Okazuje się, że prawie cała skrajna prawica to byli lewacy: Garaudy, Schneider, Guillaume, Gripari, Doriot... Czy negacjonizm to nie goszystowski spisek :)?
Jeżeli chodzi o wolności gospodarcze, socjalizm narodowy zachowuje co prawda formalnie prywatną własność, ale i tak o wszystkim arbitralnie decyduje urzędnik, podobnie jak w socjaliźmie marksistowskim. Branże przemysłu, pseudo-prywatne, grupowane są w zarządzane przez państwo kartele jak w czasach New Deal Roosvelta czy faszystowskich Włoszech. Duży biznes jest przychylny bo dzięki temu państwo eliminuje całkowicie mechanizm konkurencji i pozwala istniejącym wcześniej firmom czerpać już tylko profity ze swego oligopolu.
Jeżeli chodzi o wolności osobiste, różnice są tylko kosmetyczne. Hitler skupiał się na "sprzecznościach" rasowych, a Stalin bardziej na gospodarczych, ale oczywiście nie było jeszcze nigdy realnego socjalizmu w żadnej postaci który by przykładowo legalizował homoseksualizm.
O wolnościach obywatelskich to już nawet nie ma co wspominać.
ogłosił pisarz Pierre Gripari, skrajnie prawicowy anarchista.
Faktycznie przesadził, bo moim zdaniem Stary testament to najstarszy kryminał świata...
uznaje się tutaj Louisa Althussera.
Warto przypomnieć, że osobnik ten był chorym psychicznie szarlatanem. Niestety, hospitalizowano go dopiero po tym, jak zamordował własną żonę.
Stan zdrowia Althussera był jednak tajemnicą poliszynela dla wszystkich, którzy choć pobieżnie otarli się o jego seminaria czy wzięli do ręki którąś z jego książek. Althusser w napuszony i bełkotliwy sposób komentował tam nieliczne fragmenty z pism Marksa. Nigdy nie omówił w całości nawet I tomu Kapitału. Próżno byłoby tam szukać rzetelnej refleksji interpretacyjnej czy próby odnoszenia kategorii marksowskich do współczesnej rzeczywistości (np. ekonomicznej). Althusser występował natomiast z rewelacjami, że Marks jako autor np. Ideologii niemieckiej czy nawet Kapitału nie był "prawdziwym" marksistą. Ów "prawdziwy" marksizm zawierał się, według Althussera, jedynie w marginalnej recenzji z mało znanego podręcznika ekonomii politycznej.
Rzeczywiście, za bełkotliwe frazesy, jakimi żonglował Althusser, w żadnym wypadku nie da się przypisać odpowiedzialności Marksowi.
Swoją szarlatenerię obnażył sam Althusser w autobiografii L`Avenir duree longtemps. Przyznał tam, że Marksa - poza ogólnie znanymi fragmentami - nie czytał. Nic dziwnego: nie znał również tak podstawowych myślicieli jak Hegel, Kant, Macchiavelli czy stoicy. Szereg jego pomysłów teoretycznych miało charakter plagiatowy. Na przykład, pojęcie "coupure epistemologique", czyli "zerwania", jakiego miał dokonać Marks w stosunku do wcześniejszej fazy rozwoju ekonomii politycznej, ściągnął on od swojego nauczyciela, Gastona Bachelarda.
Karierę Althussera można wytłumaczyć jedynie wpływami, jakimi stalinowska partia komunistyczna, której był członkiem komitetu cetralnego, dysponowała we francuskim światku intelektualnym.
Jego autodemaskacja mniej więcej zbiegła się w czasie z upadkiem FPK. "Marksizmu" Althussera nikt już, nawet we Francji, nie traktuje poważnie. Jest on natomiast negatywnym bohaterem licznych rozpraw (np. Tony`ego Judta) o upadku życia intelektualnego w epoce zimnej wojny.
Louis Althusser negował istnienie Gułagu. Jeszcze w latach 80-tych twierdził, że był on "hollywoodzkim horrorem". Wcześniej atakował kierownictwo KPZR za przeprowadzenie krytyki pewnych aspektów stalinizmu. Mimo faktów ujawnionych na XX Zjeździe KPZR, wychwalał Stalina za zbudowanie "ekonomicznych podstaw socjalizmu".
Potępiając postalinowskie władze ZSRR za "humanizm" (sic!), przeniósł swoje sympatie na maoistowskie Chiny. Wtedy też został nieformalnym liderem promaoistowskiej platformy w FPK. Pisząc z entuzjazmem o rewolucji kulturalnej w Chinach, negował oczywiście jej zbrodnie.
"Poważny marksista"?
dzisiejsi czytelnicy nie muszą wiedzieć, jaki sens miały spory prowadzone kiedyś - również w Polsce - o "humanizm marksistowski".
Zwolennicy tego nurtu głosili, że pewne ponadklasowe ideały moralne muszą się liczyć również w okresie tworzenia nowego ustroju. Inaczej mówiąc, także marksista u władzy powinien ograniczać, gdy to tylko możliwe, stosowanie przemocy czy pozbawianie jednostek należnej im wolności.
Natomiast według przeciwników "humanizmu", których szczególnie agresywnym rzecznikiem był Althusser, jedynym kryterium oceny praktyki politycznej są decyzje kierownictwa partii komunistycznej.
