Brak finansowania z budżetu sprawi, że partie będą finansowane przez rozmaite lobby i od nich całkowicie zależne. Innymi słowy: będą znacznie bardziej niż dziś zakładnikami wielkiego biznesu. PPP jako partia ponoć lewicowa na serio tego chce?
W obecnej ustawie o finansowaniu partii należałoby natomiast zawrzeć zapisy, które nie pozwolą forsy z budżetu wydatkować na reklamę partii - billboardy, reklamy w TV itp. - lub znacznie ograniczą poziom finansowania takich wydatków, a kasa będzie musiała zostać przeznaczona na zaplecze do działania - materialne (lokalne siedziby) i intelektualne (analizy, badania itp.).
Z zasady nie odzywam się pod tego rodzaju lennymi newsami. Czasem jest mi głupio, że na tym portalu odrodziło się stylisko "Trybuny Ludu", odnotowującej każdego bąka puszczonego przez tego czy innego sekretarza. Jak wtedy, tak i teraz robicie tym niedźwiedzią przysługę i lewicy, i PPP.
Tego jednak, najnowszego bąka owej młodzieżówki należałoby litościwie przemilczeć. I spuścić zasłonę miłosierdzia na jej tego rodzaju "teoretyczne" dokonania.
Dobrze wiesz, Szymonie, dlaczego...
Przecie to postulat liberałów! OM PPP piłuje gałąź, na której siedzi!
To czy dana partia dostanie subwencje z budżetu i jakiej będą one wysokości powinno być uzależnione nie od poparcia, jakie ma, a od liczby członków. Zapobiegałoby to oligarchizacji sceny politycznej i umożliwiało przebicie się partiom budowanym oddolnie. Teraz mamy do czynienia ze swoistym błędnym kołem - "Dlaczego partia X ma małe poparcie? Bo partii X nie pokazują w mediach. A dlaczego nie pokazują jej w mediach? Bo ma małe poparcie". I nie ważne, że partia X ma 20 tys. członków, a partia Y, której polityków burżuazyjne media pokazują w każdym serwisie informacyjnym, zaledwie 2 tys.
Często zdarza się tak, że poparcie danej partii nie wynika z jej realnej siły i aktywności w społeczeństwie, a z uznania reżimowych mediów, jakim się cieszy. Jeśli ma ona program neoliberalny i nie zagraża systemowi (a jej założyciele wywodzą się z establishmentu), media zaczną ją lansować, a jej poparcie zacznie adekwatnie rosnąć, choćby była partią wirtualną (Partia Kobiet np.). Jeśli jednak dana partia dąży do głębokich systemowych zmian i zakwestionowania obowiązującego status quo (Polska Partia Pracy), to choćby była naprawdę liczna i aktywna na polu społecznym, blokada medialna oraz nie uwzględnianie w sondażach skutecznie zahamują wzrost jej poparcia. Dotacje z budżetu pozwoliłyby np. na wykupienie płatnych spotów przed wyborami.
odwrotnie niż twierdzą autorzy oświadczenia. Likwidacja dotacji budżetowej to furtka do kupowania partii przez wielki biznes. Jedyna sytuacja w której można by z dotacji zrezygnować to opcja oszczędnościowa czyli maksymalne ograniczenie wydatków na kampanię i maksymalne ograniczenie darowizn dla partii, ograniczenie liczby billboardów, jakie może wykupić partia itp.
obecny system też nie jest najlepszy, ponieważ konserwuje scenę polityczną i nie zmusza partii do zabiegania o wyborców częściej, niż co 4 lata. Może lepszy byłby np. system odpisywania 1% podatku, z tym że z kwotą maksymalną na bardzo niskim poziomie - np. 10 zł? W ten sposób i wilk byłby syty (tzn. demokracja niezoligarchizowana przez kształtujących scenę polityczną bogaczy) i owca cała (partie zmuszone do zabiegania o wyborców). A zakaz wydawania pieniędzy na reklamy i billboardy, rzecz jasna, popieram.
