Te transparenty też przygotowali spontaniczie na deptaku?
Na Pl. Wolności "protest zakończono, zapraszając zebranych na kolejną manifestację, w następną sobotę" - również spontaniczną?
No, niby wiadomo, że dobraa improwizacja musi być starannie przygotowana...
Życzę Tybetowi i Tybetańczykom wszystkiego najlepszego, z niepodległością włącznie, chociaż widzę to czarno. Czernią czarnej dziury. Ale opisana manifestacja to lepiej by się odbyła nie na eleganckim deptaku, ale na jakim targu, gdzie się chińszczyzną obraca. Ale tam nie po drodze manifestantom. Już nie mówiąc o klientach i handlarzach.
PS. W Warszawce mieszkam tuż przy Ambasadzie CHRL, gdzie i wizy wydają. W ostatnich dniach w bezstresowych kolejkach przed "wizową furtką" jakbym więcej aplikantów widział, niż przed tragicznymi tybetańskimi wydarzeniami.....
naprawde obrona tybetańskich moherów to żaden powod do dumy,żaden myślący Tybetańczyk nie bedzie chciał oderwania od Chin bo oznaczałoby to powrót do władzy reigijnej ciemnoty i cofnięcie Tybetu do średniowiecza,zresztą obrona fanatyków palących sklepy,samochody i atakującymi ludność chinską nie jest specjalnie wporządku.
Następną "spontaniczną" demonstracje proponuje zrobić pod hasłem "solidarni z Bin Ladenem" albo "solidarni z o. Rydzykiem" aha i jeszcze tylko dodam że kłapać o "wolnym" Tybeciem mogą tylko niedouczone dzieci którym się zdaje że za władzy lamow wszyscy w Tybecie byli szczęśliwi i mieli kraj mlekiem i miodem płynący :)napewno wszyscy byli zadowoleni że lamowie plawią się w luksusach a społeczeństwo w środniowiecznej nedzy no i oczywiście wiadomo że wszyscy chcą jak kler jest u władzy bo wtedy wszystkim jest dobrze tak jak Irańczykom i Polakom
wszak MTV,TVN prowadzą lans
Pewnie w realny sposób się to nie da. Ale można dojebywać "sponsorom" Olimpiady w Pekinie. Raczej w Atlancie manifestować (Coca-cola), Niemczech (Adidas, nie wiem, gdzie ich Head Office) i tak dalej. Nic mnie nie przekona, że bez Olimpiady sponsorzy ci by padli. Jakby nie było, Spielberg (pochodzący z luda kasę ceniącego i robić umiejącego)się wycofał. Prosty człek może sie też przenieść z coli na pepsi i z buta Adidas na buta Puma. I gadać, gadać o tym bez końca. To nic nie kosztuje, a krwi koncernom napsuje.
Z tym poparciem dla Tybetu - to ostrożnie. Zwłaszcza jak angażują się weń czynniki oficjalne.
"Święto Kwiatów, Lampionów i Latawców" - co to za idiotyzm?
Ciekawe ile władze miejskie kosztowała ta "spontaniczna manifestacja"?
To "Święto Kwiatów, Lampionów i Latawców", które odbędzie się w następną sobotę tak się ładnie z buddystami kojarzy. To dopiero będzie spontan! Ino trza więcej transparentów...
Za miesiąc niech władze kieleckie zorganizują na swoją cześć "Święto pękających balonów, baniek mydlanych i dmuchanych kondomów". Tyż pełny spontan...
a ja po raz kolejny przypomnę, że:
1. solidarność z tybetańczykami i sprzeciw wobec chińskiej polityki odnośnie tej prowincji nie musi automatycznie oznaczać poparcia dla teokracji,
2. a co z tym cholernym Xiniangiem, czy on nie zasługuje na solidarność?
3. czy na solidarność nie zasługuje nie-wiadomo-ile dziesąt-set milionów obywateli chińskich o różnej przynaleznści etnicznej i religijnej?
