Czy takie spotkanie planowane jest we Wrocławiu? Jeśli tak to proszę o dokładniejsze dane. Bardzo chętnie rozprawię z komuszymi pomysłami na edukację.
Pierwsze i najważniejsze by studia były dostępne dla wszystkich w równym stopniu. A czy tak jest, zobaczmy na statystykę, jaki wskaźnik mieszkańców z dużych akademickich ośrodków dostaje się na studia dzienne, a jaki z nałych odległych miasteczek i wsi. Nie chodzi o nienaturalne wyrównywanie jak za komuny punktami za pochodzenie, lecz o pomoc młodym zdolnym z biednych rodzin.
Dzieci bogaczy nie muszą być wcale zdolniejsze od dzieci biednych robotników. Popieram !!!
Kasę za twoją edukację (od przedszkola do Opola) zwróć Państwu Polskiemu, najlepiej via mój rachunek bankowy. Przeznaczę je na Pomnik Kwaka, z gipsu. Cztery ostatnie cyfry mojego rachunku to 1917 (Rew. Paźdz.). Ok?...
Właśnie dzisiaj, kiedy mamy w Ojczyźnie feudalny kapitalizm, punkty za pochodzenie są jak najbardziej wskazane. Wskazane i szlus. Nie będę wyjaśniac i roztrząsać... Każdy maturzysta, który takie punkciory otrzymywałby na państwowym ucziliszczu, powinien dostawać odpowiedni certyfikat, na papierze czerpanym i dumnie obnosić go po całej Europie i wszystkich jej garkuchniach...
też nie życzę sobie aby płacone przez mnie podatki szły na "edukację" roznych miernot, wiecznych studentów i innych absolwentów mniemanologii sotsowanych mających zasro kwalifikacji i za dużo wolnego czasu...
Po co ten protest? Płatne studia? Religia na maturze? 40 milionów na Świątynię Opatrzności? Zapomnijcie o tym - przecież 21 października 2007 r. pokonaliśmy katofaszyzm i wróciła normalność! Emigranci tłumnie wracają do kraju: Stokłosa i Krauze dali przykład. A tą reaktywacją Funduszu Alimentacyjnego się nie przejmujcie - wiadoma rzecz, że to organ faszystowskiego kaczo-układu. Zlikwidujemy go tak jak kiedyś prawdziwi lewicowcy z SLD!
POSTĘPOWY REDAKTOR Z KRYTYKI POTYLICZNEJ (D. CIEMIENIOWEJ)
Zawsze tak uważałem. W obecnych czasach jest jednak pewne 'ale' :
Znam ludzi, ktorzy pokończyli takie kierunki jak farmacja, medycyna, fizyka, matematyka - oczywiście za pieniądze obywateli - i zamiast służyć tym obywatelom w szpitalach, gospodarce, nauce zwiali zaraz po ukończeniu nauki do Anglii czy Irlandii.
Nie wydaje Wam się, że w dobie otwartych granic i powszechnych wyjazdów do pracy "bezpłatne" studia to kopanie dołka pod samym sobą?
Od razu mówię, że jestem człowiekiem ceniącym WOLNOŚĆ, więc pomysły w stylu: podpisujesz kontrakt na pracę w kraju, potem możesz studiować "za darmo" są ABSURDALNE!
Jesteśmy wolnymi ludźmi i niech tak zostanie. Możemy iść na studia 5-o letnie, a po 4 latach powiedzieć, że to był błąd i idziemy rozkładać dostawę cukru w Tesco w Anglii.
Nie może być tak, że jakiś kontrakt-cyrograf na "darmowe" studia będzie sprowadzał człowieka do roli marionetki.
Zgadzam sie z Tobą co do feudalnego kapitalizmu, ba, określiłbym go nawet feudalnym klero-kapitalizmem. Ale mnie chodziło o coś innego. Powiedz proszę, czy statystyczny maturzysta z pod Cieszyna ma takie same szanse na dostanie się na studia dzienne w Katowicach co statystyczny maturzysta z Katowic?
