nigdy sie nie przyzna do winy i do jakich kolwiek błędów..no może ale ale za jakiś 200lat, ksiądz pedofil nie tylko powinien stracic robote ale powinien siedziec!
Trudno się z Tobą nie zgodzić liber...Dura lex sed lex, faktem jest jednakowoż, że księża kk są jakby oddzielną kastą wobec której system prawny wkłada jedwabne rękawiczki.
Osobiście dodałbym coś co nie do końca jest może zgodne z duchem lewicy. Nie wiem czy chciałbym aby wszyscy Polacy odwrócili się od kościoła (zaznaczam, że sam nie jestem związany z żadnym kościołem). Wygląda na to, że jest to wielu ludziom potrzebne. Natomiast chciałbym aby kościół stał się dla nich prawdziwą podporą w ciężkim czasie, zachętą i wzorem życia w innych okolicznościach, co oznaczałoby też duża dozę pokory i świadomości życia jakim jest ono na prawdę, bez podtekstów anty-, jakiekolwiek one by nie były. Niech ci którzy przychodzą do świątyń czynią to z potrzeby wynikającej z chęci głębszego „uduchowienia” (nie wiem czy to dobre słowo), wyciszenia i oddzielenia od codziennego zgiełku, zatem bez przymusu spowodowanego środowiskiem, opinią czy presją rodziny. Wtedy też kościół stałby się wierny swojej fundametalnej zasady wolnej woli i wyboru z niej wypływającej, przez to może mniej liczny ale na zdrowszy i silniejszy. Byłby sługą sług bożych (jak miał być jego papież). Nie instytucją zunifikowanych kanonów wiary ale zgromadzeniem dążących.
Sorry...poniosło mnie. W końcu nie piszę encykliki...
Bo Europa puka do drzwi a tam biskupy bez złotych łańcuchów i sygnetow. Czarno to widzę. Wkracza postęp do ciemnogrodu.
Niechętnie, ale muszę Ci rację przyznać. Polski stan biskupi nigdy-przenigdy nie zrezygnuje ze statusu super białych w RPA w epoce rozkwitu apartheidu.
że ktokolwiek pozostaje przy KK. Obłuda jest wpisana w istote katolicyzmu i nie ma się co dziwić księzom pedofilom. Katolikowi praktycznie nic nie wolno w sferze seksualnej, nawet małżeński seks ma służyć reprodukcji. Więcej, prawowierny katolik ma kochać wroga swego, choćby naprawdę miał ochotę łeb mu ukręcić. Musi więc okłamywać siebie i innych. Myślę, że dla ludzi oparciem mogą być tylko inni ludzie, a nie Bóg.
Wynika z tego że skandale seksualne za którymi stoi instytucja Koscioła nie obchodzą wiernych.
To znaczy że są to ludzie odporni na rzeczywistość czyli można postawić na nich kreskę.
kościół i jego klasztory był "przechowalnią" różnych "dewiacji" (np. homoseksualizmu płci obojga), które chcieli ukryć sami zainteresowani, bądź ich rodziny. Pedofilia jako zboczenie autentyczne, jest zbrodnią potworną. Dorosły (tu kapłan), który nie potrafi znaleźć partnera, wykorzystuje bezbronność dziecka, podpierając się na dodatek autorytetem większym (tak, tak!), niż mają rodzice. Kler katolicki w tym niestety celuje, Temu między innymi służyła cała wielowiekowa edukacja "seksualna" z jej durnymi zakazami i nakazami (jeszcze niedawno sex w niedzielę, święta i "posty" był grzeszny!).
Rzadko trafiały się osoby "duchowne" kierujące się autentycznym powołaniem i wiarą.
W Polsce proces odchodzenia od kościoła, z powodu m.in. pedofilii i nieprzestrzegania celibatu [z rozpędu nawet na siebie bicz ukręcili (*_*)] jeszcze niestety potrwa, bo i same społeczeństwo pełne jest patologii. To, co dzieje się w wielu rodzinach między jej członkami, woła o pomstę do nieba (nomen omen). Ale o tym mówi się półgębkiem, tak jak o pedofilach w sutannach...
