porównuje politykę do seksu oralnego patrz: (,,Lacrimae rerum'') stał się dla lewicy autorytetem, to smutne...
dostarcza narzędzi teoretycznych do dekonstrukcji fallocentryzmu i heteronormatywności.
,,czy Žižek naprawdę jest lewicowcem i apostołem nowej rewolucji czy może jednak tylko błaznem, żartownisiem, genialnym hochsztaplerem i manipulatorem? Nie wątpię, że ta wątpliwość została przez niego umiejętnie zaaranżowana, jest wpisana w tekst; on chce być kimś pomiędzy szarlatanem a przywódcą politycznym, kimś pomiędzy, czyli i jednym, i drugim; zarazem jokerem i asem – zgodnie być może z tym, jaka jest prawda na temat innych wielkich rewolucjonistów. Jest to chyba jedyna strategia w czasach, gdy nie wiadomo już z pewnością, czy zaangażowanie polityczne w znanym nam sensie tego pojęcia nie jest już tylko jednym z dostępnych w systemowej ofercie „stylów życia”, sposobem na spędzanie wolnego czasu, rozrywką dla pewnej części społecznego establishmentu, zwłaszcza jego młodej części – i niczym więcej.''
W obrębie samego ,,dyskursu'' istotnie trudno dążyć do wiarygodności, jednak nie znaczy to jak sądzi autor recenzji, że strategia Żiżka ,,bycia mądrym błaznem'' jest jedyną dostępną współczesnym krytykom kapitalizmu- jakoś Bauman, Beck, Sennett potrafią krytykować kapitalizm i pozostać poważni...Czy też wystarczy wspomnieć Ossowskich, Schaffa i Marię Hirszowicz...
Niewątpliwie jednak dla środowiska ,,Krytyki Politycznej'' granice między zamierzoną i niezamierzoną dwuznacznością- między walką o wiarygodność a kreacją zaczynają się rozmywać, lub może nigdy nie były zbyt ostre...
Zyczyłbym środowisku Krytyki Politycznej trudności z byciem wydawanym, lub nawet jakichś drobnych represji, a przynajmniej ostracyzmu...
Zmusiłoby to tych ludzi do zastanowienia się nad sensem ,,mądrej błazenady''. ,,gry znaczeniem'', wreszcie nad tym co chcą osiągnąć
A działalność polityczna traktowana jako jeden ze ,,stylów życia'' ma oczywistą tendencję do przeradzania się w rodzaj cyrku, widowiska, rozrywki.
Zarówno ,,polityka stylów życia'' jak i polityka uprawiana przez niektóre ugrupowania, niezależnie od opcji politycznej- ma wspólną cechę, nie skłania do dyskusji i kompromisu, wręcz jej jest niechętna, jej celem jest nie przekonanie wątpiących, ale wywołanie u nich odruchów naśladowczych...
Dodajmy, ze ksiazka jest nie tylko wundarwaffe na froncie walki z heteronormatywnością i fallocentryzmem. Cena za prawie 500 stron wodolejstwa jest w stanie zdekonstruować niejednego proletariusza, ktory tak wyczekiwal na te wiekopomne dzielo. Ale cóż.C'est la guerre !
można kupić - i to nawet nie na Allegro, tylko w normalnej księgarni lub sklepie internetowym - ze 2 wartościowe książki.
ale przyznaj się, książki nie czytałeś, pisząc że nie jest wartościowa opierasz się na swoich uprzedzeniach, prawda?
>>dyktatura, dowodzi Žižek błyskotliwie,
>>jest samą demokracją w działaniu
Jak na razie ta demokracja w działaniu niezmiennie pociąga za sobą strzelanie do ludzi na granicach którzy z socjalistycznego raju chcą uciec. Proponuję mniej błyskotliwych zabaw słownych, a więcej logicznego myślenia.
- badaczem hegemonicznych dyskursów kapitalizmu i patriarchatu
niesłusznie rozdzielasz te dwie sprawy. Patriarchat i kapitalizm to jedno i to samo:)
myślę, że warto dostrzec, iż:
Kapitalizm + Patriarchat = Faszyzm. C.b.d.u.
kwestii ekonomicznych nie wolno oddzielać od obyczajowych.
Otstanio Gadzinowski został zdemaskowany jako homofob i nie chcą by się pokazywał na Paradach Równości...
Homofobia może czaić się w każdym z nas...
Każdy może zbłądzić
Polecam obronę Gadzinowskiego w ostatnim ,,Dziś'';)
- krytykiem homofobii i androcentryzmu, a zarazem - zgodnie ze złotą zasadą "nie wolno oddzielać" - prawicowego populizmu, autorytaryzmu, nacjonalizmu, etnopluralizmu, rasizmu i faszyzmu
musi odrobić lekcję z Zizka.