To co piszesz, to czysta, niezgodna z prawdą demagogia, nie zależnie od tego, jak długo byśmy się wpatrywali w statystykę.
Na studia dzienne dostac sie może każdy. Przykładowo, żeby dostac się na politechnike wrocławską na większośc kieruków nie potrzeba wiele, a na wiele kierunków nie potrzeba nic - przyjmuja wszystkich.
Jesli zyczysz sobie koniecznie zostac "marketingowcem zarzadzaczem", no to faktycznie możesz miec problem, a nawet prawdopodobnie bedziesz musial zdecydwac sie na platna prywatną szkolę. No ale coż, Twój wybor, Twoja sprawa, ale inna możliwośc istnieje.
Tym co limituje liczbe studentow z biednych rodzin nie jest niemozliwośc dostania się na studia, a co najwyżej niemożliwośc finansowego utrzymania się podczas studiów - szczegolnie, jak w przypadku osob pochodzących z malych miejscowości, jesli jest to powiązane z koniecznościa utrzymania sie poza miejscem zamieszkania.
Rozwiązaniem tego, najoczywistszym z nieoczywistych, ale powtórze, bo ciagle się sluszy pokretną i kompletnie dziwaczna demagogię, otoż powtarzam: rozwiązaniem jest pomoc finansowa dla studentów z biednych rodzin, a NIE dokładanie im dodatkowych obciążeń finasowych w postaci oplaty za studia.
Podsumowując truizmem jest, że:
1) z powodu zubożenia znacznej częsci społeczeństwa wyniku polityki neoliberalnej, wiele osób nie stac na studia wyższe nawet gdy sa one bezpłatne
2) gdy studia będą płatne stać na nie będzie jeszcze mniej osób
co to jest ta jakże często przez ciebie przywoływana "mniemanologia stosowana"? Bo mnie się wydaje, że to całokształ nauk zwanych ekonomicznymi, a zwłaszcza te rozmaite zarządzania. Ale może się mylę?
Ale za to do nas przyjeźdza wyedukowana kadra ze wschodu! Tak działa kapitalizm - wszyscy walą na zachód. Rumunia do nas, my do Anglii, Anglia do USA, a USA wypowiada wojny i wyrzuca nadmiar obywateli w mundurach do Iraku. GENIALNE nieprawdaż?
I czym się to ZASRO mierzy? Dżulami, czy watami?
To cena, którą musieliśmy zapłacić za pokonanie kaczo-faszyzmu. Ale warto było.
CHERWONY WARSZAWIAK
W naszym mieście jest dość drogo, więc na uniwerku jest niewielu wieśniaków i małomiastowych. Teraz będzie ich jeszcze mniej. I bardzo dobrze, nie będą psuć statystyki poparcia dla Pana Donalda.
BŁĘKITNY WARSZAWIAK
W tej sprawie akurat nie zgadzam się z moimi prawicowymi braćmi: kwakiem i dresem. Moim zdaniem studia na państwowych uczelniach wyższych powinny być co do zasady bezpłatne. Odpłatność można wprowadzić w przypadku studiów podyplomowych. Jednocześnie należałoby ograniczyć liczbę studentów przyjmowanych na studia - niech studiują najlepsi (żadne tam punkty za pochodzenie itp.), a matoły, których pełno teraz szpanuje legitymacją studencką, niech idą po licencjat do jakiejś szemranej szkółki. Po co nam kilka tysięcy psychologów rocznie, czy kilkanaście tysięcy absolewntów prawa, których aplikacje i rynek nie są w stanie wchłonąć? Przed wojną dyplom UW, czy UJ to było coś - teraz mają go nawet kmioty spod Grójca, granatem od pługa oderwane. Non possumus!
bardzo proszę o odpowiedź: a ty za swoje studia płaciłeś? Czy też może wykształciłeś się za pieniądze pochodzące z moich podatków (ewentualnie moich rodziców)?
