(choć jeżeli chodziło im tylko o sprowokowanie muzealnych ponuraków - wtedy sukces na 110%). Otóż zarówno architektura, jak i przestrzeń publiczna muszą być żywe. Nie służy temu nadmierna ochrona każdej rudery tylko dlatego, że ma 150 lat. To normalne, że stare budynki się wyburza, stawiając na ich miejsce nowe, przebudowuje itp. Gdzieś w necie natrafiłem na taką uwagę, że dobrze że ochrona zabytków to pomysł XX wieku - inaczej zamiast Wawelu podziwialibyśmy w tym miejscu na wpół zgniłe szałasy i kurne chaty. Coś w tym jest.
Tylko Olek ze Szmają głosowali na czerwony.
Zapoznajcie się z całą akcję na www.zawleczka.com.pl
Do Westa: lewicowiec powinien być bardziej czujny, a nie tylko radykalny. Zgadzam się z Tobą, że przestrzeń publiczna wymaga przemian, ale mądrych. Idąc Twoim torem myślenia można uzasadnić twierdzenie, że na każdym trawniku wolno postawić biurowiec, tylko dlatego, że będzie nowy. Według mnie "Zawleczka" walczy z kapitalistyczną tandetą. W czasach pogoni za forsą nie zawsze nowe jest lepsze od starego. To zbytnie uproszczenie, na które właśnie zwracają uwagę artyści z Zawleczki. To dyrekcja pałacu traktuje zabytki w sposób "nie rusz, to mój kapelusz", a nie artyści z Zawleczki. W uzasadnieniu akcji wymienione są budowle wcale nie zabytkowe, które są niejednokrotnie niszczone, bo.... kojarzą się z PRL.
Lewysierpowy - całkowita zgoda.
Zawleczka to jedna z ciekawszych zaangażowanych
grup artystycznych działających na polskim łez
padole. Co ważne, uczestnicy tej formacji mają duże
poczucie humoru i dystans do siebie - co niestety jest
prawdziwą rzadkością wśród mniej, lub bardziej
lewicowych środowisk ( zarówno tych artystycznych,
jak i stricte politycznych ).
"Akcja wilanowska" pokazuje, że ludzie całkowicie
ogłupieni reklamą i kapitalistycznym obłędem
konsumpcyjnym, dali się zwieść takiej prowokacji na
tyle, że głosowali na poważnie, czy Pałac Wilanowski
ma być różowy, czy ewentualnie w innym, równie
absurdalnym kolorze!!!
Z drugiej strony pokazuje postawę dyrektora, który
zamiast poprzeć akcję ( kiedy już dowiedział się, że
to prowokacja artystyczna ), to oskarża artystów
tylko dlatego, że czuje się prawdopodobnie nie
dyrektorem, a właścicielem Pałacu - i jakże ktoś mógł
się nabijać z "jego domu".
Koniecznie zobaczcie zdjęcia tych projektów
"przebudowy" albo na stronie wymienionej przez
lewegosierpowego, albo na archiwalnej stronie
Życia Warszawy: http://www.zw.com.pl/artykul/2,289366_Palac_barokowy_czy_plastikowy.html
Dodam, że w akcjach tego typu bynajmniej nie
chodzi tylko o zabytki, ale również o odzyskiwanie
przestrzeni publicznej zaanektowanej przez
neoliberalne sitwy, które stawiają co i rusz szklane
potwory ( w których w dużej części nic się później nie
dzieje ) kosztem normalnych domów mieszkalnych (
nie apartamentowców, które powstają jak grzyby po
deszczu ), terenów zielonych, placów zabaw, dobrze
wyposażonych szpitali itp.
p.s. Z dawniejszych akcji Zawleczki polecam
pisemko pt. "Chrześcijańska masakra Piłką
mechaniczną".
Lewy Sierpowy,
chyba nie miałeś okazji się zorientować, że West - o ile z kolei ja się zorientowałam - wcale nie jest taki znów lewicowy, choć na lewica.pl pisuje:) Aczkolwiek pogląd, jaki tu zaprezentował - burzyć stare, stawiać nowe - brzmi niemal jak z cytat Międzynarodówki:)))
Tak, Weście,
wiem, że troszkę przejaskrawiam - nie radziłeś burzyć wszystkiego jak leci:) Ale co do mnie, to żałuję, że ochrona zabytków powstała dopiero w XX wieku. Dawna architektura oznacza ciągłość, korzenie, związek z przeszłością - tobie mam tłumaczyć, że to ważne??? Gdyby sto lat wcześniej ludzie zdali sobie sprawę, że to, co stare, to nie rupieć, a rzecz cenna, w Warszawie mielibyśmy np. u wylotu Senatorskiej na pl. Bankowy Bramę Krakowską. Jeszcze na początku XIX wieku wyburzono ją (jak i sporo innych obiektów) w ramach "modernizacji". Na pl. Dąbrowskiego (dawniej: Zielony, w XVIII w. centrum jurydyki Bielino, należącej do marszałka Bielińskiego) stałby ratusz. (Marszałek Bieliński przetrwał tylko w nazwie ulicy Marszałkowskiej, która wiodła z jego jurydyki na południe, na Czersk i Kraków.) Ratusz stałby też na pl. Grzybowskim, stanowiącym centrum jurydyki Grzybów. Itd. A przecież podobają się nam miasta Europy, których centra zachowały dawną architekturę i układ przestrzenny, prawda? Podoba się nam, że np. w Zurichu do dziś stoi katedra, na której drzwiach Zwingli, jeden z ojców Reformacji, przybił swoje słynne tezy, prawda? Mnie w każdym razie b. się podoba.
A Warszawa jest odcięta od korzeni. Dlatego dla mnie nawet ułomek starej czynszowej kamienicy jest ważny i chętnie bym go zachowała. Są przykłady umiejętnego wkomponowania takiego starego fragmentu w nową zabudowę (np. ul. Żelazna). Generalnie jednak "myśl nowa (neoliberalna) blaski promiennemi" wiedzie nas do praktyki bezpardonowego wyburzania tego, co stare, i stawiania gdzie tylko się da jakże nowych, nowoczesnych i bezdusznych szklano-betonowych wież. Z przeznaczeniem, rzecz jasna, na kolejne banki bądź luksusowe mieszkania dla wybrańców. O tym, że przestrzeń miejska ma służyć ludziom, a nie Pieniądzowi, Nowa Architektoniczna Myśl nie myśli.
Rozpisałam się, więc kończę. Reasumując: wszelkie akcje, które próbują uczulić ludzi na bezsens i bezprawie w gospodarowaniu miejską przestrzenią, są słuszne. Zawleczkowska też. Jestem za!