oczywiście obecny system jest daleki od ideału, ale OM PPP proponuje coś jeszcze gorszego. Myślę, że optymalne byłoby obniżenie progu finansowania z budżetu (do poparcia wyborczego np. 1,5%, nie zaś 3%), wprowadzenie zakazu przeznaczania tych środków na reklamę partii, zmniejszenie wysokości różnic w subwencjach między partiami z dużym poparciem i tych z mniejszym. Co do odpisu 1% podatku to jest to pomysł w tym sensie dobry, że pokazałby skalę faktycznego poparcia partii w okresach międzywyborczych oraz nakłaniał do zabiegania o społeczne wpływy i jako uzupełnienie dotacji budżetowych byłby jak najbardziej w porządku. Ale nie oczekuj, że zmieniłaby się jakoś drastycznie skala różnic majątkowych wśród partii - dziś 1% odpisywany na organizacje pożytku publicznego działa w taki sposób, że najwięcej forsy zgarniają organizacje wielkie, znane, medialne i "chwytające za serce", natomiast większość stowarzyszeń dostaje kwoty niewielkie z punktu widzenia wydatków na jakieś szerzej zakrojone działania. Kilka znanych mi NGO zbiera z 1% 20-50 tys. co roku - i pewnie niewiele więcej zebrałyby małe, niemedialne partie.
Do swojej propozycji dodam jeszcze, że partie (mam tu na myśli zwłaszcza partie lewicowe) nie sprzeniewierzałyby się tak łatwo swojemu programowi, gdyż powodowałoby to odpływ członków rozczarowanych taką polityką, co z kolei skutkowałoby zmniejszeniem dotacji, a to miałoby wpływ na ew. poparcie w wyborach itd.
w życiu ta "Trybuna Ludu" krzywdę musiała zrobić.
Niechętnych lewicowej.pl "Trybunie Ludu" polecam pewne malutkie pisemko malutkiej grupy gdzie znajdziemy super miks poglądów brystygierowej i bermana okraszoną goszystowską oprawą graficzną.
Zajrzałeś już pan do tego tytułu?
Propozycja by podatnik kontrolowal na jaka partie przeznaczane sa jego pieniadze naprawde ukrucilaby wiele patologii obecnego systemu.
Co wiecej, moznaby podawac w PIT oprocz NGO dla 1% i partii dla dotacji to jeszcze ktoremu parlamentarzyscie wyplacic pensje.
To naprawde bylaby lepsza kontrola wyborcow nad ich reprezentatami.
wszystko ok, ale nie rozumiem dlaczego upierasz sie przy ograniczaniu sposobow dysponowania tymi funduszami przez partie. Niech bedzie wolna gra i tyle- jedna partia przeznaczy kase na reklamy, inna na masowki, inna na biura, a inna na wszystko po trochu i tyle. Po co sie wtracac? Akurat ruchowi alternatywnemu kasa na reklame przydalaby sie najbardziej...
z tym 1% pomysl spoko, ale potrzebne bylyby bardziej wnikliwe kontrole niz obecnie- organizacje OPP maja spore obowiazki, a partii wlasciwie (spoza gornej polski) nikt nie sprawdza. I system trzeba by ulatwic- bo w zeszlym roku bodajze 1,5 mln dostala z odpisow organizacja, ktorej nikt nie znal tylko dlatego, ze byla domyslna organizacja w darmowym programie do rozliczania PITow;)
btw- zobaczycie, jak mlodziezowka PPP zmieni zdanie, jak jej matka-partia zdobedzie w koncu te 5% glosow;P
mnie w demokracji nie interesuje "wolna gra", bo polityka to nie wolny rynek. Mnie interesuje w niej dobro wspólne i wyłanianie jak najlepszych rozwiązań i ludzi. Tymczasem obecna wersja wielkiej polityki - opartej na reklamach i billboardach - niczym się nie różni od konkurowania dwóch czy siedmiu rodzajów proszku do prania, a raczej ich opakowń i skojarzeń reklamowych. Tyle tylko, że polityka dotyczy poważniejszych spraw niż pranie. No i poza tym mówimy o pieniądzach pochodzących z naszych podatków - jeśli płacę, to chciałbym za to otrzymać dobry produkt, np. rzetelną analizę rozwiązania problemów socjalnych czy sprawnie funkcjonujące biuro poselskie, nie zaś kolorowe błyskotki dla frajerów.
