Kazdy stosuje, malo kto wie co znaczy.
oto i definicja robocza prawicowego populizmu: Pana Donalda krytykujemy, ale go lubimy. JaroKacza nie znosimy, bo się obciachowo ubiera.
wiemy, co to jest lewicowy antypopulizm. To zachwyty nad Żakowskim, podlizywanie się Sierakowskiemu (łał, kolejna książka KP to kolejne wielkie wydarzenie, łał, łał, łał), kolegowanie się z "lewicowcami" Borowskim i Olejniczakiem, żal za Blidą zaszczutą przez kaczyzm oraz pomstowanie na "ciemnogród", który olewa problemy emocjonalne aktualnie modnej mniejszości.
Dlatego też prawicowy populizm ma 30-40% poparcia, a lewicowy antypopulizm - 3-4%.
moim skromnym zdaniem. Ludzie pracy w Polsce w przygniatającej większości nie są wcale "wykluczeni społecznie".
się zgodzić z westem. Wykluczeni są zatomizowaną, apatyczną i cyniczną grupą, na których nic zbudować się nie da. Jeśli już mają jakieś sympatie polityczne to dużo częściej do prawicy (zarówno liberalnej jak i skrajnej) niz do jakiejkolwiek lewicy. Zachęcam do przeczytania, co marks pisal o lumpenproletariacie.
Z tym "wykluczeniem społecznym" i ludźmi pracy to prawda.
W ogóle, lewicowcy skupiający się na problemie wykluczenia cofają się daleko przed Marksa. Romantycy typu Eugene`a Sue czy Wiktora Hugo współczuli właśnie wykluczonym (galernikom, prostytutkom itp.) Tymczasem Marks pokazał, że taka lewicowość sprowadza się do nieskutecznej filantropii. I oparł swoje ideały na proletariacie, który nie tylko nie jęczy: "jesteśmy wykluczeni, pomóżcie!", ale nawet sam jest w stanie ostro i stanowczo wykluczyć wszystkie klasy, które ewentualnie mu staną na drodze.
Oczywiście, proletariat w ramach swojego wyzwolenia może dopomóc wykluczonym. Jednakże, sprawa tych ostatnich jest wtórna wobec historycznych zadań proletariatu.
Proletariat w rozumieniu marksowskim jest już melodią przeszłości. Jednak kierunek poszukiwań Marksa wciąż wydaje się trafny. Szkoda, że ignorują go ci, którzy uwielbiają dyskutować o aktualności Marksa.
co Wy wygadujecie?
moi drodzy, ale w kraju takim jak Polska, kategoria "wykluczeni społecznie" (rozumiana w sensie ekonomicznym) ma niewiele wspólnego z lumpenproletariatem w rozumieniu marksowskim. Gdyby tak było, to za lumpenproletariat należałoby uznać np. połowę mieszkańców niektórych miasteczek czy całe subregiony na ścianie wschodniej. Lewica, która się na nich wypnie, jest lewicą co najwyżej z nazwy. Nie sądzę też, by owi wykluczeni byli ze swej natury antylewicowi - choćby w Ameryce Łacińskiej skrajna biedota (np. chłopi bezrolni) potrafi zasilać także ruchy lewicowe.
Opiszę wam walkę klas, jakiej byłem onegdaj świadkiem. Otóż familoki w mojej dzielnicy zasiedla dziś lumpenproletariat, utrzymujący sie ze złomiarstwa i zbierania węgla na hałdzie. Pod jednym z familoków trwały roboty drogowe, robotnicy kopali rowy. Jeden z "wykluczonych" zaczął ot tak, z nudów, wyzywać drogowców z okna. Ci nie pozostali mu dłużni i tak od słowa do słowa zaczęła się awantura. "Wykluczeni" skrzyknęli się i w ciągu kwadransa była akcja 10 na 2. Drogowcy wycofali się zostawiając łopaty.
i Borowski są żałośni, ale ja ciągle się zastanawiam po co Autorka i Autor mając takie poglądy siedzą w żenującej SdPL (czy tam jej młodzieżówce)
Kto zatem mógłby być (waszym zdaniem) podmiotem wyzwolenia?
kto to są ci "wykluczeni", bo dla mnie pojęcie jest niezbyt jasne? Jeśli chronicznie bezrobotni to podtrzymuję swoje zdanie. To niekoniecznie muszą być degeneraci i kryminaliści ale to są ludzie, którzy wycofują się w prywatność, zrywają więzi społeczne a do tego mają silne kompleksy nakazujące im dostosowywać się do obowiązujących (tj. przeważających w mediach) poglądów. Nie mówię, że należy ich "olać" (nie jestem przecież socjaldarwinistą), uważam że trzeba im pomagać, próbować ich organizować. Ale o ile można coś robić DLA wykluczonych to robić coś Z wykluczonymi jest mało realne.
