gazeta lewicowa nie godzi się na monitorowanie jej sprzedaży, a to ze względu na minimalne wyniki.
PS. Przepraszam, Przegląd jest monitorowany. Ma najniższy wynik w klasie tygodników opiniotwórczych.
?
zasadniczo rzecz biorąc, nie widzę sensu monitorowania nakładu takich niewielkich gazet, bo one z natury nie są skierowane do masowego odbiorcy i nie w eskalacji wielkości sprzedaży leży sens ich edycji. Ale publicznie składam deklarację, że jeśli na monitorowanie sprzedaży przez ZKDP zgodzą się np. polska wersja "Le Monde Diplomatique", "Bez Dogmatu", "Krytyka Polityczna" itp., to my chętnie staniemy do konkurencji.
A póki co zasugeruj redakcji "Trybuny Robotniczej", żeby umożliwiła porównanie jej sprzedaży z innymi TYGODNIKAMI.
żadnych.
to jak przejmujesz poglądy środowisk tych pism. Telepatycznie?
skąd bierze się u ciebie to pieniactwo?
Monitorowanie nakładu kosztuje, nikt nie zrobi tego charytatywnie, a wymienionym przez ciebie tytułom nie starcza nawet na honoraria dla autorów. Zresztą "Obywatel" chyba też groszem nie śmierdzi, czego nie mówię ze złośliwością. Po co więc bawić się w takie licytowanie, że jeśli "LMD" zapłaci za monitorowanie, to wy też?
Rozsądniej byłoby wydać te pieniądze na lepszy druk, tłumaczenie zagranicznych artykułów, korektę itd.
nie lubię bezpodstawnej autoreklamy.
Nowy Tygodnik Popularny, na przykład, podaje nakład 10 tys. egzemplarzy.
Jeśli tyle ma faktycznie, to łatwo mu bedzie zapłacić za monitoring.
A jeśli nie ma, to czemu podaje zawyżone dane?
nakład i sprzedaż to dwie różne rzeczy. "Trybuna" swego czasu miała nakład na poziomie 80 tys., choć sprzedawała około 20 tys. Czyli stosunek nakładu do sprzedaży 4:1. Podobny nakład deklarował niedawno odnowiony "Tygodnik Powszechny", który również sprzedaje z tego ok. jedną czwartą. Z kolei większość mainstreamowych dzienników na nakład w stosunku 2:1 do sprzedawanych egzemplarzy.
Sam więc widzisz, że nie ma jakiegoś jednego wzorca, pozwalającego obliczyć wysokość sprzedaży na podstawie samego tylko nakładu, więc nie ma sensu zawyżać tego ostatniego - równie dobrze u "NTP" ten współczynnik mógłby wynosić 10:1, jak i 2:1.
Dość, że tysiącami wydanych i sprzedanych egzemplarzy żonglują wydawcy pism, o ktorych można wątpić, czy w wolnej sprzedaży rozchodzi się ich więcej niż setka.
A Nowego Tygodnika Popularnego w ogóle nie ma w kolportażu.
A jeśli takie nierealne dane podaje się np. sponsorom? Albo autorom pozyskiwanym do współpracy?
Przyznasz, że coś tu nie gra?
czy mam rozumieć, że sugerujesz, że "LMD" sprzedaje 100 egz. z deklarowanych 10 000 nakładu? To trochę paranoiczna wizja, w dodatku chyba nie podparta żadnymi faktami. Skoro jest to dla ciebie tak ważne, to dlaczego twoje pismo nie da dobrego przykładu innym, i nie wystąpicie o monitoring? Nie czytałem w żadnym lewicowym piśmie, że redaktorzy "Obywatela" rozdają te deklarowane w internecie 8000 egz. swoim znajomym, za to ty ciągniesz jakieś insynuacje na temat konkurencji. Ładnie to tak?
my wydajemy autorskie pismo niezależnej grupy, a więc sami możemy skalkulować, jaką sprzedaż uważamy za wystarczającą.
Natomiast francuski LMD wymaga od lokalnych mutacji, żeby się rozchodziły w 10 tys. W przypadku jego polskiej edycji, trzeba więc poddawać się monitoringowi, aby sprawdzić, czy dotrzymuje się warunków umowy z redakcją francuską.
o sprzedaży LMD w korzystnym chyba punkcie - warszawskiej siedzibie SLD (donatora i kolportera tego pisma). W stosunku do liczby dostarczanych egzemplarzy, jest to sprzedaż znikoma.
a tyle ostatnio miejsca poświęciła ta gazeta Urbanowi i "NIE". Powinni raczej zacząć się martwić o siebie.
Pisać o nakładzie to sobie można. "Fakti i Mity" też sugerowały (i pewnie nadal to robią), że czyta je 400 tys. osób i że to one wpłynęły na wybór nowego przewod. w SLD.
W dodatku ostro go poparły, by po paru numerach zakończyć współpracę.
A najgorsze jest to, że czytelnicy tego tygodnika święcie wierzą w gigantyczny nakład.
A "Obywatel" ciekawy, choć w takim Piotrkowie był dostępny chyba tylko w saloniku w ... hipermarkecie, choć "powinni tego zabronić". Teraz już nie jest, a innego miejsca, gdzie można go kupić nie widziałem. Niestety.
"TR" nie czytam, miałem z 3 numery.
Szkoda mi za to "Nowego Robotnika".
biorąc pod uwagę rozległość horyzontów intelektualnych b. aparatczyków KC PZPR, jakimś dziwnym trafem nie dziwi mnie nikła popularność "LMD" w ich siedzibie :).
