Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Polskie dzieci najrzadziej w przedszkolach

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

A co

to za lewicowa wartość: "uprzedszkolnienie dzieci"?
Rozwój dziecka w środowisku rodzinnym jest znacznie szybszy i bardziej wszechstronny niż w przedszkolnym ersatzu wychowania.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-04 19:21:04, suma postów tego autora: 20871

W

realsocjalizmie i faszyzmie uważano, że każdy dzień spędzony przez matkę poza stanowiskiem pracy w gospodarce narodowej jest - z punktu widzenia państwa (a w praktyce jego warstwy przywódczej) - dniem straconym.
Ale dlaczego współczesna lewica miałaby nawiązywać do tych wzorców?

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-04 19:26:03, suma postów tego autora: 20871

:(

niestety, jest tak jak pisze pani szumlewicz. dochodzi do absurdalnych sytuacji (znam kilka), np. kobieta (23 lata) ma 3 letnie dziecko, które oddaje pod opiekę babci (czasami sąsiadki), żeby najmować się...jako niania (regularnie, pn-pt w godzinach pracy). oczywiście, o wszystkim cichoooszaaaa...

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-10-04 19:29:05, suma postów tego autora: 1805

jeszcze to...

nie jest wyjątkiem pogląd, że posyłanie dziecka do przedszkola, to przejaw "złego" macierzyństwa. prawie w ogóle nie traktuje się pobyty dziecka w przedszkolu jako pewnej (bardzo ważnej) formy edukacji - przedszkole traktuje się jako konieczność i ostateczność; matka zazwyczaj musi mieć ważny powód, żeby posłać dziecko do przedszkola, inaczej jest "podejrzana". tak to widzę, i takie postępowanie na prowincji to niestety norma, chociaż w dużych miastach pewnie nie jest lepiej.

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-10-04 19:39:36, suma postów tego autora: 1805

ideologia a realia życia

Rozważmy realia, bez wnikania w ideologię patriarchalną albo feministyczną. Przeciętny facet przynosi do domu, powiedzmy, 2000zł - a to nie są pieniądze o sile nabywczej gościa w USA lat 50/60. Jeśli rodzina ma żyć na poziomie powyżej egzystencji biologicznej, to kobieta też musi iść do roboty. Razem zarobią na jakieś minimum.

Szczytem zbydlęcenia (czy też aberracji umyslowej) jest zatem promowanie "konserwatywnego" modelu rodziny (zawodowo pracuje tylko facet) z jednoczesnym promowaniem liberalizmu (sprowadzanie np. Chińczyków na budowę bo są tańsi).

autor: Panek, data nadania: 2008-10-04 20:13:42, suma postów tego autora: 896

rote_fahne,

a co jest takiego ważnego w przedszkolu jako formie edukacji?
W Korei Połnocnej w przedszkolach uczą kochać Kim Dżong Ila ale czy to takie potrzebne

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-04 20:39:25, suma postów tego autora: 20871

abcd

bujasz w obłokach. oczywiście byłoby super, gdyby rodzice nie musieli pracować i mogli poświęcać czas dziecku, ale to fikcja. co z dziećmi, które są niemal na siłę trzymane w domu, co ma miejsce np. na wsi? mylisz wychowanie z edukacją. można doskonale wychowywać dziecko i posyłać je do przedszkola (co za bezsens z tym twoim przeciwstawieniem wychowanie rodzinne vs. przedszkole). ma to swoje plusy, np. czas dla matki i jest rozwijające dla dziecka, itp

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-10-04 20:53:41, suma postów tego autora: 1805

...

w polsce zazwyczaj jest tak, że ojciec i matka siedzą z dzieckiem w domu, gdy...przy okazji są bezrobotni...obserwować sfrustrowanych i bezradnych rodziców w sytuacji, która ich przerasta, to naprawdę ciężka sprawa dla dziecka. nie powiedziałbym, że taka sytuacja sprzyja rozwojowi dziecka (moim zdaniem jest odwrotnie). bezpłatne przedszkole państwowe mogłoby być dobrym wsparciem w rozwoju dzieci - nie wiem po jaką cholerę demonizować tę instytucję (trzeba ją sensownie organizować, a nie demonizować). chyba, że wartością samą w sobie jest to, żeby dziecko siedziało w domu, bo wszystko inne to erzatz.

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-10-04 21:11:29, suma postów tego autora: 1805

:)

Heh... Tak to jest. Burżuje wiedzą, że trudniej się wzbogacić na sprzedaży ekskluzywnych perfum czy biżuterii, bo nie są to towary pierwszej potrzeby i ludzie, grabieni przez nich niemiłosiernie, mogą sobie odmówić ich zakupu. Doprowadza się więc do urynkowienia podstawowych dóbr i usług, takich jak edukacja (na wszystkich poziomach), służba zdrowia czy mieszkalnictwo, ponieważ ludzie odejmą sobie od ust albo zaciągnął kredyt (przy okazji nabijając w ten sposób kabzę bankierom), aby wykształcić dziecko, wyjść z choroby, czy zapewnić sobie dach nad głową. Wychowanie przedszkolne nie jest obowiązkowe, więc kto tylko jest do tego zmuszony oszczędza na tym. Można już stwierdzić, że ta forma edukacji z powszechnej i darmowej stała sie luksusem dla najzamożniejszych, na co wyraźnie wskazują te badania. Urynkowienie szkolnictwa podstawowego i średniego oraz całkowite wyższego, przy jednoczesnym zniesieniu obowiązku szkolnego (cóż za komunistyczny zamordyzm, prawda?), doprowadziłoby do sytuacji, że dzieci - zamiast uczyć się - musiałyby zacząć pracować. I witamy w XIX w. W wielu hipermarketach już teraz pracują osoby w wieku zaledwie 16-17 lat.

W państwie robotniczym powinny wrócić bezpłatne, państwowe przedszkola, ale nie dla wszystkich. Za darmo należalyby się one tylko dzieciom z rodzin pracowniczych, których dochód nie przekraczałby pewnego pułapu oraz dzieciom wszystkich biednych, wykluczonych, słowem - wszystkim gnębionym i wyzyskiwanym przez burżujów. Ci ostatnio musieliby słono płacić albo posyłać dzieci do prywatnych przedszkoli. Tak jak teraz nie ma żadnej równości pomiedzy wyzyskiwaczem i wyzyskiwanym, pomiędzy biednym i bogatym - tak w państwie robotniczym nie byłoby równości w traktowaniu tych obu grup.

autor: fancom, data nadania: 2008-10-04 21:29:31, suma postów tego autora: 1427

rote,

dziecko na wsi jest trzymane w domu?
powiedziałbym, że na odwrót.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-04 21:32:42, suma postów tego autora: 20871

Myślę, rote,

że wczesne wtłoczenie dziecka w imitację systemu lekcyjnego albo sztuczną zabawę (bo co to za zabawa w "zielonych krasnali", na którą chodzi się obowiązkowo i w wyznaczonym terminie) zarówno ogranicza możliwości rozwojowe, jak stresuje.
A propos: czytałeś powiesć pt. Opium w rosole?

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-04 21:37:20, suma postów tego autora: 20871

Ech..

"wizja matki, mającej poświęcić dziecku cały swój czas, a więc zrezygnować z pracy zarobkowej i uzależnić się od pieniędzy mężczyzny"

Tego typu odkrywcze myśli wyjątkowo mnie drażnią.

Wśród ssaków to matka karmi potomstwo "bezpośrednio", więc trudno jej w tym czasie znajdować się w zupełnie innym miejscu i "realizować się zawodowo"(co za koszmarek językowy). To sprawia, że ma zazwyczaj większe kompetencje w opiece nad dzieckiem i często tak już dzięki zwykłemu oportunizmowi zostaje. Tak ojca, któremu nie chce się podcierać tyłka dzieciakom, jak i matki, której praca zdecydowanie nie jawi się jako niezależność lecz kolejny przykry obowiązek. Proponuję sobie wyobrazić jak bardzo jest się "wyzwolonym", gdy po 8-16 godzinach w pracy za marne pieniądze trzeba jeszcze posprzątać mieszkanie, ugotować obiad, naprawić kran czy zrobić cokolwiek równie ciekawego. Gdy jest się zmęczonym od sterczenia za ladą, mycia schodów, opiekowania się pacjentami, itd.. To się nazywa niezależność. Szczególnie wyraziście doświadczają jej samotne matki, które nie mają możliwości rozłożenia obowiązków na dwie osoby.

