a la Korwin-Mike, ciesząc się, że także on jest za legalizacją marihuany.
Legalne narkotyki to najlepszy sposób na świecie aby pozbyć się ze społeczeństwa idiotów - Janusz Korwin-Mike
"Dlaczego FA i ruch uległ dezintegracji? Bez wątpienia bierze się to z faktu, że od połowy lat '80 bazą ruchu była tzw. kultura alternatywna, okresowo mocno upolityczniona i sympatyzująca z koncepcjami anarchistycznymi. W Poznaniu, przez 14 lat istnienia Rozbratu, w czasie gdy organizowano tutaj setki koncertów i innych podobnego typu wydarzeń, jak nikt chyba inny, mogliśmy obserwować, co się z tym ruchem dzieje".
No cóż, nie trzeba było 14 lat istnienia Rozbratu, żeby to wiedzieć. Bo z 20 lat temu Jasiu Waluszko napisał tekst pt. "Czym punk różni się od filatelisty", gdzie przekonywał, że z politycznego punktu widzenia - niczym. Inna sprawa, że dzisiejszy anarchizm bez oparcia w subkulturach nie byłby nawet tak niewielką grupą, jaką jest. Nie sądzę zresztą, żeby obecna robotnikomania coś w tej kwestii zmieniła, bo to taki sam mityczno-archaiczny kanał, jak wiara w punków i kontrkulturę.
Stąd jego marginalizacja i dobrze.Bo tylko masowa partia robotnicza może pomóc klasie robotniczej przykład wenezuela.
Zostanie OZZ IP,LA może ZSP czyli anarchosyndykaliści i anarchokomuniści czyli jedyne sensowne inicjatywy w gronie anarchizmu polskiego,FA jako subkultórowcy to kanał,zapracowali sobie przez lata tolerując Sierpucha,AnArche atakując lewice np. LA,PPS
Anarchiści wychodzący z własnego getta i otwarci na sprawy społeczne mogliby być dobrą gwarancją tego, aby niezależna lewica krytykująca rynek i kapitalizm nie popadła w etatystyczne uwielbienie struktur państwowych. Jak pokazuje bowiem praktyka społ.-polityczna dzisiejszy kapitalizm bez wsparcia państwa nie mógłby istnieć - rynek i państwo (wbrew ideologii liberalnej) to dwie strony tego samego medalu.
Aby tak się stało polscy anarchiści muszą wyzbyć się sekciarstwa (czy raczej "anarchistycznego partyjniactwa" nie tolerującego nawet przyjaciół z tej samej strony barykady) i poczuć się częścią szerokiej, wolnościowej lewicy.
jest antyetatystyczna sama w sobie, dlatego też niektórzy działacze PPS (np. socjolog Julian Hochfeld) domagali się zaraz po wojnie likwidacji władzy państwowej na rzecz samorządów...
Co do tego że anarchizm stał się formą rozrywki....
Lewicowośc też grawituje w tym kierunku...
Czytałem ostatnio w ,,Czasie plemion''. ze w Brazylii są odębne plaże dla lewicowców tzn lewica staje się ,,stylem życia''
Zresztą tak lewicowcy są też postrzegani w USA- wystarczy przypomniec ksiązkę Thomasa Franka- lewicowiec w potocznym ujęciu pije kawe latte, bierze prysznic, a nie kąpiel w wannie, lubi francuskie sery i jeździ samochodem o napędzie hybrydowym.... tzn można go zdefniowac tylko i wyłącznie przez styl konsumpcji i rozrywki..
Durango, nie przesadzajmy z ta jak to okreslasz robotnikomania. Powinnismy sie cieszyc ze anarchizm w polsce poszedl w kierunku walki klas i miejmy nadzieje na zawsze odcial sie od libertarianskich mzonek. Zreszta jesli taka IP drazy robotnikomania to na co cierpia trockisci? :)
Ja cie nie rozumiem. indywidualistyczna klasa średnia nie, robotnicy nie... zostaje Ci tylko narodowa klasa średnia i burżuazja, bo przecież bezklasowców niema...