E tam, płatne studia nie są złe - dla bogatych. Nie widzę powodu, dla którego dzieci bogatych rodziców miałyby mieć fundowane darmowe studia. Studia powinny być bezpłatne dla osób z rodzin źle lub przeciętnie sytuowanych, a bogaci powinni za nie płacić.
Nawiasem mówiąc, gdy ja studiowałem, to większość osób na roku pochodziło z dość zamożnych rodzin. Mimo tego, że dysponowali odpowiednimi środkami, mogli studiować za darmo, czyli na koszt państwa. Ubożsi studenci byli na studiach zaocznych - w tygodniu pracowali, żeby zarobić na finansowanie weekendowych studiów, czyli ani razu nie dostawali pomocy państwa, za to płacili i za siebie (czesne) i za bogatych (podatki).
Zwróć uwagę, że pozostawiając studia państwowe bezpłatnymi, powodujemy, że społeczeństwo sponsoruje naukę wybrańcom. Czy jest to sprawiedliwe? Moim zdaniem nie. Potem ci, którzy skończą studia darmowe idą do pracy, w której zarabiają zwykle więcej niż średnia. Czy takie postępowanie jest uczciwe. Moim zdaniem nie, nie jest. Zwróć również uwagę, że sponsorując naukę jednym sami ograniczamy swoje możliwości. Czy jest to uczciwe? Nie. Zwykle na studia bezpłatne dostają sie osoby, które stać na płacenie za własną naukę. Na studia prawnicze większe szanse mają synowie, córki prawników. Na studia medyczne potomstwo lekarzy itd. Wiedza jest inwestycją w przyszłość. Dlaczego sfinansowanie tej inwestycji należy zrzucić na barki innych. Przecież nikt nie żąda, aby całe społeczeństwo sfinansnowalo np. powstanie jakiejś fabryki. Poza tym, utrzymując studia państwowe utrzymujemy również kierunki, których absolwenci nie są potrzebni na rynku pracy. A przecież nikt nie wyobraża sobie aby społeczeństwo finansowało niektórym ich hobby. A taka sytuację mamy, kiedy idą ludzie na kierunki tylko dlatego aby sobie postudiować.
Bardzo proszę Cię jak komentujesz czyjś wpis, to najpierw przeczytaj ze zrozumieniem komentowany przez Ciebie tekst. Piszesz - cytuję: >>Rozwiązaniem tego, najoczywistszym z nieoczywistych, ale powtórze, bo ciagle się sluszy pokretną i kompletnie dziwaczna demagogię, otoż powtarzam: rozwiązaniem jest pomoc finansowa dla studentów z biednych rodzin, a NIE dokładanie im dodatkowych obciążeń finasowych w postaci oplaty za studia.>1) z powodu zubożenia znacznej częsci społeczeństwa wyniku polityki neoliberalnej, wiele osób nie stac na studia wyższe nawet gdy sa one bezpłatne
Gdzieś tu padł argument, żeby ograniczyć ściśle liczbę miejsc, przyjąć najlepszych i utrzymać bezpłatność celem wyrównywania szans.
To zupełnie nie ma sensu :) W teorii sprzed 100 lat wszystko było fajnie, ale co pokazało życie?
Dziecko bogatszych rodziców zawsze będzie lepsze (chyba, że jest skończonym kretynem), bo nawet jak nie będzie szczególnie zdolne to nadrobi na korepetycjach, lepszymi materiałami, spokojem i czasem (dzieci z biednych rodzin często nie myślą tylko o nauce, ale zarabiają na życie...).
Znam szkolnictwo, także wyższe, "od środka" i powiem jedno - skończony idiotyzmem jest przekonanie, że ''bezpłatne'' studia wyrównują szanse. Na uczelniach państwowych pełno jest dzieciaków, którym może do bogactwa daleko, ale do biedy jeszcze dalej. Dlaczego? Bo się dostali, bo byli lepsi (niekoniecznie zdolniejsi!). Na uczelniach prywatnych tymczasem pełno jest studentów na stypendiach socjalnych, którzy są zdolni, chcą się uczyć, ale 'bogatsi' zabrali im miejsce na państwowych uczelniach.