Ale tradycyjnie już burżuje koniecznie chcą uszczęśliwiać wszystkich pracą. Pracą i pieniędzmi, które dają wolność. Pragną doprowadzenia do sytuacji, gdy jak największa liczba ludzi zmuszona jest do poddania się "świętym prawom rynku". To przecież daje zyski. Łatwiej przecież zmusić ludzi do pracy za niższe pieniądze, gdy ich walka o podwyżkę będzie w mniejszym stopniu zdeterminowana przez konieczność zapewnienia bytu rodzinie. Dokładniej rozłoży się na dwie osoby, co w konsekwencji prowadzić może do sytuacji, w której zarabiają one tyle samo co wcześniej jedna, tracąc w ten sposób między innymi *możliwość wyboru* odpowiedniego dla siebie modelu rodziny.

Zgadzam się jednak, co do oceny tego wrednego procederu jaki u nas dominuje. Tylko nie rozumiem na czym antidotum miałoby polegać.

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2008-10-04 21:43:38, suma postów tego autora: 3566

shit (po co mu odpisywać?i tak nie skuma)

abcd, jak w temacie.

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-10-04 22:08:05, suma postów tego autora: 1805

A ja

spokojnie pytam:
czy to jest lewicowe: walczyć o pelną dyspozycyjność siły roboczej wobec kapitalistycznego rynku pracy?

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-04 22:35:42, suma postów tego autora: 20871

Miś_Bucharin

mosci Misiu, wytlumacz mi prosze, jaki sens ma post do tematu newsa, chcesz za wszelka cene udowodnic niezaradnosc kobiet, szczegolnie tych "samotnych matek" ktore jak twierdzisz, nie maja mozliwosci rozlozenia obowiazkow na dwie osoby, no wiec powtarzasz banaly i stereotypy Misiu slodki, sa takie co nie maja, a sa takie co maja i sam nie wiem ktorych jest wiecej.

patriarchat ogranicza, nas mezczyzn, w rodzicielstwie i wychowaniu, chetnie bym zrezygnowal z patriarchatu tylko bidne wyemancypowane sierotki nie beda mialy na kim psow wieszac i tu pies jest pogrzebany, jest jak z ta cnota, co to chce, ale boi sie, boi sie, ale chce, ostatecznie nic nie robi, bo tak jest bezpieczniej....

autor: dyzma_, data nadania: 2008-10-04 23:05:21, suma postów tego autora: 2960

haa

dzieci nie wychowuje sie gadaniem i nakazami, tak to sobie mozna wychowac zwierzatko, nauczyc sztuczek i zatrudnic do cyrku, dziecku daje sie przyklad swoim zyciem, bo do tego przykladu bedzie wracac kiedy stanie w swym doroslym zyciu przed wyborem i jakiego dokona zalezy od tego, jak kochacie, jak szanujecie, jak rozwiazujecie spory, jak patrzycie na zycie, pasje, prace..., wasze wlasne zycie musi wskoczyc na "lepszy" poziom itd...itd..

przedszkole to w zasadzie przechowalnia, ktora uczy i wychowuje poprzez kontakt z rowiesnikami... wiele matek nie posyla swoje dzieci do przedszkola, bo jest nadopiekuncza.... taki trynd mamy w spoleczenstwie, nie wiem czy to strach o progenitury, bo na pewno glupota.

autor: dyzma_, data nadania: 2008-10-04 23:24:55, suma postów tego autora: 2960

ABCD ile dzieci

odchowałeś?

autor: A.Warzecha, data nadania: 2008-10-05 00:37:53, suma postów tego autora: 2743

A.Warzecho,

ile gniazd na drzewach założyli ornitolodzy?

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 09:52:29, suma postów tego autora: 20871

Praca czyni wolnym?

Nie, Dyzmo. Nie chcę za wszelką cenę udowodnić niezaradności kobiet. Przynajmniej nie w owym patriarchalnym sensie.

Natomiast jak najbardziej wskazuję na "niezaradność" zwykłego człowieka na tzw. "rynku pracy". Sam jestem takim zwykłym człowiekiem, żyję pośród zwykłych ludzi i spostrzegając rzeczywistość z "lewej strony", pracę widzę najczęściej w kategoriach uciążliwej konieczności, ucisku, tudzież wyzysku. W tym punkcie daleko mi więc do liberalnego mitu pracy jako dążenia jednostki do wolności, zaspokojenia ambicji, spełniania marzeń, kariery, itd., a zarazem pogardy dla radzących sobie gorzej. To perspektywa burżuazji, której narzucenie pozostałym przynosi korzyści tylko tej pierwszej.

Oczywiście uważam, że takie stosunki społeczne jakie panują wymagają zmiany, dotyczy to również w wielu przypadkach niezdrowych relacji między kobietą a mężczyzną(choć nie rozpatruję tej sprawy w kategoriach seksistowkich), nie pojmuję tylko w jaki sposób przedszkola miałyby się przyczynić nie do jakiejkolwiek zmiany, lecz do *poprawy* sytuacji?

Można spojrzeć na przykład podany przez rote_fahne: "dochodzi do absurdalnych sytuacji (znam kilka), np. kobieta (23 lata) ma 3 letnie dziecko, które oddaje pod opiekę babci (czasami sąsiadki), żeby najmować się...jako niania"

Które słowa w tym zdaniu zastąpi zwrot "darmowe przedszkole" i czy po takiej zmianie jego nowa treść da powód do wykreślenia słowa "absurdalnych"?

Jeśli piszę o *samotnych* to chyba takie mam na myśli, prawda?! To nie ja, lecz Ty się, mój drogi, kierujesz stereotypem ,w/g którego "samotna matka" to tylko termin z kategorii "prawniczo-urzędniczej" nie odzwierciedlający w pełen sposób rzeczywistości. A mi chodziło właśnie o te osoby najboleśniej dotknięte przez rzeczywistość.

Natomiast co się tyczy wychowania dzieci, to do zapewnienia im niezbędnego kontaktu z rówieśnikami nie potrzeba takich "koszarowych" warunków. Wyjątkiem będzie sytuacja, gdy już wszystkie matki i ojcowie będą się "uniezależniać" finansowo, a wszystkie ich dzieci będą w przedszkolach i żłobkach.

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2008-10-05 10:40:35, suma postów tego autora: 3566

Aha czyli ABCD

rozumiem że fakt odchowania dziecka wydaje Ci się czymś charakterystycznym dla innego gatunku.

Ok, koniec tematu.

autor: A.Warzecha, data nadania: 2008-10-05 11:20:02, suma postów tego autora: 2743

:-)


:):):):):)

"Aha czyli ABCD

rozumiem że fakt odchowania dziecka wydaje Ci się czymś charakterystycznym dla innego gatunku.

Ok, koniec tematu.

autor: A.Warzecha, data nadania: 2008-10-05 11:20:02, suma postów tego autora: 346
"

autor: rote_fahne, data nadania: 2008-10-05 13:40:32, suma postów tego autora: 1805

ABCD,

z charakterystycznym dla siebie urokiem, cytuje klasyczkę pedagogiki Małgorzatę Musierowicz ("Opium w Rosole"). Teraz już wiem, skąd czerpiesz wiedzę o otaczającym cię świecie, ABCD - z pełnych realizmu powieści z cyklu "Jeżycjada". Zabawa z innymi dziećmi to faktycznie szok dla małego brzdąca, podobny jak zobaczenie własnego nosa w lustrze. Najlepiej, żeby dzieciaki do 7 roku życia nie wychodziły z domu i ssały cycek mamy - w ten sposób wyrosną z nich prawdziwi chrześcijańscy konserwatyści.