A skoro już tak przerzucamy się "obiektywnymi" danymi o sprzedaży, to co powiesz na taką: w Empiku na ul. Marszałkowskiej w Warszawie, gdzie kilka razy w tygodniu przeglądam prasę, w połowie każdego miesiąca pojawia się ok. 30 egzemplarzy akutalnego "LMD", by po miesiącu zostało ich już tylko ok. 10 sztuk. Zatem sprzedaż na poziomie 2/3 wystawionego na sprzedaż nakładu - wynik godny pozazdroszczenia.
To oczywiście o niczym nie świadczy, no ale przecież ty tak bardzo lubisz konkrety...
w stołecznej siedzibie SLD odbywają się liczne imprezy dyskusyjne i promocyjne. Rownież takie, w których biorą udział działacze dawnego Nowego Nurtu, a choćby i redaktorzy interesującego nas tytułu.
Po dyskusji, praktycznie nikt nie bierze egzemplarzy tego tytułu, dostępnych za darmo.
Dziwne? Może wcale nie takie dziwne.
i dlaczego lewicowe ludziska mieliby brać?
Ciekawsze - a zresztą bardziej krytyczne - mieporównanie lepiej prztłumaczone i zredagowane teksty autorów zagranicznych dostępne są w dodatkach do prasy mainstreamowej.
Teksty autorów polskich w naszym tytule - to głównie pochwały Artura Domosławskiego i czasem Grzegorza Kołodki, których w mainstreamowych mediach też dostatek.
Ja do wspomnianego przez Ciebie MPiK-u zaglądam regularnie, żeby kupować kompakty.
I jakoś nigdy nie zauważyłem, zeby sterta egzemplarzy naszego tytułu na stoisku na parterze w ogóle się zmniejszała.
Mam więc propozycję: umówmy się na komisyjne przeliczenie tych egzemplarzy.
Czyja racja będzie na wierzchu, ten z czystym sumieniem się tym tutaj pochwali.
mijasz się z prawdą. Twierdzisz, że "francuski LMD wymaga od lokalnych mutacji, żeby się rozchodziły w 10 tys." Doprawdy? Zachęcam cię zatem do rzucenia okiem na http://www.monde-diplomatique.fr/int/, gdzie wymienione są zagraniczne edycje "LMD" wraz z nakładami. I tak edycja: bułgarska - 4 000 egz., boliwijska - 5 000 egz., wenezuelska - 5 000 egz., południowoafrykańska - 3 000 egz, itd., itd.
Rzeczywistość po raz kolejny nie zgadza się z twoją percepcją, mój drogi.
Ponieważ obawiam się, że przyprowadzisz ze sobą "komisję" składającą się z członków twojej ulubionej "ludowej" partii, to niestety, wybacz, ale z propozycji nie skorzystam ;).
W siedzibie SLD nie bywam, co chyba widać po moich postach, za to ciekawi mnie, stąd masz tak dokładne informacje na temat tego środowiska.
ile mieszkańców ma Bułgaria? A ilu Polska?
A teraz dalej:
bułgarska edycja pewnego tytułu ma 4000 nakładu. Nie podałeś, ile sprzedaży.
Polska edycja tego samego tytułu ma kilkakrotnie mniejszy nakład.
O czym to świadczy?
plączesz się we własnych słowach, aż miło popatrzeć :).
O tym to świadczy, że powinieneś przeprosić czytelników tego wątku za wprowadzanie ich w błąd. Cytat: "Natomiast francuski LMD wymaga od lokalnych mutacji, żeby się rozchodziły w 10 tys." Koniec cytatu. Nie mówiłeś nic o wpółczynniku populacja danego kraju/wymagany nakład, więc nie próbuj teraz obracać kota ogonem. Wymyśliłeś sobie te "wymogi" na poczekaniu.
A skoro już tak bardzo lubisz statystykę, to proszę - Wenezuela ma 2/3 populacji Polski, ale o połowe mniejszy nakład "LMD". RPA - większą od Polski populację i nakład tamtejszego "LMD" ponad 3 razy mniejszy od polskiego. Starczy?
zakładasz, że polska edycja LMD ma 10 tys. nakładu, co jest liczbą deklarowaną (m.in.na użytek francuskiej firmy macierzystej), ale daleką od liczby faktycznej.
akurat sprzedaż w warszawskich empikach to każda gazeta ma ponadprzeciętną, my też. Ale to nie warszawskie empiki decydują o całościowej sprzedaży danego tytułu. Np. w empiku bydgoskim, który znałem z autopsji, LMD leżały zawsze niemal nietknięte sterty. Ale to też o niczym nie świadczy, rzecz jasna. Natomiast nikt normalny nie uwierzy, że wydawca, który swoje radykalnie lewicowe gazetki wydawał w nakładzie 1000 egz., czego nie był w stanie sprzedać przez rok, zaczął wydawać gazetę o nakładzie 10 tys. i niewiele zmieniając w kwestii kolportażu, promocji, reklamy i jakości porównywanych gazet, nagle zaczął sprzedawać 2/3 tego nakładu. Nawet gdyby wziąć poprawkę na "magię" polskiej edycji zagranicznego znanego pisma, trudno wierzyć w taki szybki skok sprzedaży o kilkaset procent bez widocznych wysiłków, które by to umożliwiały. A już szczególnie mało realne jest to dla kogoś, kto dobrze zna polski rynek ambitniejszej prasy.