Jarku akurat nic nie straciłeś, że nie byłeś w "Więzieniu", to przede wszystkim dość droga knajpa.
Piszesz o pomysłach na makabryczne nazwy. Na Ukrainie już z czymś takim można się spotkać. Powstała tam resteuracja która ma wyglądem przypominać trumnę.
do Szczawnicy, by zobaczyć to całe badziewie. Wystarczy byle jaki odpust. U nas wczoraj był, za 2 tyg. następny (na Michała)...
Cóż, taki polsko-katolicki folklor. Pod kościołami sprzedaje się petardy, kapiszony, pistolety, karabiny, kusze, kajdanki... Pasów cnoty nie widziałam (*_*)
Podobno niektórzy farorze i księża z tym walczą. Głos wołającego na puszczy, walka z wiatrakami i polską "tradycją"...
Ja nie kupowałam "broni", niestety Ślubny tak (_*_)
.
O co chodzi w tym tekscie?
Też mam zastrzeżenie do tego tekstu - autor pisze na samym początku: +Kiedy Chávez zalecił odbieranie dzieciom zabawek - atrap narzędzi do zadawania śmierci i bólu, krótko mówiąc broni i innego badziewia kojarzącego się z przemocą, "wolny, demokratyczny i cywilizowany" świat wył z oburzenia lub rechotał z "sowieckiego umoralniania" młodzieży.+
Jakby zapomniał, że "sowieckie umoralnianie młodzieży" zakładało m.in. sprzedawanie dzieciom takiego plastikowego złomu kilo- i megatonami. Ale poza tym to bardzo dobry tekst, i łatwo zrozumiały dla każdego, kto zrozumie cokolwiek poza paciorkiem na dobranoc.
Myślę, że z dużym prawdopodobieństwem wierzący, ale ostro antyklerykalny Chávez z ochotą przyznałby mi rację.
"Za kilkadziesiąt lat nasi wnukowie pewnie uznają wiezienia za barbarzyńskie instytucje"
Obawiam się, że jeśli świat nie zejdzie z drogi, którą obecnie kroczy, to może być akurat odwrotnie. Zdaje się liberał Tusk (choć nie jestem pewny) powiedział, że więzienia powinny być przy każdej gminie, podobnie jak postulował utworzenie policji gminnej. Natomiast początkiem "transformacji" Kuroń stwierdził, że każdy człowiek powinien co jakiś czas być bezrobotny. Nie można więc wykluczyć, że za te kilkadziesiąt lat podobnie stwierdzenie padnie w odniesieniu do tiurmy - każdy co jakiś czas powinien tam trafić. O co przy penalizacji coraz szerszych sfer życia społecznego w sumie nie jest tak trudno (vide przkład USA).
jesteś niezawodny. Tzn. nie zawiodłeś i tym razem.
żeby reagować na przemoc tak, jak autor komentowanego artykułu. Rozumiem go, bo odnoszę się do niej podobnie. Prawicowiec przeciwnie. Cała zresztą jego życiowa filozowia na tym polega, że tym bardziej jest szczęśliwy im więcej nieszczęść ma wokół. Stąd to właśnie się bierze: mieć jak nawięcej i jak najmniej dać innym. I wtedy dopiero jest kimś, kiedy pławi się w apertamentowcu kilkusetmetrowym na sto dziesiątej kondygnacji i ogląda z niego przez lornetkę bezdomnych biedaków poszukujących w śmietniku kawałka chleba.
Dziekuje, widze ze kolejny raz czytasz w moich myslach i lepiej ode mnie wiesz jakie mialem intencje pytajac sie o co chodzi w tym tekscie. Niestety, nie byla to ani zlosliwosc, ani jakis spisek. Po prostu autentycznie nie wiem (drugi raz czytam) o co w tym chodzi.
tak ja kiedyś czytałem jakąś wypowiedź prawicowca, że dla niego nienormalnym jest, jesli na ulicach nie widac żebraków... Co za totalitaryzm, nie pozwolić żeby ludzie w "naturalny sposób" stawali się nędzażami i żebrakami...