"(...) polski ruch anarchistyczny od 1983 roku, od momentu powołania RSA, był nie tylko wśród ruchów antysystemowych, ale wśród ruchów społecznych w ogóle, zjawiskiem ważnym i znaczącym."
nawet jeżeli to co z tego? podczas rewolucji hiszpańskiej anarchiści tez byli zjawiskiem ważnym i znaczącym i swoją polityką przyczynili sie tylko do wprowadzenia dyktatury faszystowskiej. lepiej dla ruchu jezeli anarchisci beda trzymali sie od niego z daleka i poki co dzieki bogu tak robią, wiec mozemy byc pod TYM wzgledem spokojni :)
a czyz plynnosc i niestalosc nie jest immanentna cecha anarchizmu? to chyba o to chodzi by zadne "skostnienie" strutur nie skazilo idei, z tad tez pewnie sklonnosc anarchistow do zmian nazw, roszad organizacyjnych, przy jednoczesnym zqachowaniu kierunku dzialania.Dlatego byc moze nie udalo sie przedstawicielom tego zaiste ciekawego nurtu nigdy stworzyc mocnego organizmu(quazi- panstwowego), ale...chyba o to chodzi.
Antykomunizm anarchistów w Polsce to cecha w latach 90-tych dość mocno jakby w tym środowisku zakorzeniona.
Przez ten antykomunizm, co niektórzy "anarchiści" byli gotów pochwalać takiego "anty-państwowca" jak JKM...
Czasami mam wrażenie że anarchiści polscy jakby nie wiedzieli ze wielu anarchistów, przed tym zdeklarowaniem swojego przywiązania do anarchizmu, w okresie międzywojnia czy przed odzyskaniem tzw. niepodległości było związanych z ruchem...rewolucyjnym czy komunistycznym.
Jeśli chodzi o likwidację instytucji państwa narodowego to anarchiści powinni sobie zdawać sprawę że nie jest w stanie się coś takiego ziścić natychmiast nawet jeśli w jednym z krajów dokona się przypuśćmy rewolucja a klasa kapitalistyczna zostanie pozbawiona władzy tak politycznej i ekonomicznej.
O obumieraniu państwa jaka tej instytucji stojącej na straży stosunków ekonomicznych i politycznych mówili już Marks i Lenin.
Oni przynajmniej starali się w praktyce dążyć do takiego stanu rzeczy...
problem polega na tym, że ja nic nie muszę - nie muszę udowadniać swoich politycznych racji, nie muszę modlić się do bożków z marksistowskiej lub bakuninowskiej kapliczki, nie muszę w ciągu najbliższej pięciolatki zrobić rewolucję, żeby zagraniczna centrala była ze mnie zadowolona, nie muszę powtarzać sloganów żadnej politycznej sekty lub towarzystwa wzajemnej adoracji. Z tego też powodu mogę natomiast patrzeć chłodnym okiem na to i owo. A wtedy widać, że nie będzie żadnej rewolucji czy choćby istotnego ruchu społecznego ani w oparciu o subkulturowych szczeniaków (bo z buntu wyrosną), ani w oparciu o gejowsko-lesbijskich modnisiów (bo ich interesuje tylko własne ego), ani w oparciu o robotników (bo dziś po prostu nie ma już wielkoprzemysłowej klasy robotniczej jako znaczącej siły, a ogół tzw. pracowników najemnych jest rozdzierany zbyt wieloma sprzecznościami, żeby mógł stanowić podmiot masowej akcji społecznej).
Co więcej, moja sytuacja jest na tyle komfortowa, że ani nie muszę się podpierać wyimaginowaną "rewolucyjną masą", ani nie muszę udawać, że znam odpowiedź na pytanie, jak przezwyciężyć dziś kryzys emancypacyjnego ruchu społecznego. Nie, wręcz przeciwnie - NIE WIEM szto dziś diełat i wcale się tego nie wstydzę. Myślę zresztą, że dzisiejszy kryzys ideowy wynika w znacznej mierze z tego, że zbyt wiele osób nie potrafi się przyznać, że też nie wie - wolą udawać, że albo wymyślili lek na całe zło, albo że rozwiązanie problemu tkwi w cytowaniu dawnych zjełczałych recept sprzed 100 czy 200 lat. I to m.in. wskutek tego nie ma dziś rzetelnej dyskusji o programach i wizjach, jest to za to klepanie marksowskiego lub anarchistycznego paciorka i węszenie odchyleń od ideologicznej czystości.
