Czyli na dzien dzisiejszy Obama traci tylko 6 proc. elektoratu wlasnej partii. To niewiele. Ciekawe ilu konserwatywnych republikanow traci McCain.
Miłoby było móc kiedyś powiedzieć: "Jestem komunistą, gdy mowa o gospodarce, i liberałem, gdy mowa o obyczajach" - i zostać powszechnie zrozumianym...
A z innej beczki - jeśli powstaną socjalistyczne Stany Zjednoczone, następnego dnia tam emigruję. Bo miło tam będzie...
Rozumiemy Cię dobrze i nie zmuszamy takich jak ty nawet do emigracji wewnętrznej. Jedynie uważamy Was za poputczikow. Nawet w jednej partii można by było z Tobą podyskutować. Pod jednym wszakże warunkiem, gdyby w tej partii obowiązywał centralizm demokratyczny i rzecz tak niedemokratyczna, jak dyktatura proletariatu.
Nie o taki komunizm Ci chodziło? Chodzi Ci o ten made in USA, z Seatle i Porto Alegre, o "komunizm alterglobalistyczny"?
wystarczy, że powiesz: jestem komikiem w kwestiach gospodarczych oraz politycznie poprawnym konformistą w kwestiach obyczajowych. I już będziesz powszechnie rozumiany. Co nie znaczy: chwalony.
Durango, bardzo cieszy mnie, że taką właśnie masz na mój temat opinię, gdyż jest ona lustrzanym odbiciem mojej opinii na twój temat, drobnomieszczaninie.
A Wy, kochane Bratki, ustanowicie co najwyżej dyktaturę proletariatu we własnej przestrzeni wirtualnej. Jeśli jednak zostanie - z pewnością nie za Waszą sprawą - ustanowiona, to pewnie dalej będziecie poszukiwać jej w książkach i nawet nie zauważycie, że zdążyła rozwinąć się masowa partia, w której obowiązują zasady centralizmu demokratycznego i której legitymację będę nosił w kieszeni.
Tryb warunkowy wyjaśnia wszystko. Wyjątek podtwierdza regułę.
Przyjmijmy, że jesteś babcią z wąsami.
nie masz wrażenia, że Ty i Twoi towarzyszki, towarzysze i towarzyszko-towarzysze coś za długo jesteście "na drodze do partii robotniczej"?