Sprywatyzować, zliberalizować, zapomnieć. W miesiąc można by to zrobić. Pytanie nie jest czy taką ideę ma Tusk (bo ma), tylko czy będzie miał jaja aby ją przeprowadzić. Ktoś prędzej czy później będzie musiał.
Myślę że to samo co PO a wcześniej PiS- czyli niewiele, bo nie wychodząc poza neoliberalne dogmaty nie można rozwiązać problemów służby zdrowia, edukacji, płąc w budżetówce, itp... Oczywiście możnaby jak pisze jliber wszystko sprywatyzować (choć to nie neoliberalizm, ale liberalizm czysty), czyli cofnąć nas do czasów sprzed powstania nowożytnych państw...
budżetówki. Serio.
Przed powstaniem nowożytnych państw nie było tak różowo, i nie był to libertarianizm. Zapraszam do Somalii np. Owszem, państwa tam nie ma, ale nie ma też ochrony własności prywatnej, która jest podstawowym prawem każdego człowieka według libertarianizmu. Przy obecnym stanie knowhow organizacji społecznej, państwo jest złem koniecznym do zapewnienia ochrony własności prywatnej poprzez monopol na przemoc. Docelowo go nie będzie, a obecnie trzeba go po prostu minimalizować. Dobrze wiemy że wydatki na wojsko, policję czy sądownictwo to obecnie mała część budżetu nowożytnego państwa. Reszta to zabieranie jednym aby dawać innym. Z tym trzeba na dzień dobry skończyć.
a kto ma płącić za ochronę własności, kto ma płacić na to podatki? Chyba nie ci, którzy żadnego majątku nie mają? Druga kwestia to czy nie można sobie samemu takiej ochrony zorganizować, z pewnością będzie to tańsze niż ochrona przez publiczne służby- bo dochodzą koszty podatków, biurokracji, itp... nieprawdaż?
A kto płaci podatki teraz? To będą ci sami, tylko 10 razy mniej będą płacić gdy wywalimy wszystkie zbyteczne funkcje państwa. Same dotacje i subwencje to 2/3 polskiego budżetu.
wczoraj przeczytal o Somalii, jeszcze sie wzgrygal, ze sie go tam wysyla, a dzis juz zarzuca nowymi przykladami ... wow .... "zapraszam do Somalii" nonono
przyznam sie szczerze, ze takiej tandety sie nie spodziewalem
Fantastycznie. Prawo bedzie istniec tylko z litery (chociaz i to nie pewne) wiec problemy miedzy wszechwladnymi korporacjami, a reszta swiata zalatwiac beda prywatne armie tzw sil ochrony wlasnosci prywatnej. Armia bedzie sie wynajmowac za pieniadze tym co zaplaca wiecej. Ludzi bezrobotnych nie bedzie bo albo padna z glodu albo sie zjedza wzajemnie (liberalistyczny kanibalizm to bedzie nowa form spoleczna). Problem wyzywienia tych nieudacznikow i nierobow bedzie zalatwiony. Ech...to rzeczywiscie prostsze niz myslalem. Na prywata ochrone zdrowia pozwolic sobie beda mogli tylko zatrudnieniodawcy totez 7-10 placowek sluzby zdrowia w kraju wystarczy. Nauczyciele spoza prywatnych szkol beda niepotrzebni, bo i tak nie bedzie kogo uczyc (uczniowie spoza warstwy uprzywilejowanej poddadza sie naturalnym liberokanibalistycznym trendom). Z reszta ci niepotrzebni nauczyciele i lekarze tez zostana skonsumowani.
Jedyne co mnie naprawde jeszcze zastanawia to z czego utrzyma sie kosciol katolicki?