Ale kamyczek już toczy się po zboczu, by wkrótce wywołać lawinę...
jeżeli dajmy na to ja powiedziałabym,że masz stać na głowie kichając,to byś mnie wyśmiał, nieprawdaż? Nie mam żadnej władzy nad tobą by cokolwiek od ciebie wymagać.Ale gdybyś mi taką władzę nad sobą dał, no to musiałbyś kichać stojąc na głowie. Zgadza się? Jeżeli ludzie dają kościołom-także rabinom i dalajlamom- władzę nad sobą,więc o czym my tu mówimy?Było nie było jest to decyzja każdego z nas,czy chcemy się komuś podporządkować,czy nie i sami ponosimy tego konsekwencje. Ludzie spychają chętnie odpowiedzialność za własne decyzje i czyny na innych, by właśnie rzekomo uciec od odpowiedzialności. Ale to ułuda. Cokolwiek byśmy nie robili akrobatycznego z własnymi myślami, rzeczywistość jest taka, jaka jest. Jeżeli ktoś woli sobie wyobrażać, jak rzeczywistość wygląda zamiast normalnie spojrzeć na nią i wiedzieć, no to co można na to poradzić? Niechże sobie myśli,że jak sobie pomyśli to tak będzie. Większość ludzi do celu na wprost idzie okrężną drogą omijając własne sumienie. I stąd ta zabawa we wzajemne oszukiwanie się, zganianie na innych winy za własne uczynki i przysłowiowe widzenie źdźbła w oku bliźniego nie dostrzegłszy belki we własnym. Dopiero choroby i nieszczęścia ściągają ludzi na ziemię,ale wtedy mają oni pretensje do losu i zwyczajowo zadają pytanie "no gdzie ten Bóg". Życie to zabawa w chowanego z samym sobą i tylko niewielu gra uczciwie.
Różni ludzie różne rzeczy robią, w tym kisieża też. Problemem więc nie jest to, że robią coś, co powszechnie uważamy za złe lecz to, iż czyniąc podle chcą nadal tkwić na swych piedestałach. Strącimy ich nich, gdy będziemy życzliwie wykazywać, że są tacy sami jak my wszyscy. A nurt życia załatwi resztę, również sekularyzację. Amen.
dlaczego uważasz, że to co napisałeś nie jest zgodne z duchem lewicy? Ja uważam, że jak najbardziej jest.
jak rozumiem, ludzie trzymają się KK z przyczyn natury psychologicznej, z niesamodzielności myślenia. Myślę, że wszelkie zasady moralne są ostatecznie uzasadnione w sposób religijny; czyli "tak, bo tak" nie różni się zasadniczo od "tak, bo Bóg to nakazał 2000 lat temu". w tym sensie trzymanie się zasad moralnych zawsze będzie się opierało również na potrzebach psychicznych.
Natomiast wybór takiej, a nie innej formy wiary to nie jest już kwestia psychologiczna. Inaczej Czesi, ateiści w ogromnej większości, mieliby inną psychikę niż Polacy. A to chyba nie jest inny gatunek.
ja mówię o tym,że człowiek musi się wyemancypować, musi nauczyć się być niezależny jako jednostka, musi mieć siłę powiedzieć NIE, gdy mu coś nie pasuje,musi być w stanie bronić swojej odrębności i samodzielności, ale musi jednocześnie mieć świadomość przynależności do społeczności i posiadać zdolność pójścia na kompromis dla dobra wspólnego. Moralne odczucia ma człowiek według mnie wbudowane od początku swego istnienia,nawet małe dzieci wiedzą intuicyjnie, czy postępują dobrze czy źle. Religie wykorzystują tą naturalną właściwość człowieka w celu manipulowania nim dla realizacji koncepcji władzy i kasy, która im tą władzę umożliwia. Człowiek powinien móc być wierny sobie samemu i być gotów zapłacić za to cenę, natomiast obecnie mało komu zależy na własnym honorze i uczciwości wobec siebie. Zobacz, co dzieje się na tym forum: w sumie każdemu chodzi o to,żeby ludzi mieli pracę,żeby im się dobrze powodziło, żeby mieli dostęp do edukacji i opieki zdrowotnej. Ale zobacz, jak jeden drugiemu narzuca swoje nazewnictwo, jak musi być "jego na wierzchu" i jak łatwo przy tym zapomnieć, o co tak naprawdę chodziło. Taka aktualna Wieża Babel,choć niby język ten sam.
