Marksizm z tym festynem ma tyle wspólnego co ze świętem "Trybuny Robotniczej".
może jakiś odczyt towarzyszki Halpin? taka zatwardziała komunistka (popierająca swego czasu "interwencję" w Czechosłowacji) na pewno wniosłaby coś ciekawego do świadomości towarzyszy. Co prawda jest szansa że ktoś zadałby niewygodne jakies pytanie, np: dlaczego z otrzymanej w spadku fortuny na cele (podupadającej) partii przekazala raptem około 10 tysięcy funciaków?
BB wasza polska zaściankowość i izolacjonizm licytują LPR :(
referat Chrisa Harmana o "Marksizmie w działaniu"?
Gdzie "List otwarty" J.Kuronia i K.Modzelewskiego (po koszcie xera)?
Ta impreza powinna się nazywać "Mauzoleum marksizmu".
to szczerze ci współczuje. Jesteś zgorzkniały do cna
prawda jest gorzka.
Nie potrafisz inaczej. Spróbuj raczej dowieść, że wymienieni prelegenci i gwiazdy mówiły coś o marksizmie. W relacji o tym przecież ani słowa. Rozumiemy, że festiwale i święta to nie konferencje naukowe, ale po co bufonada? Czyż to nie profanacja? Krajowy zaścianek, czytaj: święto "Trybuny Robotniczej" równając do światowych standardów SWP nie nadużywa przynajmniej miana MARKSIZMU.
Rozumiemy, że festiwal SWP i festyn "Trybuny Robotniczej" mają mniejsze lub większe akcenty międzynarodowe, podobnie zresztą jak festiwale w Sopocie czy w Porto Alegre. Od biedy można to nawet nazwać internacjonalizmem albo kosmopolityzmem. Ale zaraz marksizmem?
Weźmy może przykład pierwszy z brzegu - występ Alaina Krivine. Zapewne mówił on o najnowszej inicjatywie LCR zwanej pod nazwą Nowej Partii Antykapitalistycznej. Mamy zatem pewną ewolucję posttrockizmu ku alterglobalizmowi. Postawmy zatem proste pytanie: OD MARKSIZMU CZY DO MARKSIZMU?
zwłaszcza, gdy internacjonalizm zastępowany jest jego protezą w postaci podwieszenia się pod jakąś zewnętrzną strukturę, zastępującą własne myślenie. Jakie to banalnie przewidywalne.
Przełamać hegemonie prawackiego oszołomstwa w Polsce a dopiero potem krytykować
Jeśli przyjmiemy, że termin "internacjonalista", "rewolucjonista" czy "marksista" jest synonimem "trockisty" czy "posttrockisty", to zapewne macie racje. Rzecz w tym, że w "zaściankowej" historiografii polskiego ruchu robotniczego synonimem terminu "internacjonaliści" czy "rewolucjoniści" był nie tyle trockizm, co wiodąca tendencja KPP, wywodząca się jeszcze z SDKPiL. Ma się rozumieć nieprawomyślna w ocenie narodowo-patriotycznych ideologów i hagiografów Polskiej Partii Robotniczej. Tendencja ta, z przyczyn oczywistych, nie miała swoich reprezentantów wśród PRL-owskich badaczy historii polskiego ruchu robotniczego okresu II wojny światowej. Nie mogła więc liczyć na obiektywizm naukowy. Wpływy zwalczanych przez stalinowców KPP-owskich "internacjonalistów", "rewolucjonistów" i "marksistów", zwolenników odbudowy KPP i rozwiązanej przez Stalina Międzynarodówki Komunistycznej z reguły były bagatelizowane, czego dowodem jest twórczość (rehabilitowanego przez Zbigniewa M. Kowalewskiego) prof. Ryszarda Nazarewicza lub skutecznie minimalizowane przez stalinowsko-pepeerowski aparat represji. Dziś pałeczkę od Ryszarda Nazarewicza przyjęli polscy posttrockiści.
Represje Czarnych w USA, rasizm, ruch antywojenny, imperializm, znowu rasizm, itp itd.
