Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Ciszewski: Reporterzy (?) na wojnie

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Takie media

Ale chyba nie ma sensu oskarżanie mediów jako całości, czy nawet pojedynczych stacji/gazet. Warto raczej piętnować działania poszczególnych dziennikarzy - to ma szansę coś zmienić. Tak czyni Kataryna - chociaż w ostatnim wpisie sama powątpiewa.

autor: marcin, data nadania: 2008-08-30 10:26:25, suma postów tego autora: 193

Wstydliwe milczenie demokratury


Rosja nie wierzyła w atak na Osetię, bo oczekiwano uderzenia na Abchazję przez wąwóz Kodori. Aż do 10 sierpnia (!) wojska rosyjskie nie wchodziły do Cchinwali, bo... stały w odwodzie, uznając uderzenie na Cchinwali za atak pozorowany. W tym czasie gruzińscy pacyfikatorzy bez większych przeszkód zamienili stolicę Południowej Osetii w jedną wielką kupę gruzu. Pozostawieni w gruncie rzeczy samym sobie Osetyjczycy nie byli w stanie obronić miasta. Ich przywódca, Eduard Kokojty, gdy 9 sierpnia mówił pod ostrzałem na żywo dla rosyjskiej telewizji, nie wytrzymał - twarz mu "puściła", głos się załamał i nieoczekiwanie stwierdził, że tak naprawdę, to już nie ma o co walczyć, bo Cchinwali - już nie ma, już nie istnieje...

"Financial Times" przypomina: "Kiedy 7 sierpnia w nocy siły gruzińskie zaczęły atakować Cchinwali, dowódca gruzińskich sił pokojowych w Osetii Południowej generał Mamuka Kuraszwili powiedział w gruzińskiej telewizji, że "organy kierownicze" Gruzji "postanowiły przywrócić porządek konstytucyjny" w regionie. Kuraszwili nie wspominał wówczas o rosyjskich czołgach". Nie wspominał, bo nawet nie mógł ich widzieć.

10 sierpnia rano Saakaszwili zdążył jeszcze z dumą oświadczyć, że "oddziały gruzińskie wykonały zadanie". Dopiero wtedy Rosjanie w końcu się ruszyli - wciąż zdziwieni, że to nie o Abchazję chodzi. Między innymi stąd właśnie późniejsze pospieszne uznanie Osetii i Abchazji. Także dla ratowania twarzy - a to na wschodzie jest dosyć ważne.

Nadal otwarta pozostaje sprawa zbrodniczego ataku na miasto Cchinwali. Rosja skierowała tam później 100 prokuratorów, aby sporządzić akt oskarżenia. Oskarżonym miał być Saakaszwili. O to, że z jego rozkazu po raz pierwszy użyto tam wyrzutni rakietowej "Grad" przeciwko ludności cywilnej.
Sprawa jest na tyle poważna, że cicho o niej w "naszej" prasie - jak makiem zasiał. No i trwają targi. Także dlatego właśnie - w geście dobrej woli - Saakaszwili uciszał Kaczyńskiego w jego odwetowych zapędach przed poniedziałkowym szczytem UE. Podobnie - administracja Busha, która również przycisnęła Kaczora, by się zamknął. Bo stawka jest zbyt wysoka. "Demokratyczne bombardowanie" Cchinwali może światową demokraturę zbyt drogo kosztować.

W ostatnich wywiadach - także tym dla TVN24 - Saako raz po raz podkreśla, że nie jest wojskowym, że nie zna się na prowadzeniu działań zbrojnych. Innymi słowy - nie jest bezpośrednio odpowiedzialny za działania wojsk gruzińskich w Cchinwali. W razie potrzeby, znajdzie się jakiś kozioł ofiarny. Może Mamuka Kuraszwili? Ci wojskowi są tacy nieodpowiedzialni... Z obu stron - oczywiście! - z obu stron!

Nie brakuje głosów zdziwienia, że Rosjanie nie pojmali Saako, by go dostarczyć do Hagi. Specjaliści twierdzą, że operacja taka nie byłaby dla Rosjan wielkim wyzwaniem. Ale Kreml najwyraźniej szantażuje Zachód tym, że to sojusznicy Saako będą musieli sami go do Hagi dostarczyć.

No i słychać już głosy, że owi sojusznicy Saako najchętniej pozbyliby się kłopotliwego prezia, tyle że... rękami Rosjan. Stąd ironiczne uwagi, że najlepszym gwarantem zachowania przez Saako życia są teraz Rosjanie, i ich właśnie powinien teraz poprosić ochronę.