Natomiast gdybym miał upatrywać gdzieś zalążka buntu, to wskazałbym właśnie na ruch "bezklasowy" - czyli na zbiór współczesnych pariasów, spychanych na margines ponad klasowymi podziałami. Byliby to zatem i robotnicy, i tzw. inteligencja pracująca, i drobni rolnicy, i część takich "burżujów", jak posiadacze małego sklepu czy straganu. Nie wiem natomiast, w oparciu o jakie hasła i programy można by ich faktycznie zmobilizować - bo że ględzenie o socjalizmie tego nie załatwi, to sprawa dla mnie jasna.
Durango, proponuje Wam uderzać w tony narodowe, mitomańskie, i takie co się "będą podobać" nawet ogółowi, być może onetowi...
Proponuje też OBYWATELOM Polski nie przeprowadzać wywiadów z osobami mogącymi coś ględzić o marksizmie czy anarchizmie...
Czas zacząć gęgać..jak Adam Michnik (za młodu "znajdujący" się w obozie internacjonalistycznym, potem "będący" na rozdrożu jak...Baryka, teraz widzący się w obozie Gajowca)...
Ku chwale polskim przemianom...bo są polskie!
PATRIOTYZM, SZABELKA W DŁONI, TEN WSTRĘTNY BOLSZEWIK NAS NIE DOGONI, POLSKA, EUROPĘ JAK ZAWSZE OD "ZARAZY" "WYBRONI"...
Ty sam powtarzasz slogan o bezklasowej masie wszystkich uciskanych, który to ma o wiele więcej niż 200 lat... nie robiąc tym samym nic ciekawego... bo nie trudno po porażce ZSRR i innych cofać się do rozmaitych form socjalizmu utopijnego oraz do indywidualnego "wzniesienia się ponad to wszystko" by udawać bezstronność. Prawie wszyscy to robią...
Inna sprawa co to za argument że idea jest stara. Koło jest wynalazkiem który jest starszy od pisma a działa tak samo jak działało 6 i więcej tysięcy lat temu. Wniosek z tego taki że to że pomysł jest stary nie oznacza że jest błędny. Marks na razie dał pomysł najlepszy a to że ma on parę ładnych lat nic nie znaczy, zwłaszcza że jego następcy rozwijali go na tylu polach że dzisiaj niemożliwe jest by powstała jakakolwiek ideologia socjalistyczna mająca roszczenia do aktualności i naukowości a która niewłączyłaby lwiej części marksizmu do siebie.
Nic ciekawego nie mówisz kiedy wspominasz o wielkoprzemysłowej klasie robotniczej. Zresztą znowu powtarzasz slogany które swoim chłodnym okiem bezstronnego (sic!) obserwatora podpatrzyłeś u innych. Np. we Francji i Holandii wielkoprzemysłowa klasa robotnicza stanowi większy procent niż stanowiła w carskiej Rosji. Ba a ile tzw robotniczych zawodów zostało arbitralnie zaliczonych do tzw. klasy średniej. Bohater serialu family guy pracujący w fabryce zabawek uważa się za lower middle class... wiele innych podobnych przykładów można przytoczyć. Do tego dochodzi pytanie czy redukcja klasy robotniczej w europie nie jest tylko cechą okresu dominacji ideologii neoliberalnej, bo kapitalista chce wytwarzać zyski a nie towary, które są z ich perspektywy tylko efektem ubocznym i jak Marks pisał w II tomie kapitału czasami są wstanie uwierzyć ze zawsze można oddzielić jedno od drugiego czyli generować zyski i redukować produkcje...
rewolucja rosyjska nie miała nic wspólnego z marksowską wizją rewolucji proletariackiej.
W historii świata nie odbyła się ani jedna rewolucja, odpowiadająca programowi Marksa.
Jakież to "pouczające" i "wszystko" wyjaśniające...
Napiszesz o tym w..."Dziś"?
Po pierwsze, tak rewolucja rosyjska nie odbyła się zgodnie z "programem" Marksa, ale on jej nie wykluczał i przygotował teoretyczne narzędzia jej wytłumaczenia oraz zalążki praktycznych narzędzi jej przeprowadzenia.