Pytanie: po co nazywac impreze sygnowana nazwiskiem pewnej osoby, skoro nie zamierza sie podejmowac ani jednego z zagadnien, ktore poruszal w swoich pracach?
nadużycie, jak pracowałem w UK to co prawda nie byłem na Marxism 2007 ale przeczytałem dogłębnie program. Wykłady lewicowych 'celebrities' które są zaprezentowane w tym newsie, to na prawdę mniejsza część całego programu i jest tam wiele spotkań w małych salkach na poboczu dotyczących marksizmu i leninizmu- oczywiście jest to wszystko w wersji cliffowskiej ale jeśli mielibyśmy uznawać rozmaite wersje marksizmu za nie marksizm to obudzilibyśmy się w Świecie bez marksizmu. Oczywiście SWP i ich grupy frontowe jak ANL czy STWC nie używają reotoryki marksistowskiej tylko nowolewicową, gadkę w stylu: "nie lubisz BNP? Chodź do nas"
"Nie jesteś rasista? Chodź do nas", "Nie lubisz globalnego ocieplenia? Chodź do nas" itp. itd. Ale nie zmienia to faktu że stwierdzenie że nie ma ta impreza nic wspólnego z marksizmem jest niezgodne z prawdą.
Z kolei z uśmiechem przyjmę tytułowanie przez pana Zindulskiego SWP "największą rewolucyjną organizacją w UK", SWP raczej stawia nie na walki uliczne itp. tylko na startowanie w wyborach. I nie byłoby w tym nic zdrożnego (o ile nie jest się 15-letnim rewolucjonistą) gdyby nie porażający OPORTUNIZM, jakim było kiedyś żerowanie na radykalnych studentach, a potem na radykalnych muzułmanach. Zawsze kończy się to źle i SWP jak ucierpiała gdy fala rewolucji "młodzieżowej" przycichła, tak i cierpi teraz gdy bardziej obrotny Galloway zagospodarował głosy muzułmanów, którym okazuje się bardziej potrzebny jest szariat niż alterglobalizm. W tej sytuacji SWP zadowala się tylko utrzymaniem hegemonii na SKRAJNEJ LEWICY.
Pozostałe tendencje trockistowskie też drepczą w miejscu. Prawdziwe oparcie w klasie robotniczej (choć już emerytowanej) zdają się mieć tylko wymierające grupy stalinowskie i oparte na Hindusach grupy maoistowskie. Jednak te nie zdołały nic zrobić od lat 70 poza obroną swego stanu posiadania.
Sytuacja jest podobna jak w Polsce, bo nie łudźmy się że jakby "Fakt" czy "Super Express", nawoływał do udziału w demonstracjach antywojennych podobnie jak zrobił 'Daily Mirror" nie stworzyły by podobnie "masowego ruchu antywojennego". Od Polski w GB różni się tylko różnorodność ideologiczna grup i to że dość niezłą frekwencję na demonstracjach robią tam mniejszości narodowe z rozmaitych egzotycznych grup (tureccy maoiści, indyjscy komuniści, radykalna lewica z Ameryki Pd.).
Więc powódów na entuzjazm i możliwości na to że w Polsce warto będzie powtórzyć "British Road..." nie widzę.
Za czasów PRL-u i Związku Radzieckiego, kiedy na lewicy dominowały prokremlowskie partie komunistyczne stalinowskiego chowu, wyróżnikiem trockistowskiego komunizmu był właśnie internacjonalizm i rewolucyjność, akcentowane nawet w nazwach partii. Stąd francuska Partia Komunistów Internacjonalistów (PCI) lub Liga Komunistów Rewolucjonistów (LCR). Po upadku ZSRR wiele się zmieniło. Wypadają również wyróżniki i ozdobniki. Spada bowiem na nie zapotrzebowanie. PCI (lambertyści) zmieniła zatem nazwę na Partię Pracowników, zaś LCR (mandeliści) od stycznia 2009 r. zamierza przyjąć nazwę Nowej Partii Antykapitalistycznej. W Wielkiej Brytanii nigdy nie było mocnej partii komunistycznej. Socjalistów i socjaldemokratów reprezentowała Labour Party. W tej sytuacji wyróżnikiem posttrockistowskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (SWP) mógł być nawet marksizm. Dziś pozostała już tylko forma bez treści - MARKSIZM jako nazwa corocznej imprezy. Listek figowy okrywający posttrockistowską sromotę.