Garaudy po roku 1956 był rzecznikiem humanizmu marksistowskiego. Widać już chyba, dlaczego Althusser go atakował. Dziwne, że jego totalitarna ideologia wciąż znajduje epigońskich sympatyków.
z kim robi demo UPR,KoLiber ,PJKM w Polsce,czy nie z NOP,MW,ONR, ciekawy polski przykład
Ale tak poza tym to się dobrze czujesz?
to żaden wielki umysł, ale po roku 1956 miał swoje zasługi. Unieszkodliwił ograniczające rozwój sztuki pojęcie realizmu socjalistycznego, rozszerzając je tak, iż obejmowało rownież Kafkę. Własnie dlatego był tak popularny w PRL. Powoływali się na niego rzecznicy otwartej polityki kulturalnej.
Niestety, widząc bankructwo ruchu komunistycznego w Francji i gdzie indziej, "odleciał". To, co mówi w swoich obecnych publikacjach, jest - łagodnie mówiąc - przykre. Ale też marginalne.
Czy jednak jego kompromitujące wystąpienia z ostatnich lat oznaczają, że należy w czambuł dyskwalifikować całą jego biografię?
Praktyka takiego totalnego osądzania bardzo źle się kojarzy.
Liberałowie lubią usprawiedliwiać, zaklinać o trwałość porządku antysocjalnego, zaszczepiać w ludziach pierwiastek poddania się woli nowego boga jakim stał się pieniądz i jego właścicielom - kapitalistom.
Wymyśli sobie boga absolutnego, niekwestionowanego, dającego tzw. "wolny wybór" w pełnej konkurencji gdzie ludzie przez nich wychowani, wyrachowani, pełni żądzy władzy nad innymi mają dominować nad swoimi konkurentami w wolno-rynkowej grze przez co najbardziej cierpią dzieci rozwoju kapitalistycznego czyli ludzie pracy.
Dziś liberałowie, nadal popularyzatorzy legalności kapitalistycznego barbarzyństwa starają się usankcjonować obecny stan rzeczy i kreślą wizją przyszłości w której to właściciele wpływając na państwo, zlecając mu wcielanie antyrobotniczych przepisów dążą do zaostrzenie się konkurencji i swoistej wojny światowej kapitałów.
Kapitaliści w swojej obłudzie i zakłamaniu są tak bezczelni że pomimo ciągłego z ich strony krytykanctwa wspólnego działania, sami się zrzeszają w organizacjach mających dbać o prestiż i wizerunek przez nich tworzonego kapitalizmu.
Naiwni maluczcy, skołowani przez zawirowania polityczne nabierają się na propagandę iż aby rozkręcić rozwój gospodarczy należy samemu się angażować po stronie kapitału, inwestować i grać na giełdzie.
Akurat francuska lewica czy w ogóle tamtejsi porewolucyjni "republikańscy radykałowie" mają swoje tradycje skrętu w antysemityzm, co mogło tego czy owego wykręcić jeszcze bardziej, również w takie obrzydliwe rejony. Opisane w tekście przypadki należy bezwzględnie potępić.
Nad tekstem unosi się jednak, niestety, widmo pewnej jednostronności. Nie wiadomo np. czy uczestnicy akcji w obronie Garaudy'ego bronili jego "twórczości" jako wartości samej w sobie czy po prostu prawa do swobody wypowiedzi? Przypomnę choćby argumentację Noama Chomsky'ego (skądinąd szczególnie wyczulonego na przemycanie rasistowskich obsesji w "radykalnych" kostiumach) w obronie prawa niejakiego Faurisona do publikacji. Byłoby też niedobrze, gdyby w ramach walki z faszyzującymi "wyprawami" eks-lewaków utopiono w błocie taką inspirującą intelektualnie (i właśni antytotalitarną) formację, jak Socialisme ou Barbarie (nota bene skąd pomysł, że Lyotard jest "ostatnio głośny"? Studia poświęcone jego filozofii, zwł. estetyce, popełniał już w PRL-u Stefan Morawski).
W Nowej Prawicy i GRECJI Alana de Benoist (z Eliadem, Cioranem i bodajże także Dumezilem w składzie patronów) chodziło o odwołanie się do indoeuropejskich tradycji kultury naszego kontynentu, taka "lekcja z Levi Straussa" do potęgi. Może to i średniawa koncepcja, ale do faszyzmu naprawdę daleko. Zresztą de Benoist, zawsze antyamerykański i zawsze antyklerykalny, wyraźnie skręcił w późniejszych latach na ostrą lewicę, współpracę z marksistami i ruchami mniejszości seksualnych.
Niektórym dyskutantom mylnie wydaje się, że na lewica.pl redaktor dyżurny zawsze para się moderacją w danym dniu i oskarża go o różne rzeczy, w tym cenzurę. To nieprawda. Często zdarza się, że taki redaktor nawet nie korzysta z tego dnia z internetu, a przynajmniej nie ze strony lewica.pl. Już dawno się o tym przekonałem. Moderacją mogą w kazżdej chwili zajmować się wszyscy członkowie redakcji, jeśli tylko mają czas i ochotę.
czy to byl na pewno komentarz do tej tekstu?