Podobnie z zabijaniem- dla nich to "nienormalne", jesli nie ma wojen, tortur, itp...
i gadżety z bronią - to trochę co innego.
Ta pierwsza wymaga trochę refleksji i zdobycia pewnej wiedzy historycznej.
Dzieci jak najbardziej należy wprowadzać w tematykę przemocy, z której przecież życie się w znacznym stopniu składa. Wszystkie bajki i baśnie tak postępowały.
Chodzi o to, żeby przemocy nie prezentować jako czegoś równie zabawnego, czy pozbawionego poważniejszych konsekwencji. A tak właśnie ją ukazują popkulturowe gadżety.
"mieć jak najwięcej i jak najmniej dać innym"
Nie steff, nie tak. Mieć jak najwięcej i jak najwięcej ukraść innym - wot cała filozofia.
Korwin kiedyś chyba zapomniał się i obruszony na rzekomo roszczeniową postawę Polaków stwierdził coś w rodzaju: socjalizm ludziom daje, kapitalizm - zabiera.
Jak jest popyt to jest i podaż. Czepiacie się jak zwykle straganiarzy a zapominacie że oni tylko realizują gusta konsumentów. Też się zgadzam że niektóre gusta są niesmaczne, ale żeby od razu używać aparatu przemocy państwa aby je schować do podziemia?
założyć knajpę Abu- Ghraib, albo Guantanamo?
10% dochodu przeznaczone byłoby na głodne dzieci w Iraku;)
to raczej te gusta konsumentów, do których dostosowują się straganiarze, wzorowane są na aparacie przemocy państwa i przezeń urabiane.
Zresztą wydaje mi się, że właśnie o to chodzi, by od małego wpajać "wartości" oparte na przemocy. Aby potem, gdy człowiek dorośnie i pozna co nieco świat, nie budziły one w nim większego oporu.
Może lewicowcy powinni założyć knajpę ,,Abu Ghraib'' lub Guantanamo''?
To dosc kontrowersyjna teza, ze dzieci - chlopcy lubia sie bawic w wojne, dlatego, ze zmusza/indoktrynuje je do tego panstwo. Wiadomo skadinad, ze podobne zabawy mieli chlopcy w zamierzchlych czasach, zas antropologia pokazuje, ze nawet szczepy nie znajace panstwa (ani burzuazji :-) rozwijaja sie w podobny sposob - chlopcy nastawiaja sie na gry kontaktowe, czesciej uzywaja przemocy, atrap broni, itp.
Mnie nurtuje inna sprawa - autor pisal cos o Chavezie. Nie wiem, czy dobrze zrozumialem, ale ponoc Chavez zamierza zmienic gusta dzieciakow i zmusic je, aby w ogole porzucily przemoc w zabawie itp. poszperalem troche w necie i okazuje sie, ze Chavez wcale nie zamierza, tak jak lewaccy fanatycy, urabiac od nowa tozsamosci dzieci i przerobic zupelnie psychiki czlowieka, ale po prostu jest zaniepokojony rozwojem gangow mlodocianych i dlatego chce uruchomic program, ktory wyjasnilby im, ze bron to wcale nie zabawka.
Bardzo bym chciał aby przepowiednia (chyba jednak utopijna) sprawdziła się. Za kilkadziesiąt lat dzieci będą z niesmakiem wspominać próbę wprowadzenia kary śmierci, ograniczenia wolności poprzez wsadzanie do więzień.
Ktoś z komentujących dobrze zauważył, że będzie chyba odwrotnie. Ale mi chodzi o wiarę. Z wiarą, że będzie lepiej (a nie gorzej) trzeba iść w przyszłość, żeby jej (przyszłości) nie prowokować do realizacji naszych obaw. Jeśli każdy z nas, czytających ten artykuł zadba o to, aby ta przyszłość w naszych domach właśnie tak wyglądała, to wydaje mi się, że sukces to będzie niebywały. Skłaniałbym się w stronę "rodzinnej praktyki" niźli w kierunku "ogólnego biadolenia". Nie bez powodu ze wszystkimi zmianami trzeba czekać aż do odpowiedniej dojrzałości. Także więc, dojrzewajmy do takiego wychowywania naszych dzieci aby takie "zabawki" nie były dla nich atrakcyjne, aby restauracja "więzienie" budziła w nich podejrzliwość a nie uśmiech.