Parafrazujac zapewne lubianą przez ciebie M. Thacher - "Nie ma czegoś takiego, jak społeczeństwo. Jest tylko cycek mamy w domu".

autor: jra, data nadania: 2008-10-05 15:27:34, suma postów tego autora: 540

abcd, dyzma

zupelnie nie rozumiem, dlaczego takie psy wieszacie na przedszkolach... jasne, ze nie jest kolorowo, sa maksymalnie niedofinansowane, ale negujac sama zasade mozecie rownie dobrze domagac sie likwidacji panstwowej sluzby zdrowia (bo standardy sa zenujace...), poczty, domow dziecka, czy w sumie czegokolwiek.
Piszecie, ze wychowywac powinni rodzice. A niby jakimi to wspanialymi pedagogami jest wiekszosc ludzi? Nie chcialbym w zadnym razie, by powialo pogarda, ale zeby kierowac wozkiem widlowym trzeba zdac egzamin, a zeby zostac rodzicem wystarczy szybki numerek i peknieta gumka... Efektem czego jest 30 milionow zombich dajacych soba pomiatac naszym wladcom (choc oczywiscie dochodzi tresura podczas procesu socjalizacji etc, ale fakty sa faktami).
Coz, przedszkola nie sa rajem - ale przy naprawde niewielkim dofinansowaniu moga zastapic nimi dysfunkcje wychowawcze w wiekszosci polskich rodzin. Byly w USA takie doswiadczenia, ze dzieciaki wysylane do przedszkoli z dobrym programem edukacyjnym po 20 latach znacznie rzadziej wpadaly w alkoholizm, narkomanie, przestepczosc. Oczywiscie w przechowalni takich efektow nie bedzie, ale latwiej zmienic pare tysiecy przedszkoli, niz kilka milionow polskich rodzin...

autor: MJ, data nadania: 2008-10-05 15:54:23, suma postów tego autora: 1280

A.Warzecho,

Są ogolnie znane powiedzenia:
Ornitolog nie musi fruwać (ew. wić gniazd)
Ewentualnie:
Drogowskaz nie musi chodzić drogą, którą wskazuje.
Znaczą one mniej więcej tyle, że komentator wypowiadający się np. o ruchu związkowym albo wychowaniu dzieci sam nie musi być weteranem organizowania strajków albo przedszkolanką.
Swoją drogą, dziwna to interpretacja, że ornitolog "należy do innego gatunku".

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 18:57:11, suma postów tego autora: 20871

jra,

dzieci w powieści Opium w rosole jak najbardziej się bawią - tyle, że bez instytucjonalnego przymusu.
Mamy tam również ciekawy konflikt społeczny. Bohaterka powieści, Aurelia Jedwabińska vel Genowefa Trombke jest córką rodziców poświęcających czas na zapewnienie sobie pozycji w elicie (ojciec jest wysokim urzędnikiem socjalistycznego państwa , matka wykwalifikowanym pedagogiem). Rodzice ci oddają Aurelię vel Genowefę do przedszkola. Ich córka ucieka jednak z przedszkola na podwórko, gdzie bawi się z dziećmi rodzin antysocjalistycznych (dziś byśmy powiedzieli: moherowych). Zaprzyjaźnia się z tymi mało zamożnymi i wykształconymi rodzinami do tego stopnia, że chetnie jada u nich obiady. W tym - rosół, który wypluwała w przedszkolu (co wychowawcy i jej rodzice zinterpretowali jako objaw idiosynkrazji pokarmowej). Czy antysocjalistyczne mohery nie zaaplikowały jej opium w rosole? - zastanawiają się rodzice Aurelii...
Historia, mimo upływu lat i zmiany ustroju, całkiem aktualna.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 19:17:04, suma postów tego autora: 20871

Zawsze mi się wydawało,

że lewica broni indywidualnej osobowości przed mechanizmami jej zestandarzyzowanego urabiania.
Dziwią mnie więc lewicowcy, którzy potępiają niezależne wychowanie i samowychochowanie dzieci w domu, a wychwalają przedszkola (typowe narzedzia przymusowej adaptacji do społeczeństwa masowego).

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 19:24:19, suma postów tego autora: 20871

A dla kogóż dzieci się edukują, jak nie dla kapiału i Kościoła?

Mam tez inną uwagę- co zrobią bogate "matki"? Zostaną w domu świadcząc nieodpłatną pracę, czy wyślą dzieci do prywatnego drogiego przedzszkola? Bo Autorka napisała, że "obie ideologie się uzupełniają"... Tu jakby wchodziły w sprzeczność...

autor: Luke, data nadania: 2008-10-05 20:20:45, suma postów tego autora: 1782

ABCD,

chyba trochę za szybko utożsamiasz lewicę jako taką z kontrkulturą (co do pierwszego zdania o postulatach lewicy). Oczywiście obrona indywidualności wewnętrznej także, ale na pierwszy miejscu jednak równość (także w dostępie do elementarnej wiedzy o świecie) i rozwój. Przedszkola i przedszkolanki są różne, ale to, że ktoś gdzieś widział głupiego czy po prostu kiepskiego pedagoga to nie argument.

Równie dobrze można by założyć, że edukacją i wychowaniem do, dajmy na to, 15 albo 18 roku życia powinni kierować wyłącznie rodzice i "państwu nic do tego" - i jak słusznie zauważył przedmówca o moich inicjałach (he, he), dzieci ograniczonych rodziców byłyby skazane na powielenie ich wiedzy i mentalności. Za co?

Co najmniej wątpię też, czy przedszkola (chyba, że masz na myśli najdroższe z prywatnych) to z definicji placówki dla dzieci rodziców z elit albo doń aspirujących (a nie po prostu ciężko pracujących).

Plusem przedszkoli jest wychowanie do życia w zbiorowości. Minusem niebezpieczeństwo takiej "tresury", o której piszesz, ale nie przesadzajmy.

PS. Ale, ale - nie odmawiam rodzicom w poszczególnych przypadkach prawa nawet do całości procesów wychowania i edukacji nawet do końca podstawówki zamiast szkoły. Musi to być jednak pod kontrolą i wtedy, gdy rodzice naprawdę spełnialiby standardy pedagogiczne.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-05 20:27:42, suma postów tego autora: 4409

Michał,

a kto ma oceniać te standardy pedagogiczne?
Postępowa Komisja do Walki z Zacofaniem i Represyjnością?
Z wiedzą o świecie w przedszkolach - to bałach. Zupełnie wystarczy, jeśli kurs przekazywania wiedzy zacznie się w wieku 7 lat.
Wcześniej - dużo ważniejsze są bodźce emocjonalne, których może dostarczać głównie rodzina.
Bardziej zasadnicza kwestia - to wartość obecnego systemu edukacyjnego, ale to by nas zaprowadziło za daleko.
Pamietam, że w PRL propagowano wysyłanie dzieci do przedszkoli, przedstawiając odmienne wzory wychowawcze jako reakcyjne. Rodzice jednak ignorowali tę mowę-trawę, uwazając że przedszkole jest co najwyżej złem koniecznym. Mam nadzieję, że dzisiejsze rodziny będą równie odporne na propagandę sił neoliberalnego "postępu".

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 20:37:52, suma postów tego autora: 20871

ABCD

Co mają wspólnego PUBLICZNE przedszkola z "neoliberalnym postępem"???

Jeśli w pol. radio usłyszysz wywiad z Gradem przed jakimś czytaniem rządowego projektu ustawy to stwierdzisz, że jest "neoliberalne" i nie należy płacić abonamentu???

"a kto ma oceniać te standardy pedagogiczne?"

Rany, a to nie słyszałeś o rodzicach (jest takich rodzin co najmniej kilkadziesiąt w Polsce - zaczęło się od głośnej sprawy w połowie lat 90.), którzy po prostu zgodę uzyskali zgodę kuratorium na doprowadzenie w domu aż do (metrykalnego) końca podstawówki, bo udowodnili swoje kompetencje przed egzaminem z kuratorium? Ale to wyjątki - i niech tak będzie.


Z tym "zacofaniem i represyjnością" to już jakiś hyś?

Swoją drogą komplementarny z "komentarzem odredakcyjnym" i gadkami feministycznymi w nim zawartymi... Jakby nie można było o sprawach sektora publicznego rozmawiać na płaszczyźnie socjalnej, bez bełkociku "gender"...


Trzeba jednak naprawdę być mistrzem świata, żeby jednym tchem oskarżać publiczne placówki edukacyjne o ograniczanie indywidualności i zarazem oskarżać zwolenników publicznych przedszkoli o to, że są fanatycznymi wrogami "represyjności" :-)))

Powtórzę: przedszkola dają podstawy wychowania do ŻYCIA WŚRÓD LUDZI. Punctum.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-05 21:15:45, suma postów tego autora: 4409

ABCD, zejdź na ziemię, dziecko to nie kot któremu

wystarczy dać jakieś żarcie i miskę z wodą. Dziećmi trzeba się zajmować. Jeżeli rodzice pracują, to pozostaje niania, która jakby nie patrzeć do "rodziny" nie należy. No i która też za darmo pracować nie będzie.

autor: west, data nadania: 2008-10-05 21:21:08, suma postów tego autora: 6717

???

