redakcja poinformowała czytelników nie o tym, co dziś ma do powiedzenia Fabryka Oświadczeń S.A. i jej dyrektor Ziętek, lecz co oświadczyła głowa państwa w sprawie pomysłów prywatyzacji służby zdrowia? To żenujące, że lewicowy portal przemilcza jedną z najważniejszych informacji o wymowie prospołecznej z ostatnich miesięcy.
są wydarzeniami o wymowie prospołecznej?
"tytularna głowa państwa" na pewno zasługuje na większy szacunek i społeczne zainteresowanie niż ruski mianowaniec o służbowym pseudonimie "Wolski", którego broniłeś do upadłego w jednym z poprzednich wątków.
do swojej krytyki, cechującej się wysoką jakością zarzutów merytorycznych, proponuję ci dołączenie takich argumentów:
- Polityk A nie ma racji, bo nie zmienia codziennie skarpet
- Polityk B nie ma racji, gdyż ma dziurawego zęba
- Polityk C nie ma racji, gdyż źle wiąże krawat
- Polityk D nie ma racji, gdyż niedokładnie się ogolił
- Polityk E nie ma racji, gdyż mlaska przy obiedzie
itd.
Trafność tejże krytyki i siła twoich argumentów będzie jeszcze bardziej powalająca niż w powyższym wpisie nt. prezydenta. Masz szansę przejść do historii jako wybitny analityk i komentator polityczny. Powodzenia.
W końcu jego gafy, nieudane pomysły i niezręczności są regularnie relacjonowane przez prasę różnych odcieni. Co do szacunku (prawdziwego, a nie płynącego z urzędniczej gorliwości pracowników kancelarii), z tym trudniej - na to trzeba sobie zapracować.
Upośledzona "tytularna głowa państwa" nie zasługuje na minimum szacunku,chociaż reprezentuje ziemię "Wolską".
i obudzony w środku nocy potrafisz je wyrecytować na pamięć.
"Maładiec", jak mawiali o Wolskim jego mocodawcy.
przy tej okazji, że za dużo chleje i kompromituje Polskę za granicą. Trzeba znać proporcje, west. I nie recytować tych samych komunałów przy każdej okazji. Michnik z Walterem dali Ci "własny" światopogląd, ale jakaś inteligencję przecież masz?
parafrazując ciebie samego sprzed paru miesięcy - ty naprawdę możesz mieć inne zdanie niż Grupa ITI.
i trochę go posłuchać. Po czym wzruszyć ramionami.
Rozumiem, ze twoimi argumentami przeciwko referendum w s rpawie prywatyzacji sluzby zdrowia sa blizej niezidentyfikowane "gafy" prezydenta oraz "sposob w jaki sie wyslawia", cokolwiek by to nie znaczylo.
Swoja droga zachowe w glowie jak taki esteta jak ty zniosl pewnego innego preyzdenta tanczacego disco-polo i zataczajacego sie w czasie publicznych wystapien, skoro profesor prawa twoim zdaniem nie umie sie poslugiwac poprawna polszczyzna.
prezydentowi i prywatyzacji szpitali wymyślonej przez chyba najgłupszą obecnie parię - PO (właściwie jestem przeciw wszystkim prezydentom po przełomie 89). Można to połączyć? Niechęć do prezydenta, poparcie referendum i odrazę na myśl o prywatyzowanych szpitalach?
A ta miłość niektórych do PiS i Kaczyńskiego to obowiam się, że niestety nie będzie odwzajemniona.
I już dajcie spokój z tym "panem profesorem" (upieram się, że to doktor) Kaczyńskim. Tak bardzo Wam to imponuje? To takie antyegalitarystyczne.
że w sprawie sprzeciwu wobec prywatyzacji szpitali to Kaczyński ma moje pełne poparcie (nie sądziłem, że kiedys coś takiego powiem). Wreszcie ten polityk powiedział coś mądrego.
Gdzie tu widzisz "milosc" do kaczynskiego? Rozmowa caly czas sie toczy na temat referendum w sprawie prywatyzacji szpitali .
Po drugie Kaczynski jest profesorem uniwersyteckim (na UG i UKSW), czyli zwyczajnym, a nie nadzwyczajnym - prezydenckim. Jesli mi nie wierzysz, to sprawdz tutaj:http://nauka.opi.org.pl/raporty/opisy/osoby/30000/o30139.htm.
