Bez żartów, po prostu to alterglobaliści uwierzyli, że rynki finansowe mogą w nieskończnoność przynosić dochody, dlatego chcieli te dochody opodatkować...
przyjmując Twoją logikę, w okresie recesji należałoby wprowadzić zbiorowe zwolnienie od podatków, bo ich płatnicy mają straty :-))) Swoją drogą kto by pomyślał, że taki zwolennik "aktywnej polityki podatkowej" (pamiętny Twój wpis o piekarzu rozdającym chleb jako oszuście :-) będzie oponował przeciw opodatkowaniu najbardziej ekspansywnej dzisiaj działalności gospodarczej.
przydałoby się trochę więcej konkretów, czyli analizy oddziaływania poszczególnych instrumentów finansowych. W sumie jednak giełda dzisiaj i z okolic roku 1980 to już inna epoka, więcej transakcji ma charakter czysto wirtualny i nie towarzyszy im żaden przepływ gotówki. Były zresztą pomysły poprawek do klasycznych rozwiązań Tobina, np. zmiennej wysokości progów i stawek.
keynesizm, pilnie realizowany od wielu lat przez administracje zarówno demokratów czy republikanów, zarówno przy bańce jak i teraz przy kryzysie, jest też właściwie jedyną powszechną ideologią ekonomiczną mainstreamowej lewicy. Osiągnęliście sukces, wasza ideologia, mimo że od dawna całkowicie zdyskredytowana, wiecznie żywa, tylko dlatego bo jest intuicyjna. Kapitalizm sobie oczywiście poradzi z misalokacją kapitału wywołaną przez ten keynesizm, tym szybciej im mniej rząd będzie gospodarce "pomagał" (czytaj: dotował bankowców i kredytobiorców przez okradanie zwykłych ludzi podatkiem inflacyjnym).
Haczyk polega na tym, że idealnie wolny rynek nie wierzy nikt poza fanklubami Misesa i Rothbarda :-) Spór między mainstreamem a lewicą toczy się o to, kogo i co wspierać.
Przecież mówię, gratulacje.
Spór o to, czy dotować zarządy banków czy inwestować w rozwój tak, by biedacy nie musieli się zadłużać jest zasadniczy - jest to po prostu walka klasowa. Nic na to nie poradzę, że ani największe spółki, ani nawet neoliberalni politycy nie traktująna serio haseł, którymi na co dzień wycierają sobie gęby - w każdym razie to wynik kontaktu z realiami, a nie "rozpropagowania keynesizmu".
czytałem na początku roku wywiad z Balcerowiczem w dodatku do Dziennika Europa.
W którym Balcerowicz nie tylko nawoływał do likwidacji podatku od transakcji kapitałowych na giełdzie ale jeszcze chciał podwyższyć podatek od oszczędności osobistych (podatek Belki) w celu zwiększenia opłacalności gry na giełdzie tj. trzymasz pieniądze w banku płacisz podatek, wprowadzasz pieniądze na giełdę nie płacisz żadnych podatków od zysku.
Keynesizm, tak jak socjalizm, buduje na intuicji ekonomicznej klienteli budki z piwem, czyli bez centralnej dobrotliwej władzy wszystko się rzekomo rozpadnie. Tego typu ideologia jest wbudowana w nas genetycznie od czasów małp. Dzisiaj dzięki pracowitemu nadbudowaniu teorii dla tych prymitywnych popędów przez lewicowych teoretyków możemy to wszystko po prostu nazywać socjalizmem, ewentualnie w wersji soft, keynesizmem. Jakikolwiek postęp ludzkości od początków historii. odbywał się nie tyle dzięki liberalizmowi (o ten bardzo trudno bo jest skrajnie nieintuicyjny) a raczej dzięki zaniedbaniom w realizacji socjalizmu.
mam pytanie. Od lat nam się wmawia że nie ma pieniędzy na służbę zdrowia, szkolnictwo, renty emerytury a gdy trzeba ratować banki to kaska i to duża znajduje się w 5 minut.
Skąd są te pieniądze? Tak wiem z moich podatków ale chodzi mi o:
Czy rząd miał jakąś kaskę zdeponowaną na czarną godzinę i wydaje je właśnie na ratowanie banków?
Czy rząd odpalił prasy drukarskie i kaska leci bez pokrycia?
Jeśli to drugie to:
Nadmierna ilość pieniędzy na rynku doprowadzi do inflacji czyli jako podatnik zapłacę podwójnie: raz z moich podatków pójdzie kaska na ratowanie banków, dwa a to co mi zostanie zje inflacja.
jliber, daj spokój...Za dużo Misesa...znajdź czasem kogoś innego do czytania...No nie wiem, może Tolkiena, też fantasta.
Rząd nie potrzebuje już od dawna żadnej prasy drukarskiej, ma za to klawiatury i dopisuje sobie zera na koncie (dokładnie mówiąc rządowy bank centralny FED).