Ziom,
jesli przez antyhumanizm althussera rozumiesz czysty pragamtyzm polityczny nie liczacy sie z niczym poza skutecznoscia dzialan partii to znaczy, ze albo jedyna jego ksiazka ktora czytales to autobiografia, pisana pod koniec zycia, przez czlowieka zniszczonego chorobą, osobista tragedia i dlugim leczeniem w zamknietym szpitalu psychiatrycznym, albo tez masz jakas chorobliwa potrzebe obrzucania obelgami bogu ducha winnego Althussera.(swoja droga, Twoja bezkrytyczna wiara w kazde slowo zapisane w "la'venir ..." w zestawieniu z podwazeniem kazdego zdania napisanego przez althussera gdzie indziej jest dosyc symptomatyczna). Antyhumanizm nie byl zjawiskiem zarezerwowanym dla kregow intelektualistow z FPK, ale silna tendencja we francuskiej filozofii.
Zreszta pojecie antyhumanizmu dotyczylo glownie epistemologii (chociaz, to prawda, w jej politycznym kontekscie).I w tym kontekscie sie pojawial przedewszystkim. Na wypracowaniu nowych kategorii poznawczych polegac mialo owo zerwanie marksa z humanizmem(z Bachelardowskiego zaporzyczenia Althusser wyjatkowo sumiennie zdawal sprawe. Marksowi tez zarzucisz, ze dialektyke "sciagnal" od Hegla?). Kurcze, mozna bez problemu zakwestionowac zasadnosc althusserowskiej rekonstrukcji marksa (chociaz taka rekonstrukcja nie istnieje, bo althusser nigdy nie udawal, ze chodzi mu o wiernosc tekstom autora "Kapitalu"), ale stary, to co Ty piszesz nie ma NIC wspolnego z tekstami althussera. Troche sie ich naczytalem i kurcze, no poprostu jakis belkot wyrzucasz z siebie na jego temat. Nawet Kolakowski rzetelniej go od Ciebie referowal. Zwykla konfabulacja z Twojej strony.
Polecam Ci lekture "slownika Papugi" Zychowicza, no modelowa papuga z Ciebie zwyczajnie (chociaz nie wiem czy dotkniesz, bo to z KiP-u a jak wynika z Twoich komentarzy to gardzisz tym wydawnictwem).
O politycznym sensie "antyhumanizmu" pisał m.in. Vincent Descombes, który w poglądach jest raczej lewicowy. Żeczywiście (!), na pierwszy rzut oka wygląda to na kwestię z zakresu ontologii czy epistemologii historii. Należy jednak pamiętać o kontekście. Paryski lewy brzeg jest zaszokowany rewelacjami z XX Zjazdu. I w tym momencie pojawia się ideolog FPK, który stwierdza, że marksizm jest antyhumanizmem (a zatem kwestie moralne czy śmierć jednostek stawia na drugim planie). W swoich interpretacjach stalinizmu kładzie nacvisk na to, że pewne wypaczenia w nadbudowie, którym winien jest Stalin, nie zaszkodziły bazie, czyli budowaniu podstaw socjalizmu w ZSRR. Efekt taki, że intelektualne paryżewo pozbywa się wątpliwości moralnych i jeszcze przez pewien czas wierzy w świetlaną przyszłość radzieckiego komunizmu.
Zwróć uwagę na emocje (na ogół negatywne), jakie Althusser wywoływał wśród marksistów w bloku wschodnim (nie tylko u Kołako, bo również u Schaffa). Oni wiedzieli, że gadki o antyhumanizmie mogą zostać użyte do uzasadnienia powrotu do sprawdzonych metod wujka Józefa.
PS. Słownik papugi przypadkowo czytałem (ktoś mi pożyczył). Jest to publikacja bardzo jednostronna. Skupiając się na patologiach języka liberalnego mainstreamu, nie uwzględnia ona językowego i umysłowego wypaczenia, jakim jest goszyzm.
Baruch, czy Garaudy został powyżej przedstawiony w sposób obiektywny i respektujący jego godność.
Jest jeden problem w twojej wizji świata. Liberałowie mają teorię ekonomiczną według której jedyne długoterminowe zyski kapitalizmu idą właśnie do "ludzi pracy", w rozumieniu socjalistycznym. Nikt tam nad nikim nie panuje. Z kolei to właśnie socjalizm jest teorią która prowadzi do panowania wyrachowanych i pełnych rządzy władzy nad innymi. "Antyrobotnicze przepisy" to właśnie socjalistyczne przepisy. Możesz w to wierzyć lub nie, ale radzę ci najpierw dokładnie zapoznać się z liberalną ekonomią abyś nie popełnił życiowego błędu działania na niekorzyść ludziom którym chcesz pomóc.
Przykładowo, czy głodny człowiek powinien mieć prawo zabrać innemu pożywienie? Socjaliście pozytywna odpowiedź wydaje się oczywista, ale jeżeli wprowadzimy takie prawo, głodny człowiek powinien mieć prawo zabić jeżeli ktoś mu tego pożywienia nie chce dać, inaczej jego prawo jest bezwartościowe. Wystarczy mikroskopijna grupa wyrachowanych, pełnych rządzy ale głodnych ludzi która konsekwentnie nadużywając tego prawa doprowadzi do anihilacji całego gatunku ludzkiego, na końcu sama umierając z głodu bo nie będzie już kogo zabijać aby mu zabrać pożywienie.
Tego typu rozumowanie można przeprowadzić nie tylko dla rzeczy niezbędnych do przeżycia, ale także dla narzędzi używanych w ich produkcji.
To dlatego ludzie wymyślili prawa własności, czyniąc je właściwie prawami absolutnymi, bo te społeczności które tego nie zrobiły po prostu wymarły.
