Większość polskiego budżetu to dotacje dla nierentownych gałęzi przemysłu, rolnictwa, i państwowego monopolu ubezpieczeń społecznych. Pomoc dla biednych to jakiś ułamek procenta pewnie. Czy to wina liberałów? Nie wydaje mi się, oni zawsze chcieli zmniejszenia corporate welfare, prywatyzacji nieefektywnych państwowych molochów, odcięcia rolnictwa od budżetowej kroplówki.
Czy lewica krzyczała od zawsze że trzeba skończyć z tym dotowaniem nieefektywności? Nie wydaje mi się, lewica tylko ciągle krzyczy że trzeba więcej opodatkowywać efektywne firmy i protestuje gdy tylko ktoś chce zwolnić pracowników firm nieefektywnych. Wina w obecnej sytuacji biednych leży po stronie lewicy, a nie liberałów.
Genialny!
Jak to zwykle bywa z Twoimi postami, troche tak i troche nie.
Wiele nierentownych firm zostalo juz sprywatyzowanych, ostaly sie tylko stocznie, ktorych rzad SLD ze wzgledow historycznych nie mogl zwyczajnie sprzedac. Podejrzewam, ze piszac o firmach nierentownych masz na mysli PKP. Otorz prywatyzacja kolei nigdzie sie jeszcze nie udala, ona musi byc panstwowa, tak jak jest to we Francji, Niemczech, Czechach i USA. Brytyjska kolei przynosi wielkie straty, jest niebezpieczna, a rzad i tak musi ja dotowac ( pomimo, ze jest przeciez prywatna ). PKP zaczyna przynosic zyski, wiec nie jest tak zle.
Co do wydatkow socjalnych, to mylisz sie, sa one w Polsce bardzo wysokie. Problem w tym, ze sa zle zaadresowane. Duza ich czesc idzie na renty i wczesniejsze emerytury, a my mamy najnizszy wskaznik zatrudnienia w Europie. Skandal? Oczywiscie. A wiesz kto rozdal najwiecej rent? Rzad Bieleckiego i Balcerowicza... W taki sposob nasi liberalowie maskowali rosnace bezrobocie.
gdyby ci ludzie nie mieli rent lub emerytur to siedzieliby na bezrobociu, więc wskaźnik byłby jeszcze gorszy (bo wskaźnik liczy się w stosunku do ludności czynnej zawodowo, zdolnej podjąć pracę). A wiesz pan chociaż dlaczego mamy znacząco wyższy odsetek niepełnosprawnych? Jeśli nie, odsyłam do publikacji dot. warunków życia robotników i chłopów w II RP (m.in. trwały głód) i biologicznych skutków II wojny światowej
(oczywiście mówimy o "naciąganych" rentach i wcześniejszych emeryturach) - ci ludzie pracowaliby bądź prowadzili działalność gospodarczą. A tak - czy się stoi, czy się leży, tysiąc dwieście się należy...
To prawda, ze przy okazji zbiorek na glodne dzieci nie mowi sie, DLACZEGO dzieci sa glodne. To prawda, ze sponsorujac owe dzieci swietnie mozna poprawic wizerunek firmy.
Ale: autor widzi problem tak: albo rozwiaze go litosciwa dusza, albo dobrze dofinansowana instytucja panstwowa, i optuje za ta druga.
O zbiurokratyzowanej i marnujacej pieniadze pomocy spolecznej mozna tomy napisac. Mozna tez tomy napisac o tym, jak niemadrze dzielone sa pieniadze (na etaty, dofinansowanie itp.) miedzy instytucje samorzadowe a instytucje, np. prowadzone przez organizacje pozarzadowe - ktore poniekad sa tu obiektem krytyki, jako organizatorzy wielu akcji charytatywnych. Piotr Szumlewicz natomiast zdaje sie wierzyc, ze wszystko powinny w tej kwestii zalatwic wieksze pieniadze (i przeciwdzialanie liberalizmowi). Coz, panstwo nie zalatwi wszystkiego i aktywnosc obywateli jest tu jak najbardziej pozadana.