Po trzecie - wczytaj sie moze uwazniej co napisalem w sprawie profesorstwa Kaczynskiego. Dziwi mnie po prostu jak ktos (jak west) zamiast zainteresowac sie meritum sprawy, atakuje Kaczynskiego ze niby nie umie sie wyslowic i takie tam. Wiec elitaryzm to ja widze ale tylko u westa.
pozorny charakter problemu - zagadnienie własności placówek służby zdrowia jest wtórne wobec kwestii finansowania usług medycznych.
Co do prezydentów - można wybaczyć człowiekowi jedną czy drugą wpadkę (choć nie wiem dlaczego prezydent nie miałby w odpowiednim czasie i miejscu zatańczyć disco-polo), o ile jest to rzeczywiście wpadka, a nie norma. Puszenie się, nadymanie, notoryczne gubienie się w sytuacjach publicznych, obrażanie się o byle co, fatalna dykcja, śmieszne boje o "poszanowanie godności prezydenta" - za dużo tego jak na osobę publiczną, zwłaszcza na tym szczeblu.
PS Kaczyński nie jest i nigdy nie był profesorem. Można go oczywiście grzecznościowo tak tytułować, i tyle.
Kaczyński nigdy tytułu profesora nie uzyskał. Przez jakiś czas pracował na stanowisku profesora na dwóch uczelniach. A zatem można go tytułować profesorem grzecznościowo, tak jak można tytułować "ministrem" jakiegoś byłego wiceministra. Tyle że obecnie dr Kaczyński zajmuje stanowisko jakby nieco wyższe niż profesora UKSW, a mianowicie jest prezydentem państwa. A zatem dodawanie "prof." przed nazwiskiem trąci jakimś dziwnym snobizmem i sugerowaniem pozycji naukowej, której Kaczyński nie posiada.
no tak, może nie miłość, ale przyznasz, że zdarza się tu (w komentarzach) spore poparcie dla niego. I tak jak wspomniałem, w sprawie prywatyzacji szpitali ja również w pełni go popieram. Chodziło mi o to, że mimo że traktuje się go tu w komentarzach często z wyrozumiałością, czasem popiera jego pomysły (trzeba przyznać, czasem na to zasługuje) to i tak dla prezydenta będziemy ludźmi drugiej kategorii, choćby dlatego, że identyfikujemy się z jakąkolwiek lewicą (i to nie peerelowsko-teczkową, o ile to można nazwać lewicą), on nie zdaje sobie sprawy, że istnieje lewica normalna, nie tylko ta o której on mysli (właśnie ta postpezetpeerowska), o to mi chodziło z tym nieodwzajemnieniem.
Elitaryzm u Westa to oczywiście prawda, ale on chyba zawsze wspominał że nie ma nic przeciwko elitaryzmowi (jeśli nie West to przepraszam).
Co do tych profesorów to zaraz sobie sprawdzę.
Chyba prof. prezydencki to właśnie jest zwyczajny, a uczelniany nadzwyczajny.
"Puszenie się, nadymanie, notoryczne gubienie się w sytuacjach publicznych, obrażanie się o byle co, fatalna dykcja, śmieszne boje o "poszanowanie godności prezydenta" - za dużo tego jak na osobę publiczną, zwłaszcza na tym szczeblu"
No przyznam, że akurat to też mi się nie podoba.
jest od roku 1990 doktorem habilitowanym. Jest też profesorem dwóch uniwersytetów. Nie jest natomiast profesorem belwederskim, co jest chyba dośc oczywiste w obliczu faktu, że tytuł ten przyznawali najpierw L. Wałęsa, a później A. Kwaśniewski. To zresztą nie zmienia faktu, że na tle dwóch poprzednich prezydentów - czyli przygłupa i kapusia oraz nieuka i pijaka - Kaczyński reprezentuje poziom o kilka klas wyższy.
poprzestał na habilitacji i wypromował 1 (jednego) doktoranta, ale dzięki Tobie już wiem. Knowania układu, po prostu.
