tabele i wykresy statystyczne mają być niezrozumiałe?
jeśli to jest w założeniach słuszne, to napisane tak, że czytać hadko i samo się podważa i kwestionuje. Np. końcowy passus o szowinizmie i modernizacji. Regres nacjonalizmów i trybalizmów nie wynika sam z siebie z modernizacji, ale jej kapitalistycznej struktury - problemem społeczeństw liberalizowanych jest wdrażanie w nich barbarzyńskich programów gospodarczych i reakcja w postaci szukania winnego "czarnego luda", jeśli jednak zarówno Kołodko, jak i autor recenzji uważają, że neoliberalizm nie przyczynia się do nawet materialnego rozwoju, zwł. w obszarach zależnych, to odpowiedzią powinna być właśnie polityka nastawiona na rozwój (która w praktyce będzie prowadzić do rozwiązań DE FACTO socjalistycznych tak czy siak, niezaleznie od tego, na kogo i na co będzie się powoływać)
W czym więc tkwi zarzut recenzenta?
jak mawiał jeden z moich kolegów.
A mnie argumentacja Wielgosza trafia do przekonania podobnie jak i Kołodki.
Kołodko zdaje się mówić >kapitalizm tak wypaczenia nie, natomiast Wielgosz mówi kapitalizm nie, bo jest be ( tu jest ten zarzut ).
Kołodko woli unikać słowa kapitalizm, a Wielgosz woli się koncentrować na krytyce kapitalizmu w ogóle, a tego neoliberalnego w szczególności, ale obydwaj nie mają istotnej alternatywy.
Ty także jej nie masz Michale.
Bliższy niej zdaje się być Kołodko, ze swoją ekonomią rozwoju, ale to wymaga majstrowania przy definicjach.
Kołodko jest centrolewicowym krytykiem neoliberalizmu, pozostającym przy kapitalizmie, recenzent sugeruje bliżej nieokreślony radykalizm socjalistyczny - to jest mniej więcej jasne.
Mnie chodzi o wywody dotyczące skutków ubocznych wdrażania neoliberalizmu i wynikłej z nich biedy i nierówności - renesansie szowinizmów, nacjonalizmów, fundamentalizmów religijnych itp. (pomijając już zróżnicowanie tych zjawisk, które autor sprowadza do jednej płaszczyzny - że to prawicowe autorytaryzmy, wrogie liberalnemu kapitalizmowi jak i lewicy - co nb. też jest uproszczeniem).
Ale jeśli Kołodko chce ratować przed tymi plagami modernizacją, to (niezależnie od reformistycznej lub radykalnej orientacji autorów) zarzut, iż postawa tak jest błędna jest niespójny logicznie, jeśli stawiany jest przez kogoś, kto zarazem twierdzi (skądinąd słusznie), że neoliberalizm w państwach pół- i peryferyjnych nie przyniósł rozwoju. No bo jeśli walec neoliberalnych procesów dostosowawczych nie przyniósł tam rozwoju, to zarzut, iż rozwój nie powstrzyma nietolerancyjnych trybalizmów jest na gruncie czystej logiki sprzeczny z założeniem. Dowodem nie wprost na twierdzenie Wielgosza byłoby wykazanie, że rozwinięte społeczeństwa kapitalistyczne są równie, jeśli nie bardziej nietolerancyjne. Jest jednak na odwrót; nietolerancja jest tam globalnie mniejsza, a tam, gdzie występuje (głosowanie na Fortuynów, Haiderów itp.) wynika z obaw przed skutkami emigracji zarobkowej, konfliktów z gastarbeiterami itp. - czyli jest efektem nierówności w rozwoju. Jednocześnie społeczeństwa kapitalistyczne są multi-kulti-tolerancyjne - ci z tego dla pracowników, jeśli nie wywalczą swojego...
Piszę to jako ktoś, komu znacznie, ale to znacznie bliższy jest socjalizm niż reformowanie kapitalizmu - bo na litość, nie można do słusznych tez przekonywać w tak płytki i absurdalny sposób!
Z tym zarzutem Wielgosza masz rację, nie zauważyłem przedtem. Wielgosz sformułował quasizarzut odnośnie ekonomii rozwoju Kołodki, wskazując neoliberalizm czyli to z czym Kołodko walczy i tu jest pewien nonsens :).
Mnie także bliskie są socjalistyczne rozwiązania chociaż nie wiem czy czy nasze rozwiązania byłyby identyczne.
Tylko, że ciągle pozostaje nurtujące mnie pytanie czy bliżej do socjalizmu jest przez ucywilizowanie, usocjalizowanie kapitalizmu czy poprzez rewolucyjną zmianę systemu. W tym drugim przypadku
jest pytanie pomocnicze – na jak długo ?
Ostatnio fanem Kolodki stal sie Wierzejski ;-) LMD chyba niebezpiecznie zbacza... ;-)