Krytyka owej "indywidualnej dobroczynnosci" jest troche naciagana. Indywidualni darczyncy miewaja najrozniejsze intencje, i wzbudzenie litosci (oraz upewnienie, ze nie znajduje sie na samym dnie, jest tylko jednym ze sposobow na uzyskanie od nich wsparcia. Innym, i to bardzo czestym, jest poczucie wspolnoty losu ("mnie tez to moze spotkac" albo "sam jestem z biednej rodziny i wiem, jak to ciezko") i poczucie pewnej wspolodpowiedzialnosci ("musimy sobie pomagac"). W takich sytuacjach zwykle "obiekt", ktoremu sie pomaga, nie jest uprzedmiotowiony, a wrecz przeciwnie: pokazuje sie, ze "ma swoje marzenia, i chcialby je spelnic". Znacznie latwiej jest uzyskac konsekwentna, dlugotrwala, indywidualna pomoc dla problemu "z ludzka twarza"
Nie wiem, skad autor wzial dane o wysokosci pomocy charytatywnej KK, bo, mowiac brutalnie, dotacje panstwowe do instytucji charytatywnych przez tenze prowadzonych, wystarczaja na oproznienie szamba i oplate podatku od nieruchomosci. Calkiem mozliwe, ze rozumie "pomoc charytatywna" tylko jako zapomogi lub paczki z ubraniami z Caritasu, pomijajac inne rodzaje instytucji. Jakos nie widac tlumow chetnych w przetargach gminnych i powiatowych na prowadzenie ZOL-i, DPS-ow, domow samotnych matek i innych takich. Z pewnoscia tlumy by sie pojawily, gdyby to byl taki swietny interes.
Ow "zarzut upolityczniania" jest bronia obosieczna. Jasne, bez powodu dzieci glodne nie sa i bez powodu po smietnikach nie grzebia. Z drugiej strony, ludzie w trudnej sytuacji dosc latwo zadaja sobie pytanie - co maja z tego ci, ktorzy mi pomagaja? I dosc latwo moga poczuc sie przedmiotem przetargu lub trampolina do uzyskania poparcia politycznego czy rozglosu, wzglednie poprawy wizerunku. Do tego logika "zwalczania przyczyn", lub w ogole dzialan politycznych, jest troche inna, niz logika "najdotkliwszych i najpilniejszych problemow". Latwiej, np. postulowac dotowanie in vitro (bo to glosne, medialne i mozna dowalic kosciolowi), niz zrobic zadyme w kwestii nierefundowanych lekow na rzadkie choroby. W koncu osob z takowymi chorobami wiele nie ma.
jesteś w błędzie. Jest masa ludzi, którzy utrzymują się z bieractwa śmietnikowego i "złomu". Jeżeli, mimo "lewych" rent istniało tak wielkie bezrobocie (w niektórych powiatach prawie 40%), to gdyby tym ludziom odebrano renty, to byłoby nie 40 ale dajmy na to 60% bezrobotnych w danym powiecie. Wtedy byłbyś happy and contented.
Ja mysle, ze tu nie o to chodzi. Nie tyle problemem sa intencje ludzi, ktorzy dzialaja na rzecz szeroko rozumianej dobroczynnosci. Czesc z nich przeciez ciezko pracuje, majac najszczersze intencje i faktycznie starajac sie zapewnic wszelkimi silami pomoc dorazna, bo inaczej by jej zwyczajnie nie bylo.
Ale problem lezy gdzie indziej. Polega moim (nie wiem jak autora zdaniem) na tym, ze sam system pomocy poprzez dobroczynnosc ustawia jej beneficjentow w pozycji prawie żebraczej. Nie otrzymuja pomocy, bo im sie zwyczajnie nalezy w imie sprawiedlliwosci spolecznej, tylko dlatego, ze ich los jest taki wzruszajacy. Jest w to wpisany jakis obowiazek wdziecznosci. Dla mnie to wlasnie cos jakby taka sytuajcja zebrak/dobroczynca tylko w iekszej skali.
Nie chcialabym byc zle zrozumiana, nie jest to oskarzenie wobec tych, ktorzy pomoc swiadcza. Nie chce przez to powiedziec, ze wszyscy oni taka postawe wymuszaja. (Choc nie oszukujmy sie sa i tacy). To raczej jest cos co jest w samej tej formie pomocy. Choc fakt jak nie ma innej to dobrze, ze w ogole ktos pomaga.
Wskoczyłam w komentarze, przeczytałam i oczywiście wszyscy mają rację (oprócz przefiutaśnego jlibera, rzecz jasna)...
