jw.
że Klein miała rację, mówiąc o ruchu społecznym jaki wytworzył się w trakcie kampanii wyborczej, i że ten ruch zmusi Obame by obietnic dotrzymal. A jesli nie? to trudno, być moze Ameryka musi się stoczyć na samo dno, by się od niego odbić.
Nie badz naiwny. Jak sadzisz, czy to ten "ruch spoleczny" zaofiarowal Obamie na kampanie 500 mln dolarow?
Klein bedac w Polsce mowila, ze przy okazji wyborow zrodzil sie w USA ruch spoleczny. Ona wiaze z nim nadzieje, ze ten ruch przetrwa wybory. A co do kasy. Wiesz, ze amerykanskie zwiazki zawodowe wykupywaly Obamie platne spoty reklamowe w lokalnych telewizjach? Sporo kasy wydaly na to zwiazki zawodowe i tez mialy w tym swoje cele. Z Obama moze byc jak z Roosveltem. Mowi o tym sama Klein. Kiedyś po spotkaniu ze związkowcami postulującymi wprowadzenie ustaw korzystnych dla robotników Roosvelt powiedział: „To dobry pomysł. A teraz wyjdźcie na ulice i zmuście mnie, bym go zaakceptował”.
Oczywiscie to sa jej nadzieje i tylko nadzieje. Moje tez. Pewnosci miec nie mozna.
Jaka kasa dysponuja zwiazki a jaka wielki kapital?
Pani Obama, ma pan 4 lata na spłatę długów.
że Obama cięcia podatkowe dla najbogatszych zniesie. Muszę wierzyć, bo inaczej procedury damkratyczne straciłyby dla mnie znaczenie, bo wola większości wyborców dzięki nim nie musiałaby być zrealizowana. Obama sprawił, że wiara w nie wróciła, co potwierdizła frekwencja wyborcza. Czy po tym sukcesie miałby znów wszystko wtłoczyć w stare koryta? i oragarniczyć przyszłą aktywność Amerykanów do 20 czy 30 % ? Myśle, że tak sie nie stanie.
to były inne czasy - nie mediokracja, jaką mamy teraz, w czym zresztą Sany przodują. Jeśli ów "ruch społeczny" jest faktem, to będzie musiał sam poradzić sobie z tą sytuacją, bo sygnały wysyłane przez nową administrację nie pozwalają na najmniejsze złudzenia.
A mi sie zdaje Michal, ze ten ruch spoleczny to nie zwiazkowcy, ale zbieranina roznych feministek, dzialaczy aborcyjnych, dokladnie taki sam sie utworzyl w momencie zwyciestwa Clintona.
Owszem, część z tych 500 milionów to z drobnych datków owego ruchu społecznego. Poza tym ruch społeczny ofiarował coś więcej niż kasę: dał Obamie głosy, których miliony baksów by jednak nie zastąpiły.
Pisałam już w komentarzu pod blogiem GPR-owców o tym, co akcentuje tutaj "sierp i młot" - o znaczeniu ruchu społecznego zmobilizowanego na wybory prezydenckie w USA. I to nie przed Obamą ale właśnie przed tym ruchem stoją obecnie największe wyzwania. Jeśli mamy w polityce lewicowej kierować się ideą podmiotowego sprawstwa a nie bezdusznego determinizmu (czy to strukturalnego czy "elitarnego") to warto ten czynnik ruchu masowego dostrzec i zrozumieć jaka odpowiedzialność spoczywa teraz na amerykańskich grassroots activists. Dlatego antyamerykanizmy na bok i solidarnościowo wspierać walki za oceanem!
Obama przygarnał gościa, który kilkanaście lat temu stwierdził, że Afryka ma za mało odpoadów przemysłowych, więc można je w niej składować. Drugi koleszka nowego prezia to były major armii Izraela, syn terroyrsty z Irgunu. Obama poparł plan Paulsona, teraz widzę, że łasi się do bogatych. Z pewnością oligarchia wiele kasy wpakowała w to by media mówiły o masowych datkach od drobnych ciułaczy. Pytanie teraz brzmi: Czy Amerykanie połapią się w oszustwie czy chronicznie będą pozwalać na grę w dobrego i złego glinę?
Można by nadrukować takich plakatów na każde kolejne wybory.
Tylko nazwisko kandydata do wstawienia.
poparcie dla wolności aborcji to jakaś egzotyka w rodzaju radykalnego feminizmu, tymczasem jest to oficjalne stanowisko mainstreamu Partii Demokratycznej.
.