Re_akcja: wszelka działalność musi się opierać na jakichś względnie stabilnych (a co za tym idzie - zżytych i solidarnych) grupach społecznych. Tego typu więzi mogą się wytworzyć bądź to w miejscu pracy bądź to w miejscu zamieszkania. A więc w grę wchodzą z jednej strony pracownicy, z drugiej społeczności lokalne. Z moich doświadczeń wynika, że łatwiej zmobilizować jednak ludzi na bazie wspólnego interesu zawodowego; sąsiedzi skłonni są wspólnie działać tylko pod wpływem jakiegoś drastycznego impulsu (u nas dwa lata temu była taka akcja w obronie przedszkola ale - co symptomatyczne - objęła tylko rodziców dzieci AKTUALNIE uczęszczających do przedszkola).
...i gdzie jest baza dla współczesnej lewicy, to RE_AKCJA, uczestnicy tutejszych komentarzy napiszą Ci, gdy już wreszcie zapoznają się dokladnie z Antonio Negrim ;-)
Centralnym punktem lewicowego programu w Polsce powinno byc pojecie rownowagi. Rownowagi pomiedzy praca a kapitalem, prawami przedsiebiorcow a prawami pracownikow, rozwojem a natura, zapieprzaniem a odpoczynkiem, prawami a obowiazkami itd.
Co do wykluczonych to zgadzam sie z Westem, Leu i ABCD.
Lewica powinna walczyc o to, aby to spoleczenstwo kontrolowalo rynek, a nie rynek spoleczenstwo ( dobrym przykladem jest tu przestrzen publiczna ). Skupianie sie tylko na wykluczonych tak naprawde alienuje nas ze spoleczenstwa. Co nie zmienia faktu, ze Rosati sie myli, gdyz wedlug ostatniego raportu Komisji Europejskiej to wlasnie w Polsce zyje najwiecej dzieci zagrozonych bieda w Europie.
Paradoksalnie ten wlasnie watek Marksa do pewnego momentu ciagnela Szkola Frankfurcka. Zawiedli sie na proletariacie jako motorze zmian i postepu, wie c poszukali nowego podmiotu nie tyle "wykouczonego", co ich zdaniem, zdolnego dokonac przemian.
To, ze podmiotem tym okazaly sie smiechu warte grupy to inna sprawa.
Odniosę się do następującego fragmentu: "Otóż familoki w mojej dzielnicy zasiedla dziś lumpenproletariat, utrzymujący sie ze złomiarstwa i zbierania węgla na HAŁDZIE".
Nie tylko na hałdzie, Angka Leu (*_*) Przytoczę Ci tekst piosenki, którego autorem jest mój syn, a śpiewa ją raperska kapela "Ausdruck" z Piekar Śląskich:
ZIMA
MUZYKA, WYKONANIE: DYSKDŻOKEJ
TEKST: HANYSER
- wiolonczela: OLGA
Pusto kołkastla, bo wongla brakuje,
a cołko familio zimno fest czuje.
Wyłazi fater ze swymi synkami;
z kiblami, tasiami, srogimi miechami.
Przykłodo na glajza familio swe uszy,
czeko, aż coś sie na banie poruszy.
Wartko ze zola sie chopcy podnieśli,
na bana wersalka gibko zanieśli.
Cug zahamowoł łoroz piskliwie;
fater swym bajtlom wymownie kiwie.
Bajtle już wiedzom co robić majom;
usypać wagony wartko, jednom rajom!
Kaj idzie tam wongel chabiony ładujom,
umaraszeni na czorno i słabo sie czujom
i łoroz łod zadku podłażom sokiści;
ciulajom po mordach choby sadyści!
Tyn koncek złodziejstwa wcale niy popierom,
informuje ino, że ludzie sie za to bierom,
bo legalnie wongla niy majom za co kupić,
skuli polityki rzondów, kero chce ludzi wydupić,
bo po chuj sie przejmować bidokami,
co jak im piździ w zima na bana łażom z bajtlami.
Ino co śtyry lata polityk całuje im rzycie,
że łon zrobi porzondek; "życie bydzie w dobrobycie".
A że bidok je podatny na manipulacja,
głosuje na ciula, bo myśli, że mo racja,
ale wartko sie w felerze swoim orientuje
i zaś z biydy w zima chabiony wongel ładuje.
Nie jest to może "pezja" najwyższego lotu, bo napisana w konwencji śląskiego rapu, który musi "ociekać" wulgaryzmami. Ale chyba wiernie oddaje "koloryt" współczesnego śląskiego "lumpenproletariatu" ((?!) oraz "wkurwienie" tegoż jak i opisującego ten autentyczny fakt Hanysera...
(_*_)
racja.
Aczkolwiek, zauważ, że Marcuse (do którego zapewne robisz aluzję) wskazywał nie tylko na "substrat odmieńców" cywilizacji zachodniej - co skłaniałoby do traktowania go jako prekursora wyzwolicieli grup LGBT - ale i masami z Trzeciego Świata.