Czy coś się zmieni na lepsze, jeśli te popłuczyny nazwiemy Marksizmem?
jeśli chodzi o metody SWP. Można odnieść wrażenie, że marksizm jest ostatnią rzeczą, która ich zajmuje. Sprawy, które ich najbardziej zajmują, to walka z "islamofobią", czyli aresztowaniem jakiegokolwiek muzułmanina za cokolwiek, a ponadto niezbyt udanymi akcjami przeciw BNP, która to - niestety - w wyborach dostaje więcej głosów od socialist workers-ów.
Dla SWP ilość jest ważniejsza od jakości - zapisanie się do tej partii jest banalne, nikt nie sprawdza, czy masz chociażby lewicowe poglądy, i dostajesz legitymację z miejsca, za to rotacja członków jest ogromna. SWP chwali się, że od początku roku przyjęła ok. 500 nowych członków, czyli sporo jak na radykalną lewicę, ale nie interesuje się już tym, ilu z nich będzie faktycznie działać, a nie pozostanie "martwymi duszami".
Stąd właśnie bierze się eksponowanie globalnego ocieplenia, walki z BNP, islamofobii itd. - w ten sposób łatwiej jest pozyskać młodych społeczników, niż zakurzonymi teoriami Tony'ego Cliffa.
Zgoda, ale coś z tego przecież wynika. Nie tylko spora fluktuacja. SWP stając się "najmniejszą masową partią świata" jakościowo odbiega od organizacji kadrowych, w rodzaju Socialist Party (CWI). Przewaga ilościowa pozwala partii do pewnego stopnia animować ruch pokojowy i alterglobalistyczny. Nie na wiele się jednak zda w protestach pracowniczych. Na nic zaś w rozstrzygających walkach klasowych, na których koncentruje się właśnie marksizm.
Na naszym krajowym podwórku Pracownicza Demokracja istnieje tylko dzięki Inicjatywie "Stop wojnie!". No może jeszcze na własnych forach antykapitalistycznych. W walkach pracowniczych czy związkowych rola tej grupki ogranicza się do kolportażu pisemka i prezentacji mało wyszukanych haseł.
utrzymuje na powierzchni nie tyle ISW, co raczej dotacje płynące z Londynu wartkim strumieniem. Gdyby nie to, to nawet i ta mikrodziałalność PD, która ma miejsce, nie miałaby racji bytu. Swoją drogą zawsze mnie zastanawiało - skoro taka mała grupka jak PD jest w stanie wydawać co miesiąc swoje pisemko, to dlaczego inne organizacyjki tego nie robią? W UK każda partyjka wydaje swój magazyn (SWP nawet 3 - tygodnik, miesięcznik i kwartalnik) i chyba tylko z polskiego lenistwa wynika to, że np. MS, PPS, Racji czy NL (tych żałosnych 4 stronic pisma ich organizacji młodzieżowej nie liczę) nie chce się niczego rozprowadzać. Czy tylko trockistom chce się cokolwiek w tym kraju robić?
a po co więcej pism, skoro jest KP!?
To raczej marazm, niż lenistwo. Zresztą wymieniona przez ciebie "Racja" ma swój tygodnik "Fakty i Mity". Nie będziemy odpowiadać za wszystkich, być może w ich mniemaniu prasowa oferta jest już wystarczająca. W przypadku Ikonowicza sprawa jest prosta - głównym wrogiem Ikona jest Igor Lewy, jego "wariackie papiery" i zadłużona po uszy "Lewizna". Można byłoby od biedy coś wymyśleć. Na miejscu NL/NLR reaktywowalibyśmy Porozumienie Lewicy Antykapitalistycznej, taki polski odpowiednik Nowej Partii Antykapitalistycznej. "Dalej!" poszłoby jak z górki i byłoby po Polskiej Partii Pracy.