Przypominam, że wcześniejsze renty (i przy okazji naciągane emerytury) to wymysł roku 1981. Św. ciotka męża (rocznik 1935) w 1981 przeszła na wcześniejszą emeryturę (miała 46 lat życia i przeszło 30 lat pracy w górnictwie - różnej).
Balcerowicz, by uskutecznić swoją debilną politykę, nie zlikwidował tych zdobyczy "przedokrągłowego stołu". Za głupi był w tym momencie i zbyt słabo osadzony w neoliberalnym światku. Robił, co chciał, bo miał przyzwolenie na wsztstko, jak to w domu wariatów. Jak debil, który może dokazywać w chwili zamroczenia "państwa" i Państwa...
"Naciąganych" rent nie ma już od dawna, bo znane są przypadki, gdzie jednoręki kierowany jest do biura albo na suwnicę, a kobita z żylakami i po czterdziestce na rurę w burdelu...
Jak czytam westa, który prawi, że "ci ludzie pracowaliby bądź prowadzili działalność gospodarczą", to mi się nawet nie chce śmiać. Jarzynę by taki schorowany 55-latek sprzedawał, by mieć na prezerwatywy w burdelu? Jesteś west jak ciul pod mostem, oczekujący na trolejbus, mimo że tam nawet tramwaj nie jeździ...
Thor (jak zwykle), młoda front_ludowy i nieznana mi bliżej yona mają rację (mimo że polemizują ze sobą)...
Też daję na biedne dzieci, i chore dzieci, i skrzywdzone dzieci... i.... ale to jest półśrodek!!!
PAŃSTWO ma wypracować spójną politykę SOCJALNĄ (rząd, posły i my w debacie publicznej i zadymach ulicznych). Nie ma innej drogi w XXI wieku - wieku wypracowanych przez 100-200 lat standardów ekonomiczno-socjalnych i zwykłej ludzkiej solidarności....
NIE MA. A akcje charytatywne, to półśrodek i zwykły ludzki odruch współczucia... a nie remedium na wszelkie zło.....
Bylbym wzruszony gdybys zwracal sie do mnie raczej per "ty", niz per "pan". Nie jestesmy na forum monarchistow.
Co do rent, socjalu i panstwa dobrobytu, to wszyscy,ale to naprawde wszyscy musza sobie uswiadomic, ze sukces krajow nordyckich jest oparty na WYSOKIM wskazniku zatrudnienia. Innymi slowy, jezeli chcemy kiedykolwiek zbudowac w Polsce "welfare state", to musimy stworzyc w kraju takie warunki aby ludzie chcieli i co najwazniejsze mogli pracowac. Nie podoba mi sie rozdawanie rent i wczesniejszych emerytur, ale to nie znaczy, ze chce kogokolwiek scigac i karac. Panstwo powinno stworzyc takie warunki dla pracownikow, aby byli zadowoleni ze swoich miejsc pracy i czuli sie tam bezpiecznie. Jest wiele ludzi ktorzy pwoinni, ale nie dostaja pomocy, lub maja ja niewystarczajaca. Pomoc socjalna aby byla skuteczna, musi byc dobrze zaadresowana. Lewica nie moze przymykac oczu na to, ze jakis cwaniaczek wyludza mieszkanie socjalne, a samotna matka mieszka z dzieciakami w barakach. A tak wlasnie jest. Ale aby byly na to wszystko pieniadze, musimy miec jak najwiecej podatnikow. Czyli wskaznik zatrudnienia musi rosnac. Szkoci i Szwedzi maja go najwyzszy na swiecie. To jest wlasnie klucz do sukcesu. Jak najwiecej ludzi musi pracowac, dlatego tak wazny jest dobry kodeks pracy, efektywne sady pracy i bhp.
Liberalowie mowia, ludzie wyludzaja renty ( ktore sami im wczesniej dali ) wiec trzeba je zabrac. Lewica powinna powiedziec, skoro ludzie wola renty od pracy, to trzeba polepszyc warunki tej pracy i wszystko co jest z tym zwiazane.
Ujma na honorze jakaś czy co?
Człowiek z reguły zachowuje się racjonalnie, w irracjonalnejj rzeczywistości po prostu dostosowując się dio niej. Płacą - biorę, zacznę pracować - stracę prawo do renty/emerytury (albo jej części) - pracował nie będę. Proste. Oczywiście tworzy się zaklęte koło - mała liczba pracujących = wysokie obciążenia podatkowe firm i pracowników = bariery we wzroście zatrudnienia. Ktoś powinien przerwać ten zaklęty krąg, dlaczego nie lewica?