Żiżek w tej książce nie tyle atakuje faszyzm, ile oskarża faszystów o to, że stosowali zbyt mało przemocy, by coś naprawdę zmienic. NIe wypowiada sie w duchu wolności obyczajowej, przeciwnie, mowi, że za najbardziej lewicowy film Hollywoodzki ostatnimi czasy należałoby uznać "300" komiksowy z ducha film o ascetycznych i brutalnych a takze bardzo heteroseksualnych Spartanach walczacych ze zniewiescialymi i rozwiązłymi przedstawicielami agresywnego perskiego imperializmu. Poza tym jednym z patronów tej książki, obok Mao, Lenina, Stalina et consortes, jest Chesterton - Żiżek pisze, że inteligentni konserwatysci mogą byc lepszymi sprzymierzencami ideowymi rewolucjonisty od mdłych lewicowych liberałów.
Oczywiście, ze masa jest u Żiżka paplaniny, wodolejstwa, ctrl-C + crtl+V z poprzednich ksiązek i artykułów, pomylek faktigraficznych, powierzchowności (on chyba ma zasade, żeby nigdy nie czytac tekstow zrodłowych, rozdzial o Heideggerze zawiera wylacznie cytaty z jakiejś nowej ksiazki o Heideggerze, ani jednego odwolania wprost do Heideggera). Gosc czesto sobie przeczy.
Ale i tak jest żywszym umysłem niż taki jeden mój znajomy wielbiciel Adorna, ktory swe wszystkie artykuly okrasza tym samym nieznosnym i megalomanskim patosem - i nie posuwa sie w mysleniu naprzód już od wielu lat.
dyskutowanie wymaga minimum umiejętności rozumienia wypowiedzi przedmówcy.
Chyba jasne dla każdego inteligentnego czytelnika, że dyskusyjne bon-moty, z którymi polemizujesz, odnosiły się raczej do - ujawnionego m.in. w powyższej recenzji, jak i w szeregu wcześniejszych reakcji na książkę Zizka - zdecydowanie przesadnego kultu tej postaci, nie zaś do jego opinii o poszczególnych filmach amerykańskich.
Dyskutować z nimi w stylu seminaryjnej debaty o referacie - to strzelać z muzealnej haubicy do wróbla. Na tym tle - tym zabawniejsze jest popisywanie się znajomości archaizmów z żąrgonu młodzieżowego "wtopa".
Żeby oceniać cudzą umiejętność myślenia lub jego artykułowania, trzeba samemu złożyć dowody, że taką umiejętność się posiadło. A jak to jest w Twoim wypadku?
jest coś gorszego niż "nieznośny i megalomański patos". Przeczytałem kiedyś twój tekścik o Abramowskim/Solidarności zamieszczony w jakiejś zbiorówce i pomyślałem sobie tak: facet ma tytuł naukowy, pracuje na poważnej uczelni, zgrywa intelektusia pełną gębą, a gdy przyjdzie mu napisać tekst na rzeczony temat, to zasuwa kilka banałów, kopiuje kilka tez z gawędziarskiej książki Giełżyńskiego, a samego Abramowskiego "zna" z tandetnej PRL-owskiej książeczki z tzw. wyborem pism. Wiesz co, tak to sobie mogę pisać ja-amator do niskonakładowych gazetek politycznych albo felieton w internecie. A i tak byłoby mi wstyd, gdybym komuś sprzedawał tekst bazujący na tak słabej znajomości tematu.
zna Zizka tak, jak Abramowskiego. Na podstawie ostatnio opublikowanej książki odkrywa rewelację, że Zizek interesuje się Chestertonem. A przecież nawiązań do autora Ortodoksji było sporo już w Kukle i karle.
Sławuś nie rozumie też, że prowokacje Zizka wobec obyczajowej poprawności politycznej są dość kokieteryjne i nie oznaczają jej odrzucenia.
I tak dalej.
zbiorówki, o której mówicie ani samego autora nie kojarzę, ale jeśli ktoś w "naszych czasach" (choć także i wcześniej) potrafi cytować Giełża jako tzw. poważne źródło naukowe - to niżej jest chyba tylko Kapusta z późnego okresu "Imperiów" i "Lapidariów" :-)))
Poźny Kapuściński miał przynajmniej jakiś szwung literacki.
Są natomiast badacze Zizka i Abramowskiego, którzy pracowicie dzielą swój tekst na akapity, każdy zaczynają od: "jak słusznie zauważył" i "wnikliwie stwierdził" (wymieniając potem nazwisko kolegi po fachu czy koteryjnego kumotra) i dywagują odkrywczo o tym, że aby komentować tworczość np. Krzysztofa Michalskiego trzeba go rozumieć, a przecież - "jak celnie pouczył nas Heidegger - "procedura rozumienia bywa uwikłana w konstytuwną strukturę koła hermeneutycznego".
W sumie, przypomina to powieść z Siódmego wtajemniczenia Edmunfa Niziurskiego, przy której czytaniu się zasypia.