Nie rozumiem dlaczego autor pisze o aferze szczecinskiej jako przypadku odosobnionym, czyzby nie wiedzial o 87 przypadkach opisanych w FiM a wiec takich, ktore dotarly do sądu zreszta z marnych skutkiem, bo wiekszosc pedofilow w sutannach nie siedzi w wiezieniach. Ukarane sa za to dzieci otoczone ostracyzmem koltunskiego otoczenia jak grudniowy przypadek 13 letniego samobojcy.Jedyne co mogloby troche sprawe ukrocic to wysokie odszkodowania, ale juz widze te nasze zastrachane sady. Jaka to roznica w traktowaniu pedofilow swieckich jak chocby Andrzeja Samsona, z ktorego zostal juz cien czlowieka. Bo latwo sobie wyobrazic jak go traktuja w wiezieniu.
Wielu sutannowych pedofilow dziala latami bezkarnie,przez nikogo nie niepokojonych, bo skarg dzieci nikt nie chce brac pod uwage ze strachu. Ohyda.
zgadza się, człowiek musi mieć odwagę, żeby się wyemancypować. Ale jak duża musi to być odwaga, to już zależy od otoczenia. W średniowieczu była to odwaga samobójcza, w Polsce współczesnej jest to odwaga przeciwstawienia się przesądom otoczenia, a w Czechach to żadna odwaga. Wydaje mi się ważnym elementem myślenia lewicoweo przyznanie, że nie wszystko tylko od nas zależy.
To cenna uwaga, że kłócimy się tutaj, chociaż o to samo nam chodzi. Chociaż chciałbym zaznaczyć, że ja osobiście nie chciałbym dyktatury proletariatu, czy w ogóle nowych bolszewików u władzy. A sporo osób tutaj by chciało.
"ja osobiście nie chciałbym dyktatury proletariatu, czy w ogóle nowych bolszewików u władzy" no i już jest problem; nie chodzi ci o SPOSóB postępowania, chodzi ci o czyjeś poglądy. Można być bolszewikiem i porządnym człowiekiem, można być demokratą i ostatnim szują. Można być księdzem i porządnym człowiekiem-bo to w końcu nie moja sprawa, czy ktoś chce być księdzem, czy nie, a można molestować dzieci będąc księdzem. Można być moherową babcią i latać nieustannie do kościoła a być przy tym dobrą babcią, matką i żoną, dobrą sąsiadką, miłym człowiekiem, a można być moherem zawziętym i nieprzejednanym. Rozumiesz, do czego zmierzam? Nikt nie ma obowiązku żyć tak, jak ja to sobie wyobrażam. Natomiast każdy ma obowiązek żyć tak,żeby "jemu było dobrze i innym z nim było dobrze" (Staszic?Kołłątaj?). W sumie proste, a jednak w praktyce niewykonalne. I ja mówię o takiej emancypacji,żeby ludzie przejmowali na siebie odpowiedzialność za własne czyny i dzięki temu mogli wpływać na własne życie.
mozna byc bolszewikiem i dobrym człowiekiem. Pewnie nawet nie da się inaczej, bo trzeba sporego samopoświęcenia, żeby teraz być bolszewikiem. Od arzu znajdą się takie sępy, jak ja, które krzyk podnoszą.
Niestety, mozna być dobrym człowiekiem, postepowac przyzwoicie i mylić się, a nawet mylić się bardzo. Moim zdaniem bolszewicy się mylą.
A jeśli zdobyliby władzę, ci dobrzy ludzie postepujący jak najbardziej przyzwoicie i wprowadzili swoje pomyłki w życie, to ucierpielibyśmy wszyscy. Dlatego będę z nimi polemizował, jak dam radę.
A KK to inna sprawa. Moim zdaniem doktryna KK jest szkodliwa dla ludzkiej psychiki. Dlatego najlepiej, jakby jej nikt nie przyjmował. Ale nie jest to dla mnie jakaś szczególnie ważna kwestia społeczna, bo ludzie w odruchu samoobrony potrafią zapomnieć, w co wierzą.