Rozumiem, o co Ci chodzi, ale nie uwazam, jakoby roznica miedzy "pomoca, ktora sie nalezy", "pomoca z dobrego serca" i "pomoca z wielkopanskiej laski" istniala w samym systemie pomocy. To nie jest roznica instytucjonalna, tylko mentalna. Czasem na poziomie jednostki, a czasem calego spoleczenstwa.
ja sie nie czepiam kwestii intencji, tylko tej opozycji miedzy pomoca panstwowa/samorzadowa i prywatna/pozarzadowej, ktora autorowi wychodzi na korzysc panstwowej (z ktora problem widziany w artykule jest taki, ze jest niedofinansowana), a mnie na korzysc tej drugiej. Bo ta druga jest po prostu bardziej skuteczna.
A moim zdaniem jedynie pomoc od panstwa nie ma znamiom jałmuzny A ponieważ nie intencje świadczacego pomoc charytatywna są tym co najistotniejsze (pokreslałam jedynie, że faktycznie moga być jak najlepsze, żeby moj post nie zostal odebrany jako atak na swiadczacych pomoc charytatywna), to nie ma wiekszego znaczenia czy to jałmuzna "z łaski", czy "z serca", czy tez nawet jałmużna od wierzacego w potrzebe sprawiedliwości społecznej socjalisty, który uważa, że taka pomoc "sie należy", choc panstwo jej nie zapewnia.
Chodzi o zasade i odbbior tego przez potrzebujacego. W przypadku kiedy otrzymujesz pomoc od panstwa masz do czynienia z urzednikiem. Ale urzednik jest tylko posrednikiem. To nie darczyńca, ani wolontariusz. Wydanie Ci tego świadczenia jest jego obowiazkiem, za ktory pobiera pensje. Taka ma prace, ze jest urzednikiem, a nie hutnikiem, ale to nie dzieki niemu te pomoc dostajesz. Owszem taki urzednik jako osoba może również przyjmować wszystkie te postawy, które wymieniłaś. Albo robić łaskę, albo miec dobre serce i anielska cierpliwośc i pewnie jeszcze wiele innych. Ale ta 'rożnica mentalna' ma znaczenie nikle. Bo sytuacja jest mniej wiecej tożsama z odbiorem prawa jazdy, czy przesyłki poleconej. Cierpliwe dogadanie sie z jedzowata urzedniczka, zeby ci wydala nalezny druk, nie ma w sobie nic z żebrania. Ot "różnica instytucjonalna".
Kwestia skutecznosci
Jak w ogole ocenic skuteczność pomocy prywatnej, jezeli z definicji jest to pomoc swiadczona dobrowolnie?
Trudno przeciez krytykowac kogos, kto poswieca swoj wolny czas jako wolontariusz, czy oddaje pieniadze, ktore w innym przypadku moglby zatrzymac dla siebie.
Cokolwiek to by nie bylo, to i tak jest wiecej niz ktos musial. I wtedy od razu mamy sklonnosc, zeby raczej podchodzic z szacunkiem, nie czepiac sie bledow i myslec, ze lepiej cos niz nic. (Inaczej z urzednikiem. Wszyscy wiemy, ze to posrednik. I malo kto jest poblazliwy.)
Ale pomijac juz nawet sklonnosci, czy zafalszowania ocen. W przypadku pomocy charytatywnej nie ma z definicji mechanizmu kontroli. Darczynca moze pomagac dzis, a jutro zmeczyc sie i odejsc. A nikomu nic do tego. Nie ma obowiazku. Chce - to daje, nie chce - trudno.
