czekam na komentarz ABCD i Durango.
a co tu komentować? Ile razy można pisać, że pikiety nie zastąpią działalności związkowej?
Sierpień organizuje ruchome wioski potemkinowskie.
lepiej gdy ktoś zwalnia związkowców to centrala tego związku powinna olać sprawę ciepłym moczem. Poza tym wsie potiomkinowskie? A któż by miał tu być Katarzyną? Warszawskie lewaki tusaki, Obywatel czy FRL?
Cieszę się, że Tesco udało się zapobiec powstaniu organizacji związkowej. Dzięki temu produkty, które tam kupuję mogą być tańsze.
Sam jestem pracownikiem najemnym. W mojej firmie nie ma związków zawodowych i bardzo się z tego cieszę. Dzięki temu wartość, którą również ja wypracowuję, nie trafia do kieszeni jątrzących terrorystów. Jest dzielona tylko pomiędzy pracowników, kierownictwo i udziałowców. Dzięki temu wygrywamy walkę konkurencyjną z firmami, które toczy związkowy rak.
Trochę żal mi tej pani, że dała się otumanić lewicowcom. Pracowała tam przez 5 lat, również w czasach wysokiego bezrobocia. Teraz jej nazwisko pojawi się w takich jak ten portalach i będzie jej trudno znaleźć pracę.
można komentować? Namolną propagandę Sierpnia 80, który na lewica.pl jest w stosunku do działań innych związków nadreprezentowany o kilkaset procent jako bohater njusów? Niech wam idzie na zdrowie - w wyborach znów dostaniecie 0,99% i tyle z tej tendencyjnej propagandy wynika.
- media.
"Cieszę się, że Tesco udało się zapobiec powstaniu organizacji związkowej. Dzięki temu produkty, które tam kupuję mogą być tańsze."
Tak bo w Tesco w Tychach gdzie jest ZZ jest już dużo drożej.
Prawda jest taka że gdyby nie rozpoczęcie przez działaczy i sympatyków Sierpnia 80 akcji wymierzonej przeciwko wykorzystywaniu pracowników przez sieć sklepów Tesco to w żaden sposób ludzie pracujący w tego typu sklepach nie mogliby poczuć się świadomi swoich praw robotniczych.
Trzeba posiadać chęci by odkryć jakie stosują praktyki poszczególne kierownictwa sklepów Tesco.
Ci ludzie zasiadający na kierowniczych stanowiskach dopuszczają się terroru wymierzonego w pracowników by w pędzić ich w depresję, stłumić ich jakąkolwiek chęć do obrony własnych interesów.
W Tesco istnieje regulamin, mówiący o tym że tylko takie związki które już wcześniej zostały zaakceptowane przez dyrekcje sklepu mogą prowadzić i tak bardzo zakrojoną działalność polegającą zazwyczaj jedynie na pobieraniu składki od własnych członków.
Wiele pracownic i pracowników Tesco, to ludzie młodzi, studenci (nawet kierunków wydawałoby się które zahaczają o tematykę związkową) którzy nie są ukształtowani w zakresie chociażby minimalnej wiedzy na temat walki z wyzyskiwaczami.
Często ci ludzie znajdują się we wpływach "związków zawodowych" które za plecami pracowników dogadują się już wcześniej z dyrekcją by móc tylko istnieć na zakładzie i nic poza tym.
O stanie świadomości ludzi pracy, także tych harujących w marketach świadczy ich ogromna obawa przed jakimikolwiek inicjatywami robotniczymi.
W tych ludziach drzemie ogromny strach przed nieustannym podglądaniem czy aby czasami nie spiskowali za plecami kierownictwa czy swoich dyżurnych kolegów z układnych "zz".
Tylko zmasowana akcja związkowa na rzecz upodmiotowienia ludzi pracy, przełamania ich strachu jest im wstanie pomóc.
W tej chwili organizacje mieniące się reprezentacjami interesów robotniczych sprawują rolę wentyla bezpieczeństwa dla podstawy ekonomicznego wyzysku której beneficjentami są burżuje.
Oczywiście zawsze można się wsłuchiwać w głos dziennikarzy Gazety Wyborczej i innych kapitalistycznych środków przekazu, którzy pragną nienaruszalności stanu obecnego, gdzie to centrale związkowe czyli pozostałości mitu przeciwstawnych sobie obozów - solidarnościowego i nomenklatury są gwarantem wewnętrznej proburżuazyjnej uniformizacji, inaczej tylko etykietowanej we własnym łonie, skierowanej na solidarny dialog z kapitalistami.
marcinie...
Zwyczajnie dałeś się nabrać lub kłamiesz w imieniu nie tyle własnym co wąskiej kliki kapitalistycznych mocodawców.
Może pracujesz w gospodarczym podzespole BCC służącym rozpropagowaniu idei rozwoju biznesu w Polsce?
Widać że prowadzone przez burżuazję kursy szybkiej wspólnej identyfikacji proletariatu z celami i racjami kapitału nie wszystkim służą.
