cztery nogi dobreeee dwie nogi złeeee".
Sytuacja w polskim cukrownictwie jest bardzo skomplikowana i dotyka bardzo dużej grupy ludzi - pracowników cukrowni, plantatorów i ich rodzin, całych społeczności w miejscowościach, gdzie cukrownia jest (była?) jedynym pracodawcą.
Pamiętam takie zdarzenie z lat 90-tych, też na lubelszczyźnie, gdy jednocześnie toczyły się dwa strajki - w jednym zakładzie strajkujący żądali przyspieszenia prywatyzacji i sprzedaży firmy niemieckiemu inwestorowi, z drugim strajk prowadzono na rzecz zachowania przez zakład statusu przedsiębiorstwa państwowego.
Może odezwałby się ktoś, kto dysponuje aktualnymi i konkretnymi informacjami o krajowym cukrownictwie i jego problemach?
Jak słodko wspominam dzieciństwo, kiedy mój ojciec otrzymywał za odstawione buraki do Cukrowni Wożuczyn CUKIER!!! Ostatni raz byłem w tej pięknej lubelskiej wsi w 1961 roku. Wtedy cukier "szedł całą parą", a po wysłodki ustawiały sę kolejki. Pozdrawiam tą drogą wszystkich tych którzy nas krzepią.
Pozdrawiam także forumowicza snookę - który kiedyś dyskutował z nami na tym forum z okolic Tyszowiec i Komarowa. Piękne okolice i największy skarb - ziemia pszenno-buraczana.
Jakoś tak się dziwnie składa, że "problemy sektora" dopadają pechowo tylko państwowe zakłady. To samo jest w przemyśle spirytusowym, stoczniowym itd. A sprawa jest prosta. Nie umiesz produkować z zyskiem? Sprzedaj nierentowny biznes i zajmij się czymś innym. Po co państwu produkcja cukru?
Większość nierozwiązywalnych latami problemów polskiego przemysłu czy gospodarki komunalnej rozwiązano bez najmniejszego problemu po 89 r. z pomocą schematycznych rozwiązań biznesowych i oklepanej zachodniej techniologii. Niestety, pozostałości "socjalistycznego sektora gospodarki" straszą gdzieniegdzie do dzisiaj.
Na przykładzie takiego a nie innego traktowania pracowników cukrowni, widać jak władze KSC skutecznie bronią interesów ale własnych, gdyż wiedzą że i tak unikną w przeciwieństwie do ludzi utrzymujących się tylko z pracy na zakładzie, perspektywy bezrobocia i głodu.
Mają w końcu paniska z "rady" poparcie wszelakich organizacji kapitalistów i ekspertów finansowych którzy takie cukiernie jak te w Lublinie i Łapach uznają za przeżytek "komunizmu".
Rozumiem iż pan west w związku ze swoim takim a nie innym stosunkiem do ludzi pracy, wyraża razem z ludźmi reprezentującymi Konfederację Pracodawców Prywatnych (w skrócie "KPP", tak dziś wykoślawionym, nie mylić jednak go ze skrótem partii stojącej przed wojną na założeniach rewolucji w ujęciu marksistowskim) ubolewanie z powodu takiego a nie innego wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który stwierdza iż związki zawodowe mogą blokować próby przeniesienia filii firmy do innego kraju, by w ten sposób mogły chronić miejsca pracy robotników.
Takie poglądy gospodarcze jakie szerzysz west tylko dobitnie podkreślają iż przypadkowo znalazłeś się na "lewej" flance w polityce.
przestań bredzić. Tu masz świeży tekst o zamknięciu cukrowni PRYWATNEJ:
http://www.pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=8e4fd8e9-81f2-482f-bd47-f7ad8413d6ef
Jak widać, "problemy sektora" dotyczą nie tylko własności państwowej. Gdybyś nie był ultraliberałem, udającym tu nie wiem po co lewicowca, to wiedziałbyś o tym od dawna.