Pozdrawiam
"(Chavez) po prostu jest zaniepokojony rozwojem gangow mlodocianych i dlatego chce uruchomic program, ktory wyjasnilby im, ze bron to wcale nie zabawka."
Pomijając już te gangi (choć to, na szczęście na nieporównywalną, tysiące razy mniejszą i na ogół jeszcze "ręczną" skalę, też zjawisko nieobce polskim szkołom) sądzę, że mniej więcej o to samo chodziło autorowi tego tekstu - trywializacja śmierci w popkulturze skierowanej do dzieci ułatwia w przyszłości przystosowanie do społecznego zła w ogóle. Jak ktoś w tym widzi "fanatyczne uroszczenia do manipulowania wrodzoną ludzką naturą", nie mam pojęcia.
Mam znajomego korwinowca, który gdy się rozochoci, porównuje podatki i abonament rtv do lagrów i łagrów (że jedno i drugie w świetle prawa było legalne, ale moralnie jest nieludzkim zniewoleniem). Uprzedzając: chodzi o analogię myślenia, nie homologię poglądów.
Nie bede sie upieral, bo serio tekstu za bardzo nie rozumiem. Mam natomiast podejrzenia, ze autor tekstu jest oburzony faktem, ze na jakis tam straganach mozna dziecku kupic pistolet na wode, albo ludzika - zolnierza.
Nie wiem, moze chodzi o cos wiecej - w takim razie zamilkne. Ale jesli chodzi o to, co mysle, to to jest wyjatkowo smieszne, nie sadzisz? I z niektorych komentarzy, ktore czytam widze, ze niektorzy chcieliby tego typu sprawy zalatwiac nakazami i zakazami, a co wiecej, niektorzy mysla, ze WYELIMINUJA zupelnie wsrod chlopcow ped ku zabawom z broniom itp, co kojarzy mi sie nieodparcie z jakas koszmarna (pseudo) inzynieria spoleczna. Kazdy ma prawo do wlasnych skojarzen, wiec jesli ja z kolei kojarze Ci sie z korwinowcem to pozostaje mi tylko wyrazic swoj smutek z tego powodu.
żeby moje stanowisko się komoś skojarzyło z prawicą. Alem. Z autorem nie zgadzam się zupełnie.
Uważam dokładnie odwrotnie. Autor pisze:
"cóż za wynaturzeniem jest zabawa w przemoc, nie w wojnę, partyzantkę ale w przemoc"
Otóż moim zdaniem niebezpieczna jest raczej zabawa w wojnę. Niebezpieczna dlatego, że potem jeden z drugim nie rozumie, ze wojna to nie zabawa. I kojarzy im się to z bohaterstwem, dziadami, sztandarami, poświeceniem i ogólnie czymś wzniosłym (dla porównania choćby ogólna retoryka przy wojnie w Iraku. Odnosiło się wrażenie, że co 2 gadzinowy dziennikarz nie wie do końca o czym mówi).
A pomimo, że czasem OBRNIC SIE trzeba, to takie postrzeganie wojny jest szkodliwe i głupie. Ale, że jest również powszechne, tu jest rola rodziców, żeby dziecku inną perspektywę, niż mainstreamową otworzyć. Stąd też nie kupuję zabawek militarnych (broni nowożytnej wojskowej, czy żołnierzyków) swojemu dziecku. (to dziewczynka, więc zdaniem Wojtasa, mniejsza o to czy słusznym, pewnie nie mam z tym większych problemów- buhahaha :))) )
Jednak czym innym są zabawki militarne, czym innym ogólnie wyeliminowanie zabawek kojarzących sie z przemocą. To, że dziecko styka się z takimi zabawkami nie koniecznie musi się przekładać na jego skłonność do przemocy w życiu dorosłym, czy na większy próg tolerancji na nią. Takie założenie, to jest moim zdaniem psychologia po zbyt "prostych przekształceniach". Dziecko naprawdę zdaje sobie sprawę, że kolega nie ma 10 żyć jak w grze komupterowej.