Pewnie racja, moja pomylka
e tam układu - po prostu Kaczyński osiągnął wszystko, co w polskiej nauce można osiągnąć osobiście i o własnych siłach (doktorat, habilitacja, tytuł profesora porządnej uczelni). Jedyne czego nie osiągnął, to przyznawany po politycznej lub kumoterskiej znajomości tytuł profesora belwederskiego. Poza tym nie przypominam sobie, żeby Kaczyński pozował na wielkiego naukowca - jest natomiast od lat czynnym politykiem i urzędnikiem publicznym (NIK), więc to oczywiste, że nie zajmował się masowym promowaniem doktorantów. Z tego też powodu ani Wojtas, ani ja nie prezentowaliśmy Kaczyńskiego jako wielkiego naukowca, lecz zwróciliśmy uwagę, że Kaczyński jest człowiekiem porządnie wykształconym i prezentującym zdecydowanie lepsze maniery, niż w kwestii wykształcenia i zachowań prezentowało dwóch jego poprzedników: przygłup i kapuś oraz nieuk, kłamca i pijak. Nie dziwię się, że obaj ci imponują.
ale ciekawe że w jego obronie (ciężkie zajęcie, swoją drogą) nie sięgasz po podstawowy argument - demokratyczną decyzję wyborców - tylko uciekasz się do pokrętnych tłumaczeń w rodzaju "osiągnął co było do osiągnięcia, a czego nie osiągnął to przez złych ludzi". A co mnie obchodzą problemy jakie napotykał Kaczyński w swojej karierze naukowej? Skoro nie jest profesorem to tytułu nie powinien używać, kropka. A skoro używa (lub pozwala, by robiło to jego otoczenie) to znaczy że ma kompleksy, które wyłażą na każdym kroku. Mnie, jako obywatelowi Polski, który co prawda na Kaczyńskiego nie głosował, ale uznaje demokratyczny wybór - jest po prostu wstyd za tego człowieka. Również za jego maniery, które Cię tak zachwycają. Szczerze mówiąc, dziwię Ci się. Gdybym miał bronić Kaczyńskiego, to bym ten aspekt po prostu przemilczał.
tandetna demagogia niewiele ci pomoże, bo ja się ani nie zachwycałem manierami Kaczyńskiego, ani nie czyniłem z niego wybitnego naukowca. Stwierdzam jedynie, że na tle chamskiego buraka Wałęsy oraz pijanego lenia i nieuka Kwaśniewskiego, prezydent Kaczyński wypada bardzo korzystnie, i są to fakty obiektywne. A o demokratycznym mandacie do sprawowania tej funkcji nie wspominam z oczywistego logicznego względu - bo zarówno on, jak i dwaj poprzednicy taki mandat posiadali.
że A.Kwaśniewski kłamał, iż ma magisterium nie tylko w kampanii wyborczej z roku 1995, ale i w ankietach paszportowych, które wypełniał w PRL.
Poziom polskich prezydentów (wolno) rośnie.
A mnie jednak trochę wstyd, miała już Polska przywódców czy prezydentów dobrych i złych, wykształconych i nie, lubianych i nielubianych...ale takiego który wzbudza wesołość każdym swoim publicznym występem jeszcze nie mieliśmy.
trudem wypracowanych tytułów, co? "Jestem magister, dla przyjaciół megi" - tak to było u Mleczki?
chodzi o to, że nie miał magisterium, lecz że systematycznie kłamał, że je ma. Co już jest przestępstwem.
Kwaśniewski kłamał zresztą nałogowo: m.in. w sprawie swojej współpracy z SB, interwencji w Iraku itd.
Aczkolwiek, jeśli stopnia magistra wymaga się od kandydatów na stosunkowo skromne stanowiska urzędnicze, to prezydent bez ukończonych studiów wygląda trochę śmiesznie.
west, różne rzeczy śmieszą.
Poziom polityków w Polsce demokratycznej może budzić zastrzeżenia, ale jest on o niebo wyższy od poziomu aparatczyków PZPR, wojskowych zupaków i policyjnych pałkarzy w Polsce okupowanej przez ZSRS. Nie mowiąc już o ich progemiturze ustawionej w firmach nomunklaturowych, które tatusiowie mundurowi zafundowali swoim niegramotnym dzieciom za pieniądze z przemytu.
Sieroty po Partii, LWP i WSI potrafią jednym tchem zarzucać Kaczyńskiemu, że nie jest profesorem prezydenckim, i usprawiedliwiać Kwaśniewskiego za to, że nie potrafił skończyć studiów:))
a może by tak dość kozakowania?
Nie zauważyłeś, że za rozliczeniem nomenklatury jest już nie tylko PiS, ale i PO?