"Zaznaczył, że buraki od plantatorów z rejonu Ostrowitego będzie skupywać większy i nowocześniejszy zakład spółki w Glinojecku (Mazowieckie)."
"W ostatnich latach dużo zainwestowaliśmy w unowocześnienie zakładu w Glinojecku, który obecnie jest w stanie wykonać limity swoje i Ostrowitego."
GDZIE TEN KRYZYS?
Czyli co - zamknięcie zakładu i zwolnienie ponad 100 osób to oznaka prosperity w branży?
A te obiecanki o skupie to standardowy tekst, jaki jest na odczepnego rzucany przy likwidacji każdego kolejnego zakładu. Ma on tyle samo wspólnego z realiami, co reklamy Biedronki.
Czyżbyś uważał że redukowanie kosztów niezawodnie świadczy o kryzysie? He he
Westa pogląd na świat jest osobliwą hybrydą ideologii - z jednej strony - tygodnika Wprost oraz - z drugiej - Faktów i mitów oraz Nie.
Do pierwszego z tych źródeł sięga on, gdy mowa o kwestiach międzynarodowych, ekonomicznych i socjalnych. Do drugiego - w dyskusjach o Jaruzelskim i aborcji.
Ale to w końcu jego sprawa, jak myśli. Ciekawe natomiast, że z takim ekwipunkiem "teoretycznym" jego - jak to określił Durango - "udawanie lewicowca" idzie mu jako tako.
Bo też taka to i współczesna lewicowość. Jak ktoś woła: "odp... się od generała" i "kobieta ma prawo usunąć zygotę ze swojego brzucha", to wolno mu określać pracowników jako "koszty przedsiębiorstwa".
Czego to warte?
Mnie.
GORZKI ŚMIECH
wiedziałym że napisałem głupstwo.
prawie zawsze piszesz świetnie. Pogratulować!
West, piszesz, że nic wielkiego się nie stało po zamknięciu cukrowni, bo rolnicy mogą wozić swoje buraki do innego, nowocześniejszego zakładu. Ale wiem z doświadczenia, że to wclae nie jest takie proste. Po zamknięciu Cukrowni Wożuczyn rolnikom powiedziano, że będą mogli wozić buraki do cukrowni w Werbkowicach..., która jednak jest oddalona o kilkadziesiąt kilometrów, co znacząco zwiększa koszty transportu, a co za tym idzie, koszty produkcji. Cukrownia była jedynym zakładem w regionie, żyła z niej cała gmina. Co teraz mają zrobić rolnicy? Przekawlifikować się w wieku 55 lat na maklerów? Nie wszyscy mogą wyjechac do Irlandii, west.
DokĹadnie tak, re_akcja - gdyby zamkniÄcie jednej cukrowni nie miaĹo wpĹywu na sytuacjÄ rolnikĂłw, to nie protestowaliby przeciwko temu zjawisku. West natomiast sÄ dzi, Ĺźe protestujÄ cy sÄ hobbystami... protestowania.
Nie popieram Westa, ale:
Nie słodzę już od kilku lat. Ze słodkościami spotykam się tylko na "przyjęciach", "balach" i zabawach. Prawie wszyscy lekarze walczą z jedzeniem słodkości. Nie wiem, ale pewnie spada spożycie cukru w Polsce, a i Polaków ubywa. Jest zagranica, ale tam też są lekarze.
Zamiast buraków cukrowych można sadzić pastewne, a te można kisić (nie wiem, czy i cukrowe) i dawać krowom na pożarcie, a te nażarte dają masło. Może też i świniom te kiszonki smakują. Świnie na pewno jedzą ziemniaki Inków i zboźe Polaków. Świnie w ogóle lubię.
Tak więc rolnicy mają jakieś tam wyjście. Mogą jeszcze np. założyć spółkę (spółdzielnię), kupić (wynająć) ciągnik siodłowy z naczepą 20 albo 25 ton i wspólnie wozić te buraki do dalszej cukrowni. Tylko jakoś nie wierzę tej firmie cukrowniczej, ale to już takie moje zboczenie.