że naprawdę superzdolny młody człowiek na studia dzienne się dostał, właśnie na bazie zdanej dobrze matury,ale już od miesiąca jest on na liście "do skreślenia".Powód? Informacje o wykładach i ćwiczeniach oraz kolokwiach są "gdzieś" wywieszone.Jeżeli ktoś jest geniuszem elektronicznym, ma prawo być osłem administracyjnym i dla takich osób informacje powinny być jasno zrozumiałe i łatwo dostępne.Tak nie jest np. na Politechnice Wrocławskiej.Panie sekretarki wolą tłumaczyć delikwentom nawet i pół godziny,że powinni sobie potrzebne informacje znaleźć w internecie albo na tablicach ogłoszeń niż w dwóch słowach udzielić konkretnej informacji.Znany mi ten młody człowiek,oraz jego znajomi,bo nie on sam jeden miał ten problem!- dowiedzieli się,że zaliczać mogą po feriach zimowych ewentualne poprawki,bo już na dwa tygodnie przed feriami "panów profesorów" nie było można zastać.No a po feriach powiedziano im,że należało zaliczyć przed feriami, bo teraz to za późno. Na pytanie w sekretariacie,gdzie i kiedy można zastać "panów profesorów" panie nie mogły udzielić żadnej konkretnej odpowiedzi,należało tych panów "szukać".Gdzie nie wiadomo. Za socjalizmu to każdy profesor miał wyznaczone godziny przyjęć, a poprawki pozwalano zdawać często "do skutku".Teraz jak widać "panowie profesorowie" pracując w państwowych placówkach na emeryturę a w prywatnych dla kasy napędzają dezinformacją na roku studiów dziennych studentów na studia zaoczne i napływ świeżej gotówki mają zapewniony. Co to za "inteligencja" ci "panowie profesorowie"? Czy nie zdają sobie sprawy ze szkód wyrządzanych nie tylko tym młodym ludziom, ale także naszej ojczyźnie,którą za parę srebrników przekształcają w prywatne edukacyjne latyfundia?Przecież to hańba, że sami kształcili się za darmo, korzystali ze wsparcia i z pewnością niejeden "pan profesor" zaliczał za którymś tam podejściem, a tu takie ich zachowanie. Z łezką w oku wspominam czas, gdy w Szczecinie 30 lat temu pani sekretarka tamtejszej politechniki tłumaczyła cierpliwie każdemu przyjezdnemu do kogo trzeba pójść w danej sprawie i jak to załatwić.Kierowała do studentów starszego rocznika, będących osobami kontaktowymi, tak,że szło się jak po sznurku i problemy załatwiało łatwo.Skąd teraz tyle chamstwa i chciwości w tych wykształconych było nie było ludziach? Czy oni mają świadomość,że w ten sposób rujnują życie tysiącom młodych ludzi-niektórzy wzięli kredyty,żeby wspomagać swoje dzieci.Gdyby to dotyczyło tylko tych paru znajomych, to pół biedy.Ale z tego roku na odstrzał jest ponad połowa studentów.Hańba, profesorowie, hańba!
Czy państwo potrzebuje państwowych, "darmowych", piekarni aby zapewnić najbiedniejszym chleb? Od czego w końcu są podatki i ta cała "redystrybucja dochodu narodowego"?
Jeżeli lewica naprawdę chce pomagać najbiedniejszym zdobyć edukację, to jest to zupełnie niezależne od pytania czy powinny być państwowe uczelnie i "darmowa" edukacja. Wiele osób nie stać na to aby studiować i nie pracować, nawet gdy nie muszą płacić czesnego. Lewica jak widać postawiła sobie za zadanie ochronę tych których na to stać.
że w czasie studiów (bezpłatnych) dostaje się pieniądze na życie w formie nieoprocentowanego kredytu, który potem spłaca w małych ratach pracując zarobkowo. To myślę jest sprawiedliwie spoleczny system, umożliwia ponadto studiowanie bez trosk finansowych, a więc skupienie się na nauce (i zabawie w czasie wolnym od nauki:)) zamiast dorabiania w jakiś McDonaldach...
Innymi słowy, ci którzy płacą czesne w prywatnych szkołach i sami się utrzymują, nie dość że poprzez podatki opłacają dodatkowo czesne tym ze szkół państwowych, to jeszcze też ich poprzez podatki utrzymują.
Świetnie, socjalistyczna sprawiedliwość pełną gębą.
chrzanic taka sprawiedliwosc i taka inicjatywe :), jakby studenci zaoczni i wieczorowi na publicznych uczelniach byli gorsi.
jak wprowadzano oplaty za studia zaoczne i wieczorowe to jakos niewielu protestowalo i do tej pory malo kto protestuje!, a juz zaden zak ze studiow dziennych, baa, wielu to usprawiedliwialo koniecznoscia ,itp. a teraz dlaczego ludzie mieliby popierac ich incjatywe przeciw, a tak w ogole, to po co platne studia, pojsc dalej z tym, sprywatyzowac uczelnie i finito, niech sobie protestuja, teraz Wy, Wasza kolej na kapitalizm, przeciez tego chce mlodziez, chce niskich podatkow i Irlandii, Japonia to za malo jak sie okazalo hehe:)
To straszne. A weź tych, co kończą tylko licea profilowane i zasadnicze szkoły, a nawet tylko podstawówki. Dodaj biednych emerytów. Oni wszyscy też utrzymują tych darmozjadów, studentów dziennych. Pasożytów.