I co teraz?
zapewne ty jesteś dumny z magisterium, jeśli je zdobyłeś, bo że uczyniłeś to z trudem to akurat nie wątpię. Natomiast wiem, że facet, który będąc młodym aparatczykiem nie jest w stanie zrobić magisterium, jest albo idiotą, albo leniem. A w dodatku kłamcą, gdy obnosi się z rzekomym wyższym wykształceniem. Na pewno zaś doktor habilitowany bije go na głowę pracowitością i inteligencją.
Co do wzbudzania wesołości, to różne są gusta i odmiany poczucia humoru - znam np. takie kanalie, które rechoczą z czyjejś niepełnosprawności albo z wady wymowy. Pamiętam też całkiem nieźle, że powszechną wesołość połączoną z ogromnym wstydem budziły publiczne wystąpienia Wałęsy.
Mnie natomiast interesuje coś zupełnie innego - coś, co w twojej liberalno-tabloidowej głowie się nie mieści. Mianowicie to, że Kaczyński może być mały, śmieszny, nieporadny, rozkojarzony, nieobyty w świecie i co tam jeszcze przeszkadza takim jak ty, ale w kwestii służby zdrowia prezentuje stanowisko lewicowe i odpowiedzialne, w przeciwieństwie do wielu szmaciarzy w starannie dobranych garniturach i oprawkach okularów.
skoro już tak przyczepiacie się do byle czego (ściemniane magisterium Kwaśniewskiego jako "druzgoczący" dowód na wyższość Kaczora), to przypomnę wam, iż dr hab Kaczyński obronił swój doktorat (w którym, nawiasem mówiąc, obficie cytuje pewnego Włodzimierza I.) w PRL-u. W tych czasach trzeba było wykazać się znajomością przynajmniej jednego obcego języka i zdać z niego egzamin, inaczej z doktoratu nici. Kaczyński doktorat obronił, a tymczasem dziś nawet nie kryje się z tym, że nie zna i nie znał ŻADNEGO obcego języka.
I kto tu mówi o zakłamaniu?
bezdyskusyjny wymóg znajomości języka obcego w przypadku doktoratu wprowadzono całkiem niedawno. Wcześniej było to traktowane uznaniowo, można się było wymigać np. wskazaniem, że temat pracy doktorskiej nie jest związany z istotną literaturą obcojęzyczną. Inna sprawa, że Kaczyński o ile wiem zna rosyjski.
Ale powiedz nam Jra lepiej co łajzowata pijaczyna - małżonek Bezy, miał do powiedzenia w kwestiach socjalnych, bo jakos nie przekonałeś mnie, że habilitacja jest niższa rangą niż nieukończone studia magisterskie.
Clinton miał poważne problemy z powodu dżentelmeńskiego klamstwa, ukrywajacego jego romans z sekretarką. W USA wqyjasniano do znudzenia, ze nie chodzi sam romans, tylko o to, że Clinton publicznie kłamał, czego prezydentowi w żadnym wypadku czynić nie wolno.
Kłamstwa nie tylko zasadnicze (o konieczności wojny z Irakiem), lecz i stosunkowo błahe (przedstawianie raportu znanego z internetu jako autorskiego opracowania jego rządu )zarzucano też Blairowi.
Rozumiem, że jako fan lewicy dyskursywnej uważasz, że Kwaśniewskiemu wolno bylo klamać, bo Michaś Fuki odkrył, że "wola prawdy jest wolą władzy"?
(zresztą slusznie) trochę inaczej rozumiano znajomość jezykow niż teraz.
Liczyło się rozumienie tekstów literackich w językach obcych. Sądzę, że Kaczyński w tym sensie zna np. francuski ew. niemiecki lub/i angielski. Nie musiało się to wiązać z umiejętnością mówienia na żywo.
Natomiast Kwaśniewski, ktory z Hamleta nie zrozumiałby pewnie nawet "God save the King", potrafił papuzio wyklepać kilka angielskich idiomów. Z tego powodu inteligencja wychowana na Wybgazie uważała go za poliglotę i anglomana.
czytając o wyższości upośledzonego doktora nauk prawa nad niemagistrem,który jako student za osiągane wyniki w nauce został"primusem inter paresem".ABECADEŁKU!!Kwachu nigdy nie użył bezprawnie tytułu magistra!Na żadnej pieczątce ani faksymilii.Nie używał tego tytułu jako redaktor naczelny znakomitego pisma ITD,minister,poseł.A ta jedna odpowiedż durnej blondynie,która wtrąciła to pytanie gdy mówił o czymś zupełnie innym-odburknął:"tak mam".A o tym,że nie powinien wpisywać w rubryce WYKSZTAŁCENIE-WYŻSZE stwierdził dopiero Sąd Najwyższy!!Co do obecnego prezia to za wszystkimi określeniami westa,a nawet więcej.Inne "wpadki" Kwacha również dałyby się również bardzo łatwo obronić.Nie robi się tego,by nie lukrować postaci przed szpagatową ynteligencją.