oczywiscie chodzilo mi o partie z gornej polki, a nie z gornej polski;)
jest już od paru ładnych lat jest zakaz wykupywania billboardów i reklam w telewizji przez partie, i jakoś nikt nie płacze, że to zamach na demokrację. Emisja jednej 30 sekundowej reklamówki PO czy PiS-u w najlepszym czasie antenowym (19-20h) na dobrym kanale to koszt kilkudziesięciu, kilkuset tysięcy złotych. Myślicie, że z czyjej kieszeni za to płacą? Z własnej?
Jeśli partie będą miały wybór: a) wydać te miliony na billboardy i durne reklamówki z lodówkami, którymi łatwo wcisną kit milionom, czy też b) przeznaczyć je na finansowanie swoich think tanków, na otwieranie przedstawicielstw w małych miasteczkach, na wyjazdy w teren do wyborców, których będą musieli z bólem wysłuchać, a potem może i nawet zadziałać od święta w ich sprawie, to dla nich będzie kłopot, a dla nas minimalna szansa, że coś się zmieni. Na lepsze.
którymi żyliście od zawsze: gdyby SLD (SdRP, SdPL) nie blokował...gdyby nie pieniądze wielkich partii...gdyby nie propaganda kościelna...to my byśmy pokazali, na czym polega Polityka Prawdziwie Lewicowa. Teraz przyszła kolej na bilboardy. Guzik prawda. Jesteście tak samo bezradni politycznie teraz, kiedy SLD ma 4% poparcia, jak wtedy kiedy miał 40%. Może czas się poważnie zastanowić nad tym, dlaczego ludzie mają lewicę gdzieś?
a dlaczego UPR ma 1% poparcia? Dawno nie byłeś na zebraniu sympatyków tej partii i nie udzieliłeś jej kilku dobrych rad, jak osiągnąć 40% poparcia?
powinieneś pytać raczej swoich kumpli z Samoobrony. A propos, nie wiesz czy twój idol zapłacił już karę którą wlepił mu sędzia Jankowski, czy będzie iść w zaparte? I czy zapłaci a prywatnej kieszeni, czy z pieniędzy partyjnych, o których właściwe wykorzystanie tak się troszczysz?
a co mnie obchodzą twoje pytania i problemy bazujące na sieczce wyczytanej w Wyborczej lub obejrzanej w TVN-ie?
zwłaszcza tych oszukanych w swoim czasie przez cwaniaczka pozującego na trybuna ludowego. Sądzę, że prasa nie odpuści tej sprawy.
prasa na usługach wielkiego biznesu nie odpuści tej sprawy. i wymyśli 10 innych. Za to ma płacone.
nie musi cie oczywiscie obchodzic polityka jako wolny rynek, ale innego wyjscia nie ma- to nie gospodarka, ktora mozna dowolnie regulowac (choc nawet regulujac przesadnie gospodarke doprowadzi sie do PRLowskich absurdow).
to twoje i moje podatki- i ok. Wiec zaglosuj na partie, ktora te pieniadze bedzie wydawac zgodnie z twoimi oczekiwaniami, albo stworz wlasna i tyle. A narzucanie partiom na co maja wydawac kase to niestety absurd, a przede wszystkim ograniczanie wolnej gry politycznej (bedacej fundamentem prawdziwej demokracji, oczywiscie nie jedynym) ograniczajacym rowniez swobody obywatelskie.