Tak zwana ''równość'' zawsze będzie mitem, coś takiego istnieje tylko w naukach matematycznych. Nawet pisanie testu w jednakowych warunkach nie da równych szans z przyczyn biologicznych, bo ktoś się wyspał, a innego boli głowa i ma nudności.
z całym szacunkiem, ale to z reguły właśnie ci wśród studentów, których nazwałeś "wsiowo-małomiastowymi", en masse głosują kiedyś na UD i UW, teraz na PO.
Tradycyjnie pytam, bo jakoś nie usłyszałem na trybunach sejmowych, aby LiD-owcy mieli odwage potepić te durne pomysły cienkiego Tuska i jego liberalnej hołoty.
za swoje studia płaciłem, a w zasadzie płacili moi rodzice plus stypendium, jaka szkoła i gdzie to moja slodka tajemnica...
mniemanologia stosowana??? owszet to m ine. rozne "marketingi i zarządzania" plus politologia, filozofia, socjologia i inne tego typu kierunki, owszem piekne i szlachetne, tylko z nadprodukcją absolwentów, którzy swoją pźnieniejszą frustrację i brak kwalifikacji usilnie tłumaczą walką o SPRAWĘ, hehe...
na każdym poziomie winna być bezpłatna, bez względu na to, czy ktoś jest "biedny" czy "bohaty". Dla człowieka jak to się mówi cywilizowanego, jest to kompletnie oczywiste.
Ktoś tu rzekł: studia hobbystyczne. Otóż nie ma czegoś takiego. Każde kierunki są jednakowo ważne i w prawidłowo rozwiniętym społeczeństwie potrzebne. No naturalnie z wyjątkiem zarządzeń, marketingów itp.
Sumienie Narodu: masz zupełną rację mówiąc o nadmiarze dyplomów, a tym samym ich drastycznym spadku wartości. Ale odpłatność nie jest tu żadnym rozwiązaniem. Takowym mogłoby być - najprościej mówiąc - bezkompromisowe egzekwowanie od studenciaków wiedzy na ćwiczeniach, kolokwiach, egzaminach. A nie jak obecnie patyczkowanie się z troglodytami. Można by jeszcze na każdym kierunku obowiązkowo wprowadzić łacinę albo i grekę - nieźle zdziesiątkowałoby to durniów.
Co do samych akcji: dobrze, że są. Niczego jednak nie zmienią, ponieważ większość studentów w gruncie rzeczy chce tej odpłatności. Wśród małych rozumków zwiększy ona bowiem jeszcze bardziej "elitarność" studiowania. Niestety spustoszenie mentalne, będące oczywistym następstwem ideologii neoliberalnej, jest obecnie już tak daleko posunięte. Studenci nie będą więc walczyć z odpłatnością (także i ze strachu, ale to już inna sprawa, choć jakoś tam związana z powyższym). Chyba, że tzw. czesne byłoby ustalone na jakieś 20 000 zł per un mese, tj. na pozomie dostępnym jedynie dla panny Kulczykówny (o ile takowa istnieje). Może wtedy by się ruszyli.