Według waszego myślenia to nawet głupie warzywniaki powinny już dawno przestać istnieć, powyżynawszy się nawzajem "bezduszną konkurencją". Bardzo ci współczuję że nie potrafisz sobie wyobrazić że coś się może ruszać bez przyłożonego pistoletu aparatu przemocy państwa, ale jest dokładnie odwrotnie, przemoc to bieda i śmierć, wolność to życie i dobrobyt.
Będę się "wzdrygał" pojechać wszędzie gdzie się nie szanuje praw własności. Nieważne czy okrada mnie rząd w USA czy terrorysta w Somalii, będę się "wzdrygał". Przywołuję przykład Somalii bo wczoraj ktoś inny podał go jako rzekomy libertariański raj, tylko dlatego bo nie ma tam okradającego państwa. Ważny jest jednak efektywna ochrona praw własności, a nie kto ją dostarcza.
KK jak zwykle wejdzie w układ z silniejszym. Zresztą KK to od stuleci najsilniejszy związek zawodowy, który ma wszystko, więc państwo od wieków im niepotrzebne. Chyba, żeby je z przyzwyczajenia i rozpędu "poddoić"... A wierni, których trza "ewangelizować? Znajdą się np. w Somalii...
Jak związki są w zakładzie (w sensie siedziby) to "radykalna lewica" pyskuje, że związki są sprzedajne, dogadują się z szefostwem, mają posadki i apanaże, które stępiają bojowość. Jak związki mają zostać wyprowadzone z zakładów, co dałoby szansę właśnie na odspawanie tyłków "działaczy" od stołków i zmuszenie ich do realnej walki o prawa pracowników - to też jest źle.
To jakie rozwiązanie jest w takim razie dobre?
Ty przedstawiles wersje skrajna z filmu horroru przyszlosci, ktorej nieskutecznosc byla gdzie niegdzie wyprobowana. Co do mnie pociagnalem Twoja groteske nieco dalej. Jak horro to horror...
Funkcja panstwa, nigdy nie powinno byc zmuszanie do pracy z pistoletem u skroni. Natomiast wprowadzanie i egzekwowanie prawa (w tym prawa pracy) jest nieuniknione poniewaz, nikt inny o to nie zadba, a juz najmniej pracodawcy. Oczywiscie poza swoim wlasnym.
Nie kazdy jest utalentowanym biznesmanem, srednio tylko 30% zakladanych firm czy malych prywatnych inicjatyw ma szanse przetrwac pierwszy rok dzialalnosci. Bez chocby minimalnej prawnej ochrony Twoje warzywniaki beda pod nieustanna presja wiekszych wlasnosci, ktore z czasm przejma lub zmusza do wycofania sie z rynku, co jest widoczne wszedzie gdzie na to sie pozwolilo.
Pewien balans pomiedzy prywatna i przewaznie bardziej dynamiczna (zgoda) inicjatywa, a panstwowo kontrolowanym przmyslem, szkolnictwem, sluzba zdrowia, czy kultura i sztuka musi byc zachowany. Prywatny business nigdy w takim stopniu jak panstwo nie zapewni szans przetrwania tych mniej praktycznych, ale utalentowanych ludzi, ktorzy bezposrednio nie wytwarzaja dobr materialnych ale sa konieczni w zyciu abysmy nie stali sie bezduszna zbieranina w wyscigu szczurow.
Niskie podatki dla pracodawcow tylko moze w 5% obracaja sie w tworzenie nowych miejsc pracy natomiast ekstra pieniadze ida na indiwidualna tezauryzacje wlascicieli srodkow produkcji. Wysokie zarobki pracownikow sprzyjaja natomiast wytworcom gdzyz powoduja popyt i stanowia zachete to wyzszej produkcji i tym samym obnizki kosztow produkcji, a rowniez do inwestycji.