z jakiegoś powodu zakładasz, że pomyłki bolszewików są gorsze niż pomyłki demokratów. To znaczy, jednym jesteś skłonny łatwo wybaczyć, innych mieszałbyś z błotem. Dlaczego właściwie? "Wolisz,żeby bił cię Polak,nie murzyn"? Dlaczego zakładasz,że musiałbyś być bity? Dlaczego bolałoby cię mniej bicie od Polaka? Czy to nie jest ta dowolna miarka, jaką ludzie przykładają do postępków innych nie szukając istoty rzeczy lecz sądząc jedynie wg własnego uznania? Czy nie to jest podstawą rasizmu i dyskryminacji? Może właśnie dlatego tak trudno jest się porozumieć, ponieważ z reguły czekamy, żeby ktoś zgadł, co mamy na myśli a następnie przymuszamy go nonverbalnie, by nam przyznał rację dając mu do zrozumienia,że jedynie wtedy uznamy go za mądrego? Bolszewicy nie byli gorsi od mieńszewików; i jedni i drudzy byli dla części ludzi lepsi dla innej części gorsi i na odwrót.Kiedyś goszcząc w Enerdowie mieszkałam u pewnej rodziny.Któregoś dnia pani domu w dyskusji powiedziała,że Hitler dla nas był zły, ale dla nich był dobry. Bo zlikwidował bezrobocie, wprowadził ubezpieczenie zdrowotne i ogólnie porządek. Nie widzę powodu, dlaczego miałabym ją przekonywać,że tak nie było. Bo zabijanie ludzi jest zbrodnią, jest złem, czy to za Hitlera, Stalina, Piłsudskiego, Busha, Pol Potha itd.itd. Bo upodlanie chłopów w pańszczyźnie było złem, czy to czynione przez księży-dziesięcina, świętopietrze, żydów-wpędzanie chłopów w długi by im zabrać co się da, przymusowe wcielanie chłopskich synów do wojska i wysyłanie ich na wojny itd.itd. Śmiertelne ofiary tych Hitlerów,Stalinów, Piłsudskich, Bushów i Pol Pothów, tych panów dziedziców, biskupów, żydów mają jedną cechę wspólną: nie żyją. Czyli ci,których dotknęło to w sposób najdrastyczniejszy, nie mogą już nic zrobić w "swojej sprawie".Bo już ich nie ma. Natomiast ci,którzy żyją, na swój sposób i często we własnym interesie rozgrywają wydarzenia choć często wiadomo,że prawda jest niema i nigdy nie dojdzie do głosu. Dlatego uważam,że każdy powinien we własnym zakresie dbać o to,by niepotrzebnie nie dokładać swojej cegiełki do zła panującego na świecie.To da ludziom wolność. Bo inaczej to znowu trzeba stosować przymus prawny dyskryminujący jednych, wywyższający drugich, by jakoś dało się żyć. I liczyć na to,że ci, którzy mają w swoich rękach "demokratyczny aparat ucisku" znają granice przyzwoitości. Sam widzisz, jak to jest zorganizowane: najpierw wybieramy naszych "przedstawicieli" do rządu, a potem musimy bronić się przed tym,żeby oni nas nie zgnoili podatkami,żeby na nas nie szczuli policji, jednym słowem,żeby uznali,że jesteśmy tacy sami jak oni, choć to my przyczyniliśmy się do tego oddając na nich swój głos,że oni równi nam nie są.
Jest powód, dla którego uważam pomysły bolszewików za złe. Otóż bolszewikiem nie zostaje się poprzez dziedziczność. Bolszewikiem zostaje się przyjmując pewne poglądy. Jakby bolszewicy nie chcieli władzy dyktatorskiej, a poza tym znacjonalizować wszystkiego i kontrolować ceny, to bym się może z nimi zgadzał. Ale nie byliby bolszewikami.
A co do demokracji, to jasne, że bogatsi, lepiej zorganizowani i mający większy dar przekonywania mają większą władzę. Ale po pierwsze, muszą przekonać właśnie, a nie zmusić. Po drugie, ludzie pracy mogą się zarówno zorganizować, jak i przekonywać.
Ile znasz dyktatur, które robotnikom wyszłyby na dobre? Bardziej, niż demokracja? Może Kuba jedna, choć to dyskusyjna sprawa. A jeśli chodzi o Hitlera, to on robotnikom na dobre nie wyszedł. Bezrobocia nie było, to prawda. Ale obławiali się głównie wielcy kapitaliści, a robotnicy ginęli na frontach. To ja już wolałbym być bezrobotnym.
"Jest powód, dla którego uważam pomysły bolszewików za złe. Otóż bolszewikiem nie zostaje się poprzez dziedziczność. Bolszewikiem zostaje się przyjmując pewne poglądy. Jakby bolszewicy nie chcieli władzy dyktatorskiej, a poza tym znacjonalizować wszystkiego i kontrolować ceny, to bym się może z nimi zgadzał. Ale nie byliby bolszewikami." no i sam widzisz: dyktować to może ci tylko ten, komu na to pozwolisz. Ale dyktuje ci ktoś tak czy owak.