Po drugie odbyła się tylko poniosła porażkę chociażby rewolucja 1918-23 w Niemczech. Pytanie dlaczego w innych krajach nie wybuchły rewolucje z godnie z "programem" Marksa?
ja nie uważam (jak zapewne każdy kto choć trochę czytał Marksa) że właściciel straganu czy budki z frytkami to burżuj. Zgodnie ze znaną mi terminologią to półproletariat.
może by tak ad rem?
ależ nie ma sprawy, poczekajmy zatem na rewolucję proletariacką we Francji lub Holandii. Nie wątpię, że wybuchnie wkrótce.
A co do reszty, to no cóż, nie ma sensu się przekomarzać, kto mówi rzeczy ciekawe, a kto nieciekawe, kto stare a kto nowe, czy sens ma klepanie paciorków wedle marksowskiego schematu czy co najwyżej posługiwanie się częścią dorobku Marksa, na równi z dorobkiem wielu innych myślicieli. Gdy ktoś twego pokroju przygotuje choć jedną rzetelną analizę sytuacji ekonomiczno-politycznej w Polsce, opartą na myśli Marksa, to można będzie zacząć o tym gadać. Na razie pozostajemy na poziomie sloganów, że nie masz boga nad Marksa, a proletariat jego prorokiem jest.
co pisał Marks o pół-proletariacie to ja wiem. Wiem też niestety, co o właścicielach straganów, małych sklepów, zakładów usługowych czy firm rodzinnych wygadują rodzimi i zachodni "obrońcy robotników". Miałem okazję słuchać i czytać wywody, wedle których facet zatrudniający w swoim zapyziałym sklepiku szwagierkę jest gorszym wyzyskiwaczem niż nowoczesna fajna sieć hipermarketów.
"podczas rewolucji hiszpańskiej anarchiści tez byli zjawiskiem ważnym i znaczącym i swoją polityką przyczynili sie tylko do wprowadzenia dyktatury faszystowskiej."
Nie wiem na jakich podręcznikach uczyłeś się historii, ale to zdanie nie przynosi Ci, jako członkowi ortodoksyjnie trockistowskiego kolektywu redakcyjnego, chwały. Przeczytaj sobie ten artykuł http://www.socjalizm.org/hiszpania-1936-rewolucja-wojna-domowa.htm Tylko uważnie, żeby anarchiści przestali Ci się mylić ze stalinistami.
Właściciele małych firm (nie piszę tu o rodzinnych ani o samozatrudnionych) są często większymi wyzyskiwaczami niż sieć supermarketów. Z dwóch głównych powodów: 1) w małych firmach trudniej działać związkom zawodowym, a w sklepiku zatrudniającym 3-4 osoby jest to niemal niemożliwe 2) W konkurencji z wielkimi korporacjami taki drobny kapitalista musi bardziej niż one ciąć koszty, a to oznacza de facto cięcie pensji, wydłużanie dnia roboczego itd. Paradoksalnie kasjerka w supermarkecie ma więc lepiej niż kasjerka w warzywniaku. W konflikcie burżuazji wielkiej, kompradorskiej z narodową, mniejszą, obie strony są naszymi wrogami.
I dlatego tez bojowy zwiazkowiec Slawek Kaczmarek, zalozyciel kosmiji Inicjatywy Pracowniczej w Uniontexie zakladajac stragan z cebula i ziemniakami przeszedl do obozu wroga.
Durango
>>>"ależ nie ma sprawy, poczekajmy zatem na rewolucję proletariacką we Francji lub Holandii. Nie wątpię, że wybuchnie wkrótce."
Durango bez przesady ja staram się być w miarę uprzejmy. Obiektywne możliwości nie przekładają się automatycznie na konieczność. Gleba może być za...sta, ale jak nie ma rolnika który na niej zasieje i będzie pielęgnował to co rośnie, to i chwasty będą z niej pięknie wyrastać. Mam nadzieje że nie muszę tłumaczyć metafory rolnika;p
>>>"Gdy ktoś twego pokroju przygotuje choć jedną rzetelną analizę sytuacji ekonomiczno-politycznej w Polsce, opartą na myśli Marksa, to można będzie zacząć o tym gadać. Na razie pozostajemy na poziomie sloganów, że nie masz boga nad Marksa, a proletariat jego prorokiem jest."
Zgadzam się z tobą. Trzeba coś takiego napisać. Ale na razie i tak nikt na polskiej lewicy tego nie zrobił, ani wy, ani anarchiści, ani zieloni, ani sld.