lewica potrzebuje więcej pism niż "KP" na tej samej zasadzie, na której prawicy nie wystarcza sam "Obywatel" :).
jra, jeśli za kwintesencję lewicowości uważać obronę Maleszki:), w takim wypadku pismo "Ob", które systematycznie przedstawia np. krytyczne analizy prywatyzacji, okaże się pewnie prawicowe:)))
trafiłeś w sedno. Najnowszy numer "KP" poświęcony będzie w całości postaci niezłomnego Lesława Maleszki. Hagiografię napisze Dunin, zaś tekst programowy "Dlaczego jesteśmy z Lesławem" Sierakowski. Ponadto w serii Idee tegoż pisma ukaże się bardzo ciekawa książka Żakowskiego "Bitwa o prawdę - Leszek sam przeciw ciemnogrodowi". Za poczucie humoru masz ode mnie darmowy ezgemplarz. Pozdrawiam z warszawki, jak powiedziałby Durango
two idole nie są w ciemię bici. Numer poświęcą po trosze Badiou, po trosze Zizkowi, a po trosze myśli postsekularnej.
Niemniej jednak, w odpowiednich punktach - chociażby recenzją atakującą Trzech kumpli - zaznaczają, po czyjej są stronie. Tej wlaściwej!
Czym zresztą - jeśli nie pieśnią triumfu po udanej obronie twierdz tej elity, której wybitnym przedstawicielem był Maleszka, była np. Nauczka CHErwonego Jaco?
PS. CHErwony Jaco na dyskusjach panelowych bynajmniej nie ukrywa, że za jedno z głównych zadań dzisiejszej lewicy uważa obronę ludzi aparatów ancien regime`u przed prawicowymi represjami.
KP publikuje różne teksty lewicowych publicystów na swojej stronie, a Majmurek nie należy do zespołu. Żakowski również.
Zresztą odnoszę nieodparte wrażenie, że nic nie zrozumiałeś z tekstu Majmurka (być może nawet go nie przeczytałeś), bo Majmurek nie broni tam aparatu ancien regime'u, tylko parafrazuje Sierakowskiego - "Mam w d**ie lustrację". Nie oznacza to sprzeciwu wobec lustracji, ile raczej brak zainteresowania nią samą wobec ważniejszych problemów - bieda, edukacja, służba zdrowia itd.
Twoja teza o siedzeniu całej "KP" w kieszeniu u Michnika jest błędna. Gdyby tak policzyć, to Sierakowski więcej i częściej pisze do "Dziennika" niż do "Wyborczej". Jeden z członków zespołu "KP" - Iszkowski - był redaktorem dziennikowej "Europy". Ponadto jest wśród nich kilku SdPL-owców, którzy drukują raczej w "Trybunie" czy "Przeglądzie". A w planach "KP" na ten rok jest książka byłego dziennikarza "Trybuny" - Złotorowicza. Więc gdzie ta urojona przez ciebie i Durango więź z "GW"?
jesteś kapitalny!
Czyli stanowisko KP według Ciebie jest takie: nie należy się zajmować lustracją, bo to kwestia drugorzędna wobec biedy. Aaaa... i jeszcze edukacji.
Powiedzmy, że się zgodzę.
A teraz to samo rozumowanie, co wobec lustracji, zastosujmy do praw LGBT.
OK?
poruszonej przez Ciebie kwestii, to chyba ani ja, ani Durango nie mamy już siły po raz ktoryś z rzędu pisać, kto sfinansował pierwszy numer KP (Z.Bujak)i kto konsekwentnie inwestował w reklamę tego przez wiele lat skrajnie niszowego tytułu (Agora).
A że twór Agorowego Frankensteina zaczął funkcjonować i w innych miejscach neoliberalnego oligopolu medialnego, jak również szukać punktów zaczepienia na oficjalnej lewicy? To jak najbardziej jest w porządku rzeczy.
oczywiście, że Sierak i spółka "ma w d... lustrację" - w tym sensie, że lustrację krytykują dlatego, że ich sponsorom i mocodawcom z Wyborczej i SLD owa lustracja ewidentnie szkodzi.