"A co do demokracji, to jasne, że bogatsi, lepiej zorganizowani i mający większy dar przekonywania mają większą władzę. Ale po pierwsze, muszą przekonać właśnie, a nie zmusić. Po drugie, ludzie pracy mogą się zarówno zorganizować, jak i przekonywać." Bogactwo nie rośnie na drzewach w bezpańskiej dżungli, tylko dochodzi się do niego -co tu dużo oszukiwać!-poprzez wyzysk, rabunek (wojny) itd. Przekonywanie to co to ma być? Tak jak teraz Tusk przekonuje? Przecież teraz nie robią nic inaczej niż przed "transformacją"; ludzie nie chcą tarczy, ma być tarcza.Kogo i jak tu kto przekonuje? Ludzie nie chcieli konkordatu-jest konkordat, więc kto kogo o co pytał i jak przekonywał? Ludzie pracy organizują się, i owszem, w większości po to,żeby inni na nich pracowali gdy już się do związku zapiszą. Jakie osiągnięcia mają obecne związki? Praktycznie żadne.
W Niemczech przed wojną nędza była tak straszliwa,że nawet nam teraz trudno sobie to wyobrazić.Bezrobotni chodzili z tabliczkami na piersiach "przyjmę każdą pracę" a ceny za żywność były w bilionach. Nie tłumaczy to naturalnie zbrodni wojennych,ale pomaga zrozumieć tych ludzi. Jeżeli wolałbyś być bezrobotnym, to może spróbuj teraz,jak to smakuje. Natychmiast zmieni ci się system wartości a przyjaciół będziesz mógł mieć tylko wśród takich samych biedaków jak ty sam.Bo tak to już działa,że nędza wciąga jak bagno i bez pomocy z niej nie da się wyjść. Żeby tematu nie dramatyzować powiem ci dowcip z tym dyktowaniem:
dwie kobiety rozmawiają o swoich córkach.Chwali się jedna-po moją córkę z rana przyjeżdża jej szef, wiezie do biura, dyktuje parę listów, bierze ją na obiad, z powrotem do biura i dyktuje parę listów, potem zaprasza ją na kolację, a czasem to nawet w weekend dyktuje jej listy. Na co druga kobieta-moja córka jest też dziwką, ale dyktować sobie nie pozwala.
Tusk nie przekonuje. Ale jakby chciał zagłodzić 6 milionów chłopów, jak Stalin, to by musiał. i nie udałoby mu się. To jest ta skromna różnica.
A jeśli chodzi o kryzys lat trzydziestych, to w państwach demokratycznych radzono sobie bez pakowania ludzi w wojny. Keynesizm. Hitler wykorzystał kryzys dla zwiększenia wydatków na zbrojenia, ale równie dobrze mozna było przeprowadzać roboty publiczne. Albo obniżać podatki dla najbiedniejszych. Nie powiesz mi chyba, że trzeba było w tym celu znieść demokrację.
dlaczego wówczas była klęska głodu w Rosji nie dowiesz się nigdy tak naprawdę.Stalin nie miał żadnego interesu w tym,żeby prostych ludzi skazywać na śmierć głodową. Są źródła, które podają,iż Stalin chciał zakupić na Zachodzie zboże, chciał nawet płacić złotem. Ale Zachód=USA zboża mu sprzedać nie chciał.Wiesz dlaczego? Bo być może polityka zachodnia wymagała tego, by mieć argument przeciw ZSRR. Cóż to jest 30 mln ludzkich egzystencji w porównaniu z celami -politycznymi, które są tylko w taki sposób do osiągnięcia? Sprawdź,czy Zachód miał nadwyżki żywności, sprawdź,dlaczego nie pomagał umierającym z głodu ludziom.I będziesz wiedział, ile jest udziału Stalina w śmierci tych ludzi.Może uda ci się dotrzeć do źródeł, co ewentualnie Zachód chciał od ZSRR w zamian za pomoc żywnościową.
Zarówno za Tuska, jak i innych "demokratycznych" przywódców po roku '89 umarło z nieożywienia,chorób i bezdomności wiele ludzi.Wielu popełniło samobójstwo.Ale to było "wliczone w koszty demokracji" czyż nie?
Hitler wprowadził roboty publiczne w celu natychmiastowego zlikwidowania bezrobocia, np. koło Wiednia piękna droga na Kahlenberg jest tego przykładem. Sytuację finansową Niemiec również ustabilizowano za Hitlera.
