MoveOn warte Baracka.
Sa antywojenni, ale pod warunkiem ze chodzi o wojne w Iraku i o naszych czyli ich chlopcow i dziewczynki. Obama oswiadczyl, ze przy zydowskim bracie bedzie stal wyprostowany na bacznosc i krzyczal "fire !". Ale ta wojna MoveOn nie interesuje.
Podobnie jak ewentualna agresja wobec Pakistanu, do ktorej Obama jest sklonny, stojac - akurat tutaj - ramie w ramie z Gulianim.
Obama poparl tez agresje Zydow na Liban. To tez nie ma dla "antywojennych" skurwysynow z MoveOn znaczenia.
Nie Zydów, ale państwa Izrael, bo żeby było ciekawiej część religijnych Żydów nie uznaje nawet istnienia tego państwa. Co do "antywojenności" Obamy, to jest ona taka sama jak w ogóle "antywojenność" Demokratów. Może nie poprą np. otwartej wojny z Iranem, ale będą kontynuować destabilizację tego kraju przy pomocy różnych lokalnych grup zbrojnych. Nie zrezygnują też np. z popierania Turcji, wciąż mordującej Kurdów. Ich "wojna z terroryzmem" będzie po prostu bardziej zakamuflowana i subtelna, co nie znaczy, że mieszkańcy Palestyny czy Iraku będą żyli w pokoju i cieszyli się wolnością.
Cisza_:
dokladnie tak. Dlatego denerwuje mnie pisanie, ze MoveOn to organizacja antywojenna. To ze oni tak mysla i tak sie sprzedaja, to nie znaczy ze trzeba ten bullshit kupowac i tak o nich pisac.
Obama powiedzial, na spotkaniu ze sponsorami z AIPAC, ze podejmie decyzje o zbombardowaniu Iranu po wyczerpaniu wszelkich mozliwosci negocjacyjnych, czyli to samo co BushI, Clinton, BushII mowili przed nim. Sa wzorce z ktorych moze czerpac.
W czolgach i helikopterach siedza Zydzi, nie jakies panstwo Izrael.
Różnice pomiędzy demokratami a republikanami są czysto kosmetyczne.
W zasadzie republikanie różnią się tym od demokratów że nie ukrywają swoich prawdziwych zamierzeń albo je wyrażają w bardziej wymowny sposób.
Demokraci starają się kulturalnie artykułować przekonanie o konieczności wojny.
To takie taktyczne, socjotechnice zagranie demokratów.
I tak za odpowiednio wszystkimi politykami czy to z obozu republikańskiego czy demokratycznego stoi prawdziwa władza kapitalistyczna.
Tam gdzie istnieją tylko dwie partie nie ma demokracji, i (prawie) cały świat zdaje się o tym zapominać... A co do Obamy, myślę że to jednak mniejsze zło niż Cintonowa, póki co będzie to jakiś krok do przodu (lub do tyłu jak kto woli) w porównaniu do Bu$ha.