Co do sloganów. Nie muszę znać ogólnej i szczególnej teorii względności Einsteina by wiedzieć że przynajmniej na ogólnym poziomie, mając na uwadze kontekst i możliwości czasów w których pracował oraz dane od których wychodził żeby przyjmować że najlepiej z pośród konkurencyjnych teorii tłumaczy swój przedmiot. (nieważne czy jakieś konkurencyjne teorie są lub były nie w tym rzecz). Jednak mój podziw dla Einsteina, nie ma nic wspólnego z uwielbieniem religijnym. Zmień sobie teraz w tym akapicie "ogólną i szczególną teorie względności" na materializm dialektyczny/historyczny, a Einsteina na Marksa...
w sprawie "połproletariatu". po pierwsze czym innym jest wyzysk obiektywny czyli fakt odprowadzania od pracownika wartości dodatkowej. On po prostu jest, w pewnym sensie nawet w firmach rodzinnych. A czym innym jest natomiast wyzysk subiektywny czyli to że np szef małego sklepu nie tylko w toku obiektywnego kapitalistycznego procesu odprowadza wartość dodatkowa ale jeszcze do tego znęca się nad pracownikiem pozaekonomiczne (np przezywa go albo molestuje, albo notorycznie podstawia mu nogę). ja koncentruje swa uwagę na wyzysku obiektywnym ale nie moralizuje go, chyba że rozmawiam ze zwolennikiem kapitalizmu, wtedy mowie że "burżuje zawsze kradną", że "każdy bogacz to złodziej". W pewnym sensie tak jest. Cisza podał ci świetny przykład że wyzysk może w małych firmach być większy niż w marketach. Ale właściciel małego sklepu nie jest już połproletariuszem.
Cisza
>>>"W konflikcie burżuazji wielkiej, kompradorskiej z narodową, mniejszą, obie strony są naszymi wrogami.
Zasadniczo masz racje. ale burżuazja narodowa (nie chodzi mi tu o tych co zatrudniają 3-4 osoby, bo to drobnomieszczaństwo, tylko o średni i duży kapitał narodowy) walczy z kompradorską. Ci którzy chcą znosić cła walczą z ich zwolennikami, ci którzy mówią o wolnym rynku walczą z jego przeciwnikami chroniącymi się przed ciosami wielkiego kapitału, PO walczy z PiSem. W tej walce moim zdaniem trzeba pomóc małemu pokonać dużego...
problem z Marksem nie polega na tym, że Marks nie miał racji jako ekonomista analizujący kapitalizm czy jako socjolog analizujący społeczeństwo swojej doby. Ten problem nie polega też nawet na tym, że marksowska teoria a rewolucyjna praktyka nader często się rozmijały. Dla mnie kluczowy problem z Marksem, ale również z innymi wydaniami myśli staro-lewicowej, także z tymi, z którymi sympatyzuję, polega przede wszystkim na tym, że nie przewidzieli zmian kulturowych, jakie generuje dynamiczny kapitalizm. Jeśli dziś nawet socjaldemokracja musi stale ewoluować ku centrum, żeby zyskać poparcie na tyle dużego elektoratu, aby mieć jako taką siłę, to co dopiero mówić o hasłach bardziej radykalnych i rozwiązaniach sięgających głębiej? Dziś ludzi nie interesuje rewolucja, lecz więcej cali plazmowego telewizora. Dopóki nawet biedacy będą mogli w pierwszym świecie kupić na raty chińską tandetę, dającą wrażenie obcowania z luksusem, a przynajmniej poprawy swego losu, i dopóki będą żyli zapośredniczonym życiem wielkich gwiazd z brukowych gazet, dopóty nie będzie ani rewolucji, ani nawet głębszej debaty o zmianach społecznych. Dziś sedno nie leży w pokonaniu kapitalizmu - znacznie większym wyzwaniem jest pokonanie Dody, Faktu, Kuby Wojewódzkiego, wyprzedaży w Media Markt itd.