Milczenie w sprawie cchinwalskiego dramatu to cena, jaką zdaje się Rosja gotowa jest zapłacić za rezygnację z sankcji przez Zachód. A ten, świadom rozmiarów zbrodni, gotów jest to przyjąć.
Rosja ma jeszcze do przehandlowania parę atutów. M. in. ujawnienie schwytanych na terenach walk "doradców" z Izraela i USA. A być może również z innych, usilnie walczących o "demokrację", krajów. Nie mówiąc już o sprzęcie wojskowym różnorakiego pochodzenia, który do Gruzji - kraju będącego w konflikcie nieomal ze wszystkimi wokół - nie miał prawa legalnie trafić. Trafił tam jednak (formalnie) zapewne za pośrednictwem przekupniów z Izraela, który nie uznaje międzynarodowych postanowień w tej sprawie. To stara, sprawdzona sztuczka.

Od tych spraw "nasze" media konsekwentnie odwracają uwagą. W imię swoiście pojmowanej "racji stanu". Tak jak to było w czasie bombardowania Kosowa.

autor: krik, data nadania: 2008-08-30 11:29:32, suma postów tego autora: 1649

Nasze media maistreamowe

popierały bombardowanie Serbii i oderwanie Kosowa-bantustanu USA,te same media bredzą o integralności Gruzji."Moralność" kalego to domena 99% dziennikarzy-propagandystów w prawackich mediach

autor: czerwony93, data nadania: 2008-08-30 12:40:59, suma postów tego autora: 2702

Przyzwoicie i porządnie napisany artykuł, Cisza,

rzeczowy, bez afektacji.

kriku, jeszcze się na Tobie nie zawiodłam. Zawsze dowiem się czegoś interesującego, ciekawie i trafnie zinterpretowanego, napisanego żywym, zrozumiałym językiem. Dziękuję (*_*)
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2008-08-30 18:07:32, suma postów tego autora: 5956

Dodam jeszcze

że w dniu, kiedy to się zaczęło TVP ustami Pni Wyszyńskiej zapewniała, że Gruzini wierzą w zwycięstwo nad Rosjanami, bo mają amerykańską broń. Po kilkunastu godzinach, masz babo placek, wszystko siadło. Okazało sie bowiem, że Rosjanie napadli na Gruzję i bez powodu ich mordują. Oglądałem też rosyjską Planet. W niej wzystko było odwrotnością polskich relacji. A potem sam doszedłem do wniosku, że za wszystkim kryją się interesy nafciarzy. Reszta się nie liczy.

autor: steff, data nadania: 2008-08-30 18:57:16, suma postów tego autora: 6626

Nowinka sprzed kwadransa, tj z 20.10, sobota


Niespodziewane nfo z wp.pl:
"Centrala OBWE ma coraz więcej wskazówek świadczących o tym, że to niewłaściwe działania gruzińskich władz doprowadziły do eskalacji konfliktu w Osetii Południowej - podaje niemiecki tygodnik "Der Spiegel" w najnowszym wydaniu. Według nieoficjalnych informacji tygodnika raporty obserwatorów wojskowych OBWE dotarły nieformalnymi kanałami na biurka przedstawicieli rządu w Berlinie.

Zgodnie z zawartymi w nich ocenami Gruzja intensywnie przygotowywała się do wojskowej operacji w Osetii Południowej i rozpoczęła ją, zanim rosyjskie czołgi wjechały do tunelu Roki, prowadzącego do Osetii Południowej - twierdzi "Spiegel".

Jak podaje, w raportach jest także mowa o możliwych zbrodniach wojennych popełnionych przez Gruzję. Obserwatorzy informują, że siły gruzińskie rozpoczęły atak w godzinach nocnych, zaskakując śpiących cywilów".

Itd., itp.

autor: krik, data nadania: 2008-08-30 20:30:55, suma postów tego autora: 1649

Szczytem manipulacji

to nazywanie ludobójstwa na rozkaz Sakashwilego jako "błędu taktycznego"...

autor: Luke, data nadania: 2008-08-31 11:00:40, suma postów tego autora: 1782

"Rozwiązanie" problemu Osetyjczyków


Podczas przeprowadzonego kilka dni temu przez Spiegla (Uwe Klussmann) wywiadu z Saakaszwilim, ten w pewnym momencie ujawnia cel gruzińskiej napaści na Cchinwali:

Saakaszwili:
- Cchinwali zostało zburzone w czasie walk. Sądzi pan, że mieszkańcy Południowej Osetii wrócą i będą  tam żyć?