Polityka to nie reklama roszku- racja w 100%... Ale jest na razie jak jest i dopoki nie uzdrowimy systemu edukacji i nie wychowamy pokolenia wzglednie swiadomych obywateli, trzeba ladnie, kolorowo i pachnaco opakowywac idealy demokracji i sprawiedliwosci spolecznej. Neoliberalowie maja mase kasy spoza subwencji na opakowanie swoich klamstw- dla nas subwencje to jedyna mozliwosc ich uzyskania...
ależ ja jestem właśnie za ograniczeniem "wolnej gry", zarówno w polityce, jak i w gospodarce. I wcale się tego nie wstydzę - uważam, że szczytem naiwności jest wiara w "wolną grę" między społeczeństwem a liberalnym lobby w obojętnie z której tych dziedzin. W obu jest to bowiem "wolna gra" owcy i wilka, ze skutkiem oczywistym. A już absurdem calkowitym jest dla mnie dowodzenie, że podatnicy muszą płacić na subwencjonowanie partii, a jednocześnie z jakichś tajemniczych powodów nie powinni mieć możliwości decydowania, jak owe pieniądze mają być wydatkowane - a niby dlaczego nie powinni tego ustalać? Jeśli społeczeństwo poprzez swoje instytucje ustala zasady prawa pracy, wysokośc podatków, kwestie sanitarne i jakościowe produkcji dóbr użytkowych, a wszystko są to dziedziny, na które nie płacimy ani grosza, to tym bardziej powinniśmy mieć prawo kształtowania regulacji w tej sferze, którą po pierwsze finansujemy z podatków, a po drugie - która jest społecznie o wiele ważniejsza niż znaczna część regulacji i ustawodawstwa. Jeśli społeczeństwo poprzez swoje instytucje ma prawo regulować np. zasady połowu ryb w wodach publicznych albo estetykę domów budowanych w parkach krajobrazowych, to doprawdy nie wiem, dlaczego nie powinno decydować o tym, jak działają partie polityczne, których celem jest sprawowanie władzy w państwie i decydowanie o wielu aspektach naszego życia.
Ach, prawda, "nie można zgwałcić prostytutki".
masz absolutną rację. Weźmy na przykład Republikanów za Nixona. W latach 70-tych nakazywanie im wydawania pieniędzy na - bo ja wiem - jakieś zespoły programowe, instytuty badawcze, ekspertów, wiece czy inne bzdety byłoby, tak jak mówisz, "bez sensu". Oni sami dobrze wiedzieli, jak można o wiele lepiej spożytkować takie pieniądze. Wystarczyło wynająć kilku kubańskich mafiozów z Miami, kreatywnego księgowego i proszę - prawie że po kosztach można było podsłuchiwać komitet Demokratów w Watergate. Niech żyje wolny rynek.
A tak na poważnie - zgadzam się z tobą w stu procentach. W naszym interesie leży, by PO i PiS wydawały sobie wojny na telewizyjne reklamówki po sto tysięcy zł sztuka, po dwadzieścia emisji dziennie, opłacane z naszych podatków. Jako wyborcy powinniśmy być z nich dumni i jeszcze domagać się, by wykupil sobie internetowe pop-upy z gębami obu liderów na każdym internetowym portalu, przez cały rok. Stać nas na to, a co.
No dobrze, tego również nie udało mi się napisać na poważnie.
Dla mnie ten apel to jakies kuriozum, mlodzi dzialacze PPP chca chyba zmienic polska scene polityczna w odpowiednik amerykanskiej, a partie w PR-owskie maszynki do zdobywania glosow i wygrywania wyborow. Szkoda gadac.
tak bardzo nienawidzicie rzadzacych partii i obecnego ukladu sil w spoleczenstwie (z reszta calkowice slusznie), ze przeslania to wam kwestie natury obiektywnej. Dyskutujac nad regulacjami dotyczacymi gry politycznej wezcie wreszcie pod uwage teoretyczna na razie (niestety) sytuacje, ze autentycznie lewicowa organizacja bedzie miala duze spoleczne poparcie i bedzie chciala podjac konkurencje z partiami mainstreamu.