Uważam, że dla dziecka istnieje przepaść pomiędzy przemocą rzeczywistą i tą w zabawie, i jeśli dziecko nie styka się z prawdziwą przemocą, jest ona dla niego tak samo realna jak Baba Jaga. Takie coś straszne i ciekawe, ale nie występujące w przyrodzie.
Choćby w moim przypadku - nie obserwuje u siebie zawyżonego progu tolerancji i obojętności na przemoc rzeczywistą (a nawet z porównaniu z przeciętną chyba zdecydowanie zaniżony), pomimo, że niektóre zabawy z mojego dzieciństwa, to były prawdziwe makabreski wśród toporów krwawych, a i dziś infantylnie nie potrafię sobie odmówić gier komputerowych opartych na przemocy. I dalej mnie rozśmiesza do łez Martwica Mózgu i tym podobne ever greeny kina gore
Gołym okiem widać, że ten tekst to "impresje z podróży" plus bonus z "więzienną" knajpą, bez jakichś propozycji systemowej regulacji zjawiska, więc tym bardziej trudno tu mówić o inżynierii społecznej. Jeśli zaś chodzi o jego wymowę - mam wrażenie, że przynajmniej w odniesieniu do partii "dziecięco-krajoznawczych" autorowi chodzi raczej o trywializację przemocy i śmierci na skutek na skutek działalności przemysłu zabawkarskiego, rozrywkowo-elektronicznego itd. a nie o jakąś huxleyowską utopię, w której nie ma miejsca na zło, przemoc, śmierć i ich jakiekolwiek ukazywanie.
Co do korwinizmu - pisałem wyraźnie, że nie chodzi mi o toczka w toczkę takie same opinie o wszystkim, z gospodarką włącznie, tylko o analogie w myśleniu o problemach społecznych i sposobach ich rozwiązywania. "Przyjdzie lewacki totalitarysta i odgórnie zakaże, manipulując przy tym odwieczną ludzką naturą" - to taka moja luźna parafraza, nie cytat.
Jeśli chodzi o mój pogląd: tak jak w sprawach własnościowych za daleko idącymi interwencjami, a w sprawach przekazów kulturowych skierowanych do dorosłych plasuję się wśród nawet nie demokratów, ale wręcz anarchistów jeśli chodzi o brak cenzury instytucjonalno-prewencyjnej, o tyle odnośnie przekazów kierowanych do dzieci (nie potrafiących w stopniu takim jak dorośli bronić się krytycznym myśleniem przed perswazją) jestem za umiarkowaną, ale jednak ostrożnością.
Dlatego tez pisalem ze nie jestem pewien czy o to w ogole chodzi bo nie bardzo wiem o co chodzi w calym tekscie i na ile on jest na powaznie.
Co do tej "inzynierii spolecznej" to raczej skojarzylo mi sie z co niektorymi komentarzami. Jestem jak najbardziej na tak, zeby uwazac z tym co sie serwuje dzieciom, jednakze boje sie po prostu sytuacji powolania jakiejs superinstytucji cenzurujacej ktore kreskowki sa OK, a ktore nie, jakie zabawki sa politycznie poprawne, a jakie nie, itp itd.
powtórzę się, ale trudno: dla mnie jest ewidentne, że to "pocztówki z wakacji" a nie nowy "Manifest Komunistyczny". Wyluzuj, setki naprawdę dennych tekstów tu się trafiały, zwłaszcza czasami naprawdę niesamowitych odjazdów na tle obyczajowo-genitalnym, if you know what I mean.
Zgoda. Ale nadal sadze, ze od straganiarzy na odpustach sprzedajacych pistolety na wode nalezaloby raczej skupic sie na tym, co psychice dziecka wyrzadzaja mass-media.
Straganiarze a przede wszystkim centra handlowe odpowiadają po prostu na zapotrzebowanie stymulowane przez kulturę obrazkową, mody i reklamy. A ponieważ (a co tam, po raz trzeci powtórzę0 artykuł ma taką, a nie inną formę stawiam euro przeciwko orzechom, że chodzi o ukazanie zjawiska a nie szukanie bata na jakiś straganik.
