WZZ Sierpień 80 opisał ostatnio Rafał Kalukin w Dużym Formacie Gazety Wyborczej.
to już taki autorytet?:)
ooo...abcd widzę, że jednak się przekonałeś do "układu" i środowiska wybiórczej? uważaj, bo koledzy z Oba cię przestaną lubić...
że dla każdego, kto interesuje się tematem, informacje z Wyborczej to żadna nowość. To wszystko o Sierpniu 80 wiadomo już od dawna, a Kalukin i tak potraktował to towarzystwo niezwykle łagodnie, bo jest jeszcze kilka śmierdzących spraw, które można wyciągnąć.
gdy niejaki Domosławski kilka lat temu napisał w Wyborczej o tym, jaki Obywatel jest zły, to pialiście z zachwytu i twierdziliście, że to "sama prawda". Jeśli zatem "Wyborcza" jest wiarygodna w kwestii Obywatela, to jest wiarygodna także w kwestii Sierpnia 80 i stawianych mu zarzutów: esbeckiej przeszłości liderów, silnych związków z neofaszystami oraz mafijnych metod działania. Proste i logiczne. A jeśli nie jest, to - he he he - piszcie sprostowanie lub wytoczcie Wyborczej proces.
P.S. Dlaczego Sierpień 80 jedynie wspiera protest w Realu zamiast go przeprowadzić? Ano dlatego, że w tej sieci handlowej pies z kulawą nogą nie słyszał o Sierpniu 80. A o Solidarności słyszał - ciekawe dlaczego? Czyżby dlatego, że Sierpień 80 prawie nie istnieje w sektorze prywatnym, a związki zawodowe powstawały tam dzięki odwadze ludzi Solidarności, bo ludzie Sierpnia 80 bezpiecznie dekowali się w państwowych kopalniach?
Ta wasza niby bojowa "Solidarność" odwołała dzisiejszą pikietę.
ma inny pomysł na załatwienie podwyżek. Robieniem pikiet dla samych pikiet zajmują się związki, które z pikietowania uczyniły zasłonę dymną swoich słabości.
hehe...durango, słodki durango, chyba ci się zapomniało, że ty i twoi współpracownicy mają brunatną przeszłość (pamiętasz jak po mafijnemu ściskałeś się z prawicową ekstremą, wiesz, sojusze i te sprawy...?). a że w Obie puszczasz od czasu do czasu nazistów, to też już wyleciało z główki?
Kto to jest "dawny członek władz związku"? Bo jeśli to jest ta osoba o której myśle... to ja taki artykuł też potrafie napisać...:
Były członek redakcji Obywatel: Obywatel to nie jest środowisko z którego można od tak wystapić...
Były członek KiPu: Zastraszenie to najlepsza metoda na utrzymanie dyscypliny...
Może mnie w Dużym formacie wydrukują...
Czy ty wierzysz w to co piszesz?
W gadzinówki typu Wyborcza? takie sprzedajne k... jak Stasiński i Kalukin. To co GW wypisuje o Ameryce Łac. jak na zamówienie CIA, o związkach zawodowych i gospodarce jak na zamówienie LEWIATANA czy innych hien każe mi stawiać ten szmatławiec na równi z Faktem itp.
A formuła i skuteczność lub nieskuteczność Sierpnia to inny temat, ja wolałbym inaczej działać ale stac po stronie gadów i kłamców nie wolno, tak jak nie wolno się na nich powoływać. To samo robili np. Samoobronie zanim jeszcze weszła sejmu. I co? połowa z tego okazała się zwykłym kłamstwem a druga prowokacją? Co było w Sejmie? pewnie sie dowiemy, że połowa tego też jest prowokacją.
Sierpień i PPP tak jak przewidywałem będą media kreowały na nowy ruch populistyczno - awanturniczy o ile sie okaże, że organizacje te mogą zaistnieć na forum publicznym. i niewazne czy PPP i Sierpień będą chciały być lewicą czy prawicą będą tym czym ich zrobią media.
Pytam, bo jakoś nigdzie nie usłyszałem ich głosu w tej bulwersującej świat pracy sprawie?
Czyżby Jaśnie Panowie z LID trzymali z właścicielami?
A nie z ludźmi pracy?
No tak! Po nich można się było tego spodziewać!