A ja za swoje nie płaciłem - mało tego, wyciągałem całkiem niezłą kasę za stypendium naukowe (na piwo spokojnie starczało). W przypadku studiów wyższych należałoby moim zdaniem wprowadzić centralne sterowanie, tak bliskie sercu wszystkich "lewaków" tęskniących za PRL-em. Skoro kiedyś KC decydowało ile tysięcy ton stali, czy lokomotyw wyprodukowano w kraju to dlaczego nie ustalić limitów przyjęć na studia? Na przykład ukochane przez lewaków politologia, nauki polityczne i stosunki międzynarodowe (ukochane, bo nie dające żadnego konkretnego fachu), dajmy na to 300 miejsc w kraju. Po co nam tylu politologów skoro Lena Kolarska i Jadwiga Staniszkis mają się dobrze, a Żakowski i Paradowska przeżywają drugą młodość i są na każde wezwanie TVN 24? Po co komu studiowanie stosunków międzynarodowych, skoro do kariery w dyplomacji niezbędny jest giętki kark i odpowiednia legitymacja partyjna? Po co produkować magistrów od niczego, którzy zajmują się potem PR-em, BTL-em czy ATL-em? Wprowadźmy limity przyjęć i przywróćmy dyplomowi wyższej uczelni należną mu rangę!
Bardzo proszę Cię jak komentujesz czyjś wpis, to najpierw przeczytaj ze zrozumieniem komentowany przez Ciebie tekst. Piszesz - cytuję: "Rozwiązaniem tego, najoczywistszym z nieoczywistych, ale powtórze, bo ciagle się slyszy pokretną i kompletnie dziwaczna demagogię, otoż powtarzam: rozwiązaniem jest pomoc finansowa dla studentów z biednych rodzin, a NIE dokładanie im dodatkowych obciążeń finasowych w postaci oplaty za studia."
Mnie dokładnie chodzi o to samo co i Tobie, może źle to ująłem, nie zrozumiale, Ty może bardziej precyzyjnie to ująłeś: "z powodu zubożenia znacznej częsci społeczeństwa wyniku polityki neoliberalnej, wiele osób nie stac na studia wyższe nawet gdy sa one bezpłatne"
Moich dwoje dzieci studiowało, znam koszt tego i powiem tak: nie stać by mnie było nawet na jedne studia dziecka gdyby miało mieszkać w akademiku lub na stancji plus koszta wyżywienia oraz na drobną rozrywkę i przejazdy. Dajesz przykład Politechniki Wrocławskiej, powiedz czy, rodzic studenta z Wrocławia ponosi takie same koszty jak rodzic studenta np. ze Świeradowa? Czy ja uprawiam demagogię?
Pozdrawiam. Józef Brzozowski Żory.
2372 głosy - tyle w okręgu warszawskim wystarczyło, by znaleźć się w Sejmie. Pod warunkiem wszakże, że się kandydowało z list PO.
Paradowska i Zakowski wiedyś przejda na emeryturę, a nasi mlodzi gniewni towarzysze mają parcie na szkło. Kilku się w końcu załapie na honoraria i stypendia w mediach, reszta nadal będzie wyładowywać frustrację nieudaczników walcząc o SPRAWĘ w egzotycznych pisemkach i ugrupowaniach, hehe...
Ale ja odpłatności za studia mówię stanowcze NIE. Dopuszczam jedynie odpłatność za studia podyplomowe. Jednocześnie żądam "elitarności" studiów wyższych, oczywiście pod kątem predyspozycji intelektualnych, a nie grubości portfela. Dlaczego przygłupy w sportowej odzieży, rozbijające się VW Golfem II, rocznik 1988, silnik 1600 cm 3, full opcja: 4 szyby w prądzie, leder zice w budyniu i oczywiście wszystko w leniuchu, mogą być magistrami? Dlaczego przyzwalamy na stopniową deprecjację, dewaluację i dezawuację wyższego wykształcenia?
Po kolei:
"na każdym poziomie winna być bezpłatna, bez względu na to, czy ktoś jest "biedny" czy "bohaty". Dla człowieka jak to się mówi cywilizowanego, jest to kompletnie oczywiste."