"zupełnie wystarczy, jeśli kurs przekazywania wiedzy zacznie się w wieku 7 lat."

A do 7 roku życia dziecko ma być nie mającym o niczym pojęcia analfabetą? Bo tak chce jednoosobowa komisja ABCD...
To już jest elitaryzm do n-tej potęgi.

A co do "bodźców emocjonalnych dostarczanych w wystarczającym stopniu przez rodzinę" to już nie wypowiadam, bo by przez cenzurę nie przeszło.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-05 21:21:25, suma postów tego autora: 4409

Michał,

a co to za szantaż z tym analfabetyzmem? Źródła wiedzy są dziś tak różnorodne, że można z nich korzystać w domu.
A czas na systematyczne zdobywanie wiedzy przychodzi najwcześniej w wieku lat 7.
Funkcjonowanie od 3 roku życia pod presją fatalnych czesto programów, narzuconej organizacji czasu, kolektywu rówieśników (często ściągającego rozwój do najniższego wspólnego mianownika), marnych pedagogów etc. nie przygotowuje sensownie do niczego.
Warto poczytać, jak i do czego przygotowywały instytucje wychowawcze programowego kolektywizmu typu dietsdomów czy hodowli Gauleiterów.
Myślę też, że na temat edukacji, a nawet systemów wartości warto dyskutować. Nie jest tak, że ekonomia wszystko załatwia.
Jeśli za optiumum uważasz trening adaptacyjny do społeczności, którą ukształtował przecież liberalny kapitalizm, to sądzę, że jest to po prostu nowa (może jeszcze gorsza) wersja realsocjalistycznej urawniłowki.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 21:43:06, suma postów tego autora: 20871

@ABCD

Widze drogi ABCD, ze przeszedles na pozycje libertarianskie he, he

Tylko, ze widzisz, przedszkola sa przede wszystkim ulatwieniem dla tych rodzin, gdzie oboje rodzicow zmuszonych jest pracowac, tak aby zapewnic sobie elementarne potrzeby i tak aby zostalo jeszcze na cos ekstra, gdyz wlasnie bez tego ekstra nasze zycie ogranicza sie jedynie do wegetacji. Dodajmy do tego jeszcze samotne matki, ktore musza przeciez pracowac, zas dziecko nie maja z kim zostawic. Nie pozwola sobie przeciez na nianie, gdyz ich zwyczajnie na to nie stac. I co wtedy?
Widzisz, to wlasnie rodziny malo i srednio zarabiajace najbardziej korzystaja na przedszkolach, gdyz wlasnie dzieki temu moga pogodzic swoje rodzicielstwo ze swoja praca. Jedyna alternatywa jest pozostanie jednego rodzica w domu, co oznacza ni mniej ni wiecej jak tylko mniejsze pieniedze na zycie. Traca na tym wszyscy. Takze gospodarka, a bez silnej gospodarki nigdy nie zbudujemy naszego polskiego welfare state.

Z drugiej tez strony, dzieciaki rozwijaja sie szybciej wlasnie wtedy, gdy moga przebywac ze swoimi rowiesnikami. Ucza sie nie tylko tego jak czytac i liczyc, ale takze tego jak wspolzyc w spoleczenstwie. Nawet takim miniaturowym i wydawaloby sie niecalkiem powaznym. Ale dla mlodego czlowieka to jest wlasnie to jego pierwsze wyzwanie. Bedzie mialo ono wiele barw, ale bez watpienia bedzie to dla niego niezbedne. Kazdy z nas ktory ma za soba przedszkole, pamieta pewnie swoje pierwsze milosci, solowy za bujaczkami czy tez pierwsze przyjaznie. Wlasnie wtedy uczymy sie po raz pierwszy jak postepowac z klasowym lobuziakiem, ktory chce nam narzucac swoja dominacje, jak nawiazac pierwsze przyjaznie a takze jak zwrocic na siebie uwage dziewczyn.

Przedszkole to swietna szkola zycia ;)

autor: Bogusław_Siemiątkowski, data nadania: 2008-10-05 21:45:46, suma postów tego autora: 700

west,

"jakieś żarcie"?
"miska z wodą"?
Gdzie podgrzewane mleko?
Gdzie wielogatunkowa kombinacja dań mięsnych i rybnych?
Nie mówię już o tym, że kot potrzebuje zabawy, poczucia, że ktoś się nim stale interesuje, wyżej wspomnianych bodźców emocjonalnych itd.
Że sparafrazuję klasyczne hasło, kot to wielki zbiorowy obowiązek.
Ano właśnie, porównajmy koty starannie hodowane w domu oraz w schroniskach.
Wiele to nam wniesie do dyskusji o przedszkolach.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 21:48:31, suma postów tego autora: 20871

Co jak co,

ale upadek realsocjalu powinien wyleczyć lewicę z jednostronnego
ekonomizmu, kultu pracy jako takiej - nieważne, gdzie, dla kogo, z jaką satysfakcją (co już Marks wyśmiewał w Krytyce programu gotajskiego jako wykwit ideologii burżuazyjnej) i uważania kolektywizacji za wartość samą w sobie.
Niestety.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 21:54:35, suma postów tego autora: 20871

Bogusławie,

Powiedziałem wyżej, że w PRL - mimo indoktrynacji, każacej oddać dziecko do przedszkola, żeby całe życie poświęcić budowaniu Drugiej Polski - traktowano przedszkola jako zło konieczne dla pewnej grupy rodzin. I tak powinno zostać.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 22:10:06, suma postów tego autora: 20871

Natomiast

nie masz racji, Bogusławie, że przedszkole sprzyja rozwojowi.
Na odwrót: dzieci, które na danym etapie rozwijają się wolniej, są stressowane przez wymóg konkurowania z szybciej się rozwijającymi czy sprytniejszymi, w której muszą przegrywać.
Dzieci ponadprzeciętnie uzdolnione, z kolei, ściągane są do statystycznej przeciętnej.
Ot, ciekawa gra, gdzie wszyscy tracą.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 22:13:33, suma postów tego autora: 20871

Jliber, znalazłeś "jedinomyszlennika" na forum. Kto by pomyślał?

ABCD, pomijając już inne sprawy - nie ma dla przedszkola alternatywy tak długo, jak długo za jego istnieniem będą przemawiały argumenty ekonomiczne. Ani w PRL (wbrew temu co usiłujesz nam wmówić), ani obecnie przeciętne zarobki ojca rodziny nie pozwalają (i raczej pozwalać w dającej się przewidzieć przyszłości nie będą) na luksus rezygnacji z pracy zarobkowej żony. Nie mówiąc już o tym, co żona na to. Chyba że podoba Ci się model kiedyś dość często spotykany na wsi - drobiazg plącze się gdzieś tam pod nogami ojca w czasie prac polowych, a jak któreś wlezie pod kosiarkę, to trudno, Bóg dał, Bóg wziął.

autor: west, data nadania: 2008-10-05 22:39:51, suma postów tego autora: 6717

west,

znasz wieś?
ja znam.
I muszę powiedzieć, że bawiąc się z dziećmi wiejskimi zazdrościłem im stałej dostępności - przez cały rok - terenów rekreacyjnych, kontaktu z różnymi ciekawymi zwierzetami itd. Oczywiście, dzieci te na ogół pracowały, ale z jakimś sensem (pomożez przynieść mleko z obory, to na kolację się go napijesz itd.)
O wypadkach spowodowanych niedbalstwem rodziców nie słyszałem.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 22:48:04, suma postów tego autora: 20871

A jeśli

idzie o realia ekonomiczne, to lewica nie jest od tego, żeby przed nimi bić czołem.
Przynajmniej długofalowo można myśleć np. o wydłużeniu urlopów macierzyńskich i wychowawczych, o wyrównywaniu dochodu do średniej krajowej tym rodzinom, gdzie ojciec lub matka decydują się przerwać pracę, aby wychować dzieci itd.
Ważne, żeby nie dać się zindoktrynować neoliberalnym "postępowcom", ktorzy zło przedstawiają jako "publiczne" dobro.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 22:55:12, suma postów tego autora: 20871

Odnośnie dzieci na wsi - proponuję zapoznać się np. z tym portalem

http://www.bezpieczne-gospodarstwo.pl.
Odnośnie realiów ekonomicznych - wszyscy mamy nadzieję że długofalowo ludzie będą żyć w komunizmie, ale to nie jest argument za tym aby nie szukać odpowiedzi na problemy dnia dzisiejszego.

autor: west, data nadania: 2008-10-05 23:03:30, suma postów tego autora: 6717

Jeśli

te odpowiedzi dyktowane są fałszywymi założeniami wartościującymi, to mogą tylko popsuć realia.
Weźmy przykład. Można robić statystyki, ile dzieci może się wychowac w rodzinie na przyzwoitym poziomie ekonomicznym i kulturowym a nie w koszarach typu przedszkole. Wtedy będziemy wiedzieć, ile nam braknie do pożądanego wzorca.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-05 23:19:41, suma postów tego autora: 20871

sorry, że się wtrącę

ABCD - 100% racji!

autor: Bury, data nadania: 2008-10-05 23:46:41, suma postów tego autora: 5751

........