1. Nie napisałem nigdy w życiu żadnego tekstu o Abramowskim. Coś ci sie pomyliło.
2. Wiem, że Żiżek pisał o Chestertonie już w Kukle i karle. A skad ty wiesz? Czyżbys czytał Żiżka? Jesli tak, to po co pieprzysz od rzeczy? Z kogo kpisz i kogo parodiujesz? Recenzja nie jest napisana w takim stylu, jaki rzekomo parodiujesz, i nie ma pod nią tego typu wypowiedzi.
trochę inaczej to rozumiem. Faszyzm jest oskarżany raczej o niebycie prawdziwą alternatywą dla komunizmu - i bycie wtórnym wobec niego, jak zresztą uważają antykomuniści - zaś Spartanie chyba nigdzie nie są przedstawiani jako wzorcowo heteroseksualni (choć filmu 300 nie znam). Żiżek przedstawia ciekawą, bo bardzo ironiczną, obronę "niemożliwego" stanowiska lewicowego, ukazując tytułowe "przegrane sprawy" nie tyle w najlepszym, ale w najgorszym możliwym świetle i jako takich ich broniąc. Przy okazji - bardzo interesujące interpretacje Szostakowicza i Beethovena.
1. Wotan znów coś konfabuluje, w każdym razie to nie są cytaty z moich tekstów.
2.@ Kasia. Owszem, dla Żiżka (tak jak dla Noltego) nazizm jest wtorną reakcją na komunizm. Dosłownie Żiżek pisze tak: "problem z Hitlerem polega na tym, że bylo w nim nie dość przemocy, że jego przemoc nie byla dostatecznie >istotowa
Napisałem tam tyle, że Żiżek zaplątuje się w swojej pochwale rewolucyjnej przemocy. Że jesli tlum rozwali sklep i powiesi wlasciciela jako Żyda to mamy według Żiżka do czynienia z fałszywą rewolucją i nie dość "istotową" przemocą, a jesli tłum rozwali sklep i powiesi wlasciciela jako burżuja, to mamy do czynienia z prawdziwą rewolucją. Rzecz w tym, że różnica polega tylko na interpretacji Żiżka, który w bezpiecznej odleglosci i w dostatnim oraz spokojnym kraju oddziela "wydarzenie" od jego imitacji.
reakcja z definicji jest wtórna wobec akcji.
"Wtórna reakcja" - to więc tyle, co "drewniane drzewo".
dosyć oczywiste, że się czyta Zizka, bo wszyscy to robią.
Ale można go czytać spokojnie, z dystansem, nie unosząc się nad jego wypowiedziami (w tym również ironicznymi czy tak sobie mądrymi), jak nad prawdą objawioną.
I nie oburzać się, gdy ktoś zażartuje z jego kapliczkowej recepcki tak, jakby nastąpiła defenestracja ikony.
masz rację - z Abramowskim to pomyłka, za którą przepraszam i wycofuję swoje zarzuty. Kiedyś polecałeś "Kronosa" a na jego stronie znalazłem ten tekścik:
http://www.semper.pl/kronos/?p=68
i niestety, chyba sugerując się podobieństwem imion autorów oraz post-KOR-owskimi banałami w samym tekście, pomyliłem autora z tobą. Moja bezsporna wina i jeszcze raz przepraszam.
recepcji
ABCD: mnie chodziło o to, że twórczość Giełża, poza może tą stricte reporterską z lat 70. nikt poważny nie potraktuje chyba jako źródła naukowego czy "myślicielskiego" - podobnie jak i schyłkowego, pozującego na refleksyjnego eseistę Kapuścińskiego nie można traktować inaczej jak tapety dla pseudointelektualistów.
Ale ten linkowany tekst to mniut i omasta. Odkąd widziałem gdzieś pierwszy numer "Kronosa" wyniuchałem, że to p.i.e.r.d.o.ł.y z wieży z kości słoniowej, ale tu mamy bełkot pierwsza klasa! "Solidarność jako piknik, podczas którego wcielano wyższe idee" - co ten człowiek palił/polizał/zjadł?
"Dość powiedzieć, że w drugiej połowie ubiegłego wieku drogą ubitą przez Abramowskiego poszli – by wymienić tych znanych – Leszek Kołakowski, Jan Strzelecki, Zygmunt Bauman, Marian Przełęcki z jednej strony, z drugiej zaś – Jan Józef Lipski, Jacek Kuroń, Adam Michnik, Lech Wałęsa."
Genialne: operetkowy wodzuś w klimacie Bokassy albo Mobutu Sese Seko plus ex-staliniści i (ex-) PZPR_owscy liberałowie oraz sieroty po nich uczą (swoim życiem też? Ponoć "poszli drogą...") demokratycznego, oddolnego socjalizmu. No comments.
Moze rzeczywiscie tekst o Abramowskim wyszedl Nowakowi kiepsko, ale np. jego ostatnia ksiazke o Kojevie - "Ontologia sukcesu" czyta sie calkiem niezle. A jego poslowie do "Homo sacer" jest duzo lepsze niz sama ksiazka Agambena, ktora jest dosc przegadana i przereklamowana.
A i "Kronosa" bym nie wyrzucal na smietnik. Publikuje tam pare ciekawych osob np. Janusz Ostrowski czy Piotr Graczyk. Nie mowiac juz o bardzo cennych inicjatywach jak przypominanie przez to pismo paryskich wykladow Mickiewicza.