Natomiast zajmowanie się przez KP "biedą, edukacją i służbą zdrowia" sprowadza się do niewielu niekonkretnych tekstów o "nierównościach społecznych" lub "edukacyjnych" i do poparcia tzw. Białego Miasteczka, organizowanego przez ludzi PO i SDPl w ramach walki z kaczyzmem. Moja "prawicowa" gazeta opublikowała w sumie kilkaset tekstów na temat biedy, edukacji i służby zdrowia - konkretnych, szczegółowych, zdecydowanie antyliberalnych. Za to "lewicowa" i to "radykalnie" KP opublikowała ich może z 20-30, nijakich, grzecznych i co najwyżej centrolewicowych - nic dziwnego, że są one chętnie publikowane przez najbardziej neoliberalne gazety, od "Wyborczej" i "Dziennika" po "Newsweek".
możecie próbować, teza o wpływie Bujaka na linię redakcyjną "KP" poprzez sfinansowanie druku pierwszego numeru jest nie do obrony. Z kolei ciekawi mnie, co macie na myśli, gdy oceniacie poglądy tej grupy jako "centrolewicowe".
Pierwszy przykład z brzegu - gdy "GW" rozpoczynała kolejną prywatyzacyjną nagonkę na śląskie kopalnie, Sierakowski puścił u nich długi anty-prywatyzacyjny tekst z odniesieniami do UK w latach '80. Nie dość, że krytykował plany prywatyzacyjne rządu, to jeszcze postulował renacjonalizację już sprywatyzowanych kopalni. Czy możecie mi z łaski swej wyjaśnić, co byłoby dla was bardziej lewicowe od takiego stanowiska?
Chwali wam się, że wasza gazeta walczy z dogmatami neoliberalizmu - sam miałem ją kilkakrotnie w rękach - ale dostrzegam u was sporo hipokryzji. Wszystkie lewicowe środowiska poza mainstreamem są dla was niszowe - "TR" ma zasięg oddziaływania szkolnej gazetki, a "KP" to "koncesjonowany" przez "GW" i SLD margines. Świetnie. Powiedzcie mi tylko, dlaczego, skoro sami wydajecie pismo w nakładzie plus minus takim, jak "KP" (a może i nawet mniejszym), wasza własna marginalność nie jawi już się wam tak zabawna? Wasze artykuły docierają do setek czytelników i tak przekonanych do waszych ideii, za to jeden tekst Sierakowskiego w "GW" może potencjalnie przeczytać np. 500 000 czytelników. Niech choćby jeden procent z nich przyzna mu rację, a już będzie to jakaś ideowa ekspansja - nie wśród neoliberalnych dziennikarzy, bo ci nigdy nie staną się lewicowi, ale wśród czytelników, którzy często sami nie mają wykształconych poglądów.
Tymczasem wasze możliwości rozwoju są dużo skromniejsze. Czy aż tak trudno jest pojąć, że sekciarska czystość nie służy niczemu poza osobistą satysfakcją?
ABCD, gdybyś codziennie dostawał w szkole czy na podwórku manto za to, że jesteś gejem, inaczej patrzyłbyś na kwestię LGBT. Agenci i lustratorzy kiedyś (i to całkiem niedługo)pożegnają się ze światem, a homoseksualiści będą rodzić się zawsze, za pięćset lat również. Dlatego wasza wybiórcza lewicowość mi nie odpowiada.
z moich obserwacji wynika, że nikt (poza może skrajnie moszowym środowiskiem superprawicowym pisemek) mie ma ochoty spuszczać manta gejom.
Znam natomiast ludzi mówiących, że nic nie mają przeciwko gejom oraz ich zachowaniom intymnym, ale nie podobają się im parady równości oraz publikowanie przez pisma neoliberalnego mainstreamu po kilku tekstów w numerze, dotyczących dyskryminacji LGBT.
Dlatewgo mainstreamową histerię wobec prześladowaŃ mniejszości obyczajowych uważam za przesadzoną.