No to może zajmijmy się od razu tymi zarobkami, żeby rodzina mogła *godnie* żyć, zamiast bronić półśrodków, które tworzą warunki niesprzyjające poprawie sytuacji.

west. Młody kociak, który pozbawiony jest opieki matki i towarzystwa rodzeństwa wymaga bardzo wiele uwagi, żeby prawidłowo mógł się rozwijać. W praktyce jest to niezwykle trudne, wymaga dużo czasu, wiedzy i "nieodpłatnej pracy"(?!?!). A to ponoć tylko kot..

I przy okazji powiedz mi: co może mieć rodzic przeciw opiece nad własnym potomstwem? Myślę, że będzie temu rad. Oczywiście nie mówię tu ani o wyrodnych rodzicach, ani o tych zaszczutych przez "wymogi" nowoczesnej gospodarki zapewniającej szczęście wszystkim bez wyjątku w jedyny słuszny sposób...

ABCD, ja to widzę w ten sposób, że dziś dla *wszystkich* liczy się szmal i to "coś ekstra", czyli możliwość posiadania jak największej ilości dóbr konsumpcyjnych. Jeśli chodzi o "równość" to domyślnie oznaczać ma ona, że każdy będzie mógł wozić tyłek Ferrari czy odczłowieczać się w innym absurdalnym ustrojstwie, a nie np. wspólnie wędrować gdzieś za siódmą górę czy najzwyczajniej grać w piłkę czy brydża, nie bojąc się, że następnego dnia będzie musiał gryźć ściany..

Zwróć uwagę, że np. taki tow. Lenin mówiąc o elektryfikacji kraju miał jednak na myśli coś innego niż pan Gierek kupując licencję na włoski volkswagen marki FIAT, czy kolorowe kineskopy do telewizorów zza oceanu. Ten drugi przykład istotnie oznacza triumf myśli burżuazyjnej..

Nawiasem mówiąc, masz rację negując "trening adaptacyjny do społeczności, którą ukształtował przecież liberalny kapitalizm". Jeśli szkoły mają działać tak, by ich jedynym celem było dostarczanie siły roboczej, to i z przedszkolami będzie najpewniej podobnie - będą kształtowały stosowne postawy "obywatelskie". Nie doceniasz jednak wartości płynących z przebywania dzieci w grupie. Zazdrościsz dzieciom wiejskim terenów rekreacyjnych, a to przecież też i miejsce kontaktu z rówieśnikami. Tak było zawsze, że dzieci bywały razem i to jest normalne. Przedszkola w tym sensie są tylko czymś na kształt protezy zapewniającej to samo dzieciom z miast..

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2008-10-05 23:46:52, suma postów tego autora: 3566

ABCD

Dziecko, zwł. w wieku przedszkolnym, nie potrafi samodzielnie ocenić a nawet dostać się do źródeł wiedzy. Jest zdane na łaskę i niełaskę rodziców, ich możliwości materialno-bytowe i horyzonty umysłowe.

Z tymi 7 latami to bzdura, najchłonniejsze umysły (oczywiście nie do jakichś bardzo złożonych dyscyplin, ale np. przyswajania pisma, języka czy arytmetyki) mają dzieci w wieku co najmniej 6 lat, a właściwie już 4-5.

Ja tam jestem jak najdalszy od kultu pracy jako wartości samej w sobie, ale jeśli ludzie są zmuszeni pracować tyle, że nie mają możliwości sensownej opieki nad dzieckiem, to nie ma sensu skazywać małych dzieci na ślęczenie przed skrzynką ze srebrnym ekranem albo włóczenie się po ulicy.

Telewizja ani gangi uliczne rozumiem że w Twojej terminologii "neoliberalne" nie są?

"Kiepskie i narzucane programy" (nie przeczę, z opowieści znajomych, których dzieci dopiero teraz dochodzą do wieku przedszkolnego wynika, że takowe są) można zmienić nie rozwalając przedszkoli, tak samo jak pacjenta wyleczyć z choroby inaczej niż przez wykrwawienie się na śmierć.


Prawie przedstawione przez Ciebie argumenty można by (w sensie wewnętrznej logiki wywodu, nie trafności rzecz jasna) użyć przeciwko publicznemu szkolnictwu (samemu jego istnieniu) w ogóle, na każdym poziomie... Nie wiem tylko, czemu ta demagogia ma służyć.

Publiczne placówki edukacyjne, które pozostają potencjalnie jednymi z ostatnich przestrzeni tego społeczeństwa, w których człowiek ma możliwość zetknięcia się - np. przez transmisję kulturową nauczyciel/wychowawca - uczeń - z odmiennymi niż dżunglowe i plastikowe wzorcami etyczno-estetycznymi) mogą w nazi-liberalnej Tuskolandii ulec rozp..elowi (wzorem samorządowych przedszkoli poznańskich, zarządzanych przez "samorządowców" w PO).

Mam rozumieć, że gdy pozostaną tylko komercyjne, płatne na takich pułapach, że poniżej mediany pensji w Polsce nikogo nie będzie na nie stać i dziecko będzie niańczył Wojewódzki albo inny parszywiec to "adaptacja do systemu" już w nich dziecku nie grozi?

Weług zaprezentowanej przez Ciebie chorej logiki, jeśli arbitralnie uznamy, że w jakiejś państwowej placówce kilkoro pracowników rywalizuje ze sobą o jakiś etat czy premię to są "zaadaptowani do neoliberalizmu" i całą jednostkę należy zlikwidować - tak?

A skoro strajkowała, strajkuje, lub strajkować będzie prawie cała budżetówka, to jej pracownicy są zaadaptowani do neoliberalnej urawniłowki, tak? To może skomercjalizować a potem sprywatyzować wszystko (muzea, biblioteki) jak leci - o to chodzi???

Jak to się zlikwiduje to niby już "neoliberalnej adaptacji" przez np. najpopularniejszą kulturę obrazkową nie będzie???

Nie posądzam Cię w tym wątku o nic więcej poza chęcią powygłupiania się i popajacowania najtańszym kosztem. Ale przestrzegam przed konsekwencjami myślowymi prezentowanych tutaj poglądów.

W Polsce Don Tuska jesteśmy z nazi-liberalną mafią w stanie wojny, a budżetowa sfera publiczna (jasne jak słońce dla każdego, kto choć od wielkiego dzwonu załatwia coś w urzędzie, ma dzieci w wieku szkolnym albo podróżuje pociągami że wymagająca ogromu zmian, reorganizacji i reform) jest polem bitwy. A jak postępowano w historii z nieumyślnymi nawet zdrajcami, przypominać chyba nie muszę. (to nie do Ciebie osobiście, tylko cwaniaczków, którzy tak jak Urban chcieliby odciągać lewicę od "uporczywego trzymania się nieefektywnych i przestarzałych form kolektywno-państwowych").