Uwe Klussmann:
- Putin chce, by miasto dzięki rosyjskiej pomocy zostało odbudowane.

Saakaszwili:
- To jest cynizm.

Saako zapewne sądził, że "rozwiązał" już problem Osetyjczyków w Gruzji. W sposób właściwy sobie i jego mentorom.

autor: krik, data nadania: 2008-08-31 12:03:57, suma postów tego autora: 1649

Sraako zapewne sądził, że

"rozwiązał" już problem Osetyjczyków w Gruzji w sposób właściwy sobie - zgoda, kriku. Ale mentorów chyba mimo wszystko wyprowadził z równowagi, nie sądzisz, kriku?
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2008-08-31 14:31:46, suma postów tego autora: 5956

Hyjdla


Czy Saako wyprowadził z równowagi swoich mentorów?
W tej grze takie Saako czy Kaczory z góry spisuje się na straty - tyle zyskają, co sami przy okazji skubną. Jeśli w ogóle swoje kupry z tego wyniosą. Patrz - Ngo Dinh Diem, Noriega czy Husajn.

Owi mentorzy ani przez chwilę nie zakładali, że Saako militarnie wygra. Chcieli sobie jedynie przy płonących zgliszczach Cchinwali i Gori ręce ogrzać oraz to i owo wypitrasić: konflikt Rosja-UE, tarczę w Polsce, wsparcie UE dla kolejnych baz USA w rejonie Kaukazu, gospodarcze bonusy wyszantażowane na Rosji, w końcu - wygrane przez McCaina wybory. I tylko tego ostatniego amerykańscy wyborcy mogą nie odpuścić.

Z równowagi owych mentorów wyprowadził Putin, wskazując właśnie na funkcjonalną stronę całej zadymy DLA WYBORÓW W USA.

I to był cios w samo ucho. Bo wynika z tego, że administracja Busha dla wsparcia McCaina wykorzystała APARAT PAŃSTWA - jego służby specjalne, jego środki finansowe. A to wedle reguł tamtejszej bandyckiej amerykanki oznacza GRUBY numer, prawie przewrót. Wszystko teraz w rękach Obamy - czy będzie zmuszony tym w końcówce zagrać, czy też nie.
Jeśli zechce, to z pewnością przyćmi tym aferę Watergate.

A to, że mogło dojść do konfliktu jądrowego, czy choćby "zimnej wojny", do dramatów ludzkich na skalę międzykontynentalną - to już nie rusza masowego amerykańskiego kibica. Graczy również.

autor: krik, data nadania: 2008-08-31 16:05:32, suma postów tego autora: 1649

"obiektywizm " superstacji

Prezydent Chavez przymila się do Putina- tak stwierdził jeden z polskich "dziennikarzy" komentując poparcie prez.Wenezueli dla Putina. Jak w takim razie określić umizgi naszych "elit" do kazdego przedstawiciela USA który się nawinie

autor: czerwony93, data nadania: 2008-08-31 16:24:26, suma postów tego autora: 2702

krik

Trafiasz w dziesiątkę. Bush chce umocnić interesy nafciarzy na całym świecie. Środkowa Azja to łakomy kąsek. Kaczyński zresztą tego nie krył, że po to potrzebna jest Gruzja. Chała mu za tą szczerość. Ale czy to ustrawiedliwia takie zniszczenia i tyle tragedi? Czy nafta kupowana od Rosjan będzie gorsza od tej, którą kupowalibyśmy od Amerykanów. Mnie się wydaje, że to wsio ryba, byle byłą na rynku. No tak, ale Amerykanie chcą panować, wszelkimi środkami, byle panować.

autor: steff, data nadania: 2008-08-31 16:50:17, suma postów tego autora: 6626

Panowanie Amerykanów...


Koszt przystosowania się do światowego imperialistycznego globalnego "ładu" okazuje się być niewyobrażalnie wysoki. Wyznacza go imperialistyczna metropolia, USA.