"Warunkiem wstępnym wszelkiej znaczącej autonomii albo, jeśli zechcą, niepodległości Tybetańczyków jest zniszczenie wszelkich pozostających śladów arystokratycznej i mniszej władzy - oraz położenie kresu wszelkiemu państwowemu wsparciu dla klasztorów - przez mobilizację mas tybetańskich w radach chłopskich, powiązanych z władzą rad proletariackich w Chinach. Dopiero wtedy lud tybetański mógłby zacząć przezwyciężać stulecia niewolnictwa i straszliwego ograbiania oraz wejść na drogę postępu, dobrobytu i ludzkiej wolności, która jest celem rewolucji socjalistycznej. Dziś ten postęp zależy od zwycięskiej rewolucji politycznej klasy robotniczej w Chinach w ramach walki o socjalistyczną Azję".
Wyjaśnienie nt. święta lampionów
http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255,5090306.html
sorry, nie skojarzyłem tego z tradycją chińską, chociaż te latawce wyraźnie na nią wskazują. Zresztą tyle różnych bzdur inicjowanych jest w dzisiejszych czasach przez tzw. samorządy, że doprawdy trudno nie być uprzedzony do tego niemal z założenia. O święcie pisze kielecki magazyn kulturalny "Wici".
Obrona Tybetu czy Białorusi to przykłady lansu, wzięcie przykładu z zachodnich znudzonych życiem liberałów
P.S.
Nie rozumiem jak można bojkotowac towary made in China
Jest fizycznie niemożliwe by bojkotowac je wszystkie, ponieważ cała elektronika i przemysł tekstylny, czy chocby produkcja komórek ma miejsce w Chinach
Na pewno nie cała. Faktycznie jest to trudne. Podobno mamy wolny rynek, a wybór towarów z niektórych branż jest w sklepach ograniczony do importu z co prawda dużego, ale jednego kraju. To przecież nieprawda, że tylko w Chinach tanio produkuje się elektronikę, odzież, buty czy orzeszki ziemne. Ale jakoś importerzy jakby nie dostrzegali innych krajów. To importerzy i sieci hipermarketów od jakiegoś czasu bojkotują, nie wiadomo za co, wszystkie kraje oprócz Chin.
Te lampiony od razu mi się z "buddystami" skojarzyły. A tu masz - smoki doszły...
Wychodzi na to, że prezydĘt (za miejską kasę) chciał kielczanom Chiny (z olimpiadą) przybliżyć, a wyszło, że w składzie chińskiej porcelany mu się przyjdzie poruszać. Nawet (nomen omen) radny Słoń lawiruje w tym składzie z wdziękiem nosorożca...
Będzie ubaw w Kielcach. Smoki z latawcami za szkolną i przedszkolaków kasę, kwiaty może na klombach wyrosną, licealiści (dobrowolnie), przedszkolaki i gimnazjaliści (z belframi) przemaszerują po mieście i popląsają w namiocie, załopoczą flagi Tybetu (prowincji Chin), zakłują w oczy jakieś wstążeczki (pomysł Słonia w składzie porcelany)... i może pagoda (tfu, ratusz) się prezydĘtowi na łeb nie zawali...
Jedni pragną tej olimpiady jak kania dżdżu i zwisa im, czy znicz w Pekinie czy na Madagaskarze zapłonie. Inni protestują, bo im los Tybetańczyków z ich mnichami na sercu leży, nawet nie potrafiąc na globusie tej krainy znaleźć...
A w tym wszystkim prezydĘt Kielc, który przed szereg wystąpił zamiast się mądrych mediów najsampierw zapytać oraz licealiści, którzy są tak spontaniczni jak Hyjdla za kółkiem...
ten cały tybet to jeden wielki przekręt , szkoda że jak wybierali Pekin to nie protestowali. Zresztą dlaczego to mnisi , księża ingerują w politykę...
a dlaczego nie mieliby ingerować? Chcesz pozbawić ich praw obywatelskich?
"Brońmy chińskiego zdeformowanego państwa robotniczego!
Kontr-rewolucyjne zamieszki w Tybecie." :
http://fdlbc.nethit.pl/forum/topic4772188.html
Jestem śwęcie przekonany, że awangarda światowej klasy pracującej poprze apel o poparcie "zdeformowanego państwa robotniczego";-)
proponuję wznieś apel o obronę polskiego zdeformowanego państwa robotniczego, wszak przez ponad 40 lat rządziła naszym krajem (jak najbardziej zdeformowana) partia robotnicza (dodatkowo w zdeformowany sposób "zjednoczona"), przez osiem lat rządziła zdeformowana socjaldemokracja, a do tego neoliberalne reformy (podobnie jak w chinach) wprowadził były członek partii robotniczej, absolwent instytutu podstawowych problemów marksizmu-leninizmu!!
o nowe reformy okrągłosotołowe! o komunizm breżniewa belki balcerowicza!!!