Co do małych firm, to miałem na myśli rodzinno-koleżeńskie. Nie musicie mi tłumaczyć, że w 20-osobowej firmie bywa większy wyzysk niż w sieci nowoczesnych marketów. Problem polega na tym, że dla wszystkich znanych mi robotnikomanów firmy rodzinne czy jednoosobowa działalnośc gospodarcza, a nawet posiadanie gospodarstwa rolnego, jest po pierwsze etycznie podejrzane, a po drugie - nie uwzględnia się takich środowisk w żadnych planach politycznych.
pod spożywczym (zlikwidowano bazar pod market Auchana!) jest wrogiem klasowym.
Ale po prostu właściciel małego sklepiku też zatrudnia często tych praktykantów z handlówek itp. na chamstwie.
Pizzeria u mnie w mieście. Zatrudnia 3 osoby na jedną zmianę. Wiesz w jaki sposób zatrudniło się kelnerkę? Koleś zebrał wszystkie 10 kandydatek i kazał licytować która mniej weźmie. Stanęło na 3,60 zł za godzinę.
Więc też nie mów że właściciel takiego zakładu który może sobie mieszkać nade mną w bloku i różni się tym że np. ja jeszcze MZK a on własnym samochodem i ja jem ser podlaski a on edamera automatycznie jest z naszej bajki.
Charakter konkurowania tzw. small biznesu z zagranicznymi molochami itp. często wymusza sk... praktyki.
Jeżeli zatrudnia ludzi, którym płaci poniżej płacy minimalnej lub tnie ich pensje przy każdej okazji to tak, przeszedł do obozu wroga.
Jeśli sam, tudzież z jakimś wspólnikiem prowadzi ten stragan na własny rachunek to nie.
Granica w konflikcie klasowym nie jest wcale tak jasna. Właściciel straganu czy jednoosobowej firmy może być po naszej stronie, a menadżer, który jest przecież także pracownikiem najemnym, przeciwnikiem.
wszystko to prawda. Tylko że to działa w obie strony. Z mojej bajki nie jest też związkowy "radykalny" aparatczyk, który za organizowanie "bojowych protestów" ma 6 tysięcy na rękę. Ani stołeczny "krytyk kapitalizmu", który za pisanie manifestów i rauty z Żakowskim lub Millerem ma podobne dochody.
popierniczyłem wszystko :-) Oczywiście, że miał rację jako ekonomista i socjolog. Ze zmęczenia robię już głupie pomyłki.
ale Ty rozmawiasz ze mną i z LO czy z kimś co chleje z Żakowskim albo ze związkowcem co bierze 6 na rękę?
ale zwracam uwagę, że tak jak "obcy klasowo" jest mi właściciel pizzerii, tak samo obcy jest "radykalny" pasożyt.
był za mocno uwikłany - sdzczególnie przez swoje wady (kult postępu, uproszczony racjonalizm i jednostronnie materialistyczne pojmowanie człowieka) w świat mieszczański, jaki zamierzał obalić. Dać radę kapitalizmowi mogłaby chyba tylko kombinacja rewolucji ekonomiczno-społecznej z nową religią.
Problem w tym, że ta nowa religia albo zamknęłaby się w niszy, albo musiałaby być upowszechniana tymi sami kanałami, którymi promuje się Dodę. A te by ją zjadły, zanim by się upowszechniła.
częściowo masz rację. To fakt, że wyzysk rodzimych "piranii kapitalizmu" jest często dużo gorszy niż u "rekinów". Ale nie zawsze. W małych firmach panują często familiarne stosunki, które łagodzą wyzysk. Np. sąsiadka jest sklepową i nie może się nachwalić swojej szefowej, która nie tylko wspomoże w potrzebie zapomogą ale nawet wszystkich swoich pracowników na imieniny zaprasza. Inny znajomy - mechanik samochowy - cieszył się, że szef mu samochód na wesele pożyczył. Itd, itp. Jak to mówią: mała rzecz a cieszy (oczywiście nie mnie).
Ale jest ważniejsza przyczyna, dla której drobna i średnia burżuazja narodowa jest mniej groźna - jej słabość. Małego polskiego burżuja demokratyczne państwo jest w stanie okiełznać - z wielkim koncernem nie radzi sobie.
ABCD
>>>"Marksizm był za mocno uwikłany - sdzczególnie przez swoje wady (kult postępu, uproszczony racjonalizm i jednostronnie materialistyczne pojmowanie człowieka) w świat mieszczański, jaki zamierzał obalić."