Zapachniało mi p. Kaczyńskim i "oczywistą oczywistością" :)
Nie masz racji, przyjmij do wiadomości, że na Wyspy Brytyjskie dotarła już cywilizacja ;)
Źródło Twoich słów kryje się w PRL, gdy niektórzy mówili, że nauka jest prawem. No cóż, teraz rozpowszechniło się przekonanie, że wiedza jest towarem. Jak dla mnie, jeden i drugi pogląd nie do końca oddaje stan rzeczy, ale ten drugi jest mi bliższy jeśli mówimy po szkolnictwie wyższym. Państwo potrzebuje głównie specjalistów z dziedzin ścisłych i takie powinni być uprzywilejowane. Humaniści – ludzie sztuki, nie potrzebują darmowych studiów (w ogóle ich nie potrzebują), bo od kiedy do tworzenia sztuki potrzebne jest mgr przy nazwisku? To idiotyczny pogląd rozpowszechniony w ostatnich 30 latach. Prześledźcie biografie Waszych ulubionych twórców i zobaczcie, który z nich ma skończone jakieś tam ASP.
"Ktoś tu rzekł: studia hobbystyczne. Otóż nie ma czegoś takiego. Każde kierunki są jednakowo ważne i w prawidłowo rozwiniętym społeczeństwie potrzebne. No naturalnie z wyjątkiem zarządzeń, marketingów itp"
Nie do końca tak jest. OK, wszystkie są może i potrzebne (poza artystycznymi), ale należy zapytać o ILOŚĆ, w jakiej są potrzebne.
Polski rynek pracy jest przesycony humanistami, a ścisłowców brak. Naprawdę myślisz, że co roku potrzeba aż tak wielu nowych historyków? Politologów? Filozofów? Na taksówce ma kto jeździć.
Sam to dostrzegasz i piszesz -
"(...)odpłatność nie jest tu żadnym rozwiązaniem. Takowym mogłoby być - najprościej mówiąc - bezkompromisowe egzekwowanie od studenciaków wiedzy na ćwiczeniach, kolokwiach, egzaminach. A nie jak obecnie patyczkowanie się z troglodytami. Można by jeszcze na każdym kierunku obowiązkowo wprowadzić łacinę albo i grekę - nieźle zdziesiątkowałoby to durniów."
Proponuję wprowadzić jeszcze egzamin z biegów przez płotki dla matematyków ;)
Ale poważnie – jaki jest sens wprowadzania przedmiotu zupełnie nie potrzebnego, "byleby liczebność zmniejszyć"? Nie jest powiedziane, że ludzie uzdolnieni w swoim zakresie poradzą sobie z tym zupełnie zbędnym i nie dotyczącym ich dyscypliny przedmiotem.
Twoj wpis rzeczywiscie przeczytalam szybko i zrozumialm wlasnie tak, ze chodzi problemy z dostaniem sie. Zasugerowala mnie moze troche odopwiedz Hidylii o pkt. preferencyjnych. Moim zdaniem tu problemu nie ma, lub nie jest drastyczny (dotyczy to jedynie modnych kierunkow)
Prwadziwym problemem jest niemozliwosc utrzymania sie podczas studiow. I tu jak widze sie zgadzamy, zle Cie zrozumialam.
Demagogia (ktora to NIE Tobie zarzucam)jest przywlywanie w charakterze argumentu za platnymi studiami sytuacji ludzi biedynych, ktorych już w tej chwili na nie nie stac. Skoro ta ich sytuacja wynika w sposob bezposredni z przyjecia kursu na ciagly demontaz swiadczen socjalnych, to wykorzystywanie ich przykladu w celu usprawiedliwienia dalszego brniecia w tym kierunku jest nieprzyzwoite.
Gdy ktos mowi, o tym, ze wielu ludzi nie moze sobie pozwolic na studiowanie i w zwiazku z tym panstwo powinno zapewnic im pomoc, to ma racje. Ale gdy mowi 'w zwiazku z tym zrobmy platne studia', to chyba nie dlatego, ze z troska mysli, iz ci ktorych teraz nie stac poczuja sie razniej w liczniejszym gronie.
Jesli tropimy i zwalczamy hipokryzje, to raczej po to, żeby sie poprawic, a nie po to, zeby przestac udawac ze jestesmy w porządku i wprowadzic apartheid.
Pozdrawiam