I tu zaczynaja sie schody- bo sami na siebie krecimy bicz nakazujac i zakazujac jak wydawac te subwencje. Nie uogolniajmy na chiwle i skupmy sie na meritum- w pewnym momencie partia leiberalna bedzie miala mase pieniedzy na reklame polityczna, a my, dzieki postulowanym przez was regulacjom- wrecz przeciwnie...
Nie rozumiem czemu to niby ma sluzyc??? Chyba, ze chcecie do konca zycia przekonywac ludzi czarno- bialymi ulotkami i plakatami A3...
W systemie, o ktorym marze, partie liberalne, socjaldemokratyczne, czy konserwatywne beda mialy prawo konkurowac o glosy wyborcow. To mam na mysli mowiac o wolnej grze sil politycznych. durango- mam nadzieje, ze nie chcesz im tego zakazac? Bo sie z nami nie zgadzaja?
To, co jra piszesz o watergate, to juz jakis absurd- w koncu nawet w USA bylo to nielegalne i jak sie zakonczylo wszyscy wiemy... chyba, ze nie zrozumialem sarkazmu;)
Natomiast jezeli uznajemy, ze subwencje sa mozliwoscia dla partii uniezaleznienia sie od sponsorow (czyli szansa przede wszystkim dla partii reprezentujacych ludzi ubogich!), to zakaz wydawania tych srodkow na reklame polityczna jest dla mnie calkowicie niezrozumialy...
np. we Francji uregulowana ustawowo jest kwestia ogólnych wydatków na reklamę wyborczą - ogólnych, czyli niezależnie skąd pochodzących (czy z subwencji, czy od wielkiego biznesu). Niezależnie ile masz forsy na reklamę, możesz je wydać tylko w określony sposób i w ustalonej wielkości. To sprawia, że demokracja staje się mniej billboardowa i finansowa, a bardziej programowa i obywatelska. I to jest rozwiązanie problemu, który wspominasz.
A poza tym - nie wiem, czemu o demokracji, w której konkurują różne opcje, jedynie marzysz. Czy w obecnej Polsce nie konkurują one ze sobą? Czy nie toczy się "wolna gra"? Toczy. Ale tacy jak Ty zawsze w tej grze przegrają z wielką forsą i nielimitowaną skalą reklam w wykonaniu konkurencji finansowanej przez wielki biznes. Jak już mówiłem, to jest wolna gra wilka z owcą. My chcemy chronić prawa owcy, Ty chcesz naostrzyć wilkowi kły. Nadmierny idealizm jest najlepszym sojusznikiem wielkiego cwaniactwa.
ale przeciez to sa dwie rozne sprawy;-)
limity na kampanie WOGOLE, a ograniczanie partiom wydatkow z subwencji to zupelnie cos innego. Gdyz w ten sposob, ograniczajac ogolny limit do powiedzmy 10 mln, a limit wydatkow z subwencji na reklame do 2 mln sprawisz, ze partia, nazwijmy to robotnicza utrzymujaca sie glownie z subwencji i niskich skladek wyda na reklame te 2 mln, a partia liberalna 8 mln dolozy od sponsorow... Chyba, ze chcialbys ogolne limity na reklame zarowno z subwencji, jak i spoza nich zrownac ze soba na niskim poziomie. tylko, ze to wiaze sie z ograniczaniem partii faktycznie masowej, ktora nakloni czlonkow do wiekszych skladek do poziomu reklamy partii wirtualnej, ktora jakims fuksem zdobedzie glosy i subwencje.
Widzisz, ja wierze, ze w koncu tzw aktywisci i generalnie elektorat lewicy zacznie wiecej lozyc na reklame swoich partii, niz na piwo w knajpach... ale pewnie jestem marzycielem;P