Kwestia Tybetu jest bezpieczna dla kapitału- dlatego media się nią tak intensywnie zajmują...
Pierre de Coubertin byl by dumny:)
Precz z terrorem chińsko-serbsko-izraelskim!
precz z terrorem USA!!!!
wolni ludzie w wolnym świecie!!! :-)
a co do Tybetu, to zaprawdę warto zmienić płytę, lub chociaż nastwawić na inne obroty. niedługo usłyszymy, że gdyby nie Tybey, Chiny były by rajem na ziemi...
dla ścisłości w starym testamencie jest powiedziane , że wszelka władza pochodzi od boga... nawet ta reżimowa
Przed chińską inwazją w 1949 r. Tybet był niepodległym państwem z ponadtysiącletnią historią. Wielu Tybetańczyków, tych z diaspory i tych w Tybecie, chce niepodległości. Dlaczego Wasza Świątobliwość zabiega wyłącznie o autonomię?
Dalajlama: Głównym powodem, dla którego szukamy rozwiązania w ramach chińskiej konstytucji, jest to, że Chiny mogą nam zapewnić rozwój ekonomiczny. A tego chce każdy Tybetańczyk.
Tybet, choć olbrzymi i zasobny w bogactwa naturalne, był materialnie i technologicznie zacofany. Nikt nie poświęcał tam uwagi edukacji. Jeśli tylko Chiny zagwarantują nam prawdziwą autonomię z możliwością zachowania naszego języka oraz duchowego i kulturalnego dziedzictwa, to pozostanie w ich granicach leżeć będzie w naszym najgłębszym interesie.
Ale wziąwszy pod uwagę, że ciągle nie ma żadnych konkretnych rezultatów w rozmowach z Chinami, frustracja rośnie.
Wielu ekspertów uważa, że chińska polityka wobec Tybetu nie jest jednorodna. Mówi się, że w Pekinie istnieją frakcje twardogłowych oraz zwolenników bardziej liberalnego podejścia do sprawy Tybetu.
- Tak, wśród chińskich przywódców istnieje różnica zdań. Rząd centralny nie ma klarownej polityki. Jeśli chodzi o władze lokalne, to w autorytarnym państwie, jakim są Chiny, nie mogą one działać bez błogosławieństwa centrum. Czasem jednak zachowanie lokalnych władz wygląda na nieco sprzeczne z podejściem władz centralnych. Naprawdę, trudno to zrozumieć.
Czy chińskie społeczeństwo ma jakiś wpływ na rząd centralny?
- Na razie nie. Duża i rosnąca część chińskiego społeczeństwa chce demokracji, państwa prawa, wolności prasy. Większość skupia się jednak na codziennym życiu: lodówce, motorze, domu. Chcą stabilnego rządu - wszystko jedno czy autorytarnego, czy demokratycznego - byle dostarczał im codziennej kromki chleba.
Jakie znaczenie ma dla Tybetu błyskawiczny rozwój ekonomiczny Chin?
- Chiny są biednym krajem z ogromną populacją, więc rozwój ekonomiczny jest im potrzebny. Niestety, jednocześnie rozwija się potęga militarna, czym Chiny wywołują obawy i nieufność sąsiadów, w tym Indii, Japonii i USA.
Polska nie jest na razie w bezpośrednim niebezpieczeństwie (śmiech). Ale wasz głos jako ważnego członka Unii Europejskiej się liczy.
Zawsze powtarzam, że demokratyczne Chiny leżą w interesie wszystkich, bo są bardziej przewidywalne. Autorytarne państwo z rosnącą potęgą militarną, w tym bronią nuklearną, jest niebezpieczne, nie tylko dla 6 mln Tybetańczyków, ale dla całej planety.
Wśród zwolenników odzyskania przez Tybet autonomii lub niepodległości są tacy, którzy popierają użycie przemocy. Wasza Świątobliwość jest przeciwnikiem takich metod. Ale czy samoobrona to także przemoc? W jakich przypadkach przemoc może być dozwolona?
- Z buddyjskiego punktu widzenia przemoc lub brak przemocy to metody, a ważniejsze niż metody są motywacja i skutek działania. Więc, teoretycznie, w pewnych okolicznościach przemoc mogłaby być akceptowalna. Jednak w praktyce przemoc jest zawsze niebezpieczna i negatywna.
