Ludzie raczej nie są zawistni bo ktoś ma więcej bo jest zdolniejszy, mądrzejszy czy bardziej przedsiębiorczy. W każdym razie nie jest to zjawisko masowe. Rządy PiS nie tyle opierały się na zawiści co na poczuciu skrzywdzenia i ograbienia przez polityków. Ludzie wierzą że jest im źle nie dlatego że okradł ich sklepikarz na rogu, ale dlatego że okradli ich politycy. Dlatego wybierają takie partie jak PiS czy SLD, zawsze wtedy gdy obiecują one złote góry wstrzymywane i defraudowane przez inne partie. Cztery razy tak dali się mamić, w końcu doszli do wniosku że jednak złotych gór nie ma, trzeba na nie najpierw zapracować, i wybrali liberałów.
Jest coś na rzeczy że Polacy, w ostatnich 20 latach zostali wychowani w duchu liberalnym i co najwyżej są gotowi przyznać że rolę opiekuńczą powinny sprawować organizacje charytatywne, filantropijne.
Daje się np. zauważyć taką egoistyczną postawę chociażby w różnych grupach zawodowych gdzie ludzie jakby poróżnieni nie są gotowi na wspólne działanie.
Moim zdaniem jest spowodowane niezrealizowanymi postulatami przez "S". Spotykam się z takimi opiniami wśród bezrobotnych że "S" ich zwyczajnie oszukała.
Także ludzi którzy mają pracę, ale są słabo opłacani, mówią często że nie chcą dziś o nic walczyć ponieważ to ludzie kiedyś "chcieli kapitalizmu", więc niech "mają za swoje".
Dramatem jest to że mówią tak, chociaż ich pozycja społeczna jest często fatalna.
żeby chronić tyłki skompromitowanych bonzów mafii Kwaśniewskiego.
Nabrało się na listy "liderów", którzy ciągnęli te listy w dół? Zwąchało się z towarzystwem Geremka i Widackiego? Przebierało się nogami do koalicji z PO? Wybrało się na "twarz kampanii" osobę, której alkoholowe ekscesy w tej kampanii obiegły telewizje całego świata?
Nic to, najważniejsze że doprowadzono do "historycznego pojednania".
Ręce opadają.
Czas rzeczywiście jest dobry dla lewicy. Po nasyceniu się pełnymi półkami w hipermarketach (dla jednych) i swobodą działalności gospodarczej (dla drugich) przyszedł czas otrzeźwienia dla "nowej klasy średniej" - rzeczywiście zakupione za wieloletnie kredyty mieszkania w "nowoczesnych osiedlach" okazują się być mieszkaniami w slumsach, a wymarzone "podwyżki płac" są z nawiązką pożerane przez coraz to wyższe koszty edukacji dzieci, usług medycznych, czynszów czy nawet żywności. No, ale tu trzeba mieć odwagę polityczną, aby powiedzieć że balon "wolnej Polski" pękł i została nieciekawa zawartość. Czy można tego oczekiwać od borowskich, geremków, olejniczaków?
wobec kogo zgłaszasz swoje oczekiwania? Wobec grupy politycznej, której jedyną racją bytu jest samoobrona (sic!) fortun uciułanych w "wolnej Polsce"?
Według takich panów jak Kwaśniewski, Borówka, Celiński, Olejniczak, Lityński czy również Millera, okres tzw. transformacji ustrojowej (który ja nazywam kontrrewolucją) jest wielkim "sukcesem" całego narodu a historyczny kompromis był dopełnieniem "wielkiego dzieła" przemian.
Co to za oferta dla ludzi pracy, żeby dać wszystkim SZANSĘ zajęcia wyższej pozycji w hierarchii wyzysku społeczeństwa? Nie w tym rzecz, i Modzelewski nie ma pojęcia o wartościach lewicowych! Szanse to właśnie dzisiaj są, nawet zostania Kulczykiem- rzecz w tym że szanse z definicji to tylko szanse, a więc prawdopodobieństwo uzyskania sukcesu, a po drugie jest to sukces kosztem innych, kosztem tych którzy pomimo "szansy" nie załapali się wyżej w hierarchii społecznej i kapitalistycznego wyzysku!