Ten przykład wydaje się mieć obecnie nikłe zastosowanie, ponieważ ludzie nie umierają już z głodu ale z otyłości właśnie w rozwiniętych krajach kapitalistycznych (co paradoksalnie także krytykujecie) w których prawa własności są najlepiej egzekwowane, ale wystarczy że stracimy zdolność wyciągania wszystkich wniosków z praw które proponujemy a szybko możemy wrócić do stanu pierwotnego.
wiem, ze jestem namolna i nudna, i ze to offtop, ale moge Cie prosic o odp. pod tekstem Dabrowskiej? Tak nam sie ciekawie rozmowa zapowiada, ze szkoda byloby ja przerywac tylko dlatego, ze tekst Dabrowskiej juz nie jest na pierwszej stronie.
Twoje na opak rozumienie otaczającego ładu mnie już nawet nie oburza a zwyczajnie bawi. Wasze "prawa absolutne" to zwykła fantazja, jakby specjalnie głoszone na rzecz władzy burżuazyjnej. Stoimy po przeciwnych stronach barykady.
Ziom, to wlasnie nie kto inny tylko Althusser tlumaczyl, ze krytyka kultu jednostki z XX zjadu sprowadzala problem stalinizmu do samego stalina ktory byl wypaczeniem na rzekomo bezproblemowym i fajnym gruncie ZSRR jako socjalistycznej ojczyzny. Tylko ciekawe dlaczego w polskim przekladzie wyrzucano fragmenty tekstu "marksizm i humanizm" w ktorych althusser pisze o "kryminalnej przeszlosci zwiazku radzieckiego" i takich tam roznych aktach przemocy i terroru. Jak wyjasnisz mi, bezposrednio sformulowane twierdzenie althussera w jego "uwagach o kulcie jednostki"(nie mam przy sobie tekstu niestety wiec nie zacytuje), ze to wlasnie ZSRR jako calosc polityczno ekonomiczna powinnabyla zostac sproblematyzowana na XX zjezdzie . Jasne, ze Althusser mial szereg odchylow, ktore mozna krytykowac i ktore moga draznic (zreszta wspomniany Descombes dosyc konsekwentnie je wyliczyl), nie byl alfą i omegą filozofii. Ale wykazal sie godna uwagi przytomnoscia umyslu pokazujac, ze problem nie tkwi w takim albo innym wyjasnieniu ideologicznym (od XX zjazdu wierzymy w humanizm i wszystko jest tip top) tylko w rzetelnej analizie teoretycznej.
Nawet Descombes o ktorym piszesz dosyc rzetelnie zdaje sprawe z faktu, ze Althusser postawil sporo klopotliwych pytan marksistom.
I na rany Pana, co Ty chrzanisz o pamietaniu o godnosci Garaudiego? Ziom ...negacjonizm i wspolpraca ze skrajna prawica, jest powodem stwierdzenia "tak, tak negowanie holocaustu to przykra sprawa, ale to fajny koles byl za mlodu wiec nie przesadzajmy"? Stary przyjzyj sie swoim wpisom na temat Althussera, ktore sa po dwudziestokroc bardziej tendencyjne, nieuczciwe i poprostu smieszne jak na goscia ktory potrafi calymi dniami deliberowac na komentarzach w lewicy.pl o "Historii i swiadomosci klasowej". Stary wez sie zdecyduj, albo lansujesz sie na elytarnego intelektualiste poliglote, albo na politruka...ni hu hu konsekwencji nie widze u Ciebie.
czyli staruszka, któremu pod koniec życia odbiło, można sponiewierać, dyskwalifikując calą jego biografię?
I stwierdzasz to w imię przekonań lewicowych?
Baruch, współpraca ze skrajną prawicą od popierania np. Mao i jego rewolucji kulturalnej?
o histeryzowaniu na temat mniej niż marginalnych zjawisk ze skrajnej prawicy na łamach liberalnego Nigdy Więcej?
Myślę, że przypadek ABCD należy rozpatrywać wyłącznie w kontekście politycznym, ideologicznym.
Stosunek ABCD do Althussera wyraża co innego niż ABCD komunikuje na pierwszy rzut oka. Wyraża sposób, w jaki ABCD przeżywa swój stosunek do swych warunków egzystencji. Oznacza to, że stosunek ten jest nieuchronnie wpisany w stosunek urojony: w stosunek raczej wyrażający pewną wolę (zachowawczą, konformistyczną, reformistyczną czy rewolucyjną) lub nadzieję czy nostalgię niż opisujący pewną rzeczywistość.
Właśnie dlatego nie możesz ABCD do niczego przekonać. Jego ideologiczna pozycja nie jest bowiem przez niego traktowana instrumentalne. ABCD - podobnie jak inni ludzie, którzy chcieliby posługiwać się ideologią po prostu jako środkiem oddziaływania, narzędziem - uwikłał się w nią i stał się jej przedmiotem, choćby sądził, że posługuje się nią i dysponuje nią dowolnie.
P.S. Poza tym "tak prywatnie" wydaje mi się, że przeceniasz Descombesa. Jak dla mnie jego książka była przeraźliwie powierzchowna, zważywszy na skalę zjawiska intelektualnego, jakim jest francuska myśl powojenna.
strzał obok tarczy.