Osobiście uważam, że nieangażowanie się w przemoc jest absolutnie zasadnicze. Jeśli sprawy potoczą się źle, a Tybetańczyków ogarnie desperacja i większość opowie się za przemocą, to ja się wycofam.
Rozmawiałam z politykami na Zachodzie, którzy twierdzą, że nie mogą pomóc Tybetowi, bo Tybetańczycy nie podejmują żadnej akcji, np. powstańczej. Czy historyczna odpowiedzialność głowy państwa wobec przyszłych pokoleń nie wymaga czasem poświęcenia ludzkiego życia, by ocalić tożsamość narodową?
- Kilkaset tysięcy Tybetańczyków już poświęciło życie i co? Zginęło również paręset tysięcy Chińczyków. Co to dało? Co więcej, jeśli Tybetańczycy zabiją teraz paru Chińczyków, stracimy poparcie tych Hanów [98 proc. Chińczyków należy do grupy etnicznej Han], którzy obecnie okazują solidarność z nami.
Jeśli pomiędzy Chińczykami i Tybetańczykami zrodzi się prawdziwa nienawiść, to problem będzie trwał wiecznie. Dziś Chińczycy jako społeczeństwo sympatyzują z nami, właśnie dlatego że ściśle trzymamy się zasady nieużywania przemocy.
Coraz więcej Chińczyków krytykuje politykę własnego rządu. Dlatego sympatia i poparcie chińskiej społeczności mają dla nas kardynalne znaczenie.
W proteście przeciwko chińskiemu panowaniu mnisi tybetańscy dokonywali samospalenia. Czasami samobójstwo może być też użyteczne.
- O tak! Bardzo użyteczne, spójrz tylko na Irak! Bardzo wiele samobójstw, niezwykle użytecznych! Kto mówi, że samobójstwo jest użyteczne? Chyba tylko jacyś szaleńcy.
Ale Wasza Świątobliwość zna historię Polski, jest pełna powstań.
- Ale porównaj! Polska przeciwko Rosji albo Niemcom i Tybet przeciwko Chinom! Nie ma porównania!
Przyszłe pokolenia mogą pytać: co zrobili nasi przodkowie? W naszych powstaniach zginęło wielu ludzi, ale mamy niepodległość.
- Nie wydaje mi się, aby niepodległość Polski zrodziła się wyłącznie z ofiary waszych ludzi. Myślę, że istniały również inne czynniki. Gdyby imperium sowieckie ciągle istniało, to Polska pozostawałaby pod jego dominacją. To upadek muru berlińskiego i ZSRR były tymi czynnikami, a nie wyłącznie polskie poświęcenie. Z buddyjskiego punktu widzenia wszystko jest współzależne jak zespół naczyń połączonych.
Byłaś w Litangu we wschodnim Tybecie. Starsi ludzie pewnie ci opowiedzieli, że w 1956 r. wybuchła tam otwarta rewolta. W 1957 r. rewolta dotarła do Amdo na południowym wschodzie, a w 1958 r. rozprzestrzeniła się na zachód i objęła Tybetański Region Autonomiczny. Cały Tybet płonął.
A jaki był efekt? Według raportu chińskiej armii tylko od marca 1959 r. do września 1960 r. w samym tylko centralnym Tybecie zginęło 87 tys. ludzi! Całe nomadzkie osiedla zostały wybite łącznie z dziećmi!
Szef mojej pierwszej delegacji do Tybetu w 1979 r. opowiadał mi, że widział wioski, w których Chińczycy "wyczyścili" całą generację, wszystkich z wyjątkiem starców i niemowlaków. A więc kilkaset tysięcy zabitych, kilkaset tysięcy zamęczonych w chińskich gułagach, kilkaset tysięcy zmarłych z głodu. A rezultat? Zero! Tylko więcej nieszczęścia. Więcej walk.
Bez wątpienia Tybetańczycy, którzy walczyli z Chińczykami, byli - w prawdziwym tego słowa znaczeniu - bohaterami. Ale co to dało? Więcej strachu, więcej wzajemnej nieufności. Czasem mówię moim chińskim przyjaciołom, że przed 1959 r. problem co prawda istniał, ale nie było rasizmu. To z powodu zachowania Chińczyków w Tybecie resentyment przekształcił się w rasizm. Teraz każde tybetańskie dziecko, każdy więzień, nawet członek partii myśli w kategoriach rasowych i oddziela Tybetańczyków od Hanów. A jak do tego doszło? Przez przemoc.