Ten prymus nie zdał kilku egzaminów. Doskonale wiedział, że nie ma wyższego wykształcenia.
O tym, że ma pracę magisterską, zapewnial co najmiej kilkakrotnie. Kłamstwo to powtorzyła szefowa jego sztabu wyborczego, D.Waniek.
"Wiedza o wszystkim pochodzi od wszystkich.
Mahatma Gandhi".-Od Wotana dowiedziałem się np.Kto to jest,kim była i gdzie występowała kotka Brunhilda.))Ale od J.Urbana i Jonasza dowiedziałem się również dużo.Tak dużo,że nie sposób tego wszystkiego Ci napisać.Na dodatek nie mam teraz czasu bo żona kazała mi ugotować(tylko dla siebie!) flaki.A gotuje bez oleju.
Trudno dyskutowac o wszystkim, więc - proponuję - zajmijmy się jednym konkretem: czy Kwaśniewski zdał wszystkie egzaminy. Jeśli nie, to nie mógl być przekonany, ze ma wykształcenie wyższe.
Z mojej wiedzy oczywiście TAK!Zaliczył wszystkie egzaminy i to z bardzo dobrymi wynikami!Do obrony pracy magisterskiej nigdy nie przystąpił bo....(mój przypis) chyba nie miał czasu.Już jako student pełnił ważne funkcje w organizacjach młodzieżowych,a zaraz po zaliczeniu wyjechał na saksy(Szwecja,Anglia),a po powrocie pełnił już ważne funkcje państwowe.Na formalną obronę pracy nie miał czasu.D.Waniek nigdy nie twierdziła ze ma tutuł magistra.Twierdziła że ma ukończone wyższe studia,czego dowodem jest jego zdjęcie na tablo wśród ABSOLWENTÓW! UG z któregoś tam roku.I taka ciekawostka z artukułu w NIE zprzed wielu lat.Rektor UG,który miał być promotorem pracy Kwacha,"wypromował" ok.30 magistrów na studiach (zaocznych,wieczorowych)prominentnych działaczy peerelowskich,których nikt nigdy na żadnych wykładach nie widział!!Do dziś nie słyszałem o tym,aby któremu z nich tytuł magistra odebrano
- Kwaśniewskiemu brakowało 2-3 egzaminów z ostatnich lat. Wyszło to na jaw, gdy ziewnikarze poszukiwali bez skutku śladów jego absolutorium.
Nie miałbym zresztą nic przeciwko temu, gdyby Kwaśniewski rzucił studia po połówce, roku czy semestrze. Gdyby tylko w porę powiedział on wyborcom, jak naprawdę było.
No cóż, do jakichś wniosków doszliśmy, np. że (cyt. za Durango) prezydent jest mały, śmieszny, nieporadny, rozkojarzony, nieobyty w świecie. No cóż, nie wszyscy są idealni. Gorzej, że zalet trudno się w nim doszukać.
west:
1)O problemach sluzby zdrowia i faktycznym sensie referendum w sprawie prywatyzacji sluzby zdrowia mozemy sobie porozmawiac. na to liczylem od poczatku. problem w tym, ze ciebie najwyrazniej nie zainteresowal sens oredzia preyzdenta, ale jedynie to, ze jest maly i nie umie sie ubrac. Mniejsza juz o ogolny obraz Kaczynskiego jako osoby, ale pleciesz cos o jakiejs "fatalnej dykcji" i "puszeniu sie". Skoro to, a nie faktyczny sens merytoczny wypowiedzi Kaczynskiego, ani jego naukowy dorobek od razu dyskwalifikuje dla ciebie inicjatywe Kaczynskiego to pozostaje mi tylko wspolczuc. Bo mnie bardziej interesuja sam problem, a prezydent nie wystepuje w "tancu z gwiazdami", zeby miec idealna dykcje i super sie ubierac.