Polska dawno już rzuciła ręcznik na ring ale i to okazuje się być daleko za mało. Musi rzucić wszystko. Musi wykazywać się niewyobrażalnie dalej idącymi ustępstwami, daniną, której koszt ciągle rośnie i będzie wciąż wzrastał.
I nie pomogą tu rojenia o lepszych czy gorszych przywódcach tego światowego systemu. To sam ten system, żeby trwać - musi wciąż pochłaniać coraz więcej i więcej, bo zatrzymanie się oznacza upadek. Jak w wypadku jazdy na rowerze.

Etatystyczna rosyjska burżuazja kompradorska również wyobrażała sobie, że cena transformacji i asymilacji nie będzie wygórowana. Okazuje się jednak, że dziś nawet zachowanie elementarnej suwerenności czy niepodległości politycznej i gospodarczej nie jest możliwe w ramach tego systemu. Nie jest możliwe dla takich mocarstw jak Rosja, a co dopiero dla Iraku, czy Iranu.

Rosja stanęła w gruncie rzeczy w obliczu zapowiedzi ultimatum: wszystko albo nic! Bo okrążające ją bazy NATO i amerykańskie wyrzutnie rakietowe taki właśnie niosą komunikat.

Co w tej sytuacji mogą zrobić kraje o zdecydowanie mniejszym politycznym ciężarze gatunkowym i potencjale gospodarczym, by nie stać się imperialistyczną kolonią? Mogą okopać się, jak Kuba, popaść w skrajną degenerację, jak Korea Płn., bądź jednoczyć się w oporze w jak najszerszej skali, jak proponuje to Chavez. Zjednoczyć rozproszone siły.

Rosja sądziła, że jest wolna od tego rodzaju wyborów, że rozległość kraju i jego potencjał gospodarczy pozwalają Kremlowi być nieomal równoprawnym partnerem imperialistycznej metropolii, że można będzie balansować między nią a tymi krajami, które próbują jeszcze wymknąć się, uniknąć całkowitego podporządkowania się amerykańskiej dominacji. Ale wszystkie polityczne i gospodarcze ustępstwa Rosji okazują się być jedynie wstępem do znacznie dalej idących żądań.

I oto mamy sytuację, w której nawet autorytarne na poły feudalne, czy kapitalistyczne reżimy próbują się przeciwstawić temu, co jest istotą kapitalizmu w dobie współczesnej - imperializmowi pod egidą Stanów Zjednoczonych.
Wnioskowanie z tego, iż reżimy te działają świadomie na rzecz obalenia jedynej dziś możliwej formy panowania kapitalizmu jest o tyle błędne, że bez odrzucenia "własnego" kapitalistycznego porządku - pozostaną nadal wasalem amerykańskiego imperium, tyle że czasowo po przeciwnej stronie epokowej barykady. Ich sprzeciw jest bowiem ograniczony jedynie do ram wyznaczonych przez ten system i dlatego - niestety - skazany na porażkę. Obiektywnie jednak - obnażają istotę tego systemu, opóźniają triumf jawnego barbarzyństwa, już dziś odsłaniając jego prawdziwe oblicze. Tylko tyle i aż tyle.

Dziś już nawet elementarna niepodległość, suwerenność gospodarcza i polityczna pojedynczego kraju, czy regionu - a więc to, na czym poprzestają ludzie, określający się jako uczciwi patrioci, wymaga - fraszka! - odrzucenia kapitalistycznego, imperialistycznego ładu, odrzucenia iluzji, co do istnienia jakiegość modus vivendi, jakiejś "trzeciej drogi". Znów - tylko tyle i aż tyle. Bo trzeciej drogi nie ma.

Świadomość tego w żadnym jednak razie nie powinna skłaniać do neutralności w obliczu obiektywnej walki z imperializmem prowadzonej nawet przez regionalnych watażków - prowadzonej czy to pod hasłami narodowymi, nacjonalistycznymi, czy religijnymi. Bo ludzie masowo występujący pod tymi szandarami walczą w istocie o sprawy elementarne, o prawo do samostanowienia o sobie - o najbardziej podstawowe prawo demokratyczne. A w walce tej świadomość jej rzeczywistych celów dochodzi do głosu szybciej, niż w stanie apatii, wywołanym propagandą współczesnego niewolnictwa, uprawianą przez media.