PS. Powtórzę po raz setny - nie oznacza to, że problemów z poziomem i programem nie ma. Ale... tu znowu wracamy do leczenia przez wykrwawienie, uśmierzania bólu głowy gilotyną itd.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-06 00:35:03, suma postów tego autora: 4409

Czarny humor

"ile dzieci może się wychowac w rodzinie na przyzwoitym poziomie ekonomicznym i kulturowym a nie w koszarach typu przedszkole"


Biorąc pod uwagę z jednej strony stan koniunktury gospodarczej i jej perspektywy także dla Polski, z drugiej szykujące się na horyzoncie światłe decyzje (nie)miłościwie nam panujących lumpenliberałów bagiennych, a z trzeciej np. poziom czytelnictwa czy korzystania z tanio lub bezpłatnie dostępnych publicznych placówek kulturalnych w Polsce... rzeczywiście, pokrzepiłeś, nie ma co.


Wciąż chciałbym mieć nadzieję, że wypisujesz te kanciaste bzdury tylko z głupoty, a nie cynicznego wyrachowania.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-06 00:59:39, suma postów tego autora: 4409

Misiu,

zgoda prawie we wszystkim, z wyjątkiem może jednej kwestii. Otóż przynależność do grupy może (choć nie musi) być dobra pod warunkiem, że jest dobrowolna.
Dziecko kilkuletnie świetnie wyczuwa fałsz, jeśli nawet nie potrafi go nazwać. Kiedy mówi mu się, że przedszkole to taka fajna, superowska zabawa w zielonych krasnali, a dziecko widzi, że na tę zabawę nie wolno nie pójść, ani z niej wyjść, jak ma się jej dosyć, wówczas ono wyczuwa, że coś jest nie w porządku.
Dlatego myślę, że zorganizowana edukacja powinna zaczynać się od momentu, kiedy dziecko można przekonać, że wiedza warta jest zgody na regulamin, organizację czasu, a nawet pewne elementy przymusu i dyscypliny.
Słowem, podstawówki, a zwłaszcza licea - tak, przedszkola - tak, tylko wówczas, gdy to konieczne, nie - o ile to możliwe.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-06 08:18:31, suma postów tego autora: 20871

Michał,

Toteż neoliberalny kapitalizm jest zły między innymi dlatego, że większość ludzi nie jest w stanie w nim sensownie wychowywać dzieci. A nie głównie dlatego, że za mało dzieci jest skoszarowanych w żłobkach i przedszkolach po to, żeby ich rodzice mogli harować długo i za grosze u biznesowego bonzy.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-06 08:21:38, suma postów tego autora: 20871

Publiczne,

drogi Michale - i w pewnych wypadkach, niestety, potrzebne są poprawczaki. A chyba nie ma sensu postulować, żeby jak najwięcej dzieci się w nich znalazło?

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-06 08:37:15, suma postów tego autora: 20871

szkoła publiczna płatna (dla 6latków)

Ministerstwo Edukacji w specjalnym poradniku podpowiada nauczycielom, że o pieniądze na przygotowanie szkół na przyjęcie sześciolatków mogą poprosić rodziców - ujawnia "Metro".
Artykuł:

http://www.wprost.pl/ar/140571/Rodzice-zaplaca-za-szkole-szesciolatkow/

autor: Cud2, data nadania: 2008-10-06 09:44:05, suma postów tego autora: 3207

Jeżeli za okres w którym rodzice mogli "sensownie wychowywać dzieci"

rozumiesz tradycyjny kapitalizm XIX-początku XX wieku, to nie daj Boże do czegoś takiego wrócić. To właśnie do tamtych czasów, a nie do obecnych, można by odnieść uwagę ABCD odnośnie "harowania długo i za grosze u biznesowego bonzy". Nawet jeżeli żona mogła (musiała raczej) zostawać w domu z dziećmi. Jeżeli zaś mówimy o welfare state, to akurat rozwój państwa dobrobytu pokrywa sie w czasie z masowym zerwaniem kobiet z kieratem domowym. Podzielam w zasadzie zastrzeżenia _Michała_ (z wyjątkiem rytualnych antyliberalnych egzorcyzmów), dodam tylko (z obserwacji własnych) że dni przedszkoli publicznych są policzone, proces degradacji materialnej i organizacyjnej (przynajmniej w Warszawie) zaszedł już tak głęboko, że jeszcze rok-dwa i żaden rodzic nie odda dziecka do publicznego przedszkola. Za to odda do prywatnego.

autor: west, data nadania: 2008-10-06 11:49:07, suma postów tego autora: 6717

Za postęp

trzeba płacić :)

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-06 12:06:55, suma postów tego autora: 20871

Ano właśnie, Michał,

ci, którzy się z Tobą zgodzą w kwestii przedszkoli, poniekąd słusznie wezwą Cię do odrzucenia "antyliberalnmych egzorcyzmów". Jest bowiem tak, że neoliberalny kapitalizm robi to, czego Ty oczekujesz od socjalizmu, a ma nad nim tę przewagę, że istnieje. Przychodzi on więc "na ratunek" kobietom i dzieciom, wyzwalając obydwie te grupy, represjonowane przez "półperyferyjny system zacofania", od "kieratu domowego" i tępych, osobliwie zaś wiejskich rodziców. Jak zorganizujesz demo pod hasłem "W obronie przedszkoli", to ci Twoi sojusznicy oczywiście przyjdą. Z tym, że zamiast powtarzać Twoje hasła: "Państwo powinno zapewnić bezpłatne przedszkola" i "Przedszkole prawem nie towarem", zawołają: "Przedszkole prywatne zawsze lepsze od państwowego". Będzie ich więcej, więc Cię zagłuszą.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-06 16:54:06, suma postów tego autora: 20871

ABCD, kiedy zdemaskujesz ukrytego neoliberała Friedricha Frobla?

Jak już to będziesz robił to nie zapomnij poprosić o pomoc kolegów z IPN, może gościu brał też pieniądze z Rakowieckiej.

autor: west, data nadania: 2008-10-06 19:41:17, suma postów tego autora: 6717

@ABCD

Jezeli chcemy zbudowac welfare state, to musimy zapewnic wysoka stope zatrudnienia. Mam wrazenie, ze nasi konserwatysci chcieliby miec ciasteczko i zjesc ciasteczko.
Tak sie nie da. Narzekacie, ze pracujemy dla kapitalistow. Przypomina to troche zarzuty szwedzkich komunistow, jakie ci wysuwali wobec socjaldemokratow, twierdzac, ze ci drudzy buduja drogi dzieki ktorym kapitalisci moga zarabiac swoje pieniadze. Otorz, sek w tym, ze praca nie jest zla, pod jednym wszak warunkiem: ze cos z niej jednak w zamian mamy. Czlowiek jest stworem spolecznym, potrzebuje kontaktow z innymi ludzmi. Nie ma w tym nic zlego, tak dlugo jak zachowana jest rownowaga. Bo aby pracowac, musimy miec wolny czas, aby korzystac z owocow tej pracy, wiec zamiast skomlec jak to zle harowac na tych podlych kapitalistow, skupmy sie jak wywalczyc rownowage miedzy praca a kapitalem, czasem poswiecanym na prace a odpoczynkiem. Jezeli kobiety beda siedziec w domu, zapomnijcie o panstwie opiekunczym, gdyz nigdy nas na to nie bedzie stac.

ABCD
Jezeli dzieciak bedzie cale zycie siedzial z domu to stanie sie kaleka. Idac twoim tokiem myslenia, nalezaloby stworzyc elitarne klasy, gdzie zdolni beda przebywac sami ze soba, zas ci mnie utalentowani, beda kisic sie w swoim getcie. Ach, jakie to egalitarne, nieprawdaz. Widzisz, kontakty z bardziej utalentowanymi rowiesnikami moga dzialac tylko stymulujaco, zas ci zdolni z kolei, moga nauczyc sie wspolpracy i solidarnosci wobec slabszych. I tylko nie powtarzaj tych neoliebralnych sloganow, ze jest to niekorzystne dla nich wszystkich, gdyz na takich egalitarnych zasadach, dziala wlasnie szkolnictwo finskie, ktore uznawane jest za najlepsze na swiecie.

Przedszkola nie musza uczyc konkurencji, ale np. wspolpracy. Oczywiscie nigdy nie pozbedziemy sie naturalnego instynktu, ktory kaze nam miedzy sobie konkurowac, ale mozemy nauczyc sie, ze nie zawsze jest to najlepsze rozwiazanie, aby osiagnac cel. To kwestia proporcji.

