"Wśród przyczyn wzrostu cen żywności wymienia się między innymi takie czynniki, jak powiększenie się liczby ludności w skali globalnej, zanieczyszczenie środowiska oraz rozwój rynku biopaliw, który dodatkowo przyczynił się do wzrostu cen zbóż." Tylko ostatnie jest prawdziwe. Zresztą jest to tylko tzw "gwóźdź do trumny" Trumną jest interwencjonizm na rynku pieniądza. Nie jest to zresztą żadne novum. Dopóki państwa będą wspierać etycznie wadliwy system z rezerwą cząstkową dopóty będą powstawać bańki spekulacyjne na rynkach kapitałowych wywołane powiększaniem się podaży parapieniądza. I dalej będzie się zdarzać że po pęknięciu takiej bańki pieniądz będzie się przemieszczał na rynek dóbr konsumpcyjnych wywołując nagły wzrost cen.
Tylko który rząd zrezygnuje z takiego systemu który daje niemal nieograniczone możliwości rabowania obywateli?
PS. Wrzucanie Zimbabwe do jednego worka z pozostałymi krajami chyba nie jest zbyt mądre. Primo problem jest tam większy. Secundo ma on lokalną przyczynę. Nazywa się ona Robert Mugabe
pełną rezerwą w złocie. Z powodu głębokiego niedoboru zlota pieniądz stał by się tak rzadkim i drogim dobrem, że gospodarka światowa by się po prostu załamała i rozpadła. Szalałaby deflacja i stagflacja. To już przerabiano raz w historii i dlatego postanowiono odejść od tego twojego systemu.
Dwie sytuacje.
Masz 100kg jabłek i 1g zł. Płacisz banknotem 1g złota.
Masz 100kg jabłek i 0.1g zł. Płacisz banknotem 0.1g złota.
Czy się rózni sytuacja 1 od 2? Ano jedynie siłą nabywczą pieniądza (siła nabywcza pieniądza jest jego ceną którą wyraża się relacją przyporządkowującą do jednostki pieniądza ilości towarów które za tą jednostkę możemy nabyć)
Coś takiego jak niedobór złotego pieniądza nie istnieje. Jak zmienia się jego ilość to zmieniają się ceny/siła nabywcza. To nie powoduje żadnych problemów.
Problemy powstają wtedy gdy zmiana ilości pieniądza odbywa się z naruszeniem własności.
Konkretnie to o jakim przypadku z historii piszesz?
Jeśli chodzi o niedobory to powstają one właśnie w obecnym etycznie wadliwym systemie w którym pieniądz o niższej płynnosci tzw. parapieniądz (czyli prawo do gotówki w przyszłości) zrównany jest z pieniądzem. Parapieniądz jest wielokrotnością pieniądza. Ogólnie znany fakt. Na przykładzie banku parapieniądz to depozyt. Każdy depozytariusz ma prawo zamienić depozyt na gotówkę w każdej chwili. Niestety jest to możliwe jedynie sekwencyjnie, nigdy jednocześnie, ponieważ kredytobiorcy nie mogą spłacić jednocześnie i jednego dnia swoich kredytów - proces inwestycyjny jest długofalowy. W tej obietnicy bez pokrycia tkwi cały problem.
"Szalałaby deflacja i stagflacja." Jednocześnie? Czyli wg ciebie stwierdzenia: "Na rynku dóbr konsumpcyjnych mamy deflację" i "Na rynku dóbr konsumpcyjnych mamy inflację" nie są ze sobą sprzeczne?
Primo ciężko jest robić dodruk gotówki (nominał musi mieć pokrycie w złocie). Secundo ciężko jest zwiększać podaż parapieniądza przy jednoczesnym założeniu że jest on zrównany z pieniądzem. Krótko mówiąć ciężko w tym systemie jest nakładać podatek inflacyjny.
maly offtopik - jak ekolodzy reaguja na zwiazek wzrostu cen zywnosci z moda na biopaliwa? W kilku gazetach podawano to jako jeden z powodow podwyzek cen (wieksze arealy upraw etc).
trudno im to przełknąć- wielu "ekologów" (w cudzysłowie, bo nie mam tu na myśli naukowców od ekologii) jednocześnie ma poglądy lewicowe i zawsze dba o najbiedniejszych. A tu prosze, taki zonk! Okazuje sie ze biopaliwka które z takim uporem wpychali sprawiają że najbiedniejsi nie mają co do gara włożyć! No, ale nie myli sie tylko ten...