Bronię tego tekstu (w swojej klasie, nie jako jakiegoś manifestu), bo mam wrażenie, że facetowi udało się całkiem nieźle odtworzyć klimat takiej grillo-smażalniano-wczasowo-"bawimy-się-wszyscy-razem- lista-lista-eremef-eef-eeeem" Polski doby Tuska, Dody i Szkła Kontaktowego - czego z kolei nie ma tutaj w tekstach ideologicznych czy programowych, nawet dobrych.
Mianowicie, jak Chavez obroni sie przed amerykanskim imperializmem za 15 lat, jak chlopcy bawiacy sie lalkami wejda w wiek poborowy... Gdzie wy zyjecie? Czym innym jest promocja slepej przemocy przez mass-media, a czym innym pozytywne kanalizowanie naszych instynktow dla dobra ogolnego. A zamiast tego pacyfistyczno-lgbt'owski ruch chce wychowywac nam facetow na metroseksualistow...
Kurcze, cale dziecinstwo bawilem sie zolnierzykami, w bitwach na kamienie siniakow byla masa, strzelac z procy i pistoletu do teraz potrafie - i jakos nie jestem czlonkiem gangu, organizuje akcje antywojenne etc. Ale jak widze projekty w rodzaju Czerwonego Harcerstwa, gdzie dzieciaki wychowuje sie w obrzydzeniu do przemocy i wszelkiej hierarchii, to az strach mnie bierze i przypomina mi sie Seksmisja...
Jednoczesnie jak Antifa dajmy na to pobije neonazistow, podnosi sie wielkie larum:( Robcie tak dalej, bedziemy jeszcze bardziej bezbronni...
drugie, czemu tak konsekwentnie różnicujecie wychowanie chłopców i dziewczynek? Znaczy z osobistego doświadczenia jako chłopcy, czy z jakiś innych względów? Np. z przekonania, że istnieje jakaś wrodzona "kobieca natura", więc żeby wyjść na przeciw tej naturze? Albo przewinie z przekonania, ze takowa nie istnieje, więc żeby ją ukształtować należy tym staranniej zadbać, żeby dziewczynka nie bawiła się procą?
@ MJ bawienie sie w wojnę nijak do bycia żołnierzem nie przygotowuje, moim zdaniem. A nawet może być przeciwskuteczne, kiedy ktoś zacznie utożsamiać wojnę z przygodą i testem dzielności, a to raczej test skurwysyństwa. A poza tym dziecko swoje też wychowuje w "obrzydzeniu do wszelkiej hierarchii", ponieważ inaczej chyba nie umiem, bo moje wewnętrzne obrzydzenie do wszelkiej hierarchii jest silniejsze ode mnie. Ale nie ma tego złego, na szczęście tego nie widzisz ;)
@michał
piszesz: "o tyle odnośnie przekazów kierowanych do dzieci (nie potrafiących w stopniu takim jak dorośli bronić się krytycznym myśleniem przed perswazją) jestem za umiarkowaną, ale jednak ostrożnością."
No właśnie i na tym polega problem i różnica moim zdaniem. tak zwana tandetna przemoc jest dość łatwa w ocenie nawet dla dziecka. Nie potrzeba wiele krytycznego myślenia żeby zrozumieć, że nie należy takich rzeczy traktować poważnie i żeby je właściwie i suwerenie ocenić. I moim zdaniem zachowania agresywne i skłonność do przemocy prędzej wywoła u dziecka tzw. "niewinny klaps", niż fakt posiadania zestawu figurek orków z wymyślnym uzbrojeniem.
Natomiast zabawki militarne to bardziej skomplikowany i subtelny przekaz - nie jednoznacznie negatywny i dziecko ma zwyczajnie za mało danych (na szczęście), żeby zdobyć sie wobec tego na dystans.
MJ - pelna zgoda. Ale z tego co wyczytalem, Chavezowi wcale nie chodzilo o to, o co najwyrazniej chodzi roznym lekko nawiedzonym osobom w Europie. Chce jakos rozwiazac problem mlodocianych gangow i tyle, a nie zabierac chlopcom pistlety na wode i kazac sie bawic lalkami.