No i jeszcze jedno. Tak sie smiesznie sklada, ze w spoleczenstwach gdzie poziom uprzedszkolenia jest ponad przecietny, ideologia neoliberalna nie ma wiekszego posluchu. Ludzie wychowani w przedszkolach nie kupuja bajek o niskich podatkach, powszechnej prywatyzacji, czy tez ogolnie, ideologii wolnego rynku. Dlatego prosze, daruj sobie te uwagi o tym, ze przedszkola sa dzielem neoliberalnym, tym bardziej, ze jak dobrze pamietam sa one tworem malzenstwa noblistow Myrdalow - szwedzkich socjaldemokratow.

autor: Bogusław_Siemiątkowski, data nadania: 2008-10-06 20:23:40, suma postów tego autora: 700

@@

No coz, west mnie oswiecil. Pierwszym progatorem wychowania przedszkolnego byl jednak Friedrich Fröbel, zas malzenstwo Myrdalow staralo sie rozwinac ta idee.

autor: Bogusław_Siemiątkowski, data nadania: 2008-10-06 21:08:45, suma postów tego autora: 700

Bogusławie,

jakie całe życie w domu?
Społeczeństwo neoliberalne wciąga w swój młyn ludzi między 7 a 65 (w praktyce - jeszcze późniejszym) rokiem życia. Niech zostawi chociaż kilkuletnie dzieci.
Analogie historyczne, którymi szermujesz, mnie nie przekonują. Największe "uprzedszkolnienie" bylo akurat w państwach totalitarnych. Z dietsdomów, zamiast pozytywnych bohaterów Poematu pedagogicznego Makarenki, wychodzili bezprizorni. Dziecko uzbrojone w motykę było niebezpieczniejsze od dorosłego Czerwonego Khmera.
Dzisiaj, zamiast kolektywizacji, która i tak następuje, potrzebujemy obrony jednostek przed totalizującymi mechanizmami społeczeństwa masowego.
En passant: zestawianie mnie z libertarianami jest o tyle nietrafne, że wolny rynek, na który oni stawiają, ja uważam za jeden z głównych mechanizmów totalizujących.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-06 21:39:53, suma postów tego autora: 20871

W głosowaniu udział wzięło 28.3 procent uprawnionych...

ABCD, pisząc o grupie mam na myśli po prostu fakt, wraz ze wszystkimi jego konsekwencjami. W bardziej naturalnym dla człowieka środowisku, jakim jest z pewnością wieś, przynależność - jak to określasz - do grupy nie jest taka znów dobrowolna. Społeczność tego typu jest ograniczona i dość istotne są w niej relacje rodzinne oraz sąsiedzkie. Myślę, że pojawiające się nieuchronnie w takich sytuacjach złe doświadczenia mają bardzo często pozytywne konsekwencje w przyszłości.

Mania uchronienia dzieci przed wszystkim, co w umysłach rodziców zakonotowane jest jako złoo, jest - moim zdaniem - o wiele gorszą drogą. W ten sposób właśnie wychowuje się socjopatów. Być może inteligentne i wykształcone, ale jednak potwory. W zasadzie do tego prowadzi "rozwijanie indywidualizmu" i "inwestycja w naukę" ;-)

Podzielam jednak Twoje obiekcje co do takiej zinstytucjonalizowanej organizacji czasu dzieci jaką są przedszkola. O wiele zdrowiej jest, gdy dzieci wspólnie bawią się pod dyskretną opieką własnych rodziców w parkach, na placach zabaw, itd.. To zupełnie naturalna forma współżycia tak dzieci, jak i dorosłych, podtrzymująca więzi społeczne. Stwarza też możliwość "oddolnej działalności społecznej", czyli najzwyczajniej zaopiekowania się dzieckiem sąsiadów czy znajomych.

Wolałbym nie wiedzieć dlaczego, niektórzy taką formę zapewnienia opieki dla dziecka uważają za coś gorszego niż przedszkole. Niestety pani Szumlewicz wyjaśniła o co chodzi:

"matka - z nazwy "niepracująca" - bez zapłaty wykona społecznie użyteczną pracę."

Bezczelnie nadinterpretując dochodzę do ogólnego wniosku, że chodzi o to, iż w git-liberalnym społeczeństwie praca na czyjąś korzyść bez zapłaty jest rzeczą niewłaściwą. To frajerstwo. A z drugiej strony dla samodzielnej, niezależnej osoby rzeczą przykrą jest wiązanie się w jakieś nie spisane w postaci umowy prawnej zależności.

Bogusławie. Czy nie jest czasem tak, że tam gdzie "ideologia neoliberalna nie ma wiekszego posluchu", tam bardziej liczy sie "welfare state", i w konsekwencji tam też, niejako przy okazji, "poziom uprzedszkolenia jest ponad przecietny"? :-)

A może warto wiedzieć, że społeczeństwo zorganizowane zgodnie z myślą lewicową nie musi tyrać na "państwo dobrobytu", a stosownego dystansu do "kapitału" można nabrać nie dzięki umiarkowanej z nim "współpracy", ale poprzez zbojkotowanie go wraz z całym "dobrodziejstwem inwentarza"?

Jeśli ktoś uważa to za mało prawdopodobne czy wręcz niemożliwe, to niech się dobrze zastanowi nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Rozmyślania nad "właściwym" poziomem "uprzedszkolnienia" dzieci mogą być tu pomocne, jeśli nie kluczowe..

Michał, spytam przewrotnie: czy to aż tak źle, że dziecko "bezproduktywnie straci" czas, gdy ma "najchłonniejszy umysł"?

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2008-10-06 23:09:36, suma postów tego autora: 3566

...

Miś, człowiek powinien wykorzystywać potencjał, który ma. Chodzi o rozwój osobowości, nie "korzystne sprzedawanie się".

ABCD, bez demagogii. Jeśli w odpowiedzi na tyradę w obronie "domowego leczenia wszystkiego, lepszego niż wymysły konowałów" (żeby nie było: wiem, że w "postępie medycyny" też są pomysły huxley'owskie a homeopatia czy ziołolecznictwo mogą pomóc - ale wszystkiego nie zastąpią) napiszę post w obronie regularnej i profesjonalnej, ale zarazem publicznej służby zdrowia, a jakiś liberał doda coś o nowoczesnym leczeniu w prywatnych gabinetach i policzonych dniach publicznych przychodni, to też podczepisz to pod "drobne różnice w obozie postępu"? Ładne mi "drobne" - dotyczące kwestii własności i zarządzania.
... bo chyba nie stwierdzisz, że "na Zachodzie wszystko już jest prywatne"?

Ja bym był za lekką modyfikacją schematu z młodego Karola, czyli człowiek jako pracownik, filozof i poeta w kolejnych porach dnia.
Póki tego nie mamy, niech dzieci pracujących mają przynajmniej namiastkę wychowania do życia w społeczeństwie i podstaw edukacji.

Kolejna demagogia to jęki, że skoszarowane przedszkola i szkoły (oczywiście zrównane z poprawczakami, proszę o więcej takich "kwiatków") depersonalizują swobodną jednostkę dziecka i poddają je traumatycznej tresurze.... tak jakby od wieku co najmniej przedszkolnego nie tresowały je tv, kreskówki (nie jakieś tam Kolargole czy "Misie z okienka", tylko "Pokemony" z podprogowymi manipulacjami), mody, reklamy skierowane do dzieci itp.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-06 23:53:34, suma postów tego autora: 4409

Przedszkole

znakomicie wzmacnia wpływ Pokemonów. Dzieci uczą się w nim oceniać rówieśników według ilości pieniędzy, które noszą oni na grzbiecie.
Apeluję, Michale, żebyś nie ulegał wpływom filozofii dżucze. Głosi ona, że pożądany wpływ edukacyjny może wywierać na dzieci tylko system państwowy, którego głową jest Wielki Wódz ewentualnie Ukochany Przywódca.
W domu, niezależnie od koszarowej edukacji, można się nauczyć całkiem sporo. I z przyjemnością!

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-07 00:04:32, suma postów tego autora: 20871

To już zadanie dla

wychowawców. Zresztą, w przypadku Pokemonów chodzi mi też o oczoj...y montaż, od którego naprawdę można dostać oczopląsu albo padaczki (takie przypadki zresztą już były).

Nawiasem mówiąc, częściowym przynajmniej rozwiązaniem problemu pt. "kto ma fajniejsze ciuchy" byłyby mundurki.