Jeśli nawet ktoś lubi Altiego, to chyba nie zaprzeczy, iż jego pojęcia mają się do szeroko pojętej żeczywistości jak jedna prosta wichrowara do drugiej. Przecież wartość dodatkową odnosi Alti wyłącznie do problemu w pismach Ricardo czy Smitha, a nie do kapitalizmu XX wieku, o którym - rzecz ciekawa - w ogóle nic nie mówi.
No tak, a paraty ideologiczne... Ale też to ujęcie w trochę odnowioną szatę językową tego, co po swojemu głosił już marksizm klasyczny, służy wyłącznie ekspresji uczuć. Mówi więc: my, lewica, nie lubimy, szkoły, podatków, książeczek wojskowych itd.
Inni idole lewicy, Hegli, Karli, Leni, Luki, Fuki, Laki, a nawet Zizi jakoś tam opisywali żeczywistość (!). Alti tego nie robił.
to co mowi nam ABC to to w jaki sposób funkcjonuja jego rojenia. Tym czego nam on nie wyjasnia jest sposob w jaki one powstaja. Lub inaczej: ABCD przytacza zbior faktow/fragmentow tekstow odnoszacych sie do althussera, ale ich nie wyjasnia.
Co raz bardziej watpie w to, ze ABCD jest szczerym ideologicznym podmiotem, ktory czuje sie wezwany przez swoje "sympatie dla idei lewicowych"(gdyz jak sam wspominal wlasnie jest ow gwarant ideologiczny pozwalajacy mu pisac najwieksze bzdury z czystym sumieniem)...chociaz w gruncie rzeczy -jak wiadomo- swiadomosc nie odgrywa tu zadnej roli, to co sie liczy to materialna praktyka :).
Wiesz w moim przypadku to tez jest zwykly mechanizm interpelacji. Do tego srednio wychodzi mi panowanie nad afektami...zwlaszcza ze cos nerwowy jestem ostatnio.
A co do Descombesa, to nie ma tam nic do przeceniania ani niedoceniania. dobrze napisane "dziennikarstwo filozoficzne". Jako popularyzator filozofii bardzo mi sie podoba...jak na rozmiary tej ksiazeczki (bo rozumiem, ze mowimy o "To samo i inne") to jest az nadto wnikliwa - istnieja znacznie grubsze a bardziej pobiezne opracowania.
Wydaje mi się, że posługując się kategoriami Altiego, można odpowiedzieć na 3 pytania postawione powyżej.
Atak na Garaudy`ego jest interpolacją. Pokazuje on, że nawet ikona współczesnego marksizmu nie uniknie rozrachunków, jeśli tak zdecyduje goszystowski aparat ideologiczny. Bądź posłuszny temu aparatowi - interpoluje się turaj - bo...
Kto temu aparatowi służy, może mówić, co chce (nawet o Mao). Jeśli nie, marny jego los.
I wreszcie, "infiltracja skrajnej prawicy" jest pseudopojęciem teoretycznym, które jednak dokonuje swego rodzaju "coupure epistemologigue". Tyle, iż za jego sprawą lewicowy dyskurs, zamiast się wyodrębniać z ideologii, wpisuje się w hegemoniczny dyskurs liberałów. Sic!
Ej, az ze zdziwienia zajzalem do slownika wyrazow obcych, zeby sprawdzic czy mi sie cos nie pochrzanilo... stary...gdzie u Althussera wystepuje pojecie "interpolacji"??? ...nawet kumam o co Ci moglo chodzic.
Czy twoje rozumowanie przebiegalo nastepujaco?:
Kopalinski pisze, ze interpolowac to "wstawienie do cudzego tekstu wyrazow zwrotow zdan, ktorych pierwotnie nie zawieral", wiec zapewne uznales ze to ma jakis zwiazek z ideologii (ktora w twoim mniemaniu polega na falszowanium rzeczywistosci, tak?) wiec pewnie to jest to slowo o ktore chodzilo althusserowi. Bo przeciez znajdujaca sie punkt wyzej w slowniku kopalinskiego (warszawa 1967) "interprelacja" znaczy w wg w/w przedewszystkim: "zakwestionowanie dzialania albo polityki ministra albo rzadu w formie zapytania postawionego przez czlonka parlamentu" a to by nijak nie pasowalo do goszystowskiej teorii ideologii. kurde, nie wyobrazam sobie jak inaczej mogles strzelic takiego byka. Jezu... w zyciu nie przypuszczalem ze hermeneutyka moze mi sie przydac w dyskusji na temat althussera :)))))
Dodam tylko do mojego powyzszego komentarza, ze interpelowac moze tez znaczyc, ze cala definicja interpelacji, wedlug kopalinskiego...ktorego nie posadzalbym o goszysm (chociaz z ABCD nigdy nic nie wiadomo), tym bardziej o maoizm brzmi: "zakwestionowanie dzialania albo polityki ministra rzadu w formie zapytania postawionego przez czlonka parlamentu, KTORE POCIAGA ZA SOBA OBOWIAZEK ODPOWIEDZI w okreslonym terminie" ...to co napisalem duzymi literami jest tym aspektem interpelacji, ktory interesowal Althussera...kurcze ABCD mistrzostwo swiata z Twojej strony z tą interpolacją :)))
może by tak od literek - ad rem?
OK, goszystowski aparat ideologiczny i jego dyskurs, wypowiadając się o Garaudy`m interpelują.
W moim poście są jeszcze chyba ze dwie inne literówki.
errata
"Gdy Garaudy przegiął pałę, Komitet Centralny FPK...pozbawił go urzędu..."