Nie bardzo mi sie widzi glowna teza artykulu, ze Amerykanie, zeby uciec od kryzysu jeszcze nasila "dreanz" peryferyjnych gospodarek, a juz na pewno zupelnie bez sensu sa przyklady z F-16. Jak sam autor slusznie zauwazyl, to w gruncie rzeczy nie o pieniadze tu sie rozchodzi, to czy amerykanskie korporacje przetransferuja wiecej czy mniej srodkow z oddzialo w innych krajach nie ma az takiego znaczenia, jesli chodzi o caly kryzys finansowy.
Pozwoli niektórym zbyt rozgorączkowanym głowom sprowadzić obecny kryzys w USA do właściwych rozmiarów.
wlasciwe rozmiary kryzysu w samych tylko usa sa znane, plus prawie bilionik na karcie zadluzenia, kto i komu placi za ta hucpe, odpowiedz sobie sam, w imie czego ma to robic, brak odpowiedzi z gory, kto tu de facto jest suwerenem, a kto wasalem, zeby to jeszcze mialo relane odzwierciedlenie w hierarchii wladzy, nie ma.
Chwalę państwo zapewniające dobrze określone minimum: szkoła, lekarz, dach nad głową. W odpowiedzi od liberałów słyszę, że to przecież nie jest za darmo (jacy oni genialni, że to zauważaja!), że podatki, że nieefektywnie, że wolny rynek zadecyduje. No i macie libełowie tą waszą efektywność wolnego rynku w branży podstawowych usług w USA:
- budownictwo mieszkaniowe - kryzys w kredytach przyznawanych przez (jak wy to lubicie okręslać) wolnorynkowych graczy innym wolnorynkowym graczom.
- służba zdrowia - jedne z najwyższych nakładów na świecie, a efekty średnie!
- edukacja - gówniana, nie wyławia talentów. Bez drenażu mózgów trzeba by zamknąć najbardziej zaawansowane branże. Oczywiście drenaż mózgów działa póki kraj drenujący jest dużo bogatszy niż kraj drenowany, a kraj drenowany jest na tyle bogaty by kształcić społeczeństwo do dobrego poziomu. To jest niesłychanie krucha podstawa i do tego pasożytnicza.
O zarządzaniu w skali makro macie znikome pojęcie. Wszystko sprowadzacie do modelu warzywniaka na targu albo powtarzania za jakimś "panem Januszem" peanów na cześć kilku teoretyków liberalizmu. Oznaki kryzysu wywołanego przez liberalizm tumaczycie zbyt małą dawką liberalizmu.
Jeszcze rozumiem prostytutki z różnych "niezależnych" instytutów. Ktoś ich sponsoruje, to udają przekonanych ekspertów. Jeszcze rozumiem licealistów oczarowanych ideami UPR. Ale nie mogę zrozumieć jak ktoś mający ponad 20 wiosen na karku powtarza za friko te brednie o skuteczności liberalnej utopii. Nie rozumiem was, tak jak nie rozumiem osób rozgrzeszajacych utopie koministyczną stwierdzeniem, że przecież prawdziwego komunizmu to jeszcze nie było. To jest prawdziwy fanatyzm. Zamiast szukać rozwiązań dostosowanych do swiata, do ludzkiego chrakteru - wy chcecie zmieniać świat i ludzi. Gwałtem!
Budownictwo mieszkaniowe - wskaż mi drugi taki kraj, gdzie ponad 70% społeczeństwa ma własne domy, a nie czterdziestometrową klitkę w betonowym pudełku (ba, w wielu krajach wysokorozwiniętych nawet i tego nie ma, większość ludzi mieszka w wynajętych lokalach).
Służba zdrowia - w leczeniu wielu podstawowych chorób cywilizacyjnych amerykańska służba zdrowia osiąga wyniki znacząco lepsze niż służba zdrowia w krajach UE (np. w chorobach nowotworowych jest to ok. 60% wyleczeń wobec średnio 50% w krajach starej Unii).
Edukacja - gówniana? Hmmm...dowody poproszę. Co do naukowców - to po pierwsze, na listach noblistów roi się od etnicznych WASP-ów, po drugie, siła przyciągania amerykańskiej nauki dosyć wyraźnie kontrastuje z polską mentalnością, która każe raczej pozbywać się zdolniejszych kolegów.
Posiadanie domu na własność nie oznacza zamożności. Wręcz przeciwnie okazuje się że w USA oznaczało zaciąganie ogromnych kredytów mieszkaniowych, które dla większości ludzi okazały się nie do spłacenia. Okazuje się więc że system, w którym większość ludzi mieszka w mieszkaniach społecznych (komunalnych czy spółdzielczych) jest o wiele bardziej stabilny.
W USA banki zaczęły w pewnym momencie udzielać kredytów jak leci, osobom bez zdolności kredytowej. Ale to nie oznacza że dla przeciętnego Amerykanina kredyt mieszkaniowy jest nie do udźwignięcia.
Te 70% utrzymuje się już od bardzo dawna, te bezrobotne biedne murzyny co sobie ostatnio kupowały domy na kredyt dzięki rządowej bańce niewiele ten współczynnik zmieniły.
A najstabilniejszy system to martwy system. Jak tak bardzo zależy Ci na stabilności, to się po prostu zabij. Życie to najbardziej niestabilny proces we wszechświecie.