I tak i nie. Bo widzisz ty mówisz tutaj o marksizmie II międzynarodówki, który nie był nawet marksizmem Engelsa. Krytykę wulgarnego pojmowania postępu prowadził marksista Georges Sorel (a za nim Brzozowski), uproszczony racjonalizm krytykowali marksiści w latach 20stych i 30stych (Lukacs, Gramsci, Korsch, Henryk Grossmann, Frantz Jakubowski), krytykę jednostronnego materialistycznego pojmowania nie tylko człowieka Lenin rozpoczął jeszcze w 1909, a dobił w 1916, oryginalnie podszedł do tego trocki w swoich rękopisach z lat trzydziestych, gdzie rozpatrywał psychoanalizę Freuda (genialne fragmenty po angielsku są na necie w pdf). Marksiści II międzynarodówki byli uwikłani w świat mieszczański, jeszcze bardziej nawet niż staliniści, którzy te same błędy popełniali. Ale ludzie posiadają taką ciekawa zdolność uczenia się na błędach, w tym wypadku na cudzych (na cudzych trudniej, ale do swoich ciężej się przyznać)... Więc zamiast wywalać 150 lat rozwoju teorii i praktyki do kosza, co jest równoznaczne z powrotem do bezklasowych utopii, trzeba ją odkurzyć, poprawić i wsiąść się do roboty.
Lenin walczył z jednostronnie materialistyczną antropologią?
Gdzie?
Chyba nie w Materializmie i empiriokrytyzmie?
A i, często ciekawe, Zeszyty twardo optują za stawianiem Hegla z głowy na nogi.
Oczywiście, były wersje marksizmu, wolne od wad właściwych jego postaci XIX-wiecznej, ale nie miały szerszego oddziaływania społecznego.
Jasne że w Mat a Emp Lenin od czasu do czasu uderza w jednostronny materializm. Zresztą zupełnie inaczej konstruuje argumenty niż również walczący z empiriokrytykami twardy materialista Plechanow.
ty chyba nie uważasz ze pogląd o obiektywnym istnieniu świata poza ludzkim umysłem jest "jednostronnym materializmem". Bo w tym niema nic jednostronnego. To pogląd bez którego ludzie nie mogliby normalnie żyć gdyby już nieświadomie nie byli jego najzagorzalszymi wyznawcami. to chyba Hume zalecał niedowiarkom skakać z dużych wysokości by się o tym zmysłowo i ostatecznie przekonać.
A w zarzucie stawiania Hegla z głowy na nogi nie wiem o co chodzi. Chyba że uważasz ze istnieje niematerialny Rozum (przez duże R) poprzedzający wszystko, manifestujący się w przyrodzie i dochodzący do samoswiadomości w człowieku, a przezwyciężenie czegoś w teorii oznacza automatycznie przezwyciężenie tego w praktyce. Coś wydaje mi się że "jednostronny materializm" dla ciebie to każdy materializm. ale tedy pisz że razi ciebie materializm a nie jego jednostronności. Bo da jednostronnego materialisty biskup Berkeley jest wariatem, a Lenin go w materializmie a empiriokrytycyzmie jak wariata nie traktował.
Właściwie uwagi nakreślane przez ABCD, to droga dla ruchów populistycznych przez "rewolucję" w łonie Kościoła rzymskokatolickiego, niemająca wiele wspólnego z lewicą jakkolwiek pojmowaną.
Jednakże zgodnie z linią OBYWATELSKĄ, nie ważne czy jest się człowiekiem lewicy czy prawicy, ważne że dąży się zmiany...a ta zmiana jest już mało ważna dla OBYWATELI, Polski.
No ale jaki jest stan lewicy (?) tacy są jej współcześni, doradcy.
A ja mysle, Cisza, ze niepotrzebnie personalizujemy pewne sprawy. Wiadomo, mozna byc ch..jem i mozna byc "w miare sensownym" szefem i starac sie dbac o pracownikow, ale jak wszyscy wiemy "w ostatecznym rozrachunku" osobiste checi nie maja nic do rzeczy, bo system zmusza ludzi do takich a nie innych dzialan.
