Jest taki Gwiazda, który bez żonglowania wątpliwymi nieraz nazwiskami autorytetów i posługując się zrozumiałym językiem, faktycznie kontestuje system.
tamten Gwiazda ma inaczej na imię i nie działa w jakimś dziwnym stowarzyszeniu.
Przykłady
-Jean Jaures
- Erich Fromm
-Adorno, Horkheimer
-Walter Benjamin
-Róża Luksemburg
-Jean Baudrillard
- John Berger
Rozumiem jednak, że czytanie większości z tych autorów ( a już szczególnie czytanie ze zrozumieniem) może być wśród członków Młodej Socjaldemokracji niemodne...
pełna słuszność.
Dodajmy, że urbanizację kapitalnie krytykował Engels. Ale, zdaniem salonowych "kontestatorów" , był on pewnie podejrzanym typem, który infiltrował lewicę w najlepszej komitywie i w jednolitym froncie ze skrajną prawicą:)))
,,tradycyjnych lewicowcach'' i socjalistach jak Stanisław Ossowski czy Herbert J. Gans...
Problemem jest, że ich książki nie mają ładnych designerskich okładek...
ale czy ktokolwiek potrafi w tym tekście wydziobać myśl mającą cień sensu?
ja spróbuję:
wydaje mi się, iż autor twierdzi, że gdyby bolszewicy używali koki, to rewolucja rosyjska by się udała.
Dobrze zrozumiałem?
jeszcze o wyjaśnienie, co lub kto podług ostatniego akapitu jest w flmie Titanic - oczywista, zdaniem Zizka:))) - "metaforą wampirycznego wyzysku"?
Sam okręt?
Rose?
Jack?
Nazwa Titanic?
A może Zizek?
tzn ze zdania wynikałoby że Rose wysysa Jacka
Jakim cudem autor doszedl do wniosku, ze z faktu, ze mozemy wybierac miedzy dobrem a zlem wyplywa apoteoza nierownosci i niesprawiedliwosci spolecznej????
Cofnąć urbanizację udało się kiedyś komunistom agrarnym w Kambodży. Nie trać wiary, być może Tobie i kolegom też się kiedyś uda.
Inaczej konsekwentny egalitarny komunista musiałby przyznać że różnice w dochodach mogą być w dużej mierze usprawiedliwione, bo jedni ludzie czynią "źle" a inni "dobrze".
Oczywiście cała ta kwestia jest bez znaczenia, bo różnice w dochodach nie mogą być usprawiedliwione w odizolowaniu od rynku. Gdyby ludzie rzeczywiście byli zdeterminowani, jak inne zwierzęta, egalitaryzm byłby okay. Jednak unikalna cecha która odróżnia człowieka od zwierząt, czyli zdolność handlu, nie jest i nie może być deterministyczna. Ludzie wymieniają się dlatego bo każda ze stron odnosi z tej wymiany korzyść (psychiczną, subiektywną, niekoniecznie monetarną), a nie dlatego bo "mają taką skłonność", jak by chciał przygłup Adam Smith.
Nawet w przypadku sprzedających usługi pracy (pracowników) trudno sobie wyobrazić determinizm (że ktoś wybierze ten sam zawód a potem będzie równie ciężko i bystrze pracował niezależnie od tego ile może w tym zawodzie zarobić), a co dopiero przedsiębiorców (kupujących usługi pracy, inne środki produkcji, ryzykujący własnym kapitałem), którzy kierują się przede wszystkim zyskiem, czyli zachciankami konsumentów.
Niekoniecznie narkotyków, wystarczyłaby większa determinacja, taką jak mieli np. komuniści w Kambodży, gdzie w dużej mierze udało się im zniszczyć współczesny podział pracy.
jak ,,lewica lacanowska'', albo pisanie ,,indeterminizm'' kiedy autor opisuje determinizm...
,,Kapitalizm opiera się na metafizyce''- co najmniej dyskusyjne
Fallocentryzm i heteronormatywność- hehe, nie można było tych słów z pewnością uniknąć
,,Urbanizacja to przemiana, w trakcie której kapitał wymyka się spod kontroli lokalnej''- to zdanie jest piękne:) Jak bardzo lokalny musiałby być kapitał, żeby autorowi to nie przeszkadzało - zejść na poziom dzielnicy, ulicy czy podwórka?
"czy któraś z przyjemności, których dane jest nam kosztować, może się równać z nieopisaną radością płynącą z odrzucenia każdej formy ograniczenia i złamania każdego wyobrażalnego prawa?"- autor nie dostrzega że nieograniczona wolność jednych zawsze skutkuje niewolą innych, fetyszyzuje słowo ,,wolność''- ale zarazem daje krótką wykładnie całego programu Nowej Lewicy...
Wolność zajmowania się dyskursem dla jednych, oznacza niewolę pracy rutynowej dla innych- czego Nowa Lewica oczywiście konsekwentnie nie dostrzega...
to raczej wykpiwał "idiotyzm życia wiejskiego".
Ale tez postulowal zniesienie podzialu miasto-wies.
>>Wolność zajmowania się dyskursem dla jednych,
>>oznacza niewolę pracy rutynowej dla innych
Świetnie ująłeś wewnętrzną sprzeczność wszelkich pozytywnych "wolności do" (np wolność do jedzenia). Jedyne rodzaje wolności które nie są wewnętrznie sprzeczne to negatywne "wolności od" (np wolność od przemocy).
Tekstu nie czytałam, co mi rzadko zdarza... Przeczytałam śródtytuł "Indeterministyczna apoteoza nierówności" i mnie formalnie odciepło.