Wysokie podatki i zachowane proporcje pomiedzy najwyzszymi i najnizszymi zarobkami powoduja, ze panstwo jest silne a spoleczenstwo zdrowe i ze zrownowazonymi sznasami na kompletna edukacje i awans. Te dwa ostatnie elementy sprzyjaja tez tolerancji przekonan i, co najwazniejsze uaktywnia jak najwiecej talentu i mozliwosci ukrytej w ludzkim potencjale danego spoleczenstwa i to w kazdej dziedzinie. Zatem, nie tylko w sztuce obdzierania innych ze skory, wciskania intelektualnego badziewia w atrakcyjnym opakowaniu albo szmacenia konkurencji uzywajac wszelkich dostepnych w podreczniku handlowego zbojectwa metod.
zmiany w ustawie o ZZ mogą im, paradoksalnie, wyjść na dobre. Sytuacja, w której związki zawodowe mnożą się sztucznie prowadzi do ich rozdrobnienia a w konsekwencji osłabienia i skłócenia. Sytuacja, gdy związkowcy są opłacani przez pracodawcę, uzależnia ich od niego. Gdy związki będą się musiały utrzymywać ze składek członkowskich zmusi je do aktywnego zabiegania o członków i obrony ich interesów. Gdy związkowcy wyjdą z biur na zakładach to może zainteresują się losem np. ekspedientek i przedstawicieli handlowych.
lewicowym rozwiązaniem problemów sfery budżetowej byłby powrót do ustawy z czasów Rakowskiego, wiążącej poziom płac w budżetówce z poziomem płac w sferze produkcyjnej.
Libertarianom brakuje uczciwości Hoppego i chcą pozostawić państwo w specyficznej, "sprywatyzowanej" formie. Państwo ma być agencją ochroniarską na usługach właścicieli. Tylko dlaczego na utrzymanie takiego państwa mieliby łożyć także biedni? Dlaczego mieliby zachowywać posłuch wobec praw takiego państwa?
PS. No to jak to jest z tą Somalią? Zachwycali się nią libertarianie czy nie?
Nigdzie nie powiedziałem że według mnie socjalizm to państwo w którym zmusza się do pracy. W praktyce często tak było, bo skoro nie ma motywacji do pracy (brak prywatnej własności), to trzeba ludzi zmusić. Ale wyobraźmy sobie że po prostu żyjemy w tym socjaliźmie w biedzie, przynajmniej do czasu śmierci głodowej, do czasu aż skończą się ukradzione wcześniej kapitalistom środki.
Ten pistolet jest dalej przyłożony do głowy, ale tych których się okrada aby spełniać zachcianki pasożytów kontrolujących aparat przemocy państwa.
Pasożyty wyobrażają sobie że nic wartościowego nie powstanie jeżeli przemocą nie zabierze się komuś cudzej własności.
Do tego tak naprawdę sprowadzają się twoje wydumane teorie.
Mechaniczne powiązanie płac z płacami w gospodarce realnej zabije wszelkie, i tak nad wyraz wątłe w budżetówce bodźce do efektywnej pracy.
Co do związków zawodowych - zgadzam się całkowicie.
Większość libertarian, tacy jak ja np, po prostu nie wierzą w możliwość anarchokapitalizmu zapewnienia porządnej ochrony własności tak jakby chciał tego Hoppe czy Rothbard. Co nie znaczy że nie należy iść w tym kierunku. Samo istnienie państwa i jego monopolu na przemoc jest naruszeniem praw własności, więc jeśli się na państwo decydujemy to powinno ono dawać odpowiednio większe korzyści w tym samym zakresie. Decydującym jednak czynnikiem przy wprowadzaniu jakichkolwiek rozwiązań systemowych jest właśnie efektywność ochrony praw własności.
Biedni także mają własność, co najmniej własność samych siebie. Ochrona tej własności także kosztuje. Oczywiście, możemy przyjąść że obrona narodowa jest traktowana jako obrona ziemi i opłacana przez podatek gruntowy, a więc płaciliby za nią tylko właściciele ziemi. Za drogi, jeśli niesprywatyzowane, tylko użytkownicy samochodów. Za policję, sądy oraz władzę ustawodawczą i wykonawczą trzeba by jednak pobierać pogłowne od wszystkich, oczywiście w miarę braku możliwości prywatyzacji tych usług.