Ciekawr wyobrażenie o wolności debaty w ruchu lewicowym.
interpolacja czy interpelacja? a jakie to ma znaczenie dla abcd? baruch, musisz zrozumieć, że mister abcd nie pisze, bo go np. pewna filozofia wkurza, nie zgadza się z nią i dlatego krytykuje, itp. on pisze bo lubi pluć. plucie to filozofia dr al-faceta. jego argumenty krytyczne nie dosięgają. poza tym dyskusja o altim z tym kimś nie ma sensu, bo on althussera nie czytał.
interpolu z polowaniem = interpolacja (od interpolować)
Tu nie chodzi o szczerość ideologiczną, lecz - co najwyżej i przy życzliwej interpretacji - o "partyjną". ABCD jest co prawda, jak to się ładnie mówi, "podmiotem postideologicznym", ale mimo to wciąż partyjnym. Taki jego los. Może sobie myśleć, że ma ubaw z tego, co pisze i dystans, ale ważne jest to co ROBI, nie to co sobie myśli (ideologia jako "fałszywa praxis"). A co robi? "Zwalcza swoich przeciwników politycznych" za pośrednictwem psioczenia na Althussera...(sposób, w jaki wyraża swój stosunek do swych warunków egzystencji)
Pewnie dodatkowym impulsem jest fakt, że tekst nie pasuje do opowiastki o skkrrrajnelewicowymantysemickimpopieraniuterrroryzmuislamskiego
ależ przeciwnie, jak najbardziej pasuje.
Koniunkturalizm i schemaryzm (literówka, uwaga!) intelektualny potrafią wyrażać się raz w kreowaniu widma "infiltracji skrajnej prawicy", raz w symplicystycznych werdyktach o konflikcie bliskowschodnim.
Konkretnie: czy to jeden Garaudy wywołał sympatię do negacjonizmu w świecie arabskim?
A może tamtejsze ugrupowania antyizraelskie od dawna były zarazem antysemickie?
Chociaż z drugiej strony - jak już kiedyś wspominałem - jest też prostsza interpretacja. Cała ta gadanina służy a to dezintegracji, a to zniechęcaniu/zachęcaniu określonych typów dyskutantów, a to odwracaniu uwagi (choćby od tego, co dzieje się w tej chwili na Bliskim Wschodzie) itp. Można to uznać za nieprawdopodobne, ale jako że siedzę tu już długo, widzę, że całe to przeklęte forum siadło właśnie przez to. Tak to wygląda może nie sub specie aeternitatis, ale z punktu widzenia dystansu czasowego.
czytamy, że Althusser "piętnował" pewne przekonania ideowe "jako dość wulgarny rewizjonizm".
Źródło to jest chyba dość autorytatywne dla Szan. Dyskutantów.
Otóż - przyznaję - nie trawię wieszczów i wodzów, którzy "piętnują".
Dlatego nie znoszę Althussera i jego epigonów.
przeciez ja nie do ABCD pisze, co najwyzej za jego posrednictwem. No tyla.
nie wiem, czy się doczekasz odpowiedzi Michała :).
żeczywiście (!) chodzi o odwracanie uwagi od tego, co się dzieje na Bliskim Wschodzie.
A czy komuś nie przychodzi do głowy, że można nie lubić teoretycznego i praktycznego totalizmu oraz jego ontelektualnych sykofantów?
to chyba poświęcanie artykułu jakiejś marginalnej książczynie i robienie wokół niej hałasu tym bardziej odwraca uwagę od Bliskiego Wschodu.
zajmować się Bliskim Wschodem? Bo grupka mitomanów uroiła sobie, że tam tkwi obecny matecznik walki "ludów i narodów uciskanych" z "imperializmem"?
w tekście Kowalewskiego to poziom jego argumentacji.
"Pamiętam, jak w prywatnej rozmowie pewien partyjny filozof powiedział o nim z najwyższym uznaniem: "zachodni, ale swój". Tymczasem na Zachodzie na dźwięk jego nazwiska poważni marksiści wzruszali ramionami."
i dalej
'Ernest Mandel, wybitny belgijski marksista antystalinowski, zagadnięty o niego przeze mnie, najpierw zapytał: czy on w Polsce jest czytany? Odpowiedziałem, że o ile mi wiadomo, czyta się go w sferach partyjnej inteligencji. Machnął ręką mówiąc: szkoda na niego czasu. Też tak uważałem, odkąd po raz pierwszy wpadła w moje ręce jakaś jego książka."
Cała "metodologia" to pasmo zasłyszanych opinii, które przyjmuje się, bo autorytet stwierdził, nawet, jak w wypadku Mandela nie jest to opinia najgłębsza. A jakże wymowne jest to wzruszanie ramionami, ileż funkcji krytycznych i przepastnej analizy w sobie zawiera! Po prostu ten czy inny nie jest en vogue i już! Tego filozofa się nad Sekwaną nie nosi. Upss!
tak a propos Barucha: uważam, że Zychowicz miał rację. Każda forma Politycznej Poprawności i dogmatyzmu jest żalosna, także goszystowska. Rzecz w ty jednak, że goszyzm to zjaiwsko - jak sam dostrzegasz - niszowe - a nowomowa liberalna sprawuje rzeczywistą hegemonię.
Polski goszyzm, po pierwsze, już nie jest niszowy.