A tzw. radykalnej lewicy doradzam, żeby zajęła się pilniejszymi problemami.
niszowym
o problem tzw. oddziaływania społecznego, to w okresie lansowania KP przez media neoliberalne, poparcie dla jej sponsora, SLD, spadło z 11% do kilku.
Żadne inne, mające więcej niż 1% poparcia,
ugrupowanie nowoczesnej lewicy, popierającej prawa LGBT, a potępiającej lustrację, się nie wyłoniło.
Wnioski?
akurat sprzeciw wobec nacjonalizacji kopalń to ani postulat szczególnie radykalny, ani nawet nieszczególnie stricte lewicowy. Jak Sierakowski opowie się za nacjonalizacją banków, to wtedy będzie lewicowy.
Zaś co do meritum twego zarzutu - a może po prostu odwrócić optykę i zapytać, dlaczego naszych poglądów nie chce finansować Bujak, promować Michnik, nie daje nam swoich łamów "Newsweek" itd.? Ano dlatego, że to nie jest niekonkretne pitolenie centrolewicowe, jakim zajmuje się Sierakowski, w dodatku zakolegowany z establishmentem, który wie, że Sławek sobie "radykalnie" pogada, ale gdy przyjdzie co do czego, to razem z liberałami będzie piszczał o "groźnym populizmie". Po prostu poglądy Sieraka nikomu z liberałów nie przeszkadzają, bo ani nie są radykalne, ani nie ma zagrożenia, że ich autor wcieli je w życie - w razie czego zakręcą mu kurek z forsą i Sławek spokornieje momentalnie. Nie musisz zresztą porównywać KP z nami - wystarczy, że porównasz ją z Lewicową Alternatywą czy Nową Lewicą, które mimo oczywistych różnic między nami i nimi są traktowane przez liberalne media podobnie jak my, a zupełnie inaczej niż Sierakowski. Właśnie dlatego, że ich lewicowość, aczkolwiek odmienna niż nasza, to konkretne, systemowe i radykalne postulaty a nie gaworzenie o "nierównościach" i "potrzebie zmiany dyskursu". I nie chodzi tu o żadną sekciarską czystość, tylko o niezgodę na to, żeby z takich poglądów robić medialną wydmuszkę, nic nie kosztujące wieczne debatowanie i indywidualne kariery (zresztą cała działalność KP sprowadza się do tych ostatnich - to jedyny wymierny efekt ich lewicowości).
A jeszcze jedno - zabawne jest stwierdzenie, że my tylko przekonujemy przekonanych. Osobiście (sic!) znam ze sto osób, które wskutek lektury naszej gazety odeszły od poglądów liberalnych. Podejrzewam zatem, że ogólna ich liczba jest znacznie większa. Oczywiście nadal nie jest ona duża - ale wolę 1000 osób, które ów antyliberalizm na serio przemyślały, zakorzeniły w konkretnych postulatach i pozbyły się złudzeń co do natury establishmentu politycznego niż 10 czy 50 tysięcy osób, dla których lewicowość jest nową sezonową modą z warszawki, Sierakowski to medialna kukiełka podobna do Pospieszalskiego, a lewicowe konkrety w ich przekonaniu to zwalczanie lustracji i obrona "dobrego imienia" Michnika czy Kuronia, czyli ludzi, którzy w Polsce tworzyli zręby neoliberalizmu.
o agentów i lustratorów, to fizycznie może i oni wymrą, ale problem ich wpływu nie rozwiąże się tak prosto.
Dość zauważyć, że Lesław Maleszka dużo mocniej oddziaływał na opinię niż którykolwiek z publicystów niszowej lewicy, których łaskawie się dopuszcza na łamy "GW".
Dziś - poza wspomnianą niszową lewicą nie ma już ludzi, którzy podjęliby się obrony Maleszki.
Ale, jeśli ktoś tak, jak Ty, jra, twierdzi, że publikacja w GW automatycznie kształtuje poglądy ogółu, to należałoby konsekwentnie przyjąć, że Maleszka swoimiu przekonaniami publicystycznymi - że np. lustracja to faszyzm, pornografia to kwintesencja wolności słowa, aborcja na życzenie to miara i szczytowy standard demokracji liberalnej - zaraził całe pokolenie.