Nie jestem z BCC ani żadnej innej fundacji/organizacji.
Pracuję w firmie, której jawnym celem jest zysk udziałowców.
To zakłamani przywódcy starej lewicy siedzą w kieszeni wielkiego biznesu. W odróżnieniu od zakłamanych przywódców nowej lewicy, którzy dopiero chcą tam trafić, wysługując się grupą idealistów wierzących w "walkę klas".
Może zacytujesz te wielkie różnice w cenach ziemniaków w Tesco w Szczawnie Zdroju (które "uratowano" od związków) i w Tychach (gdzie zaraza się pojawiła)?
Dla mnie wasze dywagacje marcinie są niczym innym jak ucieczką od własnych wniosków które można nabrać po zetknięciu się z rzeczywistością.
jest jawnym celem, ale sami udziałowcy pozostają najczęsciej niejawni, a tym bardziej niejawne i skrywane pozostają ich działania ,,lobbingowe''
I wcinasz ten szajs? I używasz podrób oferowanych tam kosmetyków i środków piorących? I nosisz obuwie, po którym nogi śmierdzą hauskyjzą? I odziewasz się w szmaty rozłażące się po pierwszym praniu, i po których skóra cierpnie?
Nie chcę cię straszyć, ale dla kilku zaoszczędzonych tam złotych nie warto za kilkanaście lat mieć wątroby jak rzeszoto, skóry bez naskórka, koślawych, zagrzybionych stóp i chropowatych plecków, których nawet w burdelu nie będą chcieć głaskać...
Ja jestem już strasznie stara, ale że chowana od zawsze "na gnoju" (tzw. odżywianie ekologiczne), to wątrobę i nerki mam zdatne do przeszczepu, włosy lśniące, skórę aksamitną, noszę mini - a wszystko to dlatego, że w Tesco byłam raz, w Realu dwa, w "Biedronce" kupuję tylko sól i cukier...
A ZZ zawodowe nie mają nic wspólnego z cenami w marketach. Ceny w marketach są pochodną zachodnich technologii, wg których sprzedaje się oferowany tam szajs. On jest tani nie tylko ze względu na bandycko niskie zarobki pracowników. On jest tani, bo kapitaliści schodząc z kosztów produkują m.in. żarcie, którego nawet moja Ofelia nie tknęłaby...
A zresztą... kup se tam rower, może nie rozleci ci się podczas przejażdżki i może pukla na nim nie dostaniesz...
Nie zacytuję, bo nie mieszkam ani w Tychach, ani w Szczawnie. Nawet jeżeli ziemniaki w tyskim Tesco są tańsze, to niczego nie dowodzi. Być może Tesco kupuje taniej w tej okolicy, albo konkurują z innym sklepem czy targowiskiem w pobliżu, a może jeszcze coś innego. Ale na pewno nie ceny obniżyły związki zawodowe.
Jeśli chcesz mnie przekonać, że pensje związkowców nie zawyżają cen ani nie obniżają płac innych pracowników, to musisz poszukać innych argumentów.
Proszę Cię o wyjaśnienie mi dlaczego ohydny kapitalista miałby wziąć na siebie koszty związkowca, którego nie wolno mu zwolnić? Związkowca, który nie dość że sam nie pracuje, to jeszcze obniża efektywność innych i samą swoją obecnością demoralizuje załogę.
Poruszasz niesamowicie ciekawy wątek.
Do jakich też działań może posunąć się kapitalista w celu zmaksymalizowania zysku.
Można oczywiście zaharować się na śmierć, ale to żadna frajda. Nie da się siłą zmusić pracowników do tego aby pracowali za darmo przez 24h na dobę. Najlepsi odejdą do konkurencji i tyle z tego będzie.
Ale... można np. zainwestować w związek zawodowy i zaszczepić takiego raka u konkurencji. Inwestycja mało kosztowna, ale w krótkiej, kilkuletniej, perspektywie bardzo skuteczna. Koszty u konkurencji rosną, a my możemy się rozwijać.
To było dobre na walkę z lokalnym konkurentem. Ale jeśli myślimy o skali ogólnopolskiej, to już trzeba mieć większy fundusz korupcyjny. Trzeba kupić partię. Najtańsze są małe, młode partyjki lewicowe. Składają się z rzeszy niczego nieświadomych idealistów i kilku osób z kierownictwa, którym łatwo przemówić do kieszeni. Posługując się taką bronią, można już spokojnie terroryzować całą branżę.
Etap następny. Firma chce mieć możliwość odwołania i być może również mianowania ministra. Do tego potrzeba odpowiednio więcej środków - musimy kupić ogólnopolską organizację związkową lub ekologiczną. W zamian można liczyć np. na uzyskanie koncesji, utratę koncesji przez konkurencję, strajk u konkurencji, zaabsorbowanie konkurencji kilkunastoma kontrolami prowadzonymi przez jakieś ważne urzędy.