Toż Wy nic nie skumaliscie z tego artykułu. Sierpien jako czerwoni, marksowskie rozumienie konfliktu klasowego, Chavez jako idol. Okazuje sie, ze to już dziś nie wystarczy by kompromitować, wiec doujadał pan dziennikarz rewelacji kreujac Sierpien na mafiozów. Jakże to miłe, ze widzą w nas realnego wroga:-)
w generalnej ocenie Gazety Wyborczej masz rację.
Niemniej jednak, informacje podane przez Kalukina są, według moje orientacji, w 80-ciu % procentach prawdziwe, a a w pozostałych 20-tu % wymagają sprawdzenia.
Kalukin i jego informatorzy nawet nie wiedzą jak ma na imię kobieta która postanowiła założyć związek zawodowy w tyskim Tesco.
Taka to wiarygodność gazety wybiórczej.
ciekawszych i ważniejszych informacvji w tekście Kalukina nie zauważyłeś?
"Sierpień" pisze: "nie rozumieją tego pracodawcy" - no to może zrozumieją zatrudniciele. Przestańmy nazywać przedsiębiorców "pracodawcami" - od tego w głowach im się przewraca.
Dlaczego pomijany jest głos konsumentów?
Zawsze jakieś "komisje trójstronne", "układy zbiorowe" (ależ makabryczna nazwa - już nawet nie starają się ukryć spisku), tylko brakuje w nich konsumentów! Są nieroby chcące podwyżek za darmo, nieroby z rządu i przedsiębiorcy, którzy ew. koszty podwyżek przerzucą na Bogu ducha winnych klientów.
Ja tam wolę kupować tam, gdzie pracownicy nie zarabiają za dużo, są w pełni wykorzystywani, a ceny są niższe.
Jak się komuś nie podoba, to niech zmieni pracę, założy firmę, albo nie pracuje wcale. Strajk to terroryzm.
W tym momencie przestałem czytać...drogi konsumencie.
masz u mnie głos w plebiscycie na neologizm. Słowo zatrudniciel jest kapitalne. Lewico - masz obowiązek tak mówic i pisać, ja tak juz sie staram. Tłumaczenie że słowa pracodawca i pracobiorca uzywane są na odwrót nie przyniesie skutku. To juz za mocno ustalone znaczenia.
patrz: 11-tomowy "Słownik języka polskiego" pod redakcją prof. Witolda Doroszewskiego
Przez "nierobów chcących podwyżek za darmo" miałem na myśli wyłącznie przywódców i członków związków zawodowych. Uczciwy człowiek o podwyżce rozmawia z szefem. Jeśli nic z tego nie wychodzi, zmienia się pracę, zakłada firmę, albo zostaje w domu (np. wspierając współmałżonka w pracach domowych, aby ten mógł podjąć pracę bardziej wymagającą, ale gwarantującą utrzymanie rodzinie). Na tym kończą się rozwiązania honorowe.
Przejdźmy teraz do tych "nierobów chcących podwyżek za darmo", o których się tak bardzo obraziłeś.
Wyobraź sobie że jesteś przedsiębiorcą. Albo jeszcze prościej: człowiekiem chcącym uczciwie pracować i uczciwie zarabiać jako pracownik najemny. Jak swojego "kolegę z pracy", który dostaje taką samą pensję, ale nie pracuje, nie można go zwolnić a w godzinach pracy knuje przeciwko Twojemu szefowi, całej firmie, organizuje jakieś protesty, strajki i inne akty terroryzmu, zawraca głowę Tobie, uczciwie pracującemu, a swoją postawą demoralizuje cały personel?
W naszej od lat socjalistycznej ojczyźnie, kogoś takiego nazywa się "związkowcem". Ja pozwoliłem sobie nazwać sprawę po imieniu. Mam nadzieję że tym razem doczytasz do końca i znajdziesz rzeczowe argumenty.
teraz ty wyobraż sobie
szef siedzi cały dzień na foteliku. Niepodpisuje papierów bo robi to za niego sekretarka. Od kwestii technicznych ma masę techników, a od produkcji robotników. Nie robi nic szczególnego. A Bierze większość. I kto tu jest nierobem. Czy pracownicy powinni mieć prawo zwolnienia szefa jeśli jest nierobem? oczywiście. Czy powinni domagać się większego udziału w zyskach, które bez nich niemiałyby miejsca? Oczywiście.
