Jak mówi Rużiński, wielu pracowników przyjmowano do "Auchan" bez wpisów do książeczki pracy i legitymacji ubezpieczeniowej. No i okazali się pozbawieni wszelkich praw. A np. studentów zatrudniano tylko na jeden dzień roboczy, który za to trwał 15 godzin. Pewien chłopak pracował przy maszynie do krojenia sera, która odcięła mu cztery palce. Wsunięto mu do kieszeni 100 hrywien (44 zł), wyprowadzono z firmy i z naciskiem "zasugerowano", że pewnie "upadł gdzieś na butelki".
Cóż, francuska kultura "Auchan"...
Nie8a20godzin coraz lepiej się dzieje w tej tzw.europie wschodniej