Dokładnie. Studenci czerpią ze swojej edukacji benefity (wyższe pensje), a za ich edukację płacimy wszyscy. Mają naprawdę świetny deal. A to nie koniec. W obecnych systemach państwowego monopolu emerytalnego, czas studiów liczy się jako czas pracy. Innymi słowy, studenci dostaną jeszcze ekstra kasę podczas emerytury mimo tego że do systemu ubezpieczeń się podczas studiów nie dokładali. Płacą za to biedniejsi którzy przez te 5 lat na harują i płacą podatki. A to nie koniec. Studenci dziennych "darmowych" studiów mają przeciętnie bogatszych rodziców niż średnia. Innymi słowy, bogaci was wyfrajerzyli.
to sprawa złożona. I nie chodzi tu wcale o takie w sumie sztuczne kwestie, jak podwójne płacenie za nie w formie podatków (bo w zasadzie w ten sposób można by potraktować chyba wszystko). Wprowadzenie opłat z jednej strony kłóci się z niemlże elementarnych poczuciem człowieczeństwa, z drugiej zaś - przydałoby się, by gnojarstwo dostało wreszcie po nosie, skoro tak bardzo chce tego "wolnego" rynku.
He, i pomyśleć, że takie słówko jak "czesne" jeszcze ledwie 20 lat temu wydawało się tak odległym jak planeta małp. Kiedy wrócimy do pańszczyzny? A kiedy część z nas ustawowo, oficjalnie stanie się helotami? Oczywiście w otoczce liberalnej "wolności".
20 lat temu to nawet "papier toaletowy" wydawało się czymś tak odległym jak planeta małp.
Nie byłbym tego tak do końca pewny. Owszem w poważnym stopniu - ale też nie w całości - taka sytuacja ma miejsce na kierunkach uważanych za elitarne, jak prawo i medycyna; atoli "oferta" edukacyjna nie sprowadza się tylko do ich. Znam ludzi studiujących dziennie na dobrych państwowych uczelniach, których żadnych sposobem nie da się zakwalifikować do bogatych. Nierzadko wręcz, pobierając stypendium socjalne, pochodzą one z rodzin autentycznie biednych (rozbitych, półsierocych, z bezrobotnym rodzicem). Wydaje mi się, że to trąbienie o bezpłatnych studiach, dostępnych rzekomo wyłącznie dla bogatych, jest typowym dla liberałków odwracaniem kota ogonem.
Lewica musi zakwestionować porządek rzeczy który się wyłonił w ramach liberalnej kontrrewolucji co liberałowie i konserwatyści polscy, lubią nazywać okresem transformacji.
W Polsce panuje dyktatura kapitału, gdzie już na poziomie szkoły podstawowej edukuje się ludzi, niezdrowej rywalizacji, pogłębiającej izolację w relacjach między ludźmi.
Opłaty zapewne w niedługim czasie zostaną wprowadzone.
Stanie się tak ze względu na komercjalizację wyższego szkolnictwa, wyrażającą się w powstawaniu coraz to bardziej egzotycznych prywatnych szkół wyższych.
Po drugie to państwo, uchwalało takie ustawodawstwo przez lata iż publiczne szkoły wyższe dziś mają limity na to ilu studentów mogą przyjmować.
Po trzecie w końcu to studentów niestety nie obchodzi czy będą płacić za swoją naukę lub nie.
Przyszły kwiat polskiej inteligencji to bierna masa, którą od lat poza problemami lustracji czy dekomunizacji nic nie jest wstanie poruszyć.
Karierowiczostwo, koniunkturalizm i schlebianie nowemu ładowi, wręcz branie przykładu z prokapitalistycznych, konserwatywnych i liberalnych środowisk występuje na porządku dziennym.
Poza tym jest liczne grono osób studiujących, nieprzejawiające żadnych zainteresowań politycznych. Dotyczy to nawet ludzi, znajdujących się na kierunkach gdzie przedmiotem badań jest teoria polityki, chociażby politologia.
W dość barwny ale nieodbiegający od prawdy sposób meandry relacji, studenci-kadra naukowa zostały w trakcie tej dyskusji opisane. Polska inteligencja (ludzie ci w większości się kształcili jeszcze w czasach PRL-u) jest bardzo układna, życzliwa nowym elitom sprawującym władzę.
Ich następcy (młoda kadra) to prawdziwi uczniowie swoich "mistrzów", którzy powielają a nawet konsekwentniej realizują ich założenia metodologiczne.
jliber
Mysle, ze po linii uzytego przez Ciebie argumentu ad hominem mozna pojsc duzo dalej. Otoz nie studenci studiow wieczorowych i prywatnych szkol, jednoczesnie pracujacy sa naprawde biedni. Naprawde biednych, z naprawde małych miejsowosci (nie jest zart, bo tez i nie ma sie z czego smiac) nie stac juz bylo, zeby kupic bilet miesieczy na autobus, ktorym mogliby jezdzic ze swojej wsi do najblizszej szkoly sredniej. fikcją jest wiec również bezplatna edukacja na poziomie srednim. Jest to zwyczajne żerowanie bogatych na biednych, ktorzy ich finansują. Czyli jak placic, to placic, rowniez za to. Pozostaja jeszcze gimanzja i podstawowki? i jeszcze ta biurokracja, ten obowiazek szkolny.
Ale może narazie podstawowki zostawmy, bo co sie odwlecze..
bury
moze masz cześciowo rację. brac studencka glosowala gremialnie na PO. Powiedzieli im, ze inteligentni ludzie sukcesu glosuja na PO, a oni tak chcieli sie poczuc ludzmi sukcesu. Czasem az by sie chcialo, zeby na wlasnej skorze odczuli te 'trendy ideologię'. Ale mimo wszystko, satysfakcja nie taka znowu wielka, a szkody ogromne.