W Tybecie spotkałam mężczyznę, który powiedział mi, że jeśli Dalajlama nie wróci do Tybetu, to on chwyci za broń. A człowiek ten dopiero co wyszedł z więzienia po trzyletnim wyroku za handel bronią.
- Tak, są tacy ludzie. Ostatnio spotkałem 40-letniego Tybetańczyka, członka partii komunistycznej. Powiedział mi, że starsi są bardziej ostrożni, ale w młodszych gotuje się krew, rośnie nienawiść i frustracja. Więc mówią: - Tak długo, jak żyje Dalajlama, musimy powstrzymać się od przemocy, ale później będziemy wolni!
Wolni, by walczyć.
- Nie sądzę, żeby to było dobre rozwiązanie. Ale cóż, w końcu to sprawa Tybetu, nie moja prywatna. Jeśli rzeczywiście chcą użyć przemocy, to jej użyją.
Dharamsala, 4 kwietnia 2007 r.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Nie bardzo cie rozumiem, Unimor. I co ma do tego Stary Testament? To dla ciebie ostateczny autorytet?
PS. A może usiłowałeś napisać, że duchowni "nie mają" mieć prawa do protestu? Ale dlaczego? Robotnicy, nauczyciele, studenci, rybacy, konduktorzy kolejki wąskotorowej - wszyscy mogą zabierać głos w sprawach publicznych a tylko jedna grupa zawodowa nie?
poczytajcie najpierw historii Tybetu
http://en.wikipedia.org/wiki/Tibet
a następnie obejrzcie sobie przynajmniej te 2 filmiki
http://youtube.com/watch?v=uSQnK5FcKas
http://youtube.com/watch?v=MWIxS0HO-yY
po tych wiadomościach 100 razy się zastanowię, czy Dalajlama powinien być wspierany przez lewicę.
tym razem informacje o systemie kastowym i jego skutkach
http://youtube.com/watch?v=Xsoc4-QnplY&watch_response
Thor : co ma Dalajlama do zachodnich mediów? Głupio sugerujesz że czysta propagandówa chińska jest coś warta. Nie neguje wszystkich faktów (te znałem), ale większość jest poprostu śmieszna.
Nawet polska Wikipedia ma cokolwiek dziwną historię Tybetu wpisaną. Nie mienie się znawcą, znam ją troche z innych źródeł. Bon od momentu przyjścia buddyzmu do Tybetu był religią prześladowaną - coś w rodzaju polowania na czarownice. W wikipedii zupełnei coś innego. Historia Tybetu odbiega od przeciętnej historii przeciętnego kraju, choćby ze względu na swoje specyficzne położenie. Tak jak i mentalność tybetańczyków.
A NAJWAŻNIEJSZA SPRAWA, CZEGO NIE MOGE ZROZUMIEĆ ŻE TYLU LUDZI NA TYM FORUM NIE POTRAFI CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM. DALAJLAMA NIE CHCE NIEPODLEGŁOŚCI TYBETU, CHCE TYBETU JAKO CZĘŚCI CHIN, ALE CHCE TEGO BY TYBETAŃCZYCY BYLI W TYBECIE TYBETAŃCZYKAMI A NIE PODGATUNKIEM LUDZI I MOGLI BYĆ WIERZYĆ W TO CO CHCĄ!!! Ciężko to zrozumieć?
Szkoda już komentować tego ślepego polskiego antyklerykalizmu jaki w wielu momentach się tu przejawia nie podpartego szczególnie obiektywną wiedzą.
Mało kto mówi że przed inwazją Chin w Tybecie zaczęto wprowadzac reformy (ustrojowo - gospodracze) aby wyjść z tego marazmu jakim był.
Warto też popatrzeć w takie miejsca :
http://www.obta.uw.edu.pl/~zoja/Nazywam_si%EA_Tybet.pdf
http://www.metta.pl/articles.php?id=181
http://dzogczen.medytacja.net/garuda/Biuletyn/Garuda%20nr%205/7%20dni%20w%20Tybecie.html
i spróbować zrozumiec tybetańczyków.
Pozdrawiam :)