Z tym straszeniem "totalitarnymi praktykami" to już najbardziej hard core'owa demagogia, w klimatach gdzieś tak pomiędzy Wybiórczą a Palikotem ("esesmanki w ministerstwie").
III Rzesza dbała o własny przemysł stoczniowy i techniki łączności radiowej - strach się bać, jakie aktualne konsekwencje z tego wyciągniesz, jeśli "odpowiednio" to skojarzysz.

Ciekawostka na margiensie: chyba wszyscy znani mi autentyczni nonkonformiści lat 80. i 90. mają w biografiach epizody :szkolne" nie odznaczające się niczym "buntowniczym" w tamtym okresie, wielu (późniejszych) anarchistów nawet było w podstawówce czy nawet liceum prymusami (a np. studia zawalili przez strajki studenckie w stanie wojennym). Wagarowiczem od niemal dzieciństwa był natomiast, z tego co pamiętam, Podsiadło - dyżurny "kontestator" salonowy, odcinający kupony od paru drobnych w sumie kopniaków sprzed kilkunastu lat.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-07 00:41:46, suma postów tego autora: 4409

czarny humor vol. 2

"W domu, niezależnie od koszarowej edukacji, można się nauczyć całkiem sporo. I z przyjemnością!"

W tzw. przeciętnych warunkach pojętne i bystre dziecko może nauczy się nawet rozróżniać Ryśka z "Klanu", Ryśka z "Na złe i dobre" i Ryśka z "M jak M..". W sam raz dla społeczeństwa, które dobrodzieje Donka wytypowali na rezerwuar taniej i odpowiednio ogłupionej siły roboczej. Ale nic to, odmóżdżajmy dzieci dalej, pozbawiajmy je od najmłodszego zdrowej dla rozwoju człowieka relacji mistrz/nauczyciel/wychoawca - uczeń i ogłupiajmy dalej, przecież nawet dorosłemu wystarczy oberubek z działu kadr (na etacie poganiacza parobków na zleceniu) i nakoksowana półdebil z tokszoł jako autorytety. W tym tempie za 40 lat PO będzie popierać na stałe 80 %, 10 % krytycznie, a reszta się wstrzyma z powodu nieumiejętności obsługi testu ani kartki wyborczej.

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-07 00:51:34, suma postów tego autora: 4409

Michał,

na relację wychowawca-uczeń jest aż nadto miejsca w wieku od 7 do 18 lat. Po co zmuszać młodsze dzieci do korzystania z tego dobrodziejstwa? Jezełi ta relacja jest taka świetna, to czemu dorośli absolwenci szkół nie potrzebują niczego ambitniejszego poza telenowelami?
Powtarzam w koło Macieju, że to bojownicy o "uprzedszkolnienie" chcą, żeby nikt nie przeszkadzał rodzicom być tanią silą roboczą. Trzeba się przecież wyzwalać od aparaTów ideologicznych systemu zacofania i budować polski model welfare state!

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-07 01:09:31, suma postów tego autora: 20871

?

Że niby jak? Uprzedszkolnienie to zgniły socjaldemokratyczny albo nawet socjalliberalny pomysł a radykalna lewica ma być za rozwałką publicznych przedszkoli, bo gdy ich nie będzie, to ludzie rzucą pracę w cholerę dla dobra swych dzieci i kapitalizm od tego automatycznie padnie? :-)))


Już bardziej serio: dorośli są ogłupiani przez pracę i wtórnie "kulturę", dzieci tą "kulturkę" dostają niemal od smoczka i kojca. Publiczne przedszkole i szkoła (powtarzam, bo Twoja fraza "obowiązek - jeszcze lepiej w liceum" sugeruje, że w sumie to aż do końca gimnazjum można by sobie te "koszary" darować; swoją drogą każdy, kto uczył/wychowywał kiedykolwiek swoje bądź cudze dzieci wie, że "racjonalne wytłumaczenie" czegokolwiek nawet postrzelonemu i rozsadzanemu przez hormony 15-latkowi to nieraz ciężki kawałek chleba!) nie są azylem, ale miejscem, gdzie _mogą_ wyłaniać się przed dzieckiem inne układy odniesienia. Mogą - o ile lumpenliberałowie ich nie zarżną i dobiją do końca, niszcząc dorobek pokoleń polskich pedagogów.

Kurczę, przecież dla tych rozpirzających (także poprzez chore rejonizacje, w poprzek realiów urbanistyczno-komunikacyjno-lokalowych) publiczne przedszkola, podstawówki i gimnazja "samorządowców" powinno być co najmniej publiczne golenie głów, a dla "reformatołów" od Radziwiłł przez Handkego do tej tam z Borówkami - może nawet KS...

autor: _Michal_, data nadania: 2008-10-07 01:27:07, suma postów tego autora: 4409

"Może"

jest głębokie i szerokie.
Ja tych innych układów odniesienia szczególnie już w przedszkolach za wiele nie widzę.
Wiesz, Michale, że nie lubię argumentów typu: Pamiętam, byłem i widziałem.
Tym razem jednak zmobilizowałem pamięć i przypomniałem sobie, że w mojej podstawówce dzieci po przedszkolu odznaczały się mocno zwiększoną nerwowością i opóźnionym rozwojem intelektualnym. Cechowały je krzykliwość i upodobanie do bójek.

autor: ABCD, data nadania: 2008-10-07 01:36:41, suma postów tego autora: 20871

Fare state? Well, ticket please!

Michał:
"Człowiek powinien wykorzystywać potencjał, który ma. Chodzi o rozwój osobowości, nie "korzystne sprzedawanie się"."

Otóż to, dzieciństwo też jest takim potencjałem, który przemija z czasem. Dzieciństwo jako czas beztroski i zabawy..

Michał:
"pozbawiajmy je od najmłodszego zdrowej dla rozwoju człowieka relacji mistrz/nauczyciel/wychoawca - uczeń i ogłupiajmy dalej"

Japonkom takich zdrowych relacji nie brakuje, dlaczego więc w dojrzałym wieku zachciewa im się wyglądać jak "Czarodziejki z Księżyca", obnoszą się z dziecinnymi maskotkami, itd.? ;-)

Michał:
"Że niby jak? Uprzedszkolnienie to zgniły socjaldemokratyczny albo nawet socjalliberalny pomysł a radykalna lewica ma być za rozwałką publicznych przedszkoli, bo gdy ich nie będzie, to ludzie rzucą pracę w cholerę dla dobra swych dzieci i kapitalizm od tego automatycznie padnie?"

Nie, nie musi być za rozwałką, z pewnych powodów może akceptować ich istnienie jako "mniejsze zło", ale nie ma sensu by uważała je za urzeczywistnienie własnych idei.

Czy z faktu, że opowiadasz się - jak chyba słusznie przypuszczam - za bezpłatnym szkolnictwem wyższym mam prawo wnioskować, że akceptowałbyś sytuację, gdy takie uczelnie kształciłyby jedynie na kierunkach: teologia, "marketing"?

Zastanawiam się czy w ogóle uznałbyś to za kompromis, choć przyjmując pewne założenia jest nim. Ot, np.: albo jakikolwiek rozwój umysłowy, albo narkomania :-)

------

Widzę, że dyskusja dotyczy przedszkoli, a co ze żłobkami? Przypominam, że "ze żłobków w Polsce korzysta _jedynie_ 2 procent dzieci, podczas gdy unijna średnia wynosi 26 procent". Podkreślenie moje.

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2008-10-07 19:49:26, suma postów tego autora: 3566

Zlobki

>Widzę, że dyskusja dotyczy przedszkoli, a co ze żłobkami?

Proponuje zebys w ramach eksperymentu sam znalazl zlobek blisko Ciebie i zainteresowal sie panujacymi w nim warunkami: co robia dzieci, ile jest opiekunek, jak wyglada karmienie. I w jakich godzinach mozna zostawiac. A potem zastanowil nad wynikami ankiet.

Ja sam akurat poslalem dziecko do pani, ktora opiekowala sie w domu synem i nie mogla znalezc pracy.

Tak sie sklada ze, zalozenie zlobka do naprawde niezly problem do przejscia: sanepidy, kuratoria itd, wiec pani ta zalozyla dzialalnosc gospodarcza: "tworcze spedzanie czasu", czy jakos tak. Absolutnie nic o opiece albo zlobku.

autor: radek.szkaradek, data nadania: 2008-10-08 13:04:13, suma postów tego autora: 88

Dodaj komentarz