Mam pewne wątpliwości. Zmiana sposobu finansowania związków, może i przyniesie poprawę. Ale projekt nowej ustawy zakłada też (o ile się ni mylę) podniesienie minimalnej liczy osób potrzebnej do założenia związku. Założenie związku w firmie prywatnej (zwłaszcza w dużej np. w supermarkecie) jest bardzo trudne. Ludzie próbujący to zrobić są często narażeni na szykany a nawet wyrzucenie z pracy. Pracownicy boją się wychylić (co jest zresztą całkowicie zrozumiałe). Trudno więc, na początku, znaleźć dużo osób, które chciałyby się narazić i zapisać do związku. Nie wydaje mi się, żeby związki w Polsce były zbyt silne (w porównaniu np. z Irlandią). To obecnie jedyna skuteczna forma nacisku na rząd i pracodawców. I choć mają swoje wady (uzależnienie od pracodawców, ogólna nieruchawość) to hasło "związki na powązki" wydaje mi się nierozsądne.
nawet przyjmując twoja logikę można stwierdzić, że w istnieniu takiego klasowego państwa bardziej zainteresowani są zamożni niż ubodzy, a więc to oni powinni ponosić proporcjonalnie większe ciężary utrzymania państwa. A przecież przeciw temu libertarianie się buntują.
mylisz wzrost płac w branży jako całości z wewnętrznymi systemami płacowymi. Ustawa Rakowskiego gwarantowała dopływ pieniędzy do oświaty czy służby zdrowia w miarę rozwoju gospodarki a nie okreslała zasad podziału tych pieniędzy między konkretnych pracowników. Nic nie stoi na przeszkodzie, by stworzyć bardziej motywujące systemy płacowe (czego ja zwolennikiem oczywiście jestem).
ja zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą nowy projekt. Uważam jednak, że trzeba się umieć dostosować czy nawet spróbować wyciągnąć z tego krzyści. Wzorem mogą być związki zawodowe w USA, oparte raczej na terytorialnych "lokalach" niż komórkach zakładowych. W takiej strukturze pracowników różnych hipermarketów mogłaby reprezentować jedna miejska organizacja związkowa.
polega on na tym, ze jlibertarianskie rozumienie swiata opiera sie na pojeciu wlasnosci
tymczasem wlasnosc jest de facto wytworem sztucznym, czlowiekowi dla jego istoty zupelnie zbednym - a zatem wracajac jest poczatkiem i jednoczesnie koncem jliberarianskiej teorii swiata
czlowiekowi do istnienia a takze do rozwijania sie wlasnosc jest calkowicie zbedna, niezbedny jest mu jedynie pokarm, ktory musi spozyc, co moze odbyc sie wspolnie z innym czlowiekiem, a wiec nie wymaga wlasnosci pokarmu
tak na prawde uswiecanie wlasnosci jest najwiekszym problemem wszelkich ideologii w calych ich spektrum
bez wlasnosci i marnotrawienia sil na jej zdobywanie a nastepnie bronieniu przed innymi, czlowiek moglby skupic sie na tym co jest najwazniejsze dla jego istoty, tj. na rozwoju gatunku
rozwoj nie wymaga gromadzenia zbednych dobr
generalnie i tak przewiduje sie bardziej mentalna sciezke rozwoju czlowieka, w efekcie moze nawet przemane poziomu bytu, w czysta swiadomosc, bez cielesnosci i tym samym skoro to prawdopodbne, to teoria o istocie wlasnosci (dobr materialnych) dla czlowieczenstwa, tym bardziej jawi sie jako absurdalna
o tym ze absurdalne jest wprowadzanie pojecia wlasnosci do dobr niematerialnych, z natury nieograniczonych i nieskonczonych, to mozna sie przekonac w kazdej chwili na przykladzie, nota bene zwalczanego przeze mnie tzw. prawa tzw. wlasnosci intelektualnej: kolejne chore nieskuteczne proby monopolizacji i utajniania pomyslow, istniejacych wylacznie w postaci powtarzalnego ciagu bitow informacji, chore zakazy naturalnego powielania tych bitow i przekazywania ich innym, zakazy wymyslania nowych pomyslow na bazie pomyslow wczesniejszych, zakazy tworzenia i dzielenia sie tworczoscia, monopolizacja dystrybucji kultury
wszystko w imie czegos czego nie ma: "wlasnosci danych niematerialnych i ich materialnej wartosci" (jesli wartosc ograniczonego dobra, np. krysztalu, jest tym wieksza im rzadziej dostepny jest krysztal, to jaka moze byc wartosc danych niematerialnych nieograniczalnych i nieskonczenie powielalnych ? z natury rzeczy zadna, chyba ze wprowadzimy sztuczne ograniczenia...