A po drugie, zarówno na Zachodzie, jak od niedawna u nas zlewa się on z nowomową liberalną, wzmacniając jej barbarzyńskie tony.
Po trzecie - New Left i Political Correctness, nie mówiąc o Czerwonej Gwardii czy komunistycznych związkach młodzieży, też były kiedyś zjawiskami niszowymi. Lepiej dmuchać na zimne.
sobie na goszyzm, podstarzałe dzieci :)))
przecież sam skłaniasz do tego dmuchania swoim przykładem.
Camus napisał kiedyś: "Dajcie panu Hommais policję, a przestanie być śmieszny".
Szanse na to - gdy idzie o współczesną kopię pana Hommais są wprawdzie nikłe, ale... Przezorny zawsze ubezpieczony.
Obawiam się, że Angka Leu, lekceważąc forumowych komików, okazuje się nie dość przezorny.
A nie smuci cię czasem to, że w całej tej polskiej politycznej szarpaninie o symbole jesteś zmuszony korzystać z jej odpadów - zarówno tych z lewicy, jak i z prawicy? Tak jak gdybyś był ostatnim gościem na przyjęciu i nie miałbyś już za wiele wyboru w ramach menu...
Parafrazując Żeromskiego: trzeba rozdrapywać lewicowe rany, żeby nie zarosły podłością. Ergo - przypominać także te mniej chwalebne czy wręcz zbrodnicze karty z dziejów szeroko pojętej lewicy: kierunki autorytarne czy wręcz totalitarne i i dokonane przez nich zbrodnie, a także przypadki sięgania przez nie po szowinizm i rasizm (zwłaszcza, gdy były to działania systemowe jak kampanie antysemickie lat 50. i 60. w demoludach).
Natomiast w żadnym wypadku nie ma mojej zgody na to, żeby makabryczne zwyrodnienia przerzucać na lewicę en gros (albo jej znaczną część) i przypisywać jej np. antysemityzm czy negacjonizm. Niestety, nie mogę oprzeć się przykremu wrażeniu, że artykuł ten jest tak naprawdę paszkwilem na lewicowy radykalizm (zwłaszcza zaś ten, który chce przełamywać pewne schematy i wychodzić poza koleiny). Bo summa summarum z artykułu wynika tyle tylko, że francuscy lewicowcy są dobrzy i źli, a jednych i drugich wskaże i rozgraniczy, a następnie w czerno-białej tonacji opisze autor. To jednak zbyt mało. przede wszystkim zaś - niczego to nie wyjaśnia (nie mówiąc już o braku rzetelnej, naukowej analizy specyfiki francuskiej lewicy i jej tendencji nacjonalistycznych i antysemickich).
Z ciekawości sięgnąłem po to pismo, które jakoś dotąd nie trafiało mi w ręce. Czegoś równie kuriozalnego dawno nie widziałem: od strony graficznej wygląda to to jak zin z przełomu lat 80. i 90., coś w stylu "Lokomotywy bez Nóg". A treść - jakby zmiksować "Njusłika" z "Przekrojem" (Najsztuba, nie Eilego niestety). Jako dyżurne autorytety: ksiądz "Wina Moja Jest Bezsporna" Czajkowski oraz prof. Głowiński. Może młodsi dyskutanci tego nie pamiętają, ale ja przypomnę: ten skądinąd ciekawy badacz propagandy PRL-u podczas wojny w Iraku zachował się wyjątkowo ohydnie, szkalując uczestników demonstracji antywojennych (wywiad dla "Polityki", w którym demaskował "pacyfistyczną propagandę, która de facto sprzyja Saddamowi Husajnowi" i przeciwstawiał ją "rzetelnym i merytorycznym wypowiedziom" B-liara). Piękny zestaw, normalnie brakuje tylko Bartoszewskiego i Geremka z Allbright po rękę.
Na okładce i we wstępniaku otwarta radość z porażki "ugrupowań populistycznych", po których "trzeba nietety posprzątać". Innymi słowy, wychodzi na to, że dla redaktorów tego pisma obecny, przechylony przecież zdecydowanie w stronę neoliberalną, parlament i rząd to dopiero gwarancja normalności...
Obrzydliwe szkalowanie SAMOOBRONY (najbardziej prosocjalnego i antywaszyngtońskiego ugrupowania parlamentarnego ostatnich lat!) praktycznie na co trzeciej stronie pisma. Powtórzenie wszystkich preparowanych w militarystycznych mass-mediach przeciwko (byłemu, a szkoda) posłowi Mateuszowi Piskorskiemu oszczerstw, bez przytoczenia jego sprostowań.
2 największe kurioza, to: jęki nad skrzywdzonym przez obecnego członka zarządu Polskiego Radia ideologiem liberalno-konserwatywnym (Targalski miał kiedyś napisać Śpiewakowi, że "nasza armia nie potrzebuje cudzych generałów", co wynikało z wewnętrznych przepychanek niedoszłego na szczęście PO-PiS-u; dla redakcji to dowód na... antysemityzm władz publicznego radia - akurat podczas bojów o abonament...) oraz - UWAGA, UWAGA: mające mrozić krew w żyłach info o demo związanych z Piskorskim panslawistów, przed którym uratowała... kontrpikieta KO-LIBRA! :-)))
Czy muszę wyjaśniać, że opluwacze Mateusza Piskorskiego ANI NIE ZAJĄKNĄ się nawet nad skrajnie prawicowym rodowodem Marka Biernackiego - jednego z filarów Platformy? Nad obłudnym "kościołem łagiewnicko-tynieckim", z wzajemnością ukochanym przez tych kompradorskich gangsterów z PO? O procesach wykluczania społecznego (de facto rasistowskiego), jakie produkuje systemowo kapitalizm już nie wspomnę...