2) co do profesury: Otoz nikt nie twierdzi, ze Kaczynski jest preyzdentem zwyczajnym, natomiast JEST preyzdentem nadzwyczajnym, ktore przyznaja uczelnie. Z prezydentem nadzwyczajnym jest tak, ze trzeba spelnic okreslone wymagania, tj. byc np. doktorem habilitowanym i nie jest tocos w rodzaju niemieckiego wykladowcy, ani pani w liceum, ktora faktycznie grzecznosciowa niektorzy tytuluja preofesorem. Zreszta co sie bede rozpisywal. Serwis Nauka Polska twierdzi, ze Kaczynski jest: "profesor Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego", natomiast dla odmiany taki "profesor" Bartoszewski, ktory faktycznie pracowal jako "profesor" w Niemczech (czyt. wykladowca) w ogole w serwisie nie ma ZADNEGO tytulu ani niczego przy nazwisku. Dlaczego? Skoro profesor uniwersytecki to tylko takie cos grzecznosciowe i zwyczajowe, to czemu tak skrzywdzili Bartoszewskiego i nie dodali mu prof.?
I jeszcze jedno : nie spotkalem sie jeszcze w srodowisku naukowym, na zadnej konferncji, ani nigdzie, aby osoby bedace profesorami uniwersyteckimi nie tytulowaly sie wlasnie profesorami.
3) twierdzisz, ze Kaczynski jest bufonem i snobem, skoro chwali sie na "prawo i lewo", ze jest profesorem. Otoz zajrzalem na jego strone http://www.prezydent.pl i nie zauwazylem, zeby uzywal nawet przedrostka dr hab. przed nazwiskiem, a o profesurze w ogole nie wspomina nigdzie. WIec gdzie ten snobizm?
4) Skoro jestemy juz tacy drobiazgowi, to drogi wescie, racz wiedziec, ze nazywajac Kaczynskiego doktorzyna popelniasz wielki blad, poniewaz jest on doktorem habilitowanym, a to OGROMNA roznica.
5) Nie wiem skad masz informacje o jednym tylko doktorancie Kaczynskiego, ale racz laskawie zauwazyc, ze doktorantow moze promowac tylko i wylacznie doktor habilitowany, a na wiekszosc uczelni wlasnie profesor nadzwyczajny. Poniewaz Kaczynski profesorem tym byl o 1996 a jednoczesnie ciagle angazowal sie w dzialalnosc polityczna (od 2000 minister sprawiedliwosc) to nie dziwota, ze wypromowal malo doktorantow. Nie zmienia to faktu, ze jego realne osiagniecia naukowe (habilitacja i stanowiska profesora na dwoch uczelniach) nie zostalu mu dane tylko za piekne oczy. Chyba ze twierdzisz inaczej i masz ku temu podstawy?
6) wrocmy jednak do watku. Otoz temat jest o propozucji Kaczynskiego odnosnie referendum. Samo referendum nie zainteresowalo Cie w ogole, natomiast wiele do powiedzenia miales na temat samego Kaczynskiego. Twierdzisz mianowicie, ze Kaczynski ma problemy z polszczyzna. Moglbys podac jakies konkrety? Jakies bledy jezykowe? To chyba nie jest problem.
Getzz: Teraz zupelnie Cie nie rozumiem. Najpierw stwierdzasz, ze widzisz, "pewne poparcie" dla peyzdenta, po czym piszesz, ze sam go w wielu sprawach popierasz. Wiec w czym problem? Ja tez wlasnie w tych sprawach go popieram, w ktorych uwazam to za sluszne, a nie popieram w innych, np. w sprawie tarczy, czy wysylania wojsk do Iraku, o czym zreszta pisalem. taki ABCD z kolei pisalem niedawno mnostwo negatywnych rzeczy na Kaczynskiego w sprawie Gruzji.
Co do stosunku Kaczynskiego do lewicy, to kompletnie mnie to nie obchodzi. Interesuje mnie tylko i wylacznie jakie ma stanowisko w konkretnych sprawach, a to czy lubi, czy nie lubie jakis mikroskopijnych grupek moze miec jakies znaczenie, ale tylko dla nich samych.
W sprawach które uważam za słuszne (podkreślam, słuszne według mnie) mogę poprzeć nawet Kaczyńskiego (nie można być tak strasznie uprzedzonym), w innych kwestiach będę jego krytykiem. Zdecydowanym.
No i masz rację, nie obchodzi mnie co on o mnie mysli.