PS. W czasach, kiedy Marcuse zainteresował się "substratem odmieńców", mniejszości obyczajowe rzeczywiście były represjonowane.
odkrył Negriego. Brawo. Ale jego teoria subproletariatu mogła wydawać się ożywczą w latach 70. ub. w. Ślepy zaułek terroryzmu, w jaki wpuściła włoską ultralewicę, powinien wyleczyć z romantycznej fascynacji lumpenproletariatem. Ciekawe tylko, czy miało to wszystko związek z pogłoskami (pisze o tym Willan w "Puppetmasters"), że Negri był informatorem służb specjalnych.
ci "moi" zbierają akurat węgiel tylko na hałdzie, tam nie ma gdzie zatrzymać pociągu. A smutek jest rzeczywiście, gdy widzę jak się zmienia osiedle, w którym spędziłem dzieciństwo. Dawniej wszyscy jego mieszkańcy mieli pracę - ale zarazem wszystkie ogródki przydomowe były skrzętnie uprawiane. Teraz połowa jest bezrobotnych - ale ogródki leżą odłogiem, mieszkańcy robia tam sobie grilla. Dawniej miejscem życia towarzyskiego były ganki, gdzie wszyscy się spotykali, rozmawiali, czasem popijali i muzykowali - teraz te ganki są podzielone płotkami!
Kapitalizm zabija w nas to co mądre i szlachetne, a obnaża to, co niegodziwe i głupie...
.
...pozwoliłem sobie wspomnieć o Negrim z lekkim przekąsem, malutkę ironią, w kontekście jego ostatnich poszukiwań zaplecza dla lewicy w..."wielości, która zastąpiła proletariat". Czy owa wielość będzie mogła kontrolować rynek, jeśli nie będzie miała dostępu do środków, którymi ten rynek się posługuje ??
nie zrozumiałem ironii.
to nie tylko długotrwale bezrobotni, ale także wielu rencistów i emerytów, ludzie na głodowych przedwczesnych emeryturach, liczni niepełnosprawni, rolnicy "niskotowarowi", samotne matki z dziećmi itp. Co to ma wspólnego z lumpenproletariatem - Bóg (albo Marks) jeden wie.
Obecnie w Polsce zapewne niewiele można zrobić Z wykluczonymi, a nie DLA wykluczonych. Ale to dokładnie tak samo, jak z większością środowisk proletariackich. Zwłaszcza w sytuacji rynku pracy, który jest bardzo niestabilny i zmienny. Poza górnictwem, koleją i kilkoma sektorami budżetówki nie ma już żadnej "zwartej" a zarazem dużej liczebnie klasy robotniczej, a i w tych branżach jest ona coraz bardziej zdezintegrowana z kilku różnych powodów.
Dziś jedyną możliwą odpowiedzią na neoliberalizm jest ponadklasowy i ponadwarstwowy populizm a nie mrzonki o bojowym proletariacie.
więc trzeba robić "DLA" społeczeństwa. Przynajmniej szczerze. Wyjaśnia mi Twoje poparcie dla autorytarnych zapędów Kaczyńskich. Problem w tym, że oni nic dla tego społeczeństwa nie zrobili.
za fantazje i urojenia ultraliberaĹĂłw wielbiÄ cych esbekĂłw. KtĂłrzy w dodatku nie potrafiÄ czytaÄ - bo akurat ostatnie zdanie mojego poprzedniego wpisu caĹkowicie falsyfikuje twoje brednie.
Sobie odpowiedz, nie mnie. Ja widzę.
PS. Czy wy tam w Obywatelu macie jakąś obsesję na temat SB? Kogo ten temat w ogóle interesuje poza na gwałt dorabiającymi sobie "kombatancką" przeszłość panami z PiS?
Sek w tym, ze juz w czasach Marcusego roznie bywalo z tymi "przesladowaniami" mniejszosci obyczajowych, co wyraznie wskazywalo (juz wtedy, nie mowiac o czasach nam obecnych), ze dyskryminacja tego typu grup nie jest immanentna cecha kapitalizmu,. stad bzdurne bylo wskazywanie na nie jako na podmiot potencjalnych zmian.
A poza tym mozna wymienic mnostwo roznych dyskryminowanych w przeszlosci grup spolecznych. Czemu Marcuse wybral akurat te, ktore wybral?
jak łatwo sprawdzić, jeśli potrafi się czytać, wyraźnie pisałem, że możliwy i konieczny jest ponadklasowy i ponadwarstwowy populizm - nie wiem jakim cudem można to zatem uznać za chęć robienia czegoś ZA lub DLA społeczeństwa, zamiast robienia czegoś Z NIM, skoro populizm z definicji opiera się na udziale ludu, wręcz na jego aktywizmie. Jedyne, co pisałem, to tyle, że nie istnieją już żadne dawne, wyraziste grupy społeczne czy zawodowe, na których można oprzeć walkę z kapitalizmem.
"Obecnie w Polsce zapewne niewiele można zrobić Z wykluczonymi, a nie DLA wykluczonych. Ale to dokładnie tak samo, jak z większością środowisk proletariackich". Ale za to z abstrakcyjnym ludem można? A co to jest ten abstrakcyjny lud? Może zamiast wypominać czytelnikom że nie pojęli głębi myśli autora, pisać precyzyjnie?