Przy takim oglądze spraw, przestaje dziwić budowany obecnie sojusz finansowy Chaveza z Iranem i nie tylko.

autor: krik, data nadania: 2008-08-31 17:08:32, suma postów tego autora: 1649

kriku,

nie sądzisz, że klęska Saako, którego Amerykanie cisnęli niedźwiedziowi na pożarcie (co maja oslaniać ich
dość wątłe groźby wobec Rosji) sygnalizuje powrót koncertu mocarstw?
Oczywiście, jedno mocarstwo nadal dominuje (jak w swoim czasie Wielka Brytania królowej Wiktorii czy Francja Ludwika XIV)?

autor: ABCD, data nadania: 2008-09-01 10:10:37, suma postów tego autora: 20871

A tu z kolei

zgodzę się z ABCD. Tylko pytanie co z tym począć dalej: podczepić się pod jedno z mocarstw (nadstawiając się na ciosy wszystkich jego wrogów i ryzyko, że "opiekun" zostawi nas w cholerę) czy tworzyć własny sojusz regionalny, który pomógłby w uzyskaniu mocniejszej pozycji przetargowej?

autor: _Michal_, data nadania: 2008-09-01 10:57:52, suma postów tego autora: 4409

ABCD


Takie analogie są w tego rodzaju rozważaniach zawsze inspirujące ale świat czasu królowej Wiktorii czy Francja Ludwika XIV już nie istnieje ani gospodarczo, ani politycznie. Przepastnie odległy jest też rok 1815. Mamy epokę imperialistycznej globalizacji, w istocie, upraszczając - akcelerację systemu samozagłady.

Sikorski optuje za "koncertem mocarstw", ale - choć jest najprzytomniejszy w całej tej ekipie, jako konserwatysta - nie jest neokoniem, a to dość istotna różnica - nieco lewituje. Ucieka w chciejstwo, chcąc zachować intelektualną niezależność.

UE z jednej strony uświadomiła sobie perspektywę wynikającą z US-mańskiego przywództwa, które w myśl zasady "dziel i rządź" w przyspieszonym tempie, na doraźne potrzeby (wybory w USA i kryzys neokoni) postanowiło już teraz rozbić europejski kontynent politycznie i gospodarczo, czy też raczej - perspektywę elementarnej jedności tego umownego kontynentu. Rozbić po to, by rządzić obu jego składowymi z pozycji kosztownego arbitra.

Unia to widzi ale jest dziś nieodłączną częścią owego światowego systemu, spinanego, niczym łukowe sklepienie kleinowskie jednym kamieniem, przez USA.
Tak jak w wypadku tego sklepienia, nie jest możliwa przebudowa tej konstrukcji, bez usunięcia tego kamienia, a usunięcie to oznacza zawalenie się całej takiej budowli. Bo na sprytną wymianę tego kamienia na inny nie ma dziś szans, nie ma dość mocnego pretendenta.

Stąd UE, świadoma tego wszystkiego miota się, ale nie podważy systemu, który posiadaczom tej części świata daje władzę i zyski. Pozostanie w politycznej niewoli USA, próbując tylko poluzować krępujące ją więzy.

Rozwiązanie tego węzła gordyjskiego leży więc raczej po drugiej stronie Atlantyku.

autor: krik, data nadania: 2008-09-01 11:39:49, suma postów tego autora: 1649

_Michal_


Otóż była szansa na taki sojusz regionalny - trójkąt wyszehradzki plus Ukraina. Dalekie echo wizji Piłsudskiego. Ale inicjatywa ta została od razu dostrzeżona i oceniona jako zagrożenie przez USA. No i została skutecznie starta w proch.
Jak dziś pamiętam wypowiedź Skubiszewskiego w tej sprawie: "Polska rozmawia bezpośrednio z Ameryką!". By nie było żadnych nadziei, czy wątpliwości.

autor: krik, data nadania: 2008-09-01 11:46:14, suma postów tego autora: 1649

Krik

Jasne, rozumiem, ale czy nie ma "naszych" (lewicowych, populistycznych itd.) środowisk w tych krajach? i czy one nie mogłyby tego przyjąć?