Michal: Gdyby to straganiarze byli tylko efektem mass mediow, reklamy, polityki koncernow, to np. ja w dziedzinstwie w komunie bawilbym sie z chlopakami pod blokiem w ubieranie pluszowych misi albo w dom albo w cos tam. A bawilismy sie niemal WYLACZNIE w rozne zabawy w jakis tam sposob zwiazane z wojna albo przemoca albo chociaz w jakies gry kontaktowe.
Poza tym z tymi straganami to jest smieszna sprawa, bo akurat pamietam nieco tez takie smieszne odpusty, ktore na wsiach byly nie lada wowczas atrakcja. I jak myslisz, czy straganiarze nei sprzedawali dzieciom jakiejs tam broni itp? Oczywiscie wybor byl mniejszy, bylomniej kolorowo, ale wychodzilo na to samo.
jasne, ze wlasne doswiadczenia napawaja subiektywizmem;) zaznaczam, ze nie dzis przekladam tego na dorosle zycie i role spoleczne plci, ale gdy co jakis czas dziewczeta probowaly strzelac z nami z luku, konczylo sie to zwykle placzem (ich;P). Przy czym kobiety jak najbardziej powinny moc byc zolnierzami, policjantami etc, oczywiscie wylacznie po rownych testach sprawnosciowych, silowych etc jak mezczyzni, zeby nie obnizac ogolnej kondycji danej formacji- w koncu rowne prawa to rowniez rowne obowiazki.
Kadafi ma zdaje sie wciaz gwardie zlozona z samych kobiet;)
a co do zabaw - to nie do konca masz racje, bo harcerstwo (tradycyjne) bylo jednak od zawsze dosc dobra szkola przed armia, przyzwyczajalo do dyscypliny, oswajalo z lasem, z ciemnoscia etc etc. Dzisiejsze gry taktyczne w rodzaju ASG, czy paintballa tez w duzym stopniu ulatwiaja nauke prawdziwej walki, choc nigdy nie zastapia normalnego szkolenia. Ale to w sumie offtopik;)
1)pomijajac "subiektywne doświadczenia" w grupowym strzelaniu z łuku i co ma Kadaffi , a czego mu brakuje. Mnie chodzi o to, żeby nie odierać dziewczynkom prawa do dobrej zabawy w dziecinstwie, a Ty na to, że w zamian mogą zostać żołnierzami w dorosłym życiu. Dziękuję za tę łaskę. Ja uważam, przeciwnie, że "prawa do bycia żołnierzem" kobiety mogą być pozbawione. No chyba, że w imię tych równych obowiązków, ale to jak zaznaczyłeś "wylacznie po rownych testach sprawnosciowych" ;)
2)Nie pisałam o harcerstwie tylko o zabawie w wojsko, a poza tym do brania udziału w naszych "misjach pokojowych" najdoskonalej przygotowuje, moim zdaniem ,ostatnio tak podobno popularne w szkołach znęcanie się nad młodszymi słabszymi kolegami.
trochę wykoslawiałem, żeby pokazać absurd, że na niby pamiatkach z podrózy trudno o pamiątki a jest szajs.
Po drugie,bawiłem się w wojnę ale nie w przemoc. Nikt z nas nie widział siebie jako mordercy 100, 200 czy iluś tam ludzi. Utozsamialismy się z bohaterami wojennymi, westernowymi, z Gwiezdnych Wojen, Brucem Lee itd. To co innego niz fascynacja śmiercią i przemocą dla samej przemocy. To wyszydzał tekst - nekrofilię i "kulturę śmierci"
Komentarz nie moj - posluguje sie 2 cytatami Nicolása Gómez Dávila - " Nasza cywilizacja jest barokowym pałacem, do którego wtargnęła kudłata zgraja. "
" Współczesny świat znajduje się w stanie tak daleko posuniętego rozkładu , iż nie powinniśmy się obawiać, że się nie zawali. " Z powazaniem rokoko1807 ( skraina prawica)