Twoja utopia o pracowniku zakładającym własną firmę jest niestwety bajeczką która mami się pracowników w tym kraju. Jeśli ktoś pracuje 4 zł za godzine to potrzebuje tych 4 zł za godzine. Jak ma uzbierać kapitał potrzebny do założenia firmy jak go niestać nawet na porządną współczesną "konsumpcje" a zdolnośc kredytowa jest nieosiągalnym marzeniem.
"Pracownik powienien o podwyżce rozmawiać z szefem". I zapewne potulnie podkulić ogon jak szef powie nie, a w domu pracownika pusto w tależach. Związki zawodowe są podstawowym narzędziem walki robotników o własne interesy. W ogromny sposób przyczyniły się do tego że dzisiaj w europie i ameryce stać pracowników na zasmakowanie mieszczańskiego stylu życia. A mogą się przyczynić do jakościowo większych rzeczy. Ktoś kto tego nie widzi albo niezna historii albo specjalnie o niej niewspomina by niewyjśc na głupca.
Szef, który nie robi absolutnie niczego jest łatwy do zastąpienia. Oczywiście w prywatnej firmie żaden związek zawodowy nie ma prawa zmienić właściciela firmy. To naruszałoby fundamentalne prawo własności. Takiego szefa zastąpi firma konkurencyjna i jej szef, a pracownicy właśnie tam przejdą. Zauważcie że to właśnie właściciel (lub udziałowcy) firmy ma wtedy najpoważniejsze problemy.
W zdecydowanej większości szef jednak robi coś ważnego, chociaż nie spowiada się z każdego kroku całej załodze, chociażby po to aby niektóre wrażliwe informacje nie dotarły do konkurencji.
Nie każdy nadaje się oczywiście do prowadzenia firmy (tak jak nie każdy potrafi np. pracować w przedszkolu). Zdarza się że szef nie ma żadnych predyspozycji, nigdy nie zbudował firmy, ale po prostu ją odziedziczył.
Nie widzę powodu, dla którego związek zawodowy miał pouczać takiego człowieka jak zarządzać firmą. To on będzie miał poważne problemy, gdy firma splajtuje. A pracownicy? Obracają się na pięcie i idą gdzieś indziej.
Wyobraziłem sobie. To było proste. Takiego szefa można nazwać nierobem. Ale gość miał to szczęście że urodził się z pieniędzmi i nikt nie ma prawa mu ich odbierać siłą. Można oczywiście konkurować.
A jak z tym określeniem związkowca, który nie ma nic, nic nie umie, nic nie robi (poza knuciem) i chce podwyżki?
Taki związkowiec jest działaczem który robi dobrze jak robi źle kapitaliście, którego zyski w normalnej sytuacji cały czas rosna w poruwnaniu z zarobkami pracowników, którzy wytwarzają coraz więcej.
Jak sam przyznajesz nawet niewiesz co kapitalista robi - bo nie robi nic. Jest niepotrzebny, a jego miejsce powinien zająć komitet zakładowy.
Historia pokazuje że robotnicy na pewnym etapie mają gdzieś kapitaliste, wywalają go i przejmują zakład. z doświadczeń argentyńskich komitetów zakładowych wynika że kapitalista w zakładzie pracy jest nietylko niepotrzebny, ale i jest kula u nogi w jego rozwoju. A prawo własności - ideologiczny wyraz panowania kapitału? Czasem załatwia suię to wywłaszczając bez odszkodowania, czasem z odszkodowaniem. Jasne jest że w większości przypadków kapitaliście kapitał dawno zwrócił się w formie zysku... a jeśli nie... no cóz historia się przed nikim nie tłumaczy...
Krótko mówiąc, zadaniem związkowca jest:
- w krótkiej perspektywie szkodzić firmie,
- w dalszej perspektywie, szkodzić jeszcze innym.
Pokaż mi jeden przypadek (potwierdzony, nie taki z newsów z Wenezueli), gdzie firma państwowa/społeczna/związkowa czy jeszcze jakaś inna nieprywatna jest w stanie działać równie efektywnie jak prywatna.
Ja ze swej strony podam przykład kołchozów w Związku Sowieckiej. Ukraina z największego producenta i eksportera zbóż po ledwie kilku miesiącach działania kołchozów miała głód i miliony ofiar. Ot i dorobek lewicy.