Równość, oto co jest ważne dla lewicy- czy jesteś robotnikiem, czy inżynierem- należy ci się taka sama godność i taki sam udział w owocach rozwoju gospodarczego, a "Kulczykom" znacznie mniej, niż mają dzisiaj! Równość i sprawiedliwość!
wartością samą w sobie jest obrona mniejszości, głownie tej która posiada najwięcej dóbr czyli burżuazji.
To dziwne. Nie tak dawno głosiliście bardzo umiarkowane poglądy na otaczającą rzeczywistość. Ciekawi mnie czy jest spowodowana taka nagła "radykalizacja" waszych poglądów.
dalsza część tekstu jest całkiem, całkiem, choć oczywiście ideologicznie nie do końca czyste, widać w głowie Walenciaka przedzierają się liberalne myśli, choć już przytłumione i osłabione :)
Po co na siłę szukać "autorytetów lewicy", lewica w ogóle autorytetów nie potrzebuje- tylko ludzi mądrych i takich, co tych mądrych słuchają. A wtedy prawica i libeałowie nam nie straszni :)
Społeczeństwo nasze jest zróżnicowane i próba jego ujednolicania za pomocą bardzo ogólnie zdefiniowanej komunikacji de facto wyłącza w tejże wyzyskiwanej części społeczeństwa odruch odrzucenia tego z czym w tej chwili sie styka.
Tylko wywołanie konfliktu ekonomicznego, jego upolitycznienie może dać nadzieję lewicy.
Liberałowie próbują dziś stworzyć wizję społeczeństwa monolitycznego w swojej aprobacie dla kapitalizmu.
Tylko przedstawianie innej wizji społeczeństwa, i wykazanie sprzeczności we współczesnym organizmie społecznym może stanowić przyczynek do uświadomienia interesów klasowych, klasy pracującej.
Ja sam też tak często mówię : Przecież to ludzie chcieli kapitalizmu?
A niby nie chcieli?
A niby jakie teraz ludzie mają marzenia?
Nakupowac się , naszpanowac, itd...
Merkantylna mentalnośc tak głęboko przeniknęła społeczeństwo że mam często wątpliwości czy takim ludziom współczuc
Kapitalizm produkuje najlepsze zabawki na świecie, widać nie masz poczucia humoru skoro tego nie doceniasz. Czym dla ciebie jest życie? Być może tobie wystarczy do szczęścia naga kontemplacja przyrody bez papieru toaletowego jak w socjaliźmie, ale nie każdy chce być pustelnikiem.
Pomijam już oczywiście schizofrenię lewicy która z jednej strony potępia konsumpcjonizm po to tylko aby przy najbliższym kryzysie ponaglać państwo o dodrukowywanie pieniędzy bo konsumpcjonizmu jest... za mało.
Nie należy mylić konsumpcjonizmu z wysokim poziomem konsumpcji.
Konsumpcjonizm to szkodliwa postawa światopoglądowa, w myśl której np. kasjerka z supermarketu chciałaby mieć więcej niż, zdaniem pracodawcy, na to zasługuje.
Natomiast wysoki poziom konsumpcji jest to pożądany i konieczny dla konkretnej grupy stan ekonomiczny, dzięki któremu tak kreatywne jednostki jak [ tu proszę sobie wstawić wedle życzenia - od Leppera do Palikota i z powrotem przez Celińskiego i o.Rydzyka ] mogą poświęcić się zbawianiu ludzkości.
Ufff, tak, "konsumpcjonizm" - be, "wysoki poziom konsumpcji" - cacy, ja owszem czuję różne poziomy pejoratywnego zabarwienia obu terminów, tyle że ja tu próbuję uprawiać ekonomię a nie pseudoekonomiczny bełkot. Bardzo bym chciał poznać LOGICZNĄ (a nie uczuciową) definicję obu terminów aby ich nie "mylić". Marks też biedaczek trzy tomy Kapitału napisał tylko dzięki temu że zamiast zdefiniować słowo "klasa", używał je na czuja jako termin emocjonalny. Jak tylko je LOGICZNIE zdefiniował (patrz sam koniec trzeciego tomu), nic już więcej przez kilkanaście lat aż do śmierci nie napisał. Ale my tu chcielibyśmy aby to co piszemy miało sens, a nie tylko dobrze brzmiało, prawda?