Natomiast mysle, ze nie ma co sie obrazac na ludzi o to, ze starajac sie zapewnic byt rodzinie zakladaja male firmy, albo tez - (najgorsza zbrodnia :-) - wstepuja do policji. Nie kazdy jest oczytanym lewicowym radykalem. Zgadzam sie tez, ze generalnie w malych firmach warunki pracy sa znacznie gorsze, ale to tez nie znaczy, ze kazdy wlasciciel malej firmy to od razu wrog i trzeba go zwalczac.
każdy idealista (włącznie z Berkeleyem, Fichtem, Schopenhauerem itd.) doskonale wiedział, że jak spadnie z dużej wysokości, to się potłucze. Budowano rożne, czasem ciekawe teorie, które godziły prymat materii w doświadczeniu z ontologicznym prymatem podmiotu.
Podobnie, Hegel wiedzial, że konflikty historyczne rozstrzygają się na polach bitew, a nie na seminariach. Co nie przeszkadzało mu uważać rozumu za pierwszą zasadę (w porządku logicznym i aksjologicznym, choć nie koniecznie w genetycznym.
Ale czy centrum problemu leży w ontologii i epistemologii?
Obiecując dogonienie i prześcignięcie kapitalizmu pod względem zaspokojenia potrzeb materialnych, lewica przegrała.
Może zabrakło jej swojej odrębnej wizji świata wartości? Albo zbawienia?
Co nie znaczy, że kwestie bytu materialnego należy lekceważyć. Ale, jeśli uznamy je za wyłączne, wówczas mimowolnie myślimy w kategoriach kapitalizmu.
Dokładnie. Rewolucji nie zrobi się podczas często jałowych dyskusji.
Z twoim jednak podejściem do rzeczywistości, takim właściwie potulnym i ugodowym, nawet te dyskusje niestety nie przybierają chęci zobrazowania prawdziwych fundamentów, na których się opiera ten współczesny stan rzeczy.
Do dziś wiele osądów wyrażonych przez Marksa, na temat znanego mu kapitalizmu, jak najbardziej można odnieść do współczesności, tym bardziej że pewne techniki umacniania się dyktatury kapitalistycznej stały się jedynie bardziej wyrafinowane.
Dlatego podałem przykład kiedy właściciel małej firmy jest wrogiem, a kiedy nie. O ile właściciele dużych firm to niemal bez wyjątku wrogowie, to w tym przypadku sprawy trzeba rozpatrywać indywidualnie.
kończąc watek materialistów i idealistów dodam że w tym co napisałeś tkwi jedna ze sprzeczności idealizmu. Oczywiście że wiedzieli że się potłuką, ale gdy ta sytuacje poddawali abstrakcji to nagle świat (wyabstrahowana bolesna ziemia) stawał się dla nich (dla Berkeleya, bo Fichte to trochę inny idealizm) wytworem Ja. O Schopenhauerze nie będę się wypowiadał.
Hegel wiedział dobrze ale znowu jaką role odgrywała Wolność w jego filozofii? Na oderwanym od rzeczywistości poznaniu. Wolny był filozof poznający świat odkrywający jego zawiłości itd. Ale świat nie stawał się przez to ani gorszy ani lepszy. Absolutna wolność u Hegla była absolutna alienacja filozofów i, w domyśle, nędza większości. Sprowadzenie myślenia Hegla na nogi polega również na tym że tego wyalienowanego filozofa sprowadza się z powrotem do ludzi.
Co do rozumu. Marksizm czerpie tyle samo z rozumu co z doświadczenia, nie rozdziela ich, są one dwiema koniecznymi etapami poznania. I naprawdę jesteśmy świadomi że człowiek jest w stanie odkryć więcej prawd niż jest w stanie udowodnić. Ale rozum ma swoje zawiłości które mogą czasem prowadzić go na manowce. Do dzisiaj aporie Zenona z Elei są nierozwiązane. biegacz nie jest w stanie przebiec z punktu A do B, ani nawet wystartować, bo zgodnie z rozumem niemożliwe jest wykonanie nieskończonej ilości czynności (tzn przebiegnięcie nieskończonej ilości punktów, z których składa się skończona trasa). matematyka jedynie obchodzi ten problem. Ale w praktyce okazuje się to wcale wykonalne...
A ja mysle Cisza, ze nie tak latwo jest powiedziec z gory kto jest wrogiem a kto nie jest, a poza tym sa wazniejsze rzeczy do roboty niz silenie sie na szukanie wrogow.