i podobnie jest z teoria jlibertarianizmu: ma ona sens, tylko przy zalozeniu ze wlasnosc jest niezbedna dla czlowieczenstwa, co jest nieprawda i bedzie okazywalo sie coraz wieksza nieprawda z kazdym kolejnym stuleciem
tzw. poziom uzwiazkowienia tzw. rynku pracy w Polsce nie przekracza granicy 15%
owszem sa "obszary" gdzie zwiazki maja swoje do powiedzenia, ale generalnie pratrzac na polskie firmy, zwiazkow nie tylko ze nie, to pracownicy ( w sporej czesci zindokrynowani liberalizmem i absurdalna wiara w tzw. american dream, kariery od stazysty do prezesa ) wcale nie chca ich zakladac i wogole nie rozumieja ich istoty ( w szkole dzieci uczy sie raczej idei ze ZZ to socjalistyczny przezytek )
dalsze ograniczanie organizacji zwiazkowych obecnie istniejaychh w tym kontekscie jest zwyklym "rownaniem w dol" sytuacji "uprzywilejowanych" (mozna by rzecz - elit) brazn i pracownikow do calej reszty :( ale czy o to chodzi .... ? chyba raczej nie
secundo: pomysl wyprowadzenia zwiazkow z zakladow pracy i przejsccia do organizacji ponadzakladowych to kopia systemu niemieckiego, ktory ma swoje wady, ale tez i zalety: swietnie ujeto jedna z nich: moze wyjda wreszcie na ulice i zobacza zasuwajacych z przekroczeniem wszelkich norm wyzysku handlowcow na wynagrodzneiu prowizyjnym, czesto zaleznym wylacznie od przypadkowych zdarzen, nie od wkladu wlasnej pracy
Zlikwidowanie własności prywatnej oznacza niewolnictwo. Jeżeli człowiek niczego nie posiada, w tym nie posiada także samego siebie, staje się tylko trybikiem w maszynie silniejszego.
Człowiek nie posiada samego siebie. Czyli nie może skoczyć z wieży Eifla. Piąty wymiar? Embrion? Kaczka dziwaczka? Jeśli posiada żonę i dziecko, to rzeczywiście to rzeczywiście może zostać niewolnilkiem.
jeżeli są ludzie nie zajmujący się myśleniem,a tylko przerabianiem jedzenia na gówno,to nie Twoja wina i tacy zostaną raczej prędzej niż później wyeliminowani przez ewolucję. Z tym egoizmem i egocentryzmem masz rację i cieszę się,że nie należysz do ludzi,którzy najpierw nażrą się za dziesięciu a potem biorą na przeczyszczenie bo ich rozsadza. Wiele osób nic Ci nie odpisze, ale czytają i swoje wnioski wyciągają. Niektórzy mają większe wnioski i potrzebują więcej czasu na ich wyciągnięcie.