Co do waszych obserwacji prześladowań LGBT w tym kraju, to pozostawię bez komentarza ich reprezentatywność, próbę itd. ("z moich obserwacji wynika..."), ponieważ ja znam osobiście kogoś, kto został wyrzucony ze szkoły za "pedalstwo", oczywiście oficjalnie z innego powodu.
Przekładanie zaś wpływu działalności "KP" na wyniki SLD w sondażach jest takie, jak przekładanie sprzedaży "Frondy" na poparcie dla PiS-u. Czyli niepoważne. Przez lata nie było nikogo na lewicy, kto organizowałby spotkania dla młodzieży i robił lewicową propagandę współczesnymi środkami przekazu, a nie poprzez zjazdy weteranów LWP i "Trybunę". Lewica w Polsce była gatunkiem wymierającym i powstała dziura pokoleniowa, zagospodarowana przez prawicę. Dlatego też wymierne efekty pracy "KP" nie pojawią się ani za rok, ani za dwa, lecz najprędzej za 10 lat, a może i jeszcze więcej. Wtedy ich czytelnicy będą coś znaczyć w wymiarze ekonomicznym/społecznym i będą mogli mieć na cokolwiek wpływ. Na razie studiują, piją, imprezują, dojrzewają. Tak jak Michnik i inni późniejsi wyznawcy neoliberalizmu 40 lat temu.
Nie interesują mnie ludzie, którzy mają tylko postulaty, a nie mają żadnego pomysłu na ich realizację. Michnik et cohortes mieli pomysł - założyli związek zawodowy, kryjąc się za plecami robotników, i w ten sposób dysponowali realną siłą dla wcielania swoich neoliberalnych rozwiązań w życie. Sierakowski założył pismo, wokół którego rozrasta się jego środowisko.Nie mam złudzeń, że Agora widzi interes w sprzyjaniu jego działalności, ale już nie raz próbowali sterować kimś, kto okazał się w dłuższej perspektywie niesterowalny. Z ich dawnej omnipotencji pozostał ledwie cień.
Swoją drogą - skąd tak odważne założenie, że przeczytanie tekstu w "GW" nie zmieni niczyich poglądów, a w waszym piśmie - owszem? Macie tak wysokie mniemanie o własnej sile perswazji?
za 10 lat, o których wspominasz, nikt już nie będzie pamiętał SS, podobnie jak nikt już nie pamięta np. E.Skalskiego - dziennikarza o nieporównanie większych wpływach w swoim czasie niż twój guru.
Nasze pismo też zapewne nie zmieni Polski, ale przynajmiej będziemy mieli satysfakcję z robienia czegoś niezależnego i jako takiej jakości. A nie - wydmuszki.
Święta racja - Michnik krył się za plecami robotników i na tychże plecach dorwał się do władzy. I zafundował tymże robotnikom kilka milionów bezrobocia. Teraz Sierakowski chce dorwać się do władzy za plecami i na plecach naiwniaków wierzących w lewicowe ideały. Jedynym skutkiem tychże starań jest indywidualna kariera Sierakowskiego. Nie ma żadnej pewności, że kiedyś zachowa się on inaczej niż Michnik i że nie wystawi on do wiatru tych, którzy mu ufają w budowę lewicy. Ktoś, kto zaczyna lewicowość od forsy od Agora SA i brylowania w liberalnych mediach, jest jeszcze mnie wiarygodny niż Michnik kiedyś.
Nie czytałem wnikliwe całego jego "dorobku" jak wnikliwie nie wchłaniam GWna ale, wpadła mi w ręce polemika Wiatra i Maleszki w której ten drugi domagał się odcięcia SLD od komunizmu i dekomunizacji.
był antykomunistą w stylu "wyborkowym" (lubił potępiać nieefektywnośc gospodarczą PRL), ale też walczył z "prawicowym oszołomstwem" typu lustracja.
Ciekawe, że Marcusego - recenzując Erosa i cywilizację - określił jako (mniej więcej) maniaka, którego nikt już nie czyta. Akurat w nienawiści do lewicowego myślenia utopijnego był chyba szczery.