Nikt tu nie rozlicza za skutecznosci. Nie jest to pomoc systemowa, tylko rozdrobnione niekoordynowane inicjatywy. Nie daje poczucia stablizacji, jest w duzym stopniu zalezna od kaprysu, czyjejs litosci, wzruszen
Mi wychodzi na to, ze raczej panstwowa jest bardziej skuteczna (gdyby oczywiscie nie byla juz prawie calkiem rozmontowywana), tylko stosuje sie tu inne miary. Na korzysc pomocy charytatynej ma swiadczyc jakikolwiek sukces, a na niekorzysc panstwowej jakiekolwiek porazka.
acha
Zeby uscislic pomoc swiadczona przez instytucje ktore rozdysponowuja srodki z redystrybucji podatkow (np z grantow UE) to nie instytucje chartatywne. Dlatego częśc instytucji pozarzadowych nie bedzie nalezec do tej kategorii.
powinno byc oczywiscie "prawie calkiem rozmontowana"
i "rozdysponowują/redystrybuują srodki z podatkow"
biskup Gianfranco Girotti (2008): ... do niedawna grzech miał wymiar głównie indywidualny, w dobie globalizacji posiada wymiar społeczny ... stał się o wiele bardziej destrukcyjny i szkodliwy ... nowe formy grzechu: grzechy wobec praw społeczności i jednostek, szczególnie w dziedzinie bioetyki, czyli eksperymenty i manipulacje genetyczne, których skutków nie sposób przewidzieć ani kontrolować ... handel narkotykami i ich zażywanie, bo osłabiają psychikę i inteligencję ... doprowadzanie do nierówności i niesprawiedliwości społecznej, ... do sytuacji, w której bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni biedniejsi, ... powodowanie biedy ... nadmierne bogacenie się kosztem bliźnich, ... zatruwanie środowiska ....
Kościół chce zwrócić uwagę na odpowiedzialność spoczywającą na tych, którzy są u władzy i mają wpływ na kształt życia społecznego ...
z rzepy 10 marca, A15
i tak ma się rzecz z kościołem katolickim i innymi kościołami.
Nie wiem, czy bylas kiedykolwiek w Urzedzie Pracy jako osoba bezrobotna? To jest miejsce, w ktorym czujesz, ze jestes na samym dnie. Nawet jesli jedna konkretna urzedniczka jest fachowa i kompetentna.
Moja mama, ktora ma doswiadczenia w zakresie "udzielania pomocy" instytucji panstwowych w poprzednim ustroju, do dzisiaj wspomina to jako wyjatkowo upokarzajace przezycie bycia petentka u "biurew". Co ciekawe - rozdawanie amerykanskich darow przy kosciele ocenia wlasnie jako "neutralny" akt "sprawiedliwosci". Praktykujaca nie jest.
Co do krytykowania osob swiadczacych pomoc - oczywiscie, ze sie krytykuje! Gdybys weszla do jakiejkolwiek pozarzadowej instytucji charytatywnej, od swietlicy srodowiskowej po schronisko dla bezdomnych, uslyszalabys przede wszystkim nieustanna i za wszystko krytyke wobec prowadzacych. Co wiecej - "wpisywanie sie" w postawe "odczepcie sie ode mnie, bo mi za to nie placa i robie laske" - uniemozliwia tego rodzaju prace. Za cos takiego cie znienawidza i dadza ci to mocno odczuc.
Poza tym - pomoc swiadczona przez organizacje pozarzadowe nie rozni sie od panstwowej/samorzadowej w ten sposob, ze w tej pierwszej nie ma pracownikow etatowych, a w tej drugiej sa. Wrecz przeciwnie - samorzad, oprocz tego, ze prowadzi wlasne instytucje, rozpisuje konkursy na prowadzenie rozmaitych placowek. Tyle tylko, ze pieniadze dzieli glupio. Ale one sa po prostu lepiej wykorzystane. I stad mowie o skutecznosci.
Przyklad krajow nordyckich pokazuje, ze pomoc panstwowa jest skuteczna. Koniec dyskusji.
A to, ze w Polsce nie dziala, to juz zupelnie inna bajka. Problem tkwi w ideologii, ktora jako neokonserwatystka sama wyznajesz. Pomoc jest zle zaadresowana, bo nikomu z politykow na tym nie zalezy. Nie jest tez ona dofinansowana z tego samego powodu.Nie ma zadnych pomyslow jak ja usprawnic, co zrobic. Mamy 26% dzieci zyjacych w ubostwie. W jaki sposb akcje charytatywne moga im pomoc? Nie moga, bez rozwiazan systemowych nie da rady.
a tego nie zapewni żadna indywidualna "dobroczynność". Z innej beczki - ciekawe byłoby porównanie sum przeznaczanych "dla biednych" z budżetu Kościoła rzymskokatolickiego i organizacji typu Caritas ze stratami, jakie budżet państwa ponosi w związku z preferencjami podatkowymi dla organizacji katolickich.