I wreszcie najkosztowniejszy lobbing - tylko dla najbogatszych. Sądzę że nie ma w Polsce człowieka, który działa tu w pojedynkę. Na tym etapie finansuje się kilka dużych partii. Trzeba mieć wtyki w telewizji, najlepiej kilku. Ale i korzyści nie byle jakie. Można np. wprowadzić progresywny system podatkowy ze stawką 40% przy dochodach, które w USA są określane jako minimum socjalne. Za zebrane podatki zafundujemy gawiedzi Euro 2012, zasiłki rodzinne, becikowe, zasiłki dla bezrobotnych, mieszkania socjalne, centralną służbę zdrowia, szkoły o ujednoliconym profilu. Teraz już nikt nam nie podskoczy.
bo chyba nie po to są związki tylko organizacje konsumenckie. Zresztą dzięki Lewiatanowi i KPP też nie ma obniżek. Chodziło mi o to że pisanie że to czy pracownicy są zrzeszeni w ZZ ma się nijak do cen. A Ty demagogicznie chciałeś szczuć że związki powoduje podwyżki cen- a co ZZ obchodzi czy jakaś międzynarodowa korporacja zarobi o milion mniej czy więcej- więc na rzecz cen podwyżenia nie działamy.
Więc kto ponosi koszty związkowców, jeśli nie konsument?
Konsument jest zainteresowany aby zarówno przedsiębiorca jak i jego pracownicy zarabiali mało. Gdy na skutek związkowego raka w firmie jest przerost zatrudnienia i postawy roszczeniowe, jej koszty oczywiście rosną i przynajmniej w części muszą być uwzględnione w wyższej cenie lub niższej jakości produktów i usług.
Właśnie unikanie tematu kosztów działania związków zawodowych jest demagogią. Wmawia się przy tym, że chodzi tu o jakąś obronę zwykłego człowieka. Ten zwykły człowiek jest przez związki zwyczajnie okradany. Raz jako konsument, innym razem jako ich "kolega" z "pracy".
Z punktu widzenia portfela konsumenta, nie ma żadnego rozróżnienia pomiędzy "kapitalistą" i "robotnikiem". Podział wartości pomiędzy nimi jest ich wewnętrzną sprawą. Normalny konsument chce tylko aby jak najmniej jego pieniędzy dzielono.
Twoja teoria mialaby jakis tam sens gdyby istnieli sobie osobno pracownicy z jednej strony i zupelnie osobno konsumenci. Wtedy moze i moznaby uznac ze ich interesy sa sprzeczna. Ale przewaznie konsumenci sa tez i pracownikami, wiec sytuacja sie gmatwa.
Sprawa może być zagmatwana tylko dla związkowca. Taki to musi sobie w sklepie przy kasie myśleć "przepłacam, ale sam to nakręcam".
Konsument nie powinien mieć tutaj złudzeń. A konsumentem jesteśmy częściej i dłużej (weekend, wakacje, 16 godz. dziennie poza pracą, całe dzieciństwo i młodość przed pierwszą pracą, emerytura, "konsumujemy" również w pracy i w drodze do/z niej: usługa transportowa, samochód+paliwo, a w pracy to nie tylko drugie śniadanie, ale także ubranie robocze, narzędzia, materiały, energia, telefony, usługi).
Niestety zbyt wiele osób kieruje się sympatią dla związkowców myśląc że może oni kiedyś będą mnie bronić. Później słyszy się taki absurd jak "X procent Polaków popiera strajkujących górników". A ja pytam: po co?
Zwyczajnie się mylicie i kłamiecie w celu usprawiedliwienia wyzysku z jakim mają do czynienia ludzie pracy (także związkowcy, również konsumenci)
Otóż większość Polaków ma dystans do działalności "ZZ" i w tzw. sondażach określa swoje małe zaufanie do największych krajowych central związkowych.
Nie jest tak że związkowcy nie pracują tylko zajmują się "demoralizowaniem". Nie wiedziałem że Wy liberałowie jesteście takimi "moralistami".
Poparcie dla górników z Budryka wynikało z ich nieustępliwości względem tego jak obchodzi się z nimi dyrekcja kopalni, jak tak naprawdę ugodowe z kapitałem i władzą są tzw. związki zawodowe działające na zakładzie.
Ty oczywiście skwitujesz to działaniem jakiegoś lobby...zapewne niedługo stwierdzisz że żydowskiego.
Własnymi komentarzami tylko potwierdzasz że jesteś rękawiczką którą próbują twoi udziałowcy, kapitaliści zatrzeć własne winy.
tyle, że na "weekend, wakacje i 16 godz. dziennie poza pracą" trzeba zarobić właśnie w pracy. Mam nadzieję, że zrozumienie tego faktu nie przekracza twoich możliwości intelektualnych.
Właśnie dlatego że konsumentami jesteśmy częściej i dłużej, musimy szczególnie unikać trwonienia wytworzonej przez nas wartości na ludzi, którzy jej nie wytwarzają. A do grupy tej zaliczają się właśnie związkowcy walczący o specjalne przywileje metodami nierynkowymi, ale także biurokracja, która później pilnuje tych przywilejów, zbiera na nie pieniądze i rozdziela je.