A najlepiej dowiedz się, co pod mianem demokracji rozumiesz, bo cały czas rozmawiamy jak w tym dowcipie:
Na komisji wojskowej pyta facet rekruta
-Czym jest pana ojciec?
-Mój ojciec nie żyje.
-Ale czym był?
-Gruźlikiem.
-Ale co robił?!?
-Kaszlał.
-Ale z tego przecież się nie żyje!!!
-No przecież mówię,że nie żyje.
nie wiadomo, skąd się wzięła klęska głodu. Na pewno normy dostaw, które Stalin narzucił, nie miały z tym nic wspólnego. I enkawudziści jeżdżący po wsiach i zabierający całe ziarno, łacznie z tym na siew. Pewnie nie miało to wszystko nic wspólnego z tym, że Stalin rozpoczął kolektywizację na wsi, a żaden chłop po dobroci swojej ziemi nie odda. Nie. To zupełny przypadek.
Stalin chciał kupić zboże na Zachodzie. No pewnie, bo mu groził głód w miastach. Robotnicy by mu poumierali w fabrykach broni. W państwie, które miało większość Ukrainy, głód!
Nie porównuj Tuska do Stalina, nie ten format.
No jasne, że Hitler budował autostrady. Kupował też mnóstwo uzbrojenia i ostatecznie doprowadził do przegrzania gospodarki. Był pionierem, który pokazał, że wydatki państwowe mogą rozpędzić gospodarkę, zgodnie z doktryną keynesizmu. Roosevelt zrobił to samo bez wprowadzania dyktatury.
że za politykę robót publicznych to odpowiedzialny był raczej Hjalmar Schacht i że decyzję podjęto już w 1932 roku. Hitler się gospodarką nie interesował szczególnie, jeśli tylko miał czołgi do zabawy. Po prostu Schachtowi nie przeszkadzał, i to tez do czasu.
co ty na mnie wskakujesz? Czy ja mam na nazwisko Stalin? Rozmawiamy o pewnych sprawach, jak widać dla ciebie za trudnych,abyś mógł mieć do nich konieczny dystans. Masz mentalność małego chłopca, którego zapytano:co jest gorsze, zbić jeden wazonik czy uderzyć Małgosię? - No uderzyć Małgosię. A co jest gorsze,zbić 100 wazoników czy uderzyć Małgosię? ZBIć 100 WAZONIKóW. Może t e r a z zrozumiesz, o co mi chodzi?
a przynajmniej nie na forum. Powiedziałaś, że nie wiadomo skąd się wziął Wielki Głód, to się zdziwiłem i zareplikowałem. Bo to akurat nie jest żadna tajemnica.
A poza tym to ważne dla mojego stanowiska. W USA mieli straszny kryzys, to republikanie przegrali, a demokraci wygrali. I sprawę się załatwiło, nie całkiem, ale jakoś. Niemiecka polityka wspierania popytu też została podtrzymana (bo nie wprowadzona) w wyniku procesu demokratycznego.
Nie trzeba bić Małgosi, żeby nie potłuc wazoników. Nawet przeciwnie. Faceci, którzy tłuką wazoniki, często też biją Małgosię, która się temu sprzeciwia.
a w ogóle te metafory przypominają mi dyskusję z Balcerowiczem. On też co chwila porównuje gospodarke z inflacja do "rozpędzonego samochodu bez hamulców". Nijak to się ma do rzeczywistości, ale spece od piaru mu tak kazali. Albo sam do reszty zgłupiał.
a jednak nie rozumiesz i już jesteś zniecierpliwiony. Czyżbyś był zdolny do bicia Małgosi? KAżDA śMIERć jest czymś ostatecznym dla dotkniętej nią jednostki. Traktowanie śmierci en gros jako tej tragiczniejszej jest pomyłką. Jeżeli nie liczy sie KAżDY CZłOWIEK to NIKT SIę NIE LICZY. Czy znasz czołowego polityka, nie splamionego czyjąś krwią? Znasz takiego, co nie jest winien śmierci ludzi? Masz jednakże w głowie "dobre zabijanie" przez Amerykanów i "złe zabijanie" przez Rosjan. Sam więc rozumiesz,że nie ma sensu dalsza dyskusja.
dalsza dyskusja nie ma sensu. Ale pozwolę sobie sprostować, że nie rozróżniam dobrego i złego zabijania, i nie usprawiedliwiam Amerykanów.
Ale właśnie ma dla mnie znaczenie, czy zginie 600 ludzi, czy 6 milionów.