kilka osób - owszem, w krajach skandynawskich istnieje duża pomoc socjalna, zapewniana przez państwo w sensie finansowym, ale niekoniecznie w "wykonawczym". Dystrybucją wielu form pomocy dla różnych grup zajmują się tam nie tylko biurokraci-urzędasy, lecz bardzo często właśnie organizacje pozarządowe, nie wyłączając tych wyznaniowych. Niestety, u nas przeciwnikami XIX-wiecznych pod względem mentalności libertarian są siermiężni "socjaliści", dla których świat zatrzymał się w miejscu gdzieś tak pod koniec lat 50-tych i są przekonani, że wystarczy wydać więcej forsy na zwiększenie etatów biurokratów, aby zaradzić wszelkim problemom. Kraje skandynawskie dlatego tak dobrze radzą sobie z różnymi wyzwaniami i problemami, że wymyślają wciąż nowe sposoby radzenia sobie z nimi, zamiast kultywować lenistwo umysłowe i od pół wieku powtarzać kilka tych samych banałów. Żeby było śmieszniej, to ci nasi starodawni i zacofani "socjaliści", są przekonani, że są nowocześni i awangardowi.
To prawda , akcje charytatywne to sposób by za parę złotych czuc się w porządku, że się spełniło obowiązek wobec ,,narodowej wspólnoty''.
I można sobie nalepic nalepkę wielkiej orkiestry i wszyscy widzą później jaki jesteś litościwy i dobrego serca
Ale moze tak konkretniej. Jak wyglada ta pomoc w takiej dajmy na to Norwegii? Ile procent oddane jest w rece organizacji pozarzadowych?
Sila krajow nordyckich opiera sie na instytucjonalizmie. Znakomita pomoc dla mlodych rodzicow, przedszkola, prawo pracy umozliwiajace pogodzenie interesow matek z interesami pracodawcow ( bardzo popularna jest tam telepraca, a panstwo czesto przejmuja na siebie obowiazek znalezienia zastepstwa )
Biurokraci, ktorzy czesto sa znakomitymi ekspertami, maja tam wieksze mozliwosci dzialania niz jak to jest w Polsce. Tu nie chodzi tylko o rozdawanie zasilkow, ale o np. polityke mieszkaniowa. Kto ma to zrobic jak nie wladze gminy?
Akcje charytatywne sa tylko uzupelnieniem i tak jest w Norden
Jezeli piszesz "koniec dyskusji" po jednym zdaniu napisanym przez siebie, to faktycznie umiesz zwiezle dyskutowac sam ze soba:)
Po pierwsze, rozmaite rozwiazania istytucjonalne roznie sprawdzaja sie w roznych krajach. Kwestia mentalnosci wlasnie. Monarchia w Szwecji tez jakos sie sprawdza...
Po drugie - to, ze w krajach skandynawskich moga lepiej niz u nas funkcjonowac instytucje panstwowe, nie oznacza, ze nie funkcjonuja tam skutecznie istytucje prowadzone przez ngo, choc nie wiem, jak sie maja do siebie liczebnie.
Po trzecie - znamienne jest to, ze kiedy mowisz o ngo, to przychodza ci na mysl "akcje charytatywne". Otoz caly problem w tym, ze to nie o "akcje charytatywne" chodzi, tylko o roznego rodzaju dlugotrwala prace - stolowki, swietlice, hospicja, dps-y, domy samotnych matek, streetworkerow... To chodzi o to, ile, np. etatow miasto Wroclaw finansuje w tzw. ognisku wychowawczym prowadzonym przez siebie, a ile w prowadzonej przez jakies stowarzyszenie swietlicy - a ile i z jak atrakcyjnej oferty korzysta dzieci w obu placowkach.
Po czwarte - jezeli bezrobotny bedzie sie czul smieciem, bo spoleczenstwo go uwaza za smiecia, to najbardziej przyjazny i fachowy Urzad Pracy nie sprawi, ze bedzie "wyzej w hierarchii" i przestanie sie czuc upokorzony tym, ze musi przyjac pomoc.
Zwracam honor. Faktycznie pomylilem akcje charytatywne z ngo.
Co do monarchi szwedzkiej, to jednak warto pamietac, ze jest ono fasada. wszysyc wiemy, ze Szwecja to "socjalistyczny raj" ;)