To się nie liczy. "Faszyzm" to według redakcji "Nigdy Więcej" w Polsce akurat i przede wszystkim: 1) władze jeszcze nie pozbawionego finansowania publicznego medium, realnie (a nie fikcyjnie jak często w TVP) spełniającego misję oraz 2) jeden z najbardziej "antytarczowych" i antywojennych posłów poprzedniego parlamentu.
Widać więc jak na dłoni, że pismo "Nigdy Więcej" jest faktycznie magazynem LIBERALNYM (lub wręcz liberalno-konserwatywnym). Mam więc wątpliwości, czy w takim miejscu i w takiej otoczce należy atakować całe odłamy lewicy, a już tym bardziej nie widzę sensu przedruków z tego magazynu na LEWICOWYM podobno portalu. Chyba, że chodzi o skręcenie sobie przez polską lewicę powroza na szyję, na co zgody być nie może.
Jeżeli dajmy na to w LMD Kowalewski czy choćby Pietrzak napisze "golono", to ty pod razu czujesz się zmuszony wysmażyć tekst (albo napisać dziesięć komentarzy) pod hasłem "strzyżono". Nie odczuwasz dyskomfortu takiej sytuacji? Zwłaszcza teraz z tym Althusserem i Geraudy'm?
przepraszam, chciałem więcej tego weekendu poświęcić rodzinie. Już odpisałem.
Przyrownywanie "Nigdy Wiecej" do "Lokomotywy Bez Nog" nie byloby fair (porownanie takie przyszlo mi na mysl po lekturze grafomanskiego wierszyka "o milosci i Bogu" - ale pod szyldem "Lokomotywy" wychodzila lepsza proza i przede wszystkim artlork). To raczej jakby "Filipinke" z lat 80. przeteleportowano w lata 90. i pozeniono z pilkarskim fanzinem (tematyka kibolsko-stadionowa zajmuje zreszta w "Nigdy Wiecej" bardzo duzo miejsca). Tyle sama forma, a tresc - plugawa.
I wlasnie a propos tej tresci: obok obrony Pawla Spiewaka i pochwaly KoLibra jest jeszcze trzecie kuriozum: w artykuliku krytykujacym "Gazete Polska" jest pochwala tejze, ze przynajmniej podlaczyla sie niektorymi swoimi artykulami do nagonki na Piskorskiego i Samoobrone - a zarazem nutka zalu, ze dziennikarze sledczy "Gapola" nie podawali "Nigdy Wiecej" jako zrodla informacji. Czyli najpierw atakujemy kogos, a potem marzy nam sie, zeby nas opublikowal/zacytowal. Czyzby na lewicy zapanowala jakas epidemia z tym pragnieniem uznania przez niby-wrogow?
Choc w przypadku "Nigdy Wiecej" o jakiejkolwiek lewicowosci nie moze byc mowy - co wykazalem wyzej. Omijac szerokim lukiem ta przybudowke Donalda z Bagien.
to od dawna zbrojne ramię liberalizmu polityczno-gospodarczego i tylko wyjątkowi frajerzy tego nie wiedzą.
jestem szczerze przekonany, że Althusser był tym, kim napisałem wyżej, a GA(sic!)raudy zasługuje na pewien respekt choćby dlatego, że wystąpił z KC FPK po interwencji ZSRR w Czechosłowacji. I hasła humanizmu czy realizmu traktował szczerze.
Publicystyka innych wymienionych przez Ciebie postaci swoim stereotypowym myśleniem i żargonem ośmiesza w znacznym stopniu nadal mi bliskie idee lewicy.
Innych motywów nie mam i Twoja demaskacja niczym tu się nie pożywi.
Możliwe. Co nie zmienia faktu, że to "szczere przekonanie" wypływa z pobudek pozamerytorycznych. Co właśnie starałem ci się uprzytomnić. Przecież ty nawet nie odróżniasz aparatów ideologicznych od represyjnych, a słowo "państwowy" bierzesz w znaczeniu potocznym jako przeciwieństwo prywatnego. Trudno o bardziej elementarne błędy. Owszem, każdy ma prawo do niewiedzy. Zwłaszcza w przypadku posiadacza tytułu naukowego taka ostentacyjna pewność siebie połączona z ignorancją jest trochę nie na miejscu. EOT
kto słowo państwowy bierze w przeciwieństwie do prywatnego (ja nic na ten temat nie pisałem). Wiem natomiast, że lewica Alkthusserowska w USA (np. w Kalifornii) popierała Reagana, twierdząc że demontuje on państwo, a więc "obiektywnie" działa na rzecz jej celów programowych. Podobnie było we Francji, gdzie Foucault w ostatnich latach życia prowadził studia seminaryjne nad Hayekiem i von Misesem. Za dewizę swojej filozofii polityki uznał zasadę anglosaskiego liberalizmu: "Najlepszy jest rząd, który najmniej rządzi. Także w Polsce sympatycy i popularyzatorzy Foucaulta (np. K.Rutkowski) byli na ogół fanami reform Balcerowicza.