(po raz drugi, widze że masz z tą czynnością kłopoty...).
Pomimo faktu iż kołchozy były zakładane w ZSRR to jednak same w sobie nie były tworami socjalistycznymi. Ich niska efektywnośc była m.in. związana z promowaniem za ich pomoca niewydolnej drobnej własności prywatnej.
Kilka tysięcy przedsiębiorstw w Argentynie powinno służyć za więcej niż przykład. Polecam film "The take" w którym przedstawiono sytuacje w kilku zakładach... sytuacje lepszą niż za "szefów"...
... i w przyszły weekend poproszę o kolejną dozę cierpliwości.
Chociaż przyznam że póki co, nie przekonałeś mnie co do uczciwych zamiarów związkowców.
Kołchozy to jednak niezaprzeczalny przykład socjalizmu/komunizmu, bardzo ściśle związanego z lewicą. Na naszym poletku odpowiadały im PGRy, o których efektywności można było przekonać się wchodząc do sklepu mięsnego przed 1989. Nie wiem też o jakiej prywatnej własności w kołchozach mówisz.
Zabawne jest to, że praca i życie pracownika PGR/kołchozu było przeciwstawiane przez lewicową propagandę rzekomemu uciskowi chłopa pańszczyźnianego. Bardzo szybko okazało się, że chłopi pańszczyźniani mieli raj na ziemi w porównaniu z tym co sobie zamówili u lewicy. Ja sam wprost marzę o tym aby być uciskany przez nasze państwo opiekuńcze tylko w takim stopniu jak chłop pańszczyźniany.
Dziś płacę ZUSy, PITy, VATy, akcyzy, CITy, Belki i inne. Kiedyś wystarczyło przepracować jeden dzień w tygodniu (niecałe 17% tygodnia) i do tego nie w każdy tydzień i na tym koniec podatków. To mniej niż obiecywała PO dwie kampanie temu (3x15) - tacy z nich liberałowie!
Przed lewicą nie było przymusowych ubezpieczeń społecznych, co skłaniało myślących rozsądnie do tego aby mieć dzieci, dobrze je wyedukować i wychować, aby ktoś zajął się nami na starość. Dziś jest z tym gorzej. Całe życie płacisz horrendalny wręcz przymusowy podatek zwany składką. Dostajesz z tego niewiele. Jeśli masz dzieci i chcesz je edukować, to jesteś frajerem. Dziś lepiej, nie mieć dzieci, na emeryturę zapracują dzieci innych. Można też bezkarnie nie dbać o edukację i wychowanie swych dzieci. I tak będą musiały płacić ZUS.
Przed powstaniem lewicy nie było "bezpłatnej" służby zdrowia. Szedłeś do lekarza, sam w miarę swoich finansowych możliwości mogłeś go wybrać (dziś taki raj jest tylko dla zwierząt - weterynaria jest prywatna). Lekarz jeśli chciał mieć pacjentów, musiał się starać. Ale jak już się postarał, to widział z tego korzyści. Teraz płacisz każdego dnia, a jak przyjdzie co do czego, to stajesz w kolejce osób, które po lekarzach chodzą z nudów. Albo, jeśli po tych wszystkich podatkach jeszcze coś zostało, płacisz jeszcze raz (oficjalnie lub nie). Lekarz też nie podskoczy powyżej tego co łaskawie skapnie mu NFZ. Ew. prywatnie albo "nieoficjalnie".
Kiedyś ktokolwiek chciał porwać się na czyjąś własność, musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami. W dzisiejszych czasach pan L. (lewicowiec, związkowiec, terrorysta) może wysypywać nieswoje zboże na nieswoje tory z nieswoich wagonów. I robił tak wagon po wagonie, na oczach policjantów którzy nawet nie kiwnęli palcem.
Tak właśnie postrzegam dorobek lewicy. A co robię tutaj? Próbuję się dowiedzieć co inni w tym widzą. I nie rozumiem.
"The take" raczej nie obejrzę w tym tygodniu - może kiedyś. Z tego co zdołałem wygooglać, widzę że nie chodzi o żadne nacjonalizowanie, ale przejmowanie upadłych i porzuconych zakładów. Brzmi już lepiej niż to, o czym pisałeś wcześniej.