Program Międzymorza rozwijali w czasach nam współcześniejszych KPN-owcy :-) Co ciekawe, Moczulski w swojej "Geopolityce" dla poparcia tej koncepcji przywołuje wnioski szkoły Braudela-Wallersteina. Zabawne, jak piłsudczyk przełamuje piórem swe początkowe ideologiczne wstręty, by w końcu wyrazić uznanie dla wyników pracy Wallersteina - historyka (nieortodoksyjnie co prawda, ale) marksistowskiego :-)

autor: _Michal_, data nadania: 2008-09-01 11:52:04, suma postów tego autora: 4409

_Michal_


Obecnie co przytomniejsi i piłsudczycy, i endecy stanęli w obliczu redefinicji swego oglądu politycznej rzeczywistości. Bo obie te wizje zostały odrzucone przez imperialistyczną politykę USA. W polityce tej nie ma miejsca dla tak czy inaczej definiowanych narodowych czy regionalnych potrzeb, interesów czy praw. Nie ma miejsca dla elementarnej demokracji. Współczesna jedność w różnorodności ludzi i ludów możliwa jest jedynie pod nieograniczonym dyktatem kapitalistycznej metropolii. Jak z tym samochodem - można wybrać każdy kolor, pod warunkiem, że będzie czarny.

UE w istocie miota się między czysto werbalnym zaprzeczaniem takiemu stanu rzeczy, a "realistycznym" wychodzeniu naprzeciw wyzwaniu i... pokornym pochylaniem głowy.


autor: krik, data nadania: 2008-09-01 12:17:51, suma postów tego autora: 1649

_Michal_


Jeśli chodzi o wspomniane przez ciebie nadzieje na lewicowe, czy też populistyczne siły w regionie, to nadzieję na ich uformowanie się w skali masowej, uzyskanie niezbędnego ciężaru gatunkowego - można wiązać z momentem kryzysu całej tej światowej konstrukcji współczesnego zniewolenia, szczeliną, która pojawia się jak choćby dziś, w obliczu kaukaskiego kryzysu. Tyle że świadomość ludzka dojrzewa znacznie wolniej, niż działania politycznych macherów. Oni nadal są szybsi, sprawniejsi.
Przykładem niech będzie umowa w sprawie tarczy w Polsce. Klepnięte, podpisane, załatwione, a ludzie dopiero teraz próbują otrząsnąć się, uświadomić sobie, co to oznacza. A media nie ustają w wywieraniu presji.
Wiele osób wskazuje na to, że na naszym podwórku jedyną siłą, która do niedawna mogłaby realnie przynajmniej zakwestionować manipulacje POPiS-owej spółki była Samoobrona. No i co się z nią stało?

OK., pójdźmy na skrajność - w Austrii w zbliżających się wyborach partia Heidera ma szansę stać się trzecią, a może nawet drugą siłą z 20 proc. poparciem. Zaznaczmy, że nie jest to ten sam Heider, co przed paru laty. Akcentuje prawa lokalnej społeczności UE (Austriaków), nie jest antyrosyjski, kwestionuje nadrzędność Unii w sprawach regionu. Tyle że z chwilą, gdy zostanie - dajmy na to - wicekanclerzem, podwinie ogon, jak... Lepper.

Dobrze, można założyć, że Lepper, niegdyś autentyczny trybun ludowy, wyrosły z autentycznego ludowego protestu, nauczony ostatnim doświadczeniem byłby w stanie przejść polityczną przemianę, wrócić do źródeł. Ale jest trzymany na smyczy procesów karnych. Krótko, przy nodze. Jak Unia przez USA. Co musiałby się wydarzyć, by mógł się z niej zerwać?

autor: krik, data nadania: 2008-09-01 12:38:57, suma postów tego autora: 1649

krik,

Pozwolę się wtrącić. Haider nie jest już w FPŐ, o której zapewne myślałeś, pisząc o szansie na stanie się drugą siłą w Austrii. Partia Haidera - powstała w wyniku rozłamu w FPŐ BZŐ - balansuje na progu wyborczym.

autor: BKP, data nadania: 2008-09-01 12:45:52, suma postów tego autora: 221

BKP


Przedstawiłem jedynie pewną spekulację wyborczą, w obecnej sytuacji austriackich chadeków chyba nawet możliwą.
Chodziło mi o to, jak tego rodzaju - do czasu niezależni - liderzy stają się wykonawcami polityki establishmentu. Można poszukać lepszych przykładów. Może Lula?..

autor: krik, data nadania: 2008-09-01 13:12:02, suma postów tego autora: 1649

Za

to przykladem obiektywizmu byl redaktor Piotr Ciszewski, ktory napisal, ze w Osetii Poludniowej walcza jedynie oddzialy lokalnej milicji i dobrowolnych ochotnikow :-)))))

autor: wojtas, data nadania: 2008-09-01 13:31:53, suma postów tego autora: 4863

Dodaj komentarz