Więc ja przeczytałam ponownie śródtytuł "Indeterministyczna apoteoza nierówności" i od razu wskoczyłam w dyskusję. Bo dyskusje więcej mówią, niż sam tekst. Nie myliłam się! Ausdruck Postsocjalisty, "tzn ze zdania wynikałoby że Rose wysysa Jacka" powalił mnie na kolana... Tak serdecznie nie śmiałam się już dawno. Pisz częściej
(*_*)
"Kolejną podstawą filozoficzną kapitalizmu jest zamykanie człowieczeństwa w kulturowej klatce zezwoleń, zakazów, strachu, konsekwencji (...) tradycji, fallocentryzmu i heteronormatywności."
Kolejna osoba na lewicy, która utożsamia kapitalizm z konserwatyzmem, purytanizmem oraz tradycji, o heteronormatywności już nie wspominając. To kompletna bzdura, tradycyjna rodzina (której notabene nie jestem zwolennikiem) nie jest dla kapitalizmu jako takiego sprzymierzeńcem, bo purytańskie i religijne normy chronią zazwyczaj przed nieograniczoną konsumpcją, do której ów kapitalizm bez przerwy namawia.
W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Spece od wolnorynkowegto marketingu nie ukrywają, że to dzięki nim tak kwitnie dzisiaj rynek 2 milionów singli, a aktor i gej Jacek Poniedziałek podkreśla, że geje lubią luksus i blichtr.
Nie wiem czemu mają służyć takie diagnozy w kraju, w którym nawet lewicowcy uważają się za klubowo-towarzyską awangardę.
Zgadzam się z Tobą w 100%, rodzina nie może być podporą kapitalizmu, bo działa na zasadach względnej bezinteresowności w logice daru, a nie wymiany rynkowej...
P.S
Gratuluję że na tym portalu puścili ci taki krytyczny komentarz
Ilekroć uczestniczę w spotkaniach towarzysko-dyskusyjnych z lewicowcami, mam wrażenie, że biorę udział w arystokratycznej imprezie niedostępnej zwykłym śmiertelnikom, na której trzeba się popisać znajomością odpowiednich lektur, używać określonego języka, mieć odpowiednią wizję świata. Zabawa w adwokata diabła (polemizowanie z niektórymi schematami myślowymi charakterystycznymi dla tego środowiska) nie tylko nie jest tam w dobrym tonie, ale wręcz gorszy to środowisko tak samo jak osobę religijną może gorszyć kpina z jej religii.
Towarzystwo klubowych lewicowców chętnie plotkuje na przykład na temat tego, kto z kim spał ostatnio i kiedy, pod warunkiem wszakże, że chodzi o osoby płci przeciwnej. Plotkowanie na temat sypiania osób tej samej płci w dobrym tonie już nie jest - można zostać oskarżonym o homofobię.
Coz, lewicowa homofobia to nie przelewki...
Wystąpienie Maxima Gwiazdy jest prezentacją chaosu metodologicznego. Jest tu wprawdzie wiele mowy o dialektyce, ale nie ma nic o społeczeństwie, zwłaszcza o procesach społecznych, pomijając takie niezobowiązujące uogólnienia jak globalizacja czy industrializacja. I nie jest to nic dziwnego, gdy autor opiera się na tak znaczących autorytetach jak Jacek Kuroń, Agata Bielik-Robson czy Timothy Leary.
Maxim Gwiazda jest dandysem znudzonym buntem. Jako jeszcze człowiek lewicy deklaruje, że będzie zależnie od okoliczności kimkolwiek – keynesistą, demokratycznym socjalistą, marksista, anarchistą i kimkolwiek jeszcze, gdyż tak odczytuję jego „et cetera”. I będzie nim – zauważmy to wyraźnie - tylko w dyskusji. Ale odstępstwo, by nie rzec – zdrada – wpisane jest u początku manifestu.
Gwiazda ustawia się w opozycji do wszechpotężnego systemu, który – wedle Raula Vaneigema – potrafi unicestwić bunt w chwili jego wypowiedzenia. Ja tam wolę starsze analizy na temat buntu, choćby Alberta Camusa. Gwiazda nie dlaczego buntuje się przeciw systemowi, choć mówi coś o upodmiotowieniu i „społecznej inkluzji”. Ale społeczna inkluzja to nie zniesienie klas, to coś nieporównywalnie skromniejszego, marniejszego.
Przeciw kapitalistycznej rzeczywistości można się wszak buntować na wiele sposobów, wszystko zależy od tego, jak ten system widzimy. Jedni widzą w nim rozpasany materializm, więc postulują więcej Boga czy bogów i mamy wtedy Opus Dei albo New Age.
Inni widzą zbyt wiele Boga, natrętne invocatio Dei w zbyt wielu miejscach i postulują radykalny ateizm. Ohyda systemu dla innych wyraża się w kanibalizmie wobec wszystkich braci mniejszych, więc uszlachetnienie ludzkości widzą w wegetarianizmie.
Inni widzą istotę problemu w oderwaniu od praźródeł, od ziemi, natury, w niszczącym wpływie miasta. Pięknie pisał o tym Jesienin, ale czy to tłumaczy istotę problemu?
Wypady przeciwko miastom, przeciwko urbanizacji mają swoją długą historię i to wcale niekoniecznie lewicową. Przeciw banalności miasta buntowało się także wiele pokoleń dandysów. Ludwik XIV porzucił Paryż dla Wersalu, Fryderyk Wielki Berlin dla Sans Souci. Można Learego traktować jako kolejnego ich naśladowcę, ale można przypomnieć też Pol Pota czy Mao. Ale to nic strasznego, pamiętajmy, tu uchodzi tylko o dyskusję, żadnych konsekwencji nie będzie. Dandys może się nawet przeprowadzić na wieś, choć częściej przeprowadza się na przedmieścia. Dandys nie ma propozycji dla mieszkańców miast.